W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009
Transkrypt
W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009
Energetyk-Elektronik-Bytom W cieniu akacji. Wyprawa do Sudanu i Etiopii 2009 - część 6. Azymut na Etiopię Autor: Łukasz Waga 5b1 2000 23.06.2010. Zmieniony 17.07.2010. Środowa rozmowa z gospodarzem w kafeterii przeciąga się do późnej nocy. Jeszcze przed snem spryskuję się specjalnym środkiem na komary - „repelem”. Rozkładamy łóżka polowe i idziemy pod dach budynku. W nocy kilka razy budzą mnie jakieś świsty, na które na początku nie zwracam uwagi. W końcu zrywam się z polówki, czując jak zgrzyta mi piasek w zębach. Spoglądam na telefon komórkowy, który jest niemal zakopany pod piachem!... Tak, to burza piaskowa, a my przecież w budynku, w którym znajdowały się tylko wnęki na okna, przez które swobodnie wpadały pyłowe podmuchy. W końcu wstaję rano średnio wyspany. Adam się śmieje. - O co chodzi? - pytam. - Spójrz w lustro! - odpowiada. O dziwo na ścianie budynku zamontowano prowizoryczny kranik, nad którym wisiało lustro pamiętające chyba jeszcze dziewiętnasty wiek, sądząc po jego stopniu zużycia. Przeglądam się i wnet zrozumiałem skąd ten śmiech Adama. Posmarowana twarz lepkim środkiem owadobójczym, została cała oblepiona ziarnami piasku. No cóż, zapamiętam tę burzę chyba do końca życia! Nic nie jedząc, zabieramy nasze plecaki i dochodzimy do drogi. Łapiemy minibusa do Shendi. Po dwóch godzinach jazdy docieramy do celu. Tutaj od razu na nasze plecaki, znajdujące się na dachu, rzucają się miejscowi! Na szczęście to tylko pomoc, jednak szkoda, że nie bezinteresowna. Za zdjęcie plecaków żąda się od nas zapłaty. I tu Adam znowu nie wytrzymuje. Uderza się ręką o swoje czoło i jak nie ryknie do Sudańczyka: - Czy ty jesteś nienormalny! I znowu te same miny przerażonych miejscowych, którzy od razu dają nam spokój. Zaczyna mi się to podobać. Wtedy też zrozumiałem, że do końca naszej wyprawy Adam będzie tym wykłócającym się, przyprowadzającym miejscowych do porządku. Oj, jakże to sprawdziło się w Etiopii, ale o tym później. W Shendi łapiemy prywatny samochód do kompleksów Naga i Musawarat. W Naga i Musawarat znajdują się wielkie kompleksy świątynne. Szczególnie ciekawa świątynia znajduje się w Naqa, gdzie główną atrakcją jest dobrze zachowana świątynia lwa, zbudowana w latach 15 p.n.e. - 15 n.e. przez http://energetyk.hekko24.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 06:57 Energetyk-Elektronik-Bytom królową Amanitore, w hołdzie lwiogłowemu bogowi Apedamak. {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} http://energetyk.hekko24.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 06:57 Energetyk-Elektronik-Bytom {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {multithumb} {flv}swiatynia_w_murawat{/flv} Po zwiedzeniu wspomnianych atrakcji wracamy tą samą drogą przez pustynię, gdzie ubity piach stanowi jezdnię. Niestety, nasz samochód zakopuje się. Próby podłożenia kamieni pod koła i pchanie http://energetyk.hekko24.