Życie Olsztyna

Transkrypt

Życie Olsztyna
REKLAMA
nr 6 (177 ) 2016 ISSN 1734-7076
NOWE
Życie
REKLAMA
(15.03.-4.04. 2016)
www.zycieolsztyna.pl
REKLAMA
NAKŁAD 25 000
Olsztyna
REKLAMA
2
z olsztyna
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
Zmiana
rozkładu
lotów
Port Lotniczy Olsztyn-Mazury z linią lotniczą
Sprint Air wprowadzili poprawki w dotychczasowych
połączeniach do Berlina
i Krakowa. Zmiany będą obowiązywać od 29 marca do
3 czerwca. Modyfikacje
w rozkładzie lotów wprowadzono dzięki sugestiom pasażerów. Natomiast cena biletów się nie zmieni. Polecieć do
Krakowa można już od 99 zł,
natomiast najtańsze, promocyjne bilety do Berlina kosztują 149 zł. Do 29 marca loty odbywać się będą według
starego rozkładu.
Nowa trasa
procesji
Mogą stawiać
nadajniki
Przy ul. Boenigka zostaną
ustawione dwa maszty telefonii komórkowej. Przeciwko
tym lokalizacjom protestowali okoliczni mieszkańcy.
Nadajniki mają znaleźć się
w niewielkiej odległości od
siebie. Jeden z nich przy
ul. Boenigka 24d, drugi przy
ul. Boenigka 34c. Plany te wywołały sprzeciw Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty”
i miejscowych lokatorów.
W tej sytuacji miasto w pierwszym przypadku odmówiło wydania tzw. warunków
zabudowy, będących podstawą do wydania pozwolenia na rozpoczęcie inwestycji. Samorządowe Kolegium
Tegoroczna droga krzyżowa przejdzie zupełnie innymi ulicami niż w latach
poprzednich. Co roku tysiące wiernych celebrowały to
kościelne wydarzenie przy
stacjach ustawionych na terenie Starego Miasta, głównie wokół Starego Ratusza.
W tym roku trasa procesji
ulegnie zmianie. 18 marca,
w Wielki Piątek, droga krzyżowa rozpocznie się o godz.
20 w katedrze. Jak wynika
z wniosku złożonego w Zarządzie Dróg Zieleni i Transportu, wierni przejdą ul. Staszica, św. Barbary i skierują się
w ul. Zamkową. Tam na czas
przemarszu zostaną usunięte betonowe donice grodzące
przejście przez most nad Łyną. Później wierni przejdą do
ul. Nowowiejskiego i ul. Konopnickiej udadzą się do byłego kościoła garnizonowego.
W trakcie przemarszu kierowcy korzystający z tych ulic
muszą się liczyć z poważnymi
utrudnieniami, bo te drogi zostaną wyłączone z ruchu.
REKLAMA
Uczennice
plastyka
z nagrodami
Odwoławcze uznało jednak,
że nie ma do tego podstaw.
Dlatego w drugim przypadku ratusz od razu wydał inwestorowi potrzebne warunki zabudowy. Decyzję miasta
zaskarżyli mieszkańcy i SM
Jaroty. SKO stwierdziło, że
protestujący nie mają racji
i podtrzymało decyzję prezydenta Olsztyna w tej sprawie.
Kupcy
boją się
tramwajów
Przedsiębiorcy z ul. Wilczyńskiego krytykują plany budowy linii tramwajowej na Jarotach. Powstanie
nowego połączenia wzdłuż
jednej z głównych ulic Jarot
jest następnym z etapów rozbudowy sieci tramwajowej.
W zależności od przygotowanego wariantu ulica Wil-
czyńskiego ma zostać zwężona lub pozostanie podobnej
szerokości, co obecnie. Ale
to oznacza likwidację m.in.
wielu miejsc postojowych.
W wariancie pierwszym do
wyburzenia poszedłby gabinet stomatologiczny Barbary
Jaworowskiej-Szałkowskiej.
W tym miejscu powstałoby
torowisko. W innym wariancie natomiast przebudowa
weszłaby na tereny kościelne.
Żeby poszerzyć ulicę, trzeba
by zburzyć schody do kościoła i sąsiadujący ze świątynią
budynek z czerwonej cegły.
Biorąc pod uwagę te minusy,
ratusz zorganizował spotkanie z lokalnymi przedsiębiorcami. Ci niechętnie wypowiadali się na temat planowanej
nitki wzdłuż Wilczyńskiego.
– Do tej pory próbujemy
się podnieść po budowie linii tramwajowej wzdłuż al.
Sikorskiego – mówiła właścicielka jednej z firm zlo-
kalizowanej przy ulicy Wilczyńskiego. – Miasto chce
sztucznie wepchnąć mieszkańców do tramwajów, ale to
się nie uda.
Przedsiębiorcy zgodnie
przyznali, że sama ul. Wilczyńskiego i jej najbliższe
otoczenie wyglądają katastrofalnie. – Wolę jednak, by
dalej było jak jest, niż gdyby
miała tu powstać linia tramwajowa – dodał inny.
Prezydent Piotr Grzymowicz poinformował, że realizacja konkretnego wariantu
nie jest jeszcze przesądzona.
– Najpierw chcemy przedstawić przygotowane propozycje, następnie będziemy dyskutować o wyborze
jak najlepszego rozwiązania
– stwierdził.
Ratusz zapowiada, że
w sprawie planowanej budowy linii tramwajowej wzdłuż
ul. Wilczyńskiego zorganizuje kolejne spotkania.
REKLAMA
NOWE
Życie
Wydawca: Agencja Reklamowo-Wydawnicza
INNA PERSPEKTYWA” Paweł Lik,
“
redaktor naczelny: Leszek Lik, [email protected];
redaktor wydania bezpłatnego: Paweł Lik,
dziennikarze: Andrzej Zb. Brzozowski, Cezary Kapłon, Jacek Panas, Jerzy Pantak,
Mirosław Rogalski, Mariusz Wadas; rysunki: Zbigniew Piszczako;
okładka: Materiały powierzone;
Biuro promocji i reklamy: tel. 505 129 273;
(r) – materiał reklamowy lub powierzony, ar- archiwum redakcji.
Redakcja nie odpowiada za treœæ i formê powierzonych materia³ów, zastrzega sobie
prawo adiustacji powierzonych tekstów. Druk: Edytor Sp. z o.o.
Dwie młode olsztynianki zostały nagrodzone w konkursie filmowym „Nakręć
się”. Marta Buszmak została
uhonorowana za film „Las”,
który zdobył główną nagrodę w siódmej edycji Konkursu Filmoteki Szkolnej. Jurorzy docenili także dzieło Alicji
Łyszkowicz pt. „Tłum”. Obie
artystki są uczennicami olsztyńskiej szkoły plastycznej.
To drugi sukces Marty Buszmak za utwór „Las”.
Przed rokiem ten film zdobył
główną nagrodę w SuperOrbitalnym Festiwalu Filmów
Amatorskich SOFFA 2015
w Planecie 11.
Do finału jurorzy zakwalifikowali 10 filmów. Prace oceniali reżyser Marek Brodzki, kierowniczka działu programów
kulturalnych CEO Anna Czerwińska, Marta Sikorska z Polskiego Instytutu Sztuki FilmowejorazAnnaStadnikzFundacji
Cinemania.
Olsztyna
Nakład 25 000
olsztyn
REKLAMA
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
3
Pensjonat „Nad Miłą”
w otoczeniu jeziora
Nieruchomość, na której
planowany jest obiekt, znajduje się przy ul. Sielskiej, zaledwie 20 metrów od Zatoki
Miłej, będącej częścią jeziora
Ukiel. Przyrodniczy charakter
tego miejsca podkreśla pobliski las. Z myślą o osobach, które cenią sobie spokój, komfortowe warunki, ale też i dobre
skomunikowanie z miastem,
spółka Link Invest planuje
tam budowę zespołu budynków „Nad Miłą”.
– Zaplanowaliśmy tam
powstanie trzech dwupiętrowych budynków – informuje Krzysztof Zawadzki, dyrektor marketingu spółki Link
Invest. – Całość zostanie połączona podziemnym garażem.
Planowana inwestycja składać
się będzie z 60 lokali o łącznej
powierzchni około 3,5 tys. metrów kwadratowych.
Dyrektor Krzysztof Zawadzki dodaje, że w zamyśle
inwestora ma to być pensjonat,
w którym będzie można kupić
lub wynająć apartamenty.
– Nowe budynki stanowić
będą idealne rozwiązanie dla
klientów, którzy cenią sobie
bliskość centrum miasta, a jednocześnie chcą się cieszyć wyjątkową olsztyńską przyrodą
– podkreśla dyrektor marketingu Link Invest.
fot. materiały powierzone
Jezioro, zieleń i bardzo dobre skomunikowanie – to tylko kilka z wielu zalet nowej inwestycji przy ul. Sielskiej. Planowany jest tam kameralnie położony pensjonat, który ma wkomponować
się w nowocześnie urządzone, przez władze miasta, brzegi jeziora Ukiel.
Budynki „Nad Miłą” będą bezpośrednio skomunikowane z ul. Sielską, główną
arterią tej części Olsztyna prowadzącą do Śródmieścia. To
również idealne połączenie
w kierunku Gdańska. Alternatywą może być skorzystanie z
komunikacji miejskiej, której
przystanek znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie.
Zaledwie kilkaset metrów
od planowanego pensjonatu znajduje się Szkoła Podstawowa nr 18, m.in. z atrakcyjną
bazą sportową. W sąsiedztwie
placówki są również przychodnia lekarska, kościół, supermarket, piekarnia, apteka i wiele innych podobnych punktów.
– Wszystko to razem czyni
lokalizację „Nad Miłą” absolutnie wyjątkową. Łączy ona
kameralność położenia w zgodzie z naturą niczym w podmiejskiej miejscowości oraz
wygodę i bliskość najważniejszych miejsc Olsztyna bez konieczności spędzania codziennie długich godzin w aucie
– podkreśla dyrektor Krzysztof Zawadzki.
Pierwsze przygotowania
do realizacji tej inwestycji zostały rozpoczęte. Inwestor
– spółka Link Invest – zajęła się już porządkowaniem
działki. Ta ma powierzchnię
około 8 tysięcy metrów kwadratowych. – Dzięki temu, iż
z całej powierzchni działki zabudowana zostanie zaledwie
jej piąta część, inwestycja stanie się najbardziej kameralnym projektem deweloperskim w Olsztynie – zaznacza
dyrektor Zawadzki.
Wraz z porządkowaniem
nieruchomości pod przyszły
pensjonat inwestor wystąpił
już do olsztyńskiego magistratu z kompletem dokumentów,
związanych z uzyskaniem pozwolenia na rozpoczęcie budowy. Zgodnie z zamierzeniami inwestora, pierwszy
z trzech budynków powinien
zostać przekazany do użytkowania nowym właścicielom
w czwartym kwartale 2017 roku.
Dyrektor Krzysztof Zawadzki jest przekonany, że inwestycja „Nad Miłą” wkomponuje się
w otoczenie jeziora Ukiel. – A, jak
wiadomo, urządzone tam przez
władze Olsztyna Centrum Rekreacyjno-Sportowe „Ukiel” stało się wizytówką stolicy regionu
– mówi.
CRS Ukiel to całoroczna, nowoczesna infrastruktura, w skład której wchodzą
m.in. promenada spacerowa,
ścieżki piesze i rowerowe biegnące brzegami Zatoki Grunwaldzkiej, kawiarnia i restauracje, place zabaw, kompleks
pomostów widokowych i cumowniczych, platformy i tarasy wypoczynkowe oraz zaplecza szatniowo-sanitarne
o wysokim standardzie. Dochodzi do tego także wyciąg
wakeboardowy.
