Bajki "Magia dziecięcej wyobraźni"

Transkrypt

Bajki "Magia dziecięcej wyobraźni"
„Magia dziecięcej wyobraźni”
kategoria I-III
I miejsce - Aleksandra Kowalczyk „Kudłaci ludzinkowie wiedźma”,
lat 10, klasa III, Szkoła Podstawowa w Starym Korczynie
II miejsce - Mateusz Kasprzyk „O Zosi co nie umiała na miotle latać”,
lat 10, klasa III, Publiczna Szkoła Podstawowa w Szwarszowicach
III miejsce - Wiktoria Makuła „Bajka o białej gołębicy”,
lat 8, klasa I, Zespół Szkół Publiczna Szkoła podstawowa im. Papieża Jana Pawła II
w Czajkowie
Wyróżnienie
Julia Załęska „Legenda o Wiernej Rzece”,
lat 9 Klasa II, Szkoła Podstawowa w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Małogoszczu
kategoria IV-VI
I miejsce - Katarzyna Kubicka „Mądrość Konia” lat 11 klasa IV,
Publiczna Szkoła Podstawowa w Woli Morawickiej
II miejsce - Julia Blicharska „Konkurs czarownic” lat 12 klasa V,
Szkoła Podstawowa w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Małogoszczu
III miejsce - Agnieszka Kowalczyk „Kiełce” lat 13 klasa VI,
Szkoła Podstawowa w Starym Korczynie
Wyróżnienie
Dawid Durma „Jak powstała Jaskinia Raj” lat 13 klasa VI,
Publiczna Szkoła Podstawowa. im. Tadeusza Kościuszki w Połańcu
Nagroda specjalna, ufundowana przez Wydawnictwo MAC Edukacja, Patrona Honorowego
Konkursu:
Krystian Cieśla „O staruszku i Jabłkowej Wróżce”
Nagroda publiczności:
Klaudia Pietrzak, „Bajka o tym jak powstało Gołoborze”, klasa VI, Publiczna Szkoła Podstawowa,
Melonek Ruda 1, Łagów
Aleksandra Kowalczyk
„Kudłaci Ludzinkowie i wiedźma”
Za górami, za lasami na szczycie wielkiej góry mieszkali brodaci, kudłaci
Ludzinkowie. Żyło im się bardzo dobrze, mieli pod dostatkiem dużo tłustej zwierzyny,
owoców i darów lasu, takich jak jagody, maliny, grzyby. Pewnego razu mieszkańców
zaatakowała zła, brzydka czarownica Baba Jaga . Zła Jaga porwała córkę króla brodatych
ludzinków. Król i wszyscy mieszkańcy bardzo płakali i próbowali coś wymyślić, aby uwolnić
małą królewnę. Jeden z mieszkańców Włóczykij , który bardzo dużo podróżował
zaproponował królowi, że napisze list do swojego przyjaciela, który mieszkał w bardzo
dalekiej miejscowości - Pacanowie. Król napisał list na korze brzozy , a następnie
przymocował do gołębia i wysłał go w daleką podróż. Minęła zima, wiosna i na początku lata,
gdy już wszyscy stracili jakąkolwiek nadzieję przywędrował dziwny zwierz z białą brodą,
kopytkami i czerwonymi spodenkami. Zwał się Koziołek Matołek. Koziołek ukłonił się
królowi oddając mu cześć, a w podarunku wręczył olbrzymią główkę kapusty. Powiedział, że
może uratować królewnę, ale do pomocy potrzebuje swojego przyjaciela Kosmokoza, który
mieszkał na innej planecie - Bambokombo. Brodaci Ludzinkowie zapakowali Koziołka do
rakiety ,którą zrobili z kory drzewa, a następnie ją podpalili . Gdy koziołek poczuł gorąco
w jednej sekundzie wyleciał w kosmos. Leciał kilka dni, aż przybył na planetę
Bambokombo. Spotkał się tam ze swoim przyjacielem Kosmokozem. Opowiedział mu
historię o królewnie porwanej przez złą i brzydką czarownicę. Kosmiczny przyjaciel wręczył
koziołkowi dziwne pudełko, w którym było kilka białych, miętowych plasterków oraz
wytłumaczył co trzeba zrobić. Koziołek gościł jeszcze u przyjaciela kilka dni, a następnie
podziękował i poprosił o wystrzelenie na planetę Ziemia. Matołek przybywszy na swoją
planetę kazał wszystkim mieszkańcom żuć dziwne , białe, miętowe plastry . Gdy wszyscy
wyżuli, to zaczęli w nie dmuchać i dmuchać. W ten sposób powstał ogrooomny balon.
