Pobierz - Kwartalnik Sarmacki @ mixxt

Transkrypt

Pobierz - Kwartalnik Sarmacki @ mixxt
Sarmacki
kwartalnik
STANISŁAW AUGUST
(KONIEC)POLSKI
reformator czy grabarz Rzeczypospolitej?
CAR CAROWI NIERÓWNY
opowiadanie Grzegorza Szymborskiego
BITWA POD KIESIĄ 1578
1[3]/2013
spis tresci,
Student z okna na Żyda idącego woła;
Ten pojźry, ów mu jajem oko wybił z czoła.
A Żyd: „Słuchaj, ty hultaj, i ty - rzecze - zdrajca!
Czemu to bez potrzeby psujesz sobie jajca?”
(Wacław Potocki, Jaje niż oko)
PUBLICYSTYKA
Jakub Witczak Stanisław August KoniecPolski ______________________5
Jacek Szymała Filmowy obraz potopu szwedzkiego _______________________10
Justyna Kulczycka Słów kilka Jacka Kowalskiego o sarmatyźmie _____14
HISTORIA
Grzegorz Szymborski Czerwone kubraki po polsku _______________________19
Leszek Bober O wygnaniu arian z Polski _______________________25
Yaucheni Boika Porównanie postanowień III Statutu Litewskiego i unii lubelskiej ___________________32
Michał „Kadrinazi” Paradowski Bitwa pod Kiesią _____________37
OPOWIADANIE
Grzegorz Szymborski Car carowi nierówny _______________________44
KONIEC KOŃCÓW
Łukasz Górka Shireowo _______________________56
KWARTALNIK SARMACKI nr 3/2012 (marzec-maj)
Redaktor naczelny: Dominik Robakowski [email protected]
Zastępca redaktora naczelnego: Marta Machowska [email protected]
Redaktor techniczny: Agnieszka Kurasińska [email protected]
Stali współpracownicy: Łukasz Górka, Michał Mochocki
Autorzy tekstów do numeru 3-go: Łukasz Górka, Oskar Hajder, Zygmunt Jasłowski, Łukasz Komorowski, Justyna Kulczycka, Marta Machowska,
Michał Mochocki, Dominik Robakowski, Jakub Witczak, Dominika Wojciechowska, Michał Wyciślik
Projekt okładki: Agnieszka Kurasińska
Strona internetowa: www.sarmacki.mixxt.com
Zapraszamy do współpracy i publikowania na naszych łamach. Szczegóły na stronie internetowej.
Kolejny numer Kwartalnika ukaże się 1 czerwca 2013 roku.
Czołem Waćpanom i Waćpannom!
Witam serdecznie na łamach trzeciego numeru Kwartalnika Sarmackiego. Mam nadzieję,
że wszyscy nasi Czytelnicy przetrwali w zdrowiu zimę i już gotują się do wiosennych harców. Taki
nastrój udzielił się i nam, co widać po zamieszczonym powyżej wierszyku. Niemniej nie umieszczamy
go jedynie jako ozdobnika, a raczej jako powód do refleksji. Brzmi to trochę niepoważnie? Oczywiście.
Wszak na co dzień nie dostrzegamy sarmackiego dziedzictwa kulturowego, a nawet jeśli je widzimy, to
raczej mówimy o nim w odniesieniu do wielkich idei. Nie można nam jednak zapomnieć, że Sarmaci
to nie tylko pomnikowe figury, które nie miały nic lepszego do roboty jak dumać nad stanem państwa czy wystawiać pierś w jej obronie. Czyżby redaktor naczelny Kwartalnika Sarmackiego oszalał
i podtrzymywał, że nasi przodkowie to (jak pisał Komuda) warchoły i pijanice? Nie do końca. Pragnę
jedynie zwrócić uwagę na to, że w dzisiejszym świecie, gdy Sarmacja ciągle musi walczyć o swoje należyte miejsce na kulturowej mapie Polski i Europy, bardzo łatwo popaść nam ze skrajności w skrajność.
Uważam, podobnie jak profesor Jacek Kowalski, że nie możemy robić z Sarmacji laurki i wybierać do
jej obrazu jedynie tego co mądre i szlachetne. Sarmata to nie tylko husarz spod Chocimia, ale także
zapijaczony okrutnik zaśmiewający się z dowcipu o studencie i Żydzie. Ot, w tym winna być nasza
wyższość, że w przeciwieństwie do innych – nie tylko potrafimy szczycić się osiągnięciami przodków,
ale także ze staropolską pokorą spuścić czasem głowę, a nie zasłonę milczenia. Pamiętajmy o Sarmacji
takiej jaką była - o takiej, w której liberum veto było odzwierciedleniem w systemie prawnym mnogości
ścierających się na co dzień poglądów. Nie mniej, nie popadajmy też w skrajność i nie czyńmy z wyjątku
reguły, ani nie stawiajmy miłosnych poczynań Zygmunta Augusta nad oręż Jana Trzeciego. Po prostu
pamiętajmy o Sarmacji też w rzeczach małych. Wszak jak niewiele nas różni od Sarmatów? Czyż wierszyk Potockiego nie wzbudza i wśród nas uśmiechu?
Pozostając przy postaci Potockiego, chciałbym Państwa zaprosić do zapoznania się z treścią naszego wspólnego czasopisma. Mianowicie o kwestii ariańskiej opowie nam Leszek Bober. Serdecznie pragnę powitać na naszych łamach Michała Paradowskiego, znanego lepiej w świecie sarmackim jako Kadrinazi, który w znakomity sposób przybliża okoliczności bitwy pod Kiesią z 1578
roku. Bardzo ciekawy temat poziomu niezależności Wielkiego Księstwa Litewskiego poruszył z kolei
nasz białoruski współpracownik – Jałchenij Bojka. Dziękuję także serdecznie Justynie Kulczyckiej
za nadesłanie kolejnego tekstu – tym razem poświęconego poglądom Jacka Kowalskiego na sarmatyzm. Jacek Szymala prezentuje nam w swoim artykule krótką historię ekranizacji Sienkiewiczowskiego „Potopu”. Jak zwykle mamy nadzieję, że ciekawą polemikę wzbudzi tekst Jakuba Witczaka,
który bierze pod lupę kolejnego kontrowersyjnego władcę Rzeczypospolitej – tym razem Stanisława
Augusta Poniatowskiego. W naszej braci witamy po raz pierwszy Grzegorza Szymborskiego i jest to
debiut zaiste zacny, gdyż przeczytamy dwie jego prace. Oprócz tekstu poświęconego Gwardii Pieszej
czasów saskich na naszych łamach po raz pierwszy zamieszczamy (ku mojej osobistej uciesze) opowiadanie. Na ostatek pozostawiamy Wam kolejny znakomity felieton Łukasza Górki, a wszystko to
w przepysznej szacie graficznej autorstwa Agnieszki Kurasińskiej.
Zrezygnowaliśmy z działu „aktualności” – w wypadku Kwartalnika wyraz ten brzmiał dość kuriozalnie, poza tym najlepszym informatorem i tak jest Portal Sarmacki Michała Mochockiego. Cieszę
się bardzo, że ponownie wzrosła liczba naszych autorów, którzy wykonują znakomitą pracę, stojąc
w awangardzie sarmatyzmu. Szczególnie pragnę podziękować tym wszystkim, którzy pojawiają się na
naszych łamach po raz kolejny, choć przecież nie czerpią z tego powodu żadnych korzyści materialnych.
publicystyka
Ukłony Waszmościowie i Waćpanny! W numerze znajdziecie także plakat promujący nasze czasopismo – bylibyśmy wdzięczni gdybyście mogli go wydrukować i powiesić w swojej szkole czy uczelni
– walczmy razem o czytelników! Zachęcamy także do udziału w poznańskiej konfederencji poświęconej sarmatyzmowi – szczegóły na plakacie, który nadesłali nam organizatorzy. Będziemy na miejscu,
więc spodziewajcie się ciekawej relacji.
Marcello Bacciarelli, Portret Stanisława Poniatowskiego
z klepsydrą , 1793 r.
Podziękowania należą się także naszym czytelnikom i fanom internetowym. Nie udało się powołać
(ale tylko póki co!) stowarzyszenia, które łączyłoby sarmackie siły, niemniej warto zawsze dyskutować
(przypominamy, że każdy z Was może zamieścić swoją opinię w Kwartalniku). Zgłaszajcie swoje sugestie – nie ma złych pomysłów! Póki co próbujmy stworzyć więzi, spotykajmy się, poszerzajmy naszą
wiedzę, a z pewnością wyda to obfite owoce.
Mam nadzieję, że takiej integracji posłuży nasza nowa strona internetowa www.sarmacki.mixxt.com.
Pozwoli Wam ona nie tylko na czytanie Kwartalnika, ale także na o wiele więcej aktywności. Jest to
w zasadzie pierwszy sarmacki portal społecznościowy, na którym możecie dzielić się swoimi przemyśleniami, zdjęciami czy filmikami. Myślmy, że witryna przypadnie Wam do gustu.
Widzimy się ponownie w kolejnym numerze, który ukaże się 1 czerwca 2013 roku – śledźcie nasz
profil na facebook’u oraz nowy portal. Tymczasem składamy najlepsze życzenia Wielkanocne - byśmy,
jak to w wierszyku Potockiego, „nie psuli sobie jajec”.
Z poważaniem,
Dominik Robakowski
Wikipedia.org
redaktor naczelny
Stanisław August KoniecPolski
Jakub WITCZAK
„Bohaterowi Wiednia, co chrześcijan zbawił
Piękny pomnik z kamienia Stanisław wystawił,
Dwakroć złotych kosztował – trzykroć bym dołożył
By Stanisław skamieniał, a Jan III ożył”
Gdy umierał hetman Stanisław Koniecpolski, jego nazwisko interpretowano
dosłownie - przeczuwano nadchodzącą tragedię. Gdy na polskim tronie zasiadał
Stanisław August znaki na niebie nie przepowiadały jeszcze gorszego finału.
5
6
charakteru, z faktu, że jego minister był niestały,
rozrzutny i pochłonięty niskimi intrygami. Jest
także prawdą, że wydarzenia zawsze obracały
się na jego szkodę. Z drugiej strony zabrakło mu
czasu, by dojść do jakiegoś dobrego wyniku”. Zawdzięczający wszystko Katarzynie Poniatowski
miał być inny. Miał… bo nie był.
Nim zagłębimy się w szczegóły polityki króla
musimy podkreślić pewną kwestię - choć ogólnie zgadzamy się, iż Rzeczpospolita potrzebowała gruntownych reform, to jednak uważamy, iż
należy uwzględnić, kiedy i jak je wprowadzano.
Bowiem od polityka, od władcy zależnego kraju,
z silną, pełną pogardy opozycją, bez własnego
stronnictwa (tym miała być Familia, lecz Czartoryscy „obrazili się”, że królem nie został jeden
z nich…) wymaga się nader wszystko realizmu,
zmysłu cynika, właściwej oceny sytuacji, wreszcie – kroków małych, przemyślanych. To wszystko to, czego Poniatowski nie zrobił.
Bezpośrednio po wyborze przystąpił do gruntownej reformy państwa bez oglądania się na
Rosję. Na sejmie 1766 r. usiłowano zlikwidować
liberum veto w kwestiach ekonomicznych. Prusy i Rosja zagroziły wojną. We wspomnianej instrukcji Katarzyna II wyraźnie pisała: „Powinniśmy zwracać całą naszą uwagę, by teraźniejsza
forma rządu polskiego pozostała w zupełności
nienaruszona, by nie zmieniło się prawo jednomyślności na sejmach, by nigdy nie zwiększono
liczebności sił zbrojnych,. Na tym zasadza się
fundament naszej polityki imperialnej, za pomocą czego bezpośrednio oddziałujemy na politykę
europejską”.
Tych zasad zawsze trzymała się bezwzględnie,
dlatego uznając, że Poniatowski jednak nie gwarantuje braku zmian, wraz z Fryderykiem II poczęła forsować sprawę dysydentów. Chciała tym
utrudnić królowi działania. Miało to olbrzymie
konsekwencje, bowiem przez konfederacje: toruńską, słucką, a później radomską, sejm 1768 r.,
prawa kardynalne i porwanie senatorów doprowadzi to do konfederacji barskiej. Król znalazł się
w bardzo ciężkiej sytuacji. Po „szaleństwie reform”
w pierwszych chwilach panowania nadszarpnięte
zostało zaufanie protektorki i głównego oparcia
dla jego rządów. Z drugiej strony miał przeciwko
sobie masy szlacheckie, które przystąpiły do walki
z „uzurpatorem” i „tyranem”. Propozycje kolejnych rosyjskich dyplomatów (zawiązanie własnej
konfederacji , zwołanie sejmu pacyfikacyjnego)
król odrzucił, mimo że jasno go informowano, iż dla przeprowadzenia reform sytuacja międzynajeśli tego nie zrobi, to „budiet płocho”. Wobec za- rodowa – Rosja zaangażowana w wojnę z Turcją
jęcia przez Austriaków Spisza i forsowania przez (później także ze Szwecją), Prusy niechętnie paPrusaków rozbioru Polski konsekwencje wydawa- trzące na rozrastające się imperium Katarzyny
ły się oczywiste. To pochopne, bezmyślne decyzje II… Wobec niechęci do Petersburga najwięcej
króla z pierwszych lat panowania uruchomiły posłów oparcia dla zreformowanej Rzeczypospolawinę niefortunnych zdarzeń. W chwili próby litej szukało w Prusach, które miały chronić nas
król zawiódł - jedyną szansą była uległość wo- przed zemstą Rosji…
bec Rosji. Król jednak tego nie zrobił. Katarzyna
Na początku sejmu król sprzeciwił się zrywaII doszła zatem do wniosku, że tylko nad okrojoną niu zależności z Rosją. Mówił, że z Petersburgiem
terytorialnie Rzeczpospolitą będzie mogła nadal handlujemy; że nie mamy z nim sprzecznych insamodzielnie sprawować protektorat.
teresów; że tylko Rosja ma tyle siły, by - oczywiSzok wywołany I rozbiorem przekonał króla ście w razie uległości Polski - uniknąć kolejnych
do zmiany polityki. Stał się tym kimś z instruk- rozbiorów. Całkowicie się z królem zgadzamy.
cji, współpracował ściśle z „prokonsulem” von Z trzech zaborców tylko dla Rosji rozbiory były
Stackelbergiem. Ustanowienie Rady Nieustającej niekorzystne, bo zmniejszały teren zależnego od
znacznie usprawniło rządy w Polsce, Rzeczpospo- niej państwa, a nowe nabytki wzmacniały Prusy.
lita wkroczyła w okres kilkunastoletniego, harmo- Nie znajdują potwierdzenia w faktach tezy Jerzego Łojka, że Prusacy
nijnego rozwoju. W zabyli do Polski życzliwie
łożonej w 1765 r. Szkole
ustosunkowani, tylko
Rycerskiej kształciło się
młode, patriotyczne poich zawiedliśmy. Jego
kolenie. Powołana w 1773
zdaniem właśnie nier. Komisja Edukacji Nazdecydowanie Polaków,
rodowej pchnęła szkola także uchwalenie nienictwo na nowe tory.
rozdzielności
terytoKomisję uzupełniało Torium Rzeczypospolitej
warzystwo dla Ksiąg Elebyło przyczyną tego, iż
mentarnych, które przyrozpadł się plan związagotowywało podręczniny z Potrójną Koalicją.
ki. Król wspierał także
Przeciwnie - z listów
rozwój kultury - kto nie
króla pruskiego wynika,
słyszał o obiadach czwariż Prusakom silna Poltkowych, o Bogusławska absolutnie nie była
Johann Elert Bode, Taurus Poniatovii, 1801 r.
skim i Teatrze Narodona rękę, bo obawiali się,
wym, o Łazienkach, Bacciarellim czy Norblinie? że wzmocniona Rzeczpospolita upomni się o PoCzas spokoju zaowocował rozwojem gospodar- morze. Na kontaktach i sojuszu z Polską Prusy
czym - powstawały nowe manufaktury (w tym jednak skorzystały - po podburzeniu Polaków
słynne na Litwie przez Tyzenhausa), banki (z Tep- i nieskutecznej pacyfikacji wojskami Katarzyny
perem na czele). Oprócz przemysłu solidny bo- II wzięły udział w kolejnym rozbiorze. Tyle zodziec dostał handel, gdzie koronnym przykładem stało z „najdoskonalszej przyjaźni i wzajemnego
jest Kompania Czarnomorska prowadzona przez szacunku” obiecanych w tekście sojuszu polskoProta Potockiego.
-pruskiego…
Jak widać - mimo rozbioru - Polska w ostatKról spotkał się z ogromną krytyką posłów.
nim ćwierćwieczu XVIII w. rozwijała się cał- Zarzuty kierowało właśnie to młode, patriotyczkiem dynamicznie. Dlatego tym bardziej żal, że ne pokolenie wykształcone w Szkole Rycerskiej
wszystko to zaprzepaszczono na Sejmie Wielkim. i innych nowych placówkach. I… król ugiął się,
Sejm Wielki, który uchwalił Konstytucję 3 a tym samym popełnił największy błąd życia.
Maja, był punktem kulminacyjnym panowania Decyzja ta naszym zdaniem przesądziła później
Stanisława Augusta. Wielu polskim politykom o upadku Polski. Czym powodowana była zmiawydawało się, że w końcu zaistniała korzystna na stanowiska króla? Wydawało się, że po poWikipedia.org
Tekst ten jest próbą odpowiedzi na pytanie,
jakim władcą był Stanisław August Poniatowski.
Do historii przeszły jego osiągnięcia szczególnie
z dwóch płaszczyzn - szeroko rozumianej kultury, a także polityki. Wspaniałym mecenasem
niewątpliwie był. Na nasze nieszczęście próbował
być też politykiem.
By powiedzieć, jakim władcą był Stanisław
August Poniatowski, najpierw należy się zastanowić, kim był. A był… nikim. Tak, nikim.
W XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej ze „starożytnymi” rodami Radziwiłłów czy Potockich był
jakimś szaraczkiem, ot, zwyczajnym stolnikiem
litewskim… Już jako władca skrytykował niechlujny ubiór słynnego w całej Europie Radziwiłła „Panie Kochanku”. W odpowiedzi usłyszał, że
kontusz jest tak wytarty, bo go już kolejne pokolenie nosi. Jak zatem ten - w mniemaniu magnatów - plebejusz zamienił swój nowy kontusz na
królewski płaszcz, skoro dopiero jego ojciec stał
pierwszym znanym Poniatowskim?
Śmierć Augusta III i pokój w Hubertusburgu
rozpoczęły nową epokę w historii Polski i Europy.
Na kontynencie powstał nowy układ sił - system
północny i południowy. Podstawą tego pierwszego były Prusy i Rosja. Wybór władcy pogrążonej w anarchii Rzeczypospolitej co prawda już
dawno przestał być tylko jej sprawą, lecz t elekcja
obnażyła to całkowicie. Elektor był jeden - Katarzyna II. W instrukcji (6 XI 1763 r.) do Keyserlinga i Repnina napisała: „Po zgłębieniu wszystkich
motywów i nie wdając się we wszystkie możliwości jest prawdopodobne i nieodzowne, że osadzimy na tronie polskim przychylnego nam Piasta,
użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który tylko nam
zawdzięczać będzie swoje wyniesienie. W osobie
stolnika litewskiego hrabiego Poniatowskiego,
znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla naszej przychylności i w konsekwencji postanowiliśmy wynieść go na tron polski”.
Nauczona doświadczeniem poprzedników
uznała, że niekorzystne byłoby kontynuowanie
unii polsko-saskiej, gdyż mający oparcie w Saksonii, Wettinowie często prowadzili politykę
sprzeczną z interesami Rosji - „Od czasu ostatnich lat panowania Augusta II dobrze wiadomo,
do czego zdolny jest obcokrajowiec wybrany królem Polski, posiadający swoje państwo dziedziczne i dochody. To, że niedawno zmarły August III,
niczego nie dokonał, wynikało z indolencji jego
7
myłkach z pierwszych lat panowania uświadomił
sobie, iż tylko w sojuszu z Rosją można zachować
obecne granice. A jednak wyrzekł się tej polityki
i przystąpił do stronnictwa pruskiego, zwanego
powszechnie patriotycznym. Może... może zamarzyła mu się sława Sobieskiego? Na początku
tekstu przytaczaliśmy wierszyk o Janie III i Stanisławie Auguście. Sobieski cały czas cieszył się sławą króla-zwycięzcy, Poniatowski zaś od początku
był postrzegany jako uzurpator i pachołek Katarzyny II. W razie przystąpienia do obozu reform
król mógł zyskać upragnioną popularność - i tak
było. Pojawiły się hasła: „Król z Narodem, Naród
z Królem!”, „Vivat król!” etc. etc.
Wraz z aprobatą Poniatowskiego przystąpiono
do wielkiej reformy Rzeczypospolitej - wcześniej
już obalono (Zd)Radę Nieustającą (jak mawiali
na nią jej przeciwnicy), uchwalono zwiększenie
liczebności wojska do 100 tysięcy żołnierzy…
Podpisano sojusz z podstępnymi Prusami. Był
to straszny błąd. Król, który słusznie ostrzegał przed Prusakami, teraz zgodził się na alians
z nimi. Wreszcie uchwalono Konstytucję 3 Maja,
która wprowadzała dziedziczność tronu i znosiła
liberum veto. Po śmierci Stanisława Augusta królem miał zostać władca Saksonii Fryderyk August
III. Patrząc z perspektywy roku 1791 nie wiadomo było, kto miał po elektorze panować w Polsce.
Fryderyk August III ówcześnie nie miał synów,
a jego córka była panną. Tak widziano dziedziczność tronu w ciężkich czasach…
Wprowadzając te dwie zasady łamano podstawowe cele polityki Katarzyny II. W kraju wybuchła euforia, okrzyki: „Vivat król, vivat konstytucja!” - nie dostrzegano, że z każdą chwilą jest
coraz mniej powodów do radości. Rosja zwycięsko
wychodziła z wojny na dwa fronty, do Petersburga
skierowali swoje kroki Branicki, Potocki i Rzewuski, Prusy szykowały się do zdrady, powiększanie
polskiej armii szło nieskładnie, a koncentrowało
się na kłótni o kolor guzików w mundurach…
Tymczasem Rosja zakończyła wojnę i - wspierana przez wspomnianą trójkę z Targowicy - wysłała swe wojska przeciwko Polsce pod pretekstem
przywrócenia „ustroju republikańskiego”. Rozpoczęła się wojna. Nie wystawiono bitnej, stutysięcznej armii. Nie było wyszkolonych żołnierzy
- takim zapleczem mogły być wojska magnackie, które - bardzo liczne i dobrze wyposażone
- znalazłyby swoje miejsce w armii narodowej.
Znalazłyby, gdyby realnie istniały… Jak podaje
8
Emanuel Rostworowski król we wszystkich projektach konstytucyjnych sprzeciwiał się istnieniu
wojsk prywatnych… Według różnych danych
z opracowań Wolańskiego, Ratajczyka czy Derdeja wystawiono tylko 56-65 tysięcy średniej jakości wojska, którego kawaleria - prócz pułków
przedniej straży – niestety zazwyczaj czmychała
przed zaprawionymi w bojach Moskalami. Mimo
wygranych pod Zieleńcami i Dubienką armia
koronna cały czas się cofała, na Litwie w wyniku
zdrady było jeszcze gorzej. Katarzyna II nie myślała o żadnych negocjacjach, żadnych umowach
ze Stanisławem Augustem. Nakazywała mu przystąpienie do Targowicy, wyrzeczenie się osiągnięć
Sejmu Wielkiego, porzucenie sławy i poparcia
poddanych, a raczej - obywateli. Podczas rozmów na Zamku Królewskim, w którym uczestniczyli m.in. Małachowski i Kołłątaj, większość
(w tym sam Kołłątaj - „Dziś jeszcze Miłościwy
Panie, trzeba to zrobić, nie jutro; każdy moment
jest drogi, bo go krew Polaków oblewa!”) poparła
przystąpienie do Targowicy. Wiele osób tej w tej
decyzji dostrzega zdradę Stanisława Augusta, my
- to, że król powrócił do swojej poprzedniej polityki. Wynikało to z jego doświadczenia. Podczas
konfederacji barskiej odmawiał posłuszeństwa
Rosji i nastąpił rozbiór - teraz liczył, że uległość
uratuje nas przed najgorszymi. Przeliczył się jednak. Mająca chęć na nowe ziemie klika Zubowa
parła do kolejnego podziały do spółki z Prusami
– naszym sojusznikiem z 1790 roku…
Król nie zdradził. Jego doświadczenie podpowiadało mu, że tylko uległość może zapobiec
rozbiorowi. Nie jest winą Poniatowskiego, że po
porażce Prusaków pod Valmy rozbiór był już
pewien - każdy chciał powetować swoje straty.
Kardynalny błąd król popełnił dużo wcześniej
– podczas Sejmu Wielkiego, gdy przystąpił do
obozu reform skrajnie sprzecznych z interesami
Rosji. Już wtedy było pewne, że Rosja - po uporaniu się z własnymi problemami - „zajmie się”
także naszymi. Tego jednak nie dostrzegano, za
co przyszło nam słono zapłacić. Przez całe panowanie Stanisława Augusta byliśmy jak ten skazaniec z anegdoty - „Jeśli stoisz przed plutonem
egzekucyjnym, w ramach ostatniego życzenia poproś o papierosa - a może coś się wydarzy, zanim
ci go przyniosą? - staliśmy przed plutonem i to
w dużej mierze od nas zależało, czy przeżyjemy.
Polscy politycy, w tym król, problemy wojenne
Rosji potraktowali tak, jakby plutonowi egze-
kucyjnemu skończyła się amunicja. Tymczasem
zaborcy tylko przeładowywali broń. Po przeładowaniu zaś papieros już nam nie przysługiwał.
II rozbiór, kryzys gospodarczy, niezadowolenie społeczne, chęć walki o niepodległość pchnęły Polaków do walki w 1794 r. Czy mieliśmy
szansę na pokonanie Prus i Rosji? Porównanie
potencjałów państw daje raczej (mówimy raczej, gdyż planujemy w przyszłości powrócić do
tej kwestii) jednoznaczną odpowiedź. Co zatem
należało robić? Choć ciężko to sobie wyobrazić,
należało czekać na rzeczywistą zmianę sytuacji międzynarodowej, która w 1794 r. była dla
nas wybitnie niekorzystna. Przeciwko powstaniu opowiedział się Stanisław August: „Obecne
przedsięwzięcie Kościuszki uczyniło wiele złego
dla kraju przez zniszczenia z obu stron, ponieważ oddziały wojskowe maszerują w pośpiechu
bez zaopatrzenia i bez furgonów, a utrzymują się
tylko kosztem mieszkańców, nie płacąc w czasie
przemarszów i zabierając zwierzęta, a nawet samych chłopów. Przerywa się prace w polu, tak,
że po wielkiej biedzie w poprzednim roku, bieżący może doprowadzić do prawdziwego głodu.
