16 marca 2010 r.

Transkrypt

16 marca 2010 r.
16 marca 2010 r.
PRZEGLĄD PRASY
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Tygodnik Prawa Gospodarczego, 16/03/2010 r.,
s. D3
„Zbycie udziału w prawie do znaku towarowego”, Anna Sokołowska
Pytanie współwłaściciela znaku towarowego zarejestrowanego w Urzędzie Patentowym (50
proc. praw) dotyczące sprzedaży połowy praw i zysku potencjalnego nabywcy w wyniku
takiej transakcji, na które odpowiada Anna Sokołowska, aplikant rzeczniowski w Kancelarii
Traple Konarski Podrecki. Więcej…
DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Tygodnik Prawa Gospodarczego, 16/03/2010 r.,
s. D3
„Inwestor nie może wprowadzać zmian bez zgody twórcy”, Marcin Jasiński
Projekt architektoniczny sporządzony na konkretne zamówienie objęty jest ochrona prawa
autorskiego. Inwestor nie może więc dowolnie zmieniać pierwotnego projektu przy
przebudowie lub modernizacji budynku.
PRZEGLĄD PORTALI INTERNETOWYCH
Portal Innowacji
Biotechnologiczne Forum Inwestycyjne
Babraham Bioscience Technologies Ltd we współpracy z Cambridge Enterprise oraz ERBI
Ltd dzięki Taylor Vinters mają zaszczyt zaprosić zainteresowanych na Siódme Forum
Inwestycji Biotechnologicznych, które odbędzie się 26 maja 2010 w Babraham Research
Campus. Forum dostarcza firmom typu start-up możliwość zaprezentowania się na
międzynarodowym rynku i nawiązać kontakty z przedstawicielami brytyjskich funduszy typu
Venture Capital oraz Aniołami Biznesu.
Więcej
informacji
znajdą
Państwo
na
stronie:
http://www.babraham.co.uk/09news/events.html
Nauka w Polsce PAP
W Polsce powstała unikatowa dioda LED
Badania niemal 10-osobowej grupy naukowców z Pracowni Fizykochemii Materiałów
i Nanotechnologii w Śremie, zaowocowały stworzeniem unikatowej na skalę światową diody
LED. O szczegółach odkrycia, będących wynikiem kilkuletnich prac badawczych, informuje
"Journal of Materials Chemistry".
Naukowcy z Pracowni Fizykochemii Materiałów i Nanotechnologii w Śremie, jednostki
Wydziału Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, stworzyli nową
polimerową diodę elektroluminescencyjną (LED), która jako pierwsza na świecie generuje
światło w oparciu o nieliniowe efekty optyczne (wymuszony efekt Ramana, SRS).
Nowa dioda świeci głównie światłem białym z domieszką barwnych promieni wynikających
z efektu SRS, które układają się na powierzchni stożka tworząc charakterystyczne kolorowe
1
okręgi. Zjawisko jest unikatowe, bo dotyczy nanostrukturalnego przewodzącego polimeru
wzbudzanego elektrycznie.
Sam zespół, którego badania złożyły się na dokonane odkrycie jest również nietypowy:
oprócz etatowych pracowników UAM, wśród współautorów występują licznie doktoranci
i magistranci z grupy profesora Langera, pracujący w Ośrodku Zamiejscowym UAM
w Śremie.
Warto podkreślić, iż tego typu diody LED nie są znane na świecie i to zarówno wśród
urządzeń emitujących światło opartych na klasycznych półprzewodnikach, jak i polimerach.
Obserwowane zjawisko wymuszonego efektu Ramana jest ściśle związane z występowaniem
i możliwością bezpośredniego zarejestrowania akcji laserowej w próbce.
To właśnie w tym kierunku - stworzenia pierwszej polimerowej diody laserowej prowadzone są obecnie w śremskim laboratorium bardzo intensywne prace badawcze.
Gazeta.pl
Milknie muzyka w internecie
Po latach totalnej wolności i samowolki wielkie koncerny płytowe próbują przejąć
inicjatywę i zapanować nad dystrybucją muzyki w sieci. Oznacza to jednak kłopoty nie tylko
dla piratów, ale i dla legalnych serwisów, z których korzystają miliony internautów na całym
świecie
Zaledwie kilka dni temu przekonał się o tym YouTube. Należący do Google serwis może
nawet zniknąć z sieci. Na razie dotyczy to tylko Wielkiej Brytanii, ale sprawa nieźle
pokazuje, w jakim kierunku rozwija się i do czego może prowadzić natarcie fonograficznych
gigantów. W brytyjskim parlamencie rozpatrywany jest właśnie projekt ustawy Digital
Economy Bill, która ma uporządkować kwestię rozpowszechniania w sieci plików cyfrowych
i zapewnić ochronę właścicieli praw autorskich w sieci. Do ustawy zgłoszono wiele
poprawek. Jedna z nich zezwala sądowi najwyższemu na zamknięcie każdej internetowej
witryny, której zawartość w "znaczącym stopniu" składałaby się z plików naruszających
prawa autorskie. To niejedyna w szykowanym akcie prawnym radykalna zmiana w myśleniu
o internecie. Obok znajdziemy też inne poprawki. Jedna z nich zakazuje funkcjonowania
