kliknij, aby przeczytać

Transkrypt

kliknij, aby przeczytać
...jest
nietowarzyski
psyche
kiedy mężczyzna...
Marudzi, gdy macie iść na imprezę. Wścieka się,
gdy zapraszasz znajomych. Weekendy najchętniej
spędziłby sam przed monitorem komputera.
Twierdzi, że ma wielu przyjaciół na twitterze
i facebooku. Ale na szalone party do klubu
nie pójdzie. Siłownia też odpada, bo woli biegać
po lesie. I Co wtedy? Czy powinnaś (i jesteś
w stanie) zmienić go w duszę towarzystwa?
No dobrze, Zosia zrobiła błąd. Ale teraz,
kiedy są już razem, on mówi wprost, że nie
jest towarzyski. A ona, że lubi spotykać się
z przyjaciółmi i rodziną. Co robić?
Dobrze jest zadać sobie pytanie, co to znaczy,
że on „nie jest towarzyski”. Nigdy nie chciał się z nikim widywać? Może jest introwertykiem. Inni do
niczego nie są mu potrzebni i najlepiej czuje się
w swoim towarzystwie. Jeśli tak jest – wiele się zmienić nie da. Jedyne, co Zosia może zrobić, to zaakceptować stosunek Tomka do ludzi, bo on daje mu
siłę i możliwość rozwoju. Ale zawsze może po prostu negocjować z nim spotkania: „Zależy mi na tym,
żeby pójść razem z tobą na urodziny przyjaciółki.
Jeśli zrobisz to dla mnie, będę ci wdzięczna i obiecuję, że następny weekend spędzimy sami”. Wtedy
mimo tych różnic charakterów może im być razem
dobrze. Pod warunkiem jednak, że on będzie mógł
zostawać w domu i w samotności rozwijać swoje
pasje. A ona, jako osoba, dla której czas spędzony bez ludzi jest czasem straconym, będzie chciała
i potrafiła sama spotykać się ze znajomymi. Po to,
by byli razem, musi ich jednak coś jeszcze łączyć,
oczywiście poza miłością. Udany seks, pasja do
skandynawskich kryminałów itp.
SHAPE: Zosia, towarzyska i imprezowa, myślała,
że skoro Tomek chce się spotykać tylko we
dwoje, to znak, że planuje związek na poważnie.
I miała rację, jeśli chodziło o jego plany, bo
wkrótce zamieszkali razem. Ale minął już rok,
a on nadal nie chce żadnego towarzystwa.
Zbyszek Węgliński: Zosia stała się ofiarą i zakładniczką swojego wyboru. Szybko mogła się połapać, jaki jest Tomek, bo już na etapie randkowania wychodzi na jaw, czy mężczyzna jest towarzyski czy nie. Jeśli Zosia, tak jak wiele innych kobiet, myślała, że on się potem zmieni, zrobiła błąd.
Zazwyczaj to na euforycznym początku bycia razem mężczyzna jest skłonny robić coś, czego zwykle nie robi, a czego pragnie kobieta. Czyli w tym
wypadku: bawić się i odpoczywać z ludźmi. Potem
wraca do siebie. No chyba, że oboje wykonają świadomą pracę nad zmianą. Ale i tak każde musi wziąć
się samo za siebie i do tego bardzo tego chcieć…
Chęć zmiany kogoś wbrew niemu jest na nic i powoduje tylko to, że żyje się z olbrzymim ciężarem.
Czy jest jakaś inna przyczyna, dla której facet
odcina się od towarzystwa?
Właśnie! Warto pogrzebać w historii związku, by to odkryć. Bo może być zupełnie inaczej
niż w przypadku Zosi i Tomka. Np. na początku znajomości on zapraszał ją do swoich przyjaciół, na imprezy i koncerty – w miejsca, gdzie jest
mnóstwo ludzi. A teraz tego nie robi. Wówczas
jego „nie” może wynikać z różnych powodów.