Jestem zmuszony działać w powiązaniu z Rosją
przeciw Kościuszce jako przeciw rebeliantowi,
ponieważ nie uznaje on ani autorytetu mego,
ani powagi obecnego rządu. Jestem też związany
traktatem przymierza podpisanym w Grodnie,
a trzymanie się tego przymierza jest jedynym
sposobem zachowania pomocy Rosji wobec zachłanności Prus. Użyją one bowiem wystąpienia
Kościuszki jako pretekstu, by powiedzieć imperatorowej: należy niespokojnych Polaków zgnieść,
trzeba podzielić między nas resztę ich kraju aż do
zniesienia imienia polskiego. Jest moim obowiązkiem trzymać się Rosji, gdyż ona gwarantuje wolę
położenia tamy wszystkim uzurpacjom tamtej
strony wobec naszych ziem, pod warunkiem, że
pozostaniemy wierni naszemu traktatowi przymierza z nią” (list do ks. Józefa, 9 IV 1794 r.).
Czyż nie słuszne były jego słowa? Szkoda tylko, że dopiero wtedy zrozumiał, jaka jest jedyna
droga do pełnej suwerenności - w 1794 r. było
już za późno. Maciejowice i rzeź Pragi przesądziły
o upadku Rzeczypospolitej. Król, szantażowany
długami, abdykował. Imię Polski miało być na zawsze zapomniane. Na ironię losu zakrawa fakt, że
to, na co tyle czekaliśmy - zmiana sytuacji międzynarodowej na korzystną – miało miejsce w rok
po III rozbiorze. Zmarła Katarzyna II, a tron objął
Paweł I, który jasno stwierdzał, że gdyby wtedy
rządził, nie byłoby rozbiorów.
Monitor, Korpus Kadetów, Teatr Narodowy,
obiady czwartkowe, Komisja Edukacji Narodowej, Konstytucja 3 Maja - niewątpliwie są to wybitne osiągnięcia. Ogromna w tym zasługa króla.
W ciągu jego panowania zmieniało się niemal
wszystko – znikała zastępowana czynszem pańszczyzna (w tej materii polecamy także artykuł
doktora Radosława Sikory o chłopach w I RP, bo
to fascynujące zagadnienie!), znikała ciemnota,
znikała anarchia… Największą jednak zmianą
-w dużej mierze przez błędy króla - było to, że
znikała i – ostatecznie! – zniknęła także Rzeczpospolita.
Ze szczytnego hasła: „Król z Narodem, Naród
z Królem!”, został tylko Naród, bo Króla już nie
było.
Bibliografia:
Derdej Piotr, Zieleńce-Mir—Dubienka 1792, Warszawa 2008
Góralski Zbigniew, Stanisław August w insurekcji kościuszkowskiej, Warszawa 1988
Łojek Jerzy, Geneza i obalenie Konstytucji 3 Maja, Lublin 1986
Ratajczyk Leonard, Wojsko i obronność Rzeczypospolitej
1788-1792, Warszawa 1975
Rostworowski Emanuel, Legendy i fakty XVIII w., Warszawa
1963
Salmonowicz Stanisław, Fryderyk II, Wrocław 1981
Serczyk Władysław, Katarzyna II, Wrocław 2004
Wolański Adam, Wojna polsko-rosyjska 1792, Warszawa 1996
Zahorski Andrzej, Spór o Stanisława Augusta, Warszawa 1988
Zienkowska Krystyna, Stanisław August Poniatowski, Wrocław
1998
http://pl.wikisource.org/wiki/Tajne_instrukcje_Katarzyny_II_
dla_dyplomat%C3%B3w_rosyjskich_w_Warszawie_(1763)
http://pl.wikisource.org/wiki/Traktat_przyja%C5%BAni_i_
przymierza_pomi%C4%99dzy_Prusami_i_
Rzecz%C4%85pospolit%C4%85_(1790)
9
publicystyka
Wikipedia.org
Filmowy obraz Potopu
szwedzkiego
(1655-1660)
Jacek SZYMALA
Franciszek Kondratowicz, Obrona Jasnej Góry, XIX w.;
kadry z filmu Potop Jerzego Hoffmana z 1974 r.
„Za otwarcie bram twierdzy jego królewska mość (tu znów długo wymieniał tytuły)
ofiaruje waszej książęcej mości województwo lubelskie w dziedziczne władanie!
Zdumieli się słysząc to wszyscy, zdumiał się na chwilę i pan starosta. Już Forgell
począł toczyć tryumfującym wzrokiem dokoła, gdy nagle wśród ciszy głuchej ozwał się
po polsku do starosty stojący tuż za nim pan Zagłoba:
— Ofiaruj, wasza dostojność, królowi szwedzkiemu w zamian Niderlandy (…)”
H. Sienkiewicz, Potop, t. 3, fragment opisu nieudanego oblężenia
Zamościa przez wojska szwedzkie Karola Gustawa
10
Historii potopu szwedzkiego kino polskie
poświęciło dotąd cztery filmy. Każdy powstał
w odmiennej epoce — dziejów kina i historii politycznej. Oto kolejno niedokończona wskutek
interwencji caratu niema adaptacja, następnie
antyniemiecki Przeor Kordecki, jeden z pierwszych polskich filmów dźwiękowych, potem monumentalny Potop Jerzego Hoffmana zrealizowany w czasach socjalistycznych, wreszcie pogodni
Szwedzi w Warszawie z początku demokratycznej
Rzeczypospolitej.
Kino szwedzkie tematu potopu nie podjęło.
Ahistoryczna postawa Szwedów znalazła wyraz
w fakcie niekupienia kopii nominowanego do
Oscara filmu Hoffmana. W roku premiery Potopu
(1974) powstał brytyjski film Anthony Harveya
o królowej Krystynie, Abdykacja, który na
szwedzkich ekranach poniósł druzgocąca klęskę.
W 1933 r. Rouben Mamoulian nakręcił Królową
Krystynę. Odtwórczynią tytułowej monarchini
była Greta Garbo i tylko ze względu na ten fakt
film cieszył się popularnością w Skandynawii1.
Niedługo po abdykacji Krystyny (1654) na rzecz
kuzyna, Karola Gustawa, nowy król szwedzki zaatakował z dwóch stron Rzeczpospolitą Obojga
Narodów. Faworyt Krystyny, Magnus de la Gardie (w Abdykacji pokazany „w cieniu” królowej),
służył w Inflantach i uczestniczył w potopie.
Na pierwszą adaptację Potopu dał pozwolenie sam Henryk Sienkiewicz w Oblęgorku. Powieść miał sfilmować Edward Puchalski, a prawo wyłącznej eksploatacji uzyskała zawiązana
jesienią 1913 roku w Warszawie spółka „Sokół”.
Za dekoracje odpowiedzialny był Edmund Michrowski, dekorator Teatru Wielkiego, „(…)
stroną artystyczną zajmował się artysta malarz
Pietkiewicz”2. W epizodzie obrony Częstochowy
zapowiadano udział sześciuset statystów, jednak
realizację wiosną 1914 r. przerwano. Carski generał Rausch von Traubenberg zabronił użycia
wojsk rosyjskich, nie wyraził również zgody na
udział polskich statystów. Ponad tysiącmetrową taśmę filmową kupiła od Puchalskiego moskiewska wytwórnia Aleksandra Chanżonkowa.
Film, po znacznych przeróbkach, miał premierę
już w czasie trwania pierwszej wojny światowej,
14 kwietnia 1915 r. Reżyserię objął Piotr Czardynin, a nazwisko Puchalskiego (współpracujące1
Informacje i wdzięczność zawdzięczam konsultacji Pana Profesora Tadeusza Szczepańskiego
2
M. Oleksiewicz, 535 dni Potopu, Warszawa
1975, s. 8
go przy rosyjskiej wersji) nie pojawiło się nawet
w czołówce. Polski pisarz Igor Newerly sygnalizował w 1915 roku związek wyświetlania w Warszawie Potopu z ambicjami rządu carskiego pozyskania Polaków (do armii). Zatem kulisy powstania
pierwszej adaptacji wiązały się z cenzurą carską
i polityką panslawizmu.
Czterdzieści lat przed wejściem na ekrany kin
Potopu Jerzego Hoffmana, 24 grudnia 1934 r.
w warszawskim kinie Colosseum miała miejsce
premiera ostatniego, czternastego filmu Edwarda
Puchalskiego Przeor Kordecki — obrońca Częstochowy3. Reżyser chciał nie tyle dokonać adaptacji
powieści Sienkiewicza, co raczej stworzyć „własną «wizję» epizodu wojny polsko-szwedzkiej
z XVII wieku, «posiłkując się» przede wszystkim
monumentalnym dziełem Samuela Pufendorfa
De Rebus a Carolo Gustavo Sveciae Rege Gestis,
libri septem; opublikowano je po raz pierwszy
w roku 1696, a zilustrowano rycinami i planami
Erica Dahlberga”4.
Przeor Kordecki… powstał w niespokojnych
czasach dwudziestolecia międzywojennego, po
dojściu Hitlera do władzy. Kilka miesięcy po premierze filmu zmarł marszałek Józef Piłsudski.
W Rzeczypospolitej zdawano sobie sprawę z niebezpiecznego położenia geopolitycznego kraju,
równocześnie lansując mit silnego państwa. Film
Puchalskiego, opowiadając XVII wieczną historię, odsyłał do współczesności — jak Szwedzi
odstąpili pokonani od oblężenia Jasnej Góry, tak
III Rzesza nie pozbawi Polski dostępu do morza.
Szwedzi w filmie pokazani są w negatywnym
świetle i używają języka niemieckiego5. W komunikacie radiowym z pierwszego tygodnia II wojny światowej słychać: „Wojska niemieckie zajęły
Częstochowę, Westerplatte broni się”. Ciekawe,
ilu Polaków pomyślało wtedy o filmie Puchalskiego lub powieści Sienkiewicza…
Obrona Częstochowy funkcjonuje w świado3
Zob. T. Lubelski, Historia filmu polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, wyd. 2, Chorzów 2009, s. 84; S. Heymanowa, recenzja filmu Przeor Kordecki... [w:] „Bluszcz”,
nr 5, 1934; M. Oleksiewicz, 535 dni Potopu, Warszawa 1975,
s. 10-12. Autorzy uważają film za słaby i już w momencie
powstania przestarzały
4
M. Oleksiewicz, dz. cyt., s. 10-11
5
Podobnie antyniemiecką wymowę można znaleźć w filmie S. Eisensteina Aleksander Newski (1938),
gdzie np. o średniowiecznym państwie Zakonu Kawalerów Mieczowych mówi się anachronicznie „Niemcy”.
Władza radziecka popierała film zwłaszcza po ataku III
Rzeszy na Związek Radziecki.
11
mości narodu jako symbol. Inspiracją dla Sienkiewicza, szczegółowym opisem obrony, była napisana w 1657 r. Nowa Gigantomachia. To dzięki
temu pamiętnikowi Augustyna Kordeckiego znaczenie Jasnej Góry urosło (wtórnie) w ogólnopolskie. Kersten dowodzi, że obrona częstochowskiego klasztoru miała głównie religijny charakter,
bez związku z patriotyzmem, jak chciała historiografia XVII, XVIII i XIX-wieczna6.
Puchalskiemu odmówiono udziału wojsk
rosyjskich w scenach oblężenia Częstochowy;
ekipie filmowej Hoffmana przyszli z pomocą radzieccy kaskaderzy, a koni dostarczył pułk kawalerii Mosfilmu. Potop powstał przy współudziale
Biełaruśfilmu oraz Wytwórni im. A. Dowżenki
w Kijowie. Dzięki władzy Leonida Koreckiego
z kijowskiego studia, możliwa stała się realizacja sugestii Adama Miłobędzkiego, aby Kiejdany
i Taurogi zagrały zamki w Podhorcach i Olesku7.
Przychylność strony radzieckiej w pracach nad
Panem Wołodyjowskim i Potopem nie mogła jednak zrekompensować braku pozwolenia na nakręcenie Ogniem i mieczem w państwie socjalistycznym.
Scenariusz Potopu Hoffmana zakładał ukazanie w finałowej sekwencji oblężenia i szturmu
zajętej przez Szwedów Warszawy8. Pojawiło się
kilka kontrargumentów, w wyniku których zdecydowano zakończyć film sceną batalii, łączącej
elementy bitwy pod Warką i bitwy pod Prostkami. Operator Jerzy Wójcik uzasadniał, że oglądanie pożarów i walk o każdy dom byłoby dla
współczesnego widza mało atrakcyjne w związku
z pamięcią drugiej wojny światowej i jej ekranowymi przekazami. Liczono się także z kosztami.
Poza tym taka scena wymagałaby wyjaśnienia,
dlaczego Polacy oblegają miasto, a nie — jak miało to miejsce w przeciągu ostatnich dwustu lat
— bronią. Do końca niemal sekwencji warszawskiej bronił Adam Kersten9.
6
A. Kersten, Sienkiewicz – „Potop” – Historia,
wyd. 2, Warszawa 1974, s. 171. Por. także tegoż: Geneza nowej gigantomachii (1958), Pierwszy opis obrony Jasnej Góry
w 1655 r. (1959), Obrona Klasztoru w Jasnej Górze (1964)
Szwedzi pod Jasną Górą 1655 (1975)
7
M. Oleksiewicz, 535 dni Potopu, Warszawa
1975, s 41-42
8
Por. S. Szenic, Walki o Warszawę 1656-1657, Warszawa 1968; A. Kersten, Warszawa Kazimierowska 16481668: miasto, ludzie, polityka, 1971
9
Współautor scenariusza i konsultant historyczny Potopu, autor publikacji z historii XVII w., np. Chłopi polscy w walce z najazdem szwedzkim 1655 – 1656, 1958; Stefan
Czarniecki 1599-1665, 1966; Sienkiewicz – „Potop” – Histo-
12
W 1991 roku Włodzimierz Gołaszewski nakręcił film, którego akcja toczy się w okupowanej przez Szwedów Warszawie10. Jego Szwedzi
w Warszawie to nie najwyższych lotów komedia
przygodowa przeznaczona dla młodszych widzów. Scenariusz czerpie z powieści Walerego
Przyborowskiego o tym samym tytule11. Osią fabuły jest rekonesans podziemnego przejścia, którego jedno wejście znajduje się na Zamku Królewskim, a drugie wychodzi poza miasto. Kanał
mają wykorzystać wojska polskie hetmana Stefana Czarnieckiego.
Współpracę filmowca (Jerzy Hoffman) z historykiem (Adam Kersten) na planie Potopu symbolizuje utrwalony przez Marię Oleksiewicz dialog
z 1969 roku. Tematem rozmowy jest przedstawienie w filmie wspomnianych bitew pod Prostkami
i Warką:
„— Adam, nie możemy pokazać dwóch bitew,
trzeba stworzyć jedną, w której będą elementy
Warki i Prostek.
— Absurd! — krzyczał Kersten. — Pod Warką
7 kwietnia 1656 dowodził Czarniecki, pod Prostkami, 8 października, Gosiewski.
— Gosiewskiego nie mamy w filmie.
— To pokaż tylko Warkę!
— Potrzebny mi płonący most.
Kersten wzruszył ramionami, pykając zgasłą
fajkę. Spytałem:
— Czy Sienkiewicz opisał wszystkie bitwy ze
Szwedami?
— Oczywiście, że nie.
— Czy opisy Warki i Prostek są absolutnie
wierne historycznie?
— Przecież wiesz, że nie.
— No to stworzymy własną bitwę Warko-Prostki.
ria, 1966;, Historia Szwecji, 1973; Hieronim Radziejowski:
studium władzy i opozycji, Warszawa 1988
10
Ważniejsze filmy o Warszawie to np.: w fabule
- pierwszy polski film barwny Przygoda na Mariensztacie
(reż. L. Buczkowski, 1953), w dokumencie - filmy Tadeusza Makarczyńskiego, jak Kalendarz warszawski (1974),
Mistrza Canaletta przewodnik po Stanisławowskiej Warszawie (1983) i in. Filmom kręconym w stolicy poświęcona
jest praca Grzegorza Sołtysiaka Filmowy przewodnik po
Warszawie, Warszawa 2007. Zob. też M. Szymański, Polska na filmowo. Gdzie kręcono znane filmy i seriale, Poznań
2010
11
W. Przyborowski, Szwedzi w Warszawie. Powieść historyczna dla młodzieży, Warszawa 1901, dostępna
online: http://www.polona.pl/dlibra/doccontent?id=225
Adama zatkało. Dusza historyka łkała. Ale
bakcyl filmowy już zaczął swoją dywersję:
— Muszę to skonsultować z „kolegami —
XVII-wiecznikami”.
Gdy historyk Kersten oświadczył kolegom historykom, że Hoffman chce zrobić własną bitwę
Warko-Prostki, szok był niemały. Ale filmowiec
Kersten ich przekonał”12.
Traktowanie filmowego Potopu jako
źródła historycznego jest utrudnione, jako że tak
jak Sienkiewicz nie pisał podręcznika historii, podobnie Hoffman nie miał takich ambicji. Reżyser
wspomina, że wierna literze oryginału adaptacja
zaowocowałaby przeszło dwudziestogodzinną
projekcją, stąd konieczność skrótów. Największe
dotknęły tła historycznego. Finalnie powstał film
o Kmicicu. Czyli jakby uzupełnienie Przeora Kordeckiego… w którym chorążego orszańskiego zabrakło. Postać Kmicica to jedyny fikcyjny bohater
klasztoru jasnogórskiego z relacji autora Nowej
Gigantomachii, na której w głównej mierze oparł
się Sienkiewicz w opisie oblężenia Jasnej Góry.
A. Kersten, Historia Szwecji, 1973
A. Kersten, Obrona Klasztoru w Jasnej Górze, 1964
A. Kersten, Pierwszy opis obrony Jasnej Góry w 1655 r., 1959
A. Kersten, Stefan Czarniecki 1599–1665, 1966
A. Kersten, Sienkiewicz – „Potop” – Historia, 1966, wyd. 2,
Warszawa 1974
A. Kersten, Szwedzi pod Jasną Górą 1655, 1975
T. Lubelski, Historia filmu polskiego. Twórcy, filmy, konteksty,
wyd. 2, Chorzów 2009
M. Oleksiewicz, 535 dni Potopu, Warszawa 1975
W. Przyborowski, Szwedzi w Warszawie. Powieść historyczna
dla młodzieży, Warszawa 1901,
G. Sołtysiak, Filmowy przewodnik po Warszawie, Warszawa
2007
S. Szenic, Walki o Warszawę 1656-1657, Warszawa 1968
M. Sztokfisz, Jerzy Hoffman. Gorące serce, Warszawa 2011
M. Szymański, Polska na filmowo. Gdzie kręcono znane filmy
i seriale, Poznań 2010
J. Toeplitz, Historia sztuki filmowej. T. I-V, Warszawa 19551970
S. Zawiśliński, Hoffman. Chuligana żywot własny, Warszawa
1999
S. Zawiśliński, Filmy, wojny i rozróby. Rozmowy z Jerzym Hoff-
Bibliografia
W. Banaszkiewicz, Sienkiewicz w kinematografie [w:] „Film Na
manem, Warszawa 2011
http://www.serocki.polmic.pl/index.php/pl/tworczosc/o-muzyce-filmowej-kazimierza-serockiego
Świecie”, nr 7, 1974
W. Banaszkiewicz, W. Witczak, Historia filmu polskiego. T. I,
Warszawa 1966
T. Bujnicki, A. Helman, „Potop” Henryka Sienkiewicza. Powieść i film, wyd. 2, Warszawa 1988
W. Czapliński, Potop, [w:] Glosa do Trylogii, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1974, s.72-156
S. Heymanowa, recenzja filmu Przeor Kordecki [w:] „Bluszcz”,
nr 5, 1934
J. Hoffman w rozmowie z A. Ledóchowskim [w:] „Kino”, nr
8, 1974
B. W. Lewicki, Sienkiewicz na ekranach kinoteatrów. [w:] Henryk Sienkiewicz. Twórczość i recepcja światowa, Kraków 1968
A. Kersten, Chłopi polscy w walce z najazdem szwedzkim 1655–
1656, 1958
A. Kersten, Geneza nowej gigantomachii, 1958
A. Kersten, Hieronim Radziejowski: studium władzy i opozycji,
Warszawa 1988
12
M. Oleksiewicz, 535 dni Potopu, Warszawa
1975, s. 34-35
13
publicystyka
Johann Bussemacher, Habitus Polonicus equestris,
1576/1600 r.
Słów kilka Jacka Kowalskiego
o sarmatyzmie
holdruski.blogspot.com
Justyna KULCZYCKA
14
Nazwy Sarmacja i Sarmackość pochodzą od
starożytnego irańskiego plemienia Sarmatów,
które w IV — II w.p.n.e zamieszkiwało tereny nad
dolną Wołgą. Następnie przesiedliło się ono nad
Dunaj. Dzięki migracji tej o Sarmatach zaczęli
pisywać starożytni Rzymianie. Następna epoka
przyjęła, za antycznymi pisarzami, że Sarmacja
to tereny Europy Środkowej. Jednak to renesans
i polscy kronikarze uznali, iż Polacy pochodzą
od starożytnych Sarmatów. Jak zauważa Janusz
Tazbir „wyprowadzenie pochodzenia narodu od
szczepów zamieszkujących ongiś jego terytorium
nie stanowiło wyłącznie polskiej specjalności,
wystarczy przypomnieć (…) popularny we Francji
XVI wieku frankogalizm. Na terenie Skandynawii
zwolenników miał nordyzm. Holendrzy uważali
się za potomków Batawów”1. Pojęcia te miały
na celu kształtowanie świadomości narodowej
i politycznej szlachty polskiej. „Stanowiły one
urzeczywistnienie potrzeby określenia przez
szlachecki naród Polaków własnego miejsca
zarówno w historii Europy, jak i w przestrzeni
kultury śródziemnomorskiej (…)”2. Dla wieku
XVII pojęcia te były także synonimami Polaków
i Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Współcześnie dla przeciętnego Polaka synonimem kultury sarmackiej staje się pojęcie
sarmatyzmu, które w potocznym użyciu nace-
chowane jest pejoratywnie. Właśnie z tym
obrazem walczy Jacek Kowalski, poznański
pieśniarz, który poprzez swą działalność przypomina, że kultura sarmacka jest oryginalnym
i ciekawym zjawiskiem, które przyczyniło się
do zbudowania polskiej tożsamości narodowej.
W swych książkach autor zastanawia się nad
wydźwiękiem słowa sarmatyzm. Jest to interesujące, bowiem żaden z polskich badaczy
kultury staropolskiej nie zastanawiał się nad
ujemnym znaczeniem tego słowa. Sami posługiwali się tym terminem. Tazbir uważa, że sarmatyzm to ideologia szlachecka, która ukształtowała się w XVII wieku3. Notabene autor
cały rozdział książki tytułuje Między postawą
otwartą a sarmatyzmem. Tu dowiadujemy się,
że sarmatyzm, który był widoczny w strojach,
meblach, broni, powstał jako wzajemne oddziaływanie elementów orientalnych, polskich
i zachodnich4.
Inny badacz — Zbigniew Kuchowicz, zajmujący się obyczajowością staropolską, uważa, że
sarmatyzm to model obyczajowości szlacheckiej,
promieniujący na całą szlachtę Rzeczpospolitej5.
Kowalski zaś podkreśla, że słowo to stworzono
na użytek oświeceniowego Monitora i ukuto
przeciwko politycznym wrogom króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego. Zawierało ono w sobie
1
Cyt.za: J. Tazbir, Kultura szlachecka. Rozkwit.
Upadek. Relikty, Poznań 1998, s. 90.
2
Cyt.za: Słownik Sarmatyzmu. Idee, pojęcia,
symbole, pod. Red. A. Borowski, Kraków 2001, s. 177.
3
Por. J. Tazbir, dz. cyt., s. 68.
4
Por. Ibidem, s. 153-154.
5
Por. Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVIIXVIII wieku, Łódź 1975, s. 611.
15
6
Cyt. za: J. Kowalski, Niezbędnik Sarmaty, s. 19.
7
Cyt. za: Ibidem, s. 5.
8
Cyt. za: Ibidem, s. 6.
9
Cyt. za: Ibidem, s. 6.
10
Cyt.za: J. Kowalski, Sarmata et consortes,[w:]
http://sarmacja.wordpressy.pl/?page_id=2Sarmaci
i Sarmatyzm- Jacek Kowalski, dostęp 25.02.12.
16
zobrazowałyby tezę Kowalskiego.
Poszukiwania rozpoczęły się od Internetu.
Ściślej rzecz ujmując, od Wikipedii, bowiem (choć
to gorzka refleksja) młodzi ludzie czerpią z niej
swą „wiedzę”. To, co przeczytałam pod hasłem
sarmatyzm — wiadomości ogólne, potwierdziło
słowa autora. Czytamy tu bowiem, że:
Sarmatów cechowało umiłowanie wolności
i przywiązanie do tradycji. Łączyło się to ze
zdecydowaną niechęcią do wszelkich zmian
ustrojowych. Szlachta żyła w przekonaniu
o wyższości swojego stanu i polskich praw.
Z wielką niechęcią odnosiła się do wszystkiego
co obce. Spowodowało to wzrost niechęci, szczególnie religijnej. Na co dzień szlachta wiodła życie
przyjemne i beztroskie. (…) Do najważniejszych
rozrywek należały uczty, polowania i bale, na które
zapraszano wielu sąsiadów. Ponieważ Sarmatę
cechowała gościnność i hojność, nie skąpiono jadła
oraz różnego rodzaju napitków. Pijaństwo było
powszechne, a wraz z nim skłonność sarmackiej
szlachty do zaczepek, awantur i bijatyk. Sarmata
to przekonany o swej wartości zawadiacki i pewny
siebie szlachcic. Gdy brakowało mu argumentów
w dyskusji chętnie sięgał po szablę11.
Dla pewności sprawdziłam jeszcze kilka stron
tego typu. Oto co kryje się pod tym hasłem na
popularnym portalu Onet. Wiem:
sarmatyzm to styl życia oparty na ortodoksyjnie
i dewocyjnie rozumianej religii katolickiej (…).
Tradycjonalizm wyróżniający się niechęcią do
wszelkich nowości i cudzoziemskich wzorów,
graniczący z nacjonalizmem. Lubowanie się
w przepychu, wystawności, nieumiarkowaniu
w jedzeniu, piciu, strojach. (…) Zaściankowość
i zacofanie, niski poziom edukacji, uleganie
przesądom i irracjonalizmowi. Skłonność do
patetycznej retoryki, nasycanie języka polskiego
słowami i wyrażeniami zaczerpniętymi głównie
z łaciny (tzw. makaronizmy)12.