Otoczenie jeziora Ukiel to
nowocześnie urządzona Plaża
Miejska, przystań przy ul. Jodłowej i Baza Sportów Wodnych przy ul. Sielskiej.
– Do rozpoczęcia naszej inwestycji przyczyniły się właśnie
takie działania władz miasta.
Teraz jest dobry czas na prywatne realizacje w tym miejscu
– tłumaczy dyrektor Zawadzki.
– To spowodowało, że w naszej
ocenie wybrana lokalizacja stała się bardzo atrakcyjna zarówno dla inwestorów, jak i klientów. Działania władz Olsztyna
są doskonałym przykładem
dobrej kolejności prowadzenia rozwoju miasta, gdzie najpierw powstaje infrastruktura
wokół, która uatrakcyjnia cały
rejon, a następnie swoje przedsięwzięcia realizują prywatni
inwestorzy.
4
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
aglomeracja olsztyńska
Gmina Dywity zbuduje ulice na osiedlach Wadąg, nad Jeziorem Dywickim
i w Kieźlinach
Po zimie ruszają
inwestycje drogowe
Gmina Dywity ogłosiła przetargi na budowę ulic i oświetlenia na osiedlu nad Jeziorem
Dywickim oraz dokończenie budowy ulic na osiedlu Wadąg (chodzi o ul. Asnyka, Leśmiana
i Brzechwy). Dodatkowo gruntowa obecnie ul. Herberta w Kieźlinach zamieni się w ulicę
z kostki betonowej.
Do 15 marca swoje oferty
złożyły firmy chętne do wybudowania ulic na osiedlu Wadąg
oraz utwardzenia nawierzchni
ul. Herberta w Kieźlinach. Na
osiedlu Wadąg gmina Dywity
zamierza wybudować trzy odcinki ulic (chodzi o ul. Asnyka na odcinku od ul. Brzechwy
do skrzyżowania z ul. Leśmiana, dokończenie ul. Leśmiana na odcinku od ul. Kochanowskiego oraz dokończenie
ul. Brzechwy). Łączna długość
nowych ulic z polbruku, jakie
powstaną, to około 330 metrów
(ul. Asnyka – 155 metrów,
ul. Leśmiana – 107 metrów
i ul. Brzechwy – około 70 metrów).
– Obecnie nawierzchnia
na tych ulicach jest gruntowa, lokalnie uzupełniana żwirem i gruzem lub ułożona na
odcinkach płytami drogowymi – wyjaśnia Anna Jara, kierownik Referatu Budownictwa i Inwestycji Komunalnych
Urzędu Gminy w Dywitach.
– Po zrealizowaniu inwestycji
Podczas spotkania z sołtysami Teresa Cejmer, kierownik GOPS w Tuławkach, omawiała szczegóły realizacji programu „Rodzina
500+” w gminie Dywity
Program Rodzina 500+
w gminie Dywity
Gmina Dywity rozpisała przetargi na inwestycje drogowe na osiedlu nad Jeziorem
Dywickim, na osiedlu Wadąg i w Kieźlinach
drogi będą wykonane z kostki
brukowej, nazywanej popularnie polbrukiem. To ostatni etap
budowy ulic na osiedlu Wadąg.
Drugim z zadań w tym przetargu jest utwardzenie nawierzchni ulicy Herberta w Kieźlinach na
odcinku 115 metrów oraz wykonanie odcinka kanalizacji deszczowej. Obecnie jest tam droga gruntowa, a po zakończeniu inwestycji
ulica będzie z polbruku. Termin
wykonania tych dwóch zadań
inwestycyjnych został określony
w przetargu na koniec sierpnia
2016 roku.
Z kolei do 21 marca można
składać oferty na budowę ulic
i oświetlenia na osiedlu nad Jeziorem Dywickim w Dywitach.
W pierwszym etapie, którego zakończenie jest zaplanowane na
29 lipca 2016 roku, wykonawca będzie musiał wybudować
oświetlenie uliczne składające się
z 29 latarni, a w drugim etapie do
28 lipca 2017 roku wybudować
ulice z kostki betonowej o łącznej
długości około 500 metrów.
Wszystkie wymienione inwestycje będą w całości sfinansowane z budżetu gminy Dywity.
Gmina Dywity przygotowuje się do sprawnego wdrożenia programu rządowego „Rodzina
500+”. Władze gminy i Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Tuławkach, który będzie zajmował się wypłacaniem świadczeń, spotkali się z sołtysami, aby omówić szczegóły realizacji
programu w gminie.
Wnioski do programu
będą dostępne od 20 marca
w kilkunastu sklepach spółdzielni Agro Dywity, w przedszkolach, w Urzędzie Gminy,
GOPS-ie, a także na stronie internetowej gminy i GOPS-u
– informuje Teresa Cejmer,
kierownik GOPS w Tuławkach. – We wnioskach będzie
informacja, jak je wypełnić.
Choć wniosek liczy 13 stron,
to jest bardzo prosty.
Termin składania wniosków rozpoczyna się 1 kwiet-
nia 2016 roku. Wnioski będą przyjmowane w Urzędzie
Gminy Dywity (w segmencie „C” w holu na I piętrze)
i w GOPS Tuławki. Po złożeniu wniosku GOPS będzie miał trzy miesiące na jego sprawdzenie, wydanie
decyzji i wypłatę świadczenia. Wypłaty będą się odbywały przede wszystkim przelewem na konto. Nawet jeśli
ktoś złoży wniosek w czerwcu, a będzie spełniał kryteria,
to otrzyma całe świadczenie
z wyrównaniem od kwietnia.
Do obsługi programu „Rodzina 500+” GOPS zatrudni jedną osobę, dodatkowo w zawiłości programu wdraża
się już stażystka. Gmina Dywity na wypłatę świadczeń
z programu do końca 2016 roku otrzyma ponad 4,8 mln zł
(najwięcej ze wszystkich gmin
wiejskich powiatu olsztyńskiego). GOPS szacuje, że w
gminie zostanie złożonych
około 1000 wniosków.
olsztyn
REKLAMA
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
5
Auris Aparaty Słuchowe
zaprasza na bezpłatne
badanie słuchu
Niedosłuch. Niby da się z nim żyć, ale czy warto? Musimy prosić innych, by powtórzyli jeszcze raz albo mówili głośniej i wyraźniej. To krępujące. I przykre, bo zdrowe osoby zaczynają nas
unikać. Pewnie sądzą, że rozmowa z nami będzie uciążliwa. W tej sytuacji pocieszające jest to, że w Olsztynie będą prowadzone bezpłatne badania słuchu dla wszystkich chętnych. Wiele
osób może uzyskać pomoc.
Pan Stanisław, 72-latek
z Olsztyna, nie był zaskoczony postawioną mu diagnozą. Ma niedosłuch w stopniu
umiarkowanym. Mężczyzna
zdawał sobie sprawę, że od
lat słyszy gorzej, ale się na
to godził. Sądził, że w pewnym wieku to normalne, że
organizm nie funkcjonuje
już jak u młodzieńca. Podczas ubiegłorocznej akcji badania słuchu postanowił jednak sprawdzić, jak głęboka
jest jego wada. W duchu też
liczył na to, że może da się
z tym jego „gorszym słyszeniem” coś zrobić.
– Przeczytałem w gazecie, że każdy, kto podejrzewa, że jego słuch jest już słaby, może przyjść do gabinetu
protetyków słuchu przy ulicy
Wyszyńskiego 1 w Olsztynie
i zostanie przebadany bezpłatnie – informuje pan Stanisław.
– Byłem zaskoczony tym, jak
wyglądało to badanie. Zostałem zaproszony do specjalnej
kabiny, w której miałem za
zadanie reagować na dźwięki. Protetycy słuchu używali specjalistycznych urządzeń,
aby określić, jaki mam ubytek
słuchu. Okazało się, że to niedosłuch umiarkowany. Oznacza on problemy z rozumieniem mowy, a także trudności
w rozmowach przez telefon
lub w większym gronie. Okazało się, że można mi pomóc.
Agata Podubińska i Anna
Kozłowska to specjalistki od
protetyki słuchu, które badały pana Stanisława w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego. Historia tego pacjenta jest
podobna do wielu innych.
– Do naszego gabinetu
nierzadko trafiają pacjenci
z dolegliwościami, których
nie łączyli z ubytkiem słuchu, jak choćby bóle głowy
i ciągłe zmęczenie – przyznaje protetyk Anna Kozłowska.
– Tymczasem takie objawy
mogą wskazywać na problemy ze słuchem. Osoby,
które niedosłyszą, wkładają olbrzymi wysiłek w rozumienie mowy innych ludzi.
Bezpłatne badanie słuchu już od 15 marca w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego 1
Udziela im się tak zwane
zmęczenie słuchowe, które
jest bardzo dokuczliwe – tłumaczy specjalistka.
Pan Stanisław dowiedział
się, że osoby z niedosłuchem
mogą zaznać ulgi, decydując
się na noszenie aparatu słuchowego. To specjalne urządzenie
wzmacniające falę akustyczną do poziomu, który jest dla
osoby niedosłyszącej słyszany.
Dobór aparatu słuchowego do
wady słuchu pacjenta jest zadaniem dyplomowanego protetyka słuchu. Protetyk słuchu
pomaga wybrać taki aparat,
który jest odpowiedni do niedosłuchu danego pacjenta i pasuje do jego stylu życia.
–
Zwykle
dobieramy pacjentom takie aparaty słuchowe, które są proste
w obsłudze i niezauważalne
w uchu – wyjaśnia Agata Podubińska. – Większość
klientów cieszy się, że używanie aparatu jest takie łatwe, a efekty, jakie daje to
maleństwo, są nieocenione.
W pierwszych dniach posiadania aparatu słuchowego pacjent zwykle nie może
się nadziwić, że świat brzmi
w ten sposób. Śpiew ptaków,
szum liści, piękna muzyka to
dźwięki, którymi znów się
mogą rozkoszować. Po czasie
aparat staje się tak nieodłącznym towarzyszem naszych
pacjentów, że nie wyobrażają
sobie, jak dotąd mogli żyć bez
swojego pomocnika.
Dokładnie taka sama historia zdarzyła się panu Stanisławowi.
– Wreszcie rozumiem, co
inni do mnie mówią. Wnuki chętniej spędzają ze mną
czas. Przy wielkanocnym
stole wszystkich zaskoczę,
bo dalsza rodzina jeszcze nie
wie, że odzyskałem słuch.
A raczej zyskałem możliwość
słyszenia dzięki temu cudeńku – śmieje się pan Stanisław.
Jego model aparatu słuchowego to Saphira.
Aparat słuchowy jest specjalistycznym urządzeniem.
Czy stanowi wydatek dla domowego budżetu?
– Jest on odpłatny, więc
stanowi wydatek, ale robimy
wszystko, aby dla naszych
pacjentów był możliwie jak
najtańszy – zapowiada Agata Podubińska. – Aparaty
słuchowe podlegają częściowej refundacji. Dofinansowanie dotyczy jednego aparatu słuchowego i wkładki.
W przypadku potrzeby zakupu dwóch aparatów słuchowych dopłata obejmuje również drugie ucho. To
obniża ich koszt w sposób
znaczny.
