Zapomniani bohaterowie Strona żydowska coraz lepiej zdaje sobie

Transkrypt

Zapomniani bohaterowie Strona żydowska coraz lepiej zdaje sobie
Zapomniani bohaterowie
rp.pl » Wiadomo ci » Opinie » Publicystyka
Jan aryn 26-11-2009, ostatnia aktualizacja 26-11-2009 23:00 Autor jest
historykiem, doradc prezesa IPN, profesorem UKSW Rzeczpospolita
autor zdj cia: Dominik Pisarek; ród o: Fotorzepa
Jan aryn+zobacz wi cej
Strona ydowska coraz lepiej zdaje sobie spraw z tego, e lista
Polaków, Sprawiedliwych w ród Narodów
wiata, nie jest
kompletna – pisze historyk
Badaczom dziejów II wojny wiatowej, szczególnie relacji
polsko- ydowskich, tragedia z Ciepielowa jest dobrze znana. To
jedna z wielu historii, które bez retuszy i mitologizowania mog y si
sta podstaw scenariusza filmu, tak e fabularnego. Opowiada
dramatyczne losy polskich rodzin z ma ej miejscowo ci spod Lipska,
które (w sumie ponad 30 osób) zosta y wymordowane przez
Niemców za ratowanie ydów.
Rodziny Kowalskich, Kosiorów i Obuchiewiczów, a tak e
Skoczylasów dla wi kszo ci Polaków do dzi pozostaj anonimowe.
Nie otrzymali medalu „Sprawiedliwych w ród Narodów wiata”.
Kto zna ich histori ? Kto wie, e w pierwszych dniach grudnia 1942
r. andarmeria niemiecka na oczach s siadów wymordowa a
rodziców i ich dzieci, a tak e ratowanych ydów? Zgin li w
czarniach, spaleni ywcem we w asnych zabudowaniach.
Najm odsze dziecko Obuchiewiczów mia o 7 miesi cy. Mimo tej
tragedii w okolicznych wsiach nadal ratowano uciekinierów z getta.
Dzi ki Prezydentowi RP Lechowi Kaczy skiemu, który po
premierze filmu dokumentalnego w re yserii Arkadiusza
Go biewskiego i Macieja Pawlickiego „Historia Kowalskich” w
warszawskim kinie „Silver Screen” odznaczy po miertnie cz onków
tych rodzin Krzy em Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski,
weszli do panteonu. Byli to bowiem bohaterowie Polski Walcz cej,
tacy sami jak genera owie i komendanci g ówni Armii Krajowej:
„Grot”, „Bór” i „Nied wiadek”, i ich nierze.
„Podlegaj karze mierci”
Po utworzeniu gett, a nast pnie ich zamkni ciu, jesieni 1941 r.
Niemcy przyst pili do tworzenia prawa, które mia o przygotowa
zarówno ydów, jak i „stron aryjsk ” na rozpoczynaj cy si czas
Zag ady (od lipca 1941 r. na ziemiach zaj tych w 1939 r. przez
Sowiety, od lipca 1942 r. na pozosta ym terenie). G ównym celem
obwieszcze , które zacz y si pojawia na murach miast i
miasteczek, podpisywanych przez gen. Hansa Franka b
szefów
poszczególnych dystryktów, by o zastraszenie ludno ci mieszkaj cej
po obu stronach muru:
„1. ydzi, którzy bez upowa nienia opuszczaj wyznaczon im
dzielnic , podlegaj karze mierci. Tej samej karze podlegaj osoby,
które takim ydom wiadomie daj kryjówk .
2. Pod egacze i pomocnicy podlegaj tej samej karze jak sprawca,
czyn usi owany karany b dzie jak czyn dokonany. W l ejszych
wypadkach mo na orzec ci kie wi zienie lub wi zienie.
3. Zawyrokowanie nast puje przez S dy Specjalne. ” – brzmia o
pierwsze z nich z 15 pa dziernika 1941 r.