Niektórzy mogą zarzucić, że przykłady te
nie wystarczą, aby poprzeć tezę Kowalskiego,
bowiem wiedza zaczerpnięta z Internetu nie
zawsze jest naukowa. Jednak wiedzę taką
powinny prezentować podręczniki szkolne,
zatwierdzone przez MEN. Po przejrzeniu kilku
pozycji dotyczących historii i języka polskiego,
11
Cyt.za: Wikipedia, [w:] http://pl.wikipedia.org/
wiki/Sarmatyzm, dostęp 25.02.12.
12
Cyt.za: Onet. Wiem [w:] http://portalwiedzy.
onet.pl/6782,,,,sarmatyzm,haslo.html , dostęp 25.02.12.
Wojciech wandzel
to, co w Polsce „zapóźnione, zaściankowe,
warcholskie i wrogie reformom”6. Dlatego autor
odcina się od tego słowa, stosując w swych
rozważaniach słowo sarmackość.
Rozważania dotyczące sarmatyzmu wiążą
się u Kowalskiego z analizą współczesnego
postrzegania kultury sarmackiej. Według niego
można ją analizować w dwojaki sposób: jako
szlachetne dziedzictwo, ale też przeklęty spadek.
Badacz opowiada się za pierwszą opcją, jednakże
wyjaśnia czytelnikom, że to drugi pogląd
święci triumfy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ
większość dzisiejszego społeczeństwa tak właśnie postrzega kulturę przodków. Sytuację tę
obrazuje przy pomocy licznych przykładów. I tak
dowiadujemy się, że pewien literat (nazwisko
nie zostaje ujawnione) pisze „(…) że Sarmacja
to synonim polskiego piekła, a Sarmata to
nietolerancyjny i zadufany głupek, który w rozstrzyganiu sporów dawniej posługiwał się szablą, a dziś kijem bejsbolowym; to kibol, który
niegdyś był podgolony i w kontuszu, a dziś łysy
i w dresie(…)”7. Zdarza się też, że nauczyciele
opowiadają się za drugą opcją „(…) nauczycielka
naucza: główną cechą Sarmatów była nienawiść
do Obcego, głównym zajęciem - wymyślanie
fałszywych mitów i zamykanie się na Europę
(…)”8. Jednak autor w bardzo ciekawy sposób
próbuje otworzyć oczy czytelnikom. Wyjaśnia,
że „(…) nie byłoby tej naszej którejś tam
Rzeczpospolitej bez owej pierwszej, szlacheckiej,
czyli sarmackiej. Że nie byłoby naszej kultury bez
sarmackiego dziedzictwa (…)”9 .
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad
problemem związanym ze słowem sarmatyzm,
bowiem nie utożsamiałam go z warcholstwem
i pijaństwem. Jednak słowa autora „doszło do
tego, że dzisiaj przeciętny polski uczeń i prze-ciętny
polski nauczyciel skłonni są uważać, iż każdy, kto
nazywał siebie Sarmatą, był przedstawicielem
sarmatyzmu, czyli człowiekiem zacofanym pod
każdym względem, na dodatek (…) zabijaką
dochodzącym swych racji na drodze zawadiackich
kłótni”10, skłoniły mnie do refleksji. Postanowiłam
zgłębić problem, odnajdując przykłady, które
Jacek Kowalski podczas koncertu na Jarmarku Świętojańskim w Krakowie, 2010 r.
przeznaczonych dla szkół gimnazjalnych i licealnych, można śmiało stwierdzić, że jedynymi
zajęciami naszych przodków było pijaństwo
i obżarstwo, co w konsekwencji doprowadziło do
upadku kraju.
Już w gimnazjum młodzież dowie się, że
pod hasłem sarmatyzmu ukrywa się: brak
wykształcenia, ciemnota, powierzchowna religijność, pycha, zacofanie, przekładanie własnych
korzyści ponad dobro państwa, a także zamiłowanie do przepychu, bójek, obżarstwo i pijaństwo13. Podręczniki do historii wmawiają
młodym ludziom, że „Rzeczpospolita, rządzona
przez magnatów i egoistyczną szlachtę, staczała
się w przepaść (…) zaś polski sarmata (pisownia
oryginalna) odznaczał się płytką religijnością,
nietolerancją dla odmiennych poglądów, wielką wystawnością życia oraz pełną niechęci
wyższością wobec innych narodowości”14.
13
Por. B. Drabarek, I. Rowińska, Klucze do
kultury. Podręcznik do kształcenia literacko-kulturowego.
Gimnazjum klasa II, Poznań 2010, s. 151.
14
Cyt.za: T. Małkowski, J. Rześniowiecki, Historia
Wiedza ta zostaje utrwalona w liceum
i technikum, bowiem według przeznaczonego
dla tych typów szkół podręcznika, omawiany
termin oznacza zaściankowość, ciemnotę, ksenofobię i megalomanię oraz warcholstwo,
zgrzebnie ukryte pod hasłami umiłowania
wolności i przywilejów stanowych15. Największą
wadą Sarmaty jest powierzchowna, ocierająca się
o dewocję, religijność16. Wiedza o sarmatyzmie,
ukazana w podręcznikach szkolnych prowadzi
do tego, że młodym uczniom kultura sarmacka
kojarzy się tylko z pijaństwem i warcholstwem
oraz przyczyną upadku I Rzeczpospolitej.
Swoich poszukiwań nie zakończyłam jednak
na szkole, bowiem wiedzę czerpie się także
z encyklopedii i słowników. W Popularnej
Encyklopedii A-Z dowiadujemy się, z bardzo
krótkiej notki, że sarmatyzm „(…) to niechęć
do cudzoziemszczyzny i tradycjonalizm, zamiłowanie do obrzędów i barwnych, kosztownych
strojów, nasyconych elementami orientalnymi”17.
Negatywnego ujęcia tego zjawiska nie ustrzegł
się też Władysław Kopaliński. W Słowniku
mitów i tradycji kultury czytamy że „sarmatyzm
charakteryzowały: megalomania narodowostanowa, samouwielbienie, pogarda i niechęć do
cudzoziemców i różnowierców, nietolerancja,
powierzchowna dewocja połączona z fanatyzmem
religijnym i wiarą w gusła i zabobony oraz
orientalizacja obyczaju i gustów estetycznych(…)
wystawność uczt, przepych kościołów, pałaców,
pojazdów, strojów, kontrastujący z nędzą i brudem wsi i miast”18.
Błędów w ujęciu kultury sarmackiej doszukać
się można też w katalogu wystawy Sarmatyzm
— Sen o potędze. Od lutego do maja 2010 roku
krakowianie mieli możliwość obejrzenia tej
wystawy, zaś jej trwałym śladem jest katalog,
wydany pod redakcją Beaty Biedrońskiej-Słoty. Odnajdziemy w nim negatywne uwagi na
temat sarmatyzmu. „Pewne wywodzące się z tradycji sarmackiej cechy, z których często jesteśII. Podręcznik do gimnazjum, Gdańsk 1999, s. 161.
15
Por. M. Wójcicki, A. Knychalska, Historia 2.
Czasy nowożytne. Ze świata do Polski przez Europę. Cz. I,
Warszawa- Wrocław 2003, s. 215.
16
Por. J. Klejnocki, B. Łazińska, D. ZdunkiewiczJedynak, Język polski 1 Literatura i nauka o języku.
Podręcznik do pracy w domu, Warszawa 2003, s. 219.
17
Cyt.za: Encyklopedia A-Z, pod red. J. Marcinek,
Kraków 1997, s.797.
18
Cyt.za: W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji
kultury, Lublin 1997, s. 384.
17
my dumni(…) buta mylona dziś z dumą,
zadzierżystość z odwagą, kłótliwość z bezkompromisowością, nieustępliwość, megalomania,
ksenofobia, nietolerancja, prywata, przekupstwo.
Cechy te połączone ze zwykłym grubiaństwem,
niestety, często przeważają19”. Dodatkowo możemy dowiedzieć się, że następstwem mitu
sarmackiego była anarchizacja życia, która
spowodowała osłabienie króla i przejęcie władzy
przez czupurną i butną szlachtę20.
Niektórzy mogą zarzucić, że Kowalski gloryfikuje kulturę sarmacką w sposób bezkrytyczny.
Nic bardziej mylnego, bowiem sam mówi „(…)
jestem miłośnikiem i chwalcą Sarmacji, wszakże
bynajmniej nie bezkrytycznym. Nie zakrywam
przed samym sobą tego, co w Sarmacji było
nieciekawe. Ale też tego nie odrzucam. Przyjmuję
jako dziedzictwo (…)”21. Dla twórcy ważnym jest
też fakt, iż Sarmacja jest żywą tradycją, która
w nas tkwi, choć o tym zapominamy:
Wypracowana przez Sarmatów kultura
(sarmacka, czy jak ją tam zwać) stała się jedyną
wspólną tradycją wszystkich Polaków. (…) Ta
tradycja nie ogranicza się do machania szabelką,
obejmuje spuściznę naprawdę potężną w różnych
dziedzinach życia. W tej tradycji mieszczą się
Kochanowski, Chodkiewicz, Morsztyn, Skarga,
Sobieski, Krasicki, nawet król Staś, ale także
Słowacki, Mickiewicz, Żeromski, Gombrowicz,
Witos, Piłsudski. To tradycja bogata i wieloraka
— rzeczą zadziwiającą jest więc jej powszechne
niedostrzeganie i niedocenianie. Ona przecież
naprawdę żyje w nas: od języka, przysłów,
duchowości i religijności, sposobu poetyckiego
myślenia, sposobu myślenia o polityce po
najprostsze obyczaje, wciąż jesteśmy w niej
zanurzeni. A że często odżegnujemy się od niej,
bo myślmy, że gdy mowa o Sarmacji, chodzi
tylko o tradycję sejmikowej rąbaniny i rzygania
w damskie dekolty — a, to już tylko nasza
dzisiejsza ułomność. Ułomność i niewiedza
chyba znacznie większa od ułomności i niewiedzy
dawnych Sarmatów(…)22.
19
Cyt.za: B. Biedrońska- Słota, Sarmatyzm. Sen
o potędze, pod. red. B. Biedrońska- Słota, Kraków 2010,
s. 17.
20
Cyt.za: Ibidem, s. 22.
21
Cyt.za: J. Kowalski, W poszukiwaniu
pozytywnego stereotypu,[w:] Polonia Christiana pod red.
S. Skiba, nr 19/ 2011, s. 31.
22
Cyt.za: J. Kowalski, Sarmata et consortes,[w:]
http://sarmacja.wordpressy.pl/?page_id=2Sarmaci
i Sarmatyzm- Jacek Kowalski, dostęp 25.02.12.
18
Jacek Kowalski to twórca, który przyczynia się
do promowania kultury sarmackiej w Polsce i za
granicą. Dzięki swym publikacjom oraz licznym
koncertom, przypomina, iż „u źródeł polskiej
kultury stoi Sarmacja, czyli nasza narodowa
oryginalność w stanie czystym. Jest ona bogata
(…), różnorodna, piękna, bujna, godna podziwu.
Zaś przede wszystkim - ona nas ukształtowała
i w nas trwa(…)”23.
Następnym razem, kiedy będziemy chcieli
zanegować sarmackość, przypomnijmy sobie,
iż „bez Sarmatów i Sarmacji nie byłoby Polski
i polskiej kultury, że MY WCIĄŻ JESTEŚMY
SARMATAMI(…)”24.
Artykuł został opracowany na podstawie pracy
magisterskiej autorki Sarmackość w twórczości Jacka
Kowalskiego.
historia
zdjecie obrazu: Radosław Szleszynski
Gwardia Piesza Koronna z muzykantami na obrazie Johanna Samuela Mocka Kampament wojsk polskich i saskich pod Królikarnią
Czerwone kubraki
po polsku!
Grzegorz SZYMBORSKI
23 Cyt.za: J. Kowalski, Konfederacja barska z wielkopolska
po Kowalsku, [w:] Christianitas, pod.red. P. Milcarek, nr
1/2 1999, s. 255.
24
Cyt.za: J. Kowalski, Sarmata et consortes,
[w:] http://sarmacja.wordpressy.pl/?page_id=2Sarmaci
i Sarmatyzm- Jacek Kowalski, dostęp 25.02.12.
Marsz wojskowy wygrywany przez muzykantów wojskowych został całkowicie
zagłuszony przez huk wystrzałów artyleryjskich. Ledwie dosłyszeliśmy niemiecką komendę: halt, po czym skierowaliśmy wzrok w stronę wroga. Z niebywałym
przerażeniem wpatrywałem się we wrogich piechurów, którzy właśnie wycelowali w nas swoje muszkiety. Usłyszałem obcy, niezrozumiały dla mnie rozkaz, po
którym przeciwnicy pociągnęli za spusty karabinów. Miałem przeklęte szczęście
stać w pierwszym szeregu…
Make ready! Present! Take aim! Fire!
19
Każda osoba, która tak jak ja, w szczególny zywanych „gwardiakami”, przywodzi na myśl
sposób upodobała sobie wiek XVIII musi koja- angielskie czerwone kubraki. Skojarzenie jest to
rzyć, ba, znać na pamięć, wymienione wyżej ko- uzasadnione i po części słuszne: armia polska
mendy! Od kiedy żywo zacząłem interesować się wzorowała swoje mundury na ubraniach żołnieczasami nowożytnymi, a w szczególności histo- rzy saskich, ci z kolei mieli niemalże identyczne
rią rodzimej Rzeczypospolitej, wzrosło również co Hanowerczycy, którzy kroje i barwę zaczerpmoje zaciekawienie czasami oświecenia- może nęli od Wyspiarzy. Tak więc po nitce do całego
przez fakt, iż w szkole pobieżnie traktuje się na uniformu, rodowód umundurowania żołnierzy
temat XVIII wieku w Polsce, a już w szczególno- polskich jest iście brytyjski.
ści czasy saskie.
Królowie polscy od zawsze starali się posiąść
Regularny tupot równo maszerujących, ja- na wyłączność jakąś część wojska. Jeszcze w I poskrawo i pstrokato umundurowanych żołnierzy łowie XVII wieku zrodził się na Zamku pomysł
piechoty liniowej od zawsze mnie fascynował. utworzenia gwardii królewskiej. Jednostka, która
Widok zwartych szeregów żołnierzy w elegan- stanowi podmiot naszego zainteresowania, jest
ckich uniformach z charakterystycznymi trójgra- niczym innym, jak właśnie oddziałem pozostaniastymi kapeluszami i bronią skałkową budził jącym do dyspozycji monarchy. Pierwszym gewielkie emocje. Kolejne mordercze salwy odda- nerałem (komendantem) Gwardii Pieszej został
wane przez rzędy muszkieterów, towarzyszący im saski feldmarszałek Jakub Flemming. Sprawował
komendę aż do 1732 roku, kieprzeraźliwy huk wystrzałów
dy szefostwo jednostki przejął
i kłęby szczypiącego w oczy
po nim książę August Czartodymu prochowego, spowiryski. Licząca około 1500 lujającego pole bitwy niczym
dzi, ta formacja piechoty była
poranna mgła otulająca łąkę,
jedyną na stale skoszarowaną
miały swój nieodparty urok.
w polskiej infanterii. SiedziKlimat, w jaki wprawiam Szaba mieściła się w Warszawie,
nownego Czytelnika najpewu boku króla. Początkowo
niej kojarzy się z historią oraz
Zygmunt
Vogel,
Koszary
Gwardii
żołnierze rozlokowani byli
ekranizacjami poświęconymi
po przedmieściach stolicy,
w szczególności Zachodowi:
frycom Hohenzollerna, red coats kolejnym Je- zaś koszary z prawdziwego zdarzenia ufundorzym zasiadającym na tronie Wielkiej Brytanii, wał „gwardiakom” dopiero ich drugi komenczy w końcu amerykańskim jankesom z czasów dant. Sztab usytuowany był na ulicy Bitnej,
w ówczesnej dzielnicy Fawory1. Budowę rozpoWojny o Niepodległość USA. Ale co z Polską?
Osoba, która śledzi w tej chwili tekst mogła- częto w 1729 roku. W pobliżu Wisły postawioby stwierdzić, że Rzeczpospolita ludu ognistego no siedem pawilonów dla żołnierzy, które mogły
nie posiadała. A jak miała, to jak na lekarstwo. pomieścić do dwóch tysięcy ludzi. Poza tym wyDużo by się nie pomyliła, aczkolwiek godnym za- budowano wozownie oraz kwatery dla oficerów.
znaczenia jest fakt, że po reformach Sejmu Nie- Od koszar do centrum miasta ciągnęła się Aleja
2
mego z 1717 roku, w Rzeczypospolitej pojawiły Gwardii, najszersza ówcześnie, ulica stolicy.
Zgodnie z założeniami reformy 1717 roku,
się liczne, w stosunku do jazdy, oddziały infanterii, szkolonej i wzorowanej na modłę zachodnią. Gwardia miała liczyć 2050-2330 ludzi, ale oczyW Warszawie, u boku królów-Sasów, pojawiła się wiście rzeczywistość polska była dalece odmienchluba polskiej piechoty. Pokusiłbym się o stwier- na od zakrojonych na szeroką skalę planów i ich
dzenie, że nawet i całej polskiej armii. Mam tu na realizacji. Przez kilkudziesięcioletni okres swego
istnienia, liczebność tego jedynego dwubataliomyśli Gwardię Pieszą Koronną.
nowego regimentu oscylowała w okolicach 1500
żołnierzy. Po podziale na 3 bataliony 8-kompa-
Rodowód i historia formacji
Ta doborowa jednostka była najnowocześniejszą i najlepiej uzbrojoną w całym wojsku
koronnym. Widok muszkieterów, potocznie na-
20
1
Strona internetowa Muzeum Wojska Polskiego: http://www.muzeumwp.pl/emwpaedia/gwardiapiesza-koronna
2
Rozkwit i pierwsze koszary: http://zoliborz.net/
index.php?akcja=dzial&nr=0&kol=6&detal=8
Chorągiew Gwardii
nijne pod Królikarnią w 1732, za czasów drugiego Sasa, liczebność spadała nawet poniżej półtora
tysiąca piechurów.3 Żołnierze rozlokowani byli
w Warszawie, ale również w Malborku w sile kilkudziesięciu chłopa. W dawnym zamku krzyżackim w proch i pociski zaopatrywać się miała
połowa regimentu pieszego Gwardii. Od Artylerii Koronnej Gwardia otrzymywała rok w rok
450 sztuk grantów ręcznych, które podlegały
zwrotowi (!) i wymianie. W przypadku utraty
choćby jednej śmiercionośnej kuli, należało polskim puszkarzom za zgubę zapłacić…4
Komendant Jakub Henryk Flemming wprowadził
do Gwardii i innych jednostek piechoty saski regulamin musztry Exercitia und Handgriffe mit der Flinte.
Niemczyzna dominowała w wojsku, choć od przedostatniego bezkrólewia pojawiły się głosy postulujące wprowadzenia języka polskiego w infanterii, aby
uatrakcyjnić służbę wśród polskich mieszczan. Od
1752 w Elektoracie, więc przypuszczalnie również
i w Polsce, zatwierdzono nowy regulamin Exercier Reglament vor die Konigl. Pohl. Und Churfl.
Sachsischl. Infanterie. Wedle założeń Flemminga,
batalion miał liczyć 432 gemajnów, podzielonych
na 12 plutonów. Spośród wszystkich regimentów piechoty w armii polskiej jedynie Gwardia
i kilka innych jednostek mogło dostosować się,
ze względu na ilość piechurów, do wyżej wspomnianego regulaminu.5 Pewnym jest natomiast,
że sama Gwardia Piesza 6 VI 1749 roku, z rozkazu komendanta Czartoryskiego, otrzymała nowy,
w oparciu o system pruski.
Każdy regiment piechoty, nie licząc łanowego,
posiadał cztery chorągwie. Dzięki obrazowi Jo3
T. Ciesielski, Armia Koronna w czasach Augusta
III, Warszawa, 2009, s. 308-309.
4
Ibidem, s. 431.
5
Ibidem, s. 434.
hanna Samuela Mocka, na którym uwieczniony
został popis wojsk koronnych, wiemy, jak prezentował się jeden ze sztandarów: „(…) Regimentowy wykonany z różowego jedwabiu ze srebrnymi
palmetami na brzegach, w rogach monogramy
królewskie AR po koroną, wyszyta dewiza Deo
fidem, regi fidelitatem, legi obsequium6.
Powinności żołnierza
Gwardia pełniła funkcję przede wszystkim
reprezentacyjne oraz policyjne. Piechurzy stacjonowali przed Zamkiem Królewskim i Pałacem
Saskim, niezależnie od tego, czy w Warszawie
faktycznie przebył król polski, jak również pełnili
trzecią wartę przed pałacem hetmana wielkiego7.
Służbę jednostka sprawowała również podczas
posiedzeń Trybunału w Lublinie oraz Komisji
Wojskowej w Radomiu8. Żołnierze byli do dyspozycji marszałka nadwornego litewskiego Janusza
Sanguszko, któremu asystowali i czynili honory.
Praca piechurów była poza Warszawą bardzo
opłacalna. Książę Janusz nagradzał tak oficerów
Gwardii, jak i gemajnów, czyli szeregowych: „(…)
bardzo często musieli wystawać z żołnierzami po
całych nocach do ognia, ale się o to nie gniewali,
kiedy mieli czym spłukiwać z gardeł swoich kurzawę prochową, oficjerowie przystojnymi podarunkami, a żołnierze tuzinami dukatów będąc
rekompensowani.”9
Gwardia Piesza brała czynny udział w różnych uroczystościach religijnych. Ogień muszkietowy towarzyszył procesji z okazji Bożego Ciała,
6
Ibidem, s. 453.
7
J. Kitowicz, Opis Obyczajów za panowania Augusta III – O hetmanach
8
J. Kitowicz, Opis Obyczajów za panowania Augusta III – O Gwardii Pieszej Koronnej
9
Ibidem, O Gwardii Pieszej Koronnej
21
a w Nowy Rok dobosze i fajfrowie paradowali
do ulicach stolicy z instrumentami. Oznajmiali
mieszkańcom radosną nowinę, biorąc przy tym
dukaty od co możniejszych świeckich i duchownych, chcąc by fortuna dopisywała im przez kolejne dwanaście miesięcy.
Infanteria uświetniała również swą obecnością i salwą przybycie posłów zagranicznych.
11 sierpnia 1733 roku Gwardia Piesza wzięła udział w uroczystościach pogrzebowych rodziny Sobieskich oraz zmarłego Augusta II. Na
trasie przemarszu konduktu żałobnego, żołnierze utworzyli szpaler przy wozach z trumnami.
Po oddaniu trzykrotnej salwy polskiej piechoty
na Placu Saskim, szczątki zostały, pod eskortą
Gwardii, wyprowadzone z Warszawy.10
O tym, jak z Polaka zrobić gwardzistę
Przyjrzyjmy się teraz jednostce z perspektywy
pojedynczego żołnierza, biorąc pod uwagę jego
status społeczny i oporządzenie.
„Przybocznym” króla polskiego mógł zostać
praktycznie każdy mężczyzna, którego nie cechował jakiś wyraźny defekt uniemożliwiający
pełnienie służby, bądź szpecący potencjalnego
kandydata. Pośród osób ubiegających się o tę posadę, można było znaleźć przede wszystkim ludzi
„podłego stanu” tj. zabójców, złodziei, hazardzistów i innych kanalii. Oczywiście bywali przyjmowani ludzi po rekomendacji, którzy chcieli
zrobić karierę, jak również obywatele, którzy
zachęceni wódką postawioną przez werbownika,
porzucali dotychczasowe zajęcie i zaciągali się
do Gwardii11. Należy zaznaczyć, że jednostka ta
stanowiła azyl dla przestępców, bowiem żołnierz
stawał się nietykalny… do czasu aż dopuścił się
przewinienia we własnej kompanii...
Jak już wspominałem, „gwardiacy” nosili się
„z niemiecka”. Ubrani byli w sukienną kurtkę koloru czerwonego (pąsowego) z białymi wyłogami,
żółtymi burtami i galonkami oraz złotymi guzikami. Poza tym przywdziewali kamizelkę, spodnie oraz kamasze będące rodzajem getrów.12 Dół
munduru również był barwy białej. Głowę zdobił
trikorn wykonany z czarnego filcu. Na nogach
10
J. Staszewski, August III Sas, Warszawa, 1989, s.
146-147.
11
J. Kitowicz, Opis…, op. cit., O Gwardii Pieszej
Koronnej
12
Strona internetowa Muzeum Wojska Polskiego, op. cit.
22
noszono czarne trzewiki. Kiedy ściskał mróz,
piechurzy otrzymywali wełniane, czerwone
płaszcze. Żołnierze omawianego okresu mieli
trefione włosy, do których doczepiano męski
warkocz, tzw. harcap, który, poza tym, że stanowił element ówczesnej, wojskowej mody, miał
chronić kark piechurów przed cięciami. Przez
ramię członkowie Gwardii przewieszone mieli
ładownice, w których znajdował się niezbędny
sprzęt: ładunki prochowe, forma do robienia kul,
przyrząd do usuwania niewypałów, glinka do
farbowania patrontasza, krajcar, szwarc do wąsów i wiele innych13.
Żołnierze uzbrojeni byli we flinty skałkowe
saskiej produkcji. Początkowo Gwardia zaopatrzona była w muszkiety wz. 1722, następnie, od
1749 roku, wz. 1744 - oba typy seryjnie produkowane dla armii elektorskiej w manufakturach
w Suhl.14 W zwarciu, poza bagnetem tulejowym,
żołnierze wykorzystywali pałasze, a oficerowie
szpontony, czyli pół-piki, stanowiące atrybut
wojskowej elity. We wszystkich regimentach istniało rozporządzenie nakazujące obowiązkową
wymianę uzbrojenia żołnierza co 10-12 lat. Gdyby broń nie nadawała się do użytku z winy piechura, koszty naprawy, tudzież wymiany, miały
być potrącone z jego pensji.15 Gorzej dla szeregowego „gwardiaka”, gdyby zgubił broń - za to
groziła kara 12-krotnego przeprowadzenia przez
200-osobowy szpaler. W czasie trwania kary,
każdy żołnierz miał obowiązek zadać delikwentowi cios rózgą.16
Społeczność i solidarność
Członkowie Gwardii tworzyli barwną wojskową wspólnotę. Nowo zaciągani rekruci wiązali się
z jednostką i innymi służącymi w niej ludźmi.
W wojsku taka zażyłość ma specyficzny charakter.
W przypadku śmierci żołnierza, w zależności od
rangi, podczas pogrzebu nieboszczyka koledzy z jednostki stawiali się podczas pochówku i dawali honorową salwę. Na rozkaz oficera klękano i odmawiano
nad grobem pacierz, chyba że zmarły nie był katolikiem, bowiem pozostałe obrządki chrześcijańskie
nie uwzględniają modlitwy za duszę. Duże znaczenie
13
Koronnej
14
465.