– Po drugie, taki aparat
można wziąć na raty bez odsetek – uzupełnia Anna Kozłowska. – Umowy ratalne
są sporządzane na miejscu
w gabinecie, potrzebny jest
dowód osobisty i legitymacja emeryta rencisty. Dzięki częściowej refundacji oraz
systemowi ratalnemu zakup aparatu słuchowego jest
w zasięgu ręki niemal każdego, kto pragnie dobrze słyszeć.
Aparaty słuchowe szwajcarskiej firmy, dostępne
w gabinecie przy ulicy Wyszyńskiego 1, są zaprojektowane w taki sposób, że pomagają pacjentom lepiej słyszeć
bez względu na głębokość
niedosłuchu, wiek czy styl życia. Te aparaty niepostrzeżenie adaptują swoje ustawienia do zmiennych warunków
akustycznych, gwarantując
całkowicie naturalne wrażenia słuchowe, najwyższej jakości dźwięk oraz wysoką
zrozumiałość mowy.
– Już od 15 marca zapraszamy na darmowe ba-
dania wszystkich Czytelników, którzy mają wrażenie,
że ich słuch uległ pogorszeniu – mówi Anna Kozłowska
i dodaje: – Dokładne przebadanie się może pomóc, a jest
nieodpłatne i do niczego nie
zobowiązuje. Jedyne, o co
prosimy, to wcześniejsze telefoniczne uzgodnienie terminu wizyty. Mamy wielu
pacjentów, a każdemu z państwa chcemy w pełni poświęcić czas i uwagę.
Od 15 marca bezpłatne
badania słuchu odbywają
się w gabinecie przy ulicy
Wyszyńskiego 1
(u zbiegu ulic Wyszyńskiego
i Piłsudskiego)
Rejestracja telefoniczna:
89 533 50 80
Od godz. 8:00 do 16:00
Czy Twój słuch jest na
pewno zdrowy?
Większość osób z ubytkiem słuchu uważa, że słyszy
dobrze i nie potrzebuje aparatu słuchowego. Jednak może być to tylko złudzenie spowodowane faktem, iż wiele
stosunkowo głośnych dźwięków jest w dalszym ciągu dobrze słyszalnych. Niedosłuch
zazwyczaj postępuje wolno i nie zauważamy, iż pewne dźwięki przestają być dla
nas słyszalne. Najczęściej są
to ciche, delikatne głoski, które są kluczowe dla zrozumiałości mowy. W wyniku tego cały czas słyszymy mowę,
ale coraz gorzej ją rozumiemy. Niedosłuchu nie wolno
bagatelizować.
(r)
6
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
kto ma rację?
Straszne
rzeczy!
Nieraz pisałem o polskiej służbie zdrowia i zawsze ją chwaliłem. Ostatnio jednak zmieniłem
zdanie. Miałem „przyjemność” odwiedzić kilka szpitalnych oddziałów ratunkowych. Czasami
jako zwykły pacjent, a czasami jako obserwator – i jestem załamany. Teraz wiem, dlaczego
społeczeństwo tak narzeka na polską służbę zdrowia.
Kiedyś zadaniem SOR-ów
było niesienie pomocy w trudnych przypadkach, a szczególnie wtedy, kiedy zachodziła obawa o życie pacjentów
i kiedy naprawdę trzeba było
kogoś uratować. W ostatnich
kilku latach sytuacja się zmieniła. Ludzie zaczęli szpitalne oddziały ratunkowe traktować jak ośrodki zdrowia,
a nawet jak szybką pomoc połączoną z kompleksowymi badaniami. To spowodowało, że
na SOR-ach zrobiło się tłoczno. Pacjenci przychodzą z bólem gardła, przeziębieniem,
byle jakim potłuczeniem, bólem brzucha po przejedzeniu
i innymi błahostkami. Osoby
z poważnymi, nagłymi przypadłościami muszą czekać
w kolejce. SOR-y straciły na
znaczeniu, teraz to po prostu
pomoc doraźna, która powinna być świadczona w przychodniach, ale w nich są kolejki to raz, a dwa: nie wszystkie
zabiegi są w przychodniach
wykonywane.
To, że SOR-y są już niczym
innym, jak miejscami pomocy
doraźnej, to trudno, bo przychodnie z powodu braku specjalistów są niewydolne. Może to się niedługo zmieni, ale
najgorsze, że w miejscach tych
pacjenci są traktowani jak zło
konieczne. Nie mają tam nic
do powiedzenia. Służba zdrowia to pierwszy sort ludzi,
a ludzie chorzy to sort drugi,
a nawet trzeci. Lepiej się mają na SOR-ach pijacy, bo przeważnie załatwiani są szybko.
Widziałem, słyszałem i nawet sam doświadczyłem, jak
pacjenci są traktowani. Stres,
REKLAMA
a nawet choroba nerwowa
murowana po pobycie na oddziale ratunkowym. O, przepraszam! Na korytarzu albo
w poczekalni. W tych miejscach odbywają się dantejskie
sceny. Już po przewiezieniu
pacjenta na salę jest lepiej. Na
tym etapie pomoc jest już właściwa. Żeby jednak się tam dostać, trzeba niestety przebyć
wstępną selekcję, czyli przydział do odpowiedniej grupy
ryzyka. Często o przydziale
do grupy decydują ratownicy, którzy nie zawsze – mimo dużej wiedzy – mogą
zdiagnozować ukryte choroby. Wtedy chorzy po prostu
cierpią. Tylko grupa czerwona uprawnia do szybkiej
pomocy. Żółta to lekarz może
podejdzie dopiero po godzinie od zarejestrowania. Trzeba
cierpliwie czekać.
A może SOR-y powinny
wprowadzić numerki? Nie będzie kolejek. Dzwonisz, dostajesz nr 50 i zgłaszasz się za
5 godzin. Trzeba tylko uważać
na śmierć.
Jacek Panas
Zdrowie jest
najważniejsze
Gdybym, Jacku, chciał być złośliwy, zadałbym Ci pytanie, w jakim celu odwiedziłeś aż kilka
szpitalnych oddziałów ratunkowych. I to nie tylko jako pacjent, ale również jako obserwator?
Skoro miałeś problemy ze zdrowiem, to trzeba było, zgodnie z tym, co dalej piszesz, udać się
do lekarza rodzinnego lub do przychodni. A tak, korzystając ze szpitalnej pomocy, przyczyniłeś się do tłoku i zdenerwowania pacjentów. Ale dosyć tych żartów, bo żartować z czyjegoś
zdrowia raczej się nie powinno.
Nie każdy z nas jest lekarzem i nie każdy z nas potrafi po objawach autorytatywnie
stwierdzić, co mu tak naprawdę dolega. Od tego, jak słusznie, Jacku, zauważyłeś, jest
szeroko pojęta służba zdrowia. Przychodnie i lekarze rodzinni funkcjonują jednak tylko do godzin wieczornych
i potem zostaje już jedynie pogotowie lub szpital. Jak ktoś
złamie rękę albo nogę, to nie
będzie wzywał karetki. Liczba karetek jest przecież ograniczona i często zdarza się,
że trzeba długo czekać na
przyjazd. Poza tym, tak było
w przypadku moich znajomych, lekarz pogotowia
nie wystawia recept
i trzeba jechać
na
dyżur
do szpitala. A co ma
zrobić pacjent, który jest chory
(lub
po
prostu źle się
czuje) i nie
dostał
się,
z różnych powodów, do przychodni lub swojego
lekarza
rodzinnego?
Czasami
trudno jest postawić
diagnozę
bez
specjalistycznych
badań,
więc wizyta
w szpitalu (na
SOR) jest niezbędna. Pamiętasz pew-
nie z informacji medialnych,
czym zakończyły się przypadki lekceważenia przez lekarzy pogotowia objawów zwykłej grypy czy przeziębienia.
Wczuj się, Jacku, w sytuację
rodziców, których dziecko
w nocy gorączkuje. Sam na
pewno zawiózłbyś swoje jak
najszybciej właśnie na SOR.
Czy coś jest błahostką, czy nie,
powinien zadecydować specjalista, czyli lekarz. Kto chce,
ten oczywiście może się leczyć
sam, ale to już na własną odpowiedzialność.
Dostało się od Ciebie nie
tylko pacjentom, ale także lekarzom. Z jednej strony masz
pretensje, że ludzie przychodzą do szpitala z byle powodu, z drugiej, że są traktowani
przez lekarzy jak zło konieczne. Musi być podział na tych,
którzy wymagają natychmiastowej pomocy i na takich,
którzy mogą i muszą trochę
poczekać. Nikt przecież nie
ma wpływu na liczbę pacjentów. Nie używałbym tu słowa „selekcja”, bo to źle się
kojarzy.
Trudno, Jacku, mieć pretensję do kogoś, kto martwi
się o swoje zdrowie i swoich
bliskich. Dlatego też życzę
dużo zdrowia nie tylko Tobie,
ale również naszym Czytelnikom. Wtedy nie trzeba będzie
biegać po lekarzach, przychodniach i SOR-ach.
Andrzej Zb. Brzozowski
rys. Zbigniew Piszczako
olsztyn
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
7
Talent potrzebuje wsparcia
Podczas wykładów monograficznych, organizowanych przez Olsztyńską Szkołę Wyższą im. Józefa Rusieckiego, studenci mają możliwość wysłuchania na żywo autorytetów reprezentujących
wiele specjalistycznych dziedzin. Marcowym gościem uczelni był profesor Andrzej Wit, były rektor Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Pasją profesora jest biomechanika sportu. To właśnie dzięki tej dziedzinie wiedzy sztaby szkoleniowe są w stanie udoskonalać technikę ruchu zawodników.
Nietrudno wyobrazić sobie taki obrazek: kilkuletni
chłopiec z ubogiej rodziny mija kolegów na uklepanym polu i strzela imponującego gola wysłużoną piłką. Nie ma
nawet odpowiednich butów,
a z łatwością ogrywa dużo
starszych kolegów. Jest fenomenem. Czy ma szansę zostać
drugim Messim?
Najwięksi sportowcy zawdzięczają swój sukces nie
tylko sobie. Nie jest tajemnicą, że takie sławy jak piłkarz
Lionel Messi, tenisistka Serena Williams czy sprinter Usain St. Leo Bolt są otoczeni sztabem rozmaitych specjalistów.
Dietetycy mówią tym
sportowcom, co mają jeść.
Fizjoterapeuci czuwają nad
tym, by w organizmie naszych gwiazd wszystko
działało jak w szwajcarskim
zegarku. Trenerzy ustalają im taktykę osiągnięcia
kolejnego celu. Psycholodzy pomagają uporać się ze
stresem. Eksperci od sprzętu dobierają naszym idolom wyposażenie. Wreszcie
są i eksperci uczący zawodREKLAMA
Profesor Andrzej Wit
Podczas wykładu
ników takiego, a nie innego
zakresu ruchu jako najefektywniejszego.
Uff! Sporo tych ekspertów, a to jeszcze nie wszyscy.
To część ekipy, która współtworzy sukces najlepszych
sportowców. Bo to właśnie
ta praca, którą systematycznie wykonuje utalentowany zawodnik pod okiem fachowców, prowadzi go do...
wybitności. Do poziomu światowego. Sam talent i determinacja wskórają niewiele. Mały
chłopiec z finezją strzelający
gole zmarnuje swój wielki talent, jeśli w porę nie zostanie
zauważony i objęty profesjonalną opieką.
Andrzej Wit wydaje się w to powątpiewać. Za przykład podaje lekkoatletę, który ma skakać
w dal na światowym poziomie.
