Dermatologia, czyli mnie to nie nudzi!

Transkrypt

Dermatologia, czyli mnie to nie nudzi!
WYWIAD
WETERYNARIA W PRAKTYCE
Dermatologia
– mnie to nie nudzi!
Z dr. n. wet. Jarosławem Popielem,
specjalistą chorób psów i kotów,
wykładowcą zagadnień dermatologicznych z Katedry Chorób Wewnętrznych z Kliniką Koni, Psów
i Kotów Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, rozmawia Monika Cukiernik.
Dlaczego wybrał Pan dermatologię
weterynaryjną?
Każdy z nas, a mam tu na myśli lekarzy
weterynarii, kończąc studia, czuje wielki niedosyt wiedzy. W moim przypadku
zbiegło się to z całkowitą reorganizacją
w weterynarii. Zaczęły się tworzyć nowe
struktury zawodowe zrzeszające lekarzy
weterynarii oraz towarzystwa skupiające osoby o podobnych zainteresowaniach
zawodowych itd. Przypominam, że zanim
powstało Polskie Stowarzyszenie Lekarzy Weterynarii wcześniej powołano Sekcję Dermatologów Weterynaryjnych, której miałem okazję być członkiem. Później
została ona wchłonięta przez PSLWMZ.
Dlaczego dermatologia? Być może dlatego,
że prawie całkowity brak wiedzy dermatologicznej (zwłaszcza dotyczącej małych
zwierząt) wyniesiony wówczas ze studiów
zmuszał do poszukiwań i pogłębiania wiedzy we własnym zakresie. Praktyka dnia
codziennego pokazała też, że dermatologia jest jedną z najczęściej wykorzystywanych dziedzin wiedzy w codziennej pracy
lekarza weterynarii.
W jaki sposób zdobywał Pan wiedzę
z tego zakresu?
Miałem okazję i możliwość uczestniczyć
od początku w działaniach Sekcji Dermatologów Weterynaryjnych. Profesor Zbigniew Pomorski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, który był pionierem
w krzewieniu wiedzy dermatologicznej,
zorganizował jedenaście Międzynarodowych Sympozjów Dermatologicznych
(we wszystkich uczestniczyłem) z udziałem takich światowych sław dermatologicznych, jak np. Danny W. Scot, Pascal
Prelaud, Tom Willemse, Didier Carlotti,
92
MAJ • 5/2010
www.weterynaria.elamed.pl
Stephen D. White, David Lloyd i wielu innych. Była okazja, aby przyswoić najpierw
podstawy, a potem coraz to nowsze informacje dotyczące dermatologii weterynaryjnej, i to z pierwszej ręki, od osób najbardziej
znanych na świecie. Sekcja Dermatologów
Weterynaryjnych organizowała coroczne
Warsztaty Dermatologiczne (odbyło się
już 9 edycji), głównie dzięki uprzejmości
i zaangażowaniu Zbyszka Blimke z Ustronia, na których mogliśmy przekazać sobie
nawzajem własne doświadczenia, a potem
także i posłuchać światowych sław. Miałem
okazję uczestniczyć w szkoleniach zorganizowanych w ramach tzw. Szkoły Luksemburskiej – European School for Advanced
Veterinary Studies (ESAVS) – „East training programme”, które były prowadzone przez prof. Davida Lloyda i dr. Davida
Granta. Staram się uczestniczyć w miarę możliwości w europejskich sympozjach poświęconych dermatologii. Pamiętam wrażenie, jakie zrobił na mnie udział
w Światowym Kongresie Dermatologicznym w Wiedniu (The 5th World Congress
of Veterinary Dermatology 2004), a od kilku lat regularnie uczestniczę w Southern
European Veterinary Conference w Barcelonie. Staram się bywać także na krajowych
konferencjach – zawsze, jeśli pojawiają się
wykładowcy z tematami związanymi z dermatologią.
Czy na polskim rynku istnieje
wystarczająco dużo pozycji
książkowych i publikacji z zakresu
dermatologii?
W ostatnich kilku latach na naszym rynku
pojawiło się wiele nowych pozycji książkowych – najczęściej tłumaczeń z zakresu medycyny weterynaryjnej. To bardzo
dobry trend, bo ukazujące się przedruki
uznanych na świecie podręczników są wypełnieniem „czarnej dziury”, która była
naszą bolączką od wielu lat. Kilka pozycji
dotyczących dermatologii, głównie jednak
małych zwierząt, uzupełnia tylko częściowo tę lukę. Myślę, że wydawcy nie spoczną
na laurach i będziemy mogli sukcesywnie
zapoznawać się z coraz to nowszymi publikacjami dermatologicznymi. Być może nie
będą to już ogólne podręczniki obejmujące
całość dermatologii, lecz dokładnie i szczegółowo opracowane poszczególne jej dziedziny np. alergologia.
