wywiadzGenMBienkiemA..
Transkrypt
wywiadzGenMBienkiemA..
Kraków, 15 VI 2005 O polskim wojsku, siłach specjalnych i misji w Iraku. Rozmowa z Dowódcą II Korpusu Zmechanizowanego generałem broni Mieczysławem Bieńkiem. W okresie od stycznia do lipca 2004 dowodził Wielonarodową Dywizją Sił Stabilizacyjnych w Iraku. Dr Marcin Lasoń: Wielu żołnierzy wspomina Pana Generała jako znakomitego dowódcę, obdarzonego charyzmą i posiadającego znaczny autorytet. Jaka jest recepta na zdobycie sobie takiej opinii? Gen. Mieczysław Bieniek: Autorytetu nie zdobywa się szybko, nie wystarczą pojedyncze działania, konieczna jest jego ciągła budowa, dzień po dniu. Musi być ona oparta na podstawowych wartościach, jakie powinny towarzyszyć każdemu żołnierzowi - prawda, uczciwość, osobisty przykład dawany podwładnym, stałe podnoszenie wiedzy. Dla mnie szczególnie bliski jest region Bliskiego Wschodu - chociażby ze względu na misje, w jakich brałem udział, dlatego staram się być na bieżąco z informacjami z tamtego terenu. Co więcej, konieczne jest ciągłe doskonalenie się dotyczące zarówno strategii, jak i taktyki działań wojskowych, przygotowywanie i wdrażanie programów szkoleniowych dla żołnierzy służby zasadniczej i zawodowej, czy tworzenie projektów organizacji sił zbrojnych. Te wszystkie działania uzupełniane bezpośrednim kontaktem z podwładnymi w czasie ćwiczeń na poligonach oraz podczas misji, sprawiają, że rośnie morale żołnierzy, ale i ich dowódców, zatem i moje. ML Czy nie mają racji niektórzy oficerowie wypowiadający się publicznie, że podbudowa morale jest niezbędna przede wszystkich polskiej generalicji oraz konieczne są zmiany w strukturach dowodzenia? MB Generalicja ma morale wysokie, tylko rzecz w tym, że wojsko nie jest „przy”, ale „w” społeczeństwie i każdy powinien to rozumieć. My służymy społeczeństwu i państwu. Armia jest narzędziem strategii obronnej, umacnia wiarygodność naszego kraju na świecie np. poprzez misje, uczestnictwo w strukturach organizacji ponadnarodowych, reprezentacje w społeczności międzynarodowej. Dlatego musimy być nie tylko konsumentami bezpieczeństwa, ale i jego twórcami. Nasza operacja w Iraku uwiarygodnia Polskę i polskie siły zbrojne w świecie. Już nie jesteśmy postrzegani jako „trzecia liga” NATO, ale znaleźliśmy się w „pierwszej”, może w jej dolnych partiach, ale jednak. W ciągu jednego roku potrafiliśmy stworzyć dywizje wielonarodową, co do tej pory potrafili tylko Amerykanie i Brytyjczycy. W trudnych sytuacjach podczas operacji stawaliśmy na wysokości zadania. Zaangażowanie polskich wojsk w Iraku wymusiło też wiele zmian w naszych siłach zbrojnych - profesjonalizacja, modernizacja, zakup nowego sprzętu, to wszystko dzięki temu dzieje się szybciej. Armia otrzymuje sprzęt łączności, przeciwpancerny, lekkie, bardzo dobre wyposażenie żołnierzy - noktowizja, hełmy, buty, kamizelki, GPS (system lokalizacji satelitarnej - ML), tak by dać najlepsze warunki do działania żołnierzowi. Stwarzana jest nowa jakoś armii polskiej, mówimy o reorganizacji sił zbrojnych, zmianie dowództw, o stworzeniu Dowództwa Operacyjnego, zmniejszeniu liczby sztabów, nad tym wszystkim trwają prace planistyczne. Co roku Zarząd Planowania wytycza cele natowskie i one też są osiągane. Jednak pamiętajmy, że my jesteśmy „w” społeczeństwie i możemy zrobić tyle, na ile pozwala budżet w miarę rozsądnie wydany. Obecnie wydatki na armię stanowią około 1 1 1,95% PKB mimo zakładanych 2,2%. Nie udało się osiągnąć tego poziomu, bowiem nasz kraj ma sporo innych problemów (bezrobocie, służba zdrowia itp.). Jeśli zaś chodzi o