Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin
Transkrypt
Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin
Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin Rafał BERGER Hassan Konopacki-Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin STOWARZYSZENIE JEDNOŚCI MUZUŁMAŃSKIEJ INSTYTUT MUZUŁMAŃSKI Warszawa 2011 C o p y r i g h t © R a f a ł B e r g e r 2 0 11 Wydawca Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej Instytut Muzułmański www.shiapoland.com opieka redakcyjna Arkadiusz Miernik, Asma Mohammed projekt okładki Justyna i Rafał Romeccy (wg pomysłu autora) Obróbka komputerowa fotografii Rafał Romecki ISBN 978-83-921662-6-9 mojej żonie Elżbiecie Spis treści Słowo od wydawcy / 8 Wstęp / 10 I. Hassan Konopacki – krótka biografia / 15 II. Ze wspomnień Macieja Konopackiego (z rozmów autora z synem pułkownika) / 31 III. Dziennik / 61 IV. Tablica / 75 V. Bydgoski „kryzys przysięgowy” / 79 VI. Syn o ojcu (Maciej Konopacki) / 83 VII. Alif mojego życia (Maciej Konopacki) / 89 Zakończenie – przywracanie pamięci / 93 Aneks / 95 Dokumenty / 100 Bibliografia / 110 Słowo od wydawcy Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej i działający przy nim Instytut Muzułmański im. Imama Alego oddaje czytelnikowi następną książkę, tym razem autorstwa imama Rafała Bergera (muzułmańskie imię Ahmed). Autor urodził się w Grudziądzu w 1963 roku. Od 1971 roku mieszka w Bydgoszczy, z którą czuje się silnie związany. Z wykształcenia pedagog, działacz społeczny, publicysta, autor ok. 150 publikacji prasowych oraz kilku, jak to sam określa, „niewielkich” publikacji książkowych, m.in. „Mistyka Azanu” (2002), „Przemyślenia do Koranu sury 94-114” (2005). Współautor (autor rozdziałów) książek „Między Wschodem a Zachodem” (1995), Nauki Islamu szyickiego” (2007), „Arabowie. Islam. Świat” (2007), „Media-Komunikacja-Zdrowie. „Wyzwania-Szanse-Zagrożenia” (2008). Autor jest również sekretarzem redakcji „Rocznika muzułmańskiego”, wchodzi w skład Rady Redakcji miesięcznika literackiego „Akant” oraz miesięcznika literacko-naukowego „Świat Inflant”. Należy do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego, Towarzystwa Przyjaciół Pomorskiego Muzeum Wojskowego, Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. Książka „Hassan Konopacki- Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin” nie jest książką historyczną. Autor zdaje sobie sprawę, że nazwanie jej tak byłoby co najmniej uzurpacją. W publikacji tej znajduje swoje odzwierciedlenie bliska autorowi problematyka wielokulturowości. Żyją obok nas ludzie różnych wyznań. Wśród naszych sąsiadów jest coraz więcej obcokrajowców, którzy poprzez swoją odmienność kulturową nadawać będą, także naszemu życiu, kolorytu, który w okresie II Rzeczypospolitej nie był niczym nadzwyczajnym. Nie dostrzegamy tego, a bardzo często dostrzegać tego nie chcemy. Opowieść o Hassanie Konopackim (i jego rodzinie) żyjącym w Bydgoszczy jest próbą zwrócenia uwagi na to, że ludzkie losy, bez względu na wiarę i kulturę przeplatają się w sposób zupełnie niezwykły. Ta książka jest kolejnym wkładem szyickich muzułmanów – Polaków, należących do Stowarzyszenia Jedności Muzułmańskiej - w odkrywanie faktów, jak dotąd skrywanych, a bez wątpienia wartych opowiedzenia. Arkadiusz Miernik Wstęp Z postacią pułkownika Hassana Konopackiego „zetknąłem” się na początku lat 90-tych XX wieku, gdy zacząłem poszukiwać w polskiej historii ciekawych postaci związanych z islamem. Zbiegło się to z moją fascynacją postacią generała Stanisława Bułak – Bałachowicza, dowódcą tzw. Ludowej Ochotniczej Armii, który walczył w wojnie polsko-bolszewickej w roku 1920. Żołnierze generała Bałachowicza od roku 1921 przebywali w obozach dla internowanych m.in. w Tucholi, Szczypiornie i Strzałkowie. W ostatnim z nich od października roku 1921 do co najmniej końca roku 1922 przebywał także mój dziadek, Rosjanin, Jan Tarasow Gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz z Pskowa. Jest zatem prawdopodobne, że był on żołnierzem gen. Bałachowicza, tym bardziej, że jak pisze w swych pamiętnikach Karol Wędziagolski „ Generał Bułak – Bałachowicz na czele swoich pskowskich (podkr. R.B.) i Witebskach rezunów praktykował rzeczywiście swoją własną strategię i bił się z bolszewikami nie na życie, ale na śmierć1”. Te epizody z historii mojej rodziny jeszcze bardziej wpłynęły na moją fascynację generałem Bułak-Bałachowiczem i pułkownikiem Konopackim. Karol Wędziagolski, Pamiętniki. Wojna i rewolucja. Kontrrewolucja. Bolszewicki przewrót. Warszawski epilog, Warszawa 2007, s. 434. 1 10 Gdy dowiedziałem się, że po II wojnie światowej pułkownik Konopacki wraz z rodziną osiedlił się w Bydgoszczy, mieście, które jest moją życiową przystanią, i to właśnie tu został pochowany, postanowiłem wystąpić do władz grodu nad Brdą z prośbą o nazwanie jednej z ulic jego imieniem. Niestety, wniosek, mimo poparcia m.in. ze strony Stowarzyszenia Jedności Muzułmańskiej oraz Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność”, nie uzyskał aprobaty. To właśnie w tym okresie poznałem i zaprzyjaźniłem się z synem pułkownika Maciejem, który powierzył mi opiekę nad bydgoską mogiłą swojego ojca. Tak zaczęła się moja batalia o upamiętnienie Hassana Konopackiego w Bydgoszczy, którą zapoczątkował wniosek do Urzędu Miasta, a jej kulminacją było odsłonięcie w roku 2006 tablicy pamiątkowej poświęconej pułkownikowi przy ulicy Mazowieckiej 11, gdzie do końca swych dni mieszkał. Ważnym pokłosiem tej batalii jest moja przyjaźń z Maciejem Konopackim, bez którego pomocy ta książka nie mogłaby powstać. Jest ona rezultatem moich częstych odwiedzin u Macieja i jego niestety już nieżyjącej, siostry Tamary w Sopocie oraz kilku wizyt syna Hassana u mnie w domu. Te nocne Polaków rozmowy to wspaniałe wspomnienia Macieja z lat dziecięcych, to zapach Mińska i Wilna zmieszany z zapachem orientu, unoszący się dzięki jego opowieściom w moim domu. Jest to historia II Rzeczpospolitej opowiadana z tatarskim zacięciem i historia PRL-u przekazana z dystansem, na który może pozwolić sobie jedynie ktoś, w którego żyłach płynie krew ludów stepowych. Maciej urodził się 29.01.1926 roku w Wilnie. Od 1946 roku mieszkał w Bydgoszczy, gdzie ukończył Pierwsze Państwowe Liceum (obecnie I Liceum Ogólnokształcące). W roku 1955 ukończył studia rusycystyczne na Uniwersytecie Warszawskim i podjął pracę w Redakcji Wiadomości Zagranicznych PAP, a następnie znalazł się w „Polskim Radiu” w Białymstoku, jako kierownik redakcji audycji dla mniejszości białoruskiej. W tym czasie związał się białoruskojęzycznym tygodnikiem 11 „Niwa”, gdzie publikował artykuły o polsko-białoruskich związkach w literaturze przełomu XIX i XX wieku. W swej publicystyce zajmował się również sprawami tatarskimi (uważam, że należy on do najwybitniejszych znawców „tatarszczyzny” w Polsce). Macieja można nazwać prekursorem powojennego tataroznawstwa. Jest społecznikiem. Związany z Sopotem, w 1968 roku założył Gdański Oddział Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego ( trzeci w Polsce po Warszawie i Krakowie). Publikował swoje artykuły w „Przeglądzie Orientalistycznym”- organie PTO. Przez lata gromadził zabytki polskich Tatarów, które obecnie znajdują się w zbiorach Muzeum Historycznego w Białymstoku, a także w Muzeum Społecznym Sokólskiego Ośrodka Kultury w Sokółce. Od II Soboru Watykańskiego Maciej Konopacki swoją działalność publicystyczną w dużej mierze poświęca tematyce ekumenicznej, drukując swoje artykuły również w prasie katolickiej, wygłaszając odczyty w instytucjach kościelnych i seminariach duchownych. Jest orędownikiem wzajemnego zbliżenia islamu i chrześcijaństwa w Polsce. W roku 1997 zastał sekretarzem generalnym Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów w Warszawie, a w roku 2000 Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu nadał mu tytuł Honorowego Wykładowcy. Od 1979 roku, do czaMaciej Konopacki su przejścia na emeryturę, Maciej sprawował pieczę nad trójmiejskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku, jako pracownik Wojewódzkiego Ośrodka Gerontologicznego w Gdyni. W lokalnej prasie publikował artykuły o psychospołecznych aspektach procesów starzenia się i starości. Publikował także w polskojęzycznej prasie w Wilnie, co zaowocowało powstaniem podobnej placówki w tym mieście. W „Tygodniku Wileńszczyzny” ukazały się jego teksty poświęcone ekumenii, a w roczniku „Pamięć i Trwanie” wydawanym przez Muzułmańską Gminę Wyznaniową w Białymstoku publikował teksty o historii polskich Tatarów. Maciej Konopacki jest związany ze środowiskiem białoruskiej mniejszości w Polsce, m.in. poprzez przynależność do Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Biełaruskaja Chatka” z siedzibą w Sopocie. To zżycie się z białoruską społecznością zawdzięcza właśnie swojemu ojcu Hassanowi Konopackiemu, któremu poświęcona jest niniejsza książka. Przyjaźń z Maciejem Konopackim, z Maciejem Bułak-Bałachowiczem (wnukiem generała Stanisława Bułak-Bałachowicza), a także imamem Mahmudem Taha Żukiem z Instytutu Muzułmańskiego przy Stowarzyszeniu Jedności Muzułmańskiej, który był inicjatorem naszych pierwszych wzajemnych spotkań, spowodowała, że białoruska historia zaczęła odgrywać dużą rolę w moim życiu. Stało się to także za sprawą bydgoskiego pisarza i poety Stefana Pastuszewskiego, który w roku 2004 powołał do życia miesięcznik literacko-naukowy „Świat Inflant” i zaprosił mnie do Rady Redakcji tego pisma. Za moim pośrednictwem do Rady tej przystąpili także: Maciej Konopacki, Maciej Bułak – Bałachowicz oraz imam Mahmud Taha Żuk. Hassan Konopacki, bohater tej skromnej publikacji, nie był i nie jest postacią zupełnie nieznaną. Przez lata dbali o to, m.in. dr Helena Głogowska , która przypominała tę postać na łamach „Białoruskich Zeszytów Historycznych” i „Niwy”, a także dr Oleg Łatyszonek, który wspomina pułkownika Konopackiego w swej doskonałej publikacji poświęconej białoruskim formacjom wojskowym. 12 13 Niniejsza książka powstawała głównie z myślą o czytelniku bydgoskim. Ma ona uświadomić nam, że w naszej historii ważne role odgrywali ludzie różnych nacji, kultur i wyznań. Mając nadzieję, że do książki sięgać będą również ludzie młodzi, przystosowałem ją do powszechnie obowiązującej kultury obrazkowej, stąd w książce nie brakuje zdjęć i reprodukcji, które często lepiej oddają treść, a z pewnością atmosferę czasów, które obrazują. Myślę, że dobrym uzupełnieniem tej publikacji są dwa teksty Macieja Konopackiego stanowiące ostatnie rozdziały książki. Moje miasto Bydgoszcz pięknieje z dnia na dzień. Niegdyś zaniedbane i szare zawsze miało jednak swój charakterystyczny koloryt, zapisany w biografiach ludzi, którzy tu mieszkali i nadal żyją. Rafał BERGER 14 I. Hassan Konopacki-krótka biografia Hassan Konopacki, syn Amurata, urodził się 25 lutego 1879 roku w Mińsku, w tatarskiej, muzułmańskiej rodzinie szlacheckiej. W roku 1897 ukończył Szkołę Artyleryjską im. Konstantego w Petersburgu (przedtem pobierał naukę w Korpusie Kadetów w Połocku). W 1904 roku, służąc w carskim wojsku w stopniu podporucznika, został wysłany na Daleki Wschód do Obwodu Zabajkalskiego. Był starszym oficerem w I Syberyjskiej Brygadzie Artyleryjskiej. W latach 19041905 brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej, za którą został odznaczony orderami św. Anny i św. Hassan Konopacki w roku 1889 Stanisława. 15 H. Konopacki (drugi od lewej)-Szkoła Artyleryjska w Peterburgu W 1905/06 przeniesiony został do Nerczyńska. W 1909 został awansowany do stopnia kapitana. Z Nerczyńska przeniesiono go do Błagowieszczeńska, gdzie sformował 2 baterię 10 Syberyjskiej Brygady Artylerii Polowej, którą później dowodził. W 1910 roku wziął ślub z Heleną Iljasewicz. Na ciekawą informację natrafiłem podczas swoich poszukiwań w Internecie: „Na ślubnym kobiercu w gubernialnym mieście Mińsku stanęli w 1910 roku 22-letnia Helena Iwanowna Iljasewicz z 32-letnim kapitanem Hassanem Konopackim służącym w Pierwszej Syberyjskiej Dywizji Rezerwowej. Świadkami na ślubie byli Bogdan Aleksandrowicz i ppłk Aleksander Iljasewicz z 27 Artyleryjskiej Brygady. Oświadczyny ustne miały miejsce w Warszawie. Hassan Konopacki zapisał swej oblubienicy 3 tys. rubli. Na zakończenie aktu małżeńskiego widnieją podpisy małżonków i imama2.” 2 W roku 1912 został przeniesiony do Chabarowska, a stamtąd na własną prośbę przeniósł się do Kaługi, gdzie podjął służbą w 3 Brygadzie Artylerii Polowej. W Kałudze w kwietniu 1913 roku przyszła na świat córka Hassana i Heleny Konopackich-Tamara. W 1914 mianowano go dowódcą 5 baterii 57 Brygady Artylerii Polowej, a następnie dowódcą 1 parku tej Brygady. Od 10 listopada 1916 był dowódcą 6 baterii 69 Brygady Artylerii Polo- Helena i Hassan Konopaccywej Frontu Zachodniego. zdjęcie ślubne W tym czasie awansował do stopnia podpułkownika. Rok później był już pułkownikiem. Od stycznia 1917 roku dowodził już całą 69 Brygadą. W czasie działań wojennych był ranny w wyniku porażenia gazami. W maju 1918 roku w związku z reformowaniem jego Brygady wszystkie finanse i dokumenty z nią związane przekazał Moskiewskiemu Obwodowemu Komisariatowi Spraw Wojskowych. Za udział w I wojnie światowej został odznaczony orderem św. Stanisława drugiego stopnia, św. Anny drugiego stopnia i św. Włodzimierza czwartego stopnia. (Dokładny przebieg służby wojskowej Hassana Konopackiego –Aneks). Po powrocie do Mińska Hassan Konopacki rozpoczął działalność w białoruskim ruchu narodowym. W tym miejscu warto pokrótce przybliżyć sytuację, w jakiej /www.ornatowski.com 16 17 znajdował się po I wojnie światowej białoruski ruch narodowy. Początek XX wieku przyniósł budzenie się świadomości białoruskiej, ale dopiero upadek caratu i rewolucja bolszewicka sprawiły, że w marcu 1918 roku Białorusini, wspierani przez Niemcy, proklamowali Białoruską Republikę Ludową (BRL). Nowe państwo swym terytorium obejmowało tereny Mińska, Mohylewa, Witebska, Grodna, Białegostoku, a także część Wileńszczyzny. BRL znajdowała się pod silnym wpływem okupacyjnych wojsk niemieckich, które nie zezwoliły na utworzenie białoruskiego wojska i policji. W grudniu 1918 roku wraz z wkroczeniem wojsk bolszewickich BRL przestała istnieć, a jej rząd na czele z Antonem Łuckiewiczem wyemigrował do Wilna. Bolszewicy 30.12.1918 roku uchwalili powstanie Białoruskiej SoWycinek z gazety cjalistycznej Republiki Radzieckiej. „Russkij Inwalid”(?) informujący o zranieniu Część zamieszkiwanych przez BiałoHassana Konopackiego rusinów terenów zajęła Polska, stanowiły one cztery północno-wschodnie województwa Rzeczypospolitej. Stanowisko polskich polityków wobec Białorusinów było podzielone. Większość opowiadała się za unifikacją państwa i wyrażała opinię, że Białorusini nie są przygotowani na odrębną państwowość. Nie zgadzali się z tym sami Białorusini, mając przynajmniej nadzieję na przyznanie im autonomii. Trzeba jednak przyznać, że nastawienie białoruskich działaczy wobec odrodzonego Państwa Polskiego było także niejednoznaczne. BRL od początku opowiadała się za współpracą z Litwą. Wielu białoruskich żołnierzy przeszło pod dowództwo armii litewskiej licząc na wybuch wojny pomiędzy Litwą a Polską. Plany te jednak legły w gruzach w marcu 1923 roku, kiedy linię demarkacyjną pomiędzy Polską i Litwą uznano za granicę państwową. Część działaczy białoruskich od razu uznała, że dążenia Białorusinów do niepodległości są nierealne i postanowiła skupić się na działalności kulturalnej, oświatowej i gospodarczej przy współpracy i w ramach Państwa Polskiego. W 1921 roku powstał Białoruski Komitet Polityczny, który stał w opozycji do emigracyjnego rządu BRL. Utworzono także Białoruski Centralny Komitet Wyborczy, który w wyborach 1922 roku wprowadził do Sejmu 11 posłów (3 senatorów zasiadło w Senacie). Założyli oni Białoruski Klub Poselski pod kierownictwem Bronisława Taraszkiewicza. Klub wniósł kilka projektów dotyczących przyznania autonomii Tamara w azjatyckim stroju ludowojewództwom północno- wym wschodnim. Powstała jeszcze w listopadzie 1917 roku Białoruska Centralna Rada Wojskowa dążyła do utworzenia białoruskiego wojska. Niestety, wydarzenia związane z rewolucją bolszewicką i okupacją Białorusi przez niemieckie wojska (1918) udaremniły tę próbę. Działacze białoruscy przenieśli się do Grodna i tam znów podjęli próbę sformowania oddziałów wojskowych pod litewskim dowództwem. I ta próba nie powiodła się, tym razem na przeszkodzie stanęli Polacy. Gdy w połowie 1919 roku Mińsk zajęły wojska polskie, w białoruskim ruchu narodowym wyodrębnił się odłam polonofilski. Należał do niego pułkownik Konopacki. Działacze skłonni 18 19 do współpracy z Polską podjęli starania o utworzenie białoruskiego wojska. 