Twórca a prawo w³asno¶ci intelektualnej

Transkrypt

Twórca a prawo w³asno¶ci intelektualnej
Twórca a prawo własności intelektualnej Biblioteka Analiz, we współpracy ze Stowarzyszeniem
Autorów ZAiKS , przeprowadziła cykl wywiadów poświęconych idei ochrony praw własności intelektualnej,
potrzeby ochrony tych praw i ich realnej wagi zarówno dla środowiska twórców, jak i dla zasad współżycia
społecznego.
Efektem przeprowadzonych wywiadów jest bardzo obszerny materiał, w którym znajdziecie Państwo
odpowiedzi na pytania m.in. o rozumienie pojęcia własności intelektualnej, prawa twórcy do
decydowania o swoich dziełach, czy o zasadność rozwiązań gwarantujących ,,darmowy dostęp do
kultury''. W rozmowach poruszane są kwestie wynagrodzeń autorskich, finasowania kultury, roli nowych
mediów, w tym Internetu w aspekcie ochrony prawa autorskiego.
Swoimi spostrzeżeniami, poglądami, opiniami podzielili się z nami: Jacek Bocheński, Krzysztof
Gradowski, Michał Komar, Edward Pałłasz, Eustachy Rylski, Ryszard Ulicki, Bogdan Olewicz, Jerzy
Kornowicz, Zofia Rudnicka, Marek Kościkiewicz.
Poniżej publikujemy fragmenty wypowiedzi naszych rozmówców, wraz z odnośnikami do całych
tekstów.
Jest to podstawowe prawo [prawo do decydowania o swoich dziełach]. Jeżeli twórca nie decydowałby o
swoim dziele, to przede wszystkim nie mogłoby ono powstać. Autor jest wyłącznym suwerenem swojego
utworu. Ponieważ jesteśmy w ZAiKS-ie i mówimy o prawie autorskim, zdajmy sobie sprawę z tego, że istnieje
wprawdzie taki formalny podział na prawa osobiste i majątkowe, ale ta nowa tendencja, która ostatnio się
pojawiła, wiąże się z próbą oddzielenia jednego od drugiego. Oddzielnie są prawa majątkowe, więc można
autorowi niby pozostawić osobiste, a majątkowe, jeśli nie zabrać, to mocno ograniczyć. Najlepiej byłoby,
zdaniem niektórych wielkich przedsiębiorców, którzy pośredniczą między twórcą a odbiorcą, pieniądze
przekazać przedsiębiorcy, żeby on zarabiał, a autorowi dać znikomą część zysku płynącego z eksploatacji
autorskiego dzieła. Autor już i tak rozporządza znikomą częścią, a chodzi o to, żeby jeszcze zabrać mu
więcej i oddać producentowi czy sprzedawcy. Decydować o swoim dziele może autor o tyle o ile, ponieważ
nigdy nie otrzyma wyłącznej dyspozycji do swojego dzieła, jeżeli będę je chciał rozpowszechnić we
współczesnym świecie. Iluzją jest przekonanie, że nowe technologie i nowa łączność sieciowa dają nam
możliwość swobodnego umieszczania naszej twórczości w przestrzeni publicznej i że dzięki temu nasz
odbiorca może uzyskać nieograniczony i bezpłatny dostęp. To dotyczy praw majątkowych każdego autora,
niezależnie od tego czy jest to muzyk czy pisarz, czy naukowiec, który też tworzy dzieła i jakoś je usiłuje
sprzedać, bo z czegoś trzeba żyć.