Podczas nocy, gdy czarownica próbowała zakraść się do miasteczka ,aby porwać następną
panienkę przykleiła się do gumowego balonu i nie mogła się oderwać. Strażnicy złapali złą
Babę-Jagę, związali sznurem i zaprowadzili do króla. Król rozkazał czarownicy, aby oddała
mu córkę. Zła wiedźma spełniła życzenie władcy i na koniec prosiła o łagodną karę. Gdy król
odzyskał ukochane dziecko był tak szczęśliwy, że nie kazał odciąć jej głowy, lecz wygnać
w ciemny las Gór Świętokrzyskich. Od tamtej pory czarownica lata i straszy na miotle nad
szczytami Gór Świętokrzyskich.
Mateusz Kasprzyk
„ O Zosi, co nie umiała na miotle latać”
Dawno, dawno temu w niewielkiej, skromnej chatce u szczytu Łysej Góry, przyszła na
świat dziewczynka. Rodzice dali jej na imię Zosia. Była ona bardzo ładną dziewczynką, miała
piękne zielone oczy i długie czarne włosy. Kochali ją wszyscy ludzie, ale największą miłością
darzyły ją zwierzęta. Zosia nigdy nie przeszła obojętnie obok potrzebujących pomocy.
Pewnego dnia, gdy spacerowała po lesie, usłyszała wołanie o pomoc. Dziewczynka
długo zastanawiała się skąd dochodzi płaczliwy głos.
- Gdzie jesteś? - spytała.
- Pod tym małym krzaczkiem. - odpowiedziano.
Zosia zajrzała we wskazane miejsce i ze zdumieniem przetarła oczy. Okazało się, że był tam
malutki zajączek, a ona rozumie jego mowę. Kicuś - tak miał na imię zajączek - opowiedział
jej, że oddalił się od swojej rodziny i wpadł w pułapkę myśliwego.
- Nie płacz mały zajączku. Uwolnię cię z sideł i pomogę ci odnaleźć rodzinę. – zapewniała
biedaka dziewczynka.
Zosia wyplątała Kicusia z uwięzi, a na poranioną łapkę zrobiła okład z ziół.
- Niedługo łapka się wygoi i znowu będziesz mógł kicać ze swoja rodziną. – uspokajała
przerażonego zwierzaka.
- Ale ja nie wiem, gdzie jest moja rodzina. - zapłakał Kicuś.
Zosia wzięła zajączka na ręce i wyruszyła na poszukiwania jego bliskich.
Długo wędrowała po lesie. Gdy zaczynało się juz ściemniać, Kicuś nagle zeskoczył z jej rąk
i pobiegł między drzewa. Kiedy Zosia stała zaskoczona tym co się stało, podeszła do niej
staruszka. Powiedziała dziewczynce, że to ona była tym zajączkiem. Okazało się, że kobieta
jest dobrą czarownicą i ponieważ jest już bardzo, bardzo stara chciałaby, żeby Zosia ją
zastąpiła. Czarownica przez wiele miesięcy uczyła Zosię magicznych zaklęć i leczenia
ziołami. Jedyną umiejętnością, której dziewczynce nie udało się opanować, było latanie na
miotle. Wiele razy próbowała, ale za każdym razem spadała na ziemię.
Może kiedyś, gdy będziecie na Łysej Górze, zobaczycie między drzewami
dziewczynkę na hulajnodze, która w koszyczku przy kierownicy ma małego zajączka. To
Zosia, która zamieniła miotłę na hulajnogę i spieszy z pomocą potrzebującym zwierzątkom.
Wiktoria Makuła
„Bajka o białej gołębicy”
Za górami, za lasami, na wzniesieniu było niegdyś piękne królestwo o nazwie Ujazd,
które leżało na Ziemi Opatowskiej. Zamek Krzyżtopór był potężny. W zamku tym mieszkał
król Krzysztof , Jego żona – królowa Anastazja oraz ich ukochane córki, księżniczki Natalia
i Anna. Były one nie tylko piękne, ale też mądre i dobre.
Obok zamku, w pobliskim lesie, mieszkała zaś zła czarownica Matylda, która czuła się
bardzo samotna i ogromnie zazdrościła królowej Anastazji jej córek. Pewnego dnia, gdy
królowa wybrała się do lasu na spacer, na jej drodze pojawiła się zła Matylda i rozkazała
Anastazji, aby oddała jej na zawsze starszą córkę – księżniczkę Natalię. Wtedy zaskoczona
królowa odparła:
- Nie mogę dać Ci mojej córki, ponieważ bardzo ją kocham i nie potrafiłabym bez niej żyć!
- Zatem zmienię Cię w gołębicę! – wykrzyknęła czarownica i dodała:- Czar ten pryśnie tyko
wtedy, kiedy twoja starsza córka poślubi syna chłopa, a nie księcia!