14 sierpnia 1919 r. Białoruska Centralna Rada Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny skierowała do Józefa Piłsudskiego prośbę o powołanie wojska. Przy tej Radzie działała także Białoruska Komisja Wojskowa (BKW), w skład której wszedł H. Konopacki, początkowo jako kierownik wydziału wojskowego, późniejkomisji organizacyjnej. Konopacki był również członkiem delegacji, która nalegała na Piłsudskiego, by ten wyraził zgodę na utworzenie białoruskich oddziałów wojskowych. 22 października 1919 roku Józef Piłsudski wydał dekret, w którym zatwierdzał BKW i wyraził zgodę na utworzenie wojska pod dowództwem Hassana Konopackiego. Czytamy w nim: „Pułkownika Hassana Konopackiego zaproponowanego mi przez Białoruską Wojskową Komisję wyznaczam dowódcą białoruskiego wojska. Miejscem formowania białoruskiego wojska Legitymacja wojskowa H. Konopackiego z r. 1920 wyznaczam Słonim. W celu organizacji i przygotowawczej pracy wyznaczam Białoruską Wojskową Komisję, która w porozumieniu z Komisariatem Ziem Wschodnich i D.O.G. 3 będzie organizować białoruskie wojsko: 1. Dając odpowiednie rozkazy płk. Konopackiemu, 2. Tworząc odpowiednie podkomisje. W skład komisji wchodzą: płk. Konopacki, p. Rak-Michajłowski, sztabskapitan Kuszel, p. Aleksiuk, płk. Jakubowski, pp. Maruszko, Ausianik, Pruszyński, sztabs –kapitan Jakubowski. Miejscem pracy komisji wyznaczam Mińsk 4”. Konopacki był zdania, że formowanie armii powinno się rozpocząć od przygotowania kadr oficerskich i podoficerskich. Uznał, że wszyscy oficerowie i podoficerowie organizacji wileńskiej i grodzieńskiej , a także ci, którzy byli zarejestrowani w Mińsku, powinni być, po weryfikacji, przeniesieni do rezerwy w celu odbycia ponownych kursów oficerskich połączonych z kursami białoruskiego języka. Uważał, że powinni być również zapoznawani z kulturą i historią Białorusi. Po zaliczeniu tego typu kursów mieli obejmować, odpowiednie swoich do kwalifikacji, funkcje w białoruskiej armii. Dzięki rozmowom z polskimi władzami prowadzonymi m.in. przez Konopackiego, Aleksiuka i Pruszyńskiego, otworzono dla Białorusinów w Warszawie 9-miesięczne kursy w Szkole Podchorążych i 3-miesięczne w Szkole Podoficerskiej w Ostrowiu. Po wycofaniu się Polaków, latem 1920 roku BKW przeniosła się do Łodzi, a w maju 1921 białoruskie oddziały rozwiązano. Pułkownik Konopacki już wcześniej ( 17 kwietnia 1920) zrezygnował ze stanowiska dowódcy. Nieoficjalnym powodem rezygnacji pułkownika był jego konflikt z politycznymi działaczami BKW, którzy zarzucili mu opieszałość w działaniu, a przede wszystkim to, że kadrę oficerską zaczął opierać na oficerach rosyjskich. Oficerami tymi byli zaprawieni w boju towarzysze broni Konopackiego z I wojny światowej. Trudno zatem czynić Konopackiemu zarzuty z tego powodu, szczególnie, że pułkownik nie ukrywał tego, że budowanie wojska zamierza rozpocząć od kadr Dowództwo Okręgu Grodno Centralne Archiwum Wojskowe (CAW), Dekret Naczelnego Wodza w sprawie organizacji oddziałów białoruskich z dnia 22.10. 1919. 3 4 20 21 oficerskich, które należy uczyć języka i kultury białoruskiej, o czym wspomniałem powyżej. Dziś nie rozstrzygniemy tego, na ile zarzuty te były podyktowane troską o przyszłość białoruskiej armii, a na ile wynikały z wewnętrznych podziałów tak charakterystycznych dla każdej opozycji czy też emigracji. Oficjalnym powodem rezygnacji pułkownika z funkcji dowódcy był zły stan zdrowia. Oddajmy głos samemu pułkownikowi cytując jego pisma z tego okresu, które doskonale oddają atmosferę, jaka panowała w BKW i wokół Hassana Konopackiego (ortografię pism dostosowałem do pisowni współczesnej, starając się zachować oryginalność stylu). „Przetłumaczenie wyciągu rozkazu D-cy Wojskowych Oddziałów Białoruskich Rozkaz D-cy Wojskowych Oddziałów Białoruskich Nr. 20 9 kwietnia 1920 r. m. Mińsk Wczoraj, 8 kwietnia b.r. na telegraficzne zaproszenie członka B.K.W. p. OWSIANIKA zebrali się po świątecznych urlopach członkowie B.K.W. na plenarne posiedzenie w celu rozpatrzenia czynności B.K.W. i Sztabu W.O.B.5 i podporządkowania Dowódcy rozkazom Prezydium. Przybył także i p. Paweł Aleksiuk- Wiceprezes Prezydium B.K.W., który od dnia 16 grudnia 1919 r. do dnia 8 kwietnia był w podróży służbowej. Głównym motywem zebrania Plenum było rozpatrzenie rozkazu mego z dnia 2 kwietnia b.r. W swoich pięknych wyrazach oratorskich i w swoim wzniosłym wiecowym przemówieniu p. Paweł Aleksiuk podkreślił swoją ciężką pracę w Warszawie i porwał się na moje Dowództwo, według jego wyrazu składającego się >> z dwóch i pół niefortunnie wybranych oficerów<<, z ogólnym oskarżeniem w zatrzymaniu sprawy organizacji Oddziałów Białoruskich, rzucając krzykliwe, bezpodstawne wyrazy, nie motywowane faktami P. Aleksiuk główny (powód - przyp. R.B.) oskarżenia Do5 wództwa widzi w tym, że Sztab do tego czasu nie wyznaczył miejsca formowania się Oddziałów Białoruskich, że w powiatach nie zwerbowano podoficerów i nie wysłano do Szkoły w Ostrowiu i w Warszawie. Zdaje mi się, że p. Paweł Aleksiuk niezupełnie dobrze zrozumiał, że to jest organizacyjno-przygotowawcza praca i ktoś musi ją wykonywać, czy ci, względnie 100 pracowników, którzy byli pobrani przez B.K.W. w listopadzie r.z., czy ja z dwoma oficerami (Podporucznik Focht od dnia 23 października i Porucznik Chomczyk od dnia 21 listopada 1919 r. ) i sformowanym dopiero w marcu r.b. Dowództwem. Prawdopodobnie p. Paweł Aleksiuk myśli, że sprawa werbunku, kierownikiem której jest p. Aleksiuk sama przez się zorganizowała się w powiatach i że miałem możność zapotrzebować od B.K.W. potrzebnych mi podoficerów w celu odesłania ich do Szkoły. Na tych zasadach opierając się p. Paweł Aleksiuk daje dowód, że nie zna się na sprawach wojskowych. Nie zwracając uwagi na moje żądania, aby nie przeszkadzał mi pracować według wojskowej dyscypliny i drogi służbowej i nie wprowadzać dwóch Władz równorzędnych, uważa te żądania jako nadzwyczajną moją przychylność dla Polski. W tych poglądach p. Paweł Aleksiuk podtrzymany był przez cały zespół B.K.W., za wyjątkiem nieobecnych na posiedzeniu p.p. Pruszyńskiego i Muraszko. Wobec tego podałem do wiadomości, że dalej pracować w takich okolicznościach z obecnym składem B.K.W. nie mam możności i podam drogą służbową swą dymisję. Konopacki- Pułkownik i Dowódca Wojskowych Oddziałów Białoruskich.” Meldunek z dnia 12 kwietnia 1920 r.(źródło CAW) „Do Dowództwa Okręgu Etapowego w Mińsku. Dekretem Naczelnego Wodza z dnia 22 października 1919 r. praca przygotowawczo-organizacyjna w kwestii formowania Wojskowych Oddziałów Białoruskich była pokładaną na Wojskowej Komisji Białoruskiej, składającej się z dziewięciu człon- Wojskowe Oddziały Białoruskie. 22 23 ków, w tej liczbie i na mnie, jako na Dowódcę, podlegającemu swą pracą D.O.G. Grodno. Od pierwszych dni listopada r.z., gdy W.K.B. rozpoczęła swą pracę w m. Mińsku, poglądy moje zaczęły się różnić z poglądami obecnego składu członków W.K.B. To dawało się odczuwać na każdym zebraniu W.K.B., gdzie ja często protestowałem i krytykowałem ich pracę, i tym sposobem wytworzyły się nieprzychylne stosunki względem mnie. Częste stykanie z D.O.G. Grodno i otrzymywane zarządzenia M.S.W. dobitnie wyraziły, iż ja w swojej wojskowej pracy absolutnie nie zależę od W.K.B. lecz od § 5 Dekretu z dnia 22 października 1919 r., gdzie omówione są : >>odpowiednie dyrektywy p. Pułkownikowi Konopackiemu <<, które W.K.B. miało prawo dawać mi zmuszając ją nie liczyć się z moim zdaniem i uważać mnie za zależnego od nich. Warunki w jakich rozwijała się organizacja w czasie moich ciągłych wyjazdów służbowo do m. Wilna, Grodna i Warszawy, dopóki nie było etatów Dowództwa, można było uważać wszystko za normalne, lecz od tego dnia, gdy został przeze mnie wyznaczony Szef Sztabu i gdy sformował (się- przyp. R.B) Sztab, wskutek czego ja miałem sformowany organ zdatny zupełnie do pracy, mogący sam spełniać funkcję organizacyjną W.O.B., uważając siebie na mocy § 2 tegoż dekretu zupełnie zależnym przede wszystkim od D.O.G. Grodno, a obecnie D.O.E. Mińsk. W ostatnim czasie w Prezydium W.K.B. zaczęła się wyłaniać tendencja uzależnienia Dowództwa od siebie i nie zwracając uwagi na moje wyjaśnienie, iż nie jest to przewidziane, ani Dekretem z 22 października 1919 r., ani zmianą ostatnią tegoż (Sztab Generalny Nr. 2508/I-1920 r.), ani też rozporządzeniem M.S.W. Nr, Nr 692,5533 i II48, a nawet etatami W.K.B., gdzie dokładnie określone i wskazane są funkcje i praca W.K.B.; mimo to na plenarnym posiedzeniu członków W.K.B. 8 kwietnia 1920 r., mimo mych protestów i informacji o tym, że oni nie maja prawa rozpatrywać tej sprawy, gdyż ja jestem zależnym wojskowo nie od Prezydium lecz od Władz Polskich, W.K.B. podporządkowała mnie sobie i stworzyła jako Prezydium warunki niemożliwe do pracy z nimi i ja im oznajmiłem, iż z dniem jutrzejszym drogą służbową podaję się do dymisji. Przyjmując pod uwagę niektóre szczegóły, a mianowicie : 1) To, iż w obecnym składzie W.K.B. jest większość osób cywilnych nie mających pojęcia o sprawach wojskowych, gdyż wśród nich są nawet ludzie nie mający średniego wykształcenia, to też obecny skład Komisji nie jest w stanie zorientować się w swych funkcjach i pracy. 2) Niedołężność pracy oraz jej tamujące wyniki, przez niezrozumienie takowej, doprowadziły do zatamowania dalszej formacji W.O.B., co uważają za winę dowództwa. 3) Wszelkie moje starania poczynione w tym kierunku, aby doprowadzić pracę do normalnego biegu i aby ona mogła iść drogą prawną, jako organizacja W.O.B. w myśl Dekretu, co nie było przyjęte przez Prezydium W.K.B. 4) W wypadkach prośby o przyjęcie do Dowództwa W.O.B. potrzebnych, wykwalifikowanych osób wojskowych – Białorusinów, nie tylko, że nie byli oni przyjęci lecz nie wytłumaczono mi przyczyny nie przyjęcia (…) 5) Większość oficerów przyjętych przez Personalno-Ewidencyjną Podkomisję, zdradzało więcej białoruskości, a niżeli wojskowości i Dowództwu zupełnie byli nieznani. 6) Wniosek zaś mój, co do nieprzychylnego stanowiska mego, wytworzenia dwóch Władz, w zależności, osobiście, mojej drogą służbową do władz Polskich, uważano za zbytnią przychylność do Polski. Wobec, tak ciężkich warunków, jakie stworzyły się obecnym składem W.K.B., odpowiedzialności, za normalny bieg pracy przy formowaniu W.O.B, za które Dowództwo bierze odpowiedzialność, przyjąć nie mogę; jestem zmuszony prosić o rozporządzenie wykreślenia mnie z grona członków W.K.B i udzielenie mnie jednocześnie dymisji jako dowódcy. H. Konopacki –Pułkownik i Dowódca.” I wreszcie pismo pułkownika z dnia 17 kwietnia 1920 r., któ- 24 25 ry uznaje się za dzień jego dymisji: „Do D.O.E. 6 Mińsk. Jako dodatek do meldunku mego z dnia 12.4.20 r. na Nr 13 załączam meldunek o stanie mego zdrowia, które nie pozwala mi pracować jako Dowódca przy formowaniu W.O.B. Upraszam przeto stanowczo o udzielenie mi dymisji jako Dowódcy, dodając, że ja mógłbym H. Konopacki w 1919 r. pozostać członkiem B.K.W., jeżeli to byłoby potrzebnym w razie przeprowadzenia zmian w p.p.1;2;3 niniejszego meldunku. Znając jednak dobrze całą tą sprawę, gdyż sam pracowałem w początku istnienia B. Organizacji Wojskowych oraz znając całą pracę B.Kom.Wojsk., pragnąc pomyślnego wyniku pracy, oraz aby idea zorganizowania W.B., która tak bardzo popierana (jest-przyp. R.B) przez szczerych Białorusinów oraz Dekretem Naczelnego wodza z dnia 22 października 1919 r. i aby pracy nadać charakter pożyteczny, i nie pozwolić na stworzenie nielegalności, czuję się w obowiązku wyrazić swe poglądy na bieg normalnej pracy przy formowaniu W.O.B. 1) Etat W.K.B., składający się z 9 członków jest za duży, gdyż przynajmniej cztery osoby nie mają żadnej pracy, a uważając za poniżenie zajmowanego „wysokiego” stanowiska członka W.K.B. nie mogą się zgodzić z zajęciem stanowisk niższych jak 6 Dowództwo Okręgu Etapowego. (…) kierowników Oddziałów lub Podkomisji. 2) Na czele W.K.B. winien stać Prezes- osoba wojskowa z pewnym doświadczeniem, nie wybrana przez W.K.B., lecz przez Władze Polskie wyznaczone z grona członków W.K.B.. Prezes musi być odpowiedzialny za moralny bieg całej pracy oraz sprawność jej pracowników, również za wszelkie sprawy pieniężne. 3) Sprawy polityczne, nacjonalno - wojskowe mogą być przez W.K.B. zlecone na dwóch członków wiceprezesów, którzy swą pracę prowadzą w porozumieniu z władzami Polskimi wyznaczonymi w ostatniej zmianie Dekretu (…) 4) Byłoby bardzo pożądanym, jak mi wiadomym jest z doświadczenia, żeby kandydat na Zastępcę mego jako Dowódcy był wyznaczony przez Władzę Polską – osobą dobrze znajomą ze sprawami białoruskimi i o ile możliwe-znającą język białoruski. 5) D.W.O.B.7 winno posiadać w odpowiednich wypadkach prawo dawania dyrektyw w sprawach wojskowych W.K.B. 6) Aby o oficerach, chcących służyć w W.O.B., widziało Dowództwo przed rozpatrzeniem ich przyjęcia przez Podkomisję Personalno- Ewidencyjną, by móc się upewnić o elemencie przyjmowanym. H. Konopacki – Pułkownik i Dowódca.” Dowództwo Okręgu Etapowego w Mińsku w dniu 20 kwietnia 1920 r. skierowało pismo do Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego: „Do Naczelnego Dowództwa przez Dowództwo IV Armii. Przedkłada się meldunek dowódcy Oddziałów Białoruskich płk Konopackiego z prośbą o udzielenie mu dymisji. Wobec tego, iż B.K.W. nie posiada odpowiedniego kandydata na te stanowisko i że pułkownik Konopacki jest przychylnie usposobiony względem Polski, przyjęcie dymisji jego byłoby ze szkodą dla sprawy. 7 26 Dowództwo Wojskowych Oddziałów Białoruskich. 