profesjonalizacje armii to nie jest tak, że wystarczy ją zmniejszyć i wojsko stanie się tańsze i lepsze. Na początku takie zmiany kosztują bardzo dużo - profesjonalna armia jest bardzo drogą zabawką. Nie potrafię powiedzieć, jaka część wojska będzie zawodowa, ale na pewno część żołnierzy z poboru nadal będzie utrzymywana. W wypadku operacji w Iraku, jak każdej tego typu, wyznacza się cele polityczne i wojskowe, bliskie sobie, ale my zajmujemy się tylko tymi drugimi. Jeśli celem wojskowym jest wyszkolenie sprawnych, zdolnych do działania irackich sił bezpieczeństwa - policja, wojsko, straż graniczna oraz przekazanie im sprzętu i oddanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo, to dla nas cel militarny jest prawie zakończony. A jeśli cel polityczny to stworzenie w miarę demokratycznego państwa, nauczenie jego mieszkańców sprawnego działania w środowisku międzynarodowym, to dopiero po jego osiągnięciu można zakończyć tę fazę operacji. Zakładamy, że w naszych 3 strefach do końca tego roku cel militarny zostanie osiągnięty. ML Wiele mówi się obecnie o reorganizacji polskich sil zbrojnych. Dlaczego w tym kontekście pojawiają się informacje o istnieniu tzw. „pancernych generałów”, którzy sprzeciwiają się jakimkolwiek zmianom? MB Nie wiem, mówię tu zdecydowanie, że nie jest to moja opinia i nie zgadzam się z nią. Ja kieruje się tym, jakie ludzie mają kompetencje, jak pracują, a nie tym, skąd się wywodzą. Powiem na przykładzie II Korpusu - jestem jego Dowódca, oficerem ogólnowojskowym ze specjalnością wojsk powietrznodesantowych i specjalnych. Mój zastępca generał Gruszka jest oficerem ogólnowojskowym po szkole wojskowej, szef sztabu generał Szura jest akurat po wojskach pancernych. Mamy zatem trzech oficerów o różnych specjalnościach, nie ma przewagi wojskowych po szkołach pancernych. Z kolei w Iraku moim zastępcą był oficer wojsk pancernych, bliskim współpracownikiem (asystentem militarnym) był także oficer wojsk pancernych. Ludzie o bardzo szerokich horyzontach, światli, rozsądni. Dlatego uważam, że informacje o „pancernych generałach” przeciwnych wszelkim zmianom są tylko obiegowymi opiniami, bowiem zawsze w jakimś środowisku znajdzie się kilka osób niechętnych i głoszących nieprawdziwe informacje. My generałowie tego nie widzimy, nie dostrzegamy, patrzymy na profesjonalizm, sposób myślenia i wykonywania zadań i to on jest decydujący przy wszelkich ocenach. A ten sposób się zmienia, w tej chwili nikt już nie mówi o doktrynie zmasowanych uderzeń, zagonach pancernych, przełamaniu artyleryjskim, wojnie jądrowej. Mówi się o operacjach powietrzno-manewrowych, desantowo-szturmowych, selektywnych uderzeniach, o wykorzystaniu całego spektrum działań przed przystąpieniem do akcji zbrojnych. Ważne są tzw. effects-based operations (EBO - proces zmierzający do osiągnięcia określonego strategicznego celu lub efektu, przy użyciu środków wojskowych jak i niewojskowych na wszystkich poziomach - taktycznym, operacyjnym i strategicznym. ML), gdzie celem operacji nie jest wykonanie zadania a osiągnięcie efektu. Efektem np. działań w Faludży mógł być upadek nowego rządu irackiego, gdyby nie wykorzystano w niej wszystkiego co było możliwe. A więc współdziałania z ludnością cywilną, z rządem, przekonanie ludzi, by opuścili miasto, tak by można było przeprowadzić działania zbrojne. W ten sposób wykonano zadanie przy minimalnych kosztach i bez utraty zaufania ludności. Dawniej zaś postawiono by zadanie np. zneutralizować terrorystów w Faludży, a więc zabić, czy aresztować bez względu na inne efekty. Dowódca miał do wyboru wszelkie środki np. artyleryjskie, użycie bombowców itp. Tak zrobił kiedyś Hafez Al-Assad w Aleppo i mimo osiągnięcia celu, czyli pokonania sunnickiego Bractwa Muzułmańskiego, miejscowa ludność się od niego odwróciła. 