15
16
J. Kitowicz, Opis…, op. cit., O Gwardii Pieszej
T. Ciesielski, Armia Koronna…, op. cit., s. 464Ibidem, s. 452.
Ibidem, s. 424.
miała przyczyna śmierci „gwardiaka”. Jeżeli zginął on
w bójce, bądź pojedynku, nie miał prawa ani do
upamiętniającej palby z karabinów, ani uroczystego
ceremoniału pogrzebowego.
Ulubione zajęcie żołnierzy stanowiły… potyczki
z saskimi drabantami królewskimi. Sprowadzony z
Elektoratu oddział jezdnych składał się z potężnie
zbudowanych, wysokich i przystojnych mężczyzn.
Aby okazać wyższość Gwardii nad Sasami, kiedy
tylko doszło do spotkania żołnierzy obu formacji, piechurzy cięli twarze konnych pałaszami, a
gdy wściekli oficerowie je odebrali, kłuli Niemców
bagnetami nasadzanymi na kije: „Za tymi tedy
drabantami gwardiacy
chodzili jak myśliwi za
zwierzem, a gdzie tylko
z nimi zwarzyli bitwę,
regularnie ich porąbali,
a najwięcej po twarzach, hanienie szpecąc
przeciętymi nosami, policzkami, odwalonymi
uszami pięknych wcale
ludzi, nie mając z nich
żadnego innego pożytku, tylko jednę sławę,
że karłowie bili olbrzymów.” Ponieważ komendant i drabanci byli
bezsilni, w obawie przed
kontynuowaniem tych,
jak to nazwał Kitowicz,
psot, Sasi zostali odesłani. Kłopoty bynajmniej się nie skończyły:
„żaden inny żołnierz
prędszym nie był do
zaczepki jak gwardiacki.
Oni się ustawicznie snuGwardia piesza koronna
li po wszystkich szynkowniach i zgrajach szukając, z kim by zadrzeć, a potem go pobić i odrzeć
mogli, nie hamując się wspacznym szczęściem
nie raz doświadczonym ani karą regimentową.”17
Można więc powiedzieć, że w obliczu powszechnego pokoju w Rzeczypospolitej, żołnierz Gwardii korzystał z każdej możliwej okazji, byle
tylko systematycznie poprawiać sprawność bojową jednostki, ku chwale Króla Jegomości!
17
J. Kitowicz, Opis…, op. cit., O Gwardii Pieszej
Koronnej
Pochodzenie społeczne rekrutów zadecydowało
o ich dalszych przyzwyczajeniach. Choć mogłoby
się wydać, że przywdziewając mundur królewski,
ludzie pozostawiali przeszłość za sobą, wielu było
takich, którzy kpili z majestatu prawa. Kradli i oszukiwali ludzi, tym razem w służbowym uniformie.
„Gwardiacy” często zabierali dobra kupców, które
zwozili całymi ładunkami na wozach. Żaden kramarz nie mógł doszukać się ubytku pojedynczych
artykułów, ku uciesze kieszonkowców. Bardziej
bezczelnym występkiem było naciąganie mieszczan
w grze „w kubki”. Żołnierz zapraszał do zabawy,
w czasie której naciągany miał wskazać naczynie,
pod którym miała znajdować się kulka z wosku.
Piszę tutaj „miała”, gdyż
nawet jeśli gracz wskazał
właściwy kubek, naciągacz zręcznym ruchem
potrafił wyciągnąć gałeczkę, po czym zgarniał
postawione przez nadąsanego warszawiaka pieniądze. Aby nie zbudzać
podejrzeń, piechurzy
dawali czasem komuś
wygrać. Najczęściej była
to podstawiona osoba, która zachęcała gapiów do wzięcia udziału
w przekręcie… W obawie przed oficerami,
organizatorzy tej „loterii” obstawiali rogi ulic
towarzyszami, którzy
dostrzegłszy wyższego
rangą, w kapeluszu ze
złotymi galonami, dawali sygnał tymi słowami: „Porzuć to, bracie,
co ci to po tym.” Wówczas „gwardiak” umykał
przed okiem przełożonego, ukrywając się w najbliższej kamienicy. Gdy tylko niebezpieczeństwo mijało,
„zabawa” mogła być kontynuowana.18
W obronie granic i honoru wojska
Należałoby na sam koniec napisać, w jakich
sytuacjach Gwardia Piesza mogła okazać swą
wyższość nad pozostałymi jednostkami wojska
18
Ibidem, O Gwardii Pieszej Koronnej
23
historia
polskiego. Chrzest bojowy zapewne przeszła
podczas polskiej wojny sukcesyjnej 1733-1736.
Oddziały cudzoziemskie, tj. nie rekrutujące się
ze szlachty, obstały w większości podczas trwania konfliktu przy elektorze Fryderyku Auguście
II. Zapewne starły się z konfederatami dzikowskimi, reprezentując interesy kolejnego Sasa.
Gdyby przyszło im walczyć w polu, przy odgłosie
werbli i piszczałek, zgodnie z reformą 1717 roku,
regimenty cudzoziemskie powinny postępować
w szyku czteroszeregowym.19 Tak oto hipotetycznie wyglądać miał atak piechoty: Idąc bez przerw
między batalionami, infanteria winna trzymać
flinty na ramieniu, przy czym co 50-60 kroków,
na krótko wstrzymać pochód, aby linia wojska
mogła zostać wyrównana. Gdy żołnierze zbliżali
się na odległość strzału, a było to około 120 kroków, „bo tu nie idzie o strzelanie, a trafienie”, dawano pierwszą salwę. Dalej maszerując, kolejna
palba powinna zostać oddana z odległości 80-60
kroków. Ostatnie strzały przedniego rzędu padały przed samą szarżą. Następnie przystępowano
do ataku na bagnety, po którym batalion miał
prędko sformować się na nowo, aby odeprzeć
nadchodzącą, druga linię nieprzyjaciela. „Gdyby
wypadkowo nieprzyjaciel przebił się przez atakujących, to należało, nie tracąc animuszu, wlot
wtył się obrócić i na niego pchać i strzelać, ile
możliwości.”20 Walkom ogniowym towarzyszyły
komendy oficerów. Te, pochodzą z 1767 roku i są
one wymawiane po polsku, jednakże dają ogląd
na czynności wykonywane podczas ostrzału,
który przecież w ciągu lat nie ulegał większym
modyfikacjom: 1. Broń do góry 2. Odwiedź kurek
3. Przyłóż się 4. Pal 5. Kurek na swoje miejsce 6.
Dobądź ładunek 7. Otwórz ładunek 8. Podsyp 9.
Zamknij panewkę 10. Ładunek w rurę 11. Dobądź
stempla 12. Przybij 13. Stempel na swoje miejsce.21
Stanisław Leszczyński powołał w Gdańsku
nową Gwardię - tak konną, jak i pieszą. 2 kompanie grenadierskie i 8 muszkieterskich, liczące
1640 żołnierzy, wzięły udział w obronie ostatniego bastionu Lasa, a po kapitulacji oddział ten
dostał się na krótko do niewoli rosyjskiej, by następnie złożyć przysięgę Augustowi III i wstąpić
w szeregi jego przybocznych.22 Następny konflikt,
19
65.
20
21
22
571.
K. Górski, Historya piechoty polskiej, Kraków 1893, s.
Ibidem, s. 67-68.
Ibidem, s. 112.
T. Ciesielski, Armia Koronna…, op. cit., s. 570-
24
w którym Gwardia, o której pisze Kitowicz, mogłaby wziąć udział, to Wojna Domowa roku 1764.
Nie posiadam jednak informacji na temat ewentualnego działania piechoty na polu wojennym.
Piechota polska, a tym bardziej wojsko doby
saskiej, zawsze pozostawała na marginesie zainteresowań historyków wojskowości. Pośród ślepych
pocztów, źle uzbrojonych i opłacanych oddziałów
oraz kupujących urzędy wojskowe magnatów,
jaśniała jednak właśnie Gwardia Piesza Koronna,
której sprawność bojowa pozostawała na wysokim poziomie. Nie można zarzucać żołnierzom
braku powagi, czy popełnianych nagminnie występków, bowiem na pewno nie byli jedynymi,
którzy reprezentując państwo, pozwalali sobie na
więcej. Gdyby armia Rzeczypospolitej składała
się z jednostek takich jak ta - zadziornych, dobrze
zaopatrzonych oraz godnie i okazale reprezentujących Rzeczpospolitą, nie moglibyśmy mówić
o regresie polskiej sztuki wojennej.
Bibliografia:
Ciesielski Tomasz, Armia Koronna w czasach Augusta III,
Warszawa 2009
Godlewski Jarosław, Gwardia Piesza Koronna, http://www.
muzeumwp.pl/emwpaedia/gwardia-piesza-koronna
Górski Konstanty, Historya piechoty polskiej, Kraków 1893
Kitowicz Jędrzej, Opis obyczajów za panowania Augusta III
Staszewski Jacek, August III Sas, Warszawa 1989
http://zoliborz.net/index.php?akcja=dzial&nr=0&kol=6&d
etal=8
P
rzyczyny wygnania
arian z Polski
Leszek BOBER
Wygnanie arian to jedno z bardziej
tajemniczych wydarzeń w dziejach
Rzeczypospolitej. Co spowodowało,
że sąsiedzi zamienili się w krótkim
czasie we wrogów?
W mojej pracy zajmę się problematyką wygnania arian z Polski w kontekście tolerancji religijnej.
Na początku opiszę kształtowanie się w Rzeczypospolitej tolerancji religijnej, potem poglądy religijne arian oraz najważniejsze wydarzenia podczas
ich pobytu w Polsce. Zwrócę uwagę na polemikę
teologiczną, którą prowadzili oni z protestantami.
Następnie spróbuję wyjaśnić, co doprowadziło do
pogorszenia się ich stosunków w resztą społeczeń
25
26
Sonia27/polskaniezwykla.pl
stwa oraz jakie czynniki wpłynęły na wydanie
aktu banicji, posługując się cytatami, zaczerpniętymi od pisarzy epoki. Omówię treść samego
aktu oraz jego wcielanie w życie. W mojej pracy
postaram się udowodnić, jak bardzo nastroje wewnętrzne w Rzeczypospolitej oraz sama konstytucja z 1658 roku podkopały długoletnią tradycję
tolerancji religijnej w Polsce.
Pisząc moją pracę, wykorzystałem takie teksty źródłowe, jak: Akt Konfederacji Generalnej
Warszawskiej z 1573 roku, Akta sejmikowe województwa krakowskiego, Pisma wierszem i prozą
W. Kochanowskiego, Konstytucja sejmu walnego
z 1658 roku oraz Lament utrapionej Matki Korony
Polskiej Sz. Starowolskiego. W mojej pracy posłużę się także informacjami, znalezionymi w tekście
Henryka Barycza: U kolebki małopolskiego ruchu
reformacyjnego, dostępny w czasopiśmie Odrodzenie i reformacja w Polsce. Skorzystałem także
z prac Topos zdrady ojczyzny w literaturze polskiej
lat 1655 – 1668 Mirosława Korolki (Literatura
i kultura polska po potopie), Z dziejów polemiki antyariańskiej w Polsce XVI – XVII wieku Sławomira
Radonia. W próbie znalezienia przyczyn wygnania arian niezwykle pomocne były teksty Janusza
Tazbira: Nietolerancja wyznaniowa i wygnanie
arian dostępny w książce Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655 – 1660, t. I: Rozprawy,
Tradycje tolerancji religijnej w Polsce oraz Przyczyny banicji arian z Polski dostępny w czasopiśmie
Przegląd humanistyczny.
Rzeczpospolita czasów walki z reformacją
najczęściej nazywana jest państwem bez stosów.
Od czasów unii Polski z Litwą bowiem na terenie obu państw znaleźli się przedstawiciele wielu
wyznań, przede wszystkim katolicy i prawosławni. Społeczeństwo przyzwyczaiło się do obecności
w swoim środowisku wyznawców innych religii.
Sytuacja zmieniła się w czasie reformacji, kiedy
nastąpił rozłam w Kościele katolickim. Podczas
gdy w całej Europie walczono okrutnie z reformacją (warto tu przypomnieć francuską rzeź hugenotów w 1572 roku, zwaną Nocą Św. Bartłomieja), w Polsce jej zwolennicy żyli razem w pokoju,
o którym mieszkańcy innych państw mogli tylko
marzyć. Nie oznaczało to jednak, że w Rzeczypospolitej nie wydawano aktów przeciwko heretykom. Zygmunt I Jagiellończyk wydał w 1520
i 1523 roku dekrety zabraniające sprowadzania do
Polski pism Lutra pod groźbą banicji i konfiskaty
dóbr oraz ustanawiające karę śmierci i przepadku
Przy ul.Zamojskiej w Szczebrzeszynie, nieopodal kościoła pw. św. Mikołaja Biskupa znajduje się ciekawa stara kapliczka słupowa z datą 1655. Została odnowiona w 1880 r.
Kapliczka umieszczona jest na kolumnie, zwieńczona
namiotowym daszkiem i ogrodzona żeliwnym płotkiem.
Podobno została wystawiona dla upamiętnienia opuszczenia miasta przez ostatniego arianina.
mienia za wyznawanie nauk reformatorów, sprowadzanie, czytanie i rozpowszechnianie ich dzieł.
Zaczęły się toczyć procesy o herezje. W Krakowie
do połowy XVI wieku wytoczono ich około trzydzieści1, jednak kończyły one się przeważnie upomnieniem. Za wszelką cenę starano się uniknąć
jakichkolwiek egzekucji. Zygmunt I Stary zakazał
w 1534 roku szlachcie wyjeżdżania i posyłania
dzieci na studia do zarażonych herezją krajów pod
groźbą konfiskaty dóbr i kary śmierci. Jednakże,
wbrew temu dekretowi, studenci nadal zapisywali się na uniwersytety np. w Wittenberdze i Królewcu, kwestie wyznaniowe spychając na dalszy
plan. Podczas swoich podróży obserwowali kraje
wyniszczone po wojnach religijnych i wracali do
Polski z przekonaniem, że tolerancja religijna jest
siłą państwa. Zygmunt August wydał w 1550 roku
przywilej, w którym zobowiązywał się do zachowania jedności wyznaniowej państwa oraz zabronił dopuszczać do senatu i urzędów zwolenników
herezji. Wezwał starostów do pilnego ścigania ich
i karania. W 1556 roku nakazał starostom zabronić wprowadzania nowinek religijnych, a wszystkich ich zwolenników wygnać z królewskich miast
1
J. Tazbir, Tradycje tolerancji religijnej w Polsce,
Warszawa 1980, s. 28.
i wsi. Później zabronił wprowadzania jakichkolwiek zmian w sprawach religii. Dekrety Zygmunta Augusta przeciwko różnowiercom nie zostały
wcielone w życie, a właśnie za jego panowania
ruch reformacyjny krzewił się w Rzeczypospolitej
bez większych przeszkód. Stało się tak, ponieważ
społeczeństwo było od pokoleń przyzwyczajone
do tego, że obywatele wyznają różne religie. Co
się tyczy szlachty, podsumował ją świetnie w 1547
roku Jan Mączyński, pisząc: Przeciw szlachcie
ani duchowieństwo, ani sam król nie był w stanie
nic postanowić.2 Jeśli któryś z władców polskich
chciałby skonfiskować dobra albo umieścić w więzieniu szlachcica, spotkałby się z oporem całej
warstwy. Kalwinizm dodatkowo był bardzo atrakcyjny dla tej warstwy społecznej, ponieważ uznawał jej wyższość nad resztą społeczeństwa. Należy
tutaj pamiętać, że żaden sejm nie uchwalił ustawy
przeciwko różnowiercom, ale były to edykty królewskie, które dodatkowo naruszały obowiązującą od 1505 roku ustawę nihil novi. Sądy, złożone
ze szlachty, nigdy nie skazałyby jednego ze swoich herbowych współbraci. Na przeszkodzie skutecznej walce z reformacją stanęły zatem słabość
władzy wykonawczej oraz opanowanie jej przez
szlachtę.3 Król także, widząc wyniszczenie gospodarcze innych państw po wojnach religijnych, nie
chciał wszczynać wojny domowej i dopuszczać do
takiej sytuacji we własnym kraju. Mimo tolerancji religijnej panującej w zwyczajach społeczeństwa polskiego, przez wiele lat nie uregulowano
prawnie kwestii różnowierców. Stało się to w 1573
roku, kiedy uchwalono ustawę zwaną konfederacją warszawską, w obliczu elekcji Henryka Walezjusza na tron Polski. Tolerancja religijna miała
uchronić państwo przed rozłamem na tle wyznaniowym. Konfederacja potwierdzała utrzymanie
przez ruch reformacyjny jego dotychczasowych
zdobyczy. Czytamy w niej:
A iż w Rzeczypospolitej naszej jest różnorodność niemała z strony wiary krześcijańskiej, zabiegając temu, aby się
z tej przyczyny miedzy ludźmi
rozruchy jakie szkodliwe nie
wszczęły, które po inszych królestwach jaśnie widziemy, obie-
cujemy to sobie spólnie za nas
i za potomki nasze na wieczne
czasy pod obowiązkiem przysięgi, pod wiarą, czcią i sumieniem naszym, iż którzy jestechmy różni w wierze, pokój
miedzy sobą zachować, a dla
różnej wiary i odmiany w Kościelech krwie nie przelewać ani
się penować odsądzeniem majętności, poczciwością, więzieniem i wywołaniem i zwierzchności żadnej ani urzędowi do
takowego progressu żadnym
sposobem nie pomagać. I owszem, gdzie by ją kto przelewać
chciał, z tej przyczyny zastawiać się o to wszyscy będziem
powinni, choćby też za pretekstem dekretu albo za postępkiem
jakim sądowym kto to czynić
chciał.4
Akt konfederacji nie wymienił konkretnie
żadnego z wyznań, czym dopuszczał istnienie
w Rzeczypospolitej wszystkich Kościołów, sekt
i odłamów religijnych. Co zatem doprowadziło
do wygnania z Polski ariańskiej ludności szlacheckiej?
Między rokiem 1562 a 1565 miała miejsce tzw.
schizma ariańska, w wyniku której Kościół kalwiński podzielił się na Zbór Większy, nadal wierny Genewie, i Zbór Mniejszy, którego wyznawcy
potocznie zwani są arianami, a sami określali się
jako bracia polscy. W pierwszym okresie swojej
działalności głosili bardzo radykalne hasła społeczno – polityczne, nie mogli zatem liczyć na
większy napływ szlachty. To samo dotyczyło także luteranizmu, który silnie akcentował potrzebę
podporządkowania się władzy panującego, a nie
świeckim seniorom zboru.
Socynianie odrzucili filozoficzne rozróżnienie
między osobą i naturą. Twierdzili, że Syn Boże nie
może być jednej natury z Ojcem, gdyż wtedy nie
byłby Synem, ale Ojcem. W ich opinii, trzy osoby
pociągają za sobą trzy natury.5 Jeżeli są trzy osoby, realnie się między sobą różniące i każda z nich
2
Cyt. za: H. Barycz, U kolebki małopolskiego
ruchu reformacyjnego, Odrodzenie i reformacja w Polsce, t.
I (1956), s. 18.
3
J. Tazbir, Tradycje tolerancji religijnej w Polsce,
Warszawa 1980, s. 34.
4
Akt Konfederacji Generalnej Warszawskiej z 1573
roku [online], dostępny w Internecie: http://www.trybunal.gov.pl/wszechnica/akty/konf_warsz.htm
5
S. Radoń, Z dziejów polemiki antyariańskiej
w Polsce XVI – XVII wieku, Kraków 1993, s. 40.
27
jest Bogiem Najwyższym, to wynika z tego, że jest
trzech Bogów Najwyższych. Teolodzy katoliccy
starali się wyjaśnić zagadnienie boskości Chrystusa swoim adwersarzom, ale stanowisko antytrynitarzy w tej kwestii było bezkompromisowe.
Arianie przez wiele lat dążyli do zawarcia unii
wyznaniowej z kalwinami, co jednak nie doszło
do skutku z powodu zbyt dużych różnic w poglądach, które ujawniły się podczas długoletniej polemiki teologicznej6. Poważne konsekwencje dla
zboru braci polskich miały wydarzenia, zapoczątkowane podczas bezkrólewia po śmierci Zygmunta III. W 1632 roku kanclerz wielki koronny Jakub
Zadzik wniósł do ksiąg grodzkich warszawskich
manifest. Dokument ten wyłączał arian, jako negujących bóstwo Chrystusa, z grona dysydentów.
Taką właśnie uchwałę podjął sejm w 1648 roku.
Klauzulę konfederacji warszawskiej dessidentes de
religione uzupełniono o przymiotnik Christiana.
Określenie dysydenci zacieśniono do tych wyznań,
które stanęły do ugody sandomierskiej w 1570
roku – kalwini, luteranie i bracia czescy.7 W praktyce oznaczało to pozbawienie arian opieki prawa.
Różnowiercy nie zareagowali, pokazując, że nie
przyznają się do żadnej wspólnoty z socynianami.
Wydarzenia bezkrólewia w tym czasie pokazały,
jak bardzo osamotnieni są bracia polscy.
Omawiając genezę aktu banicji z 1658 roku,
stałym i głównym zarzutem przeciwko arianom
było ich masowe przejście na stronę Karola Gustawa w obliczu najazdu szwedzkiego8. Nad tą
polityczną zdradą rozwodziła się polemika antyariańska z okresu potopu. Miano im również za złe
negatywny stosunek do państwa polskiego, wyrażający się w odmowie pełnienia służby wojskowej, płacenia podatków i obejmowania urzędów
sędziowskich.
W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wierzono, iż braci polskich wygnano głównie dlatego,
że swą radykalnie społeczną działalnością i uprawianą w tym duchu propagandą, stwarzali poważne zagrożenie dla ustroju feudalnego9. Wolano
nie pamiętać, że tylko kilkunastu przedstawicieli
pierwszej generacji arian próbowało wcielić w życie tą propagandę. Warto przypomnieć, że żaden
z polemistów antyariańskich połowy XVII wieku
nie podjął zarzutu radykalizmu społecznego.
Chcąc pogrążyć wyznaniowego przeciwnika sugerowano, że bracia polscy sprzyjają Porcie
Ottomańskiej i zawierają z nią polityczne sojusze,
a w swoich świątyniach czczą diabła10. W latach
potopu pojawiło się oskarżenie o wysługiwanie
się Karolowi Gustawowi. Jednakże, pod sztandarami najeźdźcy znalazła się większość katolickiej
szlachty, która nie była wcale przeciwna detronizacji Jana Kazimierza i koronowaniu na króla
władcy Szwecji, pod warunkiem, że ten przyjmie
katolicyzm. Niezręcznie więc było oskarżać arian
o masową zdradę.
Zwolennicy kontrreformacji chętnie wysuwali
argument, jakoby arianie swoją propagandą pozyskiwali sobie wyznawców innych religii11. Tymczasem wszystkie kierunki reformacji miały na
swoim koncie podboje wyznaniowe, których ofiarą padali katolicy. Gdyby arianie nie byli polską
szlachtą oraz mieszczaństwem, ale ludnością napływową, daleką od nawracania innych na swoją
wiarę, to zapewne przetrwaliby do czasów oświecenia12. W ten sposób przetrwali holenderscy anabaptyści na Żuławach, czy luterańska i niemieckojęzyczna ludność Gdańska, Torunia i Elbląga.
Najprawdopodobniej najważniejszą przyczyną
z tych, które spowodowały lub przyspieszyły akt
banicji z 1658 roku, był wstrząs, jaki doświadczyło
społeczeństwo, a przede wszystkim szlachta, podczas zwycięskiej z początku inwazji na Polskę sił
Karola Gustawa13. Państwo, które było uważane
przez swoich obywateli za potęgę, w szybkim tempie znalazło się pod okupacją wojsk szwedzkich.
Od czasów potopu ksenofobia w Polsce stała się
zjawiskiem masowym, ciągle potężniejszym. Naród szlachecki poczuł się zagrożony i upokorzony. Zaczęto szukać powodów tej porażki. Można
by pomyśleć, że szlachta upatrzy je w wadliwym
ustroju politycznym oraz niechęci do utrzymania silnej i dobrze wyszkolonej armii. Jednakże
Sarmaci woleli wierzyć w doskonałość instytucji
ustrojowych państwa. W umysłach obywateli oraz
w pismach z tego okresu pojawił się pogląd, że
wszystkie nieszczęścia, które spadły na Rzeczpospolitą po 1648 roku, włącznie z potopem szwedzkim, są karą od Boga za tolerowanie w państwie
innych wyznań chrześcijańskich, a nawet odmiennych religii14. Jedynym wyjściem było wy-
6
Tamże, s. 16.
7
Tamże, s. 17.
8
J. Tazbir, Przyczyny banicji arian z Polski [w:]
Przegląd humanistyczny 2/3, 1999, s. 13.
9
Tamże, s. 14.
10
11
12
13
14
Cesarz Konstantyn na Soborze nicejskim: palenie ksiąg ariańskich. Manuskrypt CLXV,
Biblioteca Capitolare, Vercelli, ok. 825 rok n.e.
Wikipedia.org
28
Tamże, s. 15.
Tamże, s. 16.
Tamże.
Tamże.
Tamże.
29
gnanie innowierców. Banicja luteranów była niemożliwa, ze względu na mieszkańców bogatych
i potężnych miast pruskich. Kalwinistów chronił
m.in. wzgląd na współwyznawców w innych państwach. Myślano nad wygnaniem Żydów, usuniętych już z wielu krajów europejskich, ale szlachta
polska była u nich zadłużona. Zdecydowano się
na wygnanie najsłabszej liczebnie i najbardziej nie
lubianej przez katolików i protestantów grupy.
W tekstach współczesnych edyktowi banicji
wymienia się kilka tych samych przyczyn początkowego triumfu Szwedów. Były nimi głównie
przyczyny wewnętrzne, czyli wady samych Polaków – zamiłowanie do zbytku, pycha, prywata
i skłonność do anarchii. Ks. Szymon Starowolski
pisał:
Obłuda i niesforność, swawola zbyteczna
Pycha, nieposłuszeństwo i chciwość stateczna
Wszystkich stanów ludzi i herezyje sprośne
A przytem opresyje żołnierskie nieznośne
Utrapioną ojczyznę gwałtem umorzyły15
Skupiano się przede wszystkim na wadach
ludzkich, nigdy na złym ustroju państwa, który uniemożliwiał stworzenie zasobnego skarbu
i potężnej armii. Wśród przyczyn klęski czołowe
miejsce zajmowała tolerancja wobec heretyków,
szczególnie arian. Winą obarczano także krzywdy wyrządzone Kościołowi katolickiemu. Lament
utrapionej Matki Korony Polskiej stwierdza, że najazd szwedzki i sukcesy Karola Gustawa są konsekwencją wojny jaką szlachta wypowiedziała Bogu,
Kościołowi i księżom. To ich dobra plądrowano,
nakładając na kler ogromne podatki i niszcząc
wsie duchowne. Główną winę stanowiło przestrzeganie konfederacji warszawskiej, uchwalonej
po to, żeby w Polsce mogły znaleźć schronienie
wszelkie sekty i aby każdemu można było imię
Pańskie, jako się komu podoba, bluźnić i poddanych jeszcze do tego przymuszać16. Starowolskiemu wtórował bezimienny poeta, pisząc: Wszyscy
ci przenajświętszą Trójcę bluźnią srodze, jakoż nas
nie masz karać, sprawiedliwy Bodze17.