– Dzięki dziedzinie wiedzy,
którą reprezentuję, możliwe
jest oszacowanie, jaka struktura ruchu będzie najefektywniejsza dla tego zawodnika – twierdzi prof. Wit. – I proszę mi
wierzyć, to wiedza związana
m.in. z fizyką, którą można ująć
równaniami matematycznymi.
Sportowiec wie, że z jakąś prędkością musi wyjść z rozbiegu,
z jakąś siłą się odbić oraz w jakiś
sposób ułożyć ciało podczas lotu i opadania. Jednak szczegóły
zakresu ruchu, a to od nich zależy duża część sukcesu, to już
Rektor OSW Henryk Kostyra i dyrektor generalna Helena Rusiecka
Jak twierdzi profesor Andrzej Wit, talent zawodnika
to jedynie około pięciu procent jego sukcesu. Reszta to
cała masa innych czynników,
ściśle ze sobą powiązanych
– począwszy od budowy ciała
zawodnika przez jego predyspozycje psychologiczne, na
wspieraniu się specjalistycz-
ną wiedzą ekspertów skończywszy. Zawodnik nie musi sam wszystkiego wiedzieć.
Ma od tego właśnie sztab
szkoleniowy.
Czy jednak tych doradców musi być tak wielu? Czy
sportowiec nie może już wdrapać się na szczyt wyłącznie
o własnych siłach? Profesor
REKLAMA
zaawansowana wiedza. Podaje
się ją zawodnikowi na tacy, by
mógł wykonywać jeszcze lepiej
to, w czym ma talent – podkreśla naukowiec.
Pytanie, jak w pełni rozwinąć potencjał mogą ci, którzy
nie mają jak zostać dostrzeżeni? Nierzadko to dzieci z terenów wiejskich, ze słabych szkół,
z ubogich rodzin lub patologicznych środowisk. Rzeczywistość
jest nieubłagana. Sam talent się
nie obroni, potrzeba trenera,
wiedzy, sprzętu i infrastruktury,
by utalentowane dziecko mogło
zostać wybitnym sportowcem.
Pamiętajcie o tym, przyszli
pedagodzy, jak doniosłą rolę
będziecie pełnić w czyimś życiu. Z pewnością niejeden student Olsztyńskiej Szkoły Wyższej uświadomił sobie ten fakt
podczas wykładu prof. Andrzeja Wita. Absolwenci OSW
będą nauczycielami wychowania fizycznego, fizjoterapeutami i trenerami, oby zawsze na
czas dostrzegali kiełkujące talenty. Każda legenda sportu
miała to szczęście, że została
zauważona. A wiele diamentów jest jeszcze do odkrycia.
8
nasze osiedle
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
Osiedle Grunwaldzkie
Osiedle Grunwaldzkie to dawne Dolne Przedmieście. Nazwano je od głównej, choć dość krótkiej ulicy. Jest to druga najstarsza część Olsztyna. Sporo tu budynków XIX-wiecznych, choć są
też wcześniejsze. W granicach miasta znalazło się dośyć późno, a jednostką administracyjną stało się dopiero pod koniec XX wieku. Mieszka tu ponad 6 tysięcy osób.
Jedno z najmniejszych
osiedli (1,46 km kw.) składa się z kilku części: wysokiej zabudowy bliżej Łyny
i przy alei Warszawskiej oraz
dwóch grup domów jednorodzinnych, oddzielonych od
siebie wojskową nekropolią
przy ul. Szarych Szeregów
i terenami po osuszonym jeziorze Fajferek (10 ha ogrodów i tyleż nieużytków).
Większość ulic nosi nazwy
nawiązujące do epoki Jagiellonów. Zabudowa jest chaotyczna, pomieszana stylowo – ceglane mury kamienic
i czerwona dachówka, a obok
niebieskie dachy na nowych
blokach o pokrętnej linii ścian
i mansard! Są tu maleńkie, brukowane uliczki i tajemnicze
podwórka oraz wielkie połacie zieleni: park nad Łyną, trzy
kompleksy ogrodów działkowych, zakrzewione bagna nad
brzegami rzeki Kortówki i Jeziora Kortowskiego.
Najpierw były stodoły
i szpitale
Początki Dolnego Przedmieścia sięgają XVI wieku, kiedy to na miejskich gruntach za
mostem Jana, przy drodze na
północ (Liebstadter Chaussee/
Strasse, czyli ulica Lipsztacka/
Miłakowska) zaczęły powstawać pierwsze budynki gospodarcze – stodoły i szopy.
Istniały tu dwa szpitale: św.
Ducha oraz św. Jerzego, oba
popadły w ruinę i rozebrano
je na początku XIX wieku. Po
św. Jerzym została tylko kaplica Jerozolimska przy skrzyżowaniu z ul. Jagiełły.
Szpitalne i opiekuńcze
tradycje jednak się odrodziły. Przy Grunwaldzkiej mieści się „Caritas” Archidiecezji Warmińskiej, przy Jagiełły
– Ośrodek wsparcia dla Matek z małymi dziećmi, przy
ul. Królowej Jadwigi – Środowiskowy Dom Samopomocy
(dzienny), przy ul. Warszawskiej – Uniwersytecki Szpital Kliniczny (d. 103 Szpital
Wojskowy). Działalność opiekuńczą nad dziećmi sprawuje świetlica „Iskierka” (Grunwaldzka 9), prowadzona
przez Towarzystwo Rodzin
i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych „Powrót z U” w porozumieniu z Radą Osiedla
Grunwaldzkiego.
W XVIII i XIX wieku powstały liczne zakłady wytwórcze, usługowe i handlowe. I ta tradycja trwa do
dziś, choć przysparza mieszkańcom wiele zgryzot, ale
o tym potem.
Pierwsze koszary i Pekin
Na wschód od ul. Grunwaldzkiej rozpościerało się
Wzgórze Wiatraczne. W XIX w.
postawiono tam wiatrakowe
młyny i tartak, ale zniszczyły je pożary. Gdy w 1871 r.
do Olsztyna dotarła kolej,
trakt Lipsztacki przegrodzono nasypem, więc wyjazd
Północną granicę osiedla
Grunwaldzkiego stanowi linia kolejowa na odcinku od
ogrodów działkowych nad
północnym brzegiem Jeziora Kortowskiego do wiaduktów na Łynie przy
ul. Natalii Żarskiej. Od strony wschodniej biegnie
wzdłuż Łyny do mostu św.
Jana, a następnie w kierunku południowym aleją Warszawską do skrzyżowania z ul. Armii Krajowej.
Wzdłuż tej ulicy wiedzie na
północny-zachód do skrzyżowania z ul. Saperską, następnie Saperską do Jeziora
Kortowskiego i jego brzegiem, za ogródkami działkowymi, znów dociera do
linii kolejowej.
Stara zabudowa przy Królowej Jadwigi
z miasta poprowadzono skrajem wzgórza przez tory (dzisiejsza Jagiełły). Tunel pod torami powstał dopiero w 1911 r.,
przystanek kilkanaście lat
później. Wkrótce w trójkącie ulic Jagiełły, Konopnickiej i Kromera (d. Kasernen
Strasse) wybudowano pierwsze w Olsztynie koszary, dla
Wschodniopruskiego Batalionu Strzelców nr 1 (później ich
miejsce zajął pułk grenadierów). Przy Kromera zachowało się kilka pokoszarowych
budynków przerobionych po
II wojnie na mieszkalne, a na
wschodnim krańcu wzgórza
– dawny kościół garnizonowy. Pokoszarowe budynki
miały jednak tak niski standard i były tak zagęszczone,
że nazwano je Pekinem, który
zniknął dopiero w latach 80.
XX wieku. Na ich fundamentach postawiono bloki Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która ma swą siedzibę
po drugiej stronie targowiska,
przy ul. Szarych Szeregów.
Tylko stare drzewa pamiętają
zarówno koszary, jak i Pekin.
Przypomina je też XX-wieczne kasyno garnizonowe (już
polskie) „Casablanca”, usytuowane nad Łyną niemal u stóp
zamku. Budynek powstał w
latach 20. XX wieku w miejsce
zniszczonej willi dowódcy 10.
Pułku Dragonów, zamordowanego przez kochanka żony.
Dlatego budowlę zwano Willą Mordu.
Wojskową przeszłość miasta symbolizuje też nekropolia przy ul. Szarych Szeregów,
gdzie leżą żołnierze wielu wojen i nacji.
Dzielnica Polaków
i Żydów
Za czasów niemieckich
Dolne Przedmieście było
dzielnicą ludzi „gorszego sortu” – Polaków i Żydów. Żyli z rzemiosła i usług, proREKLAMA
wadzili targowiska i knajpy.
Po Żydach pozostało niewiele, bo w czasie II wojny Niemcy wszystkich olsztyńskich Żydów zgromadzili
w domu starców przy Grunwaldzkiej, skąd wywieźli ich
na zagładę. Dawny żydowski dom przedpogrzebowy
Bet Tahara (dom Mendelsohna, perełka architektury) przy
ul. Zyndrama z Maszkowic,
uratowała Wspólnota Kulturowa „Borussia”, która urządziła w nim centrum kultury.
To miejsce cenione jest bardziej
przez zagranicę niż przez otoczenie. Uchroniono też cmentarz żydowski z pięknym
drzewostanem, niszczonym
wcześniej przez mieszkańców. Przy ul. Grunwaldzkiej
9 są ślady (schody i resztki
ogrodzenia) po synagodze.
Stoi tu budynek z salą sportową, gdzie mieści się rada
osiedla oraz kilka organizacji
pozarządowych.
Siermiężność
i nowoczesność
Osiedle Grunwaldzkie to
wciąż przedmieście – skrzyżowanie siermiężności i nowoczesności. Dworzec Zachodni wciąż nie może doczekać
się rewitalizacji. Kiedyś Grunwaldzką biegła też linia tramwajowa. Przy Grunwaldzkiej
i Warszawskiej zachowały się
architektoniczne XIX-wieczne
perełki – niektóre w opłakanym stanie, jak dawny cesarski hotel i liczne domy przy
ulicy Królowej Jadwigi. Zaniedbane są kamienne uliczki
z dziurawymi chodnikami. Dobrze, że chociaż ul. Zyndrama
z Maszkowic doczeka się remontu, co ucieszy działkowiczów, bo to ich jedyny dojazd.
Siermiężność osiedla podkreśla zaniedbane targowisko
i jego otoczenie – same śmieci.
Przed domami i na zakrzaczonych terenach wokół Rodzinnych Ogrodów Działkowych
REKLAMA
nasze osiedle
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
9
– wciąż przedmieście?
im. Kopernika (w internetowych portalach miejskich
wciąż figuruje mylna nazwa:
Mickiewicza!) walają się resztki sprzętu agd i sanitarnego
z wielu epok.
Nowoczesność to tylko
kilka nowych bloków nad Łyną i Jeziorem Kortowskim,
kręgielnia i cztery firmy: informatyczna, szkoła języków
obcych, jedno ze znanych wydawnictw książkowych i szpital uniwersytecki. Jego wielka
bryła na skarpie wisi nad obskurnymi garażami i zaśmieconymi nieużytkami.