- Wolę na zawsze zostać gołębicą, niż oddać ci którąś z moich córek. – oznajmiła królowa.
- Jeszcze jedno! Nie będziesz mogła w żaden sposób porozumieć się z rodziną, bo nikt nie
zrozumie Twojej mowy! – wykrzyczała czarownica i rzuciła zaklęcie na królową.
Całe królestwo zamartwiało się zniknięciem królowej Anastazji. Na próżno szukano
jej po zamkowych ogrodach, rozległych polach i ujazdowskim lesie. Król Krzysztof, tylko
dzięki swym ukochanym córkom nie oszalał z rozpaczy.
Królowa zamieniona w białą gołębicę często zaglądała do zamku i przyglądała się
swojej rodzinie, ale nikt nie podejrzewał, że to właśnie Anastazja.
Pewnego dnia gołębica zatrzymała się obok młyna, gdzie spotkała urodziwego i dobrego
Jakuba – syna młynarza. Chłopak, zobaczywszy zmęczoną, białą gołębicę przyniósł jej wody
i ziaren z młyna.Wówczas Gołębica przemówiła do niego ludzkim głosem. Opowiedziała mu
swoją historię, ale poprosiła, żeby nikomu nie wyjawiał jej tajemnicy, bo wtedy na zawsze
pozostanie ptakiem. Ubogi chłopiec postanowił jej pomóc i poznać księżniczkę Natalię.
Pewnego dnia, gdy księżniczka Natalia wyglądała przez okno zamku, ujrzała białą
gołębicę. Wydawało się jej, jakby gołębica coś od niej chciała, więc zbiegła do ogrodu.
Podążałaa za ptakiem, który doprowadził ją do Jakuba. Natalia i Jakub zakochali się w sobie
od pierwszego wejrzenia. Czuli, że są sobie przeznaczeni. Księżniczka wiedziała jednak, że ta
miłość nie będzie taka łatwa, bo ojciec nie pozwoli jej wyjść za mąż za syna chłopa.
Po pewnym czasie księżniczka wyznała ojcu prawdę:
- Ojcze, kocham Jakuba – syna młynarza.
- Księżniczka powinna wyjść za księcia , a nie za syna chłopa. – oznajmił ojciec.
Jakub dowiedziawszy się o rozmowie księżniczki z królem, postanowił, że sam
pójdzie do zamku i poprosi króla o rękę księżniczki Natalii. Królowi Krzysztofowi nie
uśmiechało się mieć syna chłopa za zięcia, więc szybko wymyślił dla niego trudne zadanie:
- Oddam ci rękę mojej córki, jeśli przyniesiesz mi kryształową kulę czarownicy, abym mógł
dzięki niej odszukać swoją żonę.
- Dobrze królu, przyniosę kulę, ale obiecaj mi przed dworzanami, że w zamian oddasz mi
rękę księżniczki Natalii.
Jakub wiedział, że zadanie nie będzie łatwe. Jednak z pomocą przyszła mu gołębica,
która zaprowadziła chłopca do chaty czarownicy , skąd wykradł kryształową kulę i prędko
zaniósł ją na zamek.
Król dotrzymał obietnicy i wkrótce wyprawiono huczne wesele. Nie musiał jednak zaglądać
w kryształową kulę, bo w tym samym czasie zły czar prysł. Na zamek przybyła odmieniona
w kobietę królowa Anastazja. Odtąd wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Ruiny zamku stoją do dziś. To wyjątkowe miejsce odwiedza wielu turystów, a co roku
odbywają się tam turnieje rycerskie.
Julia Załęska
„Legenda o Wiernej Rzece”
Dawno, dawno temu na terenie dzisiejszego woj. świętokrzyskiego było sobie małe
miasteczko o nazwie Małogoszcz. Niedaleko niego pod Górą Czubatką, płynie po dziś dzień
rzeka otoczona pięknym, malowniczym krajobrazem Na pozór była to zwykła rzeka, niczym nie
różniąca się od innych.Legenda głosi, iż nosi ona nazwę Wierna, ponieważ ukryła tajemniczą
szkatułkę z magicznym pyłem i nigdy nikt jej nie znalazł.
Mieszkańcami tej okolicy były skrzaty i istoty w postaci pół człowieka i pół zwierzęcia,
\a wśród nich na zamku chęcińskim, za wysokim wzgórzem, mieszkały dwie siostry. Zamek
otoczony był potężnym murem, dwie wieże w kształcie dużych kominów, nocą przy blasku
księżyca, wyglądały jak tonący okręt. Bram zamku pilnowały straszne i odrażające ptaszyska.