2 2 Zlikwidował bowiem przeciwników razem ze zwykłymi mieszkańcami. Amerykanie mają potencjał do tego typu akcji, ale nie czynią tego, nie używają swoich sił w skali masowej, a selektywnie, tam gdzie są terroryści w poszanowaniu ludności cywilnej. ML Pozostając przy zagadnieniu ewentualnych zmian polskich siłach zbrojnych. Jakie miejsce w ramach struktury Sztabu Generalnego zajmują siły specjalne? MB Odpowiednie struktury znajdują się w dwójce (Generalny Zarząd Rozpoznania Wojskowego (P-2). ML) odpowiedzialnej za sferę wywiadu i rozpoznania, przygotowanie kartograficzne, zdjęcia satelitarne. W tej dużej strukturze są jeszcze mniejsze zarządy i one zajmują się odpowiednio działaniami rozpoznania, wywiadu i sił specjalnych, kartografią, analizą. Siły specjalne są w zainteresowaniu zarządu rozpoznania, lecz szczegółów nie mogę zdradzić. ML Jak oceniłby Pan wypowiedź generała S. Petelickiego, który w jednym z wywiadów stwierdził, że GROM „Jest takim mięśniem polskiej polityki zagranicznej, bo gdybyśmy nie mieli GROM-u, to pewnie w ogóle by się nie liczono z tym, co mówi polska dyplomacja” („Nieprzygotowani do terroru” rozmowa A. Talagi z Gen. S. Petelickim i P. Mosznerem. Miesięcznik Nowe Państwo nr 5/2004) MB Gen. Petelicki powiedział dużo różnych rzeczy, nie zamierzam go krytykować, ale odsyłam do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP i informacji o strategii obronności, gdzie można znaleźć informacje, kto jest za co odpowiedzialny, jakie są kompetencje poszczególnych organów państwa i zakres ich odpowiedzialności, łącznie z siłami zbrojnymi. To cały mój komentarz do tej wypowiedzi. Co to jest mięsień polskiej polityki zagranicznej? Jak Pan sądzi, co oznacza to sformułowanie? ML Rozumiem je następująco - dzięki posiadaniu i wykorzystywaniu tej jednostki polska polityka zagraniczna, jak i pozycja Polski na arenie międzynarodowej jest silniejsza, niż gdyby jej nie było. MB GROM to malutka jednostka do wykonywania zadań specjalnych. O polskiej polityce zagranicznej decydują politycy, dla których siły zbrojne są tylko instrumentem. Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP i dokumenty dotyczące strategii obronności to pozycje, do których ja bym odesłał panów, którzy wypowiadają się autorytatywnie o miejscu jednostki GROM. Wprowadzają bowiem w błąd opinię publiczną, a szczególnie młodzież, bo te książki, artykuły czyta się bardzo dobrze, są chwytliwe i można tym sposobem mieszać ludziom w głowach. ML Zapewne mowa o płk R. Polko, który nie był chociażby obecny na ostatnim święcie jednostki GROM, co więcej, ponoć jego książka („Gromowładny” wywiad rzeka z płk 3 3 Romanem Polko autorstwa M. Łukaszewicz, Kraków 2005) jest bardzo negatywnie komentowana przez wielu żołnierzy. MB Bardzo negatywnie, bo żołnierze wiedzą jak było naprawdę, znają fakty. R. Polko nie znalazł się w GROM-ie z znikąd, 21 lat służył w wojsku i podwładni go pamiętają. Nie twierdze, że Polko jest zły, ale nie pisze prawdy, podaje znane informacje koloryzując je i kokietując opinię publiczną i niestety ujawnia to czego nie powinien. To bardzo boli żołnierzy, oburza, że odkrywa się pewne rzeczy, szczególnie, jeśli mija się z prawdą. Dowodziłem i płk Polko i nowym dowódcą GROM płk Sapierzyńskim i jestem bardzo zadowolony, że to on objął dowództwo, szczególnie w tym rozhuśtanym momencie, bowiem wielkie