WSTĘP Majowy ciepły dzień. Kwitnie moja piękna papierówka. Z
Transkrypt
WSTĘP Majowy ciepły dzień. Kwitnie moja piękna papierówka. Z
WSTĘP Majowy ciepły dzień. Kwitnie moja piękna papierówka. Z daleka widzę tulipany, które w ostatniej chwili posadziłam pół roku wcześniej, jesienią. „To był dobry pomysł” – myślę, bo rozświetlają jeden z fragmentów w ogrodzie. Patrzę na moje oczko wodne: ciekawe, czy pojawią się żaby, które tak lubię? A może przyczłapie do nas ropucha? Było tak fajnie, kiedy pilnowała nas ogromna Lula… Ciekawe, kiedy będzie pierwsze koszenie? A może poczekam, aż przekwitną stokrotki? Siedzę tak na schodach tarasowych z kubkiem herbaty w rękach. Radość we mnie kipi tak samo, jak życie w ogrodzie. I nagle zrywam się, gnana wyrzutami sumienia, że przecież tyle pracy do zrobienia w ogrodzie… To uczucie prawdopodobnie udziela się często. Z jednej strony wielka rozkosz, z drugiej poczucie obowiązku. Bo ogród to rownież sprawdzian dla naszej pracowitości i systematyczności. Uwielbiam pogaduchy ogrodnikow. A rownież tych, ktorzy niekoniecznie się na ogrodnictwie znają, ale mają ogród i są z niego dumni. Łączy ich jedno: wielkie podniecenie i radość, że oto nadchodzi ONA. Ta piękna, wyczekiwana i uśmiechnięta WIOSNA. Czasem, gdy przychodzę do redakcji (a nie jest to dzień z „Mają w ogrodzie”, bo to byłoby oczywiste, słyszę: „Zapomniałem, że posadziłem tulipany! Już je widać”, albo: „Jesienią wsadziliśmy w trawnik setki cebul krokusów, ciekawe jak to wyjdzie, na razie widać listki!”. Dla każdego przyjście wiosny oznacza co innego. Dla jednych to ciepło, więc wreszcie mogą zrzucić kurtki i swetry, dla innych – pierwsza burza, dla jeszcze innych – kwitnąca leszczyna, choć to dopiero styczeń. Tak czy inaczej, jedno wiemy na pewno: Szanowna przyjdzie, pytanie tylko, czy będzie ciepła i słoneczna. Jest to czas nadziei, radości, ale także początek wielkiej pracy, żeby nie powiedzieć – harówki. Wiosną w moim ogrodzie jestem codziennie. To jeden z najwspanialszych okresów w całym roku. Pierwsze ciepłe promyki słońca, otulają ciepłem i na duszy robi się cudnie. Nawet gdybyśmy nie wiem jak głęboko tkwili w zimowym letargu, wiosna ożywia nas natychmiast, a ogrodników w szczególności. Przyglądam się każdemu zakamarkowi ogrodu, nieraz zaskakuje mnie zapomniana roślina, ktora właśnie wykiełkowała. Karcę wówczas samą siebie, że nie notuję zmian, na razie jednak na karceniu się kończy... Potem lato, burza kolorów, woni, rozkwit roślin i zwierząt. Wspaniała bieganina. I prace nieco się stabilizują, upał potrafi rozleniwić i zmusić do odłożenia łopatki i rzucenia się na hamak. Ale o ogrodzie nie można zapomnieć. Nawet się nie obejrzymy, jak zacznie żyć własnym rytmem, który zaprowadzi nas w ślepy zaułek. Nie zawsze zgodny z marzeniami. Bądźmy więc czujni. Czy można mówić o wyraźnej granicy między wiosną i latem? Otóż nie! Każdy ogród jest w innej części kraju, ma własną charakterystykę. Celowo więc nie wpisuję dokładnie w Państwa kalendarz ogrodowych powinności. Co jest zatem tajemnicą sukcesu w ogrodzie? Właściwie to sama mam kłopot z odpowiedzią, bo co jest ważniejsze: jego uroda czy zdrowie? A wiem przecież doskonale, że i jedno, i drugie. Przysłuchujmy się więc i przyglądajmy naszemu ogrodowi, jak słuchamy własnego ciała i duszy. PIERWSZE OŻYWIENIE Czasem trudno określić, kiedy jest najwłaściwszy moment na rozpoczęcie prac w ogrodzie. Trzeba śledzić