Stowarzyszenie Autorów ZAiKS - S³owo od prezesa ZAiKS-u

Transkrypt

Stowarzyszenie Autorów ZAiKS - S³owo od prezesa ZAiKS-u
Słowo od prezesa ZAiKS-u DOGONIĆ CZAS
Z Januszem Foglerem rozmawia Jacek Żakowski
Szefowie ZAiKS-u to byli ludzie-legendy i ludzie-instytucje. Karol Małcużyński, Andrzej Szczypiorski,
Antoni Marianowicz. Teraz w ich historycznym gabinecie po raz pierwszy zasiada ? jak sam o sobie
mówisz ? fotograf. Jak się tu czujesz?
Mnie do ZAiKS-u przyjmował Karol Małcużyński. To był zaszczyt. Jako początkujący wydawca przyszedłem
prosić, żeby napisał książkę dla wydawnictwa, w którym pracowałem. Książki nie napisał, ale przyjął mnie i
dał mi pierwszą lekcję wiedzy o ZAiKS-ie. ,,Wszystkiego się pan tu nauczy ? powiedział ? tylko niech pan
pamięta, że prezes ZAiKS-u to trochę więcej, niż minister kultury''.
Poważnie?
Półżartem. Ale żaden minister nie urzędował tak długo w ministerstwie, jak Małcużyński czy Marianowicz w
ZAiKS-ie.
Dla takich ludzi, jak ja ważniejsze było to, że jak władza się na kogoś obraziła, to ZAiKS ratował.
Tanie wakacje, zaliczki, legitymacja.
Władza się na to godziła, bo prezesi ZAiKS-u ? Małcużyński, a potem Szczypiorski ? przez wiele lat byli też
prezesami CISAC-u światowej organizacji skupiającej ponad dwieście stowarzyszeń ochrony prawa
autorskiego, co oznacza reprezentację ponad miliona twórców na całym świecie, a członkami ZAiKS-u byli
wszyscy wielcy twórcy. Nawet Karol Wojtyła powierzył nam ochronę swoich utworów.
Po stanie wojennym kto żyw biegł po legitymację ZAiKS-u. Ja też.
Ja zapisałem się w 1979. I już na pierwszym zjeździe wybrano mnie do Komisji Rewizyjnej, a potem do
Zarządu. Przez 30 lat przyglądałem się jak to stowarzyszenie działa. A jednocześnie byłem szefem
Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Wydawnictw Artystycznych i Filmowych, potem Związku
Polskich Artystów Fotografików. Z Grzegorzem Bogutą zakładałem Polską Izbę Książki. Teraz jestem
czternastym prezesem w dziewięćdziesięciodwuletniej historii ZAiKS-u założonego w marcu 1918 roku, czyli
zanim odrodziła się Polska.
Masz szansę organizować obchody stulecia, jeśli ? jak Małcużyński ? utrzymasz się trzy kadencje.
Nada stremitsa ? jak mawiał Gorbaczow
Co na to kompozytorzy, których tantiemy zawsze były podstawą potęgi ZAiKS-u?
Małcużyński, Szczypiorski, Marianowicz też nie byli kompozytorami. Mamy trzynaście sekcji branżowych od
choreografów po publicystów, prawie trzy tysiące członków, ponad jedenaście tysięcy reprezentowanych
przez nas autorów polskich, dziewięćdziesiąt tysięcy z innych krajów Unii i jeszcze reszta świata. Bo w
Polsce ZAiKS reprezentuje blisko 95 % światowego repertuaru muzycznego i prawie cały polski repertuar.
1/5
Ile jest z tego pieniędzy?
Jakieś 330 mln zł rocznie. Z tego mniej więcej połowa idzie zagranicę, a drugą połowę dostają polscy twórcy.
To jest duża kwota.
Zwłaszcza, że ZAiKS nie ma już monopolu.
Co ma swoje dobre i złe strony. Bo konkurencja oczywiście wszystkich mobilizuje, ale też osłabia naszą siłę
przetargową wobec biznesu, który mocno lobbuje, żeby mniej płacić twórcom. Minister Szejnfeld przez dwa
lata bardzo się starał tak zmienić prawo autorskie, żeby naszym kosztem jak najwięcej skorzystali właściciele
kablówek i stacji telewizyjnych. Na szczęście wygląda na to, że po roku walki udało nam się przekonać
posłów. Co prawda dziwne rzeczy dzieją się w Senacie, ale jestem dobrej myśli.
Jaką część rynku repartycyjnego ma ZAiKS?