Rozporz dzenia te powtarzane by y, tak co do tre ci, jak i miejsc
ich publikowania. Zaostrzano jedynie kary, gdy haniebne prawo nie
skutkowa o; mimo i praktyka roku 1942 pokazywa a, e Niemcy
traktowali gro by powa nie. Karze podlega zacz li tak e ci, którzy
nie donie li, cho wiedzieli o ukrywaniu w s siedztwie ydów.
Zarówno przyk ady wyroków s dów niemieckich czy egzekucji
publicznych, jak i kolejne rozporz dzenia mia y zastraszy Polaków,
pozbawia ich odruchu niesienia pomocy cz owiekowi w potrzebie.
Polacy jednak to naród, który nie przyjmuje zakazów. Ka de
ograniczenie wolno ci staje si nam nienawistne. Pokazuj to liczne
wiadectwa polskie i ydowskie spisywane od 1945 r. do dzi .
wiadcz o tym tak e dokumenty, w tym niemieckich s dów
specjalnych, a tak e polskie, powojenne, zbierane przez G ówn
Komisj Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (zob.
ostatnio wydan w IPN prac , w ramach serii „Kto ratuje jedno
ycie”: „Kto w takich czasach ydów przechowuje?… Polacy
nios cy pomoc ludno ci ydowskiej w okresie okupacji niemieckiej”,
pod red. Aleksandry Namys o, Warszawa 2009).
Wed ug wylicze dra Wac awa Zaj czkowskiego i prokuratora
Wac awa Bielawskiego, do dzi weryfikowanych przez historyków
IPN i archiwistów NDAP, Niemcy zamordowali co najmniej kilkaset
osób za sam fakt ukrywania ydów; kolejne setki, a mo e tysi ce
Polaków trafi o do obozów koncentracyjnych lub podlega o innej
represji (np. aresztowanie i stosowanie tortur). Wed ug danych IPN
do lipca 2009 r. na li cie osób prze ladowanych znalaz o si 4709
rekordów osobowych, co – dopiero po kolejnej fazie weryfikacji –
prze y si na wiarygodn liczb prze ladowanych.
Skomplikowane warunki
Przez d ugie powojenne dziesi ciolecia do wiatowej opinii
publicznej dociera y jednak g ównie relacje uratowanych ydów. W
ich centrum, co zrozumia e, znajdowa y si prze ycia spo eczno ci
ydowskiej – Zag ada. Aby wiedza o ratuj cym Polaku dotar a do
odbiorców, musia uratowa si
yd, nast pnie zapragn
zado uczyni swoim dobroczy com, a wreszcie zna ich to samo
i aktywnie stara si o przyznanie medalu. Musia , tak e po wojnie,
pozosta przy swej narodowej b
religijnej to samo ci i uzna
Instytut YV za naturalne miejsce do sk adania stosownej relacji.
Pomijam tu inne kwestie, jeszcze bardziej z one, jak cho by brak
wiadomo ci uratowanych ydów – np. dzieci – co do swojego
pochodzenia, mieszkaj cych i wychowuj cych si po wojnie w
polskich rodzinach.
Dopiero spe nienie tych wszystkich warunków, z których
najwa niejszym by pierwszy (dotrwanie do ko ca wojny),
pozwala o Instytutowi Yad Vashem na przyznanie medalu Polakowi.
Jest ich dzi ponad 6600 na ponad 22 tysi ce nazwisk z ca ego
wiata. Rada Pomocy ydom „ egota” – jako jedyna organizacja –
zosta a tak e uhonorowana tym medalem (w opublikowanej po raz
pierwszy po wojnie w j zyku polskim, „Ksi dze Sprawiedliwych
ród Narodów wiata. Ratuj cy ydów podczas Holocaustu.
Polska”, red. naczelny Israel Gutman, Kraków 2009, t. 1–2; znajduje
si ponad 5 tysi cy osób; dane z 2000 r.). Wi kszo uratowanych,
których po wojnie by o – wed ug szacunków – od 30 tys. do ponad
50 tys. spo ród tych, którzy odwa yli si naruszy rozporz dzenia
niemieckie i wyj z getta, nie spe nia a po wojnie wszystkich
warunków wst pnych. Z ró nych powodów.