Jedna z sióstr o imieniu Hermiona , okrutna, podstępna i zimna jak lód, a zarazem piękna,
– posiadała złą moc. Jej nikczemnym planem było w niedalekiej przyszłości zamienienie
przyrody w pustynny piach.
Sprzeciwiała się temu młodsza siostra, która w przeciwieństwie do Hermiony, kochała
przyrodę, potrafiła rozmawiać ze swoimi leśnymi przyjaciółmi, dużo czasu spędzała nad rzeką,
która była dla niej drugim domem. Miała ona na imię Liliana, była dziewczyną o gołębim sercu,
jej imię było wdzięczne i piękne jak lilie pływające po rzece.
Pewnego słonecznego ranka, Hermiona weszła do pokoju Liliany mówiąc:
- Gdzie byłaś całą noc? Martwiłam się o Ciebie !
-Ja, ja.... byłam nad rzeką ze swoimi przyjaciółmi i tak się zasiedziałam, że straciłam poczucie
czasu.- odparła Liliana.
- No właśnie, nic innego nie robisz, tyle pracy na zamku, a Ty i ta twoja przyroda ciągle ze
sobą przebywacie. No cóż, już niedługo coś z tym zrobię. Zamienię twoją naturę w złocisty
piachha , ha, ha. - szyderczo roześmiała się Hermiona.
- Co? Nie możesz tego zrobić, wiesz , że kocham przyrodę, to wszystko co mam, bez niej nie
będę mogła żyć, wszystko będzie szare i smutne! - krzyknęła z wielkim przerażeniem Liliana.
- Nie szare , tylko złote, ale ... trudno , jakoś sobie poradzisz, a teraz zajmij się porządkami. A ja
wracam do swego laboratorium, żeby dopracować swój magiczny pył.
- Pył?... Jaki pył Hermiono? - zapytała Liliana. Hermiona rzuciła jej tajemnicze spojrzenie
i oddalając się szeptała „Złocisty pył, złocisty pył......”.
Gdy Hermiona już poszła, Liliana pobiegła nad rzekę , aby tam przemyśleć słowa siostry.
Przyjaciele doradzili jej , żeby dostała się do laboratorium i wykradła szkatułkę z magicznym
pyłem.
- Wiesz , mam pomysł , twoja siostra nie lubi hałasu, odwrócimy jej uwagę , a ty wejdziesz do
jej laboratorium. - rzekł skrzat. I tak też zrobiła, ale jej się to nie udało. Siostra złapała ją na
gorącym uczynku.
- Co tu robisz? Jak śmiesz wchodzić bez pytania! - krzyknęła Hermiona i ze złości oblała jej
piękną suknię miksturą.
- A może szukasz tego ...... złocistego pyłu? - zapytała Hermiona.
- Nie , nie...... ja chciałam tylko tutaj posprzątać. - odpowiedziała Liliana.
- Aha, to dobrze , ale wyjdź już stąd , sama tu posprzątam.
Niestety , pierwsza próba zdobycia pyłu nie powiodła się i nazajutrz Liliana znów spróbowała
i udało się.
Mocno trzymając szkatułkę Liliana zaczęła uciekać w stronę rzeki. W ostatniej chwili
zauważyła ją Hermiona i zawołała:
- Straże , natychmiast ją łapcie ! Ona ma mój magiczny pył!
Liliana biegła co sił w nogach, kiedy dotarła do rzeki , wrzuciła szkatułkę do wody. Gdy
Hermiona przybyła na miejsce zapytała:
- Gdzie jest szkatułka?.
- Wrzuciłam do rzeki i nigdy jej nie znajdziesz. - rzekła Liljana.
- To się jeszcze okaże. Straże szukać jej!- wykrzyknęła Hermiona.
Straże długo jej szukały, ale nic nie znalazły. Wściekła Hermiona wróciła do zamku, aby
obmyślić plan znalezienia szkatułki, a Liliana została nad rzeką i powiedziała do niej:
- Dziękuję ci za ukrycie szkatułki, uratowałaś całą przyrodę od złych mocy mojej siostry.
Nazwę cię rzeką Wierną .
- Dziękuję, to piękna nazwa, a szkatułka leży gdzieś wśród mułu i wodorostów - odpowiedziała
rzeka.
Tak skończyła się historia szkatułki i magicznego pyłu, a Hermiona zrozumiała, że zło nie jest
dobre, przeprosiła siostrę i jej przyjaciół.
Kubicka Katarzyna
„Mądrość konia”
Żył sobie raz człowiekMariusz Świętokrzyski,
Mieszkał w Sandomierzu
I był bardzo niski.
Przed każdą bitewką,
Modlił się pod krzyżem,
Mówił, że to ważne,
A prosił o życie.
Pewnego poranka
Między namiotami
Ujrzał piękne góry
Przed swymi oczami.