W muzyce to jest lwia część rynku. Dyskusje dotyczą utworów audiowizualnych. Bo liczba grup zawodowych
twórców uprawnionych do tantiem od utworów audiowizualnych wzrosła radykalnie i musimy szukać
porozumienia z ich reprezentacjami. Zaiks zatrudniający 440 pracowników, mający 13 dyrekcji okręgowych i
65 inspektoratów na pewno jest najskuteczniejszy wśród mniej więcej 20 najważniejszych organizacji
zbiorowego zarządzania. Nikt inny nie stworzył i chyba nie stworzy tak skutecznego aparatu pilnującego praw
twórców. Logiczne by było, żeby ten aparat pracował nie tylko dla ZAiKS-u i twórców, których
reprezentujemy.
Inne organizacje też tak uważają?
Rozmawiamy o tym. Uzgodnienia ze związkiem fotografików są zaawansowane. Zaczęliśmy rozmowy z
plastykami, artystami wykonawcami, aktorami i z kilkoma innym stowarzyszeniami. Moim celem na tę
kadencję jest osiągnięcie porozumienia między organizacjami i wytypowanie dla każdego obszaru jednej
najbardziej predestynowanej organizacji inkasującej honoraria dla wszystkich, a potem dzielącej je między
inne organizacje. A najbardziej predestynowany jest twoim zdaniem ZAiKS?
Na wielu polach z pewnością. Nikt nie jest w stanie tak skutecznie monitorować korzystania z twórczości, jak
my. W każdej miejscowości są przecież jakieś imprezy, na których używany jest nasz repertuar. Nikt inny nie
byłby w stanie podpisać umów ze wszystkimi sklepami, kawiarniami, dyskotekami , centrami handlowymi,
fryzjerami czy hotelami korzystającymi z naszego repertuaru. A zagraniczne organizacje reprezentujące
twórców się o to upominają. I przede wszystkim trzeba to w Polsce robić, żeby interesy polskich autorów były
uczciwie chronione. W interesie wielu polskich twórców reprezentowanych przez inne organizacje jest, żeby
korzystały one z naszej pomocy. Ale istnieją też pola, na których nie są konieczne tak rozbudowane służby.
Tam my możemy korzystać z pomocy innych organizacji. Trzeba o tym rozmawiać.
Dlaczego dopiero teraz?
To pewnie był jeden z powodów niezadowolenia części naszych członków i miedzy innymi temu służą
zmiany, które wprowadzamy. Żeby przystosować statut do nowych warunków pierwszy raz w historii po
wybraniu nowych władz i merytorycznej dyskusji przerwaliśmy grudniowy zjazd i jeszcze raz zebraliśmy
delegatów w styczniu. Wbrew naszym obawom podczas drugiej części zjazdu nie było problemu z
frekwencją, bo wszyscy rozumieją, że trzeba iść do przodu.
Dokąd?
Zaczęliśmy od powołania komisji modernizacyjnej. Budujemy system umożliwiający pełną transparentność i
dokładny monitoring. Wymieniamy strony internetowe, żeby twórcy mieli stały dostęp do informacji.
2/5
Ale prezes wciąż nie ma komputera na biurku.
Biuro obsługujące moją pocztę internetową mam na uczelni jako dziekan Wydziału Sztuki Mediów i
Scenografii warszawskiej ASP. Prywatną pocztę sprawdzam wieczorem w domu. W ZAiKS-ie jestem władzą
społeczną, nie pracuję tu na etacie. Wpadam prawie codziennie na spotkania, zebrania, narady, ale nie
urzęduję. Urzęduje Dyrektor Generalny, który skończył 82 lata i kieruje ZAiKS-em od ponad 40 lat, ale
energii mu nie brakuje. Jest świetnym fachowcem i współautorem sukcesów ZAiKS-u. Nie da się jednak
ukryć, że niebawem wybiera się na emeryturę. Razem zatrudniamy nowych ludzi do nowych pól naszej
aktywności. Bo w latach 90. ZAiKS był bardzo skromny. Praktycznie ograniczył się do ochrony utworów
muzycznych, słowno-muzycznych i częściowo audiowizualnych. Jestem najlepszym przykładem, że inne
dziedziny ? fotografia, plastyka, utwory nadawane on line ? potrzebują profesjonalnej instytucji chroniącej
prawa twórców. A na przykład stowarzyszenie dziennikarzy nie chciało się tym zajmować. Wolało być
organizacją pożytku publicznego, co wykluczało bycie organizacją zbiorowego zarządu prawami autorskimi.
