10 sierpnia 1999, szósty dzień XIX WAPM
Transkrypt
10 sierpnia 1999, szósty dzień XIX WAPM
WAPM - Grupa Zielona 10 sierpnia 1999, szósty dzień XIX WAPM, konferencja Autor: Andrzej Waśko SDS 14.11.2006. Zmieniony 29.01.2007. A gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. (J 14, 26) Fragment Pisma Św.: J 12, 24-26 Wezwanie do modlitwy: Za nas samych, naszych rodziców i wychowawców o odwagę w wyznawaniu wiary w Boga. Jezus pragnie zamieszkać w moim sercu. Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło. Łk 19, 1-10 Spotkanie Jezusa z Zacheuszem święty Łukasz Ewangelista umieszcza w bezpośredniej bliskości opisu uzdrowienia niewidomego Bartymeusza pod Jerychem, o czym najszerzej pisze święty Marek (zob. Łk 18, 35-43 i Mk 10, 46-52). Ewangelię tę rozważaliśmy jako pierwszą w cyklu "Słowo życia". Zestawienie tych dwu wydarzeń ukazuje odmienność sytuacji życiowych, ale to samo pragnienie: zobaczyć Jezusa. Bartymeusz siedział poza miastem, Zacheusz zaś był obywatelem Jerycha. Bartymeusz to niewidomy żebrak; Zacheusz to zdrowy człowiek, bardzo bogaty, mający się bardzo dobrze - był przecież zwierzchnikiem celników. Jednak było mu czegoś brak: Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest. Niektórzy ludzie twierdzą, że potrzeba Boga, religii wyrasta z doświadczenia nędzy materialnej i niezrozumienia zjawisk przyrody, że człowiek sam sobie wymyślił Boga i religię dla własnych potrzeb. Taką tezę głosił także marksizm. Wystarczy zatem dać ludziom odpowiedź na dręczące ich pytania oraz zapewnić im byt materialny, żeby z ludzkich serc zniknął Bóg i religia. Mówiono, że w Boga wierzą tylko tacy ludzie jak Bartymeusz, który cierpiał niedostatek. Okazuje się, że Zacheusz, który miał wszystko, co może człowiek zdobyć (władzę, pieniądze), jednak nie miał spokoju; stąd jego silne pragnienie zobaczenia Jezusa. Nie brak i dziś współczesnych Zacheuszów, ludzi dobrze sytuowanych, szanowanych, mających władzę, ludzi, którzy nieustannie noszą w sobie tęsknotę za Bogiem, którego nie poznali i w którego nie uwierzyli. Niespokojne jest serce moje dopóki nie spocznie w Tobie ? mówi św. Augustyn, który przez wiele lat szukał Prawdy - Chrystusa. Bartymeusz nie mógł zobaczyć Jezusa, gdyż był niewidomy. Stąd jego prośba o to, by mógł przejrzeć. Zacheusz, choć widział, nie mógł zobaczyć Jezusa "z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu". Pełniąc funkcję zwierzchnika celników zdobył ogromną fortunę. To właśnie jemu oddawana była znaczna część dochodu uzyskiwanego na cle. Celnicy poczynali sobie dość swobodnie w wyznaczaniu opłat za towary wiezione do miasta. Jerycho było miastem handlowym leżącym na głównym szlaku wiodącym do stolicy. A zatem profity były wielkie. Zacheusz, będąc przełożonym celników, był jednocześnie poddanym rzymskiej władzy okupacyjnej, która go mianowała na to stanowisko. Pobierane opłaty musiały być bardzo wysokie, gdyż miały starczyć i dla poszczególnych poborców, i dla zwierzchnika, a ponadto należało oddać pewną sumę władzom rzymskim. Stąd bardzo wiele niesprawiedliwości i oszustwa doznawali ludzie od celników, którzy byli pogardzani i za nieuczciwość, i za współpracę z wrogiem. Zrozumiałe jest zatem niezadowolenie ludzi z powodu gościny Jezusa u Zacheusza. Sława Jezusa dotarła także do Jerycha, dlatego tłumy wyległy na ulice, aby zobaczyć Mistrza z Nazaretu. Zacheusz, któremu zawsze schodzono z drogi, nie może przebić się przez tłum. On, jeden z najważniejszych ludzi w mieście, nagle spotyka się z obojętnością. Nikt nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. Dla tego człowieka o ogromnej władzy i możliwościach staje się jasne, że jest Ktoś ważniejszy od niego. Pragnienie zobaczenia staje się tak wielkie, że nie zważając na śmieszność swego postępku wdrapuje się na sykomorę. Jakże zabawnie musiało wyglądać, gdy jeden z najbardziej znaczących miejscowych notabli wspina się niezdarnie na drzewo niby jakiś chłopaczek. Zacheusz nie wie, jaki koniec będzie miała ta historia; nieważne jest dla niego, że całe miasto będzie o tym mówić i śmiać się. Nie wie http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 10:13 WAPM - Grupa Zielona nawet, czy Jezus go zobaczy. Dla niego ważne jest to, że on sam zobaczy przechodzącego Jezusa. Zacheusz przygotował grunt swego serca na przyjęcie Jezusa. W ten sposób upokorzył siebie. Pokora jest tym, co wyprasza miłość: Bóg zawsze wejrzy na uniżenie człowieka i wywyższa pokornych pomny na swe