Przewodniczący rady osiedla Maciej
Turowski uważa, że na osiedlu brakuje
godziwego lokalu do integracji
mieszkańców
Najstarsze olsztyńskie koszary
W tej ruinie nie wytrwało nawet Stowarzyszenie „Młyn”
Osiedlowe problemy
Czy mieszkańcy i działkowicze identyfikują się ze swoją dzielnicą? Częściową odpowiedź daje „Badanie opinii
publicznej mieszkańców Olsztyna i ich problemów”, dokonane w 2014 r. przez firmę
z Gliwic na zlecenie Urzędu Miasta. Okolice ul. Grunwaldzkiej wskazywane były
za jedne z najniebezpieczniejszych w mieście. Zdumiewające, że większość badanych nie
zna działalności rady osiedla,
chociaż ta, wspierana przez
młodzieżowe Stowarzyszenie Aktywności Społecznej
„Młyn”, wiele robiła, by integrować mieszkańców. „Młyn”
zagospodarował na swoje potrzeby ruderę przy Grunwaldzkiej 23a, ale zaprzestał tam działalności, bo nikt
z urzędników nie wsparł go
w remoncie nieogrzewanego
lokalu. Kilka lat temu zorganizowano nawet święto osiedla, ostatnio sukcesy przyniosły kolejne edycje OBO. Przy
targowisku powstał pumptrack, czyli plac zabaw dla rowerzystów, a przy ulicach Jagiełły, Konopnickiej i Żarskiej
– unikatowe w kraju ławki
z tabliczkami opisującymi
patronów ulic i umożliwiające posiadaczom smartfonów wejście na stronę osiedla
z szerszymi informacjami.
REKLAMA
Obskurne budy z warzywami i alkoholem
Szpital uniwersytecki góruje nad garażami i ogródkami
Kto zgotował taki pejzaż Grunwaldzkiego?
Okolice Bet Tahara
Z kolei grupa wolontariuszy
„Borussii” próbowała zorganizować uliczny Mobilny Dom
Kultury, by odciągnąć młodzież od nudy i wandalizmu.
Ale projekt trwał tylko rok.
Problemy sprawia nadmiar punktów sprzedaży alkoholu, nawet całodobowej.
Urząd Miasta nie reaguje na
Pumptruck sąsiaduje z zaniedbanym targowiskiem
pisma w tej sprawie, mówią
członkowie rady osiedla. Policzyłem, że przy krótkiej przecież ulicy Grunwaldzkiej jest
pięć takich punktów (nawet
w obskurnych budach „z warzywami” przy przystanku)
i restauracja, a w pobliżu na
Warszawskiej – następnych
kilka. Problemem jest brak
REKLAMA
REKLAMA
ogólnodostępnego boiska (było kiedyś przy Smętka). Przewodniczący rady osiedla Maciej Turowski podkreśla, że
marzy mu się adaptacja niektórych podwórkowych budynków na osiedlowe centra aktywności kulturalnej.
Bo największą bolączką, jego
zdaniem, jest brak pomieszczeń na cykliczną działalność
osiedlowych organizacji i kół
zainteresowań, np. seniorów.
– Zebrania mieszkańców
musimy organizować w gościnnym spółdzielczym klubie „Alternatywa” na Podgrodziu – dodaje. Rada walczy
też z ograniczeniem ruchu na
Grunwaldzkiej, który wzmógł
się po ostatniej reorganizacji komunikacji. Hałas jest nie
do zniesienia przez całą dobę.
Dotychczas osiągnięto tyle, że
Grunwaldzka nie jest już drogą wojewódzką, obowiązuje na niej prędkość do 40 km/
godz., a tonaż pojazdów do 10
ton. Tylko czy kierowcy myślą
o mieszkańcach? Wystarczy
postać kilka minut, by przekonać się, że jest inaczej.
Tekst i zdjęcia
Jerzy Pantak
10
zdrowie
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
Zdrowie z żelaza
SKLEP EKO FAMILLY
świętuje
PIERWSZE URODZINY!
Pomysł otworzenia sklepu ze zdrową żywnością zrodził się ze względu na syna
mającego poważną alergię
pokarmową. W październiku 2013 przy ul. Barcza otworzyliśmy sklep Eko Familly.
Wkrótce musieliśmy przenieść się do budynku klubu
fitness „Body perfect“. Wydawałoby się, że to doskonały pomysł, głównie młodzi,
dbający o siebie ludzie... Niestety, rzeczywistość okazała
się inna. Nie poddaliśmy się
jednak i obecnie sklep Eko Familly mieści się na Zatorzu.
Rozwinęliśmy ofertę, a w nowym miejscu powstał gabinet
medycyny naturalnej i poradnia dietetyczna.
Już wkrótce mija rok w nowej siedzibie, DLATEGO...
Czekamy na Państwa dnia 01.04.2016
przy ul. Żeromskiego 25
w Olsztynie o godz. 12:00.
SERDECZNIE ZAPRASZAMY,
by spędzić ten czas razem z nami!
Uraczymy Państwa
super-zdrowym, bezglutenowym
TORTEM z kaszą jaglaną,
a każdy przybyły otrzyma
drobny prezent
i kupon rabatowy.
Małgorzata i Jacek Zegler
wraz z Pracownikami
Ciągłe zmęczenie, zadyszka, szybsze bicie serca to pierwsze sygnały alarmowe, że brakuje nam żelaza. Ten mikroelement
jest wyjątkowo kłopotliwy. Niby występuje w całym szeregu produktów spożywczych. Niestety jesteśmy w stanie przyswoić
go tylko w bardzo niewielkiej części.
Długotrwały brak energii do działania i anemiczny
wygląd to objawy sugerujące
o deficycie żelaza w naszej codziennej diecie. Czujemy się
bez sił, jesteśmy apatyczni.
Taki spadek witalności, jeśli
jest połączony z szybkim męczeniem się, nawet podczas
niewielkiego wysiłku, może
wskazywać na to, że powinniśmy wzbogacić dietę w ten
cenny pierwiastek. Zwłaszcza
że jego niedobór odbija się na
naszym wyglądzie. Skóra staje się blada i matowa. Oczy są
podkrążone. Włosy bardziej
podatne na wypadanie, a paznokcie się łamią i mają brzydkie, podłużne prążki z rowkami. Słowem: wyglądamy na
bardzo zmęczonych i faktycznie czujemy się wyczerpani.
Czas wziąć się za siebie!
Od osłabienia
do niedokrwistości
Przewlekły brak żelaza
prowadzi do anemii (niedokrwistości). Jeśli ją u siebie
podejrzewasz, to poinformuj
o tym swojego lekarza rodzinnego, a wypisze ci skierowanie na badanie krwi. Dzięki
wynikom będziesz wiedzieć,
jaki masz poziom żelaza i czy
jest on prawidłowy. Powodem do niepokoju jest poziom
hemoglobiny na poziomie
niższym niż 120 g/l u kobiet
oraz 130 g/l u mężczyzn. Przy
takich wynikach możemy już
podejrzewać anemię. Kobiety dużo częściej na nią zapadają od mężczyzn, m.in. przez
fakt utraty krwi podczas
miesiączki.
Uwaga na suplementy
z żelazem
U ogólnie zdrowych ludzi
niedobór żelaza najczęściej
jest wynikiem zbyt ubogiej
REKLAMA
diety. To oznacza, że wystarczy wprowadzić do swoich codziennych posiłków produkty
bogate w żelazo, by wszystko
wróciło do normy. Niestety
– nie zawsze tak się dzieje. Kobiety w ciąży, osoby uprawiające sporty wytrzymałościowe
(bieganie na dłuższe dystanse czy sporty siłowe) miewają chroniczny brak żelaza mimo dbałości o dietę.
W takich przypadkach konieczna bywa suplementacja
żelaza. Pamiętajmy jednak, że
najlepszym rozwiązaniem jest
zażywanie żelaza zalecanego
przez naszego lekarza. On dobiera rodzaj żelaza i jego dawki adekwatnie do naszych wyników krwi. Jest przy tym
istotne, czy nie cierpimy na
różne inne choroby, wówczas
dobór odpowiedniego dla nas
żelaza ma kluczowe znaczenie, np. takiego, które nie będzie powodowało zaparć, jeśli
mamy kłopoty z układem pokarmowym.
Jeśli już zażywamy żelazo, na przykład w tabletkach
na receptę, to po pewnym
czasie należy je odstawić. Kiedy będzie ku temu najlepszy
moment? Po kolejnym wykonaniu badania krwi. Dzię-
ki wynikom przekonamy
się, czy już mamy wyrównany poziom tego pierwiastka
lub czy pozbyliśmy się niedokrwistości. Żelaza nie wolno
brać w nieskończoność. Niektóre badania sugerują, że
wysoki poziom żelaza w organizmie może zwiększać ryzyko zawału serca, miażdżycy i chorób nowotworowych.
W wyniku połączenia jonów
żelaza z nadtlenkiem wodoru
powstają wolne rodniki, które uszkadzają błony i jądra
komórek, co może sprzyjać
nowotworom. A ledwie kilka tabletek z dużą dawką żelaza może wywołać u małego dziecka poważne zatrucie.
Nie eksperymentujmy więc
z suplementami zawierającymi ten minerał.
Najlepiej naturalnie
Naturalnym źródłem żelaza są warzywa. Zwłaszcza
zielone, na przykład rośliny
strączkowe, rzeżucha, szpinak, natka pietruszki, brokuły. Słynnym źródłem żelaza
są również buraki. Co jednak
ciekawe, żelazo z warzyw jest
bardzo słabo przyswajalne
– ledwie kilka procent nasz organizm jest w stanie pozyskać
z tych produktów.
Znacznie więcej żelaza wydobędziemy z mięs. W
cielęcinie jest go dużo, do tego organizm jest w stanie z tego źródła pobrać aż dwadzieścia procent z całej zawartości
tego cennego pierwiastka. Ponad dziesięć procent pozyskamy również z wątróbki i ryb.
To dobry wynik, bo na przykład szpinak – niegdyś osła-
wiony jako skarbnica żelaza
– umożliwia nam pobranie jedynie jednego procenta swojego żelaza. To nie zapewni nam krzepy kultowego
Papaja.
Przyswajanie żelaza potęguje witamina C. Przyrządzając obiad bogaty w żelazo, pomyślny więc, jak dobrać
składniki na talerzu, by produkty bogate w żelazo były jedzone razem z tymi bogatymi
w witaminę C. Może zamiast
wody do obiadu warto podać szklankę soku pomarańczowego lub grejpfrutowego?
Może do kotleta z czerwonego
mięsa podać kiszoną kapustę?
A na kanapkę z wędliną położyć plaster pomidora?
Anemiczna
nie znaczy chuda
Kiedyś sądzono, że tylko
osoby bardzo szczupłe, wychudzone mogą cierpieć na
niedokrwistość. Nic bardziej
mylnego. Nawet ludzie otyli zapadają na tę odbierającą
energię chorobę. Nie jest bowiem istotne, ile się je, ale co
się je. Jeśli zatem ktoś na co
dzień jada niezdrowo, to będzie otyły, ale i w pewnym
sensie niedożywiony. Niewiele jest żelaza w słodyczach,
śmieciowym jedzeniu z barów szybkiej obsługi czy wyzutym z witamin jedzeniu wysoko przetworzonym.
Dbajmy o prawidłową dietę. Żelazo jest szczególnie ważne, gdyż od tego, ile go mamy,
zależy poziom czerwonych
ciałek krwi, prawidłowa praca
serca, gospodarka hormonalna, sprawność mięśni, odporność. Aż siedemdziesiąt procent żelaza wchodzi w skład
hemoglobiny, która uczestniczy w transportowaniu tlenu
do komórek i dwutlenku węgla z tkanek do płuc. Około
dziesięciu procent jest w enzymach i białkach biorących
udział w przemianach metabolicznych. Brakuje nam żelaza, to i brakuje zdrowia. Nie
bez powodu mówi się, że jesteś tym, co jesz.
ar
ślady przeszłości
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
11
Jak Pawełek historię
Olsztyna poznaje
P
odziwiam mojego ojca. Gdy był przy tuszy, namiętnie jeździł na rowerze. Uważał to za
najlepszy sposób na zrzucenie
zbędnych kilogramów. Kiedy
dołożył do tego siłownię oraz
dietę, stał się szczupłym człowiekiem. Aby utrzymać formę,
został pasjonatem biegania. Jak
on łączy pracę zawodową z tego typu sportem, nie wiem.