prognozy, obserwować pogodę, a przede wszystkim sam ogród. W naszych warunkach klimatycznych takim przełomowym miesiącem jest marzec. Nieraz jednak zdarza się, że jeszcze pod koniec miesiąca leży śnieg. Tego oczywiście nie przeskoczymy, czekajmy więc, aż stopnieje. Śnieg to zresztą najlepsza ochrona przed mrozem. Inna sprawa, że między wschodnią a zachodnią częścią Polski można zaobserwować 2–3-tygodniową różnicę w postępie wegetacji. Zaufajmy więc naszej intuicji. Zdejmowanie okryć Kiedy słońce zaczyna mocniej przygrzewać, czas na pierwsze porządki w ogrodzie. Zaczynamy od zdjęcia zimowych okryć z roślin. Jest to szczególnie ważne, kiedy jest ciepło, a w powietrzu panuje wilgoć. Rośliny pod osłonami są wówczas narażone na atak chorób grzybowych. Pod okryciem wegetacja roślin przyspiesza (bo jest ciepło i miło), więc odkryte zbyt późno pąki kwiatowe czy zawiązki liści są podatne na uszkodzenia przez chłód. Jeśli istnieje groźba, że wrócą mrozy, zostawmy osłony w pogotowiu, by móc je w każdej chwili wykorzystać. Do takiego „ratunkowego” okrywania można też stosować agrowłókninę. Suche maty słomiane możemy schować w przewiewne miejsce – posłużą w następnym sezonie. Stroisz już się nie przyda, więc można go spalić, na przykład w kominku, lub pociąć w rozdrabniarce. Wiosenne sprzątanie Liście, którymi jesienią okryliśmy rabaty i którymi pogardziły dżdżownice, usuwamy, na przykład na kompost, nie są bowiem ani ładne, ani przydatne. Jeśli rabaty pokryliśmy warstwą kory, na przykład w kopczykach róż, ją również delikatnie usuwamy. Rozłożona stanie się niebawem ściółką. Wszystkie te czynności należy wykonywać bardzo delikatnie, by nie uszkodzić budzących się pączków. Po kolei, z każdej rośliny (tak, tak, nawet jeśli widać tylko miejsce, z którego wyrasta, należy się jej przyjrzeć) usuwamy wszystkie liście, które zdradzają oznaki choroby lub są po prostu uszkodzone. W pierwszej kolejności trzeba to zrobić na tych, których części nadziemne co roku pojawiają się na nowo – a większość jest takich. Zanim wypuszczą nowe części, koniecznie należy usunąć stare, bo potem będzie to utrudnione. Z kolei u zimozielonych, na przykład bergenii, usuwamy najstarsze i wyglądające nieładnie, nie mówiąc o chorych oczywiście. Również te, których nie sunęliśmy jesienią, muszą pójść do kosza. Czas też na czyszczenie rabat. Usuńmy wszystkie chwasty. Im wcześniej się do tego zabierzemy, tym łatwiej będzie później. Czas najwyższy przejrzeć przechowywane cebule mieczyków i karpy dalii. Części, które wyglądają na chore, połamane, należy usunąć. Nadal przetrzymujemy je w chłodzie – temperaturze 5–12°C, a sadzimy dopiero w maju, kiedy mamy niemal pewność, że silnych chłodów już nie będzie. Mroźne zimy mogą pozostawić po sobie w ogrodzie niezłe żniwo: przemarznięte pędy, pęknięte pnie i konary. Niejednokrotnie spore szkody czynią zwierzęta. Warto przyjrzeć się drzewom i krzewom, żeby wykryć ewentualne rany i jak najszybciej je wyrównać (poszarpane trudniej się goją). Czy stosować pasty do smarowania? Są dwie teorie głoszone przez fachowców: tak i nie, decyzję więc trzeba podjąć samemu. Cięcie Zapewne to, do czego się przyznam, jest bardzo niepolityczne. Otóż nie przepadam za cięciem roślin. Może nie chodzi tu o wszystkie, bo nadawać kształt swoim bukszpanom lubię, wiem też, że należy usunąć wilki (pędy zdziczałe) na papierówce. Gdy jednak przychodzi do usuwania gałęzi bzu, to robi mi się