Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany

Transkrypt

Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany
Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany pojedynek
Wpisany przez Maciek
sobota, 11 sierpnia 2012 20:51
W czwartki ordynat Ludwik Zaleffski nie praktykował pojedynków z uwagi na tradycyjną
herbatkę z ciocią Jadwisią. Kiedy pewnego czwartku zerwany został wczesnym rankiem z łóżka
przez swojego kamerdynera był bardzo zdziwiony. Jeszcze bardziej zdziwiony był kiedy okazało
się, że jego przeciwnik na pojedynek nie przybył.
Przedstawiamy wygrzebany z kuferka Gryzeldy Chocimirskiej mrożący krew w żyłach kryminał,
którego akcja rozgrywa się w latach 20-tych XX wieku. Po ulicach mkną automobile, do tańca
przygrywa puszczany z gramofonu charleston, a ordynat Ludwik Zaleffski wraz z rotmistrzem
Gustawem Muraszko zgłębiają mroczne tajemnice Starego Letniska.
Kogo tym razem opisze Kurier Starego Letniska w Kronice Towarzyskiej? Na jaki upiorny
pomysł wpadnie wuj Eustachy? Kto wywoła kolejny skandal na dancingu w "Księżycowej"? I
wreszcie kto jest mordercą? Książka wskazana zwłaszcza dla osób odchudzających się. Kiedy
się ją czyta zapomina się o jedzeniu, a przy okazji jeszcze kilka kalorii spali się ze śmiechu.
Fragment:
1/4
Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany pojedynek
Wpisany przez Maciek
sobota, 11 sierpnia 2012 20:51
Tego dnia mój kamerdyner Jan obudził mnie o barbarzyńskiej porze. Dochodziła dopiero 11
przed południem, a noc miałem niezwykle ciężką po czym pozostał mi tylko okropny kac i
mętne wspomnienie o ciemnowłosej damie, którą zabawiałem swoim towarzystwem
poprzedniego wieczoru w restauracji "Księżycowa". Dlatego też głos Jana zabrzmiał dla mnie
niczym młot kowalski uderzający prosto w moją potylicę.
- Panie, czas wstawać.
Otworzyłem jedno oko. Przy moim łóżku stał Jan trzymając w ręku tacę ze szklanką wody.
- Nie wstaję -wybełkotałem
- Ależ wielmożny pan musi -zaprotestował Jan - Dzisiaj czwartek. Wielmożny pan ma na dzisiaj
zaplanowany pojedynek i herbatkę z ciocią Jadwisią. Wcisnąłem głowę w poduszkę. Nie
zgadzały mi się dwie rzeczy. Ostatni dzień tygodnia jaki pamiętałem był w poniedziałek. Skąd
więc wziął się nagle czwartek. Poza tym w czwartki nie praktykowałem pojedynków ( z uwagi na
tradycyjną herbatkę z ciocią Jadwisią).
- Narzeczony damy, którą zabawiał wielmożny pan wczorajszego wieczoru -odparł Jan,
zupełnie jakby czytał w moich myślach -Wyzwał na pojedynek wielmożnego pana około północy
na dansingu "Księżycowej".
No tak, to tłumaczyło pojedynek i rozwiązywało moje dylematy czy ta ciemnowłosa dama
rzeczywiście istniała czy tylko mi się przyśniła.
- Panna Wąsowicz -podpowiedział niezrównany Jan jakby czytając mi w myślach.
Czyli to była panna Wąsowicz. To redukowało ilość potencjalnych kandydatek do dwóch, które
były córkami znanego przemysłowca i właściciela fabryki maszyn górniczych. Wnioskując z
wyzywającego mnie na pojedynek narzeczonego, że nie chodzi o starszą , która była zamężna.
- Róża Wąsowicz? -zapytałem Jana Jan przytaknął.
- Okropne. Ależ się musiałem sponiewierać - pokiwałem głową z niedowierzaniem.