Widać świetnie mu się to udaje, bo czuje się znakomicie. Sylwetkę ma młodzieńca, a o chorobach prawie zapomniał. Na
razie nie namawia mnie do
biegania, widząc, że zająłem
się kolarstwem i każdą wolną chwilę poświęcam na przejażdżki, a do tego mam pracę w
ogródku. Myślę, że dzięki moim zajęciom też będę miał niedługo sylwetkę jak ojciec.
Poza częstymi wycieczkami rowerowymi i uprawą
działki zacząłem się interesować historycznymi ciekawostkami, a to dzięki Jackowi Panasowi, który od jakiegoś
czasu przybliża mi i naszym
Czytelnikom różne nieznane
miejsca w Olsztynie.
Zachęcam wszystkich cyklistów do łączenia nabierania
tężyzny fizycznej na rowerze
ze zwiedzaniem ciekawych
miejsc. Przyjemne z pożytecznym. Nie dosyć, że tracimy nadwyżkę kilogramów, to
wędrując, nie nudzimy się, bo
co jakiś czas coś interesującego
zobaczymy.
Ja ostatnio byłem w olsztyńskim parku Podzamcze. Są tam ładnie wykonane
ścieżki rowerowe i jeżdżenie
po nich to przyjemność. Dobre oznakowanie pozwala
uniknąć schodów czy innych
niebezpiecznych zakątków.
Są miejsca do parkowania rowerów oraz tablice informacyjne. Park na miarę dwudziestego pierwszego wieku!
Należy tylko pamiętać, że nie
wolno jeździć po mostkach
nad Łyną. Trzeba prowadzić
rower. To ze względów bezpieczeństwa, żeby nie potrącić pieszych.
Gdy przejeżdżałem koło
fontanny „Ryba z dzieckiem”,
uwagę moją zwrócił okazały, odnowiony budynek przy
ulicy Zamkowej. Przypomniałem sobie. Jacek mówił, że to
Casablanca – dawne oficerskie kasyno. Jak tylko przyjechałem do domu, natychmiast
zadzwoniłem do Jacka Panasa, naszego miłośnika historii Olsztyna, i poprosiłem go
o jakąś ciekawą historyjkę o
tym miejscu. No i się zaczęło!
Jacek zamarudził: „oj Pawełku, ty mnie zamęczysz”, ale o
dziwo na tym skończył i tylko
obiecał, że szybko dostarczy
materiał. Jak powiedział, tak
zrobił. Rano już miałem. Oto,
co przygotował.
„Dobrze, Pawełku, pamiętasz. Ta willa to rzeczywiście
popularna w latach złego czy
dobrego socjalizmu Casablanca. Kasyno dla oficerów olsztyńskiego garnizonu. Cywile
mogli tam przychodzić tylko w towarzystwie oficerów.
W dobie prohibicji zawsze
można tam było wypić piwko
czy wódeczkę, ale tak jak pisałem, trzeba było mieć znajomego oficera. Funkcjonowało ono od 1950 roku do lat 90.
Zaraz po wojnie była to rezydencja olsztyńskich wojewodów. Przez jakiś czas mieszkał
w niej Mieczysław Moczar. To
REKLAMA
jeden z bardziej niesławnych
pierwszych vipów Olsztyna,
powiązany z UB.
Prawdopodobnie pierwszy budynek w tym miejscu
powstał w 1662 roku. Był to
jednopiętrowy dom z mansardą od ogrodu. Mieszkał
w nim zamkowy burgrabia
(zarządca). W 1758 roku dom
został przebudowany i zmienił właściciela. Od 1772 do
1862 roku mieszkali tam zarządcy majątku ziemskiego
w Posortach koło olsztyńskiego Kortowa. Kiedy wybudowano pałacyk na terenie gospodarstwa, przeniesiono się
tam, a willa ponownie została przebudowana i przekazana wojsku. Utworzono w niej
oficerskie kasyno oraz kilka
mieszkań dla oficerów.
Jedno zajmował major August von Schonenber. W 1907
roku został zamordowany
przez kochanka własnej żony.
Podobno to ona namówiła go
do tego czynu. Procesu kochanek nie doczekał, bo popełnił
samobójstwo. Od tego czasu
dom nazywano „Willa Mord”.
Kolejnym nabywcą willi
został Wilhelm Harich – właściciel największej wówczas
drukarni w Olsztynie i wydawca gazety. Dawny dom
został zburzony, a na jego
miejscu w 1913 roku postawiono nowy budynek, który
prawie w pierwotnym kształcie jest do dzisiaj. Po śmierci wydawcy willę odkupiła
od rodziny Elza Loftke. Wojna ten obiekt oszczędziła, między innymi dlatego, że mieszkali w niej czerwonoarmiści.
Na zdjęciu widać dom od
strony ogrodu, czyli od obecnej fontanny „Ryba z dzieckiem”, która stoi w miejscu,
gdzie było oczko wodne.
Podczas prac modernizacyjnych w parku Podzamcze
odkryto fundamenty starego
browaru, który stał między
willą a ulicą Nowowiejskiego.
W średniowieczu jedna odnoga Łyny płynęła
w tym miejscu, gdzie jest fontanna. Nad rzeką była zlokalizowana kuźnia miedzi,
w której maszyny napędzano dwoma wodnymi kołami.
Obok zamkowego młyna istniał jeszcze tartak. Poza tym
na podzamczu były jakieś magazyny i garbarnia. Początkowo most Zamkowy, ten koło Casablanki, był drewniany,
w 1904 roku zastąpiono go betonowym. Teraz to most zakochanych. Na ozdobnych balustradach jest zawieszonych
mnóstwo kłódek.
Od strony parku willa jest na skarpie wzmocnionej kamiennymi płytami. Wśród nich w 2005 roku
znaleziono macewy pochodzące ze zlikwidowanego
w latach 60. żydowskiego
REKLAMA
cmentarza przy ulicy Zyndrama z Maszkowic. Wróciły one
w pierwotne miejsce swojego
przeznaczenia.
Na ścianie willi Casablanca, od strony ulicy, wmurowana jest tablica pamiątkowa upamiętniająca olsztyńską
rzeźbiarkę Balbinę Świtycz-Widacką. Urodziła się 31
marca 1901 roku w Mohylewie. Od 1954 roku mieszkała w Olsztynie. Jej autorstwa
jest ponad tysiąc rzeźb, w tym
„Ryba z dzieckiem” i „Wiosna” stojące w parku Podzamcze. Zmarła w 1972 roku
w Olsztynie, a pochowana została w Brodnicy. Tyle, Pawełku, wiem o Casablance”.
Materiał od Jacka Panasa
zredagował Pawełek
12
rozmaitości
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
REKLAMA
Książki pochodzą z wydawnictwa Prószyński i S-ka
Philip Short
Pol Pot.
Pola śmierci
BARAN 21.03 – 20.04
Z każdej strony sypać się
będą różnego rodzaju propozycje. Może się nawet pojawić
niespodziewana okazja miłego wyjazdu. Czy jednak tak
do końca będzie to miły wyjazd, zależy tylko od Ciebie.
LEW 23.07 – 23.08
Zdaj się na swoją intuicję
i zmysł praktyczny. Sam przecież wiesz, czego najbardziej teraz potrzebujesz. Wypoczynku
czy pieniędzy? A może uda się
połączyć jedno i drugie? To byłby prawdziwy strzał w dychę!
BYK 21.04 – 20.05
W najbliższym czasie będzie Ci się żyło bardzo przyjemnie. Nawiążesz kontakty,
wymienisz poglądy i zdobędziesz ciekawe informacje.
Przydadzą się, jeśli szukasz
nowej pracy albo dodatkowych dochodów.
PANNA 24.08 – 23.09
Wykorzystuj dobre chwile. Szykują się atrakcyjne imprezy oraz okazje zwiedzania wyjątkowo urokliwych
miejsc. Przestań ciułać każdy
grosz i zacznij wreszcie korzystać z życia. Pozwól sobie na
odrobinę szaleństwa.
BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06
Czekają Cię niespodzianki w kontaktach ze zwierzchnikami. Jeżeli ktoś zmieni nagle zdanie w bardzo ważnej
dla Ciebie sprawie, to zbytnio
się tym nie przejmuj. Bardzo
szybko wszystko wróci na pomyślne tory.
WAGA 24.09 – 23.10
Przez przypadek możesz
wpaść na trop jakiejś większej afery. Zanim jednak zrobisz użytek ze swojej wiedzy,
upewnij się dokładnie, komu
to w rezultacie może zaszkodzić. Być może najbardziej Tobie. To byłby pech.
RAK 22.06 – 22.07
Nadeszła pora, aby rozprawić się z kompleksami.
Nagły przypływ życiowej odwagi i optymizmu powinien
Ci w tym pomóc. Wykorzystaj więc okazję i pokaż, kim
naprawdę jesteś. Na początek
wybierz się do fryzjera.
SKORPION 24.10 – 22.11
Jeżeli nadal marzysz
o zmianach, to musisz zaczekać do końca miesiąca. Wtedy
być może nadejdzie w końcu dobra passa. Gdyby tak się
jednak nie stało, musisz poczekać kolejny miesiąc albo
zmienić marzenia na realne.
STRZELEC 23.11 – 21.12
Nadchodzą bardzo spokojne i niestety monotonne
dni w pracy. Nie mierzysz
jednak zbyt wysoko, więc
z łatwością osiągniesz zamierzone cele. Skoro uważasz, że
najważniejszy jest umiar i realizm, to mówisz i masz!
KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01
Plany, co do których ogarniała Cię już niepewność, zaczną się wreszcie realizować.
Musisz jednak być ostrożny.
Decyzji, które podejmiesz, nie
da się już niestety cofnąć. Czasami warto być przewidującym, a nawet nieufnym.
WODNIK 21.01– 19.02
Jesteś w świetnej formie. Nie
zaniedbuj jednak aktywności fizycznej. Kontakt z naturą dobrze
Ci zrobi. Zafunduj sobie więcej
słońca i ruchu. Pij soki i zioła zamiast mocnej kawy i herbaty. Alkohol oczywiście wykluczony!
RYBY 20.02 – 20.03
W sprawach zawodowych
może zacząć się jakiś umiarkowany ruch. Bądź czujny
i nie prześpij tego. To będzie
także dobry moment na uporządkowanie wszelkich zaległości w życiu towarzyskim.
Uważaj na wątrobę.
Redakcja zastrzega sobie prawo do unieważnienia horoskopu, bez podania przyczyn!
AZB
Była to najbardziej radykalna rewolucja w dziejach
ludzkości. W ciągu zaledwie
kilku lat unicestwiła jedną
czwartą ludności Kambodży
– zwanej wówczas Demokratyczną Kampuczą – i wprowadziła w życie idee, które były
zbyt skrajne dla wszystkich
wcześniejszych reżimów. Celem Czerwonych Khmerów
stała się likwidacja wszelkich
przejawów indywidualności,
zaprzeczenie wszystkiego, co
ludzkie.