Wespazjan Kochanowski pisał, że poza Polską
nie ma innego kraju, w którym arianie tak śmiało
bluźniliby Bogu:
15
Sz. Starowolski, Lament utrapionej Matki Korony Polskiej [online], Kraków 1859, s. 4, dostępny w Internecie: http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=50625.
16
Tamże.
17
Cyt. za: J. Tazbir, Nietolerancja wyznaniowa
i wygnanie arian [w:] Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655 – 1660, t. I: Rozprawy, Warszawa 1957, s. 263.
30
A my ich okrywamy konfederacyją,
I tać przywiodła żołnierza
Że króla swego Jana Kazimierza
Odstąpił (…)18
Mimo tak wielu argumentów, wysuwanych
w ówczesnych pismach, prawie żaden nie znalazł
się w treści aktu banicji arian z 1658 roku. Konstytucja ta została oparta jedynie na motywacji
religijnej. Akt przypomina o tym, że prawo pospolite nie pozwalało dotąd krzewić się sekcie
ariańskiej19. Ponieważ dość niedawno szerzyć się
poczęła20, jej wyznawcy zostali skazani na opuszczenie terytorium Rzeczypospolitej. W ten sposób akt odwołuje się do charakterystycznego dla
szlachty poczucia legalizmu oraz jej niechęci do
wprowadzania nowych praw, niezgodnych z tradycją21. Obie strony również dobrze wiedziały, że
bracia polscy działali w Rzeczypospolitej już od
co najmniej stu lat. Oczywiście, nie był to pierwszy tego rodzaju akt nietolerancji wobec arian.
Wcześniej wydawano dekrety, które likwidowały
gminy ariańskie, zamykały ich szkoły i drukarnie.
Bardzo głośne było wydarzenie, kiedy zlikwidowano znany ariański ośrodek – Raków. Dekrety
te jednak nigdy wcześniej nie uderzały w szlachecką społeczność, która przecież zawsze była chroniona przez przywileje. Akt o banicji był pierwszym incydentem, kiedy wygnano z Polski także
szlachciców. Oczywiście, bracia polscy starali się
zerwać sejm w 1658 roku m.in. poseł Tomasz Iwanicki próbował zastosować prawo veta, co miało
nie dopuścić do uchwalenia ustawy. Protestu nie
uznano, prawdopodobnie dlatego, że arianie byli
wtedy pozbawieni prawa zasiadania w parlamencie. Nie ujęli się za nimi także uczestniczący w sejmie protestanci. Rok po uchwaleniu aktu banicji
szlachta ariańska złożyła na sejmie petycję, odwołując się do solidarności herbowej współbraci,
którzy nie mogą dopuścić, aby tak wiele szlachty
18
W. Kochanowski, Pisma wierszem i prozą [online], Kraków 1959, s. 43, dostępny w Internecie: http://
books.google.pl/books?id=WVQAAAAAcAAJ&printsec=f
rontcover&dq=wespazjan+kochanowski+pisma+wiersze
m+i+proz%C4%85&source=bl&ots=lO7V4a7lo0&sig=RaxJ
U2y45eynNMl67ZAowynHCrA&hl=pl&ei=P7kfTayJN4es8
gPZp8jFBQ&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=1
&ved=0CBcQ6AEwAA#v=onepage&q&f=false.
19
Konstytucja sejmu walnego z 1658 roku
[online], Volumina Legum t. 4, s. 238, dostępny
w Internecie: http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/
docmetadata?id=64550.
20
Tamże.
21
J. Tazbir, Przyczyny banicji arian z Polski [w:]
Przegląd humanistyczny 2/3, 1999, s. 15.
polskiej musiało nieszczęśliwe tułactwo cierpieć
albo na progach domów swoich szyje podawać22.
Petycja ta jednak nic w tej sprawie nie zdziałała. Zdaniem Mirosława Korolki dekret stanowił
pierwsze w naszych dziejach zastosowanie pojęcia
odpowiedzialności zbiorowej23.
Po latach przyznano, że banicja arian nastąpiła z naruszeniem przywilejów szlacheckich.
Z otwartością pisał na ten temat jezuita Tomasz
Młodzianowski: Odkąd Polska Polską stoi, nigdy
tak szlachta na krew szlachecką nie nastąpiła, jako
przez tę konstytucyją24. Później jednak utrzymywał, że to właśnie wygnanie arian pozwoliło na
zwycięskie odparcie najazdów szwedzkich, tatarskich, kozackich, moskiewskich i węgierskich.
O tym, jak wielki wstrząs przeżyło społeczeństwo w czasie najazdu szwedzkiego, świadczy
zaostrzenie rygorów prawnych wobec jego domniemanych sprawców. Wykonanie aktu banicji skrupulatnie dopilnowano, choć wydawane
wcześniej przez trybunał koronny ustawy zakazujące istnienia ariańskich drukarń oraz szkół
w znacznym stopniu pozostały niezrealizowane.
Arianom dano trzy lata na wyprowadzenie się
z terenów Rzeczypospolitej, który to czas skrócono później do lat dwóch.
Choć konfederacja warszawska z 1573
roku formalnie nadal obowiązywała, to jednak
edykt banicji braci polskich faktycznie przekreślał
ważność tej ustawy. W jeszcze większym stopniu
czyniła to uchwalona w 1668 roku konstytucja
sejmowa, zakazująca, pod karą przewidzianą za
apostazję, porzucania katolicyzmu. Akty z 1658
i 1668 roku skutecznie podkopały długoletnią tradycję tolerancji religijnej w Rzeczypospolitej.
W mojej pracy przedstawiłem, na czym opierała się długoletnia tradycja tolerancji religijnej
w Rzeczypospolitej. Wspomniałem kilka nietolerancyjnych królewskich dekretów, które jednak
nie były w całości wcielane w życie. Opisałem
początki Zboru Mniejszego oraz zarys jego poglądów teologicznych, skupiając się na odrzuceniu
dogmatu o bóstwie Chrystusa. Następnie przedstawiłem, jak rozwijała się nietolerancja wobec
arian i jakie czynniki wpłynęły na wydanie aktu
22 Akta sejmikowe woj. krakowskiego, Wyd. A.
Przyboś, t. II, Wrocław 1955, s. 676 – 677.
23
M. Korolko, Topos zdrady ojczyzny w literaturze
polskiej lat 1655 – 1668 [w:] Literatura i kultura polska po
potopie, Wrocław 1992, s. 61.
24
Cyt. za: J. Tazbir, Przyczyny banicji arian z Polski
[w:]Przegląd humanistyczny 2/3, 1999, s. 19.
banicji. Później omówiłem treść samego aktu
oraz to, jaki oddźwięk miał on w społeczeństwie
polskim. W historiografii wieków późniejszych
porównywano emigrację arian z emigracją Polaków na Zachód w XIX wieku. Podkreślano, że
twórczość arian po wygnaniu była bardziej znana w Europie ze względu na ich szlacheckie pochodzenie oraz na to, że mieli oni swoich współwyznawców w innych krajach. Literatura polska
okresu emigracji po powstaniach nie była znana
w tym samym stopniu.
Bibliografia
Źródła:
Akt Konfederacji Generalnej Warszawskiej z 1573 roku [online],
dostępny w Internecie: http://www.trybunal.gov.pl/wszechnica/akty/
konf_warsz.htm,
Akta sejmikowe woj. krakowskiego, Wyd. A. Przyboś, t. II, Wrocław 1955,
W. Kochanowski, Pisma wierszem i prozą [online], Kraków
1859, dostępny w Internecie: http://books.google.pl/books?id=WV
QAAAAAcAAJ&printsec=frontcover&dq=wespazjan+kochanowsk
i+pisma+wierszem+i+proz%C4%85&source=bl&ots=lO7V4a7lo0&
sig=RaxJU2y45eynNMl67ZAowynHCrA&hl=pl&ei=P7kfTayJN4es
8gPZp8jFBQ&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=1&ved=0
CBcQ6AEwAA#v=onepage&q&f=false,
Konstytucja sejmu walnego z 1658 roku [online], Volumina Legum t. 4, s. 238, dostępny w Internecie: http://www.wbc.poznan.pl/
dlibra/docmetadata?id=64550,
Sz. Starowolski, Lament utrapionej Matki Korony Polskiej [online], Kraków 1859, dostępny w Internecie: http://www.pbi.edu.pl/
book_reader.php?p=50625.
Opracowania:
H. Barycz, U kolebki małopolskiego ruchu reformacyjnego, Odrodzenie i reformacja w Polsce, t. I (1956),
M. Korolko, Topos zdrady ojczyzny w literaturze polskiej lat 1655
– 1668 [w:] Literatura i kultura polska po potopie, Wrocław 1992,
S. Radoń, Z dziejów polemiki antyariańskiej w Polsce XVI – XVII
wieku, Kraków 1993,
J. Tazbir, Nietolerancja wyznaniowa i wygnanie arian [w:] Polska
w okresie drugiej wojny północnej 1655 – 1660, t. I: Rozprawy, Warszawa 1957,
J. Tazbir, Przyczyny banicji arian z Polski [w:] Przegląd humanistyczny 2/3, 1999,
J. Tazbir, Tradycje tolerancji religijnej w Polsce, Warszawa 1980.
31
historia
Wstęp
Porównanie postanowień
III Statutu Litewskiego
z Unią Lubelską
Yauheni BOIKA
32
W historii stosunków Królestwa Polskiego
i Wielkiego Księstwa Litewskiego dwa dokumenty zajmują szczególne miejsce. Przywilej wydany
przez Zygmunta II Augusta w 1569 roku w Lublinie można nazwać najważniejszym w tych relacjach, ponieważ nigdy wcześniej nie były one tak
ścisłe. Kolejny dokument, Statut litewski z roku
1588, wydaje się być równie ważny. Ten zbiór
praw regulował wszystkie węwnętrzne sprawy
księstwa, a także i zewnętrzne, w tym stosunki
Wielkiego Księstwa Litewskiego(WKL) z Koroną
Polską po unii lubelskiej. W niniejszej prace chcę
porównać oba dokumenty, znaleźć powiązania
i przeanalizować je.
Artykuł składa się z dwóch części. W pierwszej omówione są akta unii lubelskiej i ich odzwierciedlenie w artykułach statutu litewskiego,
gdzie staram się odpowiedzieć na pytania jak
Statut litewski traktuje postanowienia unii, jakie postanowienia unii są zaakceptowane przez
niego, jakie podważane, jakie nie wzmiankowane
i na koniec całkiem. Wychodząc z tego założenia,
że tło historyczne jest znane, będę omawiał jedynie niektóre wydarzenia. W drugiej części spróbuję wytłumaczyć dlaczego statut właśnie tak
zareagował na te lub inne zagadnienia aktu unii
lubelskiej.
Korzystałem przede wszystkim z samych dokumentów. Oryginał unii lubelskiej w języku
polskim nie dostarczał problemów ze zrozumieniem, oprócz łacińskich wstawek. Z kolei analiza
oryginału statutu litewskiego, w języku starobiałoruskim jest podparta współczesnym tłumaczeniem na język białoruski, polskiego tłumaczenia
nie udało się zdobyć, dlatego cytaty ze Statutu
zostały przetłumaczone samodzielnie. Z opracowań historycznych najwięcej szczegółów z dziejów politycznych badanego okresu dostarcza
praca Henryka Lulewicza „Gniewów o unię ciąg
dalszy”1, która pomaga zrozumieć wydarzenia
i decyzje elit politycznych obu państw. W białoruskiej historiografii najbardziej charakterystyczną postawę dla niej wykazuje G. Sahanowicz
w opracowaniu „Historia Białorusi”2. Z reszty
1
H. Lulewicz, Gniewów o unię ciąg
dalszy : stosunki polsko-litewskie w latach
1569-1588, Warszawa 2002
2 H. Sahanowicz, przeł. H.
Łaszkiewicz, Historia Białorusi: od czasów
literatury skorzystałem dla zapoznania się z niektórymi opiniami na szczegółowe zagadnienia.
Porównanie postanowień III Statutu litewskiego z unią Lubelską
Przywilej wystawiony przez Zygmunta Augusta 1 lipca 1569 roku w Lublinie zawierał 20 punktów o unii Korony z WKL. Odzwierciedlenie większości tych punktów można znaleźć w statucie
z roku 1588. Statut składa się z 14 rozdziałów,
które z kolei podzielone są na artykuły. Nas będą
ciekawiły tylko niektóre artykuły z rozdziału
pierwszego ”O personie naszej gospodarskiej”,
drugiego „O obronie ziemskiej” oraz trzeciego
”O wolnościach szlacheckich i o rozszerzeniu
Wielkiego Księstwa Litewskiego”, ponieważ
zawierają interesujące nas zagadnienia.
W pierwszych dwóch postanowieniach unii
ogłaszana jest jej wspaniałość i doniosłość tego
przedsięwzięcia, mającego swe korzenie w historii i tradycji obu narodów3. Odmiennie do rzeczonego aktu, w statucie litewskim unia lubelska nie
jest przypominana, a jedyne zdanie, gdzie mowa
o fakcie zawarcia unii znajduje się w przywileju
Zygmunta III Wazy o potwierdzeniu praw i wolności stanom WKL, wydanym 28 stycznia 1588
roku4. Dlatego niektórzy litewscy i białoruscy historycy wyprowadzili wnioski, że statut dążył do
uchylenia unii5. Jednak z przepisów dotyczących
wyborów na sejm Rzeczypospolitej, gdzie Polacy
nazywani są „sąsiadami i braćmi”6, a także z powodu włączenia dokumentu konfederacji warszawskiej i postulatów tam zawartych, wynika
istnienie unii. Tak samo pominięte zostały kwestie omówione w punkcie 19 aktu unii, traktujące
o ewentualnym jej zerwaniu czy nie przestrzega-
najdawniejszych do końca XVIII wieku, Lublin
2002
3 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta unji
Polski z Litwą : 1385-1791, Kraków 1932,
ss.342-343
4 H. Lulewicz, Gniewów…, s.414
5
J. Kłoczowski, P. Kras, H.
Łaszkiewicz, Unia Lubelska i tradycje integracyjne w Europie Środkowo-Wschodniej,
Lublin 1999, s.22
6 Tłum. A.S. Sagun, Statut Vjalìkaga
knjastva lìtoŭskaga 1588, Mìnsk 2002, ss.4243
33
niu jej warunków.
Trzeci punkt unii lubelskiej jest najczęściej cytowany, będąc jednocześnie najkrótszym wśród
punktów całego aktu. Informacja o tym, że Korona i WKL od teraz to „..jest jedno nierozdzielne
i nieróżne ciało….ale jedna spolna Rzeczpospolita..” 7, brzmi bardzo hasłowo i w kolejnych punktach jest rozwijana. Tylko w tekście konfederacji
warszawskiej włączonym do statutu można znaleźć takie wyrażenie jak „nieroździelna Rzeczpospolita8”, a cała narracja litewskiego zbioru praw,
gdzie WKL ciągle nazywa się „rzeczą pospolitą”
lub „państem naszym”, jeśli nie podważa jedności
Rzeczypospolitej, to przynajmniej bardzo gruntownie pokazuje odrębność WKL w ramach państwa unijnego9.
Z kolei czwarty punkt jak i piąty aktu unijnego zawierają warunki na których musi być wybierany „jeden król spolny”, i wprowadzają zakaz
przeprowadzania osobnych wyborów wielkiego
księcia w Wilnie. W statucie dwa razy pojawia
się tytuł króla i to zawsze jako „króla polskiego
i wielkiego księcia litewskiego”10, ale w większości
wypadków korzysta się z terminu „hospodar”. Na
przykład tak nazywa się pierwszy rozdział statutu 1588 roku: „O personie naszej gospodarskoj”11.
Oprócz tego w statucie nie napisano o jakimś
osobnym wyborze „hospodara” lub króla, ale
dano o tym do zrozumienia w artykule o wolnościach szlacheckich, gdzie potwierdzono posiadanie tych samych praw i przywilejów jakimi cieszą
się Polacy.
Siódmy punkt unii ustanawia tylko jednorazowe potwierdzenie praw i przywilejów przez
nowo obranego króla podczas koronacji. W wymienionym wcześniej artykule o przywilejach
szlacheckich, statut odwołując się do tradycji
akceptuje to, że władca musi potwierdzać przywileje i wolności szlachty litewskiej tak samo
jak i polskiej a „osobliwie nad to pri swobodach
i wolnościach na przywilejach i listach wielkich
kniaziej litowskich”12 co oznacza, że wcześniejsze
7 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta…,
ss.343
8 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., s. 43
9 H. Sahanowicz, Historia…, s.216
10 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., s. 42, s.57
11 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., sS.18
12 Przyg. O. Lickiewicz, Статут
Великого княжества Литовского 1588
34
postanowienia władców litewskich są całkowicie
wiążące. Ten szczegół zaś faktycznie kwestionował wspólne potwierdzanie praw i przywilejów
dla Korony i Wielkiego Księstwa. Postanowienie
to ugruntowało istniejącą juz tradycję oddzielnego potwierdzenia praw i przywilejów dla Polski
i Litwy przez nowo obranego króla13.
Postulat mówiący iż „..Sejmy i rady oboj naród ma zawżdy mieć spolne koronne pod królem
polskim..”14, zawarty jest w punkcie ósmym unii.
W tej kwestii, z jednym wyjątkiem, statut nie
odrzuca warunków prowadzenia obrad zatwierdzonych w akcie unii. Statut wprowadza istnienie
takiej instytucji jak sejm generalny WKL, który
ma odbywać się w Słonimie i poprzedzać sejm
walny, który to postulat wychodzi poza postanowienia unii lubelskiej.
Punkt 11 reguluje warunki prowadzenia polityki zagranicznej, wysyłania poselstw i zawierania przymierzy przez Rzeczypospolitą, które
ustala się na wspólnych obradach15. W tej kwestii
statut nie zawiera konkretnych postanowień, lecz
prowadzenie polityki zagranicznej oddaje w ręce
sejmu walnego, o czym mowa w artykule drugim
rozdziału II oraz artykule 6 rozdziału III 16.
Zagadnienia z punktu 14 aktu pozwalały Polakom w Litwie, a Litwinom w Polsce nabywać
ziemie i tym samym pełnić urzędy w tych państwach oraz postulowały, aby „..statuta i ustawy
… przeciw narodu polskiemu w Litwie ustawione
… żadnej mocy nie miały..”17. Ten punkt został
całkowicie odrzucony przez statut litewski, który
zabraniał kupowania ziemi i zajmowania urzędów litewskich przez obywateli innych państw,
„zagraniczników”, „postronnych”18. Kwestia
kupowania ziemi była najważniejszą dla strony
polskiej przed podpisaniem unii w Lublinie, lecz
w momencie włączenia ziem Ukrainy do Korony
straciła nieco na znaczeniu. Po zapoznaniu się
года [E-źródło] http://starbel.narod.ru/statut1588_3.htm
13 H. Lulewicz, Gniewów…, s.401
14 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta…,
s.344
15 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta…,
s.344
16 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., s.34, s.44
17 S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta…,
s.345
18 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., s.34, s.44
podczas sejmu koronacyjnego 1588 przez stronę polską z postanowieniami statutu, właśnie ta
kwestia wywoływała najwięcej kontrowersji i budziła opór przedstawicieli szlachty19.
W obszernym 18 punkcie aktu przedstawiona została sprawa egzekucji dóbr. Akt gwarantuje
to, że nie będzie ona obejmowała ziem Wielkiego
Księstwa Litewskiego. Kwestia ta, bardzo ważna
dla możnowładców litewskich zarządzających
wielkimi majątkami ziemskimi, była potraktowana w ten sposób by nie wywoływała większego sprzeciwu20. Statut, nie wspominając o fakcie
istnienia unii, aż w trzech artykułach potwierdza
tę zasadę21.
Ostatni punkt mówiący iż „te wszystkie rzeczy tu postanowione … ani przez pany rady
i inne wszystkie stany i posły ziemskie obojga narodów … nie mają nigdy być wzruszane i odmieniane, ale wieczne, całe i mocne zachowane być
mają” 22 faktycznie przez statut litewski został odrzucony, gdyż w niektórych kwestiach podważał
postanowienia unii, a niektóre całkiem zanegował, jak to było wyżej przedstawione.
Wnioski po przeczytaniu i zapoznaniu
się z aktem unii lubelskiej a statutem
litewskim
Akt unii lubelskiej, podpisany 1 lipca 1569
roku, nie regulował wszystkich bez wyjątku kwestii, wynikających z nowej formy związku Polski
i Litwy, co można stwierdzić po dokładnym zapoznaniu się z treścią tego dokumentu. Odczuwa
się nieodparcie lakoniczność i hasłowość niektórych postanowień. Istniała więc potrzeba napisania dokładniejszych dokumentów unijnych.
Litwa stworzyła statut 1566, który tuż po zatwierdzeniu unii postanowiono uzgodnić i dopasować
do polskiego statutu Łaskiego, powołując w tym
celu specjalną komisję, ale o dziwo w jej składzie
nie znalazł się ani jeden Polak 23. Komisja, z niewielkimi zmianami w składzie, skończyła swoją pracę już w roku 1586, a ostateczna redakcja
statutu litewskiego została uzgodniona przez se-
19 H. Lulewicz, Gniewów…, ss.412-414
20 H. Sahanowicz Historia Białorusi
21 Tłum. A.S. Sagun, Statut.., s.34, s.44
22
S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta…,
s.347
23 H. Lulewicz, Gniewów…, ss.41-42
natorów i deputatów szlachty litewskiej podczas
sejmu elekcyjnego 1587 roku24. Litwini nie spieszyli się z przedstawieniem całości statutu stronie polskiej, ujawniając jedynie kilka rozdziałów.
Domyślano się, że niektóre postanowienia mogą
wywołać sprzeciw strony polskiej, i dlatego wyczekiwano na odpowiedni moment. Taka sytuacja wytworzyła się podczas sejmu koronacyjnego 1588 roku, gdyż był to czas podwójnej elekcji,
kiedy Kraków zajmował Zygmunt III Waza, ale
jednocześnie niedaleko z wojskiem stacjonował
drugi elekt - Maksymilian. Delegacja litewska
przyjechała do Krakowa po miesiącu od rozpoczęcia obrad, kiedy polscy posłowie byli już zmęczeni i chcieli jak najszybciej zakończyć obrady
sejmu i koronować Zygmunta. Korzystając z tego
faktu i mądrze prowadząc grę polityczną, delegacja litewska osiągnęła wiele celów wśród których
było i zatwierdzenie nowego poprawionego statutu. Tutaj możno dojść do wniosku: jeżeli rok
1569 należy traktować jako polityczną klęskę dla
Litwy, to rok 1588 jest jednoznacznym zwycięstwem litewskich elit w stosunkach z Polską25.
Jak było już wspomniane, cała treść statutu
świadczy w pewnym sensie o odrębności i prawie
całkowitej niepodległości WKL. Trzeba przyznać
że niektóre zagadnienia poruszane w tym dokumencie zaskakują. Na przykład, w artykule trzecim rozdziału III hospodar, czyli władca litewski
przyrzeka przywrócić wszystkie ziemie wielkiego
księstwa litewskiego, które kiedykolwiek posiadało. Nie są one wyliczane, ale najprawdopodobniej chodzi o ziemie Ukrainy, co świadczy o dążeniu elit politycznych do odzyskania utraconych
przez WKL terenów i nie pogodzenie się po 20
latach z ich stratą. Takich przykładów można by
mnożyć26.
Statut stał się jakby murem broniącym odrębności Wielkiego Księstwa, którego Korona
Polska nie mogła już przekroczyć, a w niektórych
kwestiach statut dawał możliwość poszerzenia tej
odrębności. Na przykład zwoływanie co trzeciego sejmu walnego w Grodnie było zawarte w ramach statutu. Po unii tak naprawdę i Korona Polska musiałaby dostosować swoje prawodawstwo
do nowych warunków, choć tego nie uczyniła.
Wydaje się że było to spowodowane faktem, że
24 H. Lulewicz, Gniewów…, s.381
25 H. Wisner, Unia: sceny z przeszłości
Polski i Litwy, Warszawa 1988, s.192
26 H. Wisner, Unia…, s. 193
35
historia
Dwóch arkebuzerów/rajtarów — podobnie mogła
wyglądać jazda szwedzka pod Kiesią — według Josta Ammana
musiano by przyznać znaczną odrębność WKL
w ramach unii i przekreślić szanse na całkowite
włączenie Wielkiego Księstwa do Korony.
Porównując postanowienia statutu z aktem unii można dostrzec następujący fakt: statut, próbując zachować jak największą swobodę
w traktowaniu niektórych zagadnień, korzystał
z różnych środków, niekiedy bardzo skutecznych.
Przemilczenie istnienia unii, choć i wywołało
niezadowolenie polskiej szlachty, to było do zaakceptowania, gdyż milczeć nie oznacza odrzucić.
Dodatkowo, całkowite włączenie tekstu konfederacji warszawskiej, a także odwoływanie się do
królów polskich (nie zapominając o tytulaturze
wielkich książąt litewskich) pośrednio wskazywało na rzeczywisty związek Litwy z Polską
i dzięki temu pominięcie faktu zawarcia unii nie
było tak dotkliwym. Bardzo ryzykownym krokiem było wprowadzenie zakazu nabywania ziem
i pełnienia urzędów litewskich przez Polaków.
Nie wywołało to jednak takiego oburzenia, gdyż
przyłączenie rozległych ziem Ukrainy zaspokoiło
w większości apetyty szlachty27. Nastoje łagodził
też fakt, że większość punktów aktu unii lubelskiej nie zostało odrzuconych, a niektóre jedynie
tylko lekko zmienione. Wydaje się, że dzięki takim rozsądnym zabiegom statut litewski z jednej
strony uzyskał akceptacje strony polskiej, a z drugiej wzmocnił pozycje i rangę Wielkiego Księstwa
oraz ugruntował jego odrębność polityczną w ramach Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Lubelska i tradycje integracyjne w Europie Środkowo-Wschodniej,
Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 1999r.
Jerzy Ochmański, Historia Litwy, Zakład Narodowy imienia
Ossolińskich, Wrocław 1990r.
Jerzy Żenkiewicz, Litwa na przestrzeni wieków i jej powiązania z Polską, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń 2001r.
