tkwi w szczegółach, tylko, czy właśnie w tych?

Transkrypt

tkwi w szczegółach, tylko, czy właśnie w tych?
TRZODA CHLEWNA 1/2015
Marek Gasiński
Wytwórnia Pasz LIRA w Krzywiniu
… tkwi w szczegółach, tylko, czy właśnie w tych?
Myślę, że żaden z ewentualnych Czytelników poniższego materiału nie będzie miał mi za złe
osobistego i refleksyjnego tonu artykułu, ale chciałbym się podzielić właśnie tymi ostatnimi.
W pewnym sensie upoważnia mnie do tego kilka lat praktyki i nieustany kontakt z tzw.
bezpośrednią produkcją oraz charakter moich spotkań z hodowcami świń oraz wizyt w Ich
fermach.
To tytułowe, nieco banalne i znane z pewnością wszystkim powiedzenie iż diabeł tkwi w
szczegółach znajduje zastosowanie niemal we wszystkich dziedzinach naszego życia.
Również, produkując trzodę chlewną można je w pełni potwierdzić codzienną praktyką.
Rzeczone szczegóły pojawiają się niemal w każdych sytuacjach: w doskonale zarządzanych i
prowadzonych obiektach, kiedy właściciel stada chce poprawić i tak już dobre efekty
produkcyjne; kiedy pojawiają się nieoczekiwane problemy i kłopoty oraz także wtedy, kiedy
miejsce prawidłowej organizacji pracy w fermie i właściwego postępowania mają zastąpić
„przywiezione ze świata” lub zasłyszane tzw. newsy.
Chciałbym zaznaczyć, iż w najmniejszym nawet stopniu nie deprecjonuję nigdy i żadnych
zdobyczy osiągnieć, tak nauki, jaki i praktyki produkcyjnej i z wielkim zainteresowaniem
zawsze śledzę pojawiające się nowinki. No, może czasem próby ich bezkrytycznego i
wybiórczego stosowania. Mam tu na myśli przede wszystkim informacje dotyczące nowych
lub nowego wykorzystania stosowanych już surowców i składników paszowych, szczegółów
dotyczących nowego sprzętu do inseminacji loch i kolejnych modyfikacji technik metod ich
unasieniania. I tych najbardziej oczekiwanych – detali technologii produkcji oraz nowych
sposobów zarządzania i organizacji produkcji w fermach.
Wiele z nich, w szczególności tych już sprawdzonych i funkcjonujących w praktyce, staram się
(myślę, że jak wszyscy) stosować i proponować współpracującym hodowcom.
Choć, jak wcześniej wspomniałem nie bezkrytycznie i, niemal zawsze, uwzględniając tak
specyfikę produkcji w danym obiekcie jak pewną naszą wspólną mentalną przypadłość.
I nie dotyczy ona tylko produkcji zwierzęcej, ale wspomnianych już, w innym kontekście,
wszystkich dziedzin naszego życia. Mam tu na myśli sytuacje, kiedy za wszelką cenę
poszukujemy szybkiego zakończenia dręczących nas problemów oraz, co jest w pełni
zrozumiałe, oczekujemy szybkich, a najlepiej tanich i prostych rozwiązań…
Kończąc już tę mentorską narrację, chciałbym, zatem zwrócić uwagę Czytelników na te
niezmienne, fundamentalne elementy produkcji, których nie da się niczym zastąpić.
A zwłaszcza „wyrwanymi z kontekstu”, z pewnością bardzo dobrymi, szczegółami
produkcyjnymi, zapominając równocześnie o podstawach i zasadach produkcji.
Doskonałymi przykładami ilustrującym mój, wspominany wcześniej zamiar, są między
innymi: wszelkiego rodzaju dodatki i suplementy paszowe, liczne nowości w zakresie sprzętu
i sposobów inseminacji świń oraz najczęściej pojawiające się, różne programy naprawcze, np.
tzw. programy świetlne i inne wybiórczo stosowane i, co gorsze, bezpodstawnie
modelowane i zmieniane na podstawie własnego widzimisię udogodnienia i detale
produkcyjne.