słabo. Zawsze się boję, że mogę przesadzić i zrobić roślinie krzywdę, a sobie przez to nie mniejszą. Większość drzew i krzewów jednak doskonale znosi cięcie. Może poza iglastymi – sosnami czy świerkami, które nie przepadają za tym, a zbyt drastyczne ich potraktowanie może skończyć się fatalnie. Cis jest natomiast bardzo żywotny i dobrze się regeneruje nawet po dość mocnym cięciu. Cięcie roślin dotyczy przede wszystkim krzewow, ale poddaje się temu zabiegowi również drzewa. Cięcie ma na celu oczyszczenie roślin (tak zwane cięcia sanitarne), formowanie (nadaje kształt i pobudza kwitnienie) i odmłodzenie. Wszystko zależy od stanu rośliny i naszych względem niej oczekiwań. I choć cięcie jest zabiegiem niezwykle pożądanym, wiem, że wiele osób ma z nim kłopot. Wydaje się nam, że sprawiamy roślinie ból, najczęściej nie chcemy też jej zmniejszać („bo przecież już jest taka ładna, długo na to czekaliśmy”). Kwestia jej formy, kształtu to już inna sprawa. Decyzja zależy od naszych wymagań i wyobrażeń: czy mamy ochotę na piękny, gęsty krzew, czy zadowolimy się drapakiem. Kiedy ciąć? Cięcia pielęgnacyjne powinno się wykonywać bardzo wczesną wiosną (koniec stycznia– marzec). W tym celu należy dokładnie przyjrzeć się roślinie. Do usunięcia przeznacza się te pędy, które wyrastają do środka korony bądź się krzyżują lub istnieje możliwość, że w przyszłości będą sobie przeszkadzać. Tniemy je tak, by w miarę możliwości korona rozbudowywała się równomiernie. Bardzo wiele zależy od naszego wyczucia. W przypadku starych drzew cięcie powinno być wykonywane sporadycznie. Termin – to też wczesna wiosna. Najczęściej zmusza nas do tego konieczność usunięcia uszkodzonych, suchych lub chorych gałęzi. Jeżeli musimy je przyciąć, należy robić to stopniowo, kawałek po kawałku, inaczej istnieje groźba ich wyłamania. Wiosną bardzo ważne jest przycięcie krzewów liściastych, zarówno tych świeżo posadzonych, jak i przesadzonych. Zabieg przeprowadza się nie tylko po to, by zagęścić krzew, ale także po to, by nieco odciążyć korzenie i ułatwić zaaklimatyzowanie się na nowym miejscu. Pędy można skracać nawet o połowę (pozostawiając 3–5 pąków, co oczywiście nie gwarantuje powodzenia, ale jest jednym z jego warunków). W przypadku roślin zimozielonych cięcie takie nie jest konieczne, chyba że mamy do czynienia z żywopłotem. Ten oczywiście – jeśli jest formowany – zawsze wymaga cięcia, niezależnie od tego, jakie krzewy się na niego składają. Najważniejsze jest cięcie krzewów w pierwszym roku po posadzeniu. Krzew się wzmocni i wypuści wiele pędów, czego nie zrobiłby, gdyby się tego zabiegu nie przeprowadziło. Efekty będą widoczne w kolejnych latach. Cięcie sanitarne polegające na usuwaniu zniszczonych, chorych, suchych pędów też najlepiej wykonywać wiosną, dlatego tak ważna jest obserwacja rośliny – usuwamy pędy, które nie wytrzymały mrozu i zmarzły. Jeżeli roślina jest stara, możemy ją odmłodzić, usuwając najstarsze pędy. Drastycznym, ale skutecznym zabiegiem jest przycięcie krzewów na wysokość 20, 30 cm. Zawsze w sezonie, mniej więcej do końca sierpnia, możemy też pozbywać się pędow, które zaburzają pokrój rośliny. Wszelkie cięcia najlepiej zakończyć z początkiem sierpnia. Cięcie pobudzające kwitnienie W kolejnych latach cięcie jest uzależnione przede wszystkim od kwitnienia roślin. Obowiązuje tu kilka prostych zasad. Gatunki, 1. które kwitną wiosną na pędach ubiegłorocznych (to przede wszystkim te, które kwitną wczesną wiosną), tniemy tuż po kwitnieniu. Należą do nich forsycja, porzeczka krwista, krzewuszka, jaśminowiec, złotlin (kerria), kolkwicja. 