Przeciw e-wykluczeniu
Transkrypt
Przeciw e-wykluczeniu
Przeciw e-wykluczeniu Dr inż. Wacław Iszkowski Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji Jestem przeciwko obrażaniu pokolenia 50+ mówiąc o nich, że są wykluczeni cyfrowo. Cokolwiek by to bowiem znaczyło i bez względu jak to ci starsi mogą zrozumieć (bo wielu zrozumie to jakoś opacznie) jest to pojęcie negatywne. W dzisiejszym Świecie poprawność polityczna eliminuje wykluczanie ze społeczeństwa jakiejkolwiek grupy społecznej - w tym wypadku jest to elektronizm. A przecież to pokolenie nie jest temu winne, że w czasach ich młodości, ich okresu nauki i chłonności poznawania nowych rzeczy, tylko niewielka grupa ich rówieśników zajmowała się i rozumiała czym jest i jak działa elektroniczna maszyna cyfrowa. A z czasem tylko nieco większa grupa zajmowała się rozwojem informatyki i telekomunikacji – i tylko oni dzisiaj, będąc już w wieku 50+, mogą się jako tako odnaleźć w tym cyfrowym świecie. Pozostali w wieku 50+, nawet dość sprawnie używający komórki, bankomatu, gps-u czy laptopa i ostatnio tabletu, nie mają już szansy na zrozumienie istoty teleinformatyki (ICT) – ogólnie czym jest, jak to działa i po co jest tak potrzebne oraz dlaczego jest tak fascynujące dla młodego pokolenia. Ta wiedza jest już poza możliwościami mojego pokolenia, tak jak pewnie dla obecnego młodego i średniego pokolenia będzie kłopotem zrozumienie inżynierii genotypu lub czegoś podobnego - obecnie znanego tylko nielicznym. I dlatego jeszcze raz proszę aby nie używać tego negatywnego pojęcia – wykluczenie cyfrowe. Zresztą UE dość szybko zmieniła to na e-inclusion, co tłumaczy się na polski jako włączanie społeczne.1 No dobrze, ale przecież Internet jest tak pożytecznym narzędziem dającym szanse na rozwój oraz możliwość większej efektywności w nauczaniu oraz pracy, itd. itd. Tak, ale ci starsi już nie mają ochoty (poza nielicznymi) się rozwijać. Nie chcą się już uczyć nowych rzeczy, a tym bardziej pracować (we Francji i nie tylko tam strajkują o obniżenie wieku emerytalnego). A u nas wielu z nich jest podporządkowana Kościołowi i nawet na rozkaz biznesmena Dyrektora zakupili aparaty komórkowe (specjalnie uproszczone w użytkowaniu) – tylko potem nie widzieli potrzeby z nich korzystać!. Inni wolą albo muszą zajmować się wnukami, aby ich dzieci mogły robić karierę i spędzać więcej czasu w internecie. A pozostali chcą mieć święty spokój i trochę odpocząć przed telewizorem, który "myśli" za nich co im pokazać w kolejnym serialu. Bo tak naprawdę zadajmy sobie pytanie po co temu starszemu pokoleniu Internet? Spróbuję na to odpowiedzieć na swoim przykładzie, chociaż akurat ja jestem bardzo tutaj nietypowy, gdyż: • Informatyką zajmuję się od ponad 30 lat, • Jeszcze pracuję zawodowo w sektorze teleinformatycznym, • Staram się jeszcze być na bieżąco z najważniejszymi nowościami teleinformatycznymi, • Potrafię sam naprawić działanie wielu urządzeń elektronicznych. • Uff - trochę się pochwaliłem, ale tym samym może łatwiej będzie mi uwierzyć :-) 1 Tutaj naukowcy bronią się, że nauka socjologii i psychologii szeroko analizuje problem wykluczenia społecznego z różnych powodów. Dlatego też prezentując swoje badania określa również liczbę cyfrowo wykluczonych. I niech już tak