Góry Świętokrzyskie,
Bo tak je nazwano,
Na cześć Mariusza
Je pokazywano.
Gdy już trochę czasu
Minęło od tego,
Przyszła straszna burza
Do świętokrzyskiego.
Burza była duża,
Zniszczyła tam wszystko Świętokrzyskie góry,
Wielkie wrzosowisko.
Mariusz się załamał
I nic nie powiedział.
Jak przywrócić góry?
Sam tego nie wiedział.
Żona mu kupiła
Konia olbrzymiego.
Chciała go pocieszyć,
Lecz słyszy od niego:
„Żono moja ukochana,
Kocham Cię nad życie,
Lecz mi nie zastąpisz
Gór na samym szczycie.”
Żona posmutniała
I się obraziła.
On był zaskoczony,
A ona niemiła.
Mariusz chciał poszukać
Ładnego widoku.
Zabrał swego konia,
Ruszył tuż po zmroku.
Umierał z tęsknoty,
Chciał wrócić do żony,
A koń mu przemówił
Lekko zasmucony:
„Mój Ty przyjacielu,
Przyjacielu młody,
Nie szukaj do piękna,
Lecz do serca drogi.”
Zawiózł go do żony,
Znów się pokochali
I na długie lata
Ze sobą zostali.
A morał z tego
Jest prosty i znany Otwieraj nie piękna,
Lecz miłości bramy.
Julia Blicharska
„Konkurs czarownic”
Tu gdzie dni są słoneczne,
tu gdzie noce gwieździste,
tu gdzie rzeki przejrzyste
i kwiaty na łąkach pachnące.
Tu są góry świętokrzyskie,
gdzie ciemną nocą
dzieją się mary i czary.
Na Łysicy przed wiekami, czarownice się spotkały.
Jedna z nich straszna Alicja
sabat wielki tu urządziła
i wszystkie czarownice z Polski sprowadziła.
Wielki zamęt zrobiły i strasznie się pokłóciły.
Każda chciała być ważniejsza
i każda twierdziła, że jest najpiękniejsza.
By rozstrzygnąć spór nie lada
zaprosiły do jury samego diabła.
Ten pomyślał i powiedział:
„Aby was tu dziś pogodzić, zrobię konkurs.
Każda z was pokaże mi swój najstraszniejszy czar.
Później przyniesie ziele, które ma magiczną moc,
a na koniec taniec z miotłą.”
Czarownice popatrzyły, zaskoczenia swego nie kryły,
Ale po krótkim namyśle do rywalizacji przystąpiły.
Pokazując straszne czary, same się zachwycały.
Diabeł patrzył, obserwował
i notatki swe notował.
Później ziela naznosiły, magię ich objaśniły.
Diabeł wszytko to zapisał no i cały zachwycony
patrzył jak szybują one na swych pięknych, zwinnych miotłach.
Tak się patrzył, tak zachwycał,
że nie potrafił wybrać,
która z nich najpiękniejsza.
A że miał decyzję podjąć, (do porażki wstyd się przyznać),
postanowił więc, że użyje ich mocy.
Zebrał czary, zebrał ziele, zaczarował.
Czarownice wszystkie wraz przed nim stanęły.
„Cieszę się z występów waszych,
wszystkie piękne, wszystkie szczere,
więc ogłaszam werdykt teraz:
trudno mi się z wami rozstać.
A że miejsce tutaj piękne
zostaniecie tu na zawsze,
na Łysicy mieszkać będziecie.
Ja będę was odwiedzał
i oglądał wasze harce.”
Czarownice się zgodziły
i ognisko rozpaliły.
Od tej pory na Łysicy już zawsze będą gościły.
Agnieszka Kowalczyk
„Kiełce”
Gdy młodemu Mieszkowi polować się zachciało
w lasach, gdzie dzikiego zwierza nigdy nie brakowało.
Pędził szybko , śledził dzika i tak jechał bez ryzyka.
Zgubił ślady i kolesi, widać już mu się nie śpieszy.
Usiadł ciężko i tak zasnął – śniły mu się straszne rzeczy
- zbójcy, trutki i strach wielki.
Gdy się ocknął – cóż to widzi?
Woda czysta ze źródła tryska.
Wystraszony wodę wypił i sił dostał niczym dziki.
Silny , lekki niczym stwór w podróż dalszą ruszył w bór.
Wtem – cóż to? Patrzy, oczy trze, widzi wielki biały kieł.
Kieł nie kieł? Wziął go z trawy i pojechał do swej strawy.
Swym kompanom opowiedział, to co przeżył i co widział.
Wojciech Święty co Mieszka w śnię nawiedził,
kościół w kniej nakazał wybudować, którego nie jeden kompan przed bitwą rycerską
zwiedził.
