Maria Janion Niesamowita pedalszczyzna…

Transkrypt

Maria Janion Niesamowita pedalszczyzna…
Maria Janion, Niesamowita pedalszczyzna
Maria Janion
Niesamowita pedalszczyzna…
Jeżeli Foucault ma rację, a ma, myli się zarówno gros fanów, którzy wytwory Jej
Performatywności określają mianem twórczości lub pornografii, jak i Jolanta Brach-Czaina,
wedle której sztuce tej należy odmówić miana twórczości; racje natomiast mają ci, dla
których nie jest to ani sztuka, ani pornografia. W rzeczy samej bowiem działalność (jakże
dobitnie brzmi to słowo zestawione z imieniem Artystki) Jej Performatywności to filozofia.
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w ogarniętej rewolucyjną pożogą Tunezji. Jest
dziewiętnasty października 202 roku p. n . e. Na równinie nieopodal Zamy (blisko której
znajduje się swoją drogą T h u g g a) położonej około 130 km na południowy zachód od
Tunisu zbierają swoje szyki dwie ogromne armie – kartagińska pod wodzą osławionego
Hannibala oraz rzymska, którą dowodzi Scypion Afrykański wspierany przez króla
numidyjskiego Masynissę. Czym jest Rzym i rzymiańskość dla nas współczesnych nie muszę
tłumaczyć (są one Prawem), rodzi się jednak pytanie: Jakie znaczenie, oprócz turystycznego,
ma dla nas dzisiaj Kartagina? Punicja była dla Rzymian tym, czym jest dla nas pedalstwo,
a pedalstwo jest dla nas tym, czym dla Romy była Kartagina. Nie dajmy się zwieść
opowieściom o wzajemnym zakleszczeniu Wiecznego Miasta i religii chrześcijan, z których
to miała powstać nasza tożsamość. Kiedyś sądziłam, że zepchniętym w kąty i niepamięć jest
dziedzictwo słowiańszczyzny, dzisiaj wiem, że chodziło o pedalstwo oraz Kartaginę.
Tyleż te oba światy mają ze sobą wspólnego! Jedno i drugie wydaje się pustynią,
bezpłodną, niezdolną do rodzenia dzieci; a jednak i na tym piachu saharyjskim nierzadko
rośnie dorodna palma – dla żartu – zwieńczona w afrykańskim lądzie kokosami nie u dołu,
lecz u góry. Jedno i drugie to miejsca egzotyczne, także na powierzchni naszych ciał, lecz –
znów dla żartu i na przekór Tunisowi – pedalszczyzna to miejsce, gdzie słońce nie dochodzi.
A czymże innym od szukania oazy, która przynosi odprężenie jest siedzenie na czacie, na
fellow albo gayromeo i mozolne szukanie kochanka? Gdzie indziej jeśli nie w Sodomie
i mieście Punijczyków tryska życiodajna studnia artezyjska? I kto zaprzeczy, że Kato Starszy
mógłby równie dobrze orzec: „A poza tym sądzę, że Pedalszczyznę należy zniszczyć”?
I jeszcze jedno – gdy Nowe Miasto wreszcie upadło, a tereny jego zaorano, już po kilku
1
Maria Janion, Niesamowita pedalszczyzna
latach sam Rzymianin wrócił i siłą własnych rąk odbudował Kartaginę – nie z żalu, nie
z tęsknoty – a ponieważ była atrakcyjna.
Tożsamość nasza to ulepek rzymsko-kartagiński i człony te specjalnie zapisałam
z pomocą łącznika, gdyż są równoważne. Kim byłby Rzym bez Kartaginy, tym bylibyśmy my
bez pedalstwa. Żywotny uścisk władzy i bezprawia: rozpusta i nieczytelna estetycznie dla nas
religia Punijczyków – Pokój Rzymski i brodaty Jowisz, który do tej pory spogląda na nas
czule w każdym kościele.