miłosierdzie (zob. Łk 1, 48; 52; 54). Zacheusz siedzący na gałęzi sykomory - to przecież wyraz jego uniżenia. Jest to cena, jaką płaci za zobaczenie Jezusa. "Jezus (...) spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę zatrzymać się w twoim domu" (Łk 19, 5b). Jezus nie pyta Zacheusza ani o to kim jest, ani oto czy zamierza zmienić swoje życie na lepsze, ale zaprasza go do wspólnego stołu. Zatrzymać się w czyimś domu oznaczało zawsze uroczystą gościnę mówiącą o wzajemnej przyjaźni i szacunku. Podobnie jak ojciec z przypowieści Jezusa nie pyta syna marnotrawnego z czym wraca, ale tuli go do serca wspólnie z nim ucztując (Łk 15, 20-24), tak Jezus z miłością traktuje Zacheusza. To spojrzenie Jezusa pełne miłości i szacunku odmieniło serce Zacheusza. Dlaczego? Jezus był pierwszym, który go nie potępił, nie patrzył na niego z nienawiścią, pogardą czy strachem, pierwszym, który okazał mu szacunek nie dla jakiegoś interesu czy zysku. Jezus był pierwszym, który nie liczył na pieniądze bogatego Zacheusza, na poparcie wpływowego zwierzchnika; Jezus zobaczył człowieka... Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Jest to to samo pragnienie Jezusa, które odnajdujemy w księdze Apokalipsy: Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy wejdę do niego i będę z nim wieczerzał (Ap 3,20). Jezus pragnie zatrzymać się w domu naszego serca, w domu, który jest świątynią (por. 1 Kor 3, 16-17; 6, 9) Ducha Świętego. Dlatego Jezusa zawsze znajdziemy w Eucharystii. Mamy być domem, tabernakulum Jezusa. Ogromna miłość Mistrza, Jego szacunek rozradowały Zacheusza. Jest to ta radość, o której mówi prorok Izajasz: Ogromnie weselę się w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości (Iz 61, 10). Jest to ta radość, której nikt i nic odebrać nie może, nawet niezadowolenie ludzi, którzy rzucili oskarżenie Zacheuszowi w obecności Jezusa. Radość Zacheusza z odzyskanego zbawienia, z odzyskanej godności wyraża się w jego hojności: Połowę majątku daję ubogim. Oto jego radość staje się powodem radości ubogich. Oto skąpiec staje się ofiarodawcą. Ponadto chce zadośćuczynić tym, których skrzywdził: ... a jeśli kogo skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Prawo Mojżeszowe nakazuje poczwórne wynagrodzenie temu, kto został skrzywdzony. To oświadczenie Zacheusza jest jednocześnie wyznaniem winy. W ten sposób nazywa siebie złodziejem. Oto spowiedź celnika. Zacheusz rozdaje majątek, który zdobywał całe życie. Kto tak robi? Tylko ktoś, kto jest zakochany w Miłości - Bogu. Jaką korzyść odniesie człowiek, gdyby cały świat pozyskał, a na swojej duszy szkodę by poniósł? (Mk 8, 36). Do tej pory Zacheusz miał swoje miejsce w mieście, miał swój dom, pieniądze, ale był poza społecznością Izraela. Jezus przywraca mu pierwotne miejsce: staje się na nowo synem Abrahama. Oto w ten sposób Syn Człowieczy odnalazł to, co zginęło. Bóg, który nikim nie gardzi i nikogo nie odrzuca. Jakże chętnie my sprawiedliwi podzielilibyśmy świat na dobrych i złych, siebie stawiając po stronie dobrych, a na złych spuścili ogień z nieba, jak to chcieli uczynić Jakub i Jan, synowie Zebedeusza (zob. Łk 9, 51-56) szybcy w sądzeniu, nieskorzy w przebaczaniu. Ile było w moim życiu wydarzeń, w których poprzez serdeczność, dobre słowo, ciepły gest przypomniałem komuś, że jest kochany przez Boga i ludzi! Ile dobra mogłem wskrzesić swoją dobrocią, opanowaniem! Wezwanie do takiej postawy znajdujemy u świętego Pawła, który pisze: A zatem zachęcam was (...) abyście postępowali w sposób godny powołania, w jakim zostaliście wezwani; z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości (...). Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie wraz ze wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie (Ef 4, 1-2; 31-32). Pytania do medytacji: Czy moje pragnienie Jezusa jest tak silne, że jestem gotów dla Niego narazić się nawet na drwiny? Czy moje serce jest domem, w którym może zatrzymać się Jezus? Jaka jest we mnie gotowość do odwracania się od grzechu? Czy nie gorszę się widząc ludzkie słabości i wady? Czy nie potępiam? Nie obmawiam? W czym jestem podobny do Zacheusza? Czy pragnę zbawienia? Czy szukam w modlitwie "tego, co zginęło"? Czy modlę się za siebie i bliźnich o nawrócenie? http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 10:13 WAPM - Grupa Zielona Źródło: Ks. Jakub Szcześniak - "Droga do Ojca", Warszawa 1999 http://wapm.pl/portal Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 10:13