Prowadzi Pan fakultet z zakresu
dermatologii. Czy cieszy się
on dużym powodzeniem?
Udało mi się dzięki przychylności władz
dziekańskich i wsparciu kierownika katedry stworzyć przedmiot fakultatywny dla
studentów V roku – dermatologię weterynaryjną. Tak naprawdę była to odpowiedź
na oczekiwania studentów, którzy wcześniej prosili mnie o dodatkowe wykłady z dziedziny dermatologii. W tym roku
na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej
Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oferowanych jest 35 różnych fakultetów z nauk klinicznych, tak więc konkurencja jest niemała. Tym bardziej cieszy
mnie fakt, ze fakultet z dermatologii jest
jednym z najchętniej wybieranych.
Jakie są nowoczesne metody
diagnostyczne stosowane
w dermatologii weterynaryjnej?
Metody diagnostyczne w dermatologii
mogą wydawać się bardzo proste, jak np.
trichoskopia czy cytologia, gdzie właściwie
wystarczy mikroskop i zestaw odczynników do szybkiego barwienia. Sztuka polega na właściwej ocenie i interpretacji,
a to już zależy od badającego – jego wiedzy, doświadczenia, czasem także intuicji. Są też metody wymagające specjalistycznych pracowni czy laboratoriów, np.
mikrobiologicznych czy histopatologicznych. Na uczelniach mamy je na miejscu,
lekarze terenowi bez problemu korzystają
z usług oferowanych przez duże laboratoria. Także alergiczne testy śródskórne czy
serologiczne są już dzisiaj standardem dla
większości kolegów. Staramy się w miarę
możliwości wprowadzać i wykorzystywać
specjalistyczny sprzęt diagnostyczny, jak
np. dermatoskopy czy cyfrowe otoskopy,
mikroskopy elektronowe – to jest ważne
i potrzebne, ale ja nadal uważam, że diagnostyka dermatologiczna nie jest technicznie trudna i w większości przypadków
możliwa do wykonania w każdym średnio
wyposażonym gabinecie weterynaryjnym.
WYWIAD
WETERYNARIA W PRAKTYCE
Jak wygląda nowoczesna terapia
schorzeń dermatologicznych?
Czy lekarz może pozwolić sobie
na rutynę w tym zakresie?
Rutyna jest zawsze niebezpieczna i potrafi się zemścić. Myślę, że w dermatologii szczególnie. Mam kontakt nie tylko
z przypadkami dermatologicznymi, przyjmuję także pacjentów w ogólnej przychodni Katedry Chorób Wewnętrznych i wiem,
że w dermatologii niestety łatwo o pomyłkę. Może nawet łatwiej niż w innych dziedzinach weterynarii, np. w kardiologii
(to jest zdanie mojej koleżanki specjalistki kardiologii), bo występują te same objawy, a różne przyczyny. To, co określamy
jako „mimikra” – naśladowanie objawów
klinicznych, bardzo często zdarza się właśnie w przypadku chorób skóry. Może dlatego, pomimo lat pracy i setek pozornie
podobnych pacjentów, ciągle mnie to nie
nudzi. Każdy przypadek to kolejne wyzwanie. Pewnie, że zawsze gdzieś podświadomie „szufladkuje się” pacjenta czasem tuż
po wejściu do gabinetu, jednak nauczyłem
się najpierw rozmawiać, a dopiero potem
patrzeć na zwierzę. Solidny wywiad to połowa sukcesu. Badania diagnostyczne, które do znudzenia (wg niektórych studentów)
powtarza się u kolejnych pacjentów, czasem dają zaskakujące wyniki. To utwierdza w przekonaniu, że jeśli jakieś zmiany
wyglądają bardzo typowo, wcale nie muszą
świadczyć o typowej chorobie.
Czy w Polsce pojawiają się
nowe, „egzotyczne” choroby
dermatologiczne, związane np.
z migracją zwierząt?
Takie mamy czasy, że wyjazdy wakacyjne właścicieli ze swoimi pupilami są już
standardem. Niestety, stwarza to zagrożenie zarażenia się naszych zwierząt chorobami, które wcześniej znaliśmy tylko
z podręczników. To stało się już faktem.