Związki fotografików czy plastyków są na to za małe i za biedne. Uważam, że poza kupką pieniędzy dla
muzyków czy autorów tekstów powinniśmy w ZAiKS-ie usypać drugą ? dla przedstawicieli sztuk wizualnych.
Tylko, co na to kompozytorzy?
To nie będzie kosztem muzyki, ale obok. Chcemy, żeby minister przyznał nam uprawnienia w dziedzinie
plastyki, fotografii i całego utworu audiowizualnego oraz w sferze nadawania on line, które jeszcze nie było
dzielone między organizacje zbiorowego zarządu. Trzeba doprecyzować ochronę całego utworu
audiowizualnego. Bo część należy do nas, część do stowarzyszenia filmowców i ciągle są dyskusje, jak to
definiować i w konsekwencji dzielić. Razem będziemy skuteczniejsi i uzyskamy więcej pieniędzy dla
twórców. Wydawcy prasowi walczą o ochronę dla tekstów kopiowanych w Internecie. Można by
powiedzieć, że nie ma prostszego rozwiązania, niż upoważnienie do ochrony tych praw ZAiKS-u.
Tylko że właścicielami praw coraz częściej są wydawcy ? nie twórcy.
To już nie jest problem. Nowy statut pozwala nam też reprezentować wydawców i producentów. Zresztą od
dawna reprezentujemy instytucjonalnych właścicieli praw z innych krajów. Podobnie jak stowarzyszenie
filmowców reprezentuje autorów i producentów. Rozmawiamy o tym z wydawcami.
O czym?
O tym np. jak w Polsce rozwiązać problem dozwolonego użytku, albo jak zróżnicowane powinny być
tantiemy. Od wydawców muzycznych Zaiks brał stawki na niższym poziomie niż np. wydawcy płacą autorom
książek, gdzie honoraria są na poziomie 7-15 proc. Czasami wydawcy gier się burzą, że chcemy brać od nich
więcej za teksty, skoro za muzykę braliśmy mniej. Ale w niektórych grach jest masa tekstu i autorzy nie
wyobrażają sobie sprzedania go taniej niż otrzymują za tradycyjny druk książki. Problem polega i na tym, że
poza nową i złożoną rzeczywistością, której wszyscy musimy się nauczyć, mamy też nowy i bardzo ambitny
urząd, jakim jest UOKiK, który kulturę traktuje jak każdą inną dziedzinę gospodarki i na przykład domaga się
rozwiązań rodem z XIX-wiecznego wolnego rynku. Poza tym ZAiKS z jego ogromnym repertuarem i
dziesiątkami tysięcy członków traktuje tak samo jak dopiero co powstałą organizację reprezentującą
kilkudziesięciu wykonawców z lokalnym repertuarem. Często ? mam nadzieję, że mimochodem ? UOKiK
staje się sprzymierzeńcem użytkowników naszej twórczości , zmuszając nas np. do rozdrabniania naszej
oferty, co utrudnia negocjacje z nadawcami. Minister Kultury nas broni, ale UOKiK nie przyjmuje jego
argumentacji, która jest oczywista wszędzie w Europie, i traktuje nas czy stowarzyszenie filmowców jako
monopolistów z wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedyś dostaliśmy nawet karę za to, że razem z
filmowcami staraliśmy się obniżyć stawki tantiem. Jakbyśmy handlowali cementem.
UOKiK się uczy.
Ale to nie jest tylko problem UOKiK-u. Pół roku temu po raz pierwszy w historii reformę prawa autorskiego
próbował robić resort gospodarki. Na jego stronie pojawił się projekt zapisów chroniących tylko interesy
3/5
biznesu kosztem twórców. Pod koniec zeszłego roku mieliśmy wrażenie, że lobbing jest tu silniejszy, niż w
sprawie hazardu. Nadawcy, producenci, wydawcy mieli jeszcze większą siłę przebicia. Zwłaszcza w
odniesieniu do zbiorowego zarządu. Do tego mamy nieuregulowane sprawy podatku VAT w sferze kultury.
Minister Finansów upiera się, że nastąpiła implementacja odpowiedniej dyrektywy unijnej, ale wszyscy
pozostali uczestnicy tej gry są innego zdania. Minister przegrywa w sądzie, ale idzie w zaparte. Przecież to
absurd. Dla nas i naszych partnerów VAT nie jest problemem. Będziemy go płacić, jeśli tylko będzie to
zgodne z prawem lub jeśli otrzymamy jednoznaczną wykładnię ministra finansów obowiązujących, jego
zdaniem ,ale nie działających wstecz przepisów.