Czemu jednak piszę tę historię mając na myśli dokonania Jej Performatywności, które
ośmieliłam się, przywołując Foucaulta, nazwać filozofią? Artystka to wódz kartagiński, który
na słoniu bojowym prowadzi swoje armie. Dwie towarzyszki wskazują jej drogę – jedną jest
hermeneutyka, drugą genealogia. Za nimi te wszystkie dziwactwa, te wytwory pedalszczyzny,
które dla Rzymian są równie nieznośne co seks analny. I nie mówcie mi o Kaliguli, on
przecież też był Punijczykiem. Dlaczego działalność Jej Performatywności nie jest ani sztuką,
ani twórczością, ani pornografią? Jest filozofią, bo Kobieta-Artysta swojego słonia bojowego
prowadzi na zasadach Prawa, toczy bój w myśl logiki tej władzy, a jednak jest oporem.
Zobaczcie, w obozie kartagińskim Jej Performatywności co rusz zapala się, co rusz znów
gaśnie jakieś ognisko. „Jedne swój opór wypowiadają głośniej i dosadniej, drugie natomiast
skłonne są do ugody, niektóre przybierają formę bardzo ostro zarysowanych, binarnych
podziałów, większość to przejściowe, zmienne momenty; wszystkie jednak bez wyjątku
istnieją w strategicznym polu relacji władzy”1. Inne się zazębiają, stąd słonie spłoszone przez
harmider rzymskich hasati taranują wojsko afrykańskie. A czyż późny wnuk Masynissy –
Jogurta – nie zwróci się potem przeciw własnym sprzymierzeńcom? I czyż Rzymianin nie
wzniesie w miejscu dawnej Kartaginy nowego gmachu dla pedalstwa, bo sam jest pedałem,
podobnie jak pedał Rzymianinem?
I jeszcze na koniec kilka uwag dla moich młodszych kolegów po fachu, a szczególnie
doktora Jacka i jego protegowanej, o której istnieniu dowiedziałam się ostatnio z Onetu.
Doktorze, może i czytałeś Wolę wiedzy, ale nic nie zrozumiałeś i prawdopodobnie nie
zrozumiesz, bo jesteś głupią ciotą, dla której rola pedalszczyzny kończy się na zaoranej glebie
Kartaginy. Twoja wiedza o wojnach punickich kończy się na tym, że były trzy i tyle samo
wiesz na temat zasad rządzących kształtowaniem się pedalskiej tożsamości. Jak każda wredna
ciota pomijasz fragmenty, które są dla ciebie niewygodne i dlatego właśnie nigdy nie
dościgniesz Jej Performatywności, bo jej działalność to wielkie i małe narracje splecione
1
M. Foucault, Wola wiedzy, [w:] tenże, Historia seksualności, Warszawa 2000, s. 86.
2
Maria Janion, Niesamowita pedalszczyzna
podobnie jak wojska Rzymu i Kartaginy pod Zamą, podczas gdy dla ciebie Punijczyk już
zawsze będzie w cesarskiej niewoli, podobnie jak ty byłeś cwelem swojego chłoptasia.
Uważny czytelnik mógłby postawić mi zarzut, że posiłkuję się tym Foucaultem,
a przecież łatwo jest mu wytknąć pewne braki. Mianowicie, że jest tak rozkochany w antyku,
że nie dostrzega błędów w swoim rozumowaniu, bo przecież nie sposób pomyśleć rzeczy
bardziej totalnej i przytłaczającej człowieka niż zimny Partenon lub Ołtarz Pergamoński,
które straszą chłodem swych marmurów. A jednak, o czym łatwo i chętnie zapominamy, te
wszystkie antyczne budowle były pstrokato malowane, więc cały ich ciężar przełamany był
beztroską grą kolorów.
Plastyczna historia wiecznej utarczki pod Zamą powinna przemówić do każdego. Jeśli
jednak nie jestem językiem dla waszych uszu i nie dostrzegacie sensu tej wspaniałej metafory
– zaufajcie sile mojego autorytetu.
3