Oczami ydów
Czytaj c relacje ydowskie wida wyra nie, e perspektywa
sta ego napi cia i strachu (patrzenie na wiat wyl knionymi oczami z
kryjówki) nie pozwala a ratowanym na obiektywne zainteresowanie
si przestrzeni polsk ani na poznanie skali niesionej pomocy, czy
wr cz na zrozumienie napi cia towarzysz cego codzienno ci
okupacyjnej „po aryjskiej stronie”. Tylko niektórzy potrafili napisa ,
e ratowa y ich dziesi tki r k, a ka da z tych d oni, gdyby nie
znalaz a si w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie,
zerwa aby ni solidarno ci z ukrywaj cym si .
adys aw Szpilman, którego wybawc – wedle popularnej
wersji – mia by Niemiec, nie prze by ani jednego dnia w
Warszawie, gdyby przed powstaniem w stolicy nie znalaz przyjació
i nieznajomych: „By em w kra cowym przygn bieniu, gdy znów
Opatrzno zes a mi w ostatniej chwili wybawienie w postaci pani
Heleny Lewickiej, bratowej p. Jaworskiej. Nie zna a mnie nigdy
przedtem, po raz pierwszy zobaczy a mnie na oczy, lecz gdy
dowiedzia a si o moich dotychczasowych przej ciach, zgodzi a si
od razu wzi mnie do siebie” – wspomina .
ydzi nie spotykali jedynie mi osiernych Polaków, ale tak e
szmalcowników, a przede wszystkim ludzi l kliwych – jak my
wszyscy – maj cych opory przed nara aniem ycia najbli szych za
ycie nieznajomego. Stan napi cia i negatywne kontakty „za murem”
utrwali y w ród uciekinierów z getta negatywny stereotyp Polaka – o
czym pisa a Teresa Prekerowa („Stosunek ludno ci polskiej do
ydowskich uciekinierów z obozów Zag ady w Treblince, Sobiborze
i Be cu w wietle relacji ydowskich i polskich”, „Biuletyn
GKBCpNP”, nr XXXV, Warszawa 1993, s. 100 – 114) – jako
mordercy, chciwego na pieni dze, bi uteri czy nawet buty,
nienawidz cego i znienawidzonego.
Ratuj cy si
ydzi, oceniaj c w ten sposób potencjalnych
wybawicieli i w asn kruch zale no od Polaków, cz sto próbowali
znale drog do ich serc poprzez pieni dze. Dawa o im to wi ksz
gwarancj prze ycia, a jednocze nie mniej uzale nia o. Ukrywanie
stawa o si operacj kupno-sprzeda , cho wyj tkow zawsze z racji
potencjalnej ceny – ycia. Relacje ydowskie, cho by zapiski z
dziennika Feli Fischbein,
wiadczy y o mylnym cz sto
prze wiadczeniu, e Polacy uprawiali swoisty handel, którego
przedmiotem by yd potrzebuj cy. W asnym yciem
Strona polska, z jej argumentacj , bywa w tych relacjach
nieobecna (a przecie polska rodzina musia a na przyk ad znale
konspiracyjny sposób na wy ywienie dodatkowych osób w tajemnicy
przed s siadami). Pieni dz nie wiadczy o tym, e g ównym
motywem niesienia pomocy nie by a bezinteresowno czy odruch
sumienia.
Zrozumienie polskiej przestrzeni by o trudne tak e z racji
nieznajomo ci polskich domów, wiary i kultury, ba, nawet j zyka.