pieniądze i operacje specjalne lubią cisze. Natomiast słowa są jak kule, raz wypowiedziane nie da się ich zawrócić i to adresuje do ludzi, którzy mówią bzdury o siłach specjalnych i mieszają młodym w głowie. Owszem, pewne argumenty zawarte w książce są słuszne, jednak wiele jest rzeczy słusznych, a mimo to musimy żyć realiami. Obecnie jednostka posiada duży budżet i ma wystarczające środki do wykonywania swoich działań, natomiast dowódca jest odpowiednim człowiekiem na to miejsce. Sztab Generalny robi wszystko, by ten świetnie wyszkolony oddział wypełniał właściwie swoje zadania. ML Jak Pan generał ocenia polskie zaangażowanie w Iraku, czy zgadza się Pan, że należało podjąć się tego typu zadania? Czy interwencja w Iraku, zgodnie ze słowami byłego ministra spraw zagranicznych W. Cimoszewicza: „ Uświadomiła ona rosnącą niepodzielność bezpieczeństwa międzynarodowego. Polska udzieliła wsparcia akcji zbrojnej przeciw Saddamowi Husajnowi. Postąpiliśmy tak w imię solidarności sojuszniczej i z poczuciem moralnej racji. Akcja ta była uzasadniona” (Informacja Rządu na temat polskiej polityki zagranicznej w 2004 roku przedstawiana na posiedzeniu Sejmu w dniu 21 stycznia 2004 roku). MB Ja nie jestem politykiem, dlatego nie dokonam tego typu oceny. Z mojego punktu widzenia, gdyby mnie zapytano, czy pojechałbym drugi raz do Iraku, powiedziałbym tak. Opłaciło się być w Iraku, nie liczymy przy tym pieniędzy, które mogliśmy uzyskać, a które mamy, lecz bierzemy pod uwagę przede wszystkim doświadczenia. Spójrzmy jednak od innej strony, jakie mamy podstawowe zagrożenia globalne? Nie jest nim wojny totalna, ale terroryzm. Czy będziemy bardziej narażeni na ataki terrorystów ze względu na obecność naszych sił w Iraku? Nie, podaje tu zawsze przykład Maroka, które jest państwem muzułmańskim nie zaangażowanym w tę operację, a na jego terenie były zamachy. Dalej Turcja, która wręcz zabroniła w roku 2003 korzystania wojsku amerykańskiemu ze swojego terytorium, a mimo to była tam fala zamachów. Terroryzm jest zjawiskiem nie znającym granic, dlatego trzeba walczyć z nim wszędzie, gdzie się tylko pojawi. Irak był państwem okrutnego reżimu, a mimo jego upadku terroryści stworzyć tam chcieli dla siebie bazy, kraj, gdzie był dla nich raj, dlatego trzeba było działać. Dzięki operacjom w Afganistanie i Iraku kręgosłup terroryzmu został przetrącony i obecnie wojna z nim jest wygrywana. Istniała bowiem obawa, że to zagrożenie w silnym stopniu dotrze do Europy właśnie z Bliskiego Wschodu, dlatego zaangażowanie było potrzebne. Co więcej, pokazujemy światu i naszym sojusznikom, że jesteśmy wiarygodni, zdobywamy doświadczenie bojowe, szkolimy dowódców każdego szczebla, mamy niebagatelne doświadczenia państwa gospodarza (organizatora dywizji wielonarodowej). Jeżeli podjęliśmy się profesjonalizacji armii to i tak musielibyśmy wydawać pieniądze na odpowiednie ćwiczenia na terenie kraju, a tak, dzieje się to w realnych warunkach i do tego lwia część kosztów zwracana jest przez sojuszników, 4 4 którzy pomagają nam w sprawach łączności, logistyki, paliwa, czy wyżywienia. Zdobywamy nie tylko niebagatelne doświadczenie, ale i sprzęt z FMF (program Foreign Military Financing- Finansowanie Wojsk Zagranicznych. ML) np. wozy Hummer, sprzęt przeciwpancerny, łączności itp. Wojsko polskie pojechało do Iraku zgodnie z decyzją polskich władz na podstawie rezolucji Rady Bezpieczeństwa, zatem mając mandat do wykonywania postawionych mu zadań. Jednak musimy brać też pod uwagę opinię polskiego społeczeństwa przeciwnego tej misji. Przykro nam jest czytać tego typu