otwartych
hotspotów,
ponieważ
mogą
służyć
użytkownikom
do
bezkarnego
i uniemożliwiającego identyfikację umieszczania pirackich plików w sieci.
Teoretycznie Digital Economy Bill ma ukrócić działalność piratów. Ale ostro protestujący
krytycy ustawy wyciągają przeciw niej argumenty podobne do tych, po które niedawno
w podobnym sporze z rządem sięgnęli nasi rodzimi internauci - to, co tworzone jako prawo
przeciwko internetowym przestępcom, bardzo łatwo obrócić przeciw legalnym
użytkownikom sieci. O ile jednak przepis dotyczący hotspotów ewentualnie uderzy
w kawiarnie, puby i inne miejsca, które starają się przyciągać klientów dostępem do
internetu, o tyle poprawka umożliwiająca zamykanie całych stron internetowych może
posłużyć do zamknięcia YouTube na Wyspach. Każdego dnia zasoby tego serwisu
powiększają się o 85 tys. nowych nagrań. YouTube stara się systematycznie usuwać
materiały naruszające prawa autorskie. Nie jest jednak w stanie na bieżąco kontrolować
całej swojej zawartości. Działalność opartą na materiałach naruszających prawo autorskie
bez trudu można zarzucić mu w dowolnym momencie.
Ewentualne kłopoty YouTube to spory ból głowy szefów Google'a. Nie czyń innym, co tobie
niemiłe - chciałoby się powiedzieć w tym wypadku, bo sam internetowy gigant z Mountain
View w tropieniu naruszeń praw autorskich w sieci wykazuje się nadgorliwością podobną do
tej reprezentowanej przez brytyjskich parlamentarzystów. Zaledwie parę tygodni temu
koncern dokonał pokazowej egzekucji kilku bardzo popularnych blogów o muzyce, których
był hostem. Ich autorzy dostali informację o treści: "Otrzymaliśmy kolejną skargę dotyczącą
twojego blogu. Zauważyliśmy, że regularnie narusza on zasady użytkowania naszej
platformy, co zmusiło nas do usunięcia go z sieci", po czym efekt czasem wieloletniego
pisania po prostu zniknął. Wszystko na podstawie amerykańskiego prawa Digital Millennium
Copyright Act, które - w dużym uproszczeniu - dotyczy ochrony praw autorskich w mediach
cyfrowych.
2
Afera wywołała małą histerię w muzycznej blogosferze, ponieważ głównym pretekstem
radykalnych działań podjętych przez Google był fakt podlinkowywania bądź umieszczania na
stronach blogu rzekomo pirackich plików muzycznych oraz materiałów wideo. Rzekomo, bo
sami blogerzy zapewniają, że wszystkie materiały pozyskiwali legalnie z oficjalnych stron
artystów lub wytwórni płytowych. Co jest mocno prawdopodobne. - Swego czasu blogi
rzeczywiście operowały na granicy prawa - komentuje całą sprawę "Guardian". - Dziś, po
sukcesie takich wypromowanych przez nie artystów jak Arcade Fire, Lily Allen czy Vampire
Weekend, stały się częścią machiny promocyjnej. Muzykę dostają wprost od firm
fonograficznych, a najpopularniejsi autorzy są opłacani przez firmy zajmujące się PR-em.
Czasem powodem konfliktu bywa - faktyczne lub nie - internetowe piractwo. Czasami brak
dochodów z zupełnie legalnie udostępnianej muzyki. Fonograficzny gigant Warner Music
zapowiedział niedawno, że rozważa zaprzestanie udzielania licencji na udostępnianie swego
katalogu takim serwisom jak Spotify, które prezentują muzykę w streamingu - umożliwiając
jej odsłuchiwanie, lecz nie ściąganie. - Udostępnianie ludziom muzyki za darmo nie
powoduje w całym przemyśle pozytywnych efektów. W przyszłości nie będziemy wspierali
tego modelu biznesowego - oznajmił bez ogródek szef firmy Edgar Bronfman.
YouTube musi się liczyć z brytyjskim prawem. Google likwiduje blogi amerykańskich
autorów. Spotify to szwedzki serwis, który poza Skandynawią działa na zaledwie kilku
europejskich rynkach. Czy w jakikolwiek sposób ich problemy mogą dotyczyć Polski? Wbrew
pozorom bardziej, niż się wydaje. Radykalne środki podejmowane przez broniące swoich
podupadających interesów firmy płytowe mogą być nad Wisłą szczególnie dotkliwe.
Zniknięcie z sieci darmowej i legalnej muzyki zapewne zirytuje amerykańskiego czy
brytyjskiego internautę. Zawsze jednak zostaną im gigantyczne zasoby sklepów
internetowych pokroju iTunes. Tych samych, które z czysto finansowej kalkulacji nie kwapią
się do poszerzania swojej oferty na kraje na wschód od Odry. Tam zwycięstwo polityki
fonograficznych koncernów będzie oznaczać tylko przesiadkę z darmowego na płatne. Tutaj
- wykluczenie z uczestnictwa w legalnym obiegu muzyki cyfrowej. A jeśli dodać coraz
większe sukcesy w walce z internetowym piractwem - wykluczenie całkowite.
3

Podobne dokumenty