27 Celem usunięcia dalszych nieporozumień pomiędzy płk Konopackim a B.K.W. i roztoczenia pilnego nadzoru nad Oddziałami Białoruskimi, D.O.E Mińsk uważałoby za wskazane przydzielenie płk Konopackiemu jako adiutanta oficera wojsk Polskich, który jednocześnie byłby łącznikowym ze strony D.O.E.” Naczelne dowództwo W.P. przyjęło dymisję pułkownika, wyznaczając na jego następcę majora Tunguz- Zawiślaka, mianując go jednocześnie Szefem Sztabu Oddziałów Białoruskich. Warto dodać, że jako następca płk. Hassana Konopackiego na stanowisko dowódcy oddziałów białoruskich, był brany pod uwagę również generał Stanisław Bułak-Bałachowicz. Prawdopodobnie z początkiem listopada 1920 roku, białoruskie oddziały pod dowództwem Konopackiego i kapitana Kuszeli stanęły na linii frontu polsko-bolszewickiego. W grudniu przystąpiły do ataku na Słuck, przyczyniając się do wybuchu tzw. „powstania słuckiego” ( front przekroczyli w okolicy Nieświeża). Dzięki manewrom Konopackiego i Kuszeli pod Słuck przedostali się partyzanci z „Zielonego Dębu”. Większość żołnierzy ochotników zwerbowanych w ramach BKW służyła w Litewsko-Białoruskiej Dywizji Piechoty. Formacja ta walczyła w roku 1920 w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1921 roku, po podpisaniu pokoju w Rydze, pułkownik Konopacki przebywał w Wilnie. Nie zaprzestał działalności w białoruskim ruchu narodowym. Działał min. w Białoruskim Zgromadzeniu Obywatelskim (sekretarz) i Tymczasowej Białoruskiej Radzie (z-ca przewodniczącego). TBR skupiała zwolenników współpracy z państwem polskim. W numerze 26 gazety „Bjelaruskaja Dola” (kwiecień 1925 r.) opublikowany został list otwarty do TBR podpisany przez H. Konopackiego, J Bekiesza i A. Łappo-Starzenieckiego o rezygnacji z pracy w tej organizacji. Nie przeszkodziło to jednak Hassanowi Konopackiemu uczestniczyć z ramienia Towarzystwa „Pras’wjeta” (Oświata) w zjeździe Zachodniej Białorusi, zorganizowanym przez TBR. 28 29 styczna 1926 roku urodził się Konopackim syn Maciej. Po przewrocie majowym (1926) grupa działaczy białoruskich wśród, których był pułkownik, podjęła starania o utworzenia Klubu Inteligencji Białoruskiej. Po opracowaniu i zatwierdzeniu statutu Klubu w jego władzach znalazł się Konopacki, który pisał do gazet wydawanych przez Klub (artykuły podpisywał inicjałami H.K.; H.K-i.). Od 27 listopada 1927 do 2 kwietnia 1928 był kierownikiem redakcji gazety „ Bjeloruski Radny”. Łącznie ukazało się 12 numerów tego pisma. W okresie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu w roku 1928 Hassan Konopacki pełnił funkcję przewodniczącego Centralnego Ogólno-Białoruskiego Ludowego Komitetu Wyborczego. Komitet skupiał organizacje białoruskie o charakterze polonofilskim. Wystawiono kandydatów w Lidzie i Nowogródku, niestety bez powodzenia. W czasie okupacji niemieckiej, w latach 1941-1944 rodzina Konopackich przebywała w Wilnie, gdzie do białoruskiego gimnazjum uczęszczał syn pułkownika Maciej. I tu duch społecznikowski nie opuścił Hassana Konopackiego, który pełnił funkcję przewodniczącego Komitetu Rodzicielskiego tegoż gimnazjum. W 1946 roku wraz z żoną Heleną i dziećmi, Tamarą i Maciejem, w ramach tzw. „repatriacji” pułkownik osiedlił się w Bydgoszczy. Konopaccy mieszkali przy ulicy Mazowieckiej 11/9. Hassan Konopacki zmarł 11 maja 1953 roku. Pochowany został na cmentarzu komunalnym przy ulicy Kcyńskiej. 29 II. Ze wspomnień Macieja Konopackiego (z rozmów autora z synem pułkownika) Maturzyści, nauczyciele i Komitet Rodzicielski Białoruskiego Gimnazjum Wilnie (H. Konopacki siedzi czwarty od prawej) Podczas moich rozmów z Maciejem pada zawsze wiele wątków i wspomnień tak ciekawych, że mogłyby stanowić materiał na osobną książkę. Oczywiście, mnie najbardziej interesowały te związane z pułkownikiem, a także wszystko to, co dotyczyło okresu, gdy Hassan Konopacki mieszkał w Bydgoszczy. Wspomnienia Macieja są bezpośrednim świadectwem tego, jakim człowiekiem był pułkownik Hassan Konopacki, jak wychował swoje dzieci. Jako ojciec żył dla nich, a ich życie i troski były jego problemami i codziennością. - Maciej, chciałbym żebyś sięgnął pamięcią do czasów przedwojennych. Jestem rdzennym wilnianinem. Urodziłem się 29 stycznia 1926 roku w rodzinie byłego wojskowego armii zaborczej, armii carskiej. Ojciec nie był już czynnym wojskowym. Pułkownik w stanie spoczynku o niewielkiej rencie, o ile dobrze pamiętam była, to kwota 25 złotych, gdyż ojcu brakowało do emerytury dwóch lat służby. Miałem jedynie siostrę Tamarę, która urodziła się w 1913 roku w Kałudze. Mieszkaliśmy przy ulicy Lwowskiej, oczywiście z mamą Heleną z domu Iljasewicz. 30 31 Helena, Hassan i mała Tamara 32 -Dom przy Lwowskiej należał do waszej rodziny ? Tak, mieszkaliśmy w domu, który wzniósł ojciec naszego rodzica (Maciej często we wspomnieniach tak mówi o swoim ojcu – przyp. R.B.) Amurat Konopacki, mieszkaniec Mińska, który był, jak ja to nazywam, „asesorem kolegialnym”. Można powiedzieć, że była to specjalność notariusza. Czym się Amurat zajmował można prześledzić po dokumentach, które szczęśliwie zachowały się do dzisiaj. Jedno jest bardzo znamienne, chociaż zrozumiałem to dopiero tu - na Wybrzeżu, tzn. jakie czynniki w dzieciństwie Rok 1904 zaważyły na tym, co później się ze mną działo. Sąsiedztwo. Było ono typowe dla wielonarodowego, wieloetnicznego i wielowyznaniowego Wilna. U nas, w domu przy Lwowskiej, skupiło się to jak w soczewce. Pamiętam, że naprzeciwko naszego mieszkania zamieszkała rodzina żydowska Kaczelników. On był prowizorem w aptece i farmaceutą. Miał żonę i syna, którego nazywałem „Munia”. To on był moim pierwszym towarzyszem zabaw lat dziecinnych. Odwiedzaliśmy, co dzień jeden drugiego. Zawsze płakałem, gdy opuszczał nasze mieszkanie i podobnie on, gdy ja wieczo33 rem wracałem od niego do siebie, mimo że mieszkaliśmy na tym samym poziomie - na drugim piętrze. Nasze funkcjonalne mieszkanie znajdowało się w wileńskiej dzielnicy Śnipiszki, za „Zielonym mostem”, który łączył naszą peryferyjną dzielnicę z właściwą częścią miasta. Chociaż dzielnica ta należała do, jak wspomniałem, peryferyjnej części miasta, była jednak dobrze zabudowana, domy mieszkalne, cerkiew, kościół. Wracam do naszego sąsiedztwa. Przez ścianę mieszkaliśmy z rodziną państwa Łopattów. Byli to przedstawiciele mniejszości karaimskiej. Mąż, żona i córka Raisa. Obydwie rodziny były z nami bardzo zaprzyjaźnione. Naprzeciwko nas mieszkał także ksiądz Dobrski, niestety nie pamiętam imienia. Wiem, że po wojnie mieszkał i zmarł w Łodzi. Pamiętam, że on zamieszkał u nas trochę później, w moim wczesnym dzieciństwie jeszcze go nie było. - Dlaczego właśnie ich tak dokładnie zapamiętałeś ? Bo duży wpływ na kształtowanie mojej świadomości miało to sąsiedztwo. Zdarzało się, że nasze święta muzułmańskie zbiegały się z żydowskimi, karaimskimi i katolickimi. Mieszały się wtedy zapachy różnych potraw. Nazywam je zapachami ekumenicznymi, wielokulturowymi. To, co spożywamy, to przecież dary Boże. Dochodziło także do tego, że wymienialiśmy się tymi świątecznymi potrawami lub wzajemnie zapraszaliśmy się na ich degustacje. Pamiętam te zapachy do dziś. Ta wieloetniczność w moim dziecięcym otoczeniu miała na mnie duży wpływ i rzutowała przez całe życie na moją działalność, a przede wszystkim na moją duchowość. Nasz rodzic był otwarty na wielokulturowość, w ogóle na ludzi. Oczywiście nie było w tym nic dziwnego. - W wojsku carskim, w czasie I wojny światowej różnorodność kulturowa i etniczna była przecież czymś normalnym. 34 Właśnie. W naszym archiwum domowym, którego mama była jakby kustoszem, zachowały się dokumenty świadczące o tym, że w Wilnie mieszkało wiele narodowości: Litwini, Ukraińcy, liczna mniejszość żydowska. Przy ulicy Lwowskiej mieliśmy sklep prowadzony przez żydowską rodzinę Pilników, u której kupowaliśmy na tzw. książeczkę. Na koniec miesiąca regulowaliśmy należności za wszelkie zakupy. Był też sklep mięsny i zegarmistrz, również prowadzone przez rodziny żyDom Konopackich w Wilnie dowskie. Dom nasz był domem otwartym. Przewijało się przez niego wielu gości. Przede wszystkim pamiętam ojca kolegów i przyjaciół z czasów I wojny. Byli to oficerowie z armii rosyjskiej. Dzięki tym licznym wizytom osłuchałem się na tyle z językiem rosyjskim, że po jakimś czasie, jeszcze jako dziecko, doskonale go rozumiałem. W naszym domu pojawiała się także inteligencja białoruska. Ojciec był bardzo czynnym działaczem w ruchu białoruskim, o czym świadczą różne wizytówki ze zbiorów ojca, jego artykuły w prasie wileńsko-białoruskiej . W tym gronie znajomych ojca był m.in. poeta Maksym Tank8, chociaż to okres trochę późniejszy. Najbardziej serdecznym przyjacielem ojca był Franciszek Olechnowicz9, dwujęzyczny Maksym Tank (1912-1995) poeta białoruski, poezja społeczna i filozoficzna. Zwolennik kulturowej współpracy białorusko-polskiej. Tłumacz poezji polskiej (A. Mickiewicza, J. Słowackiego, T. Różewicza i in.) 9 Franciszek Olechnowicz (1883-1944). Pisarz białoruski. Po przewrocie majowym w listopadzie 1926 roku wyjechał do Mińska i wystąpił o sowieckie obywatelstwo. Po otrzymaniu obywatelstwa aresztowany i zesłany na Solówki. Po siedmiu latach wymieniony na Bronisława Taraszkiewicza. Zmarł w Wilnie. 8 35 dramaturg, który został swego czasu wymieniony z radzieckiego więzienia na Bronisława Taraszkiewicza10 -białoruskiego intelektualistę i lingwistę. Polacy i Białorusini doprowadzili do tej wymiany. Innym przyjacielem ojca był stomatolog dr Grabiński, który podczas II wojny swiatowej był, o ile się nie mylę, członkiem emigracyjnego rządu białoruskiego w USA. To był dom otwarty na wszystH. Konopacki (trzeci od lewej) wśród kole- ko i wszystkich, gów przez co był domem ciekawym. Wieloetniczność to była także specyfika naszego miasta. - Wiem, że twój ojciec przyjaźnił się także z Janką Kupałą11. sprawdzono, czy jest postacią godną zaufania, by piastować takie stanowisko. Tatarzy chętnie byli powoływani przez Polaków, ze względu na ich etniczną odmienność, do tworzenia różnych struktur wojskowych. Ojciec był zwolennikiem budowy federacji Polski z Białorusią. Należał do formacji propolskiej w ruchu białoruskim. Miał wielu zwolenników. Należał do nich Janka Kupała, białoruski poeta zaliczany do klasyki białoruskiej literatury. Ojciec przyjaźnił się z Kupałą, odwiedzali się wzajemnie. Kupała, podobnie jak rodzic, solidaryzował się z niepodległościowym ruchem białoruskim, który lgnął ku Rzeczpospolitej. Dzięki Jance Kupale powstały projekty białoruskich symboli narodowych i wojskowych. Wśród pamiątek po ojcu mam fragmenty jego umundurowania, m.in. naramienniki z Pogonią, które stanowią dla Białorusinów w Polsce relikwię. Ojciec Naramiennik z Poprzez lata, z prawdziwym nabożeństwem, gonią z munduru H. przechowywał te skrawki munduru, a tak- Konopackiego że fotografie i dokumenty. W roku 1919 Piłsudski, na wniosek BKW, powołał ojca na stanowisko dowódcy wojsk białoruskich. Przed powołaniem - Pułkownik Konopacki po przejściu na rentę zajmował się jedynie działalnością społeczną ? Bronisław Taraszkiewicz (1892-1938). Opracował system białoruskiej ortografii. Dokonał przekładu na język białoruski “Pana Tadeusza” Mickiewicza i “Iliady” Homera. 1922-1927 poseł na Sejm IIRP. W styczniu 1927 roku aresztowany za działalność komunistyczną, zwolniony w kwietniu 1930 roku. Aresztowany ponownie w 1932 roku. W roku 1933 wymieniony na Franciszka Olechnowicza wyjechał do ZSRR. Ofiara czystek dokonywanych na polecenie Stalina, został rozstrzelany w Mińsku w roku 1937. 11 Janka Kupała, właśc. Iwan Łucewicz. (1882-1942). Poeta, dramaturg, publicysta. Jeden z twórców białoruskiego języka literackiego, zaliczany do klasyków białoruskiej literatury. Tłumacz polskiej literatury (A. Mickiewicza, M. Konopnickiej i in.). Zamordowany przez NKWD. Ojciec nie miał stałej pracy. Dostawał czasem jakieś wskazania od pośrednictwa pracy i dorabiał w różnych miejscach. Pracował na przykład jako bileter w kinie Helios przy ulicy Wileńskiej, czy też przy nadzorowaniu robót drogowych. Później, żeby jakoś przeżyć, był nadzorcą w majątku Iwje należącym do hrabiego Zamojskiego. Wtedy nasza sytuacja się trochę polepszyła, ale można powiedzieć, że także nasza mama walczyła o przetrwanie. Często zapa- 36 37 10 dałem na choroby płuc i wtedy pomagali nam krewni ze strony mamy - Achmatowicze, ludzie bardzo zamożni. Moja babka od strony mamy - to Elżbieta Achmatowiczówna, której namalowany portret widziałeś w moim sopockim mieszkaniu. Przedtem wisiał on w naszym wileńskim domu, a także w Bydgoszczy na Mazowieckiej. - Odwiedzałeś czasem ojca w majątku hrabiego Zamojskiego ? Iwje położone było niedaleko Lidy. W czasie letniej kanikuH. Konopacki w Iwje (drugi od prawej) ły byłem u ojca dwukrotnie. Tam obracałem się w kręgu ludności białoruskiej, język białoruski rozbrzmiewał wokoło. Często jeździliśmy bryczką po zakupy do miasta, w którym był meczet. Lida nadal jest dużym skupiskiem ludności muzułmańskiej tatarskiego pochodzenia. Ojciec pracował tam przez szereg lat. Do dziś mam dokument potwierdzający zatrudnienie ojca w majątku hrabiego Zamojskiego. 38 - Czy ojciec, dbał w jakiś sposób o Twoją świadomość historyczną, patriotyczną ? W 1935 roku, po śmierci Marszałka Piłsudskiego, ojciec kupił mi piękny album, który przechowuję do dziś, o związkach Marszałka z Wilnem. W rok później w Wilnie, w miejscu pochówku matki Marszałka - Ma- Zaświadczenie o zatrudnieniu H. Konoparii z Billewiczów, ckiego w Iwje na Rossie, złożono jego serce. Na płycie nagrobnej jest napis „Matka i Serce Syna.” Byłem obecny z wycieczką szkolną na tej uroczystości. W szkole uczyliśmy się na pamięć wielu wierszy poświęconych Marszałkowi. Byłem wychowywany w duchu polskim z elementami inności, zwłaszcza białoruskiej, ze względu na miejsce urodzenia ojca, który już pod koniec I wojny związał się z ruchem białoruskim. W wojsku carskim było wielu Białorusinów, z którymi ojciec się przyjaźnił. O wychowanie mnie w duchu polskim dbała także matka i moja siostra Tamara, która w okresie międzywojennym ukończyła gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej. - Jaka była rola islamu w waszym domu. Mama dbała o twoje religijne wychowanie, o tatarską tożsamość ? Bardziej ojciec, co nie znaczy, że mama nie była religijna. 