Henryk Lulewicz, Gniewów o unię ciąg dalszy: stosunki polskolitewskie w latach 1569-1588, Instytut Historii Polskiej Akademii
Nauk, Warszawa 2002r.
Henryk Wisner, Unia: sceny z przeszłości Polski i Litwy, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1988r.
Marceli Kosman, Historia Białorusi, Zakład Narodowy
imienia Ossolińskich, Wrocław 1979r.
Vytautas Ališauskas, przekł. Paweł Bukowiec, Beata Kalęba,
Beata Piasecka, Kultura Wielkiego Księstwa Litewskiego: analizy
i obrazy, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych
Universitas, Kraków 2006r.
Wielkie to zwycięstwo
Bitwa pod Kiesią (Wenden)
21 października 1587 toku
Michał „Kadrinazi” PARADOWSKI
Źródła
Edynburg
Przyg. O. Lickiewicz, Статут Великого княжества
Литовского 1588 года [E-źródło] http://starbel.narod.ru/statut1588.htm
S. Kutrzeba, W. Semkowicz, Akta unji Polski z Litwą: 13851791, Polska Akademja Umiejętności i Towarzystwo Naukowe
Warszawskie, Kraków 1932r.
Tłum. A.S. Sagun, Statut Vjalìkaga knjastva lìtoŭskaga 1588,
Mìnsk 2002r.
Literatura
Genadź Sahanowicz, przeł. H. Łaszkiewicz, Historia Białorusi:
Środkowo-Wschodniej, Lublin 2002r.
Jerzy Kłoczowski, Paweł Kras, Hubert Łaszkiewicz, Unia
27 H. Wisner, Unia…, s.120
36
Herzog August Bibliothek
od czasów najdawniejszych do końca XVIII wieku, Instytut Europy
Bitwa pod Kiesią (Wenden) stoczona 21
października 1578 roku jest starciem o tyle
ciekawym, że mamy w nim do czynienia
z działaniami sojuszniczych sił Rzeczypospolitej
i Szwecji, walczących ramię w ramię przeciw
armii moskiewskiej. Kieś kojarzy się przede
wszystkim ze starciami XVII-wiecznymi, kiedy
to Litwini i Polacy ścierali się ze Szwedami,
dlatego też warto przyjrzeć się nieco dokładniej
epizodowi z XVI wieku. Bitwa stawiła część
polsko-litewsko-szwedzko-moskiewskich zmagań
o Inflanty, będących kontynuacją tzw. pierwszej
wojny północnej (1563-1570). Kruchy rozejm
Rzeczypospolitej i Carstwa Moskiewskiego
przetrwał zaledwie pięć lat, bowiem już w 1575
roku wojska Iwana IV Groźnego zaatakowały
Inflanty, licząc na wykorzystanie zamieszania
towarzyszącego bezkrólewiu po ucieczce Henryka
Walezego do Francji. Początkowo armia carska
odniosła wiele sukcesów, zdobywając liczne zamki
inflanckie. Po elekcji Stefana Batorego doszło do
podpisania kolejnego rozejmu, porozumienie
to przetrwało jednak zaledwie rok. Licząc na
zaangażowanie Batorego pod zbuntowanym
Gdańskiem, w 1577 roku Iwan IV uderzył po
raz kolejny. Łupem jego wojsk padały kolejne
zamki i twierdze. Rzadko dochodziło do walk,
wiele umocnionych punktów poddało się bez
walki. Heroiczny przykład dali jednak obrońcy
i mieszkańcy Kiesi (Wenden), którzy 31 sierpnia
1577 roku wysadzili się w zamku, nie chcąc
poddać się władzy Cara. Już jednak jesienią tegoż
37
Herzog August Bibliothek, 4x
Bojarzy moskiewscy według Abrahama de Bruyn
roku wojska litewskie, dowodzone przez hetman
polnego Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła, przeszły
do ofensywy. Z jednej strony z dużymi sukcesami
prowadziły one wojnę podjazdową przeciw
armii carskiej, z drugiej dzięki kombinacji sprytu
i forteli wojennych do lata 1578 roku odzyskały 17
z 27 zamków inflanckich. Armia Iwana Groźnego
poniosła w tym czasie także spore straty w walkach
ze Szwedami, w czasie walk w okolicach Narwy,
stąd też nie mogła odpowiednio zareagować na
kontrakcję ze strony Radziwiłła. W październiku
1578 roku udało się jednak zebrać wojewodom
moskiewskim liczny korpus wojska i na jego
czele podeszli pod Kieś. W poniższym artykule
chciałbym przedstawić polsko-szwedzki punkt
widzenia na okoliczności, przebieg i wynik
starcia sojuszniczych wojsk z armia moskiewską
oblegającą zamek. Chciałbym przy tej okazji
podziękować Danielowi Stabergowi za pomoc
w dotarciu do materiałów szwedzkich.
15 października silne zgrupowanie moskiewskie, zależnie od źródeł spotykamy (nieco
chyba zawyżoną) liczbę 18-22 000, podeszło
pod bronioną przez oddziały litewsko-polskie
Kieś. Dowodzili nimi wojewodowie Piotr Tatow,
Wasili Woroncow, Piotr Choroszczyn i Andrij
Szokłanow. Dwa pierwsi mieli pieczę nad artylerią
(być może i piechotą?), dwaj kolejni dowodzili
jazdą (złożoną z moskiewskiego pospolitego
38
Jeździec polski i litewski według Abrahama de Bruyn
ruszenia szlachty oraz lekkiej jazdy tatarskiej).
Wyposażeni w silny park artyleryjski - 30 dział Moskale podjęli działania oblężnicze. Zapewne nie
liczyli się z możliwością nadejścia odsieczy, gdyż
nieliczne (liczące łącznie ok. 1000 koni) chorągwie
„wojska inflanckiego” (litewskie) porozrzucane
były na leżach, nie spodziewając się tak silnego
uderzenia moskiewskiego. Dowodzący obroną
Kiesi Mikołaj Suchodolski, „rotmistrz królów
polskich”, nie zamierzał się jednak poddawać
w obliczu przeważających sił przeciwnika.
Przed zamknięciem pierścienia oblężenia zdążył
wysłać posłańców do Andrzeja Sapiehy, który
w zastępstwie hetmana polnego litewskiego
Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła dowodził na
inflanckim teatrze działań.
Wieści z Kiesi znalazły Sapiehę w zamku
Nowy Młyn pod Rygą. „Rotmistrz albo porucznik
hetmański w Inflanciech” natychmiast udał się
do Stropu, gdzie stacjonowały dwie chorągwie
husarskie – jego własna oraz rotmistrza Wacława
Żabki (łącznie ok. 300 żołnierzy). Dotarł tam
rychło w czas, gdyż pod zameczek zbliżył się
podjazd Tatarów moskiewskich, liczący 1000
jeźdźców (zapewne jest to kolejna przesadnie
wysoka liczba). Niewielka grupa husarzy litewskich
(jakoby 16 – bo tylko tylu miało osiodłane konie)
zaatakowała podjazd, zabijając kilku Tatarów.
Czata moskiewska wycofała się, biorąc do niewoli
tylko jednego litewskiego pachołka, który jednak
nie okazał się dobrym źródłem informacji. Starcie
to miało tak zdemoralizować moskiewskich
ordyńców, że aż 12 z nich zdezerterowało na stronę
litewską i zdało Sapieże relację z sił i poczynań armii
carskiej pod Kiesią. Litewski oficer natychmiast
wysłał ordynanse wzywające porozrzucane po
kwaterach chorągwie do zebrania się w Stropie.
Posłaniec od Suchodolskiego z Kiesi doniósł
o znaczącej przewadze nieprzyjaciela, zdawano
sobie więc sprawę, że zamek nie utrzyma się zbyt
długo bez odsieczy. Sapieha wysłał także wieści
o nadejściu armii moskiewskiej do Jörana Boije,
dowodzącego sojuszniczą szwedzką armią polową
w Inflantach. Szwedzi spotkali się z Sapiehą pod
zamkiem Mijan – litewski i szwedzki dowódca
ustalili tam plan wspólnego działania, jednocześnie
oczekując na grupujące się oddziały Sapiehy.
Nocą 20 października ze sporymi przygodami
(sojusznicy nieco się rozminęli po drodze,
w marszu przeszkadzała także zła pogoda) ruszono
pod Kieś, wysławszy uprzednio trzech posłańców
do Suchodolskiego, informując o nadciągającej
odsieczy.
Armia sprzymierzonych
Przyjrzyjmy się teraz jak wyglądały siły sojuszników, które miały stawić czoło armii moskiewskiej.
I. Zgrupowanie litewsko-polskie Andrzeja
Sapiehy (w nawiasach podaję spotykane
w źródłach formy zapisu nazwisk oficerów)
Możemy zidentyfikować siedem chorągwi
jazdy:
- husarską hetmana Radziwiłła pod
Andrzejem Sapiehą
- husarską Wacława Żaby (Zabki, Żabki)
- husarską „porucznika królewskiego”
Macieja Dębińskiego
- husarską Dymitra Rahozy (Rahoży)
- Lenarta Kietlicza
- petyhorską kniazia Hawryła Petyhorca
(Petyhorskiego)
- (nieznanego typu, być może kozacką)
Zbyszewskiego
Także konno stanęły oddziały szlachty
inflanckiej, w relacjach znajdujemy nazwiska
kilku oficerów (w późniejszych kampaniach będą
dowodzić chorągwiami zaciężnymi) - Mikołaja
Korffa, Wilhelma Platera i Johana Bihringa
(Biringa). Prawdopodobnie była to jazda strzelcza,
wyposażona w uzbrojenie ochronne podobne do
jazdy szwedzkiej (patrz niżej).
Przyjmuje się, że piechotę reprezentowało
ok. 400 strzelców witebskich (taką liczbę podaje
w swoim opracowaniu Henryk Kotarski) wydaje
39
Rijksmuseum, 2x
mi się to jednak błędną interpretacją, o czym piechurów), była więc typową formacją strzelczą,
wspomnę przy okazji opisu bitwy. Źródła uzbrojoną w arkebuzy. Jazda wyposażona była
szwedzkie wymieniają jednak wśród poległych w pistolety, arkebuzy i broń białą. Uzbrojeniem
żołnierzy ryskich, a źródła polskie wspominają ochronnym był najczęściej hełm, napierśnik
o „knechtach” być może więc Sapieha miał pod i naplecznik, a także kolcze rękawy - zestaw taki
komendą najemną piechotę niemiecką na żołdzie był znany pod niemiecką nazwą „Trabharnisch”,
Rygi. Kontyngent prawdopodobnie miał także spotykamy go w tym czasie powszechnie wśród
na stanie działa, nie jest jednak pewne, czy opisy konnych strzelców w Europie Zachodniej.
dotyczące użycia artylerii w starciu nie dotycząca Podstawową taktyką szwedzkiej jazdy było
tylko i wyłącznie dział przyprowadzonych przez prowadzenie ostrzału (z arkebuzów i pistoletów),
Szwedów.
a po odpowiednim „zmiękczeniu” przeciwnika
Łącznie siły pod komendą Sapiehy ocenia się przejścia do walki wręcz. Wydaje się więc, że
zgrupowanie Boije było idealnym uzupełnieniem
na ok. 2000 ludzi.
dla jazdy Sapiehy: zaII. Zgrupowanie
równo szwedzka pieszwedzkie Jörana Boije
chota jak i jazda mogła
(polskie źródła nazywspierać ogniem arkewają go Jerzym Boije):
buzów litewską huSzwedzi dysponosarię, przygotowując
wali 2000-2300 żołgrunt pod szarżę.
nierzy (a nie 3500, jak
Sprzymierzeni dodo tej pory przyjmują
tarli rankiem 21 paźpolskie opracowania)
dziernika pod Kieś,
i kilkoma działami.
ścierając się po droOcenia się że Boije
dze z podjazdami
miał pod komendą
moskiewskimi.
1300-1500 piechurów
Jako pierwsza do
i 700-800 jazdy. Wojstarcia
weszła jazda
sko to było podzielone
moskiewska, ok. 1000
na siedem oddziałów:
jezdnych (zapewne tak
3. „fanor”
jazdy bojarskiej jak
(chorągwie kawalerii):
i Tatarów) zostało
- niemiecka
wysłanych z obozu by
rajtaria (najemna)
bronić sprzymierzoHansa Wachtmeistera
nym przejścia przez
- dwie szwedzkie
bród na rzece Gawii.
(krajowe)
Wydaje się, że dowódcy moskiewscy zlekce4. „fänikor”
Husarz litewski według Abrahama de Bruyna
ważyli przeciwnika,
(chorągwie piechoty,
wysyłają zbyt małe siły, licząc że ostrzałem
wszystkie szwedzkie krajowe):
z łuków uda się zatrzymać przeprawę. Jazda
- Mårtena Bullera
moskiewska została jednak szybko odrzucona
- Jona Gisslessona
od brodu celnym ogniem działek - zależnie
- Sigvarda Jacobssona
od źródeł było to albo litewskie albo szwedzkie
- (prawdopodobnie) Hansa Grota
armaty. Najprawdopodobniej były to jednak działa
Wypadałoby chociaż w kilku słowach szwedzkie, ale ustawione na rozkaz prowadzącego
opisać jak mogły być wyposażone jednostki atak Sapiehy. Tak czy inaczej, droga na drugi brzeg
szwedzkie, gdyż armia szwedzka tej doby została utorowana. Jazda litewska i szwedzka,
jest raczej słabo znana w Polsce. Piechota nie prowadzona przez petyhorców, przeprawiła się
używała uzbrojenia ochronnego, nie miała też przez Gawię. Co ciekawe, kawalerzyści wzięli
pik (wybitnie nielubianych przez szwedzkich na siodła piechurów, zapewniając w ten sposób
40
szybką przeprawę - „wziąwszy każdy zasię na że chodzi tu o spieszoną jazdę, a nie piechurów,
koń knechta”. Jazda moskiewska próbowała gdyż ów oddział 400 ludzi został wsparty przez
uderzyć na pierwsze przechodzące roty, została „knechtów” (czyli piechotę właśnie). Szwedzkie
jednak odparta celnym ostrzałem. Znów bardzo źródła podają także informację, że atakujące armie
ważną rolę odegrała artyleria sprzymierzonych, zostały wsparte wypadem obrońców Kiesi. O ile
„bo przeprawiwszy się, i działka przeciągnąwszy, nie ma to potwierdzenia w polskich relacjach,
prędko je puszkarze narychtowali”.
o tyle wydaje się logiczne i dobrze świadczyłoby
Tu znów, jak się wydaje, dowódcy moskiewscy o umiejętnościach dowódczych Suchodolskiego,
zlekceważyli siły przeciwnika. Nie zaatakowali który wykorzystałby idealny moment na taki atak.
z całą mocą wojsk Sapiehy i Boije, przeznaczając
Kolejny moskiewski kontratak, przeprowatylko część sił do walki z odsieczą. Reszta dzony przez 1200 żołnierzy „jeno z szablami, bo
szykowała się do planowanego szturmu na prochów do rusznic nie mieli”, został zmasakrowany
Kieś. Dało to sprzymierzonym czas na spokojne przez sprzymierzonych. „Jako bydło pokłuli, że
ustawienie szyku. Żołtrup na trupie leżał”.
nierze Sapiehy stanęli
Zacięta walka trwała
na prawym, Szwedzi
aż do zmroku - jak
na lewym skrzydle, do
się wydaje wojska
tego „knechci w około
moskiewskie utrzymapo obu stronach”.
ły szańce i obóz, jedLitewski atak miały
nak wysokie straty
prowadzić dwie najwpłynęły demoralizulepsze chorągwie hująco na carskich żołsarii — Sapiehy i Dęnierzy. W nocy obóz,
bińskiego.
Szwedzi
na czele jazdy bojarmieli nawet czas na
skiej, opuścili wojeto, by zejść z koni
wodowie Choroszczyn
i pomodlić się. Litwini,
i Szokłanow, zostado których zbliżał
wiając resztę armii
się już nieprzyjaciel,
na pastwę sprzymie„zsiadać z koni nie
rzonych.
śmieli (…) tak się
Następnego dnia
na koniach siedząc
zdemora l i zowa ne
Panu Bogu modlili”.
wojska moskiewskie
Być może, biorąc
skapitulowały, w ręce
pod uwagę znaczną
zwycięzców wpadł caprzewagę
liczebną,
ły tabor i liczna artydowódcy moskiewscy
leria. Wielu carskich
liczyli że będą w stanie
puszkarzy popełniło
Husarz polski według Abrahama de Bruyna
odeprzeć odsiecz, bez
wtedy samobójstwa,
angażowania oddziawieszając się przy
łów przygotowujących się do szturmu.
własnych działach, obawiając się gniewu cara.
Litwini, dzielnie dowodzeni przez Sapiehę,
„prędkością a śmiałością niedługo Moskwę wsparli”.
Złamana jazda moskiewska uciekła do obozu, za Kwestia strat w bitwie:
nimi wpadli tryumfujący Litwini. Szwedzi walczyli
Bartosz Paprocki podaje tylko straty
w tym czasie z obrońcami szańców, gdzie walka moskiewskich wojewodów: „było w tem wojszcze
musiała być bardzo ciężka, gdyż poniesiono spore hetmanów ośm, z których trzech zabili naszy,
straty. Uciekająca jazda moskiewska zebrała się dwóch pojmali, trzech ich uciekło”. Wspomina
w lesie poza obozem i po pewnym czasie powróciła także o zdobyciu 23 dział.
do walki. Sapieha do oczyszczania szańców
Marcin Bielski pozostawia nader złowieszczy
wysłał „cztery sta ludzi pieszo” - wydaje mi się opis pobojowiska: „bo tam i dziś ujrzy, ano się
41
konferencja
jeszcze bieli niemal wszystko pole kościami”.
Według niego sprzymierzeni zdobyli 23 działa,
„a między nimi wołczek działo naosobliwsze, acz
i jastrząb nie był zły, i dwie pannie, i sokoli dwa”.
Wzięto także „niemało jeńców”, w tym dwóch
wojewodów - Piotra Tatowa i Wasila Worońca.
Rajnold Hejdensztejn także zachwyca
się zdobytymi działami:
„najznaczniejsze
armaty były te, które miały na sobie nazwisko
i wyobrażenie: jedna wilka, jedna jastrzębia, dwie
panny, dwie sokołów, a do tego kilka szwedzkich
z takiemiż samemi znakami”. W odróżnieniu
jednak od Paprockiego i Bielskiego wspomina, że
było owych dział „do 30”. Co do strat ludzkich
daje nam niestety tylko ogólniki: „nieprzyjaciół
wiele zginęło, do niewoli nie mało zabrano;
z naszej strony bardzo małe były straty”.
Gustav Petri w oparciu o źródła szwedzkie
określa krwawe straty moskiewskie na 6000 ludzi,
podczas gdy sprzymierzeni mieli utracić tylko ok.
100 zabitych.
Bardzo dokładne i niezwykle ciekawe dane
podaje w swym opracowaniu Jonas Hedberg
(najprawdopodobniej w oparciu o list samego
króla Jana III Wazy do księcia holsztyńskiego
Magnusa). Armia moskiewska miała stracić 6280
zabitych, 3000 jeńców i 1720 rozproszonych po
okolicy. Sprzymierzeni mieli stracić 200 Szwedów,
100 żołnierzy ryskich (prawdopodobnie piechoty
w armii litewskiej), 60 „hovfolk” (określenia
którym nazywano konnych, chodzić tu może to
szlachtę inflancką) i kilku Polaków (Litwinów).
Moskiewski park artyleryjski który wpadł w ręce
zwycięzców to 6 dużych moździerzy i 14 dużych
dział. Ten ostatni łup wywołał zresztą kłótnię
pomiędzy sojusznikami – miał bowiem przypaść
Szwedom, ale to Litwini zagarnęli go w czasie
transportu do Szwedów i odmówili wydania
dział.
Oczywiście nie jest to w pełni wyczerpujące
opracowanie tej bitwy (zabrakło bowiem z powodu bariery językowej - źródeł z strony
moskiewskiej), wydaje mi się jednak, że nawet taka
krótka forma może zainteresować Czytelników.
Wszak Kieś funkcjonuje w polskiej historiografii
przede wszystkim z powodu starć z XVII wieku,
jako ciekawostkę można więc potraktować epizod
z 1578 roku, kiedy to nasi żołnierze traktowali
Szwedów jako sojuszników i ramię w ramię z nimi
walczyli przeciw armii moskiewskiej. Jako to
w szumny sposób określił Rajnold Hejdensztejn:
42
„Polacy, Litwini, Szwedzi bili się za krzydwy,
Inflantczycy za wolność, a wszyscy za chwałę”. Był
to specyficzny sojusz, na zasadzie „wróg mojego
wroga jest moim przyjacielem”, jednak każe
się zastanawiać, jak mogłoby wyglądać trwałe
porozumienie Rzeczpospolitej i Szwecji pod
rządami Zygmunta III.
"Gdy przodkowie nasi śmiali
z Rzymianami się ścierali"
O roli i historii mitu sarmackiego
Konferencja naukowa 11-13 kwietnia 2013
Bibliografia:
Barkman, Bertil C:son, Kunglig Svea Livgardes historia II,
Stockholm 1937
Bielski Marcin, Kronika polska, tom VII, Sanok 1856
Hedberg, Jonas, Kungl. Artilleriet — Medeltid och Vasatid,
Stockholm 1975
Heidenstein Rajnold, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta
Augusta do roku 1594, Petersburg 1857
Kotarski Henryk, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny
inflanckiej 1576-1582. Sprawy organizacyjne. cz. 2 [w:] Studia
i Materiały do Historii Wojskowości, tom. XVII, cz.1, Warszawa
1971 Kupisz Dariusz, Psków 1581-1582, Warszawa 2006
Paprocki Bartosz, Herby rycerstwa polskiego, Kraków 1584
Petri, Gustav, Kungl. Första livgrenadjärregementets historia I,
Stockholm 1926
Zakład Literatury Staropolskiej i Oświecenia Wydziału Filologii Polskiej
i Klasycznej UAM oraz Zakład Historii Nowożytnej do XVIII wieku Wydziału
Historycznego UAM, a także Studenckie Koło Naukowe Miłośników Literatury Dawnej przy Instytucie Filologii Polskiej UAM i Studenckie Koło Naukowe Historyków im. Prof. Gerarda Labudy przy Instytucie Historii UAM ma
zaszczyt zaprosić studentów i doktorantów wszystkich kierunków humanistycznych do wzięcia udziału w studencko-doktoranckiej konferencji naukowej
pt.: Gdy przodkowie nasi śmiali z Rzymianami się ścierali – o roli i historii mitu
sarmackiego w Polsce do XVIII wieku, która odbędzie się w dniach 11-13 kwietnia 2013 roku w Instytucie Filologii Polskiej UAM przy ulicy Fredry 10 oraz
Instytucie Historii przy ulicy Św. Marcin 78. W ramach konferencji planujemy
poruszyć następujące zagadnienia:
* Geneza mitu sarmackiego.
* Recepcja mitu sarmackiego w XVI – XVIII wieku.
* Mit sarmacki wśród mitów założycielskich Europy nowożytnej.
* Mity nie odwołujące się do genealogii Sarmacji.
* Codzienność sarmacka.
* Republice Sarmatorum.
* Sarmacja w Europie, Europa o Sarmacji.
* Sarmacki model duchowości.
Formularze zgłoszeniowe prosimy przesyłać do 15 marca
na adres e-mail: [email protected]
Więcej informacji: [email protected]
opowiadanie
ar carowi nierówny
Rzecz się dzieje na granicy Rzeczypospolitej
i Carstwa Moskiewskiego w burzliwych dla
Rosjan czasach Wielkiej Smuty
Moskwa, 27 dzień maja roku 1606
Grzegorz SZYMBORSKI
44
Rankiem, w cztery dni przed wspomnieniem Justyna
Męczennika, wszystkie dzwony w Trzecim Rzymie
zwiastowały nadchodzącą tragedię. Tysiące ludzi ruszyło ulicami Moskwy w kierunku Kremla, jakowoż
doszła ich wieść o spisku uknutym przeciw carowi
i bojarom, przez przybyłych na wesele carycy Maryny,
Lachów. Las wideł, piszczeli i samopałów wznosił się
ponad głowami moskwian, którzy żądni krwi cudzoziemskiej ruszyli pozbyć się Polaków i Litwinów, ocalić bojarzynów i ich gosudara.
W tym samym czasie, grupa dwustu spiskowców, którzy ową plotkę o mordzie bojarów wśród mieszkańców rozpowszechnili, przekradła się niepostrzeżenie
na Kreml. Bracia Szujscy: Iwan, Dymitr i Wasyl na
czele licznego oddziału przeciwników samozwańczego władcy ruszyła na carską kwaterę.
Niczego nieświadomy car Dymitr Iwanowicz drzemał w swojej komnacie. Nie doszły go słuchy o marszu mieszkańców Moskwy, nie miał pojęcia, iż w tej
chwili kroczy ku niemu śmierć. Rozległo się pukanie
do drzwi. Młodzieniec otworzył oczy i nim zdążył
zezwolić na wejście, do pokoju wkroczył z niemałym
hukiem Piotr Basmanow.
-Najjaśniejszy gosudarze- skłonił się zdyszany „Bosman”- Lud Moskwy idzie poruszony. Chce się dostać
na Kreml!
Jakoby rażony piorunem Dymitr zerwał się z łoża.
-Jak to?- wołał rozgorączkowany- Czego chcą?
-Chcą się pozbyć Lachów, miłościwy carze. Mówią, że
chcą cię zabić!
-Nie!!-krzyknął Dymitr-To niemożliwe! Po tym co dla
nich zrobiłem!? Basmanowie, natychmiast idź i uspokój tłum. Ja zajmę się resztą.
Sługa natychmiast wybiegł z komnaty. Ruszył w kierunku wrót, gdy nagle ujrzał grupę bojarstwa. Na czele
jej dojrzał Wasyla Szujskiego, za nim jego braci oraz
Borysa Tatiewa, kniaziów Golicynów, Wałujewa, Wojenkowa, Mylninkowców, Tatiszczewa i wielu innych.
-Car w niebezpieczeństwie!- krzyknął Basmanow- Polacy chcą go zabić, musimy natychmiast…
Nie dokończył, gdyż Tatiszczew obnażył szablę i szybkim pchnięciem zadał Rosjaninowi cios w brzuch. Ro-
sjanin wytrzeszczył oczy i chwycił się dłońmi za ciało.
Pomiędzy palcami popłynęła krew. Ciało „Bosmana”
opadło bezwładnie na posadzkę, widzący to strzelcy
wycelowali muszkiety i rusznice do grupy, jednakże
przewaga Szujskich była zbyt znaczna.
-Idziemy pozbyć się nieprawego cara!- obwieścił żołnierzom Wasyl-Śmierć Samozwańcowi! Dość już rządów uzurpatora, którego na hosudarski stolec wynieśli Lachy!