Jak pisa Czes aw Mi osz przed wojn Wilno by o miastem co
najmniej dwóch cywilizacji: polskiej i ydowskiej. Z tym e „elita”
spo eczno ci ydowskiej mówi a po rosyjsku, a ortodoksyjna
wi kszo w jidysz b
po hebrajsku. Z kolei przedwojenni ydzi
ódzcy czy mieszkaj cy na polskim
sku cz ciej ni j zykiem
polskim pos ugiwali si niemieckim. Tylko kilka procent ydów
przyznawa o si do znajomo ci j zyka polskiego jako ojczystego.
rodowiska ydowskie y przed wojn w asnym yciem, w tym
religijnym (istnia y tak e niezale na prasa, teatry czy szko y), cz
komunizuj cych
ydów zna a jedynie swoich polskich
odpowiedników, a s siedzki kontakt ekonomiczny wywo ywa na
ogó stan napi cia, a nie wzajemne zrozumienie.
Wydaje si zatem – co stawa o si szczególnie wa ne w latach
okupacji – e bariera mi dzy Polakami i ydami, sztucznie
poszerzona przez Niemców po 1939 r., nie pozwala a obu stronom na
bsze wzajemne zrozumienie. Tym bardziej e najwa niejsz
kwesti stawa o si prze ycie najbli szej minuty, dnia, miesi ca.
Dopiero wspólne do wiadczenie cierpienia mog o powoli przyczyni
si do zmiany wzajemnych uprzedze . Jednak po wojnie, po której
Polacy nie odzyskali niepodleg ci, a cz
ydów aktywnie
wspar a nowych okupantów, warunki poznania racji obu stron tylko
si pogorszy y.
Aby wiedza o ratuj cym Polaku mog a dotrze do odbiorców,
musia uratowa si yd, nast pnie zapragn zado uczyni swoim
dobroczy com, a wreszcie zna ich to samo i aktywnie stara si o
przyznanie im medalu
ydzi, nieuto samiaj cy si z d eniami i wra liwo ci polsk ,
przed wojn realizuj cy swoje cele rodzinne, spo eczne i polityczne,
w skrajnych warunkach okupacyjnych patrzyli na stron aryjsk z
kiem granicz cym z panik . Po wojnie uratowani nie chcieli
zapewne pami ta o swojej traumie ani o wszystkim, co kojarzono z
latami okupacji, w tym o Polakach – obcych wybawcach, którzy
stawali si coraz odleglejszym wspomnieniem.
Pomoc przysz a od przyjació
Jedynie spolonizowani ydzi, nierzadko katolicy, maj cy polskich
przyjació b
yj cy przed wojn w polskich rodzinach, mieli w
warunkach okupacyjnych poczucie bezpiecze stwa na równi z
Polakami.
Doskonale te zdawali sobie spraw , sk d przychodzi pomoc: „Z
du ym zainteresowaniem dowiedzia am si o projektowanym tomie
dotycz cym Polaków ratuj cych ydów” – pisa a do mnie pani
Barbara Marlow, w zwi zku z ksi
, któr przygotowuj w IPN pt.
„Dobre s siedztwo”. – „Ojciec mój, Leon Bregman, po zako czeniu
studiów prawa na Uniwersytecie Warszawskim, mia w asn firm
importu maszyn i oleju z Anglii, by równie czynny w Zw.
Peowiakow, Zw. ydów Uczestników Walk o Niepodleg
Polski
w Warszawie, zarz du Fundacji im. Warszawy dla Inwalidów Wojsk
Polskich i radnym Miasta Sto ecznego Warszawy. […]. Brat mego
Ojca, Aleksander Breman, by znanym dziennikarzem politycznym i
we wrze niu 1939 znalaz si wraz z rz dem polskim w Rumunii,
sk d za atwi wizy rumu skie dla ojca i mego brata. Wyjechali z
Polski w kwietniu 1940 r. nie do Rumunii, ale wprost do Jugos awii,
gdzie ojciec, oficer rezerwy WP, natychmiast zg osi si do wojska, a
mój brat dosta odroczenie do zdania matury. Matka i ja zosta my
w Warszawie i wraz z rodzicami ojca musia my pój do Ghetta w
pa dzierniku 1940 r.