39 Najbardziej w pamięci zachowuję, jak razem z ojcem chodziliśmy na nasze tatarskie bajramy (bajram – nazwa tatarska świąt muzułmańskichprzyp. R.B) do meczetu na Łukiszkach, gdzie imamem był Ibrahim Smajkiewicz. Na te święta uczęszczaliśmy z ojH. Konopacki (w środku) wśród przyjaciół cem regularnie. Spotykaliśmy tam także żołnierzy szwadronowych, byłych podkomendnych ojca. Po modlitwach świątecznych w meczecie chodziliśmy na obiad do krewnych, znajomych, oni także odwiedzali nas. Wilno i miasta północno-wschodnie II Rzeczpospolitej miały tzw. „tatarskie końce”. To peryferyjne uliczki, gdzie osiedlali się Tatarzy. Uprawiali zawody niezbędne dla mieszczaństwa. Byli przewoźnikami, garbarzami itp. W miarę bogacenia przenosili się do centrum. Ziemiaństwo kupowało lub budowało tam domy. Można tu wymienić takie nazwiska jak Achmatowicze, Sulkiewicze, Murzicze, Bajraszewscy, Jakubowcy. Gdy armia czerwona wkroczyła na wschodnie połacie naszej ojczyzny, był krótki okres kiedy nie było żadnej władzy. W końcu zaczęła się okupacja radziecka ziem polskich. Ojciec zaczął powoli przystosowywać mnie do obcowania z tym „nowym ludem”. Uczyłem się języka rosyjskiego, a później litewskiego, bo w 1940 roku Rosjanie przekazali Wilno Litwie. Mówię „Rosjanie”, chociaż my mówiliśmy wtedy o dwóch okupacjach – „pierwsi bolszewicy” i „drudzy bolszewicy”. We wrześniu 1939 roku rozpocząłem naukę w gimnazjum im Adama Mickiewicza przy ulicy Podczas odpoczynku Dominikańskiej. Dzisiaj, z perspektywy lat, wspominam ten okres nauki, jako „oazę szczęśliwości”. Polska była jeszcze wolna, były to ostatnie oddechy wolności. Rzetelna szkoła, świetni nauczyciele i doskonałe podręczniki. Co ciekawe, z tych podręczników uczyliśmy się także w Bydgoszczy w liceum przy Placu Wolności. Po wojnie wilnianie przywieźli je ze sobą. Uczyłem się z nich w domu i udostępniałem wykładowcom w liceum. Pamiętam, że dyrektorem był wtedy Czesław Zgodziński. Wracam jednak do Wilna czasu wojennego. Uczyłem się krótko na tajnych kompletach. Potem kontynuowałem naukę w tzw. „Trzeciej średniej szkole”. Było to gimnazjum polskojęzyczne z obowiązującym językiem litewskim. Dzięki temu do dziś posługuję się tym językiem. W roku 1941 wybuchła wojna sowiecko-niemiecka i następił okres następnej okupacji - nazistowskiej. W ramach kokietowania ludności białoruskiej, Niemcy zezwolili na otworzenie przy ulicy Ostrobramskiej gimnazjum białoruskiego, do którego uczęszczałem ponad dwa lata. Gimnazjalne legitymacje uczniowskie były świetną przy- 40 41 - Jak pamiętasz 17 września 1939 r. i okres wojenny ? krywką do działalności konspiracyjnej dla kolegów, którzy mieli po 16, 17 lat i byli w AK. Mogę tu wymienić Alego Muchlę mieszkającego w Gdańsku, a także Tadeusza Sikorskiego. Dyrektorem gimnazjum był cudowny człowiek Franciszek Hryszkiewicz, białorutenista po studiach w Pradze, który wykładał nam literaturę białoruską i historię języka. Ojciec, dobrze znany i ceniony przez białoruską inteligencję, został wybrany na przewodniczącego komitetu rodzicielskiego. Jak mówiłem uczyłem się tam prawie trzy lata. Nie pamiętam już dlaczego, w jakich okolicznościach opuściłem to gimnazjum. Miałem przerwę w edukacji, ale posiadałem świadectwo białoruskie, które upoważniało mnie do kontynuowania nauki, co miało miejsce już w Bydgoszczy. - Zanim przejdziemy do wspomnień bydgoskich, chciałbym zatrzymać się na krótko przy roku 1945. W 1945 roku lub wcześniej w roku 1944 ojca areszMaciej i Hassan Konopaccy w towano. Przewieziono go Wilnie do więzienia w Mińsku. Poszukiwano doktora Grabińskiego, o którym wspominałem wcześniej. Podejrzewano, że ojciec wiedział, gdzie on się ukrywa. Ojciec konsekwentnie temu zaprzeczał i w końcu go zwolniono. W tym samym czasie w więzieniu na Łukiszkach przebywała moja siostra Tamara. Osadzono ją tam za pomoc udzielaną partyzantom. Pracując w sklepie ogólnospożywczym, przekazywała żołnierzom jednego 42 z oddziałów, który był już w rozsypce, żywność dzięki fałszywym bonom. Ktoś o tym doniósł i została aresztowana. W więzieniu przebywała około roku. Ja wtedy byłem w szpitalu chory na, jak to się mówiło, zapalenie grubej kiszki i dyzenterię. Krew ze mnie uchodziła, ale pamiętam jak lekarz stał nade mną i mówił po litewsku – „Ten człowiek strasznie cierpi”. Przetrzymałem chorobę, ale ludzie wokół mnie umierali… Najciężej wówczas miała mama, która zdana jedynie na siebie, została w domu z synem Tamary -Zdzisławem Bogdanowiczem. Gdy wyszedłem ze szpitala, a ojciec wrócił z Mińska, w „te pędy” wyrobiliśmy sobie odpowiednie dokumenty, aby wyjechać do Polski. Mieliśmy oczywiście polskie obywatelstwo. Ci z Tatarów, którzy wpisywali sobie narodowość tatarską, już nie dali rady wyjechać. Pamiętam, jak latem opuszczaliśmy miasto transportem numer 107. Zanim opuściliśmy Wilno, odbyłem jeszcze rundę poprzez centralne miejsca rodzinnego miasta. I tak, kolejno, byłem w Katedrze, pod Ostrą Bramą, na Maciej i Krystyna Dąbrowska Rossie, w cerkwi, w synagodze, (w czasie okupacji żołnierka a do meczetu już nie dotarłem. AK) 1937r. - Wilno Nie wiem, dlaczego. Żegnałem się w ten sposób z miastem, miałem mocną świadomość spójności z Wilnem. - Trzeba było zacząć od meczetu… Tak, ale meczet płonął w 1944 roku w czasie powstania AK w 43 Wilnie 12. Może dlatego tam nie dotarłem? Darzę jednak szacunkiem i czuję się zawsze dobrze w towarzystwie każdego duchowieństwa, pogańskiego również. Ktoś kiedyś powiedział piękne zdanie, że poganie po omacku szukali Boga. Mam, podobnie jak ty, duży sentyment do prawosławia. - Rok 1946, transport 107… Czterdziesty szósty rok, lato. Pogoda była chłodna. Ciężarówkę wojskową wraz z kierowcą na rzeczy, które mieliśmy przewieźć do pociągu, otrzymaliśmy od oficera radzieckiego Mietielenki, który potem był szefem milicji w naszej dzielnicy Śnipiszki. Mieliśmy sporo rzeczy, np. fortepian, ale fortepian ten oddaliśmy za „lewe” dokumenty, dzięki którym stałem się o dwa lata młodszy i uniknąłem służby w armii Berlinga. Mietielenko wynajmował pokój w naszym mieszkaniu. Pamiętam, że jego żona pochodziła z Leningradu. Bardzo nas lubił, szczególnie siostrzeńca. Mietielenko był pułkownikiem. Czasami zabierał mnie na zakupy i dostawaliśmy od niego jakieś rzeczy kupowane na ich kartki. Nie okazywaliśmy jakiejś szczególnej nienawiści do Rosjan. Co innego w domu, w rozmowach, ale pułkownika Mietielenkę wspominam od dobrej strony. Z Wilna wyjeżdżaliśmy pociągami towarowymi. Jak wspominałeś transport numer 107. - Pamiętasz podróż ? Pamiętam długie postoje i bezdenny smutek. Koszmar, coś onirycznego. Człowiek był jak zamrożony. Niektórzy z ekspaPowstanie w Wilnie wybuchło w lipcu 1944 roku. 7 lipca oddziały AK zaatakowały Niemców na obrzeżach miasta. Po wycofaniu się wobec przeważającej siły Niemców dowodzonych przez gen. Stahela, powtórnie oddziały AK uderzyły na miasto przy współdziałaniu Armii Czerwonej. Wilno zostało zdobyte 13 lipca. Militarny sukces nie przeniósł się na sukces polityczny. Sowieci szybko nakazali usunięcie polskich flag, nie zgodzili się na defiladę polskich oddziałów AK i rozpoczęli prześladowania żołnierzy polskiego podziemia. 12 44 triantów, bo była to ekspatriacja, a nie repatriacja, wieźli ze sobą ciężkie kamienie – kocie łby. Przed wyjazdem wyrywali je na pamiątkę, jako symbol, kawałek tego, po czym się stąpało, chodziło. W tym transporcie był profesor Żelski, który potem uczył mnie w liceum w Bydgoszczy. Przymykał oko na moje „postępy” w fizyce. Transport 107 wędrował przez cały kraj. Mieliśmy jechać do Olsztyna, Wrocławia czy też Gorzowa. - Jak to się stało, że w końcu była to Bydgoszcz ? Ojciec był bardzo słaby. Jak transport się zatrzymał na kolejny długi przestój, właśnie w Bydgoszczy, zjawili się ludzie z Polskiego Urzędu Repatriacyjnego (PUR). Pojawił się zupełnie nieznany nam człowiek Zygmunt Markowicz. „Wpadliśmy mu w oko”, podszedł do nas i powiedział „Wysiadajcie, coś tu dla Was urządzimy”. Na obrzeżach peronu była rampa i jakiś pusty magazyn. Zamieszkaliśmy w nim, trwało to około miesiąca. Wydaje mi się, że był to po prostu wagon bez kół. W tym magazynie czy też wagonie zainstalowałem radio, gdzie namiętnie słuchaliśmy Londynu. W Wilnie robiłem to codziennie, ucząc się w ten sposób rzemiosła dziennikarskiego. W tym czasie roztoczyli nad nami opiekę państwo Markowicze, którzy mieszkali przy Placu Wolności. Po miesiącu zamieszkaliśmy w baraku niedaleko Placu Poznańskiego za fabryką rowerów Romet (Konopaccy mieszkali przy obecnej ulicy Św. Trójcy w barakach PUR od 8.07.1946 r. -przyp. R.B.). Były tam dwa baraki, w których mieszkali repatrianci, także rodziny z Wilna przed otrzymaniem mieszkań. W końcu PUR zaczął przydzielać mieszkania. Trafiliśmy na ulicę Śniadeckich (pod nr 41-od 08.11.1946 r. do 13.05.1947 r.przyp. R.B). Nie mieszkaliśmy tam zbyt długo. Byliśmy bardzo biedni i było nam ciężko. W końcu trafiliśmy na Mazowiecką 11, na pierwsze piętro w oficynie. W głównym budynku mieszkał także późniejszy redaktor Polskiego Radia Bohdan Hnie45 dziewicz, mój kolega, rówieśnik z wileńskiego gimnazjum. Gdy mnie zobaczył powiedział: „pamiętam cię Maciek z gimnazjum, ale później gdzieś zniknąłeś”. To spotkanie ucieszyło nas obu. - Naukę w gimnazjum przerwałeś zapewne ze względu na chorobę, o której mówiłeś ? Masz rację, tak rzeczywiście mogło być. Ale wróćmy na Mazowiecką. Są to lata, gdzie ojciec z każdym rokiem podupadał na zdrowiu. Leczył się w szpitalu miejskim, był pod dobrą opieką doktora Baniewicza. Choroby nerwowe, reperkusje ran postrzałowych w wojnie rosyjsko – japońskiej i porażenia gazami w I wojnie światowej. Na Mazowieckiej zaczęliśmy całą rodziną oswajać Bydgoszcz, a Bydgoszcz oswajała nas. Jednocześnie, co jest czymś naturalnym, szukaliśmy tych, którzy tak, jak my, przybyli z Wilna. Państwo Wanda i Zygmunt Markowicz oraz Jadwiga Wojnicz, siostra Wandy. Tamara zaczęła pracować w Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców, a następnie w Zakładach Mięsnych, a ja rozpocząłem naukę w obecnym I Liceum Ogólnokształcącym przy Placu Wolności. Zacząłem od klasy drugiej, ale długa przerwa spowodowała, że powróciłem do klasy pierwszej. Ojciec w tym czasie uczęszczał na zebrania inwalidzkie. Spotykał się od czasu do czasu, z wilniakami. Poznaliśmy wileńskie rodziny Romejków, Sopoćków i Jakubowskich (rodzina tatarska). Ojciec był namiętnym piechurem, ja zresztą również. Często urządzaliśmy sobie długie, piesze wypady „w miasto”. Szukaliśmy jakiś fragmentów w zabudowie, które chociaż w cząstkowy sposób przypominałyby Wilno. Pewnego dnia, podczas jednej z takich wypraw, w okolicach Placu Poznańskiego, dostrzegliśmy strzelistą wieżę, która przypominała nam meczet, a ściślej minaret. Można powiedzieć, że budowla ta prezentowała się bardzo „meczetowo”. Byliśmy zaskoczeni. Dlaczego nikt nam o tym nie powiedział?! Ojciec był słaby po jednym z pobytów 46 w szpitalu, ale postanowiliśmy dojść do tego meczetu. Szliśmy długo w górę, a tu okazało się, że to wieża ciśnień… Byliśmy bardzo rozczarowani. Ta wieża wprowadziła nas w błąd. W tym procesie oswajania miasta, chociaż przez chwilę żyliśmy w świecie ułudy. Byłem pewien, że na jej szczycie dostrzegałem półksiężyc. Wileńskie rodziny, szczególnie w okresie świątecznym, odwiedzały się, krzepiąc wspomnieniami. Ja bardzo dużo przebywałem w Bibliotece Miejskiej na Starym Rynku. Po pewnym czasie Bydgoszcz stała się dla nas swego rodzaju wtórnym Wil- Legitymacja szkolna Macieja z roku 1947 nem. Ulice Wilna zaczęliśmy odnajdować w Bydgoszczy. Ulica Adama Mickiewicza, główna arteria Wilna, przedłużyła się w ulicę Gdańską, wileńska Lwowska, tak umiłowana z lat dzieciństwa przedłużyła się w ulicę Mazowiecką. Te nasze arterie były jakąś całością, tak jak my duchowo pozostaliśmy całością z Wilnem. Geniusz miejsca, genius loci, to, co pozostaje na całe życie. Człowiek zabiera coś do pamięci i widzi to pod powiekami. Ojciec zapewne widział Wilno. Ja w bydgoskich latach także 47 śniłem o Wilnie, o moich samotnych wędrówkach po mieście. Wspominałem Munię, który został rozstrzelany na Ponarach pod Wilnem, w miejscu zagłady Żydów wileńskich. Do dziś nie mogę się z tym pogodzić... - W którym roku ukończyłeś liceum? W 1948 roku zrobiłem maturę. Ojciec w czasie mojego egzaminu siedział na ławce przed szkołą i oczekiwał mnie. Wyszedłem ze szkoły cały zlany potem, ale szczęśliwy, że wszystko dobrze poszło. W czasie mojej nauki w Liceum to on chodził na wywiadówki. Byłem jednak spokojnym i dobrym uczniem, ojciec miał zatem powody do zadowolenia. Pamiętam, że po ukończeniu liceum, z kilkoma absolwentami wśród których byłem i ja, zrobiono wywiad, gdzie pytano nas, co byśmy chcieli robić po maturze. - I co odpowiedziałeś ? Powiedziałem, że chciałbym uczyć się w szkole dyplomatycznej. Była to zdaje się Szkoła Służby Zagranicznej, bardzo mnie ona nęciła. - Jak pułkownik zapatrywał się na twoje plany? gdyby nie wojna, pewnie zostałby prokuratorem krajowym. Tatarzy byli bardzo cenieni jako prawnicy ze względu na ich obiektywizm, który wynikał z ich pochodzenia. Wiesz, to tak jak na meczu Francja – Niemcy, gdy sędziuje np. Belg. Podjąłem zatem, przy akceptacji ojca i zadowoleniu matki, studia prawnicze w Toruniu. Dojeżdżałem codziennie do Torunia. Zaliczyłem pierwszy rok, zacząłem drugi i przerwałem studia ze względu na chorobę. Jeszcze w czasie studiów zacząłem uczęszczać na kursy języka rosyjskiego. Były to kursy pedagogiczne dla tych, którzy znali język rosyjski. Nagle stali się potrzebni nauczyciele języka rosyjskiego. Organizowano zatem takie kursy, gdyż nie było absolwentów rusycystyki. Po półrocznej nauce podjąłem pracę jako nauczyciel języka rosyjskiego w Liceum Pedagogicznym. Uczyłem rok. W roku akademickim 1950/1951 podjąłem studia rusycystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ojciec coraz bardziej chorował. Ja, na każdą wiadomość o pogorszeniu się stanu zdrowia rodzica przyjeżdżałem do Bydgoszczy. Było mi bardzo ciężko tak dojeżdżać. W roku akademickim 1951/52 ze względu na chorobę ojca przeniosłem się na Uniwersytet Warszawski. Studia ukończyłem w roku 1955 roku. W dwa lata po śmierci ojca. Pod koniec studiów coraz bardziej, idąc na swój sposób w ślady ojca, zbliżyłem się do spraw białoruskich… Rodzic akceptował to, ale później przychylił się do zdania matki, która koniecznie chciała, żebym został prawnikiem, tak jak wielu naszych krewnych, jak Achmatowicze i Kryczyńscy. Była to plejada prawników o różnym stopniu ważności. Najwybitniejszym był brat Leona Kryczyńskiego (Leon Kryczyński w okresie od 1935 r. do 1939 r. był wiceprezesem Sądu Okręgowego- przyp. R.B.) - Olgierd Najman Mirza Kryczyński, który przed wojną był prokuratorem Sądu Najwyższego w Warszawie. Najman, to od nazwy jednego z tatarskich plemion, a Mirza wskazuje na książęce pochodzenie. Wybitny prawnik, który, W tym momencie przerwę relację Macieja, aby przywołać czas majowy roku 1953. Pułkownik Hassan Konopacki umarł 11 maja 1953 roku. W sopockim mieszkaniu Macieja zachowały się drobno zapisane dwie karty pocztowe datowane na 22 kwietnia 1953 r. oraz 5 maja 1953 r., które pisała do niego do Warszawy siostra Tamara. Opisuje w nich stan zdrowia pułkownika Konopackiego. Przytoczę fragmenty tych listów, by przybliżyć czytelnikowi dramat tamtych dni (zachowałem pisownie oryginalną dodając jedynie znaki interpunkcyjne). „godz. 9-ta rano 22/IV Kochany Macieju. Stan papy bez zmian. Leży w domu, bo na razie miejsca w szpitalu nie ma. Ale, co dzień mam Baniewiczo- 48 49 wi meldować o stanie zdrowia papy i w sobotę może przyjmie do szpitala. Dał 2 zastrzyki na podtrzymanie i wzmocnienie, ale to prywatnie i zakonna siostra robi te zastrzyki. Noc przespał spokojnie i w ogóle cały czas drzemie; jak obudzi się chce coś powiedzieć i ledwie bełkocze – nic nie można zrozumieć. Dziś przynajmniej wypił kawy z bułką i zjadł żółtko z cukrem, ale ledwie przełknie. Kupię cytryny bo też trzeba dawać sok. Ja mam zaświadczenie od Baniewicza, że mogę pozostać w domu, ale zaraz idę do biura (Tamara pracowała w księgowości-przyp. R.B.) i o 16-tej wrócę. Jutro Ci znów napiszę. Mamy nadzieję, że to minie, ale mowy może nie odzyskać. To jest stan zamroczenia, tak mówił Baniewicz, więc na razie nie martw się, jak będzie już beznadziejnie to damy Ci znać i pracuj spokojnie. Tamara.” Karta datowana 5 maja 1953 roku, zatem na niespełna tydzień przed śmiercią pułkownika: „Kochany Macieju. Wróciłam dopiero o 9-tej wieczór ze szpitala. Od rana papa już w zamroczeniu, oczy gdzieś zawrócone, nieprzytomne i ani chwili nie leży spokojnie… Baniewicz mówijeżeli ten atak tak potrzyma dłużej, to w trakcie tego ataku może skonać. Na razie nie potrzebujesz przyjeżdżać, my damy znać Tobie, jak trzeba będzie