Mały Henio wiercił i się i kręcił przez całą drogę.

Transkrypt

Mały Henio wiercił i się i kręcił przez całą drogę.
Mały Henio wiercił i si i kr cił przez cał drog .
- Mamo, mamo, a czy b d mógł pogra znowu na organach? – zapytał.
- No, nie wiem synku, to w ko cu ko ciół. Zobaczymy, mo e wuj Staszek si zgodzi –
odpowiedziała mama Henia. – Uff, jak dobrze, e doje d amy ju do Trzebini – pomy lała.
Po chwili słycha ju było pisk hamulców zwalniaj cych poci g przed wjazdem na stacj .
Trzebinia miała ładny, du y i zadbany dworzec kolejowy. Podró ni wysiadaj cy z poci gu
szybko pod ali w kierunku oczekuj cych w bryczkach fiakrów.
- Po pieszmy si , bo za chwil nie b dzie ani jednej bryczki – po pieszała mama.
Nagle dało si usłysze nawoływanie:
- Haloooo, Hela, Stefek !
Rodzice Henia zacz li rozgl da si dookoła, kto to woła ich po imieniu.
- Tam! – wykrzykn ł spostrzegawczy Henio – Wuj Staszek przyjechał po nas bryczk !
Henio w ci gu kilku sekund dobiegł do bryczki i usadowił si w niej.
- Witajcie, jak min ła podró ? – zagadn ł wuj Staszek.
- Ach, nawet dobrze – stwierdziła Hela – z Krakowa dojechali my w niecał godzin .
- 39 kilometrów w godzin – zdziwił si Staszek – to moja bryczka ju szybsza – Chyba
nasze prawnuki doczekaj si , ze poci gi zaczn je dzi z przyzwoit pr dko ci .
- Wujku, wujku – wtr cił Henio – a dasz mi pogra na organach?
- Oczywi cie, ze dam ci pogra smyku – odpowiedział wuj Staszek – Ale tam na plebanii
czeka na ciebie lepsza niespodzianka.
- Niespodzianka!, Hurra! – wykrzykn ł Henio.
Bryczka toczyła si ulica Kolejow , potem przez Rynek i ulic Dworsk aby po kilkunastu
minutach dotrze na placyk przed plebani przy ko ciele w. w. Piotra i Pawła. Proboszcz
Czaplicki czekał na go ci przed drzwiami plebanii.
- Witajcie moi drodzy – przywitał ich ciepło – pewnie jeste cie głodni, zaraz podajemy
obiad. Czekamy tylko na Mariana, znowu gdzie przepadł ze swoimi harcerzami. Organizuj
wyjazd na obóz i ci gle maj co jeszcze do załatwienia w zwi zku z tym. Dzi sprawdzaj
namioty, czy nie s przypadkiem dziurawe. Popatrzcie co dzieje si w sadzie – ksi dz
Czaplicki wskazał r k w kierunku sadu.
Niewielki przyparafialny sad był cały zastawiony ciemnozielonymi i szarymi harcerskimi
namiotami.
- Ale fajnie! – ucieszył si Henio i pognał w stron namiotów, po czym zacz ł przemieszcza
si pomi dzy nimi.
- O! Idzie Marian – powiedział Ksi dz Czaplicki.
- Szcz
Bo e – przywitał wszystkich ksi dz Marian Luzar – wybaczcie spó nienie, ale tyle
przygotowa przed tym wyjazdem na obóz. Jeszcze trzeba posprawdza namioty, czy nie
przeciekaj .
- To ja posprawdzam – odezwał si z którego namiotu cienki, ale przenikliwy głosik Henia.
- A co to za zuch? – spytał artobliwie ksi dz Marian.
- To ja, Henryk – ujawnił si Henio – posprawdzałem ju namioty.
- To bardzo miło z twojej strony - odparł ksi dz Marian.
- A czy… - zaj kn ł si Henio – czy ja mógłbym zosta harcerzem i pojecha na obóz?
- My l , ze je li twoi rodzice si zgodz to mógłby pojecha na obóz ale najpierw musisz
udowodni ,
e jeste odwa ny i nadajesz si
na zucha no i musisz zło y
uroczyste
lubowanie.
- Jestem bardzo odwa ny i nadaj si na zucha! – wykrzykn ł Henio w taki sposób, ze nikt
nie miał tego podwa a .
- To my l , ze dzisiejsz noc sp dzisz w namiocie razem z harcerzami z mojego zast pu –
orzekł ksi dz Marian. – Je li przetrwasz noc w namiocie, znaczy, ze nadajesz si na zucha.
- Hura, hura! B d spał w namiocie! – ucieszył si Henio – Zostan zuchem!
Wszyscy udali si na obiad. Pó niej całe popołudnie min ło Heniowi na ekscytuj cych
przygotowaniach do nocy, która miał sp dzi w namiocie.