Książka, którą stworzyłem, jest moją osobistą własnością i własnością, do której roszczę sobie prawa
majątkowe. Jeżeli ktoś tę własność ode mnie bierze i eksploatuje, na przykład wydawca, to będzie na tej
książce zarabiał. Zmuszony jest do wykonania pewnego rachunku handlowego: musi mieć za co tę książkę
wydać i musi mu się to opłacić, a zatem skoro będzie czerpał zyski z mojej książki, to ja mam również prawo
do nich. Oddaję tę książkę, ona dochodzi do czytelników, oni za nią płacą i według umowy zawartej z
wydawcą dzielimy się zyskiem. Czasem jest trudno takie honoraria pozyskać nawet ze względów
technicznych, nie tylko dlatego, że producent najczęściej stara się dać autorowi jak najmniej, ale także
dlatego, że w niektórych dziedzinach trudno jest dopilnować gdzie właściwie to dzieło jest kolportowane,
1/7
komu jest udostępniane i jakie są z niego zyski. Dlatego 95 lat temu powstał ZAiKS.
Jacek Bocheński
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Pojęcie dobra intelektualnego kojarzy się nieodparcie z dobrem niematerialnym. Jest rezultatem myśli
ludzkiej, indywidualnej lub zespołowej, chociaż w takim przypadku zdarzają się duże trudności kiedy
przychodzi do ustalenia bezapelacyjnego autorstwa. To dobro wynika z ogromnych, nagromadzonych
przeżyć i doświadczeń, z których osoba o wysokim intelekcie potrafi czerpać i wykorzystywać do tworzenia
nowych, kreatywnych rozwiązań, dzieł i utworów.
Taka kwestia [darmowego dostępu do kultury] nie może być skazana na taki czy inny akt strzelisty
pojedynczego twórcy. To jest kwestia odpowiedzialności za pewną organizację, za pewną zbiorowość
państwa. Jeżeli światli ustawodawcy dochodzą do wniosku, że należy nagłaśniać pewne treści i
rozpowszechniać je również za darmo, to oczywiście jest to bardzo chwalebne i bardzo doniosłe, ale to nie
umniejsza w niczym tych przesłanek, które nakazują za efekt pracy otrzymywać honorarium, co w tym
wypadku powinno rekompensować państwo. No cóż, można być św. Franciszkiem i rozdać wszystko - co się
rzadko zdarza, raz na parę stuleci - natomiast to nie pozwoli, bez cudu, na regenerację sił, które umożliwią
kolejne twórcze dokonania. Te nawoływania i hasła moim zdaniem są trochę z innej epoki i mają służyć
raczej zbudowaniu własnych pozycji. Określiłbym to jako rozdawnictwo nie swoich rzeczy. Te głosy
publicystów, którzy zaczynają się zastanawiać nad takimi hasłami, przypominają mi propozycję, żeby
potencjalna ofiara kradzieży samochodu dogadała się ze złodziejem, że on będzie użytkował go w parzyste
dni, a złodziej w nieparzyste. Niestety jest to droga donikąd.
Krzysztof Gradowski
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Respektowanie prawa autora jest także dbałością o finansowanie twórczości.
Kultura jako zbiór dzieł istniejących jest dziełem żywych ludzi. To nie jest abstrakcyjny obłok o
nieskończonym zasobie. Do tego obłoku wpływają dzieła i produkty pracy, wysiłku i talentu żywych ludzi.
Jestem całym sercem za swobodnym dostępem do korzystania z dzieł kultury, ale pod pewnymi warunkami.
Autor będzie otrzymywał z tytułu swojej pracy zawodowej wynagrodzenie, a jego dzieło nie będzie
wykorzystywane przeciwko niemu i wbrew jego intencjom, w sposób naganny. Nie będzie przerabiany i
wyszydzany przez te przeróbki. Proszę pamiętać, że żądania dotyczące swobodnego korzystania z dzieł i
prawa do swobodnej przeróbki są formułowane przeważnie przez środowiska nieprofesjonalne. Otóż, nie
chciałbym oglądać głupawych i nieprofesjonalnie zrobionych przeróbek dobrych filmów. Nie chciałbym
słuchać prymitywnych przeróbek wybitnych utworów muzycznych. Działa to przeciwko kulturze.