Niestawiających oporu strzelców i członków gwardii
carskiej rozbrojono, resztę zamordowano. Buntownicy ruszyli po cara. Dymitr widział całe to zajście
z okna swojej kwatery. Zabarykadował drzwi do pokoju, lecz na nic się to zdało. Zamachowcy wtargnęli
do komnaty.
-Jest bladinsyn!- zawołał Borys Tatiew celując samopałem w Dymitra.
Nim zdążył wystrzelić, car niespodziewanie wyskoczył przez okno. Spadł na podwórze dosyć niefortunnie, skręcając sobie przy tym nogę. Dojrzeli go strzelcy
siewierscy i natychmiast skoczyli batiuszce carowi na
pomoc. Gdy tylko go podnieśli, zamachowcy byli już
w ogrodzie.
-Chrońcie mnie… błagam- jęknął Dymitr podtrzymywany przez dwóch żołnierzy z Siewierszczyzny.
Reszta postawiła forkiety i wycelowała lufy rusznic
w stronę otaczających ich spiskowców.
-Zdrajcy!- zawołał jeden ze strzelców-Nie damy wam
zabić władcy!
-Nie władca to, lecz Łżedymitr! Polaczek zawszony
i katolik!
-Błagam, nie zabijajcie mnie!- łkał car
-Milcz psie!- splunął Wasyl-Prawdziwy car, syn Rurykowicza, nie tchórzyłby w obliczu śmierci. Patrzyłby
jej prosto w oczy. Widać, żeś nie jego potomek. Z drogi!
Szujski odepchnął dwóch przednich obrońców, reszta nie oponowała z powodu przewagi przeciwników.
Mimo niesprawności nogi Dymitr próbował uciec,
lecz nagle podtrzymujące go ręce zacisnęły się na jego
ramionach. Wasyl spojrzał na cara z pogardą, splunął
mu w twarz a potem z wielką brutalnością uderzył rękojeścią szabli w twarz. Trysnęła krew, Dymitr krzyknął i omdlał.
45
Popowa Góra, na graniczy litewsko-moskiewskiej, czerwiec 1607 roku
Mikołaj Miechowicki obudził się z tego strasznego
koszmaru. Nie pierwszy raz miał przed swymi oczyma obraz szlachtowanego jak zwykłe prosię cara Dymitra. Ujrzał przed sobą dwa opróżnione kufle stające
na karczemnym stole. Zmęczenie po podróży i mocne trunki uśpiły niedawnego kanclerza Samozwańca.
Mikołaj złapał się dłonią za czoło, które pulsowało mu
nader mocno. W uszach mu szumiało do tego stopnia,
iż nie słyszał zgiełku w oberży. Wyjrzał przez okno.
Było już ciemno, co znaczy że, jest koło północy.
W końcu zaczęło się lato, dzień tu trwał bardzo długo. Osowiały i znerwicowany Miechowicki udał się
na kwaterę na piętrze. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi,
opadł na łoże. Począł szlochać, lecz nagle żal i smutek
przerodziły się w złość, potem gniew i nienawiść. Cisnął poduszkę w drewniane drzwi, kopnął stojące obok
krzesło. Dyszał głośno, zacisnął zęby, lecz po chwili
temperament opadł. Łkający Miechowicki uchował
swoją twarz w dłoniach...
Moskwa, 27 dzień maja 1606 roku
Nieprzytomny car wleczony był do swojej komnaty
przez Iwana i Dymitra Szujskich. Na ich czele, z uniesioną wysoko głową, kroczył Wasyl. Gdy Samozwaniec znalazł się w swoim drewnianym pałacu, którego
budowę nakazał po wstąpieniu na tron, był już nieco
przytomny. Ból przeszywał go na wskroś. Pod językiem czuł smak słodkiej krwi oraz płynące w niej wybite zęby. Przed oczyma miał swoich oprawców. Wiedział już, że to koniec. Kilka pistoletów i samopałów
wystrzeliło do cara. Kule przeszyły ciało samozwańca,
Dymitr wydał ostatnie tchnienie. Bojarzy zaczęli deptać i profanować szczątki zmarłego. Cięli nieboszczyka szablami, krew wciąż tryskała. Wasyl Szujski swoim
ciężkim butem zgniótł czaszkę trupowi.
-Nie ma mowy, by znowu się odrodził-mruknął, dając
braciom znak, by poszli za nim.
Tłum nacierał na bramy kremlowskie. Strzelcy i straże z trudem powstrzymywali mieszkańców Moskwy
przed wtargnięciem na teren kwatery cara. Nie było to
jednak jedyne miejsce oblegane przez Rosjan. W całej
Moskwie wrzało. Rozpoczęła się rzeź Polaków i Litwinów. Rządni krwi mieszkańcy Rzymu Wschodu mordowali każdego napotkanego Lacha, a tych do których
nie zdołali się dostać, oblegali. Wasyl wyszedł naprzeciw ludowi stolicy. Kazał dać wszystkim strzelcom
salwę w niebo, aby uciszyć moskwian. Szujski uniósł
ręce.
- Bracia i siostry!- krzyknął- Nastała godzina smuty,
46
albowiem zamordowany został car Dymitr!
Część zgromadzonych zamarła, resztę ogarnął religijno-patriotyczny szał.
-Zginął od oręża tych, dzięki którym został wyniesiony na tron-tu wskazał palcem w stronę zachoduByłbym uchronił cara przed śmiercią, lecz słyszałem
przez drzwi, jak przyznawał się przed Polakami…Szujski zamilkł i opuścił głowę
-Dymitr przyznał się, iż był oszustem! Samozwańcem!
Łżedymitrem! Nie godziło się mieć takiego cara! Lachów, którzy deptali naszą ruską ziemię, zabiliśmy, ale
i tak żadna to pociecha skoro kraj nasz święty, najechany został i rządzony był przez Samozwańca!
Ludność nie mogła w to uwierzyć, ale jednocześnie
wznosiła okrzyki niezadowolenia, obelgi dotyczące
okupantów zza granicy.
-Ruszajmy! -krzyczał Wasyl-Pozbądźmy się wrogów
naszych!
Propojsk, Rzeczpospolita,
czerwiec 1607 roku
Niewielka ilość światła słonecznego przedostawała się
pomiędzy konarami drzew. Te promyki, które przedarły się między liśćmi olbrzymiego dębu, docierały
do piwnicy twierdzy więziennej przez niewielkie, zakratowane okienko. Okno to było jedynym źródłem
światła i świeżego powietrza dla tajemniczego więźnia. Kamienna cela była wilgotna większą część roku.
Zimą woda która zebrała się w szparach między cegłami, zamarzała. Temperatura była tu wówczas nie
do zniesienia. Pomieszczenie było nieduże, raptem
mieściło się w nim drewniane łóżko, pod nim kaczka
wypełniona fekaliami, obok stolik przy którym siedząc na taborecie, więzień spożywał posiłki. Grube
dębowe, okute miejscami żelazem, drzwi posiadały
dwa otwory. Jeden na wysokości oczu, prze który patrolujący strażnik doglądał poczynań skazańca, rzecz
jasna był on zakratowany, oraz drugi znajdujący się
przy samej ziemi. Przez to okienko dostarczano więźniowi „jedzenie”, wodę oraz odbierano przepełniony nocnik. Ostatnimi czasy jednak skazaniec stał się
jeszcze bardziej markotny i osowiały, niż powinien się
zdawać jakikolwiek inny więzień. Mężczyzna o krzaczastej, bujnej brązowej brodzie, długich, aż do końca
uszu, kręconych kasztanowych włosach oraz złowrogim wyrazie twarzy, siedział skulony na wypełnionej
trocinami kołdrze, okutany w szare szmaty. Spoglądał
oczyma na mysz która podbierała jego nietknięte jedzenie a następnie czmychała do nory i wracała z kolejnym gryzoniem. Jak co godzinę okienko rozsunęło
się i do wnętrza celi zajrzał strażnik. Nic nadzwyczajnego. Skazaniec przestał interesować się czymkolwiek.
Pozostawał w bezruchu, obracał jedynie oczyma,
przyglądał się tworzącym w kubku z wodą okręgom.
Czas stanął w miejscu. O jego istnieniu wciąż przypominały mu nieregularnie opadające z sufitu krople, wprawiające wodę w ruch. Była to ostatnia rzecz
w jego nędznym życiu, która nie stanowiła dlań rutyny...Iwan, bo tak miał najprawdopodobniej na imię
ów więzień, powoli dokonywał żywota. Nie wiedział
jednak o tym, co jeszcze ma zamiar zgotować mu los.
Tego samego dnia, Czeczersk,
kwatera starosty
Pan Zenowicz z założonymi za plecy rękoma wpatrywał się przez okno, w pobliskie rubieże Rzeczypospolitej. Słońce chyliło się już ku zachodowi, polany
i lasy Białorusi skąpane były w blasku letniego słońca,
na horyzoncie czerwony olbrzym przysłonięty był już
częściowo przez horyzont i wznoszące się ponad nim
korony drzew. Niewysoki starosta, odziany w brązowy żupan i czarną delię niespokojnie tupał kozakami.
Ruszał czarnymi wąsikami, jak gdyby oczekiwał czegoś, bądź kogoś ważnego. Nagle usłyszał pukanie do
drzwi. Gość natychmiast wkroczył do środka. Starosta
odwrócił się do przybysza i wsparł dłońmi o oparcie
krzesła.
-Spóźnił się pan, panie Rahoza-odezwał się ni to zawiedziony, ni to zdenerwowany Zenowicz
-Proszę o wybaczenie mości starosto- pan Rahoza
skłonił się trzymając kołpak z niedźwiedziego futra
i dłoń przy piersi- Zatrzymały mnie obowiązki…
-Obowiązki powiadasz?- bynajmniej Zenowicz nie
był zachwycony wymówką podstarościego-To właśnie
tutaj, czekają cię obowiązki. A teraz do rzeczy: Nasze
więzienie w Propojsku jest już przepełnione! Nie ma
gdzie upchać tych wszystkich szumowin! Trzeba się
pozbyć części więźniów. Najlepiej tych, którzy mieliby
spędzić resztę swojego nędznego życia w celi więziennej.
-Mam przez rozumieć, że mości starosta pragnie wypuścić na wolność skazańców
-Nie, do kroćset!- warknął Zenowicz- Twoim zadaniem będzie podróż do Propojska, wizytacja u komendanta twierdzy i wywóz części więźniów do Moskwy.
-Co?- zdziwił się pan Rahoza-Z co ja potem z nimi
pocznę?
-Zabijesz ich.
Następnego dnia, Propojsk,
twierdza więzienna
Słońce wzeszło właśnie ponad zamkiem, wysuszając
tym samym mokrą od nocnej burzy okolicę. Było to
całkiem spore oberwanie chmury, w wielu miejscach
trakt między Czeczerskiem a Propojskiem, stał całkowicie w wodzie. Utrudniało to podróż pana Rahozy,
który wziąwszy za eskortę poczet dwudziestu semenów, ruszył z rana z misją od pana starosty. Ubrany
w niebieski żupan i płaszcz tego samego koloru podbity lisim futrem zmierzał w kierunku więzienia. Twierdza nie była duża, na pierwszy rzut oka. Ot, niewielki
budynek z placem, otoczony kamiennym murem, na
którym stróżowali hajducy. Brama rozwarła się przed
podstarościm, który wjechał na wyłożony kamieniami
dziedziniec. Za nim podążali podkomendni. Podstarości zsiadł z konia i zdjął swoja futrzaną, opatrzoną
w pawie, zielone pióro czapkę. Z budynku na spotkanie ważnego urzędnika, wyszedł komendant więzienny, imć porucznik Klemens Warzeski. Kierownik
podszedł do gościa i w te pędy uścisnął jego prawicę.
-Witam waszą miłość. Cóż sprowadza cię do naszego
więzienia?
-Pan starosta niepokoi się o ilość miejsc dostępnych
dla skazańców. Mam wybrać tych, którzy i tak nie
wyszliby stąd prędko i odprowadzić do granicy. Przy
okazji, mam zlustrować wasze miejsce pracy.
-Oczywiście, osobiście oprowadzę waszą miłość po
lochu. Gwarantuję, że będzie waść zadowolony.
-Nie wyobrażałbym sobie innej odpowiedzi…
Strażnik otworzył grube ale niewielkie, drewniane
drzwiczki prowadzące do więzienia. Panowie schylili głowy i weszli do środka. Wewnątrz czuć było stęchliznę, powietrze zaś było wilgotne. Odczuwalny był
przeciąg. Towarzyszący komendantowi i panu Rahozie hajduk podpalił pochodnię przykładając ją do innej, umocowanej przy ścianie.
-Za mną, wasz miłość- zakomenderował pan Warzeski ruszając ziemistą dróżką.
Ze stropu kapały krople wody wpadające do wyżłobionych już przez nią niewielkich lei. Gdzieniegdzie
przebiegł szczur, dało się słyszeć zwierzęcy pisk i jęki
więźniów przypominające skomlenie ranionego, wygłodniałego psa. Jeżeli już o strawie mowa, to co zwykli tu jadać skazańcy, nawet najgłodniejsze kundle
nie raczyłyby skosztować. Woda mętna i śmierdząca
tylko przyprawiała o mdłości. Niezdatny do jedzenia
„chleb” był zaś twardy jak kamień. Po uformowaniu
i wygładzeniu kul z owego pieczywa, taką prowizoryczną amunicją można by bez oporu i strachu ładować muszkiety, bowiem pociski spełniałyby swą powinność należycie, a i broń raczej nie powinna była
wybuchnąć żołnierzowi podczas strzału. Na obiad
każdy dostawał tu od czasu do czasu chochlę zupy
z brukwi i botwiny. Paskudztwo!
Podstarościemu przeszły ciarki po plecach. To czego
tu zdążył się przez ten kwadrans dowiedzieć o warunkach więziennych napawało go grozą. Miał już
47
dosyć tego miejsca. Spoglądając przez zardzewiałe
kraty mógł pan Rahoza dostrzec dziesiątki zrezygnowanych, oszalałych bądź martwych już twarzy. Świeży
skazańcy miotali się wykrzykując, aż im hajducy kolbą
rusznicy nie przygrzmocili. Niekiedy pan podstarości
dostrzegł, że drzwi mają nie jeden niewielki otwór, a dwa.
-W takich celach trzymamy tych, którzy pozostaną tu
na zawsze- wyjaśnił Warzeski wyczuwając zainteresowanie inspektora
-O takich mi się właśnie chodziło. Ilu takich macie?
-Piętnastu, wasza miłość.
-Każcie ich do mnie przyprowadzić.
Tego samego dnia, Propojsk, więzienie
Skazaniec spoglądał w stronę zakratowanego okna.
Niewielka ilość światła dostająca się do celi, ukazywała jak dużo drobinek kurzu unosi się tutaj w powietrzu. Więzień Iwan poruszył lekko głową, gdy usłyszał
kroki… i rozmowy. Dosłyszał dźwięk wyszukiwanych
kluczy i przekręconego zamka. Drzwi otworzyły się ze
zgrzytem.
-Wyłazić!-rozkazał wąsaty hajduk
Iwan nie zareagował od razu.
-Słyszałeś co powiedziałem?!- ryknął strażnik celując
rusznicą w więźnia.
Bez jakiekolwiek reakcji, Iwan zrzucił z siebie łachmany i powstał. Był bardzo wysoki, wyższy od strażnika,
co wydawało się bardzo śmieszne wobec ich wzajemnego statusu i ról. Hajduk popchnął go w kierunku
korytarza, gdzie Iwan dostrzegł około dwóch tuzinów
innych skazańców
-W szeregu zbiórka!- krzyknął strażnik
Rozkaz został wykonany beznamiętnie.
-I co wasza miłość myśli?- zapytał komendant wskazując na grupkę.
-Wezmę ich- odparł- przygotować dla każdego z nich
konia.
-Jak wasz miłość rozkaże.
Iwan gniewnie spoglądał na tajemniczego, eleganckiego przybysza, który po chwili zniknął z komendantem
Warzeskim za zakrętem. Jednocześnie cała piętnastka więźniów została skierowana w stronę wyjścia. Po
raz pierwszy od niepamiętnych czasów, Iwan znalazł
się na świeżym powietrzu. Musiał mrowić oczy, gdyż
przywykł do egipskich ciemności. Ponownie cała piętnastka stanęła w szeregu, tym razem otoczona tuzinem hajduków z wycelowanymi w nich rusznicami.
Chwilę później skazańcy dostrzegli wychodzących
bocznym wejściem komendanta i tajemniczego przybysza. Iwan dostrzegł kilkanaście koni które więzienni
48
koniuszy dostarczyli przed plac. Iwan spostrzegł pana
Warzeskiego i eleganckiego jegomościa, żegnających
się uściskiem ręki.
-Słuchajcie, psubraty!- krzyknął do więźniów przybysz- Nazywam się Rahoza, jestem podstarościm czeczerskim- przedstawił się jegomość-Opuszczacie to
więzienie, jednak nie łudźcie się, że zostaniecie uniewinnieni! Zabieram was do Rosji, na roboty do cara!
Jakakolwiek próba ucieczki będzie karana śmiercią.
Mam nadzieję, że to do was dotarło.
Cała piętnastka została kuta łańcuchami przy nadgarstkach, kiedy wszyscy dosiedli koni. Otoczeni
przez semenów opuścili mury twierdzy więziennej.
Konwój ruszył traktem w stronę Popowej Góry. Kolumna skazańców połączona więzami z metalu nie
miała co liczyć na ucieczkę, bynajmniej nie w czasie drogi. Otaczała ich grupa złożona z dwudziestu
jeźdźców, na czele karawany jechał podstarości. Gdy
wjechano do lasu, od razu zrobiło się nieco chłodniej.
Dochodziło południe, więc największy ich byłby dopadł tegoż dnia upał. Iwan jechał w samym centrum.
Nie ponaglał swego konia, on sam tez nie kwapił się
do szybkiego pochodu. Był zapatrzony w jegomościa
na czele orszaku, ale nie był to wzrok przyjazny.
Po godzinnym marszu, karawana rozbiła obóz przy
drodze.
Wszyscy więźniowie rozsiedli sie przy kilku rozpalonych ogniskach, oczywiście, wciąż skuci między sobą
łańcuchami. Semeni maszerowali pomiędzy skazańcami, pan Rahoza siedział koło pniaka i pisał jakiś list.
Iwan znalazł się przy ognisku z czterema innymi więźniami. Jeden z nich, brodacz o czarnych brwiach spoglądał na wartowników. Mrużył oczy, jakby coś tam
liczył. Gdy jeden ze strażników przeszedł, skazaniec
nachylił się do towarzyszy.
-Słuchajcie- szepnął-proponuję spróbować ucieczki. Gdy będziemy w drodze, możemy im łatwo
umknąć…- tu zamilkł, gdyż nadszedł żołnierz-mam
przy sobie nóż, od początku drogi próbuje przepiłować ten łańcuch. Prawie mi się udało. Co wy na to?
Iwan nic nie odrzekł, dwaj pozostali przyjęli propozycję z aprobatą
-Jak ty chcesz uciec? Wystrzelą do nas zanim się choć
na krok oddalimy!
-O to się nie martw, mam plan. Przy następnym postoju podam kolejnemu z was ten nóż. Czy przystajecie na to?
-Ja tak-odparli niemalże chórem dwaj więźniowie
-A ty?- zapytał brodacz kierując pytanie do Iwana.
Bez reakcji.
-Czy słyszałeś co mówiłem?- zapytał zirytowany
Znowuż brak reakcji.
-Nie, to nie. Słuchaj, ale jeżeli zdradzisz im, co planuje
to…
Iwan nawet na niego nie spojrzał.
-Posłuchaj-brodacz złapał Iwana za gardło-Jeżeli cokolwiek opowiesz innym, to ja cię zabiję!
-Hej, co tu się wyprawia!- zawołał semen, podbiegając
do ogniska
Brodacz puścił Iwana dodając po cichu: „Pamiętaj”
-Dosyć tego, wstawajcie, ruszamy w dalszą drogę!
Tak jak postanowili, tak uczynili. Trójka więźniów
przekazywała sobie wzajemnie nóż podczas następnych trzech postojów. Iwan został przydzielony do innych grup, biorąc pod uwagę ostatnią awanturę. Trójka
skazańców, która znajdowała się na początku kolumny
rozcięła już sobie więzy. Dla niepoznaki, przytrzymywali sobie rozerwane końce łańcuchów dłońmi. Gdy
słońce zaszło za horyzontem, więźniowie rozpoczęli
swój chytry plan. Jego stawką było życie.
Tego samego dnia, Popowa góra,
godzina ósma
Po nieprzespanej nocy pan Miechowicki postanowił
opuścić szumną gospodę w Popowej Górze. Po zapłaceniu oberżyście iście wygórowanej ceny, jak na takie
przeciętne warunki, samopoczucie pana Mikołaja
wcale się nie polepszyło. Zapadł zmierzch, lampa nad
gospodą świeciła przyciągając masy komarów i innego robactwa. Pan Miechowicki spakował swoje rzeczy,
po czym oddał je swoim pachołkom do zapakowania
w juki. Pan Mikołaj dosiadł konia. Jego poczet złożony z pięciu petyhorców i dwóch czeladzi ruszył gościńcem na zachód, w stronę Wielkiego Księstwa. Było
jeszcze widno, drużyna ruszyła gościńcem między
drzewami. Dopiero koło godziny dziesiątej przyszedł
czas na rozpalenie pochodni.
Moskwa, 29 maja roku 1606
Zemsta Moskwicinów wobec Lachów oraz innych cudzoziemców była potworna. Rzeź trwała długo, gdyż
Polacy nie oddali swych szlacheckich zadków po dobroci. Mimo wielu nieudanych szturmów na lackie
kwatery, oblężeni Polacy musieli się poddać. Sprawujący w Moskwie władzę Wasyl Szujski uwięził carycę
Marynę, Jerzego Mniszcha, księcia Wiśniowieckiego
i setki innych. Wykorzystując sytuację, po udanym
powstaniu, Szujski przygotowywał się do objęcia tronu…
Pierwej zebrała się Duma Bojarska, która dnia dwudziestego ósmego wyłoniła kandydatów na przyszłego cara. Można się łatwo domyślić, że w gronie tym
znalazł się Wasyl. Prócz niego, nominowani zostali
Fiodor Mścisławski, Iwan Golicyn i dziesięcioletni
Michaił Romanow. Cóż za bezsens słać dziecko na
stanowisko cara!
Lud Moskwy wyległ na Plac Czerwony, gdzie zwolennicy Szujskiego wychwalali i sławili jego osobę.
-Wiwat car Wasyl!- krzyczał na cały głos jego brat
Iwan-Sława carowi, z krwi Rurykowiczowi, co zrzucił
z nas jarzmo zachodniego świata i ukazał jego prawdziwe zamiary!
Ludność krzyczała po dwakroć tak jak Szujski. Nie
było mowy, aby Wasyl przegrał. Miał poparcie kleru
i całej Moskwy. Tego dnia stolica okrzyknęła Wasyla carem. Pozostawały już tylko formalności. Tak się
przynajmniej Szujskiemu wydawało.
Trakt do Popowej Góry,
kwadrans po godzinie dziesiątej
Pan Rahoza przysypiał w siodle. Zmęczony po całodniowym marszu, miał nadzieję jeszcze przed północą dotrzeć do miasta na odpoczynek. Ledwo trzymał
się w kulbace, kilka razy omal nie spadł. Senność była
też widoczna u semenów, którzy jednym okiem wciąż
zerkali na więźniów, kolejne mieli zamknięte. Po Iwanie nie widać było zmęczenia. Miał taki sam wyraz
twarzy, jak w więzieniu i jak początku drogi. Taki sam
jak w chwili obecnej. Ta sama złowroga obojętność.
Milczał, jednak nie dla tego, iż brodaty skazaniec mu
tak kazał.
Trójka konspiratorów bacznie obserwowała swoją eskortę. Ścierpły im już ręce od trzymania swoich
łańcuchów. Wymieniali wzajemnie spojrzenia, dawali
sygnały. Aż wreszcie przyszedł czas na działanie. Jadący za panem podstarościm, będący w spisku, skazaniec zbliżył się do znużonego wartownika i uderzył
go pięścią w głowę. Konie zarżały, semen zwalił się na
ziemię. To samo zrobiła pozostała dwójka, z tym że
brodacz wyrwał jednemu ze strażników pochodnie.
Wszystko o trwało dosłownie kilka sekund. Nim rozpoczęto działania, skazańcy oddalili się już na dość
sporą odległość. Pan Rahoza zerwał się, rażony trzaśnięty piorunem.
-Gońcie ich!- rozkazał wskazując za uciekającą czerwoną plamką. Pięciu semenów wystrzeliło jak z procy,
reszta otoczyła więźniów ścisłym kordonem i wycelowała lufy rusznic. Podstarości skoczył do ogłuszonych
podwładnych.
Trójka uciekinierów cwałowała ile sił w kopytach.
Brodacz spinał konia butami, trzymał lejce jedną ręką,
w drugiej dzierżył płonącą pochodnię.
-Wyrzuć to-krzyknął jeden z jego towarzyszy
Brodacz tylko spojrzał na kompana, płomień odbił się
w jego oczach. Chwilę później wyrzucił po za ścież-
49
kę, świetlisty przedmiot. Najdalej jak tylko potrafił.
Potem, dało się słyszeć kwik koni, bluzgi ścigających,
którzy dali się wywieść w pole i wpadli na siebie nawzajem lawirując w ciemności pomiędzy drzewami.
Skazańcy uzyskali niewielką przewagę.
Konstantin Yegorovich Makovsky, Przemówienie
Minina , 1896 r.
-Niech nikt nie waży się ruszać- warknął Rahoza spoglądając na otoczonych więźniów
-Sprawdźcie, czy nie nikt inny nie ma jeszcze rozkutych łańcuchów-to powiedziawszy, pan Rahoza ruszył
w pościg
Wikipedia.org
Rzeczpospolita, trakt wiodący
do Propojska
Pan Miechowicki i jego kawalkada sunęła prawie bezszelestnie w stronę najbliższego miasta. Noc była ciepła. Jedyne odgłosy towarzyszące podróżnym to wydawany w lesie szelest poruszanych przez lekki wietrzyk
liści, niekiedy również sygnał puchacza. Słychać było
uderzenie kopyt o ubitą ziemię oraz oddechy podróżnych. Nic dziwnego więc, że pan Miechowicki usłyszał
nietypowy odgłos galopujących koni. Orszak pana
Mikołaja wjechał na skrzyżowanie dróg. W półmroku
nic nie mogli dostrzec, jedynie usłyszeć narastający
tętent kopyt. Pachołkowie podjechali do przodu z pochodniami. W tym momencie, z ciemności wyłoniła
się grupa trzech jeźdźców, która zdawała się nie zważać na światła pochodni. Trójka wpadła z impetem na
pachołków. Konie zarżały. Zderzenie zwaliło jeźdźców
z wierzchowców.