przyjechać. Dopisuję na drugi dzień, stan trochę lepszy, bo znalazłam zastrzyki, drogie, ale to wszystko nic, sam męczy się i my razem z papą. Przeżywamy ciężkie chwile…Zdaje się, że już do domu papa nie wróci…Jadzia i Wanda byli u papy…Sopoćko był też. Papa zawsze mówił, że chciałby tylko „dożyć zanim Ty skończysz uniwerek…” Maciej nie zastosował się do rad i przyjechał do Bydgoszczy by towarzyszyć ojcu w ostatnich godzinach życia. spokojeniem moich tęsknot do Wilna z lat dziecinnych. Mogiła ojca jest następnym czynnikiem więzi z miastem, a także rodziny: Markowiczów, Malinowskich, Wojniczów, Jakubowskich i Romejków. - Odwiedzasz także Bergerów. Mój siostrzeniec ukończył anglistykę w Krakowie i mieszka obecnie w Szwajcarii. Dla niego Bydgoszcz, która kojarzy mu się z dzieciństwem jest tym samym, czym dla mnie jest Wilno. Moje przywiązanie do Bydgoszczy, dzięki niemu, jest jakby za- Tak, ale to późniejszy okres. Jest to jednak następny element, który po latach sprawił, że Bydgoszcz znów zaczęła funkcjonować w moim życiu. Moja wileńskość w Bydgoszczy była ugruntowywana przez przyjaźń z Tadeuszem Malinowskim i bliską znajomość z jego bratem Janem. W czasach wileńskich, w szkole powszechnej, uczy- Autor z Maciejem Konopackim przeglądają liśmy się patrio- dokumenty rodzinne Konopackich tyzmu między innymi poprzez czytanki, opowiadania, których bohaterami były ważne postacie z polskiej historii. Jednej postaci poświęcaliśmy kilka lekcji, żeby to wsiąkało w świadomość ucznia. To przynosiło efekt, bo później my, w swych dziecięcych zabawach, przyjmowaliśmy imiona tych bohaterów. To samo w Bydgoszczy robił mój nauczyciel historii Kostycewicz. Jego wpływ na mnie był tak duży, że kilka lat temu dotarłem do rodziny tego historyka, od której otrzymałem na pamiątkę jego zdjęcie. Cały czas spłacam dług latom bydgoskim, wprawdzie krót- 50 51 - Maciej, czym jest dla Ciebie i twojej rodziny Bydgoszcz? kim, ale ostatnim z życia ojca. Bydgoszcz poprzez moich nauczycieli, szczególnie poprzez Kostycewicza, który był bardzo wymagającym pedagogiem, wywarła na mnie pozytywny wpływ na kształtowanie mojej osobowości, na to, co później robiłem w życiu. Bydgoszcz cały czas jest jak przerzucony pomost pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Tym pomostem są także ludzie z Bydgoszczy rozumiejący Konopackiego jako syna Wilna. - Czy w waszym mieszkaniu, na Mazowieckiej, mieliście jakieś emblematy muzułmańskie? Niestety, nie. Mieliśmy na ścianie, co ciekawe i śmieszne, wielką mapę ZSRR. Być może, gdybyśmy dłużej mieszkali w Bydgoszczy, groziłaby nam deislamizacja. Ja starałem się utrzymywać kontakt z rodzinami tatarskimi. Jedna mieszkała w Bydgoszczy, a z innymi szukałem kontaktów, wyjeżdżając, za pozwoleniem ojca, do różnych miast. Poszukując tych rodzin, dotarłem między innymi do Trzcianki koło Piły, gdzie było duże skupisko Tatarów. Interesujące jest to, że po wojnie była koncepcja, by utworzyć w Trzcince coś w rodzaju okręgu tatarskiego, poprzez wprowadzanie do władz gminnych właśnie Tatarów. Jednak ten pomysł szybko upadł. Wyjeżdżałem także do Wrocławia, do rodziny Karpowiczów i Mioduszewskich w Kołobrzegu, byli to wilniacy, ale nie Tatarzy. - Jak natrafiałeś na ich adresy? Poprzez PUR-y w różnych miastach. Brałem wykazy repatriantów z Wilna, przyjeżdżałem z nimi do Bydgoszczy i razem z ojcem przeglądaliśmy je. Wspierał mnie w tych moich poszukiwaniach rodzin tatarskich, z którymi czuł etniczną więź. W ten sposób dotarłem do rodziny Smajkiewiczów w Gdańsku, która przed wojną mieszkała przy ulicy Lwowskiej w Wilnie. 52 - W czasach, gdy uczęszczałeś do liceum, były w szkołach lekcje religii. Uczęszczałem na lekcje etyki, ale zdarzało się, że brałem także udział w lekcjach religii. Ksiądz, który uczył młodzież z naszej szkoły, jego nazwiska niestety nie pamiętam, był ciekawym człowiekiem. Zabraniał młodzieży, którą nauczał, chodzić po mieście po godzinie dwudziestej pierwszej. Po tej godzinie spacerował w pobliżu liceum, wcielając się w rolę policjanta, i sprawdzał, czy nie spotka kogoś z uczniów. Duszpasterz ten poprosił, abym przyniósł zgodę ojca na to, bym mógł uczęszczać na lekcje religii. Chciał się zabezpieczyć w ten sposób przed ewentualnymi pretensjami rodziców, gdybym dokonał konwersji na katolicyzm. Prosił o to zaświadczenie mimo tego, że byłem już pełnoletni. To świadczy o jego dużej klasie. Ojciec dał mi to zezwolenie, co dowodzi jak mądrym i tolerancyjnym był człowiekiem. Chodziłem więc na niektóre lekcje religii i brałem udział także w mszach w kościele Klarysek rozpoczynających rok szkolny. - Powróćmy do twoich bydgoskich wspomnień, do czasów szkolnych. Dyrekcja szkoły dbała o nasze wychowanie kulturalne, chodziliśmy na koncerty, do teatru, muzeum. Często ze szkoły, za wiedzą ojca, chodziłem do biblioteki miejskiej, szukając książek dotyczących Tatarów. To od ojca przejąłem tę etniczną więź z Tatarami, a w Bydgoszczy brakowało mi kontaktu z nimi. U ojca w tym czasie postępowała miażdżyca. Jednak było widać, że jest to były wojskowy. Miał dużą dyscyplinę wewnętrzną. Mieszkałem z ojcem w jednym pokoju, Tamara z mamą i siostrzeńcem w drugim. Mieliśmy skromne mieszkanie, dwa 53 pokoje, kuchnię…Nie można powiedzieć, aby nasz dom tętnił życiem, był jednak zawsze otwarty na innych ludzi. W tym czasie był niedobór produktów żywnościowych, a siostra pracowała w Zakładach Mięsnych i miała tzw. deputat. Pomagaliśmy dzięki temu znajomym i zaprzyjaźnionym rodzinom, np. rodzinie Sadkiewiczów i Romejków. Do dzisiaj mam kontakty z rodzinami bydgoskimi, których losy potoczyły się tak różnie. Nasze sentymenty wileńskie przenoszą się na rodziny bydgoskie i te bydgoskie rodziny ze względu na zżycie się z naszą wileńską rodziną, znajdują się w otoczce sentymentów wileńsko – bydgoskich. Tak jak mówiłem, że ulice wileńskie przedłużyły nam się w bydgoskie, tak samo „przetasowały” nam się place, na przykład plac Elizy Orzeszkowej z placem Weyssenhoffa lub Wolności. W ten sposób rozrasta nam się Bydgoszcz o wileńskie zakątki. To co najważniejsze, w Bydgoszczy nie doznaliśmy żadnych przykrości ze względu na naszą inność regionalną, etniczną i wyznaniową. Także w szkole nie było żadnych incydentów, co zdarzało się na tzw. „ziemiach odzyskanych”. Były przypadki w Szczecinie i Kołobrzegu, że rodziny tatarskie pod presją rówieśników w szkołach i sąsiadów, dla „świętego spokoju” zaczęły wieszać w mieszkaniach krzyże i obrazy Matki Boskiej. Przyjmowano księży chodzących po kolędzie, gdzie padały pytania o przychodzenie na religię, chodzenie do kościoła. Tak to się zaczynało, chociaż nie ochrzczeni zaczęli uczęszczać na lekcje religii i w ten sposób, ewolucyjnie, odchodzić od wyznania swoich przodków. - Historia twojej rodziny jest dowodem na to, jak ludzkie losy przenikają się. Twoje bydgoskie wspomnienia o ostatnich latach życia pułkownika, o czasach szkolnych siłą rzeczy uciekają do Wilna. Tak, to dowodzi także tego, że świat jest mały. W Wilnie w latach 1944-45 pracowaliśmy z ojcem w elektrowni. Ojciec był pracownikiem działu rozliczeń, a ja odczytywałem liczniki energii elektrycznej. Na strychu mieliśmy ukryty radioodbiornik. Słuchałem Radia Londyn, co było zakazane. Z tego, co usłyszałem, robiłem notatki i dawałem je poufnie szefowi działu rozliczeń, panu Szturowi, aby i on miał wiedzę o tym, co usłyszałem, co działo się na frontach II wojny światowej. Wyobraź sobie, że już w czasach bydgoskich podczas jednej z wizyt u nas Markowiczów przy wspominaniu czasów wileńskich, a w Maciej i Tamara w sopockim mieszkaniu Wilnie nasze rodziny przecież się nie znały, oni opowiedzieli nam, jak w Wilnie ich sąsiad o nazwisku Sztur przekazywał im zapiski o tym, co dzień wcześniej mówiło Radio Londyn. To były przecież moje notatki! Z bardziej współczesnych bydgoskich wspomnień, które odwołują się do Wilna, a są przykładem tego zapętlenia ludzkich losów, jest to, że jako Wizytówka gen Porzeckiego z adnotacją dot. dziecko w Wil- H. Konopackiego nie przy ulicy Lwowskiej, jednym z moich towarzyszy zabaw był Karol Pastuszewski, kuzyn bydgoskiego pisarza i poety, Stefana Pastuszewskiego, którego 54 55 dzięki tobie mogłem poznać. Jak wynika z moich rozmów z Maciejem, Hassan Konopacki był wrażliwym i dobrym człowiekiem. Dowodzą tego listy pisane z frontu, w których opisuje przywiązanie żołnierzy do niego i jego do nich. Różne były frontowe przyjaźnie pułkownika: Rosjanie, Białorusini, Polacy, Tatarzy. Wśród jego polskich towarzyszy broni był między innym H. Konopacki (drugi od prawej) podczas na- późniejszy generał Józef Porzerady w sztabie I wojna światowa cki13. Ze zdjęć z okresu służby w wojsku carskim widać wyraźnie, że pułkownik był także człowiekiem wesołym. W cywilu wybitny działacz niepodległościowy na rzecz Białorusi, społecznik ceniony nie tylko przez Białorusinów, dla których jest dzisiaj postacią historyczną, ale także przez Litwinów, Ukraińców i Polaków. Bliskie mu były sprawy odradzającego się państwa litewskiego. Uczestniczył w Józef Porzecki (1870-1941) generał brygady WP . Urodzony w Mińsku Litewskim (lub w Besarabii). Od 1889 roku w służbie rosyjskiej w Konstantynowskiej Szkole Oficerskiej. Ukończył także Wyższą Szkołę Artylerii w Petersburgu. Od 1891 roku służył w armii rosyjskiej. Od 1. listopada 1917 r. w I Korpusie Polskim. W WP od 1 grudnia 1918 r. z-ca generalnego inspektora artylerii, od września 1919 pełnomocnik wojskowy w Konstantynopolu (Stambule). Od 1 czerwca w stanie spoczynku. Mieszkał w Bydgoszczy, przy ulicy Śniadeckich 56 ! Zmarł w Warszawie. Pochowany na Powązkach. 13 56 tworzeniu teoretycznych podstaw litewskiej artylerii. Zachował się dokument z roku 1921 wydany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Litwy wymieniający Konopackiego jako członka Litewskiej Komisji Wschodniej. W gronie bliskich znajomych pułkownika odnajdujemy również Niemców i Żydów, katolików i wyznawców islamu, do których jako Tatar także się zaliczał. Nie miał niestety, jak to się dzisiaj mówi „głowy do interesów”. Jak wynika z dokumentów przechowywanych przez Macieja Konopackiego, a które przeglądałem przez kilka dni w jego sopockim mieszkaniu, 8 listopada 1924 roku Hassan sprzedał dom rodzinny, z prawem do zamieszkiwania w jednym z jego mieszkań, Franciszkowi Kowalskiemu - wileńskiemu kelnerowi. Pieniądze ze sprzedaży Hassan zainwestował w jakiś interes związany z, jak to się wtedy mówiło, automobilizmem. Niestety, interes „nie wypalił” ze względu na nieuczciwego wspólnika, prawdopodobnie Włocha. Pieniądze przepadły. Gdy do Wilna weszli „pierwsi bolszewicy”, Maciej razem ze swoim żydowskim przyjacielem Munią stanęli na balkonie i, ulegając bolszewickiej propagandzie, w ramach dziecięcej zabawy, „parcelowali” duży przydomowy ogród Kowalskiego. Ojciec skarcił Macieja za te zabawy. Pytałem Macieja, jak wyglądał zwykły dzień pułkownika już w czasach bydgoskich, gdy mieszkali przy Mazowieckiej 11. Jeżeli jeszcze miał siły, razem z synem wiele spacerował. Cele tych wypraw nie różniły się wcale od tych, które i współcześni bydgoszczanie obierają. Zatem spacery „po mieście”, a także wypady do lasu myślęcińskiego, w którym dzisiaj znajduje się Leśny Park Kultury i Wypoczynku - nasze bydgoskie weekendowe centrum z ogrodem zoologicznym, ścieżkami rowerowymi, gdzie można wysłuchać koncertu, pograć w golfa, a zimą pojeździć na nartach. Dzień Hassan Konopacki zaczynał od „prasówki”. Maciej co rano udawał się po poranne gazety, które pułkownik uważnie czytał. Najbardziej interesowały go doniesienia ze Wschodu, tego najbliższego jego sercu. 57 Był członkiem Związku Inwalidów Wojennych, legitymacja nr 18387, i brał udział w zebraniach Związku. Z relacji Macieja, a także Tamary, dowiedziałem się, że pułkownik Konopacki dużo pisał. W okresie międzywojennym zajmował się przecież publicystyką. W Bydgoszczy ten schorowany człowiek chciał być nadal aktywny, ale pisał jedynie do szuflady. W trakcie moich poszukiwań śladów bydgoskich, w sopockim archiwum Macieja (a jest ono bogate i niestety nieuporządkowane), natrafiłem na notes z kilkunastoma kartkami (większość kartek jest wyrwana), który był dziennikiem pułkownika pisanym w Bydgoszczy w latach 1948 - 1949. Zwykłe codzienne sprawy. Publikacja tak osobistych zapisów (prowadzonych w języku polskim), dotyczących dnia codziennego na Mazowieckiej 11 wydawała mi się swoistym świętokradztwem. Uznałem jednak, że należy przytoczyć jego fragmenty w ramach odrywania części, należnej nam bydgoszczanom, białoruskiej historii, a także dla- wanego, świadomego swej słabości. Dramat tym większy, że w przeszłości był człowiekiem aktywnym, któremu historia wyznaczyła pewną rolę do odegrania. Oficer i po części polityk, który spotykał się z Józefem Piłsudskim, który był mentorem dla tak wielu, żył teraz z dnia na dzień w małym mieszkaniu, w oficynie przy ulicy Mazowieckiej. tego, że tekst ten oddaje nastrój życia codziennego w powojennej Bydgoszczy i atmosferę tamtych dni. Zapiski te obrazują także dramat człowieka starego, schoro58 59 III Dziennik Lipiec 1948. 7 lipca. Maciej wyjechał do Łodzi. Pogoda słoneczna. Mama (Helena Konopacka, którą Hassan w swym dzienniku nazywa także „mamachen” – przyp. R.B.) i Sławek (chodzi o Zdzisława Bogdanowicza, syna Tamary – przyp. R.B.) „drychli” do 10-ej. Po śniadaniu, z małym, poszliśmy zarejestrować kartkę na obuwie. Fotografowałem się. Potem poszliśmy na Plac Wolności „grzebać się w piasku”. Wróciliśmy do domu koło 14-ej. Na obiad zupa jarzynowa i blinki na maślance i zsiadłym mleku. Mama podzieliła bułeczkę – mnie dostało się trzy sztuki. Tamara z urzędu przyszła o 4-ej i chodziła z małym do lekarza, który przypisał miksturę i dał skierowanie na prześwietlenie. Od 3 do 4 błyskawice , grzmoTamara (w środku) z synem ty i deszcz. Tamara wróciła z mana Palcu Wolności w Bydłym w humorze nienadzwyczajnym, goszczy a na domiar złego, przy kolacji, zepsuła się płytka. Mały kaszleć nie przestaje. 60 61 8 lipca. Z rana woziłem się z płytą i łajałem się. Chodziłem po miksturkę małemu. Mama była na rynku. Kupiła grzybów i drzewa za 100 zł. Na obiad zupa wczorajsza i blinki wczorajsze. Paliłem płytę po raz drugi. Zimnawo. Tamara przyszła w porę i w niezbyt dobrym humorze .Mały kaszle. Wieczorem paliliśmy płytę po raz trzeci. Gotowała się na kolację zupa grzybowa. 9 lipca List od Macieja. Jak widać porusza się w Łodzi. Zimnawo. Po mleko chodziłem w jesionce amerykańskiej. Od 15 godzin deszcz – i przez całą noc. Na obiad zupa z groszkiem, kartoflami i śledź smażony. Mały kaszle, temperatura 37o . Tamara nacierała go terpentyną, dawała aspirynę i na poty maliny. 10 lipca. Deszcz od rana i przez cały dzień. List od Macieja – nr 2. Spotkanie z Osmanem ożywiło mamachen i Tamarę. Perspektywa Wydziału Rolniczego podobała się nam wszystkim. Tamara od razu odpisała Maciejowi; swoje Ostatnie zdjęcie wrażenie o tym (Maciej zastanawiał się Hassana Konopackietakże nad tym, czy nie studiować rol- go nictwa, gdyby nie dostał się na prawo. – przyp. R.B.). Dostałem zawiadomienie od Izby Skarbowej, iż będzie wymierzona od 1-IV nadwyżka do renty, ustalona dla posiadaczy kart I kat. w zamian cukru i innych. Mały kaszle, a ja jestem cały pokąsany – twarz, szyja, itd. 11 lipca. Zimno, mglisto i deszcz. Mały kaszle i leży w łóżku (…)Na 62 obiad kartofle ze słoniną. Mama pierze bieliznę. Odebrałem swoją fotografię. Ofiarowałem jedną mamie, jako ostatnie zdjęcie w moim życiu. Zachodziła tamta pani z Torunia, która chce zamienić się mieszkaniem. Do Tamary zachodził stary kierownik. Od godziny 14-ej trochę wypogodziło się. O 21-ej przyszli Klimaszewskie i siedzieli do 23-ej. 12 lipca. Poniedziałek. Do wieczora dosyć pogodnie, potem deszcz. Z rana chodziłem do Izby Skarbowej i Z.I.W. (Związek Inwalidów Wojennych - przyp. R.B.). Dostałem z Ubezpieczalni bym przyszedł w sprawie renty starczej. Mały kaszle gorzej. Na obiadkartofle ze słoniną i „czajok”. Mama pierze. Zimnawo. 