Okolicę klasztoru zaś Kiełcami mianował.
Rzeczka Kiełce przecinała, co siły ludziom dawała,
Sinicą się nazwała.
Agnieszka Kowalczyk
„Buskowianka”
Dawno, dawno temu w miasteczku żyła sobie mądra kobieta. Miała ona córkę tak
piękną, że nawet słońce było zazdrosne o jej urodę. Jej długie, złote włosy lśniły niezwykłym
blaskiem, a mleczna cera wspaniale kontrastowała z malinowymi ustami. Niestety
dziewczynka poruszała się z trudem, ponieważ miała ogromne kłopoty ze stawami. Jej nogi
wyginały się z bólu. Mimo urody nie cieszyła się z niczego. Dziewczynka miała na imię
Zuzia i lubiła się bawić swoją złotą piłeczką.
Pewnego dnia podczas zabawy oślepiło ją gorące słońce i nie złapała piłki, która
wpadła z pluskiem do zimnego strumyka. Ze smutkiem przyglądała się jak piłeczka wpada,
zdając sobie sprawę, że nie może wejść do wody ze względu na swoją chorobę. Zuzia usiadła
na skraju brzegu i zanurzyłaręce w wodzie. Na próżno jednak rozgarniała ją – nic nie
wyłowiła.
Po kilku godzinach bezskutecznego wysiłku z wody wyskoczył mały, zielony
smoczek i zapytał
ludzkim głosem, czy chciałaby odzyskać piłkę? Dziewczynka
z uśmiechem odpowiedziała, że bardzo chce mieć spowrotem swoją zabawkę.
Zuzi bardzo na tym zależało , ale musiała obiecać że wykąpie się ze smokiem
w przezroczystej i zimnej wodzie. Smok wyłowił kulę, wręczył paniencea następnie czekał
na wspólną zabawę.
Dziewczynka mimo lęku oraz świadomości swoich dolegliwości wskoczyła do
strumyka, ponieważ obietnica to obietnica. Zabawa była udana, słońce świeciło tak mocno, że
zapomniała o swoich chorych nogach. Po kilku godzinach wspaniałej zabawy pożegnała się
ze smokiem dziękując za pomoc w odzyskaniu piłeczki. Wracając do domu czuła się dziwnie
lekko, świeżo i nie czuła bólu kończyn. Od tej chwili codziennie uprzyjemniała sobie czas
kąpiąc się w wodzie, pijąc ją i bawiąc się z nowym przyjacielem.. Po kilku tygodniach Zuzia
całkowicie wyzdrowiała, a smok powiedział jej, że to dzięki źródlanej wodzie, którą używa
do posiłków i kąpieli, a woda jest uzdrawiająca. Natomiast słońce tak mocno grzeje, gdyż
Busko to najbardziej słoneczne miasto w województwie . Od tamtej pory wszyscy piją wodę
zwaną Bukowianką oraz kąpią się w leczniczych źródłach.
Dawid Durma
„Jak powstała Jaskinia Raj”
W miejscowości zwanej Raków, która znajduje się niedaleko Kielc, żył pewien bardzo
bogaty szlachcic. Zwał się Daleszycki. Posiadał on ogromne ziemie i wiele lasów. Miał
piękną córkę Rajkę. Dziewczynka odkąd pojawiła się na świecie była oczkiem w jego głowie.
Spełniał każde jej życzenie. Zawsze miała najwspanialsze stroje i zabawki. Jej pokój był cały
przyozdobiony szlachetnymi kamieniami. Daleszycki kochał bardzo swoją córkę i gotów był
jej nieba przychylić, ale jednego kategorycznie zakazał - małżeństwa z cudzoziemcem.
Uważał bowiem, że jeśli ktoś kocha swój kraj to nie powinien oddawać go w obce ręce.
Rajka rosła i z roku na rok stawała się coraz piękniejsza. Kiedy nadszedł dzień jej
osiemnastych urodzin ojciec postanowił zrobić jej prezent. Powiedział:
- Córko, co chciałabyś dostać z okazji tego wyjątkowego dnia? Chcesz żebym wyprawił ci
ogromne przyjęcie czy może chciałabyś wyjechać w jakąś podróż?
- Och tatusiu, obie propozycje mi się podobają, ale wolę wielki bal. Chcę zaprosić na niego
wszystkich znanych ludzi z całej Europy. - odparła Rajka.
- Dobrze, będzie jak chcesz.
Kiedy nadszedł ten wielki dzień do Rakowa zjechali najdostojniejsi goście z różnych
zakątków świata. Pojawił się też bardzo przystojny rosyjski książę Władimir.