-Jezu Chryste!- wołał pan Miechowicki-Cóż to!?
Nie dostał odpowiedzi, a jeno kolejnych jeźdźców,
tym razem żołnierzy w barwach Rzeczypospolitej,
którzy zeskoczywszy z wierzchowców rzucili się na
sprawców wypadku. Ci zdawali się wyglądać na więźniów- w śmierdzących łachmanach.
Żołnierze zeskoczyli z koni i dopadli trojkę obolałych uciekinierów. Przyłożyli im kilkakrotnie pięściami w brzuchy, nim powlekli ich za kołnierze na bok
drogi. Chwilę później nadjechał odziany w niebieski
płaszcz jegomość.
-Boże, ja te szumowiny na pal każe wbić!- zawołał,
a następnie zsiadł z konia i podszedł do pana Miechowickiego.
-Proszę o wybaczenie, waszmość, ci skazańcy uciekli
z naszego konwoju. Waćpan pozwoli, że się przedstawię-rzekł ściskając dłoń panu Mikołajowi- Podstarości Rahoza
-Mikołaj Miechowicki-odparł drugi-A kim ze są ci
skazańcy?- zapytał spoglądając, jak jeden semen wiąże
i knebluje brodatego więźnia.
-Jak to? Nie widać?- Przyszli carowie moskiewscy-
-zaśmiał się pan Rahoza
Pan Miechowicki oniemiał. Podstarości podsunął mu
genialny pomysł.
-A dużo to tych więźniów macie?
-Ze dwa tuziny będzie.
-Gdzie reszta?
Pilnowana przez resztę moich ludzi. Gdzieś na drodze, zaraz do nich wracamy.
- A do czego wam są oni potrzebni?- pytał pan Miechowicki
-Tego waszmości powiedzieć nie mogę. Jeno tyle, że
do niczego ważnego.
-Czy mógłbym rzucić okiem na waszą trzódkę?
Pan Rahoza uśmiechnął się.
-Rzecz jasna, ale nic po za czarnymi owcami waszmość tam nie dostrzeżesz.
Po spętaniu uciekinierów i opatrzeniu obitych zwierząt, pan Rahoza poprowadził Mikołaja do swojej karawany. Gdy dotarli na miejsce, powleczono trójkę
więźniów do reszty skazańców.
-Rad byłbym-mówił pan podstarości-Jeżeli mógłbym
jakoś zapłacić za szkody. Jednocześnie chciałbym podziękować. Chcąc nie chcąc, powstrzymaliście tych
łotrów przed ucieczką. Kto wie, co by robili na wolności. Mogę zaoferować jednego z koni.
-Przyjmę chętnie, ale…- zamyślił się pan Miechowicki- Bardziej zależało by mi na jednym z tych więźniów…
-Chce pan dostać któregoś z tych ludzi?-zapytał zdziwiony Rahoza
-A jakże, czy to możliwe?
-Po dobrej cenie… wszystko jest możliwe
-Jakże to tak? Przed chwilą chciał waść ofiarować mi
konia.
-Ale to koń, a nie człek! Choćby nie wiem, jak zły, skazaniec to wciąż człowiek. Ale ma swoją cenę.
Miechowski był pewien, że to co powiedział Rahoza
na temat skazańców, na pewno nie było szczere.
- Czyżbyśmy w kraju jakoby tureckim czy tatarskim
mieszkali... Za jaką kwotę?
-Niech będzie pięć złotych za to, że nabawił się waść
kłopotów.
-Ile?!
-Nie zniżę oferty. Przystaje waszmość?
- Zgoda-rzekł Miechowicki, lecz nie wyciągnął ręki do
podstarościego-Sam wybiorę swojego więźnia-dodał
Skazańcy stanęli w szeregu. W towarzystwie pana Rahozy, Mikołaj oglądał przy świetle pochodni, każdego
kolejnego mężczyznę. Wielu było niskich, zawszonych, brodatych i ze złowieszczym wyrazem twa-
51
Moskwa, 31 dzień maja 1606 roku,
Plac Czerwony
Szczątki nieprawego władcy przeleżały na podwórzu trzy dni. Były one dodatkowo uszkodzone, gdyż
poprzedniego dnia podczas zgromadzenia na Placu
wszyscy profanowali trupy pomordowanych cudzoziemców, które zalegały na ulicach Moskwy. No i nic
dziwnego.
Aby mieć za sobą całą aferę z Łżedymitrem, postanowiono pozbyć się go raz na zawsze. Do jego genitaliów
przywiązano sznur i tak pociągnięto go za mury Moskwy. Zakopano w grobie i pozostawiono go na pastwę
robactwa. Następnego dnia pierwszego czerwca, ludność tłumnie zebrała się w Soborze Uspieńskim. Wasyl
Szujski kroczył w kierunku tronu, odziany w złote, wysadzane klejnotami szaty. Głowę miał dumnie uniesioną
w górę, kątem oka spoglądał na babuleńki błogosławiące nowego władcę. Gdy Wasyl podszedł do patriarchy,
ukląkł przed duchownym. Obiecał sprawować rządy
w sposób uczciwy. Po tym zasiadł na wysokim majestacie. Po jego lewej stronie zasiadali na uboczu jego braci
i carowa Marfa- wdowa po Iwanie IV. Pop powoli i delikatnie osadził na głowie Wasyla czapkę Monomacha.
Na znak pokory i wagi tej funkcji schylił głowę. Tłum
zaczął wiwatować. Niech żyje car! Niech żyje po wsze
czasy, Wasyl Szujski gosudara Wszechrusi…
Rzeczpospolita, po północy, trakt
wiodący w stronę Siewierszczyzny
Karawana pana Miechowickiego liczebniejsza o nowego członka, resztkami sił zdawała się posuwać
52
w stronę wschodu. Dziwne to było posunięcie, przecie
dopiero co z Moskwy powrócili.
Straż zasypiała w siodłach, pachołkom ręce zdrętwiały
od ciągłego trzymania w górze dogasających pochodni. Na czele orszaku jechał bardzo zadowolony pan
Miechowicki, obok niego podążał zgarbiony uwolniony więzień.
-Więc-zaczął Mikołaj-Jak ci na imię?
Skazaniec spojrzał na swego wykupiciela, ale nie odpowiedział.
-Chyba masz jakieś imię-zapytał lekko zaskoczony
Mikołaj
-Iwan-odparł tamten od niechcenia
-Cóż, Iwanie- kontynuował-Zechcesz mi może opowiedzieć coś o sobie?
Znów brak reakcji.
-Posłuchaj mnie, jesteś mi chyba winien podziękowania, nie wiadomo jaki los cię czekał. Mógłbyś chociaż
łaskawie opowiedzieć mi coś o swojej przeszłości?
-Mój los mnie nie obchodził, a przeszłość nie ma dla
mnie znaczenia.
-„Dla mnie ma”- rzekł w myśli Mikołaj
-Długo musiałeś siedzieć w tym więzieniu-ciągnął
Miechowicki
-Dawno straciłem rachubę czasu…
-Za co cię zamknęli?
-Przez takich jak ty-szlachciców. Tfu!
-Takich, którzy wyciągają przestępców z więzienia?
Odpowiedź Mikołaja zaskoczyła Iwana. Spojrzał na
wybawiciela i uniósł brew. Chwilę milczał, lecz w końcu zaczął swą opowieść.
-Byłem nauczycielem w Mohylewie. Mieszkałem u
pewnego zamożnego szlachcica. Kształciłem jego
dziecko-prywatnie, ma się rozumieć. Wcześniej
mieszkałem w Rosji. Jego żona, zaczęła mnie uwodzić.
Stroniłem od niej, aby nie narazić się memu dobroczyńcy, ale nakrył nas razem, kiedy kobieta rzuciła mi
się w ramiona. Ta kobieta zrzuciła całą winę na mnie.
Pryncypał wyrzucił mnie z domu, ale dalej uczyłem
w szkole. Chcąc mnie się pozbyć, zemścić i poniżyć,
szlachcic przekupił starostę, aby zamknął mnie pod
zarzutem szpiegostwa na rzecz Moskwy. Ot, cała historia.
-Współczuję ci-powiedział Mikołaj-ale dosyć już o
przeszłości, miałeś rację. Nie ma co jej rozpamiętywać.
-Wasz dostojność-zawołał pachołek, wskazując na budynek z dala od głównej drogi.
-Jak dobrze- odetchnął Mikołaj- Nareszcie gospoda!
Nie wiem Iwanie, jaki był tamten szlachcic ale pokażę
ci, jak piję prawdziwy Sarmata!
Trzecia po północy, gospoda na granicy
Rzeczypospolitej i Moskwy
-Dolej nam, panie, jeszcze trochę tego cudnego napoju-zawołał an Miechowicki unosząc kubek w proszącym geście.
Oberżysta podszedł do stołu, przy którym siedział Mikołaj wraz z Iwanem i dolał do kufla złocistego trunku. Pan Miechowicki umoczył usta w pianie, chwilę
się delektował, po czym wypił jakoby na jeden haust
całą zawartość. Iwan, choć początkowo ośmielony po
rozmowie z jego nowym panem znowu zamknął się
w sobie. Poprzestał na jednym, ofiarowanym dla niego kielichu miodu. Inna sprawa, że pan Miechowicki
więcej mu nie proponował. Szlachcic odstawił kubek
z hukiem, ułożył nogi na blacie stołu. Czknął niespodziewanie i zakrył dłonią twarz. Gdy odetchnął, zwrócił się do Iwana.
-Co zamierzasz robić dalej-spytał się patrząc mu
w oczy
Iwan chwilę nie odpowiadał, opary alkoholowe z ust
Miechowickiego odurzyły go na krótki moment.
-Co to za głupie pytanie. Należę do ciebie…
-Faktycznie-Mikołaj złapał się za głowę- Zapomniałem ci powiedzieć.
Carl Venig, Ostatnie chwile Dymitra Samozwańca,
1879 r.
Wikipedia.org
rzy. Nie takiego szukał pan Miechowicki. Zaczął on
już tracić nadzieję, albowiem obejrzał już dziesiątkę
skazańców. Jedenastym z kolei kandydatem był dość
wysoki mężczyzna o brązowej, jak to zauważył przy
niezbyt dobrym świetle pan Mikołaj, brodzie, długich
niepoukładanych, przetłuszczonych włosach. Spoglądał z gniewną obojętnością. Był ni to złowieszczy ni
szemrawy. Tajemniczy.
-Biorę go-oznajmił Mikołaj
Rahoza wyciągnął dłoń w kierunku Mikołaja, który
wyjął po chwili z zanadrza mieszek. Rozwiązał go,
wyciągnął i odliczył kwotę pięciu złotych i położył na
dłoni podstarościego.
-Rozkujcie go-rozkazał Rahoza semenom.
Strażnicy wzięli klucze i uwolnili mu rękę.
-Interesy z waszmością, to czysta przyjemność-odparł
podstarości żegnając się z Miechowickim uściskiem
dłoni.
-„Zobaczymy, kto będzie miał z tego większy zysk…”
-Co takiego?
-Jesteś wolny-Miechowicki rozłożył ręce
-Za dużo wypiłeś- skwitował to Iwan
-Jak Boga kocham-rzekł szlachcic kładąc dłoń na piersi
-Nie ma głupich!- odezwał się Iwan-Twierdzisz, że
mogę opuścić to miejsce?
-Aha
-I nie będziesz mnie ścigał?
-Aha
-Waszmość sobie stroisz ze mnie żarty?
Miechowicki zamilkł, zbierał myśli.
-Jesteś wolny, możesz udać się, gdzie chcesz-powiedział powoli
Iwan powstał z miejsca.
-Ale za nim wyruszysz w swoją stronę- Miechowicki
chwycił Iwana za ramię-mam do ciebie pytanie
-Jakie?
-Czy nie chcesz zostać carem Moskwy?
-Słucham?- prychnął ironicznie Iwan-Kpisz sobie ze
mnie?
-Nie, ja wykupiłem ciebie tylko dlatego, że miałem
Następnego dnia o świcie,
gospoda na granicy
O brzasku cała grupa zebrała swoje rzeczy, zapłaciła
gospodyni za nocleg i jadło, po czym wraz z nowym
Samozwańcem ruszyła w kierunku Moskwy. Z samego rana, Miechowicki rozkazał, a raczej zasugerował
carowi, iż jako przyszły władca kremlowy, powinien
wyglądać i pachnieć nieco lepiej od swych poddanych. Iwan zajął się kąpielą w bali, trwała ona dosyć
długo, bo szacowny car Dymitr nie miał okazji myć
się, od bardzo długiego czasu. Iwan umył swoje przetłuszczone włosy. Ściął i wyrównał brodę, ubrał czarny
żupan z garderoby pana Mikołaja i narzucił na siebie
brązową delię. Na głowę nałożył futrzaną czapkę z orlim piórkiem. Dostał od Miechowickiego szablę, którą przytroczył do pasa ze srebrną klamrą. Car Dymitr
prezentował się dosyć okazale, co zauważyli kompani
szlachcica twierdząc, że nie wiedzą kim ów jegomość
jest. Zamiast tłumaczyć eskorcie, że o jego więzień,
od razu oznajmił wszystkim, że to ocalały car Dymitr.
Z takim przeświadczeniem, ruszyła karawana, nieco
zdziwiona, w kierunku Rosji.
-Dymitrze-odezwał się Miechowicki, starając się
przyzwyczaić do tego stanu rzeczy-Skoro masz zostać
carem, musimy poczynić zaciągi. Skąd zamierzasz zebrać swoje siły, a co ważniejsze: za co?
54
Wikipedia.org
nadzieję, iż pomożesz zemścić mi się na tych moskalskich psach
-Poprzez zostanie carem?
-Niekoniecznie-odparł Miechowicki-wystarczy, że ludzie uwierzą, że jesteś carem. Chce odpłacić się Rosjanom, za zabicie mojego Dymitra. Tak ciężko było
go wynieść na ojcowski tron, a bojarzy usiekli go jak
psa!- w oczach Mikołaja pojawiły się łzy-Jakby tego
było mało, Polaków wymordowali, ocalałych trzymają wciąż zamkniętych w Moskwie i innych grodach.
A Szujski, obecny car wmówił wszystkim Moskalom,
że to myśmy cara usiekli…
-Sprawa to straszna. Zważ jednak na to, że ja też jestem Rosjaninem.
-Dlatego możesz mieć więcej szansy, niż twój poprzednik. Czy zgodzisz się mi pomóc? Obiecuję zrobić wszystko, aby dopomóc ci w objęciu tronu Moskwy, jeżeli ty dopełnisz zemsty na Szujskich i reszcie
spiskowców odpowiedzialnych za śmierć Dymitra.
Miechowicki wyciągnął ku niemu rękę.
Iwan siedział w milczeniu Rozmyślał nad tym, zmarszczki na czole dawały o tym znać. W końcu uniósł głowę i spojrzał Polakowi prosto w oczy i uścisnął dłoń
Mikołaja
-Od dziś, masz nazywać mnie carem Wszechrusi.
Wasyl IV, XVII w.
Dymitr spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Czy ty właśnie mi chcesz powiedzieć, że ja sam mam
zdobyć armie mającą sforsować mury Moskwy?
-Rzecz jasna, że nie. Zastanawiam się jeno, czy nie
masz pomysłu, skąd zgotować pierwszych wojów?
Dymitr zamyślił się.
-Zapytam inaczej: Wiesz dokąd powadził cię Rahoza?
-Słyszałem od wartowników, że zabierają nas za granicę.
-A nie wiesz, co zamierzali z tobą zrobić?
-Prawdopodobnie chcieli nas zabić.
-Może więc nie pozwolimy, aby pan podstarości marnował życia ludzkie i amunicję bez potrzeby, skoro
mogą się przydać dla bardziej szczytnego celu.
Dymitr uśmiechnął się.
-Więc do dzieła!
Siewierszczyzna, Carstwo Rosyjskie,
wieś opodal granicy z Rzeczpospolitą
Pan Rahoza podprowadził skazańców pod niewielką
wioskę moskiewską. W lesie na południe od osady,
zatrzymał się na ostatni dla więźniów postój.
-Złazić z koni, ino chyżo!- zakomenderował jeden
z semenów
Skazańcy uczyli, co nakazał strażnik.
-Wszyscy w szeregu zbiórka!- rozkazał
Więźniowie posłusznie wykonali rozkaz. Rahoza
zsiadł z konia i podszedł do komendanta semenów.
-Dobrze, teraz możecie ich zabić
Wąsaty żołnierz dał znak ręką, po czym pozostali
jeźdźcy zeskoczyli z koni. Ustawili się w szeregu naprzeciwko skazańców.
-Gotuj broń!- rozkazał komendant
Skazańcy z przestrachem patrzyli, jak semeni wbiją
forkiety w miękką ziemię. Jak spierają o nie karabinki i celują, jak żarzą się lonty arkebuzów. Komendant
uniósł szablę. Czekali tylko na jego rozkaz. Rahoza
wsparł się o drzewo i ugryzł jabłko. Skinął na komendanta, który już miał opuścić broń, gdy nagle usłyszano huk. Wszyscy obejrzeli się w stronę semena.
Spojrzał na swój tułów, dojrzał strużkę krwi, a chwilę
później ciało bezwładnie opadło na ściółkę. Zza trupa
wyjechała grupka jeźdźców. Pięciu petyhorców uzbrojonych w łuki i rohatyny wpadło w szereg żołnierzy.
Dwaj inni jeźdźcy uzbrojeni w pistolety okrążyli pana
Rahozę. Widząc nadarzającą się okazję skuci ze sobą
więźniowie natarli na przewróconych żołnierzy. Zaczęli okładać semenów pięściami. Chwilę potem, ludzie Rahozy poddali się przybyłym. Petyhorcy czym
prędzej zebrali oręż pokonanych wartowników, aby
nie zrobili tego skazańcy. Cała grupa senemów z podstarościm na czele została okrążona przez jeźdźców.
Wtem pojawili się organizatorzy całej awantury- pan
Miechowicki i tajemniczy jegomość odziany w ciemne szaty.
-Zdrajcy!- zawołał Rahoza, gdy spostrzegł Mikołaja-Bodaj was diabeł w swych czeluściach zamknął!
Zdrajcy Rzeczypospolitej!
-Milcz, panie Rahozo- rzekł władczym tonem Miechowicki-Zdrajcą i to Bożym jesteś tu ty, skoro bezbronnych ludzi chcesz wywieść i zabić w głuszy.
-To bydło-warknął Rahoza-nie mająca żadnej wartości hołota!
-Jeszcze niedawno twierdziłeś co innego…-odparł
Miechowicki- Dla obecnego tu cara, mają wartość nie
lada dużą.
-Co?- zawołał zdenerwowany i rozbawiony tą wypowiedzią podstarości-Car moskiewski? Zwiariowałeś?
Iwan wyjechał naprzeciw Rahozie.
-Jam jest car Dymitr Iwanowicz! Prawowity car
Wszechrusi.
Rahoza roześmiał się. Niemal zakrztusił się z rozbawienia.
-TO COŚ?- zawołał-Niby jest następcą Rurykowiczów?
-Bacz na słowa- warknął Samozwaniec-albo każę cię
wbić na pal!
-Z tego, co mi wiadomo, tamten Dymitr okazywał
wrogom łaskę. Dlatego go usieczono. To na pewno jest
kolejny uzurpator, nikt więcej.
-Miechowicki- mruknął Dymitr
-Tak, wasza carska mość?
-Każcie wystrugać pal dla tego Lacha-tu zwrócił się do
podstarościego- W takim razie byłoby dla ciebie lepiej, gdybym był tamtym Dymitrem- warknął Samozwaniec, odwracając się w stronę więźniów.
Na szczęście, nikt ze skazańców go nie poznał.
-Drodzy Polacy, Litwini, Rosjanie, Rusini i wszyscy, co
stoją tu przede mną- zaczął Dymitr- Zawdzięczacie mi
życie. Wierzcie mi bądź nie, ale jestem carem Moskwy.
Pomóżcie mi objąć należny mi tron, a nie ominie was
nagroda. Czy zgadzacie się ruszyć ze mną, na podbój
Rzymu Wschodu?
Więźniowie ochoczo przystali na jego propozycję,
choć zapewne nie z powodu tej mało wiarygodnej
odezwy. Jedynie brodacz, który niedawno zagroził
Iwanowi, nie zgłosił się do wyprawy.
-A ty?- wrócił się do niego Dymitr
-Nie będę bił się za sprawę Samozwańca, który i tak
skończy w grobie. To mi uwłacza.
-Wiedz, że i tak wszyscy umrzemy. Co ty możesz jednak możesz wiedzieć o obrazie, skoro ja, car Dymitr,
proszę prostych ludzi o pomoc.
-Łżedymitr, nie car!
-Dosyć tego. Dla ciebie też znajdzie się pal.
Każdy skazaniec, który przyjął propozycję Samozwańca, otrzymał ekwipunek i strój semena. Strażników
Rahozy puszczono wolno. Tych, którzy się zgodzili iść
z Dymitrem, wzięto pod zaciąg. Tak więc liczba zwolenników Dymitra wzrosła do dwudziestu członków.
Mało to na Szujskiego, lecz był to dopiero prolog całej
wyprawy.
Orszak cara ruszył w kierunku pobliskiej wsi by ukazać majestat ocalałego Rurykowicza. Pozostawili za
sobą Rzeczpospolitą, a także dwa drgające, krwawiące
ciała pierwszych z wielu przeciwników i wrogów Dymitra.
55
,,
koniec koncow
SHIREOWO
Łukasz Górka
Koniec końców doczekaliśmy
premiery „Hobbita”! Zapewne
w tym momencie zaczęli się
Państwo zastanawiać, jaki wspólny mianownik mógł połączyć
ekranizację książki Tolkiena
z tematyką naszego kwartalnika, więc już wyjaśniam - jak
zasugerował tygodnik „W Sieci”
(4/2012) — DZIELNI POLACY
TO HOBBICI EUROPY!
Doskonale pamiętam, jak
w 2001 roku oglądając początek
pierwszej części „Władcy
Pierścieni”, a dokładnie scenę
przyjazdu Gandalfa do Shire
oczyma wyobraźni ujrzałem
scenę z początku „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy, który
swoją premierę miał zaledwie
dwa lata wcześniej. Scenę jakże
podobną, w której Tadeusz
na wzór Gandalfa przyjeżdża
powozem do Soplicowa. Choć
uwzględniając chronologię powstania obu filmów należy raczej
powiedzieć, że to Czarodziej na
wzór młodego Tadeusza zajechał
do Shire. Obie sceny w podobny
sposób ukazały sielskość domostwa oraz nostalgię towarzyszącą
powrotowi do rodzinnego
domu/domu starego przyjaciela.
Analogia ta faktycznie w jakiś
magiczny sposób złączyła
wtedy mój ukochany świat
Śródziemia, który, jak mawiał
Tolkien, w swoim zamyśle miał
stanowić swoistą mitologię dla
Jego rodaków z drugim ukochanym światem – Rzeczpospolitą
szlachecką, której obraz w swoim
poemacie zachował na wieki
56
wieków Adam Mickiewicz.
Autorzy wspomnianego bloku
tekstów 4 numeru pisma
„W Sieci” pisząc o „dzielnych
Polakach” mieli oczywiście na
myśli Sarmatów, a przyrównując
ich do Hobbitów rozwinęli tylko
moje wcześniejsze intuicyjne
przemyślenia. Czy słusznie?
Według Grzegorza Górnego opis
dawnej Rzeczypospolitej, zachowany w opowieściach szlacheckich,
przypomina tolkienowskie Shire.
Oba światy to wiejskie krainy
położone wśród malowniczych
pól. Autor sugeruje, że mieszkańcy
obu tych światów nie wykazują
większego zainteresowania tym,
co dzieje się poza granicami
ich krajów, pochłonięci życiem
rodzinnym, domowym i prywatnym. Wśród Hobbitów, jak wśród
Sarmatów, dominuje kultura
biesiady i gawędy. Również ustrój
Shire ma przypominać dawną
Rzeczpospolitą – tolkienowska republika „dworków” również oparta jest na decentralizacji struktur
państwowych, a Wolny Jarmark
na którym wybierano burmistrza
miasta to odpowiednik naszej
wolnej elekcji. Hobbici mają być
podobni do Sarmatów również
w sensie pojmowania wolności,
także ceniąc ją ponad wszystko.
Kolejne nasuwające się u Górnego analogie to zwyciężanie zła
dobrem i odwoływanie się do
jasnych mocy duchowych. Nietrafnym porównaniem w tekście
wydaje się być tylko sugestia
braku pragnienia podbojów, tak
u Hobbitów (to prawda) jak i Sarmatów, brak instynktu zdobywców dla obu nacji oraz brak ducha
imperium (!).
Niestety na dłuższą metę
wydaje mi się bezcelowym
porównywanie Hobbitów do nas
czy raczej nas, Polaków do nich.
Nie podlega wszak wątpliwości,
na kim wzorował się Tolkien
tworząc tę nację – i nie byliśmy
to my. Na miejscu autorów
pokusiłbym się raczej o szukanie kluczy łączących Rohirrimów z Polakami. To ich
szarża pod murami Minas Tirith
zdecydowanie bardziej kojarzy
się z polskim duchem, naszą
walecznością i zwycięstwami
husarii nad liczniejszymi wojskami wrogów. (Ale czy sam
Tolkien bodaj nie wspominał, że
Rohirrimowie są wzorowani na
Germanach z czasów wędrówek
ludów?). Hmm, a może Sarmaci to drużyna Krasnoludów
na biesiadzie u Bilba? Długo
można by się bawić w porównania, tylko po co? Lepiej w tym
czasie wybrać się na sam film,
wszak jest czym ucieszyć oko.
A dla naszej sarmackiej braci po
kiepskiej wizualnie „Bitwie pod
Wiedniem” będzie to prawdziwa
uczta! Tylko proszę uważać,
ponieważ krytycy, dla których
efekty specjalne w filmie Renzo
Martinelliego były bardzo słabe,
widoki zbyt rozmyte czy zamglone jednogłośnie orzekli, że
Hobbit pod względem tychże
efektów jest zbyt... realistyczny
i wyraźny. Naprawdę! A jak już
wrócimy z kina, to miast zabawy
„żądełkiem” szable w dłoń i do
roboty!
Redakcja Kwartalnika Sarmackiego zaprasza do lektury
jedynego czasopisma poświęconego kulturze sarmackiej.
Znajdziesz u nas artykuły dotyczące:
- historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVI-XVIII w.;
- kultury sarmackiej i wizji sarmackości w sztuce późniejszych epok;
- współczesnego funkcjonowania idei sarmackiej;
- publicystykę polityczno-społecznej inspirowana ideami I RP;
- recenzje książek, filmów i gier;
- opowiadania współczesnych autorów.
Więcej informacji na:
www.facebook.com/kwartalniksarmacki
oraz na
www.sarmacki.mixxt.com

Podobne dokumenty