Michał Komar
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Problem adaptowania twórczości oryginalnej jest też stary jak świat. Na przykład piękna ,,Opera żebracza''
2/7
została tak świetnie przerobiona, że w następstwie Bertolt Brecht napisał ,,Operę za trzy grosze'', a Kurt Weill
do tego ciekawą muzykę, chociaż właściwie pierwowzorem jest utwór z XVIII wieku. Czyli problem
przetwarzania czyjejś twórczości jest także dość stary i tu nic się istotnego nie zmienia, a czy z tego wyjdzie
coś ciekawego czy nie, to wszystko zależy od talentu. Na ogół jednak największe talenty objawiają się wtedy,
kiedy same coś tworzą, a nie przerabiają cudze utwory, chociaż generalnie nie mam nic przeciwko temu.
Jest to najbardziej szlachetne zajęcie i wydaje mi się, że bez tych mechanizmów, wydawców, producentów i
innych mecenasów popularyzowania kultury, czy kontaktu z odbiorcą, twórczość pozostałaby w szufladzie, a
to nie ma żadnego sensu. Niedawno nawet Szczepan Twardoch, twórca znakomitej powieści ,,Morfina'',
powiedział, że powieść leżąca w szufladzie nie istnieje. Ożywa dopiero wtedy, gdy ktoś ją przeczyta, a żeby
ożyła, musi istnieć takie coś jak wydawca, producent, nadawca lub wykonawca w przypadku muzyki. Bez
wykonania muzyka jest zamrożona w szufladzie. Jeżeli natomiast pojawi się wykonawca i jeszcze do tego
(daj Boże) dobry, to wtedy ta harmonia dzieła i pośrednika wobec słuchacza zwiększa siłę utworu. Staje się
wtedy wielkim wydarzeniem, często niespodziewanym nawet dla samego autora. Bez wykonawcy,
kompozytor nie istnieje.
Tej darmowej kultury jest ,,od groma''. Nie bardzo wiem, co należy rozumieć przez hasło darmowego
dostępu do kultury. To znaczy teatry, muzea, filharmonie, opery powinny być za darmo? Może, ale nie wiem,
kto za to zapłaci. Jeden król bawarski prawie zbankrutował, gdy Ryszardowi Wagnerowi zbudował teatr.
Edward Pałłasz
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Takim podejrzeniem obarczył bym bardziej ekonomię. Cena biletu dla dwojga osób na spektakl do Teatru
Narodowego w Warszawie wynosi jedną piątą poborów średniego inteligenta w Polsce i moim zdaniem
bardziej ogranicza prawo dostępu do kultury niż wszelkie inne wydumane i rzeczywiste restrykcje. Ceny
biletów na koncerty renomowanych gwiazd muzyki są rzeczywiście problemem dla wielu naszych bliźnich i
znacznym ograniczeniem dostępu do kultury w najwyższej i najatrakcyjniejszej jej postaci. Można
powiedzieć, że tak jest na całym świecie, że bilet do opery na przykład w Monachium też jest bardzo drogi,
tylko że powinna być wyznaczona pewna proporcja ceny do zarobków, a u nas są one wręcz zaporowe.
Niedawno byliśmy z żoną na ,,Królu Rogerze'' i doszliśmy do wniosku, że zapłaciliśmy cenę w wysokości
jednej trzeciej emerytury mojej żony. Rozmawialiśmy później o tym ze znajomymi, że tak nie może to
absolutnie wyglądać. Ktoś powie, że w Monachium bilet kosztuje tyle samo, tylko że tam emerytura jest pięć
razy większa.
Nawet jeżeli przyjmiemy, że prawo autorskie to pole minowe i wszystkiego nie da się skodyfikować, to
należy je potraktować jak dekalog, który przecież też bywa łamany a nikt przytomny nie podważa jego sensu.
Pogląd, że każdy powinien mieć nieograniczony, darmowy dostęp do własności intelektualnej, wyrażany
często przez dziennikarzy, administratorów kultury, polityków więc ludzi mających wpływ na naszą
rzeczywistość, nawet jeśli podszyty najlepszą intencją, jest niemoralny.
Natomiast nie mam nic przeciwko próbom wyjścia z komplikującej się z roku na rok sytuacji poza stosowaną
dotychczas praktykę. Powszechna karta dostępu do kultury w cenie abonamentu radiowo-telewizyjnego
byłaby jakimś wyjściem.