Wspomnia pan o ko ciele Wszystkich wi tych, który w tym
okresie by w granicach Ghetta. Dobrze go pami tam, bo by a to
nasza parafia (rodzice, brat i ja byli my chrzczeni) i przez dwa lata
ogródek, do którego chodzi am codziennie. Wysz am z Ghetta w
lipcu 1942 r. wraz z moj matk . Dalsze nasze losy wymagaj
szego opisu i dodam tylko, e dozna my wiele pomocy i
podpory u dawnych znajomych i nowych przez nast pne dwa lata.
Dawna znajoma p. Stanis awa Wedecka by a nasz g ówn
opiekunk , rodzice przyjaciela mego brata od profesora Lenarta, jego
ona i synowie utrzymywali z nami sta y kontakt, moja matka
mieszka a przez pó tora roku u p. Ireny Nowodworskiej, wdowie po
Leonie Nowodworskim, dziekanie Rady Adwokackiej i jednym z
przywódców Stronnictwa Narodowego, Ksi dz [Leon] Pawlina z
Caritasu [po wojnie wi ziony, nast pnie zgin w niewyja nionych
okoliczno ciach, w wypadku kolejowym – J. .] da nam nowe
papiery i umie ci mnie na pó roku w szkole przy Klasztorze Sióstr
Felicjanek pod Warszaw [w Wawrze, gdzie odbywa o si tak e
tajne nauczanie w gimnazjum – przy. J. .].
Przez cale dwa lata po wyj ciu z Ghetta nasi opiekunowie
umo liwili mi prawie »normalne« ycie, tzn. e mog am mieszka w
centrum miasta, wychodzi normalnie, wst pi am do harcerstwa i
widywa am moj matk , mimo e nie mieszka my razem. Jako
harcerka bra am udzia w powstaniu. Po wojnie uda o nam si
wydosta z Polski przez zielon granice i do czy do ojca, który by
w II Korpusie we W oszech. Brat mój, porucznik obserwator w 300
Dywizonie, zgin
w locie bojowym w lipcu 1944 r.”. W
doskona ym, izraelsko-ameryka skim bodaj, filmie dokumentalnym
pokazanym niedawno przez TVN g ównym bohaterem jest syn
uratowanego yda, który prze amuj c po wielu latach bariery
niech ci wobec Polaków i Polski, zmusi rodzin (starsze i m odsze
pokolenie), by przyjechali do kraju „gojów” i sprawdzili, czy ich
dobroczy cy jeszcze yj . Ta historia zako czy a si happy endem.
Pani Mucha wraz z m em otrzymali medal „Sprawiedliwych w ród
Narodów wiata”. Wybawcy pani Marlow do dzi go nie otrzymali.
Jedynie w ostatnich dniach do IPN dotar a wiadomo , e po wielu
latach Instytut YV uhonorowa medalem ks. Marcelego
Godlewskiego, proboszcza ko cio a Wszystkich wi tych.
Zakonnice i inteligencja
ydzi, którzy prze yli wojn i dali wiadectwo prawdzie, to
amek spo ród tych, którzy podj li heroiczn prób opuszczenia
getta (z warszawskiego getta licz cego ok. 400 tys. ludzi wysz o 25
tys.). Bo eby Polak móg pomóc ydowi, ten musia najpierw wyj
z getta b
uciec z transportu.
W polskich relacjach cz sto pojawia si motyw niesienia pomocy
potrzebuj cym. Ta indywidualna pomoc mie ci a si w szeroko
poj tej Konspiracyjnej Walce Cywilnej narodu, kierowanej przez
Stefana i Zofi Korbo skich. Wielk pomoc okazywa y siostry
zakonne. W ich domach schronienie znalaz o tysi ce dzieci, ukrytych
ród polskich sierot.
Jednym z takich miejsc, w którym pracowa y i siostry, i osoby
wieckie by warszawski Dom Ma ych Dzieci im. Ks. Gabriela Piotra
Baudouina, kierowany przez dr Mari Wierzbowsk . Z kolei s.