Przemęczenia, trudności w pracy, braku pieniędzy. Trzeba o to zapytać. Jeśli to nic z tych rzeczy,
a on nie chce powiedzieć co – może to być sygnał
kryzysu w związku i on po prostu nie chce spędzać z nią wolnego czasu. Można się tego dowiedzieć, zaczynając od pytania: „jak chciałbyś spędzić weekend?”. Jeśli powie, że marzy o weekendzie we dwoje – pójść na to. Sprawdzić, czy nie
blefuje. Jeśli weekend będzie udany, problem nie
dotyczy ich relacji. I jedna ewentualność zostaje
weliminowana.
ZDJĘCIE: GettY Images/FPM
– radzi Zbigniew Węgliński, psychoterapeuta.
rozmawia Ada IWan.
W tym wypadku polegałby on na ustawicznym
popychaniu partnera ku innym ludziom. A efekty
i tak prawdopodobnie byłyby mizerne.
24
SHAPE / Wrzesień 2013
A jeśli blefował i weekend we dwoje się nie
odbył, albo był koszmarem, bo on przez dwa
dni siedział w pokoju hotelowym z laptopem?
To zapewne mają kryzys. On odcina się emocjonalnie od niej, a ona nie wie, dlaczego. Udawanie,
że nic się nie dzieje, przymykanie oczu, to droga
donikąd. Zdystansowany facet już wyszedł emocjonalnie ze związku i sam nie wróci. Jest jednak
szansa, że po szczerej rozmowie będzie chciał
spróbować jeszcze coś naprawić. Kiedy porozma-
Jedna z zasad udanego
związku to posiadanie
własnych znajomych.
Dlatego zmuszanie
partnera do wspólnych
towarzyskich wizyt
jest błędem.
wiają, może się okazać, że on czuje się oceniany
i krytykowany, lub że ona za bardzo jest skupiona
na swojej rodzinie, a za mało na ich relacji.
Mam nadzieję, że kryzys to nie jedyna
przyczyna nagłej zmiany zachowania.
Mówienie, że się nie chce gdzieś pójść, jest zawsze
dowodem na unikanie jakiejś mało komfortowej
sytuacji. Ten dyskomfort może dotyczyć konkretnych znajomych. Żeby to wiedzieć, trzeba zapytać:
„Czy nie chcesz tam iść, bo ktoś w tym towarzystwie cię irytuje, czy czyjaś obecność jest dla ciebie szczególnie przykra?”. Wtedy może się okazać,
że on nie chce widzieć się z jej byłym chłopakiem.
Albo spotykać ze znajomymi, którzy ciągną ich na
kręgle, bo on nie znosi kręgli. Chętnie za to pójdzie
do przyjaciół ze studiów, tyle że ostatnio nie było
ku temu okazji, bo wciąż spotykali się z tymi kręglarzami i jej byłym. Jeśli tak, to sprawa jest prosta, nie
muszą spędzać czasu wolnego w sposób, który go
męczy. Z tymi znajomymi ona może widywać się
sama. Zasadą udanego związku jest to, że każdy ma
własne grono znajomych.
A jeśli ta irytująca dla niego osoba to ktoś dla
niej ważny? Co ona może w tej sytuacji zrobić?
Postawić sprawę na ostrzu noża?
To rozwiązanie na krótką metę. Nawet jeśli on pójdzie pod groźbą spania na kanapie, będzie się czuł
zmuszony, a to wzmocni jego poczucie dyskomfortu. I następnym razem jeszcze trudniej będzie
go tam zabrać. Wymuszone wyjście nie będzie
też tak miłe, jakby mogło być, gdyby poszedł tam
z własnej woli. Kiedyś moja znajoma, stosując delikatny szantaż, zaprosiła do swoich rodziców nowego partnera, podczas gdy oni nie zaakceptowali jeszcze jej rozstania z poprzednim. On to wyczuł, zamknął się w sobie i nie poszedł tam już więcej, chociaż rodzice po jakimś czasie byli gotowi go
przyjąć z otwartymi rękami.