Eustachy Rylski
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3/7
(...) każdy rezultat twórczej, kreatywnej aktywności jest dobrem intelektualnym. Obok naukowych definicji
istnieje także rodzaj społecznej umowy na ten temat. Zalicza się do tej kategorii dzieła sztuki, nowe
pomysły, technologie, a więc wszystko to, co napędza cywilizację i buduje postęp, a także zaspokaja
potrzeby kulturalne, intelektualne i duchowe. Mnie szczególnie interesuje kultura jako narzędzie
permanentnego odbudowywania tkanki życia społecznego, budowania tożsamości dużych grup społecznych,
która jest wyrazem i rezultatem kreatywności, pomysłowości i talentu ludzkiego. Jednym z fundamentalnych
praw człowieka jest prawo do tworzenia i pozyskiwania pożytku z twórczości, zresztą zapisane w
uznawanych przez cały świat aktach prawnych.
Majstrowanie przy prawie autorskim odbywa się permanentnie. Głównie majstrują ci, którzy zainteresowani
są wykluczeniem z tego obiegu twórcy. Są to wielcy wydawcy, którzy potrafią zawrzeć z młodym, zwłaszcza
dobrze zapowiadającym się twórcą taką umowę, która pozbawia go znacznej części przychodów. Dostaje
jakiegoś ,,batonika'', kupuje sobie mały samochodzik, a później przez lata traci prawa autorskie, prawa
osobiste i prawa materialne.
Chciałbym, żeby wydawca był etyczny. Żeby wiedział, co się należy twórcy, twórca żeby wiedział też, że
wydawca musi wyłożyć pieniądze. Musi być między nimi dobra umowa.
Jeszcze nigdy nie miałem w obiegu tak wielu piosenek, ale zarazem nigdy nie miałem tak mało pieniędzy z
tego powodu. To jest opowieść o większości polskich twórców, którzy nie mają czasu zajmować się
tworzeniem, rozwijaniem i doskonaleniem swojego warsztatu, więc gonią w piętkę i albo umrą z głodu albo
będą schlebiać niskim gustom.
Ryszard Ulicki
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Jednak, gdy zaczynamy dotykać nowych technologii, nowych technik powielania i rozpowszechniania np.
Internetu, to tu sprawa wygląda inaczej. Totalna wolnoamerykanka, bezprawie, brak skutecznych regulacji
prawnych. A za kilka lat cały nasz świat przeniesie się do wirtualnej sieci, media komercyjne przede
wszystkim. Bo szybciej. Bo taniej (czy naprawdę?). Zastanówmy się przez chwilę nad tym, czym ten internet
powinien być, a nie czym się stał? W zamierzeniu była to przecież tania, bo darmowa baza danych i
informacji na bieżąco aktualizowanych i weryfikowanych, do których każdy miał mieć wolny dostęp. Nie tylko
informacji encyklopedycznych, ale także i bieżących, klasyfikowanych jako newsy, wiadomości, biografie
wielu ludzi i dokumentalne archiwa wydarzeń, odkryć, teorii. Po to by nie powielać błędów, po to by ułatwić
dokonywanie odkryć, pisanie artykułów czy przedstawianie hipotez. To dzielenie się wiedzą - w dozwolonych
prawem czy ochroną dóbr zakresach - powinno być szeroko dostępne bo to kapitalna rzecz napędzająca
rozwój cywilizacyjny. Poznawanie świata, wirtualne podróże do odległych miejsc - wszystko to jest
fantastyczne. Tymczasem internet stał się informacyjnym, nie zweryfikowanym merytorycznie śmietnikiem i
chaosem, którego jak widać nikt nie ma ochoty ani nie może opanować. Został totalnie skomercjalizowany
przez nachalną ilość marketingowych banerów i reklam, które wpychają się w każdy możliwy zakątek ekranu,
jaki wyświetlam korzystając z tego czy innego portalu. Jeżeli jest to działalność komercyjna, to ktoś robi na
tym pieniądze. Być może gigantyczne pieniądze, a wtedy rozmawiamy już o czymś zupełnie innym niż o
bazie danych, czy o fantastycznym projekcie, dzięki któremu świat ma się szybciej cywilizować, być
mądrzejszy i pozwalać miliardom przyswajać wiedzę.