- Trzeba przyznać, że wielmożny pan rzeczywiście bawił się przednio nawet jak na swoje
możliwości - utwierdził mnie w moim przekonaniu Jan.
2/4
Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany pojedynek
Wpisany przez Maciek
sobota, 11 sierpnia 2012 20:51
Wziąłem od niego szklankę wody i wylałem na moją biedną bolącą głowę.
-O której ten pojedynek?
-Za pół godziny. -odparł z uśmiechem Jan - Pan Meinhoff czekać będzie na na wielmożnego
pana na łąkach.
- Co? I dopiero teraz mi mówisz? -zerwałem się z łóżka -Dawaj mi tu natychmiast ubrania i
przygotuj automobil. Jedziemy. **
W czasie gdy razem z Janem jedziemy na błonia wypada powiedzieć kilka słów o sobie.
Nazywam się Ludwik Hieronim Ernest Stanisław Waldemar Zaleffski, osiemnasty ordynat
Zaleffski z potężnego niegdyś szlachetnego rodu Zaleffskich. Niestety na skutek zawijasów
historii z potęgi moich przodków zostało mi jedynie ogromne drzewo genealogiczne sięgające
aż do szlachetnie urodzonych małp, rodowe znamię w kształcie truskawki na lewym pośladku i
sygnet z herbem.
Jednym słowem jestem biedny jak mysz kościelna z czego w pełni zdałem sobie sprawę, kiedy
osiągnąwszy dwa lata temu wiek lat 27 objąłem tytuł ordynata po moim tatusiu, który udał się do
Egiptu ubzdurawszy sobie, że jest kolejnym wcieleniem Tutenchamona i został tam podobno
zjedzony przez krokodyle. Razem z tytułem ordynata dostałem po nim Jana oraz złoty sygnet z
herbem, który natychmiast próbowałem zastawić, zamawiając jednocześnie jego tombakową
replikę. Niestety lichwiarz powiedział, że sygnet nie jest ze złota tylko z tombaku, co napełniło
mnie głębokim niesmakiem wobec moich przodków,z których jeden wpadł wcześniej na ten sam
pomysł co ja.
Ogarnęły mnie czarne myśli,że w tej sytuacji będę się pewnie musiał zająć jakąś pracą, do
czego żaden Zaleffski nie zniżył się co najmniej od sześciu stuleci, albo ożenić dla pieniędzy do
czego owszem Zaleffscy wielokrotnie się zniżali. Zanim jednak rozstrzygnąłem ten tragiczny
3/4
Gryzelda Chocimirska-Ordynat Zaleffski i odwołany pojedynek
Wpisany przez Maciek
sobota, 11 sierpnia 2012 20:51
dylemat przypomniałem sobie, że posiadam ciocię Jadwisię, która ma willę w niedalekim od
stolicy Starym Letnisku, pobliskiej i niezwykle modnej aktualnie miejscowości wypoczynkowo uzdrowiskowej, u której być może mógłbym się tymczasowo zatrzymać. Spakowałem więc
walizki oraz Jana i koleją Warszawsko - Wiedeńską udałem się w odwiedziny do cioci Jadwisi
celem zatrzymania się u niej na kilka dni. Ani się obejrzałem aż z kilku dni zrobiło się dwa lata w
czasie których zdążyłem już zabłysnąć na większości eleganckich salonów w Starym Letnisku,
poznać bliżej większość pięknych dam w Starym Letnisku i zadrzeć z większością panów w
Starym Letnisku (z powodów rożnych, głownie jednak praktykowanego przeze mnie zwyczaju
bliższego poznawania pięknych dam). Ciocia Jadwisia wydawała się raczej ukontentowana
moim u niej zamieszkiwaniem i ja byłem ukontentowany moim u niej zamieszkiwaniem.
Ukontentowany nie wydawał się tylko wuj Eustachy czyli brat cioci Jadwisi, który nieustannie
dawał mi do zrozumienia iż jestem nierobem i zakałą rodziny.
4/4