Joanna H. Lossow, Franciszkanka S ebnica Krzy a, prze ona
domu warszawskiego, a od 1942 kierowniczka placówki
Towarzystwa nad Ociemnia ymi w
owie k. Krasnegostawu,
wspomina a, wyliczaj c kolejne domy i osoby udzielaj ce pomocy
ydom, np. rannym w 1939 r., czy pó niej ma ym dzieciom: „W tym
okresie moja praca polega a g ównie na za atwianiu spraw
zak adowych w urz dach niemieckich i kwestowaniu ywno ci dla
Lasek. A by o kogo ywi , gdy w naszym zak adzie oprócz paruset
sta ych mieszka ców przebywali ranni
nierze, oficerowie i
inwalidzi z wrze nia 1939, oraz uchod cy z Warszawy, mi dzy
którymi byli tak e ydzi oraz spora gromadka dzieci, które znalaz y
si w czasie dzia
wojennych bez adnej opieki i dla których
utworzyli my internat tzw. Alojzki – nazwa pochodz ca od patrona
domu w Laskach, w którym zosta y one umieszczone”.
Podobne relacje dotyczy y polskich rodzin zarówno wiejskich, jak
i miejskich. Wspomina a pani Miecznikowska mieszkaj ca w
Warszawie: „Najpierw wynaj li my pokój dzieci cy dwu m odym
ludziom
–
Adamowi
Kap skiemu
i
Bronis awowi
Lewandowskiemu. Obaj konspirowali. Pan Bronis aw by muzykiem,
autorem s ynnego »Marsza oliborza«. I tak nasz dom – jak
wi kszo domów w naszej kolonii dziennikarskiej wszed w ycie
konspiracyjne okupacyjnej Warszawy. […] Wed ug mego brata –
pierwsza w naszym domu zjawi a si pani Niewiadomska.
Oczywi cie to nie by o jej prawdziwe nazwisko. Nigdy nie
dowiedzieli my si , jak naprawd si nazywa a. Nie wiemy, ani ja,
ani mój starszy brat, z czyjego por czenia zjawi si u nas w domu
bardzo gruby pan z Lublina, i prosi , by rodzice wynaj li pokój jego
onie. Nam dzieciom podano, e to jego narzeczona. Ten pan mówi
Ojcu: »ona musi wyjecha , Lublin to niedu e miasto „wszyscy j
znaj ... «. Rodzice zgodzili si wynaj pani Stefanii Niewiadomskiej
gabinet ojca. Nie mia a »dobrego wygl du«. […]
W 1941 roku wyprowadzili si lokatorzy z pokoju dzieci cego. Z
ogromnym alem rozstawali my si z tak mi ymi i drogimi nam
odymi lud mi. Pokój dzieci cy by wolny i czeka na nowych
lokatorów. Przysz a go wynaj m oda, szczup a, g adko uczesana
kobieta. Niebieskooka szatynka, w osy mia a upi te w kok. Chcia a
wynaj dla siebie i dla m a pokój le cy na uboczu. Usytuowanie
naszego domu odpowiada o jej. Zobaczy a ogród, dwa wyj cia,
cie
cz
wszystkie ogródki, któr wywo ono mieci i
przywo ono w giel i ziemniaki na zim – i zdecydowa a si . Do
naszego domu wprowadzili si
pa stwo Borowscy. Gdy
zobaczyli my pana Artura, nawet my, dzieci, zdali my sobie spraw ,
e nie jest on Aryjczykiem. Niski, ruchliwy ciemnooki o
charakterystycznym wydatnym nosie, mia
zdecydowanie
niekorzystny wygl d. Pomimo to rodzice zdecydowali si wynaj
im pokój”.
Krystyna Zab ocka z domu Skar ska pisa a za w li cie do
Komitetu dla Upami tnienia Polaków Ratuj cych ydów (wszystkie
cytaty pochodz
z tego zbioru): „Lidia Parecka, ur. [odzona […] w
Tarnopolu by a w trzecim pokoleniu katoliczk , jedynie przez
Niemców uwa ana by a za ydówk . Poszukiwana po mierci
rodziców przez gestapo na wiosn 1942 r. zmuszona by a ucieka ze
Lwowa. Siostry Sacre Coeur, których by a wychowank , wys y j
do ss. niepokalanek w Nowym S czu, w którym ja by am uczennic .