To co się dzieje w Internecie, gdy wysuwa się argumenty pod tytułem ,,będę kraść, bo mnie na to nie stać'',
absolutnie do mnie jako człowieka cywilizowanego nie przemawia. Dziwię się czasem sądom w Polsce i
twórcom bardzo liberalnego prawa. Chyba nikt ich nigdy nie okradł.
Transformacja obrazu i dźwięku z poziomu rozdzielczości kasety wideo VHS na poziom blu-ray'a HD to
4/7
przyjemność kinowego oglądania w domu, oczywiście połączona z kosztem. Jednocześnie ten kto płaci i
zleca listę tytułów do przeróbki technologicznej staje się automatycznie cenzorem, który zdecyduje, co z tego
wielkiego katalogu światowego dorobku intelektualnego i dziedzictwa kulturowego będzie nadal dostępne,
które dzieło przetrwa i któremu wydłuży się życie, a któremu nie. To ważąca decyzja czyje (moje czy twoje)
utwory dziś obecne w świadomości zbiorowej planety, dla następnych generacji spadną w czarną dziurę
niebytu. Zwracam uwagę na to, że pomimo ogólnej tendencji do tworzenia jednego wielkiego fantastycznego
świata, to mówimy różnymi językami, mamy swoich ulubionych pisarzy i twórców, jesteśmy większym lub
mniejszym krajem o większej lub mniejszej liczbie odbiorców tej językowo hermetycznej twórczości. Ten kto
będzie nas wprowadzał w XXII wiek z nośnikami trójwymiarowymi, które będą się wyświetlały na samo
polecenie mózgu w pokoju obok mnie, będzie ponosił tego koszty. Będzie decydował, co z naszego katalogu
w owym cudzie techniki się znajdzie. Niestety takie kraje z językiem trudnym jak nasz, bo tak jest
sklasyfikowany, znajdą się ze swoim dorobkiem kulturowym na szarym końcu. I tego mi żal. To
niesprawiedliwe.
Bogdan Olewicz
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Prawo autorskie w Polsce spełnia wymogi cywilizacyjne i wymogi prawa europejskiego. To nie prawo jest
zbyt restrykcyjne, tylko nie powstały żadne mechanizmy, które w ramach prawa uwzględniałyby większy
dostęp do kultury. Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, który nie finansuje licencji dostępu do dóbr
internetowych. Polska praktyka nie wypracowała instrumentów finansowania umieszczania w przestrzeni
publicznej tych dzieł, których ranga jest ważna dla kultury narodowej, a które nie mogą być udostępnione
poprzez mechanizmy komercyjne. System dofinansowania nie obejmuje części ważnego pola obiegu kultury.
Tak więc nie prawo, ale brak świadomości wagi sprawy i w konsekwencji inicjatyw na poziomie narodowym
wyklucza z uczestnictwa pokaźną część społeczeństwa.
Postulat darmowego totalnego remiksu zasobu stanowi zawłaszczenie cudzych myśli, pracy i dorobku
materialnego. Można by ew. rozważać zarówno rodzaj akceptacji i finansowych kompensat dla tych twórców,
którzy nie mają nic przeciwko dezintegracji ich utworów.
,,Co do owej tęsknoty do kultury: uważam, że jest tutaj wiele manipulacji, ponieważ ta tęsknota często
okazuje się być tęsknotą do najświeższych produkcji komercyjnych, a nie do kultury poznawczej. Należy
wspierać postawy poznawcze i nakierowane na wiedzę. Należy działać tak, aby realizacja takich postaw nie
była ponad możliwości społeczeństwa. Dostęp do zapisu rzeczywistości powinien być ? powiem to raz
jeszcze ? możliwie tani, prosty i legalny. W Polsce jest szczególnie dużo, w tym dążeniu cywilizacyjnym, do
zrobienia, ale drogą do tego nie jest zaprzeczenie prawa własności. Wręcz przeciwnie - minimalizacja
piractwa warunkuje uruchomienie powszechnych instrumentów taniego i realnego dostępu do kultury.