opinie, bowiem jesteśmy egzekutorami woli politycznej państwa. Wiemy również, że żadne społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do strat, dlatego było dla Polaków traumatycznym przeżyciem, gdy pojawiły się pierwsze i kolejne ofiary misji w Iraku. Informacje te przekazywane są natychmiast przez media, które używają ich jako chwytliwych newsów, co dodatkowo kształtuje określony odbiór naszych poczynań przez polskie społeczeństwo. Zawsze podkreślam, że naszym zadaniem jako dowódców jest zminimalizowanie strat, bowiem uniknąć się ich nie da chcąc wykonywać wyznaczone zadania. ML Pan Generał zapewniał wyjeżdżając do Iraku, że nie będzie przyzwolenia na ataki na polskich żołnierzy. Każdy tego typu akt spotka się z surową odpowiedzią. Brakowało mi tak jasnego sformułowania w wypadku innych dowódców polskich kontyngentów. MB Starałem się wykonywać to wszystko co deklarowałem. Udało się przeprowadzić wiele operacji przy minimalnych stratach własnych i wyeliminować źródła problemów naszych żołnierzy i miejscowej społeczności. Współdziałałem przy tym ściśle z miejscowymi władzami cywilnymi, przywódcami religijnymi. Bez information operations, na które składa się CIMIC (Civil Military Cooperation- współpraca cywilno-wojskowa. ML), public affairs, wojna psychologiczna nie da się prowadzić obecnie skutecznych operacji. Moja zmiana wydawała wiele ulotek, bowiem miejscowi nie czytają zbyt wiele gazet i to był najlepszy sposób dotarcia do nich. Składałem im życzenia w czasie świat religijnych, pokazywałem efekty ataków terrorystycznych, zachęcałem do współpracy. Była to moja inicjatywa, nie ukrywałem się przed przywódcami irackimi, realizowałem to co im obiecałem. Co miesiąc miałem konferencje prasową, na której prezentowałem efekty naszych działań, wskazywałem na nasze oczekiwania wobec Irakijczyków, a jednocześnie oczekiwałem od nich konkretnych działań i pomocy w walce z bandytami. Był przypadek, że ostrzelano ambulans żołnierzy z Tajlandii, którzy bywali w wioskach, w których od 30 lat nie było lekarzy. Tajowie uznali, że ze względu na takie ryzyko nie będą realizowali takich zadań dla ludności, dlatego zwołałem konferencje i zażądałem informacji o terrorystach, bowiem w innym wypadku nie będzie pomocy. Wobec takich warunków i mojej postawy mogliśmy liczyć na współdziałanie. ML A wykorzystywanie w tego typu działaniach wywiadu? MB Mieliśmy informacje od naszego wywiadu, od koalicjantów, miałem również swoje pododdziały specjalne, współdziałałem także z koalicyjnym oddziałem specjalnym w skład którego wchodził GROM. Tu kolejny mit mówiący o tym, że polski Sztab Generalny nie potrafi dowodzić GROM-em. Nie musi potrafić, bowiem w koalicyjnej operacji pododdziały specjalne ze szczebla strategicznego tworzą jeden tzw. Combined Joint Staff Task Forces Special Operation. Dzięki temu oddziały SAS-u, czy GROM-u, czy DELTY są pod jedną zintegrowaną komendą i jeśli jako dowódca operacyjny w polu potrzebuje, by wykonali jakieś 5 5 zadanie, wtedy kontaktuje się z ich koalicyjnym dowódcą i mówię, co mają zrobić używając swoich środków, które tylko im są dostępne. ML A czy Polsce nie jest potrzebne oddzielne Dowództwo Sił Specjalnych, tak by nie polegać tylko na strukturach koalicyjnych? MB A z drugiej strony mówimy, że mamy za dużo sztabów, zatem redukcję i tworzenie nowych struktur trzeba ze sobą w jakiś sposób pogodzić. Są prowadzone odpowiednie gry operacyjne, ale to nie jest sprawa do rozważań publicznych. Myślę, że doczekamy się rozwiązania tego problemu. ML Oby tak się stało, serdecznie dziękuje za rozmowę. 6 6