Realizacji utopijnego celu służyła nie tylko hekatomba ofiar, ale również –
a może przede wszystkim
– wprost niewyobrażalne
okrucieństwo, które zmieniło
w koszmar zarówno życie, jak
Kino
i śmierć mieszkańców Demokratycznej
Kampuczy.
zaprasza
11 MINUT
Jerzy Skolimowski nakręcił
bodaj najatrakcyjniejszy film
w karierze. Efekt goni efekt,
wizualnie mamy do czynienia
z galopadą pomysłów (różnej jakości), a całość wygląda
efektownie i nowocześnie. Tak
jakby film wyreżyserował autor wychowany na grach komputerowych albo filmach Alejandro Gonzáleza Iñárritu.
Tymczasem „11 minut” jest
dziełem nestora polskiego kina, jednego z najbardziej progresywnych i nowatorskich reżyserów.
W „11 minutach” Skolimowski odpuścił sobie poszukiwania formalne i es-
tetyczne, do których nas
przyzwyczaił. Trudno też
powiedzieć, żeby jako myśliciel miał nam do przekazania jakieś szczególnie głębokie prawdy. Refrenowo
opowiedziane przez reżysera
historie grane przez czołówkę polskich aktorów, wspomaganych przez przystojnego
Richarda Dormera, prowadzą
do przygnębiającej konkluzji,
że nasz świat, w formie, jaką
widzimy, stracił sens. Nie ma
powrotu do niewinności, tak
samo jak nie ma powrotu do
dekadencji. Wszystko zmierza
do zagłady, zmienia się tylko
skala – od małych dramatów
rodzinnych po koniec planety. Wygląda to wszystko widowiskowo, akcja wciąga,
a film ogląda się świetnie, ale
tym razem chciałoby się jednak trochę więcej.
Łukasz Maciejewski
Aby dostać jeden z ośmiu biletów na dowolny film 2d grany od poniedziałku do czwartku,
należy wysłać SMS z uzasadnieniem, dlaczego właśnie do Ciebie ma trafić bilet, pod numer
7148 o treści „zycie1. treść uzasadnienia” Koszt SMS-a to 1,23 zł z VAT.
finanse
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
13
REKLAMA
Czy kupić mieszkanie na kredyt w 2016 roku?
Z każdej strony dochodzą do nas sygnały, że banki są w złej kondycji, podnoszą klientom koszty… Po wprowadzeniu podatku bankowego miały ograniczyć udzielanie kredytów. Czy w tym
czasie warto zaciągać kredyt na zakup nieruchomości? O tym w rozmowie z Krzysztofem Rzymskim, niezależnym doradcą kredytowym.
Czy w 2016 roku warto
kupić nieruchomość, zaciągając kredyt hipoteczny?
Zakup nieruchomości i zaciągnięcie kredytu to najpoważniejsze decyzje finansowe
w życiu człowieka. Nie mogą
wynikać z emocji i pośpiechu.
Dla większości z nas taka inwestycjato zaspokojenie własnych
potrzeb mieszkaniowych. Takie potrzeby pojawiają się niezależnie od aktualnej sytuacji
na rynkach finansowych.
Chce Pan powiedzieć,
że nie powinniśmy zwracać uwagi na to, co dzieje się
w gospodarce?
Nie, chcę powiedzieć, że
życie płynie nieustannie, starzejemy się, rosną dzieci i nie
można odwlekać decyzji o zakupie czy wynajmie mieszkania w nieskończoność. Cykl
życia jest nieubłagany. Najpierw mamy duże potrzeby
i wydatki przy małych zasobach finansowych. Później,
w wieku dojrzałym zwykle
z finansami lepiej, ale potrzeby jakby mniejsze – dzieci już
poszły w świat. Należy sobie
odpowiedzieć, jakie im i sobie
stworzyliśmy warunki bytowe i czy naprawdę zrobiliśmy
wszystko dla prawidłowego
rozwoju rodziny.
Wszedł podatek bankowy,
banki podniosły oprocentowanie. To chyba nie jest dobry
czas na zaciąganie kredytu?
Nie powinniśmy rozdzielać pary: zakup mieszkania – kredyt hipoteczny.
One idą w parze. I ten, kto
to rozumie, wychodzi na
transakcji lepiej. Rzeczywiście część banków podniosła marże kredytów hipotecznych o 0,2 – 0,6%. Dziś
średnie marże są wyższe od
tych sprzed pół roku o ok.
15%. Nie należy zapominać,
że kilka banków nie podniosło w ostatnim czasie swoich marż. Jeśli popatrzymy
REKLAMA
Czy sytuacja: tanie mieszkanie, droższy kredyt daje
więcej możliwości?
Oczywiście, że tak. Udowodnię to na przykładzie.
Dziś kupujemy tanie mieszkanie za kwotę 200 tys. zł.
Wraz z upływem czasu wartość mieszkania wzrasta
– możemy je sprzedać bez
strat lub nawet zarobić. Na
początku mamy droższy kredyt, np. z ratą 1 tys. zł. Gdy
zmieni się sytuacja na rynku i banki na powrót zaczną
konkurować o klienta hipotecznego, mogą mu zaoferować tańszy kredyt, tzw. refinansowy, z ratą np. 900 zł.
na ostatnie 6 lat, to obecne
marże są niższe o 20% od
tych z 2010 roku.
Proszę wyjaśnić, czym
właściwie jest marża.
Oprocentowanie kredytu hipotecznego składa się
z dwóch części: marży banku
oraz zmiennej stopy, tzw. WIBOR-u. Marża to w uproszczeniu stały dochód banku na
kredycie, którego bank w czasie umowy nie może zmienić.
Zmianie ulega stopa WIBOR.
Dla przykładu jeśli marża kredytu wynosi 1,5%, a WIBOR
1,7%, to oprocentowanie kredytu wyniesie 3,2%.
Ale powróćmy do pary
nieruchomość – kredyt...
Ceny nieruchomości mamy niższe niż te w szczycie
boomu na rynku nieruchomości z lat 2007 – 2008. Moim
zdaniem, w 2016 roku ceny
nadal nie będą rosły. Złoży się
na to koniec programu MdM,
który napędził rynek wtórny nieruchomości. Natomiast
na rynku pierwotnym deweloperzy rozpoczęli rekordową liczbę budów, co przełoży
się na wyższą podaż tych nieruchomości. A jak głosi jedno
z najstarszych praw ekono-
mii: wyższa podaż prowadzi
do spadku cen. Choć nie ma
pewności co do tej tezy, polski rynek nieruchomości jest
bardzo płytki.
Niskie ceny mieszkań
i wysokie ceny kredytu hipotecznego prowadzą do jakich
wniosków?
Ceny kredytów nie są wysokie, ponieważ na bardzo niskim poziomie jest obecnie
WIBOR (najniższym w historii). Odpowiem pytaniem
na pytanie: lepiej kupić tanie
mieszkanie z droższym kredytem czy drogie mieszkanie
z tanim kredytem?
Najlepiej kupić tanie
mieszkanie z tanim kredytem.
Fakt, ale taka idealna sytuacja w praktyce nie występuje.
W teorii tak, w punkcie przeREKLAMA
cięcia dwóch linii – na teorii
jednak nikt się nie wzbogacił.
Jaka jest Pana opinia:
lepszy tani kredyt czy tanie
mieszkanie?
Moim zdaniem, należy się szczegółowo przygotować, przeprowadzić analizę i…
opracować strategię działania.
Jeśli kupimy drogie mieszkanie
z tanim kredytem, to wpadamy w pułapkę – tu znajdują się
klienci z lat 2007 – 2008, których
aktualna wartość nieruchomości przeważnie jest znacznie
niższa od ceny zakupu. I nic nie
można zrobić. Nie da się zbyć
nieruchomości powyżej aktualnych cen rynkowych. Zostajemy z tanim kredytem i mamy
nadzieję na zwyżkę cen nieruchomości. Fajnie, że mamy
niższe koszty obsługi kredytu,
czyli niższe koszty życia.
To mieszkania nie możemy zamienić, a kredyt tak?
Kredyt hipoteczny można
podczas spłaty wielokrotnie
zamieniać pomiędzy bankami. Wygląda to tak, że nowy
bank spłaca kredyt w starym
banku. Zwykle robi się to
w celu obniżenia raty kredytu.
Klient hipoteczny nie jest niewolnikiem swojego kredytu
(przy założeniu braku spadku
wartości nieruchomości).
REKLAMA
Przecież banki zakazują
wcześniejszej spłaty kredytu.
Nie jest to prawdą, w każdej chwili możemy nadpłacić i spłacić swój kredyt hipoteczny. Należy tylko policzyć
koszty związane z wcześniejszą spłatą – zwykle 1-2%
w pierwszych latach trwania
kredytu.
Reasumując, warto kupić nieruchomosć w kredycie
w 2016 roku?
Zdecydowanie
warto,
obowiązuje żelazna zasada: kupujemy nieruchomości, jak są tanie, sprzedajemy,
gdy są drogie. Koszt kredytu powinien być na dalszym
planie, przecież w przyszłości będziemy mogli go obniżyć. Warto wykorzystać sytuację, że liczba kupujących
może być mniejsza (brak dopłat MdM na 2016 rok). Znowu podstawowa zasada ekonomii: mniej kupujących
– niższe ceny. Mniej kupujących to mniejsza liczba kredytów – może to czas, gdy banki
każdego klienta hipotecznego
przywitają z kwiatami?
14
porady
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
Eliminowanie
energetycznych oszustów
Odbiorcy prądu, którzy chcą zaoszczędzić na tańszych kilowatogodzinach, niekiedy wpadają
w pułapkę. Zawierają nowe umowy i... po czasie zmuszeni są płacić większe rachunki za
energię. Wszystko dlatego że oszuści często podszywają się pod uczciwych dostawców i sugerują, że reprezentują znane koncerny energetyczne. Odbiorcy z reguły nie mają ochoty na
zmianę dostawcy, ale – co zrozumiałe – łatwiej wykołować ich i skłonić do podpisania nowej
umowy, jeśli wmówi się im, że ma to być umowa z dotychczasowym sprzedawcą. Dlatego
trzeba się dwa razy zastanowić przed złożeniem podpisu na podsuwanym formularzu.
Firmy energetyczne podjęły walkę z oszustami.
Skrzyknęły się i powołały Towarzystwo Obrotu Energią.
Wspólnie stworzyły „Kodeks
dobrych praktyk sprzedawców energii elektrycznej”.
Dostawca spełniający odpowiednie warunki otrzymuje certyfikat. Jest to zatem
pewna gwarancja. Stosowne działania podejmują również klienci. Federacja Konsu-
mentów podjęła właśnie akcję
społeczną. Wyszła z założenia, że sama możliwość dokonywania wyboru sprzedawcy
jest jak najbardziej godna pochwały. Dlatego zainicjowana została kampania „Energia
razem”. Ma ona spowodować,
że zmiana sprzedawcy prądu
będzie bezpieczna i korzystna finansowo. Wspólne działania konsumentów sprawią,
że oszczędności będą więk-
sze niż gdy zmiany dokonuje się indywidualnie. Na razie
zbierane są zapisy, niebawem
mają rozpocząć się negocjacje
lepszych warunków dostaw
energii. Sprawa jest rozwojowa i warto przypatrzeć się
tym nowym rozwiązaniom.
Najważniejsze – nie działać
pochopnie.
REKLAMA
Nie takie podatki straszne…
Wydatki na remont części domu przeznaczonej na działalność a koszty
Pytanie: –
Zalało mi
dom. Zniszczeniu uległa zarówno część mieszkalna, jak
i część przeznaczona na działalność gospodarczą. Czy wydatki na remont, a przy okazji
utworzenie łazienki dla klientów, mogę wliczyć w koszty prowadzonej działalności?
Marcin R.