Po kilkudniowym tam pobycie skierowa y j do domu moich
rodziców – Jadwigi i Stanis awa Skar skich, gdzie przebywa a do
ko ca wojny. Dla usprawiedliwienia jej pobytu by a przedstawiona
jako kuzynka pochodzenia ormia skiego ze Lwowa. Zameldowana w
gminie Czchów, pracowa a jako praktykantka ogrodnictwa.
Mieszka a w jednym pokoju ze mn ”.
Z chrze cija skiego mi osierdzia
W tysi cach relacji odnajdujemy wspólne fakty. Po pierwsze, z
obawy o ycie ratowani przemieszczali si z miejsca na miejsce.
Kr g ludzi dobrej woli poszerza si , co zwi ksza o szanse na
uratowanie yda. Po drugie, w miejscu, gdzie dana osoba by a
przechowywana (np. dom zakonny czy kamienica, dwór ziemia ski,
a nawet ca a wie ) wszyscy mieszka cy albo od pocz tku wiedzieli o
przechowywanym, albo pr dzej czy pó niej si o nim dowiadywali.
Mo liwo ci ukrycia tego faktu przed swoimi by y w wielu
przypadkach po prostu niemo liwe albo wr cz szkodliwe – np. na
wsi, gdzie lokalna spo eczno darzy a si zaufaniem i solidarnie
wspiera a swoich przed obcymi.
W wielu relacjach pojawia si w tek „legendowania” pobytu
„kuzyna” z miasta, a nast pnie przyznaje si , i nikt tej legendzie nie
wierzy . Rzecz jasna, im mniej wiedziano, tym lepiej. Ludno
wiejska chroni ca ydów ba a si zarówno obcego, który móg
zdradzi kryjówk , jak i samego yda – ratowanego, którego na ogó
nie znano i nie wiedziano, czy nie stanie si on zagro eniem dla
spo eczno ci.
W polskich relacjach dominuje wra liwo chrze cija ska. Nie
spotka em si z relacj , w której kap ani czy siostry zakonne
odmawia yby pomocy potrzebuj cemu, czy to rannemu
nierzowi,
partyzantowi czy ydowi. Mi osierdzie chrze cija skie stanowi o
fundament odzywaj cy si wtedy, gdy nale o dokona wyboru.
Burzy to zatem niesprawiedliwy i g upi mit o chrze cija stwie jako
religii wspieraj cej rasistowski hitleryzm w jego – faktycznie –
poga skim
programie
Zag ady
ydów,
Cyganów,
niepe nosprawnych, homoseksualistów, a w dalszej kolejno ci
owian czy te nieprzystosowanych do projektu III Rzeszy.
„Wesz am do chaty, zamkn am okiennice i drzwi i po
am
si . Wida dobrze od razu zasn am, co mi si prawie nigdy nie
zdarza o, skoro pukanie, które od drzwi si rozlega o, uwa am ze
sen. Ale nie – kto puka. Noc i kto puka! Przera ona szukam
kontaktu elektrycznego na cianie, bo zdawa o mi si , e jestem w
mieszkaniu moim w Bielsku i nie mog si zorientowa , gdzie drzwi,
gdzie okno, gdzie lampa. S ysz s owa po s owacku mówione: »Len
pomalu, len pomalu«... Wreszcie otwieram drzwi. Migaj latarki
elektryczne, dwóch ludzi wsuwa dwie ci kie walizy, pan doktór
Rajec, nasz lekarz obwodowy z Frydmana, dr cymi r kami p aci im
za niesienie. Drzwi si zamykaj , jeste my sami. On, z dzieckiem na
ce, ona jego i ja. Groza! Dra Kuechla ze Starej Wsi wzi to ju
ubieg ej nocy i zamordowano w Czorsztynie, teraz na nich kolej. Oni
ydzi... Doktór mówi, e przez chwil odpoczn i pójd w las, w
las... Dr ymy wszyscy troje. Pani El bieta
ta jak cytryna, doktor
dr cy ca y, ma a 2,5-letnia Ewa pi na jego r kach. Ja si trz ,
dygoc jak w febrze. Szcz ki mi si zwar y, gorzko i sucho mam w
ustach. Nie mog wydoby s owa ze ci nionego gard a. mier ma
nas ju w szponach! Lada chwila za ich tropem mog tu wpa ci,
którzy maj rozkaz odstawia
ydów ze S owacji do granicy.