Mężczyzna kiedy tylko ujrzał Rajkę nie mógł oderwać od niej wzroku. Zakochał się bez
pamięci. Gdy zaczęła grać muzyka poprosił piękną szlachciankę do tańca a potem do
następnego i jeszcze jednego. Młodej pannie również spodobał się przystojny cudzoziemiec.
Chociaż wiedziała, że ojcu się to nie spodoba, zakochała się w nim. Nie chciała nawet myśleć
o chwili, kiedy Władimir będzie musiał wyjechać. Książę zapytał dziewczynę czy zostanie
jego żoną i zamieszka z nim w królewskim zamku. Rajka rozpromieniła się, wtuliła swe
rączki w jego dłonie i powiedziała:
- Tak, bardzo chcę być twoją żoną!
Po skończonym balu zakochana para postanowiła porozmawiać ze szlachcicem i poprosić go
o zmianę swojej decyzji.
- Ojcze drogi, zakochałam się we Władimirze, on również mnie pokochał, chcemy być
razem. - powiedziała Rajka.
To niemożliwe moja córko, przecież wiesz jakie jest moje zdanie
o cudzoziemcach. Masz wszystko co zażądasz, ale nie wymagaj ode mnie abym zaakceptował
tego człowieka. Nie pozwolę ci wyjść za niego!
- Ależ ojcze! - krzyknęła Rajka.
-Nie!
Nie widząc innego wyjścia Rajka postanowiła uciec z Władimirem. Niestety Daleszycki
odkrył jej zamiar. Kiedy młodzi pod osłoną nocy próbowali wydostać się z dworu, szlachcic
wraz ze swoją służbą odcięli im drogę. Książę został zmuszony do opuszczenia dworu,
a biedna Rajka została zamknięta w ciemnej jaskini.
Zrozpaczony Władimir przez wiele lat błąkał się po Górach Świętokrzyskich i szukał swojej
ukochanej. Płakał i nawoływał dziewczyny.
Po kilku latach mozolnego poszukiwania zabłąkał się w okolice Chęcin. Jak zwykle zaczął
wołać swoją ukochaną. Nagle usłyszał swoje imię. Myślał, że to mu się przysłyszało.
Krzyknął jeszcze raz i do jego uszu dobiegł głos Rajki.
- Władimirze mój ukochany, jestem w jaskini, uwięziona za tym ogromnym głazem. usłyszał książę.
- Uratuję cię kochana. Wytrzymaj jeszcze chwilę.
I książę razem z całą armią żołnierzy ruszyli na pomoc dziewczynie. Wszyscy razem wzięli
się do pracy i wykopali ogromny tunel, którym przedostali się do jaskini. Gdy dziewczyna
ujrzała znękanego, obdartego księcia, natychmiast do niego podbiegła, chwyciła go
w ramiona i rozpłakała się ze szczęścia. Grotę, w której przetrzymywano szlachciankę od
tamtej pory nazwano Jaskinią Raj a nacieki, które wypełniają jaskinię to widoczne ślady po
łzach Władimira.
Książę zabrał Rajkę do swego zamku. Tam pobrali się, zamieszkali i żyli długo w spokoju
i szczęściu.
Krystian Cieśla
„O staruszku i Jabłkowej Wróżce”
Dawno, dawno temu na ziemiach sandomierskich żył pewien starzec, był bardzo biedny,
mieszkał w ubogiej chacie na brzegu rzeki Wisły. Nie miał on też rodziny.
Pewnego dnia szukając w pobliskim lasku grzybów, spotkał piękną panią. Była ona ubrana
w zieloną suknię w listki a w ręku trzymała kosz pełen czerwonych jabłek. Starzec nie
wiedział, że była to Jabłkowa Wróżka. Zapytał ją: "Co robi taka piękna pani w tak smutnym
lesie?". Wróżka odpowiedziała staruszkowi, że zabłądziła i szuka drogi powrotnej do domu.
Poprosiła starca, by wyprowadził ją z lasu i pokazał drogę do pobliskiego miasteczka
Sandomierza. Starzec zgodził się pomóc Wróżce, ponieważ był dobrym człowiekiem.
Gdy wyszli z lasu i zobaczyli wieże pobliskiego ratuszu, Wróżka podziękowała staruszkowi
i w zamian za dobre serce dała mu jedno pyszne jabłuszko ze swojego koszyka. Starzec
bardzo się ucieszył i podziękował. Wróżka odchodząc, powiedziała mężczyźnie, że gdy zje
jabłuszko, a nasionka z niego rozsypie wokół swojej chaty, nigdy nie będzie biedny ani
głodny. Starzec myślał o słowach Wróżki ze zdziwieniem, ale uczynił tak jak mu kazała
i poszedł spać. Rankiem, gdy się obudził nie wierzył własnym oczom, wokół jego chaty
rozciągał się sad pięknych czerwonych jabłek.