Odpowiedź: – Remont
polega na wykonaniu prac
przywracających pierwotny stan techniczny i użytkowy środka trwałego, jakim
jest część domu przeznaczona na prowadzenie działalności gospodarczej. Remontem jest zatem przywrócenie
pierwotnego stanu technicznego i użytkowego, a więc
odzyskanie stanu pierwotnego. W Pana przypadku do
kosztów podatkowych można zaliczyć: skucie uszkodzonej powierzchni, szpachlowanie i malowanie ścian
i sufitów, naprawienie podłogi poprzez ułożenie nowego parkietu na miejscu
uszkodzonego.
Utworzenie nowego pomieszczenia, czyli użytkowej
łazienki, to już nie jest remont,
a adaptacja, czyli zmiana części powierzchni i przystosowanie jej do innych celów. Jeżeli środek trwały, czyli dom
mieszkalny, zostaje ulepszony dzięki adaptacji jego części, powoduje to konieczność
powiększenia jego wartości
początkowej o sumę wydatków poniesionych w związku z tym ulepszeniem. Wartość domu stanowi wartość
prywatną, a więc w efekcie
poniesione wydatki nie będą
stanowiły bezpośrednio kosztów uzyskania przychodów
w działalności gospodarczej.
Ulepszenie środków trwałych – w tym także domu
mieszkalnego z wyodrębnioną częścią na działalność gospodarczą – to przebudowa,
zmiana, rozbudowa, rekonstrukcja, adaptacja lub modernizacja, czyli unowocześnienie. Czasami trudno
zrozumieć różnicę pomiędzy remontem a ulepszeniem.
Święta za pożyczone
Firmy pożyczkowe z utęsknieniem czekają na klientów, którzy pragną żyć na
bogato za nie swoje pieniądze. Warto jednak pamiętać,
że takie okazjonalne chwilówki niejednego wpędziły
w pętlę zadłużenia. Wszystko przez wysokie opłaty za
czynności
windykacyjne
oraz brak informacji o wysokich kosztach kredytu. Przestrzega przed tym Federacja
Konsumentów.
W Pana przypadku jest to
oczywiste. Odnowienie sufitów, ścian i podłóg jest kosztem uzyskania przychodów,
zaś wybudowanie nowej łazienki nim nie jest.
Chcesz, abym na łamach
tej gazety odpowiedziała na
Twoje pytanie? Dzwoń pod
nr 607 14 14 14 lub napisz na
adres: [email protected]
Elżbieta Krywko
Wiele firm pożyczkowych
stosuje zasadę, w myśl której
określony formularz informacyjny wręcza dopiero po zawarciu umowy. Jest to niezgodne z prawem i zabrania
tego obecna ustawa antylichwiarska. Jej nowe postanowienia zaczęły obowiązywać
kilka dni temu, 11 marca.
Przede wszystkim ogranicza
ona koszty pożyczki. Wlicza
się do nich także opłaty windykacyjne. Wychodzi na to, że
wszystkie koszty (poza odsetkami) mogą teraz wynosić 55
procent i... nie mogą przekroczyć 100 procent wartości pożyczki. Jak to będzie działało
w praktyce? Czy nowa ustawa
okaże się skuteczna? Czy firmy nie znajdą luk w prawie?
Wszystkiego klienci firm pożyczkowych dowiedzą się po
pewnym czasie. Oby nie było
za późno.
Obowiązuje na autostradzie!
Takich informacji nigdy
za wiele, bo człowiek całe życie się uczy. Zatem przypominamy, że autostradą należy poruszać się minimum
40 kilometrów na godzinę.
Nie wolno się na niej zatrzymywać, z wyjątkiem wyznaczonych miejsc. W razie kło-
potów zjeżdżamy na pas
awaryjny, włączamy światła ostrzegawcze i... aby wystawić trójkąt ostrzegawczy,
wychodzimy z samochodu
drzwiami od strony pasażera. Po ustawieniu trójkąta
wzywamy pomoc. Pod żadnym pozorem nie cofamy.
Przypominamy ponadto,
że na autostradzie obowiązuje zakaz poruszania się rowerem, motorowerem i ciągnikiem. Oczywiście – a może
przede wszystkim – piesi nie
mają wstępu na autostradę.
Wiosenna pielęgnacja zieleni
Przez wiele lat obowiązywał przepis, w myśl którego
na usunięcie drzewa mającego
więcej niż 10 lat należało uzyskać pozwolenie w ratuszu
lub gminie. Od sierpnia ubiegłego roku obowiązują nowe
przepisy dotyczące m.in. wycinania drzew i krzewów na
terenach ogrodów przydomowych. Obecnie należy ubiegać
się o takie zezwolenia, biorąc
pod uwagę wielkość drzewa.
REKLAMA
Elżbieta Krywko
doradca podatkowy
Stronę przygotował MR
A konkretnie jego obwód na
wysokości 5 centymetrów. Na
przykład u popularnej topoli, wierzby, kasztanowca lub
klonu ów obwód nie może
przekroczyć 35 centymetrów,
a w przypadku pozostałych
gatunków drzew – 25 centymetrów.
Uszczegółowione
też zostały warunki wykonywania prac pielęgnacyjnych
w obrębie koron drzew. Ogólnie mówiąc, prace te nie mo-
gą doprowadzić do usunięcia gałęzi w wymiarze
przekraczającym 30% korony.
To ograniczenie nie dotyczy
usuwania gałęzi obumarłych
lub nadłamanych. Sprawy
z tym związane nie zawsze są
jednoznaczne i mogą być różnie interpretowane. W przypadku wątpliwości najlepiej
poprosić urzędnika o podjęcie decyzji. Kary za pochopną
wycinkę są dość dotkliwe.
sport
REKLAMA
“Nowe Życie Olsztyna” nr 6 (177) 2016
15
Rzucić tak, żeby bramkarz nie miał szans
Szkoleniowa piramida
w Szczypiorniaku
Piłka ręczna jest w Olsztynie dość popularnym i rozwijającym się sportem. W rozgrywkach ligowych na szczeblu centralnym występują dwa zespoły: Warmia Traveland i KS Szczypiorniak.
Ten drugi klub prowadzi ożywioną działalność, szkoląc młodych adeptów tego sportu.
Klub Sportowy Szczypiorniak powstał w 2000 roku
z
inicjatywy
rodziców
uczniów, którzy chcieli grać
w piłkę ręczną. Od samego
początku działacze i trenerzy
klubu nie szczędzili zaangażowania w utworzenie odpowiedniej bazy. Chodziło o to,
żeby poprzez systematyczne
szkolenie kolejne roczniki wychowanków zasilały poszczególne zespoły – od młodzików po seniorów.
– Drużyna seniorów występuje w drugiej lidze. Ekipa
juniorów, której skład stanowią chłopcy z drugiej i trzeciej klasy liceum, uczestniczy
w rozgrywkach trzeciej ligi
– powiedział Konstanty Targoński, prezes olsztyńskiego
klubu, i dodał: – Zespół juniorów młodszych tworzą uczniowie pierwszej klasy liceum
i trzeciej klasy gimnazjum. Natomiast w drużynie młodzików grają chłopcy z pierwszej
i drugiej klasy gimnazjum.
To nie wszystko. Klub ma
tzw. grupy naborowe w olsztyńskich szkołach podstawowych nr 22, 10 i 30. Ogółem
w klubie trenuje około 140
zawodników.
– Mamy ambitne plany.
Uczestniczymy w programie
tworzenia ośrodków szkolenia w piłce ręcznej. To program Związku Piłki Ręcznej
w Polsce i Ministerstwa Sportu – poinformował Konstanty
Targoński.
Wszystkie grupy młodzieżowe uczestniczą w rozgrywkach ligowych, biorą udział
w różnych turniejach. Trenerzy Szczypiorniaka nie boją
się wystawiać do gry drużyny rocznikowo młodszej od
innych ekip. Tak jest w przypadku zespołu młodzików.
– Ciężko jest grać przeciwko starszym. W naszym wieku różnica jednego roku robi
różnicę. Jednak nie boję się takiej konfrontacji – powiedział
Wojciech Domalewski z Gimnazjum nr 7 w Olsztynie. Jego kolega z zespołu Michał
Safiejko dodał: – Naprawdę
nie mam kompleksu, stając
do gry ze znacznie wyższym
ode mnie rywalem. Piłka ręczna kształtuje charakter, a z gry
przeciwko starszym zawsze
można się czegoś nauczyć.
Obaj chłopcy zainteresowali się piłką ręczną, będąc
uczniami szkoły podstawowej. Podobnie było w przypadku pochodzącego z Ostródy Igora Graczyka.
– Początkowo uprawiałem piłkę nożną, ale potem
trafiłem na trening piłki ręcznej. Ten sport od razu mi się
spodobał. Nie wiem dlaczego. Może z powodu mojego
wzrostu? Teraz mam 187 cm
i doskonały przegląd sytuacji. To fascynujące, jak szuka
się sposobu, żeby ograć rywala. Potrafię rzucić z biodra czy
huknąć z dystansu. Jak dobrze się rzuci, to bramkarz nie
ma szans – oświadczył młody
zawodnik.
Igor Graczyk to przykład
zaangażowanego w swój rozwój zawodnika. Do szkoły i na
treningi dojeżdża z Ostródy.
– Nie jest łatwo, ale daję
sobie radę. Treningi są równie ważne jak nauka. Na razie chcę godzić obie te sprawy
– powiedział zawodnik. Podobnie myślą Wojciech Domalewski i Michał Safiejko,
którzy dodali: – Jesteśmy młodymi zawodnikami i trudno
nam podjąć decyzję, czy zwiążemy się z klubem na dłużej.
Na razie trenujemy, podnosimy swoje umiejętności. Potrafimy to połączyć z nauką,
z którą nie mamy kłopotów.
Najstarsi zawodnicy klubu grają w drugiej lidze. Zespół systematycznie pnie się
w górę tabeli. Obecnie zalicza
się do ścisłej czołówki rozgrywek. Czy celem drużyny jest
awans do pierwszej ligi?
– Zawsze trzeba wysoko
ustawiać poprzeczkę. Na razie liczymy się w walce o czołowe lokaty. A sprawa awansu? Na pewno rozstrzygnie
się w najbliższych miesiąREKLAMA
cach. Na razie dziękuję zawodnikom, którzy uczą się
i pracują, za zaangażowanie
i dobre wyniki w rozgrywkach ligowych – powiedział
Krzysztof Maciejewski, trener
Szczypiorniaka.
W Olsztynie działają dwa
kluby piłki ręcznej. Warmia
jest obecnie liderem rozgrywek pierwszej ligi. W jej szeregach grają też wychowankowie Szczypiorniaka. Czy
współpraca między klubami
zaczyna się normować?
– Bardzo mocno myślimy
o współpracy z Warmią. Cały czas prowadzimy rozmowy na ten temat. Myślę, że ta
współpraca wyjdzie z korzyścią dla obu stron. Moim marzeniem jest to, żeby Warmia
awansowała do ekstraklasy,
a my do pierwszej ligi. Wtedy cały proces szkolenia od podstaw
miałby dodatkowy cel – podsumował Konstanty Targoński.
IRON
REKLAMA
REKLAMA

Podobne dokumenty

Życie Olsztyna

Życie Olsztyna Zwycięskie pomysły poznamy 30 września. Miasto na każdą inwestycję osiedlową przeznaczy 110 tys. zł, natomiast 4 zwycięskie projekty zintegrowane będą musiały rozdzielić między siebie 1,2 mln zł. M...

Bardziej szczegółowo