Czy handlowcy utrzymają miejsca pracy? Pat w rozmowach z
Transkrypt
Czy handlowcy utrzymają miejsca pracy? Pat w rozmowach z
Czy handlowcy utrzymają miejsca pracy? Pat w rozmowach z burmistrzem Napisano dnia: 2015-11-02 15:08:48 Choć ustawowy zapis obligujący do odpowiedzi na zapytanie prasowe dawno minął - co stanowi ewidentne naruszenie prawa - nasza redakcja doczekała się w końcu odpowiedzi ze strony burmistrza Gronicza, dotyczącej jego kontrowersyjnych działań zmierzających do usunięcia handlowców z niewielkiego ryneczku przy ulicy Poniatowskiego w Zgorzelcu. Z odpowiedzi burmistrza wynika, że swoje działania zmierzające pierwotnie do likwidacji całego handlu na tym spłachetku osiedlowego terenu (o czym poinformowała handlowców Straż Miejska) a następnie do jego znacznego ograniczenia wyłącznie do produktów określonych w uchwale (o czym pisaliśmy TUTAJ) to, cyt.: „...efekt rosnącej liczby interwencji mieszkańców miasta, ale również osiedla. Wielu spośród nich nie podoba się bowiem, że handlowcy ustawiają swoje stoiska (łóżka polowe i stojaki z odzieżą) w miejscu widocznym, na chodniku przy ulicy, co ich zdaniem nie wygląda dobrze. Uważają bowiem, że w ostatnim czasie teren, położony przecież w środku zadbanego osiedla i u wylotu parku, a więc w miejscu bardzo uczęszczanym, „coraz bardziej przypomina bazar a nie cywilizowane osiedle”...” .…W rozmowach wyrażają często obawy, że handlowców zacznie przybywać i że zaczną rozstawiać się także w innych punktach osiedla”. Burmistrz nie był łaskaw określić, kim są oraz jakie części Zgorzelca reprezentują tajemniczy mieszkańcy miasta (mieszkańcy os. Zachód, Przedmieścia Nyskiego a może oś. Słonecznego?), którym przeszkadza działalność handlowa na oś. Centralnym. Nie sprecyzował również, jak wiele skarg napłynęło ze strony tych najbardziej zainteresowanych, czyli mieszkańców osiedla na którym ów handel się odbywa. Warto jednak przypomnieć, że ci drobni przedsiębiorcy w niemal błyskawicznym tempie zebrali ok. 700 podpisów okolicznych mieszkańców, popierających handel w aktualnej formie. I że tego rodzaju miejsca funkcjonują z powodzeniem nie tylko w analogicznych pod względem wielkości miastach na całym świecie, lecz również w stolicach najbardziej prężnych pod względem gospodarczym państw. Ich determinacja w walce o własne miejsca pracy zdaje się jednak powoli przynosić pożądane przez nich efekty. W końcowej części odpowiedzi na nasze pytania skierowanego do burmistrza czytamy bowiem, że: „Szukamy rozwiązania, które będzie satysfakcjonujące dla wszystkich mieszkańców, a w rozmowy z mieszkańcami i handlowcami zaangażowali się również radni. Na początku jednak oczekujemy, że handel wróci na wyznaczony teren i nie będzie wychodził poza granice wskazanego w uchwale placu, ale też pierwszeństwo sprzedaży zawsze będą mieli działkowcy oferujący klientom z osiedla plony pochodzące z działek, bo to oni wskazani są w uchwale, którą przyjęto na wniosek mieszkańców pragnących mieć możliwość zakupu artykułów rolnych pochodzących z małych upraw, a więc zapewne tańszych i zdrowszych”. Burmistrz zapewnił również, że nie ma planów zbycia tego terenu, nie prowadził żadnych rozmów na ten temat oraz, że nikt nie zgłaszał gotowości jego zakupu. Być może zatem wszystko zakończy pomyślnie dla przedsiębiorców i ich miejsca pracy pozostaną w obecnej, nie zmienionej formie. Choćby dlatego, że poszukiwanie rozwiązań satysfakcjonujących wszystkich mieszkańców, może stanowić zadanie niezwykle czasochłonne a w efekcie końcowym raczej niewykonalne. Przy okazji tej historii zastanawiać może fakt, że w przypadku rzeczywiście uciążliwej działalności produkcyjnej, związanej z zapyleniem węglowym, zagrożeniem pożarowym, hałasem czy zanieczyszczeniem drogi dojazdowej - jaką stanowi np. skład węgla przy ul. Orzeszkowej - burmistrz skłonny był pójść na daleko idące ustępstwa wobec przedsiębiorcy. I nie tylko zaakceptował fakt uciążliwej dla mieszkańców działalności zakładu ale gotów był nawet do zmiany Planu Przestrzennego Zagospodarowania Miasta Zgorzelec, aby tylko firma mogła tam dalej funkcjonować. A koszt zmiany Planu – co warto podkreślić - zamyka się zwykle w kwocie oscylującej pomiędzy kilkunastoma a kilkudziesięcioma tysiącami zł. I koszt ten muszą ponieść wszyscy mieszkańcy, gdy tymczasem koszt zmiany wcześniejszej uchwały, stanowiącej dzisiejszą oś sporu pomiędzy burmistrzem a handlowcami, jest praktycznie zerowy. Może zatem, choćby w imię elementarnej sprawiedliwości społecznej, należałoby po prostu skorygować zapisy wcześniejszej uchwały, pozwalając na tym terenie prowadzić działalność handlową, bez określania rodzaju sprzedawanych tam produktów? Jest rzeczą naturalną, że prawo, w tym również prawo miejscowe, musi obowiązywać wszystkich. Jeśli jednak przez długie lata nie jest egzekwowane a jego litera zdaje się być sprzeczna albo z aktualną, konkretną sytuacją albo zapotrzebowaniem społecznym, należy je bezwzględnie zmienić. Nie może bowiem dochodzić do sytuacji (jak w tym konkretnym przypadku), że ci, którzy zobligowani są do pilnowania jego przestrzegania, przypominają sobie o stosownych zapisach dopiero wówczas, kiedy jest im to na rękę lub są do tego zmuszeni rozmaitymi, czasem mało czytelnymi czynnikami. Lub po prostu udają, że nie dostrzegają ewidentnego łamania prawa w innych przypadkach. Jeśli bowiem należy dostosować Plan Przestrzennego Zagospodarowania Miasta w taki sposób, żeby pozwalał na prowadzenie takiego czy innego zakładu, to oznacza ni mniej ni więcej jak tylko to, że do tej pory zakład funkcjonował tam nie do końca w zgodzie z obowiązującym prawem miejscowym. Nie może być również tak, że burmistrz dzięki posiadanym narzędziom zmusza mieszkańców do przestrzegania prawa, samemu je łamiąc. Termin na odpowiedź prasową jest określony stosownymi zapisami ustawowymi a łamiąc je – jak miało to miejsce w przypadku naszego zapytania dot. tego tematu – naraża mieszkańców na wydatkowanie określonych kwot ze środków publicznych w związku z prawdopodobnym, przegranym procesem w sądzie administracyjnym. Co dalej z maleńkim ryneczkiem, stanowiącym źródło dochodu kilkunastu rodzin, czas pokaże. Sprawie będziemy się przyglądać.