zostanie, ale dla promocji nowych technologii politycznie będzie unikać takiego pejoratywnego określenia. Wacław Iszkowski, “Przeciw e-wykluczeniu” 1 Produktów i rozwiązań teleinformatycznych - w skrócie określanych jako infrastruktura teleinformatyczna, a jeszcze popularniej nazywanych po prostu Internetem można używać do: • dokonywania elektronicznych płatności domowych, co bardzo upraszcza ten problem i oszczędza czas, ale zbyt wielu z tych 50+ nie ma kont bankowych i oszczędności, a więc ta funkcja może ich nie dotyczyć, • zakupów w e-sklepie, ale większość z 50+ woli jednak dla oszczędności wydatków najpierw dobrze obejrzeć co kupuje – nie mówiąc już o tym, że jest to pewna forma przyjemności pamiętając jeszcze o pustych półkach, • zamawiania produktów spożywczych lub pizzy, ale wielu jednak woli się przejść czy podjechać do sklepu na osiedlu, bo jest to też szansa sobie trochę pogadać o lokalnych osiedlowych problemach i plotkach, • elektronicznego wypełnienia PITu, ale na razie jest z tym więcej kłopotu niż pożytku (ten co to wymyślił, to potem 5 razy był wzywany do US), a za emerytów PIT wypełnia ZUS, • załatwiania spraw urzędowych, ale wielu takich spraw zbyt często się nie załatwia, a wiec może lepiej przespacerować się do urzędu, gdzie sprawny urzędnik szybko i bez potrzeby wysyłania po załączniki (obecnie ma już taki obowiązek, gdy dokument dla załącznika jest już w archiwach urzędów) - szybciej załatwi jego sprawę, • poszukiwania miejsca na wakacje, ale samo zamówienie wycieczki wielu woli zrobić w agencji, bo można się wtedy dowiedzieć więcej rzeczy i wybrać sobie lepszy pokój z widokiem na morze, • do rezerwacji biletu lotniczego, przy czym pracującym 50+ służbowe loty załatwia sekretarka, a prywatne są charterami dołączonymi do wycieczki i z reguły załatwia to agencja turystyczna, • korzystania z portali społecznościowych, ale nie ma nich zbyt wielu w starszym wieku, a z młodszymi trudno jest "plotkować" nie znając ich slangu, • korzystania z portali randkowych, co może się skończyć awanturą rodzinną albo też nie warto widzieć wszystkich byłych kolegów i koleżanek jak się posunęli w czasie, • czytania prasy i informacji ale stwierdzam, że też zbyt długie przesiadywanie przed komputerem jest ze szkodą dla zdrowia bo warto lepiej iść na spacer niż się denerwować kolejnymi wybrykami polityków, • korzystania ze SKYPE’a do kontaktu z dziećmi i wnukami przebuwających w innych miastach i za granicą – ta funkcja jest bardzo pożyteczna i nawet moja 80+ ciocia też jej używa w swoim laptopie ale tylko jej!, • rozrywki – szczególnie tej z serii XXX, gdy już można tylko popatrzeć, ale nie wolno się do tego przyznawać :-(. Oczywiście dla wielu z 50+ pożytki z korzystania z produktów teleinformatycznych i z Internetu są tak oczywiste, że trud przeczytania instrukcji nie jest przeszkodą. Dlatego też oczywiście warto promować Internet dla starszych i przekonywać ich, że nie jest to takie trudne i aż tak kosztowne. Tym samym popieram determinacje wielu organizacji i fundacji w opracowywanie i wdrożeniu programu włączenia pokolenia 50+ do społeczności teleinformatycznej. Dobrze, że fundacje te są sponsorowane przez firmy teleinformatyczne dostarczające usług dostępu do Internetu, widząc w tym również własny interes. Wszak trzeba jakoś przekonać starszych lokatorów do zaabonowania również dostępu do Internetu oprócz telewizji kablowej – bo przecież już cały budynek jest okablowany na dostęp do 100 Mbs. Wacław Iszkowski, “Przeciw e-wykluczeniu” 2 A teraz konstruktywnie, co można zrobić w tej materii. 