13 lipca. Z rana jasno. Chodziłem do Ubezpieczalni na wezwanie wczorajsze dla załatwienia ostatniej formalności t.j. podpisanie oświadczenia w sprawie wyrwania 1-go listu z książki ubezpieczeniowej. Następnie byłem w Z.I.W. i odebrałem stałą zniżkę kolejową. W środku dnia 2 razy deszcz. Na obiad zupa jarzynowa i blinki. Mały kaszle. Doktorka przepisała miksturkę. 14 lipca. Z rana dosyć pogodnie(…) odebrałem kartki na sierpień. Przysłano do Macieja wezwanie do rejestracji rocznika 1928. O godzinie 13-ej był inkasent za elektryczność, zł 118 – więcej od zeszłego miesiąca o 5 kilowatogodzin. Mamachen z małym wybrali się na miasto. Mały kaszle gorzej i przy jedzeniu od kaszlu wymiotuje. Nosiłem na dworzec pocztówkę dla Macieja napisaną przez Tamarę. Mama opatrywała 2 mieszkania na zamianę. W tym miejscu warto wyjaśnić, że Maciej pozostał rocznikiem 1928 od czasu zmiany daty urodzenia w dokumentach, co rodzina Konopackich okupiła, jeszcze w Wilnie, fortepianem. 63 Maciej pamięta swoją wizytę celem zarejestrowania się w WKR. Gdy spisywano jego dane personalne, przepytujący go oficer zapytał : „Jaki mieliście pseudonim w AK ?” Na co on ze spokojem odparł, że w AK nie był. Może było to pokłosie aresztowania Tamary za pomoc jednemu z partyzanckich oddziałów Armii Krajowej? 15 lipca. Z rana pogodnie, ale chwilami zaciągał deszcz. Mamachen poszła na Rynek Piastowski, ale nic nie sprzedała. List od Macieja, Ubezpieczalni i z Izby Skarbowej. Obiad – marchewka i śledź smażony. Mały kaszle i wymiotuje. 21 lipca. Maciej na rejestracji. B. ciepło. Jabłka kilo – zł 50. Maszynka podreperowana. 30 lipca. B. upalny dzień. Mamachen i mały po 2-im zastrzyku. Maciej leczy zęby. Dostałem zawiadomienie z Poznania z prośbą by wysłać decyzję o rencie inwalidzkiej. 31 lipca Złożyłem podanie do Izby Skarbowej o wypłatę mnie dodatku na Macieja za rok szkolny 1947/1948. 5 sierpnia. Maciej wyjechał. Dostałem rentę i dodatek aprowizacyjny. Pogoda dobra, pod wieczór deszcz. 8 sierpnia. Niedziela. Tamara nie wyjechała. Mały rozbił się u Jerzyka, nabił sobie guz nad okiem(…)Mama sprzedała sucharów 8 kg za 160 zł. I stolik ze strychu za 500 zł. 64 11 sierpnia. Dostałem zaświadczenie od Izby Skarbowej. Mama kupiła borówek po 80 zł. Pocztówka od Tamary. Odesłałem listy Tamarze i Maciejowi. Pogoda z deszczem. Kartoflanka. 12 sierpnia. Pocztówka od Tamary. Mama wozi się z borówkami. Na rynku kupiła słój do borówek i kalafiory. Z urzędu Tamary przysłali 8 cetnarów węgla. Do piwnicy powrzucali go sąsiedzi za beczkę konserw rybnych(…)Pluskwy spać nie dają. 13 sierpnia (…)Urzędnik z buchalterii przyniósł gazety i przydział ½ kg smalcu i ½ kg słoninki(…) Mleko tanie. Dniami bierzemy po litrze, a chleb 2 kg na 3 dni. 14 sierpnia (…)2 listy od Tamary. 15 sierpnia Odesłaliśmy listy – ekspres do Macieja i zwykły dla Tamary(…) 16 sierpnia. Otrzymałem kartki żywnościowe. Listy od Macieja i z Wałbrzycha. Macieja list niezbyt wesoły, skierowałem go do Tamary. Mam hen lat i niewielki apetyt. 18 sierpnia. Pocztówki od Macieja i Tamary i 2 listy od Macieja. Maciej, coś takiego, nic nie wspomina o naszym liście ekspresowym. Czyż by go nie dostał ? Pisze, że już złożył podanie do WSGW i zapłacił 750 zł(…). 65 21 sierpnia. Mama wyjechała o 610 ( do Łodzi, do Macieja – przyp. R.B.)(…) Listów nie ma ni od Macieja , ni od Tamary. Zaczyna mnie to niepokoić, a osobliwie, dlaczego Maciej nie pisze już 4ty dzień ? Spać poszedłem po 21-ej. 24 sierpnia. Pocztówka od Macieja i mamy – ekspres nie został doręczony (...) W nocy przyjechała mama i Maciej. 25 sierpnia. Maciej wyjechał do Torunia składać podanie na Wydział Prawny. 26 sierpnia. Maciej wrócił załatwiwszy swoje sprawy. Byłem na zebraniu Inwalidów Wojennych. 3 września. Renta 552 zł. Potrącili 1000 zł. Na obiad – o 18 godzinie – babka z kartofli. Mamachen choruje już prawie tydzień. 4 września. Mama była u rejonowego doktora. Alibikówna telefonowała, że egzamin Macieja 6. IX godz. 8.Tamara chodziła do kina. 5 września. Maciej wyjechał o 16 do Torunia na egzamin. 6 września. Poniedziałek. Pogoda dosyć dobra. Maciej wrócił w obiad. Miał egzamin pisemny na temat „1-szy Manifest Komunistyczny z roku 1848”. Napisał, jak się zdaje, dobrze, ale przyjechał zakatarzony i położył się do łóżka. Mamachen choruje i czuje się coraz gorzej i gorzej. Cebula po 30 zł. 66 7 września. Maciej cały dzień w łóżku. Przyjmuje aspirynę. Stałem w kolejce po 1/8 masła. Pogoda, można powiedzieć, upalna. Drugą noc nie śpię z powodu pluskiew. 8 września. Maciej pod wieczór wstał. Chodził do Markowiczów (…) List od Aliny. Sławek mniej kaszle. Zachodziła bardzo przystojna panienka po powidła. 11 września. Sobota. Maciej jeździł do Torunia na egzamin ustny. Zdaje się, że złożył dobrze. Były przedłożone 2 pytania: „Jakie są partie w Ameryce i jakie są cele T.P.P.R.” (Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej – przyp. R.B.). W mieście dziwne rzeczy. Brak masła, cukru, soli, tłuszczów i kartofli. U sklepów długie ogonki. Pogoda upalna. Tamara myła schody. 12 września. Niedziela. Święto lotników. Z rana był Jurek. Tamara z małym jeździli do Rynkowa, a potem na lotnisko. Pogoda upalna. Mamachen czuje się nieźle. 13-14 września. Pranie bielizny. Upał. Kartki żywnościowe dla mnie i mamachen. Przy sklepach straszne ogonki. Masła nie ma w ogóle. 15- 16 września. Ogonki nie zmniejszają się. Mleko zdrożało- litr 34 zł. Zimnawo. Wydali rąbankę. Maciej dostał zawiadomienie (…) , że przyjęty do U.M.K. Staliśmy w kolejce po ¼ cukru (…) 19 września. Niedziela. Mały po 2 dniach choroby wyszedł na powietrze. 67 Po praniu bielizny zginęły farbki Sławka i u mamy sacharyna. Tamara kupiła Sławkowi pędzelek i zegareczek. Maciej w kłopotach – o czapkę. 20 września. Straszny wiatr i zimno. Mały poszedł do przedszkola i zgubił tam zegareczek. Awantura Macieja z Tamarą. 21 września. Mamachen znalazła farbki u praczki. Obstalowali Macieja czapkę. 22 września. Tamara dała Maciejowi 1000 zł. na przejazd do Torunia. 23 września. Bardzo zimno. Dostałem z Poznania uznanie renty 2000 zł. miesięcznie – i zaległych od 1. III. 44 r. do 1.10. 48 r. – 72 320. wypłata zacznie się od 1. X. Również przysłali z Izby Skarbowej dodatek do renty inwalidzkiej za aprowizację 650 zł. i na węgiel 960 zł. Maciej założył czapkę studencką. Dostali po kartce na margarynę 3 kg za 153 zł., za które zapłaciłem. 24 września. Maciej jeździł do Torunia i wrócił załatwiwszy swoje sprawy uniwersyteckie. Zapłacił za książkę i blankiety 400 zł. 25 sobota. Złożyłem w Izbie Skarbowej zaświadczenie Macieja z uniwersytetu. Mamachen na rynku skradli torebkę z moją legitymacją inwalidzką i 800 zł. – ostatnimi. 27 września. Dostałem zawiadomienie z Poznania, iż mogę stawić się do PKO po odbiór pieniędzy. 68 29 września. Dałem zawiadomienie o kradzieży legitymacji. 1 października. Piątek. Maciej jeździł do Torunia. Zachodził do sklepu radiowego za przetwornicą, ale zły odbiór. 4 października. Odebrałem rentę 4760 zł. Pocztówka od Macieja (dwa dni wcześniej Maciej wyjechał do znajomych mieszkających w Warszawie – przyp. R.B.). 5 października. Wtorek. W nocy przyjechał Maciej. U Tamary był atak sercowy. Zimno. Zacząłem pić czosnek. 6 października Postawili zwrotnicę i radio zagrało. Zebranie Inwalidów Wojennych. List od Naści. 7 października. Zimno. Radio gra. Dostałem duplikat (legitymacji – przyp. R.B.) ze związku . Za przetwornicę zapłaciłem 3000 zł. 9 października. Kartka Macieja. Schody nasze ! 14 października. Chodziłem po kartki, ale nie dostałem. Rąbanka 3 ½ . Renta starcza 2000. 15 października. 3 listopada. 69 5 listopada. Renta inwalidzka 2122. 31 października. (…) Paliłem w 2 piecach. Z małym byliśmy na cmentarzu. 25 grudnia. Wstaliśmy koło 11. Po 16 zaszła p. Anna i zabrała mamę. Zachodził wieczorem Waldek. Na obiad śledź, wczorajsza kapusta duszona i czekoladowy budyń. 11-30 listopada. Zimnawo. Mrozów nie było. Listy od Smajkiewiczówny i od Jadzi. Tamara obchodziła imieniny Sławka. Byli goście. Maciej złożył podanie o pracę do sądu i do mleczarni. Do Torunia jeździł na wykłady. Z Tamarą nie rozmawiają. 26 grudnia. Z rana zachodziła „Błagodziec”, potem zachodził pan z Sopot dowiedzieć się o zamianie mieszkania. Renta z U.S. 3170. Renta inwalidzka 3872. 1 grudnia. 4 grudnia. 5-20 grudnia. Zimno, ale bez mrozów. Maciej z Tamarą nie rozmawiają. Tamara była w łaźni. Urlop Tamary. List Sulejmanów. 22 grudnia. Tamara ze Sławkiem wyjechała do Wrocławia i Wałbrzycha. 23 grudnia. Maciej wyjechał do Gdańska i Sopot. Zaległe za Macieja 1350 zł. Pogoda była mroźna, ale zaczęła się odwilż. Pocztówki od Klimaszewskich i Mazowieckich (…) Z odjazdem Macieja zepsuła się jedna płytka, potem druga. Helena Konopacka lata pięćdziesiąteBydgoszcz 27 grudnia. Listonosz przyniósł pocztówki od Tamary i Macieja, od Aliny, od Korsakowej, Rudnickiej, Helki Gontarzów, z Białegostoku i list do mnie od Sulejmanowicza. Mama chodziła do „Błagodzicy”. Pogoda mokra. W domu zimno. Paliłem raz u siebie i 2 razy u mamachen; śniadanie, obiad i różne podgrzewania na kuchni. Cały dzień zajęty podpalaniem pieców. Przyjechał Maciej (…) bił się w drodze. 29 grudnia. Pogoda ładna – mrozik i słonecznie. Płytkę odreperował Maciej. 30 grudnia. Zachodził Genoja. Przyniósł tłuszczów i gazety. Dałem mu upoważnienie Tamary na pensję. 24 grudnia. Pogoda dosyć ładna. Cały dzień mamachen latała po zakupy. Wieczorem piekła bułeczki i spać poszliśmy o 1-szej (...) 31 grudnia. Maciej chodził do doktora po moją książeczkę i był na prześwietleniu. Pocztówka od Tamary. Mamachen choruje. Maciej przy radiu, ja w łóżku, (…). Maciej przedtem był w kinie na „Dzwonniku z Notre Dame”. Mieszkanie sprzątała, za 100 zło- 70 71 tych, ta sama kobieta co zeszły raz. Dziennik, który odnalazłem u Macieja, prowadzony był do 13 marca 1949 roku. Zapisy, które pominąłem, są podobne do tych przytoczonych powyżej: menu, informacje o pogodzie, o chorobach żony i wnuka. Skrupulatnie pułkownik odnotowywał to, od kogo otrzymywał listy. Im bliżej końca dziennika zapiski są coraz krótsze (dni są łączone), ograniczają się czasem do pojedynczych słów dotyczących pogody w danym dniu, np. Odwilż innym razem Deszcz. Zapewne wpływ na taki stan rzeczy miało samopoczucie pułkownika. Wpisy z roku 1949, od dnia 1 stycznia do 13 marca zajmują zaledwie jedną kartkę. Z dziennika przebija obraz skromnego życia zagubionej rodziny, która stara się związać koniec z końcem. Sytuacja, jak się wydaje, uległa poprawie w momencie decyzji o spłacie renty za lata 1944 - 1948. Celowo nie pomijałem zapisków o wysokości przysyłanych rent i cen, jakie wtedy obowiązywały na podstawowe produkty. Oddaje to ówczesne bydgoskie realia i obrazuje status materialny Konopackich. Pułkownik nie był niestety już na tyle sprawny, aby samemu podjąć pracę i mimo tego, że pracowała Tamara, on usilnie starał się o dodatkowe, przysługujące mu z tytułu stanu zdrowia, wieku i wojennej przeszłości, pieniądze. Czuł na sobie odpowiedzialność za najbliższych. Znamiennym jest to, że brak w dzienniku zapisów o stanie zdrowia jego samego. Hassan Konopacki skrupulatnie odnotowuje każdą chorobę w domu, pomija jednak siebie. Pułkownik był już w tym czasie człowiekiem bardzo chorym i zapewne cierpiącym. Niestety, walka o rentę nie była prosta i z tego, co możemy odczytać z dokumentów, a także z dziennika, trwała dwa lata. Orzeczenie o stanie zdrowia Konopackiego wystawione 10 października 1946 roku przez Inwalidzką Komisję Rewizyjno –Lekarską przy Starostwie Powiatowym w Bydgoszczy stwierdza: „Nerwicę ogólną pourazową miernego stopnia z przytępieniem słuchu. Pomyślnie przebiegającą gruźlicę płuc oraz rozedmę płuc w stopniu nieznacznym. Uszkodzenie zdrowia (…) powstało bez własnej winy w czasie, lecz nie wskutek służby wojskowej, jednak uległo pogorszeniu wskutek tej służby w armii zaborczej w czasie wojny 1914/1918. Inwalida należy do kategorii inwalidów wojennych b. armii zaborczych.” 21 listopada 1950 roku Inwalidzka Komisja Rewizyjno – Lekarska przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Bydgoszczy, z podania wniesionego w dniu 27 lutego 1950 roku, orzekła: „1. Przewlekły reaktywny stan nerwicowy u osobnika traumatyzowanego. 2. Wygojona gruźlica płuc z następową rozedmą stopnia znacznego z osłabieniem mięśnia sercowego. 3. Niedowład lewych kończyn na tle miażdżycowym”. Mimo tych chorób, będących niewątpliwie następstwem ran odniesionych w I wojnie światowej zdarzają się w dzienniku zapiski świadczące o tym, że pułkownik zachowywał pogodę ducha ( 8 września, 9 października). Inną cechą rodziny Konopackich, która przebija z zapisków Hassana, jest wzajemne przywiązanie oraz zżycie dzieci z ro- 72 73 1949 1 stycznia. Pogoda ładna. Słońce i mrozik. Zachodziła ze Zbyszkiem pani Klimaszewska. Zaprosiła do siebie. Poszedł tylko Maciej na 17 godzinę. Na obiad kapustnik z grzybami i kartofelkami. Mamachen marynuje śledzie. 2 stycznia. (…) Tamara przyjechała (…) 3 stycznia. Pogoda bardzo ładna, bez mrozu. Zapłaciłem za radio 125 zł. Tamara urzęduje (...) dzicami. Świadczą o tym listy i pocztówki, które przychodziły z ogromną częstotliwością w każdym przypadku wyjazdu kogokolwiek z rodziny poza Bydgoszcz, co odnotowywał pułkownik Konopacki w swoim notesie. Płyta nagrobna H. Konopackiego Bydgoszcz ul. Kcyńska 74 IV Tablica. Pomysł upamiętnienia postaci płk. Hassana Konopackiego zrodził się po uroczystości odsłonięcia kamienia nagrobnego, poświęconego żołnierzom generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Uroczystość ta miała miejsce na cmentarzu jeńców wojennych w Tucholi we wrześniu 2005 roku. Gdy jeden z uczestników tego wydarzenia spytał mnie, jakie są moje następne plany związane z upamiętnianiem postaci, które powinny być przywracane pamięci, bez namysłu odpowiedziałem „tablica poświęcona Hassanowi Konopackiemu na budynku przy ul. Mazowieckiej 11 w Bydgoszczy”. Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Polsce i Towarzystwo Przyjaciół Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy poparły i czynnie zaangażowały się w przedsięwzięcie upamiętnienia Hassana Konopackiego. Poparcia udzieliły także: Towarzystwo Miłośników Tradycji Wojskowej Generała Stanisława Bułak – Bałachowicza, Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych oraz redakcja miesięcznika „Świat Inflant”. Patronat nad uroczystością objął Miejski Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Bydgoszczy. Urząd Miasta Bydgoszczy wspomógł przedsięwzięcie finansowo. Uroczystość odsłonięcia tablicy odbyła się w dniu 25.09.2006 r. Odsłonięcia dokonali syn pułkownika Maciej Konopacki oraz w imieniu Prezydenta Miasta Bydgoszczy ówczesny dyrektor Urzędu Miasta. 