1
Do napisania tego materiału i podzielenia się z potencjalnymi odbiorcami moich przemyśleń,
kilkoma refleksjami sprowokowała mnie przeprowadzona niedawno rozmowa ze specjalistą
w tej dziedzinie na temat metod rozrodu trzody chlewnej w Polsce.
Konkretnie rzecz dotyczyła stosowanego nadal jeszcze i jak się okazuje, a w niektórych
rejonach kraju, dość powszechnie, krycia naturalnego. Wydawać by się mogło, że gdzie, jak
gdzie, ale w kryciu naturalnym rola człowieka powinna ograniczać się do niezbędnego
minimum. W rzeczywistości jednak jest i chyba powinno być inaczej. Trzeba tu sobie jasno
powiedzieć iż, wbrew pozorom, efekty krycia naturalnego, zwłaszcza w ostatnich latach nie
„powalają na łopatki” zwolenników tej metody.
Sięgając pamięcią do początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to wraz z liczną rzeszą
pracowników ośrodków doradztwa rolniczego i ówczesnych tzw. referatów i oddziałów ds.
rolnictwa urzędów gminnych, nieśliśmy pod strzechy ten inseminacyjny kaganek oświaty,
rozmowy ze zwolennikami naturalnych metod rozrodu nie należały do łatwych.
Prawdą jest też, że zarówno oczekiwania hodowców, jaki i same wyniki produkcyjne były
zupełnie inne niż dwadzieścia lat później. Jest też prawdą, że rezultatów uzyskiwanych w
wyniku stosowania naturalnych metod rozrodu się nie kwestionowało. Jeżeli coś w kwestii
rozrodu nie wychodziło w jakimś gospodarstwie, to na pewno była to wina inseminacji.
Dzisiaj krycie naturalne, akurat w produkcji trzody chlewnej ustąpiło niemal zupełnie miejsca
unasienianiu i jakiekolwiek dyskusje o wyższości tej ostatniej metody byłyby bezcelową
stratą czasu.
Są jednak sytuacje, wspomnieć można tu tylko hodowle zachowawcze świń, gdzie naturalna
metoda rozrodu jest rozwiązaniem tyleż alternatywnym, co i optymalnym.
I w tym momencie chciałbym powrócić do zamiaru przypomnienia o, wspomnianych
wcześniej, bazowych i niezmiennych zasadach produkcyjnych, których niestety nie zastąpi
żaden złoty środek w przysłowiowej pigułce.
Analizując wyniki rozrodu w fermach, które produkują nasienie knurów na własny użytek,
rozmawiając z kolegami z profesjonalnych stacji knurów, w końcu i bywając w
gospodarstwach (bo raczej nie w fermach) można odnieść wrażenie, że problemów
związanych z jakością nasienia jest dość sporo. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie,
że w ostatnich latach jest ich jakby nieco więcej.
Warto, więc właśnie w tym momencie przypomnieć sobie i wszystkim zainteresowanym
problemem poprawy jakości nasienia knurów, że bez względu na sposób wykorzystywania
rozpłodnika zasady jego prawidłowej eksploatacji są takie same.
Myślę tutaj o dwóch najważniejszych aspektach właściwego postępowania z knurem –
prawidłowym żywieniu i systematycznej kontroli jakości pozyskiwanych od niego ejakulatów.
Prawdą jest, że w czasach, kiedy funkcjonowały i świetnie prosperowały punkty kopulacyjne
żaden z „pracujących” tam bardzo intensywnie knurów, ani o jednym ani o drugim nic nie
słyszał…
Ale prawdą jest też, że jeżeli ówczesny hodowca, właściciel stada dwóch loch pokrył w takim
właśnie punkcie kopulacyjnym obie samice i jedna z nich powtórzyła, tenże kwitował efekt
stwierdzeniem: c’est la vie, a nie tragizował, że ma 50 % skuteczność krycia. Nawet, jeżeli ta
druga locha urodziła tylko 6-8 prosiąt. I nikt nie mówił wtedy, że może przyczyną tej sytuacji
jest niewłaściwy stosunek aminokwasów egzogennych do siarkowych czy zbyt duża liczna
plemników z kroplą protoplazmatyczną w położeniu bliższym lub dalszym. Kiedy jednak
oczekujemy od hodowanych przez nas zwierząt maksymalnego wykorzystania ich, z
pewnością, ogromnego potencjału genetycznego musimy dać im jak najwięcej od siebie.