1. Nie należy mówić o wykluczeniu cyfrowym ale o możliwościach zastosowania Internetu dla potrzeb ludzi 50+. 2. Należy dążyć do tego, aby korzystanie z Internetu odbywało się również pośrednio dla potrzeb 50+, przynosząc im bezpośrednie korzyści – np. zinformatyzowanie wizyt do lekarzy, wspomaganie codziennej krzątaniny, przypominanie o ważnych sprawach, gps dla tych z demencją, itp. 3. Należy dążyć do maksymalnego uproszczenia zasad korzystania z komputera i telefonu bez konieczności czytania i zrozumienia „niezrozumiałych” instrukcji oraz ergonomicznego przystosowania tych urządzeń dla ludzi starszych – większych klawiszy, czytelnych ekranów, prostszych funkcji, itp.. 4. Należy wyselekcjonować grupę – jeszcze aktywnych zawodowo, starszych ambitnych w poszukiwaniu wiedzy (są też tacy) i innych którzy się sami zgłoszą – i tym warto zapewnić pomoc w poznawaniu najważniejszych funkcji i dobroci Internetu (wg mnie będzie to grupa ok. 1-2 mln osób). 5. I na koniec – koniecznie o realizacji internetowych potrzeb ludzi starszych powinni przede wszystkim decydować oni sami, a nie żeby byli traktowani jak dzieci przez młodszych. Oczywiście młodsi są potrzebni do nauczenia starszych - swoich rodziców i dziadków - korzystania z tych nowych technologii. I na tym można by zakończyć ten temat, gdybym nie napotkał w ostatnim czasie kilka przykładów cyfryzacji życia codziennego z potencjalnym wykluczaniem wielu obywateli w każdym wieku: • W Brukseli, gdzie przyjeżdżają tysiące osób ze sprawami do Komisji Europejskiej, w metrze bilet można kupić tylko za odliczoną wartość. Maszyny nie wydają reszty i nikt nie chce w kioskach wymieniać euro na bilon, a stacji z czynną kasą coraz mniej. Na lotnisku na przystanku autobusu do miasta bilet w takim automacie kosztuje 3€, a u kierowcy już 5€. Miejscowi mogą sobie kupić specjalną kartę z drobnymi wartościami. A co mają zrobić przyjezdni? • W Wiedniu z lotniska (to jest ważne!) jest szybki pociąg CAT do Centrum. Bilety można kupić tylko w automatach. Najtańszy bilet kosztuje 10 €, ale też nie można za niego zapłacić wyższym nominałem licząc na wydanie reszty. Tylko papierowe 10 € lub bilonem. Kart zresztą również te automaty nie przyjmują. A proszę zgadnąć w jakich nominałach wypłacają pobliskie bankomaty? • Na lotniskach już od pewnego czasu są automaty do samodzielnego odprawy. Wielu stara się z nich skorzystać przy wydatnej pomocy obsługi. Jest to zapewne ułatwienie i odciążenie w jakimś stopniu obsługi lotniskowej. Ostatnio zaczęto więc w niektórych liniach przymuszać pasażerów do korzystania z tych automatów. Do automatów tworzą się więc kolejki. Problem w tym, że bagaż trzeba potem i tak nadać w stanowisku obsługi, stojąc po raz drugi w kolejce. Nie zawsze też ten automat akceptuje posiadane przez pasażera informacje o rezerwacji – szczególnie gdy bilet był kupowany przez Internet (sic!). I wreszcie każda z linii ma nieco inne typy tych automatów, a więc ciągle trzeba się