ŚLADY

Transkrypt

ŚLADY
ŚLADY
07.00 - gra jakaś przyjemna melodyjka, co to może być? Tak, to niestety moja niezawodna, jak
co rano, Nokia włączyła uroczy alarm aby zbudzić nowy dzień i przypomnieć, że postanowiłem
nie marnować dzisiejszej niedzieli na telewizję i inne domowe rozrywki, tylko posmakować
natury!!! A może jednak odwócić się na drugi bok, za tydzień też będzie niedziela, świat się
dzisiaj nie kończy, jeszcze zdążysz!? Nie, dosyć tego lenistwa, śniadanie, szybka kawa, kanapka
na drogę, herbata do termosu, ciepłe ubranie, bo za oknem mgła i - 13oC. Pierwsze kroki nie
napawają optymizmem, ale mam nadzieję, że zapowiadane słońce jednak kiedyś się pojawi i
ogrzeje trochę tę zmarzniętą i skrzypiącą pod nogami śnieżną pokrywę.
Jest cicho, pusto, mroźno, mgliście, odwracam się ale nikogo nie ma, idą za mną tylko moje
ślady!
Szybko robi się coraz przyjemniej, mgła zostaje w dolinie, im wyżej, słońca jest coraz więcej. To
naprawdę będzie piękny słoneczny dzień. Niestety nikt nie szedł tędy przede mną, jest jednolita
śnieżna powierzchnia, zapadam się w coraz głębszym śniegu. Śnieżne wąwozy pełne śniegu nie
ułatwiają marszu.
Pustka, śnieżna pustka? Nie tutaj jest życie, jest go całkiem sporo, przede mną, obok mnie, z
prawej, z lewej mnóstwo śladów zwierząt, świeżych śladów. One muszą tutaj gdzieś być,
obserwują, czują mnie ale się nie pokazują. A swoją drogą to nie mają łatwego życia w taką zimę,
już samo chodzenie po tym głębokim śniegu wyczerpuje, utrudnia, a do tego jak znaleźć
pożywienie pod tą głęboką warstwą białego puchu ?
Czyje to ślady? Warto będzie kiedyś się tego nauczyć. A tymczasem coraz mozolniej, coraz
trudniej iść pod górę, nogi coraz cięższe, wiem, że tempo marszu jest przynajmniej dwa razy
wolniejsze niż normalnie. Jednak krok za krokiem posuwam się naprzód. Za mną te idące tropy
zbliżają mnie coraz bardziej do miejsca gdzie moja droga łączy się ze szlakiem, tą czerwoną nitką
która na mapie biegnie na Lubań, a dalej, szczytami, graniami, aż gdzieś w zielone Bieszczady - to
Główny Szlak Beskidzki.
Wreszcie jest, czerwony szlak który biegnie w lewo na Turbacz, a w prawo na Lubań, cel
dzisiejszego spacerku!. Niestety tutaj też już dawno nikogo nie było, ani śladu człowieka. Na
szlaku śnieg po kolana, jeszcze kilka tygodni temu doszedłem tutaj w niecałe dwie godziny,
dzisiaj zajęło to ponad trzy. Już wiem, że na dzisiaj wystarczy. Krótki odpoczynek w śnieżnej
zaspie, kanapka, bo trochę burczy w brzuchu i gorąca herbata z sokiem malinowym. Ależ ta
herbata smakuje, dawno nie piłem nic lepszego. Powrót po własnych śladach powinien być już
tylko przyjemnością, i faktycznie w dół idzie się całkiem szybko, chociaż pod ciężarem zapadam
się chyba jeszcze bardziej niż pod górę. Godzinka z hakiem i jestem na dole.
To już ostatnie ślady dzisiejszego dnia. Ostatnie zdjęcie. Słońce świeci, odbija się skrzącym
blaskiem w śniegu, okulary przeciwsłoneczne są dzisiaj bardzo przydatne. Za chwilę pożegnam
tę drogę i nareszcie dotrę do cywilizacji, czyli wydeptanej, wyjeżdżonej, twardej drogi. Jakże
lekko się idzie po ubitym śniegu. Można to docenić tylko po paru godzinach przebywania w
śnieżnym królestwie, które jest dzisiaj naznaczone tylko moimi i zwierzęcymi ŚLADAMI !!!!