Jerzy Kornowicz
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Otacza nas kultura i uważam ją za dobro intelektualne. Teatr, muzyka czy sztuka we wszystkich jej formach
powinny nas inspirować, pobudzać do refleksji i być strawą duchową dla człowieka. W obecnych czasach
wydaje mi się, że za technologią cyfrową, która tak gwałtownie poszła do przodu, nie nadąża kultura
duchowa i to jest smutne. Sztuka wysoka, do której należy ta sfera intelektualna, nie radzi sobie i jest
przytłoczona przez technologię, która sprzyja komercji i odwrotnie. Wszyscy siedzimy w internecie, oglądamy
często jakieś bzdurne ciekawostki, a nie bardzo już udaje nam się wyjście do teatru.
5/7
Mamy problem z edukacją kulturalną. Społeczeństwo nie jest przygotowane od dziecka do odbioru kultury.
Dużych festiwali i mniejszych lokalnych imprez kulturalnych jest w Polsce bardzo dużo.
Wydaje mi się, że producent pełni ważną funkcję. Organizatorzy imprez, koncertów czy ich pomysłodawcy
są bardzo ważnymi ludźmi i od ich rozeznania i profesjonalizmu naprawdę bardzo dużo zależy. Są ważni dla
rozwoju kultury a tym samym twórczości.
Jest taki punkt w prawie autorskim, że do ośmiu taktów można pożyczyć i to wydaje mi się możliwe do
zaakceptowania. Jeżeli mówimy o choreografii i ktoś użyje kilka moich kombinacji tanecznych, ale do innej
muzyki, to ja mu nic niestety nie zrobię. Musimy też liczyć na jakąś lojalność artystów wobec siebie i wydaje
mi się, że należy się inspirować nawzajem, ale nie można kopiować cudzego wytworu artystycznego - w
moim przypadku choreografii i się pod tym podpisać!
Zofia Rudnicka
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tworząc, mamy prawo decydować w jaki sposób chcemy nasze dzieło prezentować, w jaki sposób chcemy
je przekazywać dalej i w jakiej formie. Nasze prawo nie może być naruszane zarówno w kwestii zmiany tego
dzieła, jak i jego eksploatacji. Autor ma prawo decydować, w jaki sposób chce się z odbiorcą łączyć, może
zażyczyć sobie, żeby jego praca była ogólnie dostępna lub odbierana w taki, a nie inny sposób.
Nie wydaje mi się, aby to prawo, jakie obecnie mamy, w jakiś sposób zabraniało czy uniemożliwiało dostęp
do kultury. Właściwie mamy możliwość wejścia w każdy obszar działania artystycznego i absolutnie obecna
sytuacja, nie ogranicza wykorzystania czy obserwowania tego co artyści robią. Mówimy tylko o prawie
autorów do wynagradzania za ich pracę. Wydaje mi się, że obecna sytuacja jest bardzo klarowna i uczciwa.
Każdy otrzymuje wynagrodzenie w zależności od swojego talentu i od swoich możliwości twórczych.
Praca autora jest taka sama jak praca każdego innego człowieka. Nie możemy liczyć na to, że twórczość
będzie hobby robionym po pracy, bo w dzisiejszych czasach przy olbrzymiej konkurencji twórczość jest
dziedziną, która wymaga kształcenia i poświęcenia bardzo dużej ilości czasu.
Marek Kościkiewicz
Aby przeczytać cały wywiad kliknij w link.
6/7
Wszelkie prawa zastrzeżone 2017 ZAiKS / data wygenerowania strony 04.03.2017 04:56:09
PDF ze strony: http://www.zaiks.org.pl/809,111,tworca_a_prawo_wlasnosci_intelektualnej
7/7