Od tamtej pory starzec nie był już biedny, ponieważ sprzedawał jabłka na pobliskim targu, nie
brakowało mu jedzenia, a zamiast małej chaty koło Wisły stał piękny dom, a sad wokół niego
robi się piękny i rozrasta się do dziś.
Klaudia Pietrzak
„Bajka o tym, jak powstało gołoborze”
Dawno, dawno temu w małej wiosce mieszkała biedna dziewczyna o imieniu Barbara.
Była ładna, mądra i dobra. Każdemu pomagała. Służyła na dworze bogatego dziedzica.
Pan miał córkę Karolinę, której uroda zachwycała wszystkich, ale jej serce było twarde jak głaz.
Wszystkim uprzykrzała życie i nie znała litości.
Na skraju wioski, pod lasem w małej chatce mieszkała stara kobieta. Ludzie nazywali ją
znachorką, ponieważ każdego umiała wyleczyć i poradzić im w problemach, ale nikt nie wiedział,
że zna się też na czarach i magii.
Pewnego dnia kobieta wracała z wioski z koszem jabłek. Drogą jechała na koniu dziedziczka.
Na widok staruszki idącej środkiem drogi ogarnęła ja wściekłość. Zatrzymała się i zamachnęła
batem. Staruszka przewróciła się, a Karolina z szyderczym uśmiechem na twarzy pojechała dalej.
Całe zdarzenie widziała Basia. Podniosła staruszkę, pozbierała jabłka i odprowadziła ją do domu.
Kobieta podziękowała jej i powiedziała, że w przyszłości spotka ją coś dobrego.
Upłynęło kilka dni. Do dworu przybył młodzieniec z pobliskiej posiadłości. Chciał zobaczyć
piękną dziedziczkę, o której urodzie tak wiele słyszał.
Spotkał ją na dziedzińcu. Bardzo mu się spodobała. Zamienił z nią kilka słów i wówczas bardzo
się rozczarował, bo to co mówiła świadczyło o jej okrucieństwie. Gdy spojrzał na nią raz jeszcze już
nie dostrzegł jej urody, ale zobaczył lodowate spojrzenie.
Gdy smutny wracał do swego pokoju w korytarzu natknął się na dziewczynę-anioła. Była
szczupła, uśmiechnięta. Jej długie blond włosy opadały na plecy, a spojrzenie było łagodne. Była to
Barbara. Bardzo mu się spodobała. Po chwili rozmowy wiedzieli, że ich spotkanie nie było
przypadkowe, są sobie przeznaczeni. Od tej pory spotykali się po kryjomu, aby dziedzic i jego
córka nie dowiedzieli się o tym. Gdy nadszedł czas wyjazdu Marcin oświadczył się Basi.
Dziewczyna zgodziła się z radością.. Młodzi postanowili się pobrać. Ustalili, że uroczystość
odbędzie się w klasztorze benedyktynów na Łysej Górze.
W dniu ślubu zebrali się wszyscy mieszkańcy wioski. Kiedy o weselu dowiedziała się
dziedziczka wpadła we wściekłość. Postanowiła zrobić coś, aby do tego nie doszło. Wezwała służbę
i powiedziała im, że Barbara ukradła jej piękny i drogi naszyjnik, który dostała od ojca na urodziny.
Wściekła wraz ze swoimi poddanymi, którzy bali się jej sprzeciwić, ruszyli na wzgórze.
Znachorka wiedziała co się stanie, ponieważ widziała to wszystko w swej szklanej kuli. Kobieta
wyszła przed klasztor i zobaczyła zbliżających się ludzi. Stuknęła trzy razy laską o ziemię i zaczęła
szeptać magiczne zaklęcia. Nagle zaczął padać kamienny deszcz. Głazów i kamieni było coraz
więcej. Pogrzebały żywcem dziedziczkę i jej towarzyszy.
Gdy ludzie wyszli z kościoła byli ogromnie zaskoczeni, że całe zbocze zasypane jest
kamieniami.
Młodzi żyli długo i szczęśliwie. Byli dobrzy dla każdego i niczego im nie brakowało. A o złej
dziedziczce wszyscy zapomnieli.
Po dziś dzień całe zbocze pokryte jest kamieniami. Żadna roślina tam nie rośnie. Bo tak jak
okrutne było serce Karoliny, w którym nie dostrzegało się ziarenka dobroci, tak też nieprzyjazne są
głazy, na których nie może wykiełkować żadna roślina.
Czasami na skraju kamieni i lasu, tam gdzie została pogrzebana dziedziczka można
spotkać piękną roślinę-tojad dzióbaty-lecz niech was nie zwiedzie swym wyglądem, bowiem
jest to roślina przepiękna, ale trująca.