Krzysztof Hubert Marks (1946-1984)

Transkrypt

Krzysztof Hubert Marks (1946-1984)
Stowarzyszenie Asnykowców
Krzysztof Hubert Marks (1946-1984)
MARKS
Wystawa w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej
Najbardziej wnikliwie, ale też najprościej i najpiękniej napisał o twórczości Krzysztofa Marksa Maciej Maria Kozłowski zmarły niedawno - dziennikarz, poeta, krytyk sztuki i literatury. Jego tekst zamieszczony w katalogu wystawy prac
Marksa, zorganizowanej w trzy lata po śmierci artysty należy tu cytować koniecznie. Pisał go bowiem nie tylko znawca
przedmiotu, ale także przyjaciel, nie apologeta bynajmniej.
Twórczość Krzysztofa trudno zdefiniować - można powiedzieć o niej - niespokojna. Jest wciąż pięknym początkiem,
któremu brak finału.
Kozłowski pisze: Niewątpliwy talent i okresy niezwykłej, wręcz benedyktyńskiej pracowitości, ale tylko
okresy, co trzeba tu wyraźnie podkreślić, tkwiąca w nim do końca prawie dziecinna ciekawość
zmuszająca do zgłębiania tajemnicy malarstwa i równie chłopięca przekora - „ja też potrafię...”
To wszystko można prześledzić na pierwszej muzealnej wystawie zorganizowanej w 18 lat po odejściu Krzysztofa.
Udało się na niej zgromadzić około trzydziestu obrazów (oleje, tempery) i prawie sześćdziesiąt grafik oraz rysunków.
Oczywiście nie jest to cała spuścizna po artyście, który - przywołam tu raz jeszcze tekst Kozłowskiego ...rozstawał się ze swoimi pracami dość łatwo, niemal bezceremonialnie, po prostu przestawały go
obchodzić. Mawiał też, że teraz już muszą pójść na swoje własne utrzymanie. Rozdawał je przyjaciołom
i znajomym, sprzedawał niemal za bezcen chętnym, których nie brakowało, niektóre płótna
przemalowywał, inne odstawiał w kąt pracowni, skąd ginęły w okolicznościach tajemniczych, co zresztą
artyście schlebiało na swój sposób.
To jednak, co pozostało daje pojęcie o poszukiwaniach Krzysztofa, o jego fascynacjach i próbach oswojenia
rozmaitych epok i stylistyk sztuki.
Bez trudu odnajdziemy w jego dziele inspiracje Boschem, lecz i Dalim, Kantorem, Szajną, też ekspresjonizmem i
uczciwym realizmem wreszcie.
Nie jest to zarzut. W każdej pracy odbija się przecież osobowość twórcy, jego niepokoje, lęki nadające przynajmniej
części tej sztuki klimat dramatyzmu i przeczucia grozy. Ale przecież Krzyś nie był ponurakiem. Był królem życia,
kochającym muzykę, literaturę i kobiety. Chętnie powtarzał za Apollinairem definicję intensywnej egzystencji: I pijesz
ten alkohol palący jak życie, życie które pijesz jak wódkę obficie... Pisze Maciej Kozłowski:
Nie potrzebował cudzej legendy. Miał swoją, co więcej nie zaniedbywał jej narastania, dodawał do niej
coraz to nowe, spiętrzające się szczegóły w różnych tonacjach. Chciał być inny (...). Trzeba mu było tez
inności życia, innej hierarchii wartości, innych tropów, którymi chadzał.
A przecież nigdy nie przybierał masek, twarz miał jasną, otwartą, swej życzliwości, więcej: serdeczności do ludzi,
nigdy nie potrafił skryć, nawet wówczas, gdy wypowiadał sarkastyczne słowa o innych (...). Ta wystawa nie
powstałaby gdyby nie życzliwość Mamy Krzysztofa - Pani Lucyny Prylińskiej. Z jej zbiorów pochodzi większość
prezentowanych prac. Pozostałych użyczyli - w odpowiedzi na apel Muzeum - przyjaciele i znajomi artysty. Im
1
Stowarzyszenie Asnykowców
wszystkim serdecznie dziękujemy za pomoc.