Czy ona nie powinna zadbać, by rodzice
i chłopak mogli się spotkać i sobie to wyjaśnić?
Najlepsze, co może zrobić, to wysłuchać i zrozumieć obie strony, ale nie stawać po żadnej.
Wchodząc w rolę mediatora, naraża swoje relacje
z obydwojgiem, bez gwarancji, że to cokolwiek da.
W takiej sytuacji dobrze jest kierować się tym, co
skutkuje radością bycia razem. A więc, jeśli on jest
szczęśliwy, gdy ona wraca do domu z wizyty u teściów, na którą go nie ciągnęła, to lepiej, by zosta-
wał w domu. Oczywiście, ona nie będzie się czuła
dobrze, gdy rodzina spyta: czemu znów jest bez
niego? Usłyszy kilka komentarzy, ale to tylko tyle.
W zamian ma miły wieczór bez napięcia, że on,
przyciągnięty na siłę, skłóci się z kimś. A w domu
ma szczęśliwego faceta, który ucieszy się na jej
widok. Same plusy i jeden mały minusik.
Czasem spotkanie z teściami jest konieczne.
Są na przykład urodziny ich dziecka, a on i tak
nie chce widzieć teściów.
Jeśli jej albo dziecku bardzo zależy, a on mówi „nie”,
to nie jest w stanie elastycznie podejść do sytuacji.
Ważne pytanie: czy on jest taki wobec tej jednej
sytuacji, czy generalnie? Jeśli generalnie to przyczyną może być np. nadmierna podejrzliwość wobec
ludzi lub poczucie, że jest od wszystkich lepszym
i nikt mu nie dorasta do pięt. Taki partner dla kogoś, kto ma otwarte i przyjacielskie podejście do
ludzi, to udręka. Dlatego tego rodzaju związki rzadko się zawiązują. Pewne cechy charakteru widać od
razu i jeśli kobieta decyduje się na bycie z kimś takim, musi mieć w tym jakiś psychologiczny interes,
jakiś zysk. Jeśli nie, to dlaczego od raz nie uciekła
z krzykiem? Może jest podobnie podejrzliwa wobec bliźnich jak on? Może też jest przekonana
o swojej wyjątkowości, ale nie ma odwagi powiedzieć tego na głos? Zmiana tego typu myślenia nie
jest prosta, wymaga psychoterapii. I chęci.
Moja koleżanka poznała Patryka w necie.
Wydawał się jej bardzo towarzyski, miał tam
setki przyjaciół. Ale kiedy zamieszkali razem,
okazało się, że spotkania z realnymi ludźmi
nie interesują go.
Dziś często towarzyskość ma inny wymiar niż
wcześniej. Mężczyzna może używać internetu do
wzmacniania już istniejących przyjaźni z realu, ale
może też cały czas siedzieć na czacie i pisać wiadomości do wirtualnych znajomych. O różnicach
świadczą choćby badania Ryota Kanai, z których
wynika, że osoby mające wielu znajomych w realu,
mają silniej rozwiniętą empatię i wrażliwość. Można
powiedzieć, że ci, którzy kolegują się tylko w necie, mają problemy w realnych relacjach. Internet
to wygodna i nic niekosztująca forma kontaktowania się z innymi. Trudno więc, by spotkania „face to
face” były konkurencyjne dla kogoś, kto nie radzi
sobie w sytuacjach społecznych. Partnerka może
próbować bawić się razem z nim w wirtualu. Może
też zapraszać go do świata swoich znajomych, jednak czy to jej się uda? Może być trudno... ●
Zbigniew Węgliński
Psychoterapeuta, pracuje w Warszawskim
Ośrodku Psychoterapii i Psychiatrii, gdzie
prowadzi psychoterapię indywidualną
w orientacji ericksonowskiej.
Wyznaje zasadę, że to pacjent jest
ekspertem w sprawie swojego życia,
a rolą terapeuty jest pomóc mu poznać
własne talenty i umiejętności oraz
osiągnąć wyznaczone cele.