1(13) (referat cz. 2)
Transkrypt
1(13) (referat cz. 2)
z roku 1955 1I 5I 24 I 7 II 8 II 11 II 23 II 26 II 2 III 3 III 19 III 18 II 21 III 3 IV 4 IV 11 IV 13 IV 17 IV 19 IV Msza św. jak zwykle z kazaniem. W czasie kazania Kowalska pokłóciła się na głos z Anielcią i z hałasem wyszła z kaplicy i poszła do łóżka, na Mszy św. nie była. S. Marysia poszła na Kalatówki, gdzie kupiłyśmy 12 kg. cielęciny od góralki po 156 zł. Do pokoju pod 9-tką, gdzie śpi „skarb” t.j. Kowalska wstawiono 4 łóżko, dla nowej babci. Kowalska poszła na polowe łóżko. Kowalska z Konstancją pobiły się do krwi. Dzwoniłyśmy do Prezydium żeby ją stąd zabrali. Byłyśmy w mieście i w Prezydium o Kowalską. S. Marysia ubrana po świecku, tak jak do szkoły, poszła po mięso i przyniosła, bo od pewnego czasu Siostry mają trudności z dostaniem mięsa w Centrali. W W.P.H.S dostałyśmy 75 kg. mąki bułkowej z rabatem 8%. Dość trudno jest teraz o mąkę. Kowalska wyjechała 28 II na noc (z pieskiem). Kowalska dziś rano przyjechała. Awantura o niedoręczony list polecony. Kowalska napisała na nas zażalenie do Kurii Bp. w Katowicach i teraz musimy się tłumaczyć. Przyjechał Ksiądz proboszcz, który wrócił po 4-letnim więzieniu. Wczoraj byłyśmy u p. Lichnowskiej z życzeniami i imieninowym prezentem (pończochy i pudełeczko). Przy tej okazji p. Lichnowski podarował nam dług t.j. nic nie wziął za pracę robotników przy wodociągach. S. Blandyna z S. Lambertą pojechały dziś na tydzień na jajka do Podczerwonego. P. Czerwiński poszedł po składce między znajomych i przyniósł 470 zł. na kwiaty. Była znów Kowalska, chciała się widzieć z Hanią lub Konstancją, czyli chciała wejść na zwiady, ale jej nie puściłyśmy. Milicja dzwoniła w sprawie Kowalskiej. Poszłyśmy na wezwanie do Ref[eratu] Wyznań. Rozchodziło się o zmianę Sióstr i Przełożonej. Chrzanów wrócił nam akta Kowalskiej. Napisałyśmy pismo do Woj[ewództwa] żeby nam Kowalskiej nie kierowali i podpisało się na to kilka podopiecznych ======================================================================= Pani Ani bardzo się nie chce wstawać w nocy. Siostry są nieubłagane, ale też „znają ten ból”, więc próbują różnych sposobów, by to ciężkie zadanie ułatwić. „Aneczko – mówi siostra – jak powiem raz-dwa-trzy, to na TRZY wstajemy. No: – raz – dwa – TRZY!” „Ależ, Aniołku – replikuje natychmiast flegmatyczna Pani Ania, nie drgnąwszy z miejsca – nie bądź taki wyrachowany!!” ======================================================================= Odpowies. Agnieszka Koteja, [email protected] [0-18/20-125-49] dzialni br. Marek Bartoś, [email protected] [0-12/42-95-664] Któredy ? POWOŁANIOWA [2] W pierwszej części referatu, prezentowanej w poprzednim numerze, była mowa o tym, jak pojęcie „powołania” funkcjonuje w ludzkiej społeczności. Starano się ukazać, jak zmieniało się ono w ciągu wieków, jakim przełomem stał się Sobór Watykański II. Życie zakonne ma za zadanie jakby przedłużać ziemskie życie Chrystusa – przyjmujemy Jego formę życia i próbujemy naśladować Go aż do „upodobnienia się w Jego uczuciach ku Ojcu”(por. VC 65) 1 (13) 2007 KULTURA PROMOWANIE KULTURY POWOŁANIOWEJ (referat cz. 2) W ten sposób dochodzimy do drugiej płaszczyzny: komu udaje się być „mistrzem” powołania, jak wygląda kultura powołaniowa od strony konkretnego człowieka, realizującego swe powołanie? Pięknie na ten temat mówił niegdyś ks. Krzysztof Wons. Według niego, powołanie wpierw, zanim stanie się zadaniem, jest naszym oparciem, bo poprzedza nasze życie. Pan Bóg „najpierw” (w cudzysłowie), przed