Współtwórcą i pomysłodawcą wystawy, autorką aranżacji jest Elżbieta Michalska prowadząca kaliską Galerię za
Bramą. Jej także dziękujemy za czas poświęcony organizowaniu pokazu.
Barbara Kowalska, „Kalisia Nowa” nr 12/97/2002
Był najzdolniejszym i najciekawszym kaliskim artystą-plastykiem pierwszego powojennego pokolenia, a
pewnie jeszcze kilku kolejnych generacji. Wszechstronnie utalentowany; uprawiał malarstwo, rysunek,
grafikę warsztatową i użytkową, także tkaninę artystyczną eksperymentując też z innymi technikami i
tworzywami. Niestety nigdy nie rozwinął swych talentów do końca. Zmarł - przedwcześnie, tragicznie,
bezsensownie.Urodził się w Szklarskiej Porębie, ale zawsze czuł się kaliszaninem - i nie protestował,
kiedy w jego notach biograficznych jako miejsce urodzenia podawano Kalisz. Tutaj też w starej
kamienicy przy ratuszu, w pobliskich uliczkach i podwórkach upłynęło jego dzieciństwo. Ukończył
szacowne Liceum im. Adama Asnyka, gdzie zwrócił na siebie uwagę m.in. sukcesami... sportowymi.
Biegał z powodzeniem na krótkich dystansach.
Po maturze podjął studia plastyczne w Poznaniu, ale dość szybko je przerwał, co mogło mieć związek ze studenckimi
kontestacjami, które doprowadziły do strajków w marcu 1968 roku. Potem uczył się w Studium Nauczycielskim w
Kaliszu. Znacznie ważniejsze były jednak dla niego wizyty w gościnnej pracowni znakomitego artysty malarza i grafika,
a także pedagoga Andrzeja Niekrasza, którego uważał za swego pierwszego i chyba jedynego mistrza.
Krzysztof był „wolnym ptakiem”. Pracował w różnych instytucjach, ale zawsze robił to, co go wciągało, fascynowało
czy bawiło. Zaczynał w Kaliskim Domu Kultury, gdzie działy się wówczas rzeczy ciekawe. Wtedy narodził się
legendarny zespół „Młody Blues” i Festiwal Awangardy Beatowej, z którego po latach wyrosły dwa liczące się
festiwale: rockowy w Jarocinie i jazzowy w Kaliszu. Krzysztof nie tylko projektował plakaty i inne druki festiwalowe, ale
pisał też teksty piosenek dla „Bluesa”. Współpracował również z przedsiębiorstwami handlowymi, projektując wnętrza
i ekspozycje sklepowe oraz inne formy reklam. Jego dziełem była m.in. aranżacja sklepu muzycznego przy ratuszu.
Tworzył okolicznościowe dekoracje scen, sal czy ulic - elementy tzw. propagandy wizualnej, która była stałym tłem
ówczesnego życia społecznego i politycznego. Najbardziej jednak cenił sobie współpracę z prasą lokalną. Jego rysunki,
winiety i inne ozdobniki wzbogacały szatę graficzną gazet. Gdyby darował sobie jeszcze kilka lat życia, byłby
znakomitym grafikiem komputerowym.
Swoje prace prezentował niezbyt często, ale zawsze były to kolekcje starannie przygotowane, z katalogiem i
wernisażem. Najczęściej pokazywał je w Kaliszu: w kawiarni „Bursztynowa” (1971), w domu kultury zakładów „Wistil"
(1973), w Klubie Związków Twórczych „Wanatówka” (1974), w Klubie MPiK (1981); ale także w klubach studenckich
we Wrocławiu (1971) i Łodzi (1982). Ostatnią ekspozycję przygotował niedługo przed śmiercią (w maju 1984 roku) w
gmachu kaliskiego teatru jako imprezę towarzyszącą 24 Kaliskim Spotkaniom Teatralnym. Zatytułował ją „Życie to nie
teatr”, nawiązując do słów tragicznie zmarłego, kultowego wówczas poety, Edwarda Stachury. Pięć miesięcy później
odszedł od nas na zawsze, mając zaledwie 38 lat. W 1987 roku przyjaciele przygotowali jego niewielką pośmiertną
wystawę w Klubie MPiK, większą pokazano w 2002 roku w salach Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej.
Adam Borowiak, prezes
2