Sekundy mijaj , a my we troje zanurzeni jeste my w miertelnym,
naprawd miertelnym strachu...
Naraz dziwny spokój wraca mi do serca, kolory na twarz, jaka
fala ogromnej mi ci zalewa mi serce, mi ci do tych ludzi, tak
ci nionych trwog . M stwo, tak! M stwo zasila me serce. Ci ludzie
staj mi si w jednej chwili najdro szymi na wiecie. Mówi wi c do
nich spokojnie: »Las ma swój kres, zima nadchodzi. U mnie
zostaniecie«... Zdawa am sobie spraw , e to by o dzia anie Bo e we
mnie. Mój spokój i im si udzieli . Pan doktór po
na moim
tapczanie dziecko, pani El bieta zacz a ci wymiotowa ... Zostali
i trwali. Nazajutrz otworzyli waliz i podali blaszan puszk ze
swoim maj tkiem, z pieni dzmi. Powiedzia em im: w piwnicy s
ziemniaki i t puszk tam sobie pa stwo przechowajcie. Oni nie
zdawali sobie z tego sprawy, jak wi tym by o dla mnie ich ycie i
moje, które dla nich narazi am!” – wspomina a Mieczys awa
Farysiak z Dursztyna na pograniczu polsko-s owackim.
Dwie pami ci
Historia rodziny Kowalskich i ich s siadów to typowe dzieje wiejskiego
rodu. Liczne potomstwo, wielka mi
i ci ka praca, przy rodzinnym
posi ku pada ma o s ów, du o jest za to czynów i uczu .
Podobnie jak w wielu innych miejscach w Polsce, w ma ym Ciepielowie
ukrywano ydów. Do dzi ostatni pami taj cy tamte czasy ze zami w
oczach opowiadaj o tragicznych dniach z grudnia 1942 r. To ywa historia,
która dzi ki Maciejowi Pawlickiemu i Arturowi Go biewskiemu sta si
mo e – i powinna – aktualn dla nas wszystkich. Ten film mo e tak e
odegra rol prze omow . Jedyne bowiem, co do dzi
czy relacje
ydowskie i polskie, to zgodne stwierdzenia, e ydzi nie byli przez
Polaków lubiani (oczywi cie nie chodzi o konkretne – znane – osoby, ale
jako naród), e byli obcy ze swoimi zwyczajami. Polacy zapami tali im
tak e ujawniaj cy si przed wojn i w latach 1939 – 1941 brak solidarno ci
z Polakami. Te dwie pami ci zrodzi y jednak konkretn list polskich
„Sprawiedliwych w ród Narodów wiata”, która uchodzi a dot d za jedyn
prezentuj
autentyczne dzieje Polaków ratuj cych ydów. Dzi , dzi ki
badaniom historyków, a tak e wzajemnym, coraz bogatszym relacjom
mi dzy Polsk a Izraelem, strona ydowska coraz lepiej zdaje ju sobie
spraw , e lista te nie jest kompletna.
Dlatego te strona polska stara si zbudowa w Warszawie imienny
pomnik ku czci Polaków ratuj cych ydów, z nadziej , e w ci gu
najbli szych lat lista polskich „Sprawiedliwych” zbli y si do rzeczywistej
listy Polaków nios cych pomoc ydom w czasie II wojny wiatowej.

Podobne dokumenty