wiekami, pomyślał z miłością o naszym życiu – czyli znał nasze powołanie, a dopiero „później”, w czasie, nas stworzył. Wydaje się, że kto sobie to dogłębnie uświadomi, jest na dobrej drodze do odważnego życia swoim powołaniem, bo Pan Bóg nie bawi się z nami w zgadujzgadulę, ani nie zastanawia się, co z nami zrobić, gdy zobaczy że już mamy dowód osobisty. Pan Bóg traktuje nas poważnie, a stwarzając na swój obraz wlewa wielkie i piękne pragnienia, które chce zrealizować. Rośniemy wraz z nimi i wolno nam je rozwijać. Kto nie traci energii na targowanie się o swoje życie, całą energię może skupić na jednym – na Chrystusie, stając się do Niego podobnym (A. Cencini). O. Tomasz Kot, jezuita, mówi, że Pan Bóg nie ma dla nas gotowego życiorysu, który mamy odgadnąć, a gdy się pomylimy, to mamy zgadywać jeszcze raz. Chodzi raczej o wierność swoim najgłębszym pragnieniom, bo to one są z woli Pana Boga. Tutaj więc piękno, mistrzostwo w powołaniu, wydaje się wiązać z dwoma wymiarami: po pierwsze, z wiarą, która potrafi wchodzić w uczciwy dialog z Panem Bogiem, a po drugie, z wolnością, która umożliwia rozeznawanie pragnień swego serca. Rozumiemy to tak: jeżeli ktoś dobrze rozezna np. to, że kocha Pana Boga taką miłością, która wyklucza oblubieńczy związek z drugim człowiekiem, to we wszelkich kryzysach znów tę miłość odnajdzie, jeśli w dialogu z Bogiem będzie szukać wierności swym najgłębszym pragnieniom. Pogmatwa się natomiast, jeśli będzie próbować zgadywać: „a może się pomyliłam, może Pan Bóg nie będzie na mnie zły, jeśli jednak wyjdę za mąż”. Powraca tu więc cała kwestia formacji do wiary i formacji do wolności (w wymiarze psychologicznym). Bo gmatwa się w zakonie życie człowieka, który nie widzi w Panu Bogu swego Ojca, Sprawcy rzeczywistości i Pana, osobistego Wybawiciela; gmatwa się życie człowieka, który ma fałszywy obraz Pana Boga. I plącze się życie człowieka, który ma fałszywy obraz samego siebie, który nie ma kontaktu ze swymi uczuciami, który działając np. pod wpływem zazdrości myśli, że to gorliwość. Pogmatwa się człowiek, który musi robić to na co ma ochotę, bo nie potrafi zdecydować się na to, czego chce. To, na co ma ochotę – rządzi nim, dyktuje wybory, a to czego naprawdę chce w głębi swego serca – pozostaje niezrealizowane. Pragnie oddać się Panu Bogu „na przepadłe”, ale nie potrafi, bo musi się zabezpieczać, bronić przed ryzykiem, musi iść za tym, do czego go popycha chęć życia bez bólu. To jest właśnie ten brak wolności, który hamuje miłość i nie pozwala cieszyć się swym powołaniem. Trzecia płaszczyzna: warto dotknąć problemu „kultury osobistej”, taktu, wyczucia, które jest konieczne zwłaszcza przy podejmowaniu jakichkolwiek działań, mających na celu ostatecznie nabór kandydatów do jakiejś kościelnej wspólnoty. Jeżeli powołanie zakonne rozumiemy jako szczególnie wymagający sposób życia Ewangelią, jeśli osoby konsekrowane mają wypełnić swe zadanie i, mówiąc najprościej, być szczęśliwymi – to konieczne jest wielkie poczucie odpowiedzialności w kontaktach z kandydatami do zakonu. Nie jest to bowiem powołanie dla wszystkich, a niejednokrotnie pragnęliby się w nim odnaleźć tacy ludzie, którzy – z różnych powodów – nie potrafią odnaleźć się w życiu. Jeśli błędem jest nie przyjęcie, czy wydalenie, odpowiedniej osoby, to błędem też – dla wspólnoty czasem jeszcze większym w skutkach – jest przyjęcie osoby nieodpowiedniej. Jeśli Autorem powołania jest Bóg, jeśli istotą życia konsekrowanego jest bliższe naśladowanie Chrystusa, a jego realizacja