2
Tę samą (a poprawniej – taką samą), doskonale zbilansowaną, specjalistyczną paszę dla
knurów musi jeść knur użytkowany w stacji knurów, w fermie, w której pozyskuje się i
produkuje nasienie na własny użytek i knur wykorzystywany w kryciu naturalnym.
Warto również w tym momencie wspomnieć o szerokiej ofercie wszelkiego rodzaju
dodatków witaminowo mineralnych dla knurów. Wszystkie one świetnie poprawiają jakość
pozyskiwanych ejakulatów, mowa tu przede wszystkim o trzech podstawowych i rutynowo
ocenianych parametrach: objętości ejakulatów, tzw. gęstości nasienia oraz tzw. ruchliwości
plemników.
Poprawiają i uzupełniają pewne, zazwyczaj niewielkie tylko nieprawidłowości w paszy (jak
choćby dużą zmienność jakości stosowanych zbóż) ale nigdy nie zastąpią właściwie
skonstruowanej i dobrze sporządzonej a na koniec prawidłowo podanej zwierzętom paszy.
W dodatku taka poprawa jest zazwyczaj krótkotrwała i niestabilna. Prowadzone przez
wszystkie wspominane już wcześniej podmioty funkcjonujące na co dzień „w otoczeniu”
nasienia knurów, doświadczenia wykazały wielokrotnie, że nawet w tych obiektach, w
których z powodzeniem stosowana jest profesjonalna pasza, ww. dodatek poprawiał jeszcze
jakość ejakulatów o te przysłowiowe, ”któreś tam miejsce po przecinku”.
Identycznie wygląda zagadnienie jakości produkowanego nasienia. W stacjach knurów i
fermach, gdzie rutynowo i systematycznie kontroluje się jakość pobieranych ejakulatów oraz
okresowo wykonuje się dodatkowe (morfologiczne i bakteriologiczne) badania nasienia,
wszystkie, ewentualne odstępstwa od normy i nieprawidłowości wychwytuje się niemal
natychmiast.
W fermach, w których stosuje się krycie naturalne takich badań nie wykonuje się w ogóle.
A szkoda, bo jeżeli, czy to z powodów genetycznych, czy ewentualnych błędów w odchowie,
nieprawidłowości i zaniedbań ze strony żywienia czy ogólnego (bez określania ich przyczyny)
pogarsza się jakości materiału hodowlanego, zwłaszcza w kwestii efektów w rozrodzie, to
może to stanowić poważny problem na przyszłość.
Kontrola jakości ejakulatów knurów użytkowanych w kryciu naturalnym jest tylko trochę
trudniejsza do wykonania, ale nie niemożliwa. Wiem, co mówię, a raczej wiem, co piszę, bo
kiedy, prawie dwadzieścia lat temu, takim właśnie stwierdzeniem zainteresowałem
hodowców, którzy mieli poważne problemy ze skutecznością krycia, „sam ukręciłem na
siebie bicz”…
I jeszcze całkiem niedawno umawiałem się z jednym z hodowców, żeby przyjechać, pobrać i
wysłać do badania nasienie od knura, po nasieniu którego rodzi się zbyt mało prosiąt.
To są właśnie te szczegóły, w których tkwi rozwiązanie wielu problemów produkcyjnych, a
często szuka się przyczyn i sposobów ich rozwiązania w zupełnie, innym i niewłaściwym
miejscu.
Bywa, że tych dotyczących obniżonych wyników w rozrodzie szuka się np. tylko w jakości
sprzętu do inseminacji, używanym rozcieńczalniku etc., etc. I część z nich pewnie i tam się
znajduje, ale najpierw trzeba przeanalizować wszystkie szczegóły, poczynając od tych, nieco
szerzej przeze mnie przedstawionych, powyżej.
3
4