75 Tekst wykuty w granicie brzmi: „W tym domu w latach 1947-1953 mieszkał płk Hassan Konopacki 1879-1953. Dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego powołany na dowódcę wojsk białoruskich, którym był od X 1919 do IV 1920” Jednym z punktów uroczystości była modlitwa muzułmańska, którą poprowadził imam Mahmud Taha Żuk. Po uroczystości, w Urzędzie Miasta Bydgoszczy przy ul. Jezuickiej 2, w sali Łochowskiego, odbyła się konferencja zatytułowana „Między Wschodem a Zachodem”. Patronat nad konferencją objęło Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy, a samą konferencję poprowa- dził Prezes Towarzystwa Jerzy Derenda. Program konferencji : - Rafał Berger – „Płk Hassan Konopacki muzułmanin, Tatar, bydgoszczanin” W referacie omówiono postać pułkownika Konopackiego, jego dokonania w działalności wojskowej i społecznej, a także przedstawiono kalendarium dotyczące m.in. publikacji i inicjatyw bydgoskich, w których przypominano postać Hassana Konopackiego . - Maciej Konopacki – „Syn o ojcu” 76 Prelekcja ta, była wspomnieniem syna o domu rodzinnym, o czasach wileńskich, a także o tym okresie, w którym rodzina Konopackich mieszkała w Bydgoszczy. - Mahmud Taha Żuk – „Muzułmanie w walce o niepodległość Polski w latach 1918–1920 r.” Wykład dotyczył udziału muzułmanów w sprzymierzonych z Polską: oddziałach Ukraińskiej Republiki Ludowej, Ludowej Armii Ochotniczej generała Stanisława Bułak -Bałachowicza . - Wo j c i e c h Zawadzki – „O tatarskim dowódcy Pomor- Radny Stefan Pastuszewski i imam Mahmud skiego Okręgu Taha Żuk (w środku córka autora Michalina) Wo j s k o w e g o słów kilka”. W tej prelekcji Wojciech Zawadzki - założyciel Towarzystwa Przyjaciół Pomorskiego Muzeum Wojskowego - przypomniał barwną postać pochodzenia tatarskiego, generała Bronisława Półturzyckiego dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego w latach 1947-1953, z którym Hassan Konopacki miał okazję spotkać się. - Maciej Bułak-Bałachowicz – „Problematyka białoruska w działalności wojskowej generała Stanisława Bułak-Bałachowicza” Wnuk generała Bałachowicza przybliżył szlak bojowy swojego dziadka oraz szczegóły tzw. „Operacji mozyrskiej”, która miała na celu uzyskanie niepodległości Białorusi w roku 1920. 77 Z okazji uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej postać Hassana Konopackiego, Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Bydgoszczy wydało jednodniówkę zatytułowaną „Między Wschodem a Zachodem”. W czasie załatwiania wszelkich formalności związanych z uroczystością wielu ludzi pytało mnie „po co następna tablica, po co następne pomniki, czy to potrzebne?”. Coraz częściej będziemy zastanawiać się nad sensem patriotyzmu. Musimy się go uczyć poprzez świadomość historyczną. Naukę odczuwania historii najlepiej zacząć od własnych podwórzy, domów, poprzez dzielnice i miasta. Temu służą takie inicjatywy, jak ta poświęcona pamięci pułkownika Konopackiego. Ponadto Bydgoszczy, która tak często była w Polsce marginalizowana (przynajmniej w odczuciach jej mieszkańców), nie stać na zapominanie o swoich wybitnych i ciekawych mieszkańcach. Legitymacja Związku Inwalidów Wojennych koła w Bydgoszczy 78 V Bydgoski „Kryzys przysięgowy” Bydgoszcz zawsze była silnym ośrodkiem wojskowym. Po odzyskaniu niepodległości w roku 1918 odgrywała istotną rolę także jako ważny ośrodek związany z wojskowym szkoleniem. Ciekawym faktem jest to, że szkoleni w Bydgoszczy byli również żołnierze nie będący Polakami. Obecne umiejscowienie w grodzie nad Brdą Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO jest zatem swoistym zamknięciem koła historii, powrotem chlubnej przeszłości. To właśnie w Bydgoszczy szkolili się żołnierze mniejszości narodowych chcący służyć Rzeczypospolitej, a także ci, którzy liczyli, że Polska stworzy im warunki do walki o własne, wolne państwo. Szkolili się tu i służyli m.in. Białorusini i Gruzini. Były wśród nich postacie nietuzinkowe. Wystarczy wspomnieć kontraktowego generała brygady WP Zachariasza Bakhradze urodzonego w roku 1868 w Tyflisie (od 1924 roku Tbilisi). Bakhradze był przedstawicielem starej gruzińskiej szlachty rodowej i absolwentem wojskowej Szkoły Piechoty w Moskwie. W 1900 roku brał udział w walkach z Chińczykami, będąc oficerem 12 Wschodniosyberyjskiego Pułku Strzelców stacjonującego w Port Artur (na Półwyspie Liaotuńskim). Był także uczestnikiem wojny rosyjsko-japońskiej w roku 1905. Już jako pułkownik brał udział w I wojnie światowej. W 1918 roku, zwolniony ze służby, zamieszkał w Moskwie. 79 Z początkiem roku 1919 przedostaje się do ojczystej Gruzji, gdzie bierze udział w walkach przeciwko bolszewikom. Na mocy porozumienia zawartego pomiędzy emigracyjnym rządem Gruzji z siedzibą w Paryżu, a marszałkiem Józefem Piłsudskim, w listopadzie 1922 roku przybył wraz z osiemdziesięcioma oficerami gruzińskimi do Polski. Przeszedł przeszkolenie dowódców piechoty i artylerii w Toruniu, gdzie przebywał na kontrakcie do roku 1926 w Obozie Szkolnym Artylerii. We wrześniu tego roku przeniesiony został do Bydgoszczy, gdzie służył do 1931 roku w 15 Dywizji Piechoty. Mieszkał przy ulicy Chodkiewicza 16 (przy okazji warto pomyśleć o tablicy upamiętniającej generała). Zmarł w roku 1938 na skutek ran odniesionych w wypadku drogowym. Inną, równie ciekawą postacią, chociaż już nie tak związaną z naszym miastem, był również Gruzin i generał kontraktowy WP Aleksander Koniaszwili. W czasie I wojny światowej, walcząc na froncie rosyjsko- tureckim, zasłynął ogromną odwagą i brawurą. Był zdobywcą twierdzy Erzerum, która stała się na krótko jego fatum. Po wybuchu rewolucji październikowej został aresztowany i osadzony właśnie w tej twierdzy. Skazano go na śmierć, jednak udało mu się zbiec i przedostać do Tbilisi. Wstąpił do armii gruzińskiej. Niestety, samodzielna brygada, którą dowodził, poniosła klęskę w walkach z armią ochotniczą generała Denikina w Soczi nad Morzem Czarnym. Ponownie udało mu się przedostać do Tbilisi, gdzie stanął na czele milicji gruzińskiej. W 1921 roku, gdy Armia Czerwona zaatakowała Republikę Gruzińską, był szefem sztabu Straży Narodowej. Pod koniec 1922 roku przybył do Polski, gdzie właśnie w Bydgoszczy, od 1 grudnia do kwietnia roku 1923, przechodził specjalny kurs dla dwudziestu oficerów gruzińskich, którego celem było zapoznanie ich ze specyfiką służby w polskiej armii. Stał się dowódcą tej grupy. Później przeniesiono go do Warszawy, gdzie odbywał następne szkolenia i służył w WP do 1931 roku. Koniaszwili bez wątpienia był ciekawą, ale i kontrowersyjną postacią. Niestety, po wybuchu II wojny światowej, pod koniec roku 1940, wstąpił do powołanego przez Niemców Komitetu Gruzińskiego, w skład którego wchodzili Gruzini nielojalni wobec gruzińskiego rządu emigracyjnego. Generał liczył zapewne, że przy pomocy Niemców uda się z czasem przegonić bolszewików z Gruzji, chociaż są to jedynie moje osobiste przypuszczenia. Pod koniec wojny wyemigrował do Argentyny, gdzie umarł w roku 1955. Hassan Konopacki jako członek Białoruskiej Komisji Wojskowej (BKW) zdawał sobie sprawę, że Karta okolicznościowa z roku 1920 przyszli żołnierze jego armii muszą przejść przeszkolenie w Wojsku Polskim. Sam Konopacki związany był przecież z białoruskim nurtem polonofilskim. Początkowo szkolenia odbywały się w Warszawie, Słonimiu, Ostrowi i Łodzi. Od 1921 roku dwudziestoosobowa grupa Białorusinów trafiła do szkoły podchorążych w Bydgoszczy. Wiosną tego samego roku na mocy traktatu ryskiego Polska przystąpiła do rozformo- 80 81 wania cudzoziemskich formacji należących do koalicji antybolszewickiej. Wraz z tymi działaniami zlikwidowano BKW i oddziały białoruskie. W tym czasie kursy dla białoruskich żołnierzy odbywały się jeszcze w Warszawie i Bydgoszczy. Część kursantów warszawskich, nie chcąc wstąpić do polskiego wojska, już wiosną porzuciła szkołę podchorążych piechoty, pozostali kontynuowali naukę do jesieni. W listopadzie 1921 roku wśród kursantów „bydgoskich” doszło do czegoś w rodzaju „kryzysu przysięgowego”. Białorusini wyznania prawosławnego, w przeciwieństwie do swoich rodaków katolików, odmówiła przysięgi na wierność Polsce, za co zostali wydaleni ze szkoły. Większość z nich powróciła na Słuczczyznę, gdzie w 1925 roku zostali aresztowani i skazani za prowadzenie działalności antysowieckiej. Ci z kursantów, którzy pozostali w naszym wojsku, robili w nim kariery już jako polscy oficerowie. Franciszek Kuszel, Białorusin i oficer kadrowy WP (wcześniej członek BKW) w 1941 roku pisał o nich, że będąc dobrymi polskimi oficerami, przelewającymi krew we wrześniu 1939 roku, w głębi duszy pozostali jednak Białorusinami. Odmowa przysięgi na wierność Polsce prawosławnych Białorusinów, jak i wspomnienia Kuszela, świadczą o tym, że mieli oni dużą świadomość swojej narodowej odrębności, co jakby na to nie patrzeć, z naszej perspektywy, było ich ogromną zaletą. Można by jedynie pokusić się o pewną próbę relatywizowania stopnia tej świadomości w powiązaniu z wyznawaną religią, gdzie prawosławie, jak się wydaje, było barierą do tego, by służyć swojej ojczyźnie pod sztandarem innego kraju. Myślę jednak, że nie wolno nam tego oceniać. 82 VI Syn o ojcu. Maciej Konopacki W wielowiekowych, wprost nie do ogarnięcia wiedzą, polsko-białoruskich powiązaniach, na każdym polu współżycia obu słowiańskich narodów istnieje epizod z poprzedniego stulecia, osadzony w rodzinnej tradycji autora artykułu. Zanim, nawiążę do owego epizodu pozwolę sobie uczynić następujące wyznanie: Nic, co kresowe nie jest mi obce, a wręcz przeciwnie, jest mi bardzo drogie ! Taką trawestacją znanego powiedzenia ujawniam, dlaczego jak najserdeczniej ogarniam moim wewnętrznym światem obszar, na którym egzystują od 600 lat moi współwyznawcy tatarskiego pochodzenia, jak czynię go „własnym” z osobistego duchowego nadania. Wolno mi! Nic do rzeczy nie mają granice państw, w których są tatarscy wyznawcy islamu. Wspólne, historyczne losy, a zwłaszcza więzy krwi łączące nas z Polską, Białorusią i Litwą, sprawiają, że są te kraje jednako mi bliskie. W taki sposób w mej świadomości istnieje jakaś cząstka dawnej Rzeczypospolitej i to bynajmniej nie jedynie tylko obojga narodów. A o jaki epizod chodzi? Me wspomnienia rodzinne udowadniają, jak sprzęga się po raz któryś w dziejach Polaków i Białorusinów ich los, a w danym przypadku w początkach poprzedniego stulecia. 83 Ojciec nasz, rodem z Mińska, Hassan Konopacki, związał się z niepodległościowym ruchem białoruskim w początkach ubiegłego wieku. W przerwach podczas studiów w Szkole Artyleryjskiej im. Konstantego w Petersburgu, którą ukończył w 1897 roku, znajdując się u rodziców przy ulicy Małotatarskiej, stopniowo zbliżał się do tego ruchu. Wówczas przecież nie obce były również polskie idee wolnościowe na Białorusi, nawiązujące do minionych powstańczych zrywów, w których wykrwawiali się H. Konopacki (z lewej) w okresie nauki w Pe- najlepsi przedstatersburgu wiciele obu narodów. Z ojcowskich wspomnień pamiętam, iż w 1919 roku bywał w mieszkaniu Janki Kupały, a więc na rok przed pełnią działalności zmierzającej do formowania białoruskich oddziałów. Stało się to na mocy specjalnego dekretu z 22 października 1919 roku, podpisanego przez przyszłego Marszałka II Rzeczypospolitej. Godzi się podkreślić, że to głównie Jance Kupale należy zawdzięczać projekty symboli narodowych i wojskowych, wówczas urzeczywistniane w klimacie rodzącej się niepodległości tego narodu. Ojciec z prawdziwym nabożeństwem przechowywał niektóre symbole: skrawki munduru, cenne fotografie, druki. Zdołało to wszystko przetrwać po dziś dzień, a po raz pierwszy zajęła się tą ojcowską tradycją dr Helena Głogowska, politolog Uniwersytetu Gdańskiego, autorka pionierskich Helena i Hassan Konopaccy gruntownie opracowanych o tym epizodzie publikacji, m. in. w „Białoruskich Zeszytach Historycznych” wydawanych nakładem Białoruskiego Towarzystwa Historycznego w Białymstoku. Powracając do mińskich lat ojca (miał wówczas rangę pułkownika i takim dowodził w I wojnie światowej w zmaganiach z Niemcami, 69 Brygadą Artylerii Polowej), wspomnę, że rodzic 84 85 włączał się do działalności stowarzyszenia białoruskiej inteligencji o nazwie „Bialoruskaja Chatka”. Tu szczególnie rozkwitało życie teatralne, to tu miłośnicy narodowej sceny białoruskiej wystawiali spektakle Kupały. Tak więc ojciec wnosił stosowny wkład do tego dzieła, a już w okresie międzywojennym, w Wilnie, kontynuując mińskie tradycje, był wiceprezesem Rady Starszych Białoruskiego MuzykalnoDramatycznego Kółka. Do dziś zachowała się ojcowska wizytówka poświadczająca jego społeczną powinność, dodatkowo z wydrukiem, iż zarazem piastuje godność Sekretarza Białoruskiego Zgromadzenia Obywatelskiego. Warte podkreślenia jest to, iż ojciec należał do lgnącej ku Rzeczypospolitej formacji ideowej w łonie ruchu białoruskiego tamtego okresu, a jak mi mówił-Kupała z tym ruchem solidaryzował się. Czytelnik zdążył już zorientować się, jaki klimat musiał panować w międzywojennym wileńskim mieszkaniu Heleny i Hassana Konopackich. Dodam jeszcze, że rodzicowi nieobce były sprawy odradzającego się po I wojnie światowej państwa litewskiego. Okazuje się, jak wspominał, że uczestniczył w tworzeniu teoretycznych podstaw artylerii tego kraju. Zachował się w oryginale cenny dokument wydany w 1921 roku przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Litwy w jej ówczesnej stolicy, Kownie głoszący o ojcu, jako o członku tak zwanej Litewskiej Komisji Wschodniej. Jakież podobne były losy wielu Tatarów tych wszystkich ziem oraz interesy, które jednako leżały im na sercu. W działalności w różnych sferach i dziedzinach byli oni swoistymi zwornikami między Polską, Białorusią oraz Litwą. Obce memu Ludowi były i są nadal antagonizmy, dające o sobie znać między tymi narodami, a tak nieraz skutecznie podsycane przez obce siły, a niekiedy przez nie inspirowane. Jest to zresztą całkiem osobne zagadnienie. Czytelnik może sobie wyrobić zdanie, co do mej postawy w zarysowanej zaledwie problematyce dotyczącej tych narodów na podstawie powyższego, bardzo skrótowego ujęcia. Nic więc dziwnego, że po ostatniej wojnie dane mi było włączyć się w działalność ruchu białoruskiego w Polsce. Wspomnę tylko, że trudziłem się w białoruskojęzycznym tygodniku „Niwa” wydawanym w Białymstoku. Na łamach czasopisma uprzystępniałem mało znane, bądź całkiem nowe materiały z dziejów polsko-białoruskich związków kulturalnych, a zwłaszcza tych literackich. Kiedyś sprawił mi prawdziwą satysfakcję prof. Adam Maldzis, gdy oznajmił, że niektóre moje publikacje są zalecane jako lektura uzupełniająca studentom filologii białoruskiej. Przy okazji nadmienię, że kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku przeprowadziłem wywiad ze szwagrem Janki Kupały, a bratem cioci Władzi, Wincentym Stankiewiczem w Lublinie, ze wzruszeniem słuchałem wspomnień o naszym ojcu (miałem siostrę Tamarę). Wszyscy w 1919 roku widywali się w rodzinnym kręgu przy ulicy Koszarskiej w Mińsku. Stankiewicz niejedno dorzucił do mej wiedzy o tamtym czasie w życiu młodej, mińskiej inteligencji. Podzieliłem się z Czytelnikiem przede wszystkim wojskowym epizodem w działalności ojca. Była ona bardzo krótka, nie zaowocowała znaczącymi osiągnięciami, zwłaszcza, że dalszy bieg dziejów, znany z historii obu narodów, zniweczył tamte szczytne zamierzenia. 