zakłada wiarę i pewien stopień wolności (czyli osobowej dojrzałości), to staje się jasne, że nie można na nikogo naciskać w kierunku obrania takiej drogi. Wydaje się, że pierwszym i najważniejszym zadaniem w ramach duszpasterstwa powołaniowego jest autentyzm naszego życia. Święci zakonnicy rzadko mieli problem z naborem do swych wspólnot. Ponadto, dziś szczególnie przemawia autentyzm życia wspólnotowego, gdyż wobec rozbicia rodziny miłość wzajemna sióstr jest bardzo czytelnym znakiem Bożej miłości. Z takim autentyzmem wiąże się spontaniczne i naturalne proszenie o nowe powołania – bo człowiek szczęśliwy pragnie, by i inni otrzymali szczęście, które jest mu dane. Warto tu jednak zwrócić uwagę na to, o co właściwie prosimy. Np. co mamy na myśli, prosząc o „święte i liczne powołania”? Każde powołanie jest święte, a zarazem, żaden kandydat nie jest już gotowy do kanonizacji. Czego tak naprawdę pragniemy? I dlaczego, tak naprawdę, zależy nam na „licznych” powołaniach? Wielką pomocą w rozwijaniu kultury powołaniowej mogą być tu teksty modlitw o powołania Ojca Świętego, publikowane co roku. Tam widać to niezwykłe natężenie prośby przy całym uszanowaniu wolności Pana Boga i wolności człowieka. Drugim zadaniem duszpasterstwa powołaniowego jest tworzenie środowiska, w którym młodzi będą mogli łatwiej spotkać Jezusa i rozeznać, jaką drogę wybrać. W pewnym sensie, każda pomoc w wychowaniu młodzieży jest duszpasterstwem powołaniowym, bo służy uzdolnieniu do dojrzałych wyborów. Wydaje się, że waż- ne jest poświęcenie odpowiedniego czasu na formację osób, które pragną żyć blisko Jezusa, bez zacieśniania działań do wąsko rozumianego interesu swojego zgromadzenia. Nasza bł. Bernardyna mówiła, że „jak my damy ludziom, to nam Pan Jezus z drugiej strony da”. Co prawda, chodziło jej wtedy o kaszę czy ziemniaki ☺, ale dzielenie się żywnością podczas wojny wymaga odwagi, podobnie jak dziś wymaga się od nas odwagi, by służyć ludziom w ich potrzebach, wierząc, że Pan Bóg miłuje hojnego dawcę i odpowie swoją hojnością tak, jak to dla naszych zgromadzeń będzie najlepsze. opracowanie: s. Donata, s. Agnieszka PRZYPATRZMY SIĘ POWOŁANIU NASZEMU... Powołanie to Boże marzenie o każdym z nas. Bóg marzy, żebyśmy z Jego pomocą stawali się najpiękniejszą wersją samych siebie i wygrywali życie po obu stronach istnienia… ks. Marek Dziewiecki obrazek z lat 50-tych z Kronik „Czernichowianki” z roku 1954 12 X 27 X P. Galicowa była z zawiadomieniem, że ma przyjść do nas milicja. Siostry były w mieście u dentysty, i z prezentem imieninowym u dra Schmidta. Zaniosły tort i 3 p. skarpet. 16 XI Byli milicjanci sprawdzać dowody osobiste. 17 XI Był znów milicjant w sprawie dowodów babci Lach i S. Zyty. 25 XI P. Galicowa znów uprzedziła nas o mającej przyjść Komisji z powodu doniesień W. Finik na nas. 13 XII Przed południem cywil z U.B. przyprowadził umysłowo upośledzoną z Olczy, boso, w okropnym stanie. Ma tu być tylko chwilowo. 30 XII W południe Prezydium M.R.N. przysłało nam na kilka dni ob. Kowalską Zofię1 która przybyła z pieskiem i za nic się z nim rozstać nie chciała, wzywała nawet interwencji milicji. Ostatecznie, po ciężkiej awanturze odprowadziła pieska do znajomych, i dostała wolne miejsce (zarezerwowane dla staruszki Adamczyk) pod 10. 31 XII Nowoprzybyła zachowuje się impertynencko, wchodzi bez pukania za klauzurę, chciała uciąć postulantkom kawałek koca, aby naprawić swój, pokłóciła się z doktorową2 itp. 1 – nazwisko tu zamieniono na fikcyjne 2 – czyli Fundatorką „Czernichowianki”