W Internecie już powstała nowa kultura konsumpcji utworów. Wciąż dostaję maile z linkami do
różnych tekstów. Gdyby tu sztywno stosować przepisy dotyczące np. muzyki, było by to takie samo
piractwo, jak bezprawne mailowanie piosenek. Ale to już jest norma ? i to światowa norma. Creative
Commons maja sporo racji, że Internet potrzebuje całkiem nowych rozwiązań i nowej logiki.
Ale nie kosztem twórców.
Wprowadziłbyś opłaty za linkowanie tekstów?
Nie. Ale jeżeli za tekstem idą reklamy, to autor powinien mieć udział w dochodach.
Tylko jak to zrobić. W nauce i technologii rozwój został mocno zahamowany przez nadmierną
ochronę dóbr intelektualnych.
Został spowolniony, ale na szczęście wszelkie prawa są dostępne.
Gdyby nauka, jak dawniej, publikowała wszystkie swoje wyniki, rozwój byłby szybszy. W kulturze
może się stać podobnie.
Podzielam tę obawę, ale trzeba szukać równowagi. Najprawdopodobniej najlepszym wyjściem będzie
opodatkowanie nośników ? płytek, komputerów, adresów internetowych. Opłaty od kserowania ( reprografia )
sprawdziły się na świecie. W Polsce też działają, ale dziwnie. W Norwegii czy Niemczech fotografia i
plastyka mają 8-12 procent udziału w opłacie, nuty 4 proc., książki i podręczniki naukowe nawet 20 proc. U
nas podział dochodów zależy od tego, kto bada rynek. Z ustaleń fotografików i plastyków wynika, że należy
im się po ok.10 proc. Z badań wydawców naukowych wynika, że fotografikom należy się 0,6 proc, plastykom
0,8 proc., a im ponad 40 procent.
Polska specyfika.
Ale zamiast wydawać setki tysięcy na badania możemy przyjąć standardy zachodnie. Tam to zbadali i
policzyli. Po co mamy odkrywać Amerykę.
Ale kopiować też trzeba refleksyjnie. Bo Zachód w wielu sprawach zabrnął w ślepą uliczkę. Wyrosło
już całe pokolenie, którego kreatywność narusza tradycyjne standardy prawno autorskie. A
obowiązujące na Zachodzie przepisy są z tą rzeczywistością w coraz ostrzejszym konflikcie. To może
być jedno z pól najostrzejszej i najważniejszej walki politycznej, w której interesy poszczególnych
grup są sprzeczne z interesem publicznym. Nie chodzi tylko o to, żeby wilk (czyli biznes) był syty i
owca (czyli autorzy) cała, ale też żeby wszyscy inni mieli z tego pożytek i żeby kultura mogła się
swobodnie rozwijać.
Ale władza nie może być wobec tego bezradna ulegając naciskom różnych lobby. Bo na tym traci kultura. Za
wysokie ceny hamują rynek książki i płyt zachęcając do masowego piractwa. To jest absurd. Dziś mamy w
Polsce piractwo polegające m.in. na tym, że zgłasza się płytę o wartości 1 zł czy książkę, która kosztuje 15
złotych jako insert, a potem sprzedaje się je na bazarach o wiele drożej. Autor zamiast kilku złotych dostaje
4/5
grosze, a ktoś robi na tym duże pieniądze.
W latach 90 kierunek ewolucji był taki, że dobra kultury stawały się coraz droższe więc miały coraz
mniejszy zasięg, to powodowało, ze znowu drożały i znów malał ich legalny zasięg. Fundamentalne
znaczenie będzie miała odpowiedź na pytanie czy i jak uda się odwrócić kierunek tej ewolucji.
Problem polega na tym, że tu potrzeba mądrego i zgodnego wysiłku bardzo wielu podmiotów ? państwa,
biznesu, odbiorców, twórców i bardzo różnych organizacji które ich reprezentują lub chcą reprezentować. A
ze zbiorowym wysiłkiem zawsze jest w Polsce problem. Ale sprawy na tyle już dojrzały i nabrzmiały, że w tej
kadencji musimy się z nimi uporać. Wierzę, że nam się to uda. Musimy dogonić czas. Nie ma już na co
czekać.
(wywiad ukazał się w Wiadomościach ZAiKS-u nr 2/2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone 2017 ZAiKS / data wygenerowania strony 04.03.2017 08:33:14
PDF ze strony: http://www.zaiks.org.pl/290,169,slowo_od_prezesa_zaiks-u
5/5