2. Rośliny, ktore kwitną na nowych przyrostach poźną wiosną i latem, tniemy dość silnie wiosną, najlepiej przed rozpoczęciem wegetacji lub ewentualnie tuż po kwitnieniu. Gatunki, które tnie się wiosną (hortensja bukietowa i krzewiasta, tawuły japońskie, pięciorniki, żylistki, budleja Dawida), lubią prześwietlanie. Istnieje też pewna grupa krzewów, które cięcia zupełnie nie wymagają. Należą do niej między innymi pieris, kalina sztywnolistna, wawrzynek wilczełyko. Cięcie formujące Trochę więcej pracy jest przy formowanych żywopłotach i choćby topiarach (roślinnych „rzeźbach”), które muszą być pod stałą kontrolą. Cięcia tych form dokonuje się co najmniej dwa razy z sezonie: wiosną, potem w czerwcu i nierzadko jeszcze do początku sierpnia. Wszystko zależy od ekspansywności gatunku. Sama nierzadko biegam w sezonie po ogrodzie i przycinam niepożądane gałązki, niezależnie od głownego cięcia, na które muszę rezerwować kilka godzin. Czasem warto podłożyć jakąś płachtę, żeby pocięte gałązki łatwo było zebrać. Po posadzeniu krzewow na żywopłot powinno się je przyciąć bardzo nisko (zakładając, że żywopłot sadzimy wiosną; jeśli robimy to jesienią, z cięciem poczekajmy do wiosny). W następnym roku zostawmy około 20 cm nowych przyrostow, a resztę – ciach! Główne cięcie powinno się wykonać, zanim pojawią się liście, następne, jak już wspomniałam, latem. Jeśli żywopłot osiągnie optymalną wysokość, cięcia mogą być bardzo delikatne, po kilka centymetrów. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że należy przycinać gałązki młode, jednoroczne; zdrewniałe powinno się zaś, w miarę możliwości, oszczędzać. Nie wyobrażam sobie jednak, że stoję i przyglądam się każdej gałązce, zastanawiając się – ta czy nie ta? Na pewno bezpieczniej jest ciąć od dołu w górę. Najpierw wykonać cięcie „główne”, a potem wyrównujące. Z żywopłotami iglastymi jest nieco mniej zachodu, bo przez pierwsze dwa lata zostawiamy je w spokoju. Możemy przycinać je delikatnie, by wyrównać wysokość, potem przycinać też boki – przed ruszeniem wegetacji, a potem ewentualnie latem. Z drzewami i krzewami iglastymi trzeba jednak postępować ostrożnie. Przede wszystkim, jak już pisałam, oprócz nielicznych wyjątków, jak cis, źle znoszą drastyczne cięcia. Lepiej więc nie eksperymentować – jeśli zbyt mocno przytniemy sosnę czy świerk, możemy uśmiercić roślinę. Przyjmijmy więc zasadę, że rośliny iglaste tniemy po troszeczkę (intensywne może być tylko usuwanie gałęzi suchych lub połamanych). Przekrpj wzorowo prowadzonego żywopłotu powinien mieć kształt trapezu (by promienie słońca docierały również do najniżej położonych części). Przyznam jednak, że spotkałam taki w swoim życiu może kilka razy. Nawet w Anglii, słynącej z pięknych bukszpanowych żywopłotów, nie dopatrzyłam się „trapezowych”. Ich przekrój jest kwadratem lub prostokątem. Uznajmy więc tę formę za właściwą, choć nie idealną. Muszę przyznać, że zawsze z przykrością myślę o żywopłotach osiedlowych czy miejskich. Rachityczne, biedne. I nie tylko z powodu trudnych miejskich warunków, ale przede wszystkim z powodu FATALNEGO cięcia. Zarówno częstotliwość, jak i jakość tego zabiegu są żadne, nie mówiąc już o wysokości, która najczęściej jest podyktowana... Hm… właściwie to nawet nie wiem czym.