86 87 VII Alif mojego życia Maciej Konopacki H. Konopacki (siedzi) podczas wypoczynku 88 Pierwsza litera alfabetu arabskiego poznana w dzieciństwie, stale swym wyglądem i brzmieniem przywołuje tamten odległy, tak drogi mi czas życia. Poznałem tę literę, jak i cały alfabet, aby stopniowo wczytywać się w treść ówczesnego muzułmańskiego podręcznika zwanego „sforką”, na lekcjach religii u imama wileńskiego meczetu, Ibrahima Smajkiewicza. Jak początek życia, jak brzask dnia czy pierwszy świadomy już po przebudzeniu się oddech – tym wszystkim jest dla mnie alif. Kiedy modlę się w gdańskim meczecie, mając przed sobą koraniczne wersety, właśnie szczególnie ta litera powoduje skojarzenia sięgające dzieciństwa – przecież początku istnienia. Urodzić się muzułmaninem… To wielkie szczęście, lecz i zobowiązanie wobec islamu i własnej wspólnoty! To świadomość przynależności do świata pełnego duchowych wartości, których dzisiaj znacznie bliżej jesteśmy dzięki wspieraniu naszego życia muzułmańskiego przez znajdujących się w Polsce przedstawicieli tego świata. Te duchowe bogactwa dostrzegają wyznawcy innych religii; nieraz podkreślają, że Islam jest dla nich przykładem, jak należy właściwie szukać szlaków do rzeczywistej głębi wiary. Pragnę przybliżyć me przemyślenia, którym początek dała ta litera… Jak wspomniałem, poznałem ją w Wilnie, mieście zwanym niegdyś stolicą Polskiego Islamu. Przyjście na świat 89 w nim, w rodzinie muzułmańskiej, to nie do wysłowienia wielki los szczęścia. Obecnie, kiedy znajduję się już po zachodniej stronie życiowego stoku – w wieku emerytalnym – zdaję sobie sprawę z tego faktu. On zadecydował o mym życiu w wymiarze duchowym, zawierającym nie tylko powinności religijne lecz także poczynania natury społecznej, w tym również jako publicysty. Od ponad 40 lat uprawiam naszą tematykę w różnych jej aspektach, nie wyłączając spraw ściśle religijnych. Oczywiście, należało w swoim czasie być zainspirowanym przez rodzimą tradycję, ukształtowaną właśnie w Wilnie. Staram się odwiedzać rodzinne strony. Pierwszy raz nawiedziłem je po niemal półwieczu. Przemierzałem ścieżki dzieciństwa oraz wczesnej młodości, odnawiałem znajomość z tym wszystkim, co mnie uformowało. Po powrocie jest czas na spokojny ogląd tego, co było mym udziałem w czasie tych podróży. Chcę i teraz pokusić się przynajmniej o pobieżną ilustrację przeżytych tam chwil. Jakbym odzyskał cząstkę samego siebie z dawnych lat i dzięki temu jakbym znowu uczestniczył, jeszcze jako dziecko, w ówczesnej rzeczywistości własnej społeczności. Nie zastałem już meczetu. Spłonął podczas działań wojennych w 1944 roku. Ta świątynia była owym alifem mej muzułmańskiej, ale i jednocześnie mej tatarskiej świadomości w początkach lat trzydziestych, kiedy uczęszczałem z rodzicami i siostrą na bajramowe nabożeństwa. Przystanąłem w miejscu, gdzie niegdyś znajdowała się skromna świątynna budowla, odseparowałem się od zgiełkowego otoczenia, aby przeżyć jeszcze raz któryś ze świątecznych dni. Oto znowu ciągną ku meczetowi moi współwyznawcy, wśród nich zaś żołnierze Szwadronu Jazdy Tatarskiej 13. Pułku Ułanów Wileńskich; był taki zwyczaj, że dowództwo Pułku zwalniało naszych wojskowych odbywających służbę w armii polskiej, aby mogli pomodlić się i spotkać swych znajomych, przyjaciół, krewnych. Właśnie powoli, pełen dostojeństwa zbliża się imam Ibrahim Smajkiewicz. Niebawem pojawia się „miezim” Sulejman Chalecki, pojawiają się najstarsi parafianie – współwyznaw90 cy, tradycyjnie otaczani powszechną czcią. Ten i ów jeszcze zatrzymuje się przy mogile kogoś mu bliskiego, modli się krótko, gdyż meczet jest już prawie wypełniony wiernymi. Najwyższy czas zająć miejsce w „safach”. Dolatują do mnie głosy modlących się… Może to rok 1934, a może inny. Rzeczywistość jest jednak nieubłagana. Upomina, że w niej się przecież znajduję, że tyle już lat minęło. Z przejmującym bólem serca opuszczam to miejsce, oglądając się jeszcze, żegnając się z nim, aby tu jeszcze kiedyś powrócić. Jestem odtąd jakiś inny, odmieniony i doprawdy jeszcze nie mogę podzielić się doznaniami. Niech czas je stosownie uładzi. Nieco historii. Meczet znajdował się na tzw. Łukiszkach Tatarskich. Jak informuje ostatni już, wydany przed wojną, Kalendarz Muzułmański Tatarów w Polsce z roku 1357-1358 Hidżry (1939 rok), świątynię odbudowano w XVIII stuleciu. Inne źródła mówią, że meczet uległ gruntownej przebudowie w drugiej połowie XIX wieku; ostatni generalny remont, odbył się w 1936 roku. Meczet był w otoczeniu naszego starego cmentarza – mizaru. Jeden ze starych zapisów, chyba już z końca XIX stulecia, następująco uwiecznia naszą wileńską świątynię: – „Maleńki, ubogi, drewniany meczet z takąż w wierzchu wokoło rzezaną galeryjką i wysmukłym minarecikiem, na którym połyskuje godło muzułmańskie; niedaleko meczetu jest domek mołły; nosi on aksamitką ponsową myskę. W pogodne dni piątkowe, zwłaszcza wśród świeżych poranków maja, idącym brzegiem rzeki (Wilii – przyd. Autora) słyszeć się daje dźwięczne wołanie, po nim zaś wkrótce śpiew miły, rzewny i łagodny. Są to wezwania na modlitwę muezzina i namaz garstki wyznawców Islamu…”. Zachowałem ówczesną pisownię. Dodam, że zapis ten musi być znacznie wcześniejszy, gdyż w końcu XIX wieku tej galeryjki nie było; pozostałem jednak wierny źródłu i wcześniej ten czas podałem. Być może nasza wileńska świątynia natchnęła wielkiego polskiego poetę, Juliusza Słowackiego, do tych oto strof w poema- 91 cie „Beniowski”: - „W powietrzu smutny półksiężyc blaszany / Do nieba zda się wznosi srebrne ręce. / Za grobowcami prosząc … co pod ściany / Meczetu, jako pochodnie jarzące / Palą się … ogniem do Pana nad Pany…”. Przywołując te strofy, znowu jestem poza chwilą bieżącą, znowu zdążam do meczetu, widzę już zza drzew „smutny półksiężyc blaszany”, jestem u siebie, w dawnym Wilnie. Pamięć przetrwała. Kiedy odwiedzam gdański meczet, alif z koranicznego wersetu jeszcze intensywniej jaśnieje, rozświetlając moją muzułmańską rzeczywistość. On również ocalał! Saszetka H. Konopackiego, z modlitwami (dua), noszona na piersi 92 Zakończenie – przywracanie pamięci 30 sierpnia 2000 roku na łamach „Expressu Bydgoskiego” ukazał się artykuł opisujący postać Hassana Konopackiego. Po raz pierwszy od śmierci pułkownika jego biografia została „odtajniona” bydgoszczanom. Od tego czasu, co roku zdarzało się, by chociaż w małym stopniu postać ta była przypominana. W 2001 roku zaczęła działać strona internetowa poświęcona Generałowi Bułak – Bałachowiczowi, na której jest także biogram pułkownika. W maju tego samego roku Muzeum Pomorskiego Okręgu Wo j s k o w e g o (obecnie Pomorskie Muzeum Wystawa w Muzeum POW Wojskowe) pod czujnym okiem ówczesnego dyrektora ppłk Wojciecha Zawadzkiego zorganizowało wystawę zatytułowaną „Generał Bułak Bałachowicz. Walka o Kresy. Trudne braterstwo”. Jedna z gablot wystawowych poświęcona była Hassanowi Konopackiemu. W grudniu 2002 roku Stowarzyszenie Jedności Muzułmańskiej w Bydgoszczy na łamach swojego kwartalnika „Al – Islam” przypomniało postać pułkownika i rok 2003 ogłosiło rokiem Hassana Konopackiego, co odbiło się echem wśród mniejszości białoruskiej w Polsce i społeczności tatarskiej na Białorusi. W 50. rocznicę śmierci Hassana, na cmentarzu przy ulicy Kcyńskiej, odprawiono modlitwę muzułmańską. Na tej skromnej uroczystości obecni byli Maciej Konopacki i dr Helena Głogowska z Białoruskiego Towarzystwa Kulturalnego „Chatka”. W miesiąc później ppłk Wojciech Zawadzki opublikował artykuł zatytułowany „Polski Tatar w Bydgoszczy”, w którym przybliżył m.in. 93 epizod poświęcony spotkaniu pułkownika Konopackiego z dowódcą Pomorskiego Okręgu Wojskowego generałem Bronisławem Półturzyckim, również Tatarem pochodzącym z Nieświeża. W roku 2004 na łamach miesięcznika „Świat Inflant” Maciej Konopacki publikuje artykuł zatytułowany „Syn o ojcu”. Rok 2006, wrzesień, to odsłonięcie tablicy pamiątkowej przy ulicy Mazowieckiej 11 i opisanie tych uroczystości w „Świecie Inflant” w grudniu . W 2007 roku również w „Świecie Inflant” zamieszczono ar- ANEKS Na treść poniższego aneksu składa się tekst odpisu notarialnego przebiegu służby wojskowej pułkownika Konopackiego datowany na dzień 9 listopada 1923 roku. „Przebieg służby wojskowej p. Hassana Konopackiego b. pułkownika armii rosyjskiej Helena, Tamara i Hassan Konopaccy tykuł zatytułowany „Pułkownik Hassan Konopacki”, a na łamach „Kalendarza Bydgoskiego” ukazał się tekst „Tatar, muzułmanin, bydgoszczanin”. Rok później „Kalendarz Bydgoski” zamieścił fragment będący zapowiedzią wydania niniejszej książki zatytułowany „Pozostaje na całe życie”. Mam nadzieję, że i ta skromna publikacja wpisze się w bydgoską historię pułkownika, bo to dzięki nam żyjącym, nie kończy się historia tych, którzy odeszli. 94 1. Po ukończeniu szkoły kadetów w Połocku Witebskim wstąpiłem do szkoły artyleryjskiej imienia Konstantego w Petersburgu. 1896. 31/VIII. 2. Skończyłem szkołę i awansowałem na porucznika ze starszeństwem od dnia 13/VIII-97 do 30 Brygady art. Pol. W Mińsku Lit. 1898. 8/VIII. 3. Zostałem mianowany dowódcą plutonu 8-ej baterji. 1898. 19/VIII. 4. Zostałem mianowany oficerem kasowym Brygady. 1900. 3/XI. 5. Zostałem mianowany na porucznika. 1901. 13/VIII. 6. Zostałem przeniesiony do 3-ej Baterji i razem z nią wyjechałem na Daleki Wschód. 1904. 9/I. 7. Baterja przybyła do Czyty Zabajkalskiego celem formowania brygady art. pol./ 1-sza Syberyjska Br./ 1904. 28/II. 8. Zostałem mianowany starszym oficerem /dow. pół.. baterji/ 95 1-ej Baterji Syberyjskiej br. art. polowej. 1904. 20/III. 9. Zostałem raniony szrapnelem w bitwie z Japończykami przy La-o-Jang. 1904 15/VIII. 10. Powróciłem ze szpitala do służby frontowej. 1904. 1/X. 11. Czasowo dowodziłem 4-tą baterją. 1904. od 4/X do 8/XI. 12. Otrzymałem ordery: Anny 4-go stopnia, Stanisława 3-go stopnia. 1904. 13.X. 13. Powróciłem do 1-ej Baterji. 1904. 15.XI. 14. Otrzymałem order Anny Bateria dowodzona przez H. Konopackiego 3-go stopnia. 1905. 8/VI 15. Zostałem awansowany do stopnia kapitana. 1905. 13/ VIII. 16. Brygada przeniosła się na miejsce czasowego pobytu do Nerczyńska. 1906. 15/I 17. Zostałem mianowany oficerem gospodarczym 1-ej baterji. 1906. 1/VI. 18. Zostałem wybrany przez p.p. oficerów członkiem sądu honorowego, członkiem komisji pożyczkowego kapitału oficerskiego i kierownikiem bibljoteki oficerskiej. 1906. 6/VIII. 19. Czasowo dowodziłem 1-szą baterją. 1906. od 13.XI. do 27/XI. 20. Zostałem mianowany prezesem sądu brygadnego. 1906. 27.XI. 21. Czasowo dowodziłem 1-szym parkiem Syberyjskim. 1907. od 5/II. Do 3/IV. 22. Brygada została przemianowana na 1-szy pol. dywizjon art. Syberyjskiej i zmieniła miejsce pobytu do Irkucka. 1907. 16/II 23. Powróciłem z parku do 1-szej baterji i przyjąłem obowiązki st. oficera. 1907. 30.IX. 24. Zostałem wybrany przez p.p.oficerów członkiem sądu honorowego. 1908. 23/V. 25. Zostałem mianowany oficerem gospodarczym 1-ej Baterji. 1908 3/ VIII. 26. Zostałem wybrany przez p.p.oficerów członkiem sądu honorowego i członkiem ko- Rok 1916 (H. Konopacki pierwszy z prawej) mitetu kierowniczego kasyna oficerskiego. 1909. 27/V. 27. Czasowo dowodziłem 1-szą baterją. 1909. od 23/IX do 23 XI. 28. Dywizjon zmienił miejsce pobytu do Błagowieszczeńska na Amurze celem formowania 10-ej syberyjskiej br. art. pol. 1910. 20/VII. 29. Formowałem i dowodziłem 2-ą bat. 10 brygady. 1910. od 20.VII do 13.X. 30. Zostałem awansowany na Kapitana ze starszeństwem z dnia 16/VIII r. 1909. 1910. 2/X. 31. Zostałem mianowany 1-szym starszym oficerem i oficerem gospodarczym 2-ej Baterji. 1910. 15/X. 32. Zostałem mianowany prezesem sądu brygadnego. 1911. 10/X. 33. Zostałem wybrany przez p.p.oficerów członkiem sądu ho- 96 97 norowego i członkiem komisji oficerskiego kapitału pożyczkowego. 1911. 21.X. 34. Zostałem odkomenderowany do Chabarowska celem ćwiczenia rekrutów. 1912. 8/IX. 35. Na skutek prośby zostałem przeniesiony do 3-ej brygady art. pol. do Kaługu. 1912. 13/X. 36. Przybyłem do 3-ej brygady i zostałem mianowany starszym oficerem gospodarczym 4-ej baterji. 1912. 12/XI. 37. Zostałem przeniesiony do 5-ej baterji na zastępcę dowódcy baterji i mianowany na wypadek wojny dowódcą 5-ej Baterji litery B 1913. 28/II 38. Zostałem mianowany dowódcą 5-ej baterji 57 art. pol. /litera B/ 1914. 18/VII. 39. Po przybyciu starszego kapitana zdałem mu baterję i zostałem mianowany dowódcą 1-go parku br. art. parkowej. 1914. 30/VII. 40. Otrzymałem order Stanisława 2-go stopnia. 1915. 15/III. 41. Czasowo dowodziłem 57 br. park. 1915. od 22/IV. do 11/V. 42. Otrzymałem order Anny 2-go stopnia. 1915. 3/V. 43. Czasowo dowodziłem 57 br. park. 1915. od 4/VIII. Do 21/VIII. 44. Na skutek prośby zostałem przeniesiony do 69 br. art. pol. i mianowany dowódcą 6-ej bat. 1916. 10/II. Otrzymałem order Włodzimierza 4-go stopnia. 1916. 13/IV. 45. Zostałem kontuzjowany 1916. 15/IV. 46. Zostałem awansowany na podpułkownika. 1916. 6/V. 47. Zostałem uszkodzony trującymi gazami. 1916. 15/VIII. 48. Czasowo dowodziłem 2-im dywizjonem 69-ej brygady. 1917. od 23/I. do 5/III. 49. Otrzymałem prawo do awansowania na pułkownika 1917. 6/XI. 50. Dowodziłem dywizjonem 69-ej brygady. 1917. od 8/XI. do 23/XII. 51. Jako starszy oficer sztabowy objąłem dow. 69-tą b. art. pol. aż do dnia rozformowania brygady. Od 1917. 23/XII. do 1918. 15/V. /-/ Hassan Konopacki. Powyższe dane stwierdzamy: /-/ Janowicz-Czaiński Ppłk art. W.P. /-/ Kryczyński Zenon ppłk. Piech. W.P. Repetytorium Nr. 8557. Działo się w Wilnie dnia dziewiątego listopada tysiąc dziewięćset dwudziestego trzeciego roku. Ja niżej podpisany Bolesław Józefowicz zastępstwie Adolfa Znaczyńskiego, Notarjusza przy kancelarji Hipotecznej Wileńskiego Sądu Okręgowego, mającego kancelarję swoją w Wilnie, przy ulicy Mickiewicza N.36, zaświadczam, że powyższe podpisy zostały położone w obecności mojej przez osoby mi znanych pp. Aleksandra Janowicza-Czaińskiego i Zenona Kryczyńskiego zam. w Wilnie: 1/ przy ulicy Ciasnej N.3, 2/ przy ulicy Chocimskiej N.23. 98 99 Opłaty stemplowej skasowano na 32 000 mk. Notarjusz /-/B. Józefowicz.” Dokumenty Umowa (1 str.) spisana między H. Konopackim a F. Kowalskim 100 Strona 1 dokumentu- Przebieg Służby H. Konopackiego 101 Akt ślubu (1 str.) Heleny Iljasewicz i Hassana Konopackiego 102 Odezwa do narodu białoruskiego autorstwa H. Konopackiego 103 Przepustka do Wilna wydana H. Konopackiemu przez NKWD po jego zwolnieniu z zatrzymania w 1945 roku. Poświadczenie obywatelstwa polskiego wydane Hassanowi Konopackiemu w 1923 roku 104 105 Zaświadczenie o ewakuacji do Polski z 1946 roku 106 Orzeczenie o stanie zdrowia z 1946 roku 107 Orzeczenie o stanie zdrowia z roku 1950 108 Potwierdzenie narodzin Heleny Iljasewicz (Konopackiej) z 1888 r wydane przez gminę muzułmańską i poświadczone w 1953 roku przez Pa ństwowe Biuro Notarialne w Bydgoszczy 109 BIBLIOGRAFIA 1. Adresy Miasta Bydgoszczy na rok 1925, Bydgoszcz, 1925 2. Głogowska H., Hassan Konopacki-tatarski dowódca białoruskiego wojska [w] Białoruskie Zeszyty Historyczne nr 1, Białystok, 1994 3. Łatyszonek O., Białoruskie formacje wojskowe 1917-1923, Białystok, 1995 4. Wędziagolski K., Pamiętniki, Warszawa, 2007 5. Żuk M.T., Glosa do Koranu, Warszawa, 2004 110 111