na nowo uczyć ich obsługi, lub też z przyzwyczajenia popełnia się błędy. I tak trwa to dla pasażera dłużej niż gdyby postał w kolejce do obsługi stanowiskowej. • Aha, te systemy teleinformatyczne rezerwacji miejsc w samolotach z automatycznie przydzielają miejsca, co powoduje, że potem rodzina musi się szukać po samolocie. Co prawda bardziej zaawansowanej w obsłudze tych systemów udaje się wymusić na systemie miejsca koło siebie, ale zawsze jest to loteria. W mniejszych samolotach chodziło zapewne o równomierne rozłożenie ciężaru, ale w dużych przy ponad 90% obłożeniu wydaje się to celowym utrudnianiem życia pasażerom. Wacław Iszkowski, “Przeciw e-wykluczeniu” 3 • Kontynuując ten wątek - obecnie w Locie można się odprawić w domu przez Internet, wybierając sobie miejsce oraz drukując lub wczytując do telefonu blankiet odprawy z kodem matrycowym. Jest to duży postęp, tylko potem śmieszy, że tych pasażerów przy odprawie przy bramce do samolotu dodatkowo się odkreśla na karteczce. Jest postęp, ale taki trochę spaczony. I jeszcze prawie jak żart - mając w telefonie zdjęcie kodu matrycowego identyfikowanym na bramce wejścia do samolotu - nie możemy w sklepie lotniskowym w strefie Schengen kupić gazetym gdyż personel sklepu, podobno z rozporządzenia Urzędu Celnego, żąda numeru lotu. A sklep nie ma urządzenia do odczytu kodu matrycowego :-) . • Wiele się mówi o cenach Internetu – a Regulator siłowo wymusza jego obniżkę. A może by tak Europejski Regulator spojrzał na ceny dostępu do Internetu w hotelach. Najlepiej to sprawdzić w Brukseli po drugiej stronie ulicy, gdzie w hotelu mamy za słaby dostęp za 20 euro za dobę. A w Hiltonie w Wiedniu (cena za pokój 200 euro+) za 60 minut do wykorzystania w 24 godziny za 256 kbs liczą sobie 10 euro. Również zdumienie budziła cena 10€ za godzinę użytkowania bezprzewodowego internetu na Targach CeBIT. Mam nadzieję, że czytelnicy mogą dorzucić podobne informacje, ale też może i te pozytywne, gdzie dobry dostęp do Internetu jest już w cenie pokoju - jak na przykład w hotelach Etap. • Operatorzy telekomunikacyjni, dostawcy mediów, banki proponują przesyłanie faktur drogą elektroniczną, zamiast pocztą. Jednakże jeszcze wiele urzędów skarbowych nie akceptuje takiej faktury, twierdząc że nie jest to faktura elektroniczna, a nie może być też fakturą równoważną papierowej. Stąd też faktury trzeba wydrukować i tak przetrzymywać przez 5 lat. W rezultacie to ułatwienie dla operatorów i klientów przerzuca na klientów koszty druku tych faktur - zakupu drukarek i ich elementów eksploatacyjnych oraz papieru. Taka sytuacja zniechęca wielu do skorzystania z tego ułatwienia. Takich przykładów można mnożyć (czekam na przykłady od Czytelników). Wystarczy tylko uważniej i krytycznie przyglądać się temu co nam się oferuje w ramach powszechnej cyfryzacji społeczeństwa. Warto jest też zbierać i nagłaśniać takie przykłady wykluczania pewnych grup obywateli nawet z możliwości skorzystania z danej usługi, aby wreszcie ci co projektują te usługi i automaty zaczęli myśleć logicznie i w pełnym spektrum ich potrzeb. I dlatego jestem przeciw e-wykluczeniu. Pierwsza wersja tego artykułu została opublikowana w 6. numerze Czasu Informacji 28 czerwca 2011 roku Wacław Iszkowski, “Przeciw e-wykluczeniu” 4