Pod wieczór do wikarówki przyszli harcerze. Henio obserwował ich z podziwem,
ich mundury i zbiórk …
W ko cu zapadł zmrok. Ksi dz Marian zwołał harcerzy.
- Chciałem wam przedstawi Henia. Henio chce zosta zuchem i musi przej
prób , czy jest
wystarczaj co odwa ny. Dzisiaj, tak jak wy, spa b dzie w namiocie. Dzisiejsza noc ma by
czarna jak kruk – ksi dz Marian starał si ,
eby jego głos brzmiał powa nie - Witek
i Zygmunt – przydzielam Henia do waszego namiotu. Henio przywitał si z harcerzami
i ziewn ł.
- Czy mo emy ju i
spa do naszego namiotu – spytał?
Harcerze i Henio udali si do namiotów.
Rano Henia obudziły promyki sło ca wpadaj ce przez uchylony namiot. Szybko
dotarło do niego, e spełnił warunek pasowania na zucha, co bardzo go ucieszyło. Zerwał si
pr dko i pop dził do wikarówki. Tam harcerze opowiadali ksi dzu Marianowi o minionej
nocy.
- „Czarny Kruku”, kiedy zerwała si ta burza chcieli my Henia przenie
do organistówki,
ale spał tak mocno…
- No widzicie – roze miał si ksi dz Marian – wystraszyli cie si burzy, a Henio odwa ny
nic si nie bał.
- Gdzie tam „Czarny Kruku”, my si tylko bali my o Henia, e si obudzi i wystraszy.
- Jak wida niepotrzebnie – odpowiedział ksi dz Luzar – Henio jest prawdziwym zuchem.
Po niadaniu proboszcz Czaplicki, ksi dz Marian i rodzice Henia wzi li udział w pasowaniu
Henia na zucha. Wszyscy pod yli w kierunku sadu, przed namiot w którym odwa ny Henio
sp dził „czarn jak kruk” noc. Henio w wie ym zuchowym ubranku biegł pierwszy. Za nim
ksi dz Czaplicki trzymaj c w r ku harcersk lask .
- Odczytam teraz „Prawo Zucha” a ty przyrzekniesz, ze b dziesz dobrym zuchem i b dziesz
przestrzegał tych praw – powiedział ksi dz Marian – Zuch kocha Boga i Polsk , zuch jest
dzielny, zuch mówi prawd , zuch pami ta o swoich obowi zkach, wszystkim jest z zuchem
dobrze, zuch stara si by coraz lepszy.
- Obiecuj by dobrym zuchem i zawsze przestrzega prawa zucha – z dum wyrecytował
Henio.
Ksi dz Marian przypi ł na ubranku Henia l ni c gwiazdk .
- Czuwaj! – ksi dz Luzar pozdrowił wie o upieczonego zucha.
- Czuwaj! – wykrzykn ł Henio.
Zdj cie zostało wykonane przed II wojn
wiatow na przełomie lat 20-tych i 30-tych
XX wieku, w przyparafialnym ogrodzie, przy ko ciele w. w. Piotra i Pawła w Trzebini.
W ród osób na zdj ciu z cał pewno ci mo na zidentyfikowa ks. Tomasza Czaplickiego,
ówczesnego proboszcza parafii w. w. Piotra i Pawła w Trzebini. Ksi dz Czaplicki trzyma
w r ku lask harcersk z widoczn na zwie czeniu lilijk – symbolem przedwojennego
harcerstwa. Drugi ksi dz, który podaje co chłopcu w harcerskim mundurku, to najpewniej
ksi dz Marian Luzar, propagator ruchu harcerskiego na ziemi trzebi skiej. Centraln postaci
na zdj ciu jest chłopiec w harcerskim
mundurku z charakterystycznym kapeluszem.
Fotografia prawdopodobnie przedstawia ceremoni pasowania chłopca na zucha. Pozostałe
osoby na zdj ciu to zapewne rodzice i rodzina małego zucha.
Jak wiadomo, z przedwojenn Trzebini bardzo silnie wi e si tradycja harcerska.
Za spraw ks. Mariana Luzara, który przybył do Trzebini w 1924 r. powstały liczne dru yny
harcerskie. W wielu przekazach ks. Luzar wspominany jest nie tylko jako katecheta ale
przede wszystkim jako znakomity pedagog, wychowawca młodzie y, który zaszczepiał
u swoich wychowanków miło
do ojczyzny, przyrody,
zapał do sportu.
Trzebi skie
tradycje harcerskie i osoba ksi dza Mariana Luzara, nazywanego przez swoich harcerzy
„Czarnym Krukiem”, bez w tpienia maj
szczególne znaczenie w historii Trzebini.
Z tego powodu fotografia ta zajmuje wyj tkowe miejsce w ród zdj
z przedwojennego
zbioru.
Oliwia Jasnos
Karolina Wojciechowska
Gimnazjum nr 1 w Trzebini

Podobne dokumenty