Przykładem niech będzie chociażby leiszmanioza, która endemicznie występuje tylko na południu Europy. Opisano już
pierwsze przypadki zarażenia u psów, które powróciły z wakacji.
Dlatego warto edukować właścicieli,
aby byli świadomi zagrożeń, które mogą
czekać na ich podopiecznych na egzotycznych wyjazdach. Tym bardziej, że nie
fot. M. Cukiernik
Ważniejsza jest wiedza i doświadczenie
osoby diagnozującej niż sprzęt, który posiada. Oczywiście zawsze będą się zdarzały
takie przypadki kliniczne, które wymagają
bardziej zaawansowanych technik diagnostycznych, dlatego też ośrodki referencyjne mające możliwość wykonania szczegółowych badań, np. immunologicznych
czy immunohistochemicznych, mają rację bytu i są potrzebne.
zawsze jesteśmy w stanie zabezpieczyć
zwierzęta np. przez szczepienia.
Jak je rozpoznać?
Musimy być czujni, nie bagatelizować objawów klinicznych i oczywiście być na bieżąco z aktualną wiedzą. To jeszcze jeden
dowód na to, że nie należy popadać w rutynę. Egzotyczne, czasem bardzo rzadkie
choroby, naprawdę mogą się zdarzyć także
i u nas – nawet w małym gabinecie. Takie
choroby, które diagnozujemy czasami jako
pierwsi w okolicy czy nawet kraju, utwierdzają mnie w przekonaniu, że należy starać
się diagnozować choroby do końca.
Co Pan sądzi o praktyce
stosowania ludzkich leków
dla zwierząt ze schorzeniami
dermatologicznymi? Czy to oznacza
brak nowoczesnych leków
weterynaryjnych?
Medycyna człowieka zawsze była i będzie
przed nami o krok do przodu (czasem nawet o kilka kroków), zarówno w zakresie
diagnostyki, jak i terapii. Dlatego coraz częściej diagnozujemy nowe jednostki chorobowe (porównując je do tych z medycyny
człowieka) i staramy się je leczyć, stosując sprawdzone już schematy z medycyny
ludzkiej. Często niestety leki sprawdzone
i działające w konkretnych jednostkach
chorobowych ludzi nie mają weterynaryjnych odpowiedników. Zwłaszcza, że coraz
częściej sięgamy po preparaty, które nawet
w medycynie ludzkiej są nowością. Śledząc doniesienia w prasie światowej, wiemy, że konkretne preparaty mogą pomóc
zwierzętom, więc je stosujemy – to nie jest
błędem. Rynek farmaceutyczny w weterynarii bardzo prężnie się rozwija i ciągle są
wprowadzane nowe leki, które sukcesywnie zastępują te z medycyny człowieka lub
są nowatorskie i specyficzne na tyle, że nie
mają nawet (a może jeszcze) odpowiedników w farmakoterapii ludzi. Problemem
może być stosowanie leków ludzkich, których nie powinniśmy stosować u zwierząt
(np. najnowsze generacje antybiotyków zarezerwowane tylko do leczenia ludzi) czy
też stosowanie leków ludzkich, wtedy kiedy mamy weterynaryjne odpowiedniki, ale
to już inny temat …
Choroby dermatologiczne są
specyficzne: długo się je leczy,
często nawracają. Czy właściciele
dopełniają zaleceń lekarza?
Choroby dermatologiczne to w większości przypadków problemy przewlekłe, często nawracające. Niektóre, jak np. alergie,
są chorobami, z którymi duża grupa zwierząt będzie się borykać do końca życia.
To bardzo ważne, aby właściwie porozmawiać z właścicielem. Nasze rozpoznania są w takich wypadkach wyrokiem dla
zwierzęcia i to, czy właściciel będzie się stosował do naszych zaleceń, często jest uzależnione od tego, czy zrozumie problem. Jeśli właściwie wytłumaczymy, czego można
oczekiwać np. od naszej terapii czy stosowania diety, to większość właścicieli stosuje się do wskazań lekarza. Wiem, że niepowodzenia terapeutyczne niektórych moich
kolegów wynikają nie z błędów przez nich
popełnianych, tylko niechęci właścicieli do stosowania zaleceń lekarza. Chociaż, może to jednak błąd lekarza, jeżeli nie
do końca przekona się właściciela zwierzęcia do słuszności swoich działań.
Dziękuję za rozmowę.

MAJ • 5/2010
www.weterynaria.elamed.pl
93