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 06:57 Energetyk-Elektronik-Bytom samochodu nic nie dają. Tracimy cenny czas, gdyż mamy w planach dojechać jeszcze dziś do Chartumu. W końcu pomagają nam miejscowi Beduini, którzy mijali nas trochę lepiej przystosowanym do jazdy po pustyni samochodem. Pięciu chłopa w minutę uporało się z problemem. W końcu, gdy pędzimy walcząc z czasem, nagle nasz samochód gwałtownie zatrzymuje się. - Co znowu, u licha? - myślę. Kierowca jak gdyby nigdy nic otwiera bagażnik, wyciąga kocyk i... odprawia kilkunastominutową modłę. W Shendi łapiemy busa do Chartumu, do którego przedmieść docieramy pod wieczór. Dzwonimy po naszego znajomego taksówkarza, który oznajmia, że już po nas jedzie. Zaczyna nas już nieźle skręcać w żołądku, gdyż kolacja dobę wcześniej w kafeterii była naszym ostatnim posiłkiem. Co prawda, na dworcu pod chmurką sprzedają smażone falafele na tłuszczu (wątpliwej jakości) lecz pamiętając nasze ostatnie problemy żołądkowe postanawiamy nie ryzykować. Czekamy na taksówkarza ponad godzinę. W końcu gdy zapada decyzja, by zrezygnować z jego usług i poszukać alternatywnego transportu do centrum, nasz znajomy wreszcie przyjeżdża, tłumacząc się nawałem pracy. Lądujemy znowu w Chineese House, naszym pierwszym hoteliku tuż po przylocie do Sudanu. Jest piątek 3 lipca. Postanawiamy zrobić sobie dzień przerwy w podróżowaniu. To idealny czas na przepranie rzeczy i wyczyszczenie plecaka, mającego dziwnie żółty kolor. To również czas na popołudniową drzemkę, z której budzi nas niezwykle intensywnie działające nagłośnienie w naszej okolicy. Trwa jakieś kazanie. Niby nic dziwnego, ale ekspresyjność imama, zbliżona była do tej znanej nam z przemówień A. Hitlera. {flv}kazanie_immana_w_chartumie{/flv} Wieczorem lądujemy jeszcze w europejskiej restauracji, w której od ponad tygodnia wreszcie jemy normalny obiad. Towarzyszy nam zespół „dokotletowy" śpiewający Boba Marleya. Tak minął nam ostatni lub przedostatni (licząc planowaną na jutro podróż do granicy) dzień w Sudanie, podczas którego doładowaliśmy swoje akumulatory i znowu - jakby nigdy nic, z pełną energią, http://energetyk.hekko24.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 06:57 Energetyk-Elektronik-Bytom wyspani, najedzeni i w końcu czyści możemy ruszać w dalszą podróż. W sobotę wyruszamy z chartumskiego dworca autobusowego. Obieramy kurs do małej przygranicznej miejscowości Gallabat, do której docieramy przez Gedaref. W autobusie widzę dziewczynę o europejskich rysach twarzy. To Rosjanka! Szybko nawiązuję z nią znajomość. Okazuje się, że wyjechała dwa miesiące temu z Moskwy i dotarła aż tutaj... autostopem. Kilkanaście godzin jazdy, podczas której zaczyna zmieniać się krajobraz za oknem. To już sahel, formacja przejściowa pomiędzy pustynią a sawanną. Wyczuwam, że jest też troszkę chłodniej jak na warunki, w których do tej pory dane nam było żyć. Im bliżej granicy, tym częściej zatrzymują nas patrole. Co jakiś czas przypatrują się uważnie naszym wizom oraz sprawdzają, czy mamy zapłaconą opłatę rejestracyjną. W końcu docieramy do właściwej odprawy granicznej, która przebiegła bezproblemowo. Zostawiamy za sobą Sudan. Było pięknie, choć w głębi odczuwamy wraz z Adamem pewną ulgę. Nie spodziewamy się jeszcze tego, co za chwilę się zacznie, a rozpocznie się kolejna wielka przygoda, przygoda o nazwie - Etiopia. Łukasz Waga nauczyciel geografii absolwent 5b1 2000 r. Ciąg dalszy nastąpi! Zapraszam http://energetyk.hekko24.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 06:57