nie mo na nie doceni wp ywu philipa k. dicka na the
Transkrypt
nie mo na nie doceni wp ywu philipa k. dicka na the
nie można nie docenić wpływu philipa k. dicka na the matrix. wraz z williamem burroughsem, dick był jednym z czołowych przedstawicieli paranoicznej świadomości w dwudziestym wieku: rozciągnęli oni egzystencjalne mdłości kafki i sartre'a dalej niż do xxi w., aż do eschatonu. jean baudrillard jest częściej cytowanym źródłem inspiracji dla braci wachowskich; jedna z jego książek pojawia się nawet na początku filmu (neo przechowuje w niej nielegalne oprogramowanie). wątpię jednak czy wielu ludzi, którzy obejrzeli film, kiedykolwiek czytali baudrillarda, a nawet jeśli, podejrzewam, że prędko tego pożałowali. wątpię czy ktokolwiek w ogóle czyta baudrillarda; można się po nim ślizgać (on sam skrytykował film za wypaczenie jego idei, co tylko potwierdza moją tezę: uniwersytet i rozrywka nie pasują do siebie). baudrillard cały jest uniwersytetem; potrafi zdekonstruować wszechświat przed śniadaniem, ale kiedy do niego wraca, nic tak naprawdę nie ulega zmianie. z kolei dick pisał powieści sf. zatem, w przeciwieństwie do baudrillarda, można czytać jego książki z przyjemnością, jednocześnie wchłaniając idee, które go inspirowały. dick zażywał duże ilości amfetaminy, aby nie spać w nocy, kiedy pracował. pisał bez przerwy, co czasem skutkowało w czterech czy pięciu książkach w ciągu roku. działo się tak, ponieważ tonął w długach i potrzebował pieniędzy, aby utrzymać się na powierzchni. jeśli odniósłby większy sukces w swoich czasach, prawdopodobnie nie mielibyśmy okazji przeczytać połowy jego książek. niemniej, wg. większości źródeł, dick był pisarzem kompulsywnym. obłęd wypełniał jego twórczość, która z kolei prawie na pewno przyczyniła się do pogłębienia szaleństwa. w 1974 dick został trafiony kosmiczną wiązką różowego laseru i zaczął mieć wizje. był przekonany, że żyje w czasach apostolskich, zaraz po śmierci chrystusa, i że imperium rzymskie nigdy nie upadło. wierzył, że rząd amerykański jest wcieleniem "czarnego żelaznego więzienia" imperium, złej siły, która powstała w celu przejęcia kontroli nad gnozą świadomości chrystusa (przekazywanej przez żyjący mikroskopijny organizm, nazwany przez dicka plasmate). twierdził również, że wszyscy jesteśmy uwięzieni w pętli czasowej, hipnotycznym zaklęciu dającym nam iluzję upływu czasu, podczas gdy w rzeczywistości wciąż znajdujemy się w między-okresie paru lat po śmierci/zmartwychwstaniu chrystusa a eschatonem, obiecanym dniem sądu ostatecznego i nastania królestwa niebieskiego na ziemi. w 1974, przez różową wiązkę laseru, dick nawiązał komunikację z pewnego rodzaju międzygwiezdnym systemem, nazwanym przez niego valis (akronim oznaczający vast active living intelligence system). valis w dużym stopniu przypomina sam matriks. dick nie był jednak pewien co do jego rzeczywistej natury; wydawał się oscylować pomiędzy postrzeganiem go jako złowieszczej, technologicznej i tyranicznej siły opresyjnej, rodzaj więziennego strażnika pilnującego ziemi, a wszechwiedzącego, dobroczynnego, pozaziemskiego, być może boskiego bytu odpowiedzialnego za całość stworzenia. w podobny sposób dick nie był w stanie stwierdzić czy oznaczało to początek jego szaleństwa, czy też może uzyskanie przezeń dostępu do bliżej nieokreślonego, wielkiego galaktycznego spisku, którego znany przez nas świat (lub raczej taki, jakim się nam wydaje) jest jedynie nieznaczną i przejściową czastką, trybikiem skazanym na ostateczny koniec. niezrażony przez podobne wątpliwości, dick percypował rzeczywistość jako zaledwie sprytny trik odwodzący nas od prawdy. w najlepszym wypadku miał na myśli wymyślny stage show, zaprojektowany w celu przygotowania nas do naszej prawdziwej funkcji we wszechświecie; podobnie jak wąż, dick uważał, że ludzkość jest w stanie w końcu osiągnąć status bogów. za pomocą valisa zaczął on widzieć tak zwaną "obiektywną" rzeczywistość" jako nie-stały (a raczej "plastikowy"), zmienny, płynny przepływ energii oraz informacji. materia stanowiła dla niego język lub kod sam w sobie, poprzez który kosmiczny byt (lub boska inteligencja) projektował siebie na siebie. na wzór pierwotnych animistów, rdzennych amerykanów, druidów i wiedźm, dick wierzył, że wszystko na świecie oraz sam świat to żywy organizm posiadający świadomość, cel i wolę. ludzie, podkreślał, odłączyli się od owego kosmicznego kręgu i zostali złapani w pułapkę iluzji postrzegania siebie jako oddzielnych istot, postrzegania rzeczywistości jako ostatecznej instancji, w której wszystko jest stałe i niezmienne. dick (/valis poprzez dicka) sugerował, że istnieje nie jeden wszechświat, a dwa: jeden, prawdziwy, w którym zwycięża harmonia, piękno i prawda i drugi, nasz, złożony z fałszywych sygnałów, chimeryczny, podporządkowany wszechobecnemu cierpieniu. "imperium nigdy nie upadło". to chory wszechświat, jak mówił dick, zmieniący swych mieszkańców w chore komórki wewnątrz chorych ciał i jako taki skazany na powtarzalną rozpacz. na szczęście zdrowy wszechświat pozostał aktywny. wysłał do naszego chorego wszechświata mikroskopijną część siebie, plasmate, aby go uzdrowić. za jej pomocą, jak uważał dick, ludzkość może w końcu odnaleźć swoją prawdziwą boską naturę jako logos i ponownie nauczyć się widzieć rzeczy takimi, jakimi są: częściami valisa, którego nazywamy bogiem. owo "widzenie" miałoby zapoczątkować transformację jaźni i świata (który ostatecznie jest projekcją jaźni), mówiąc innymi słowy - zmartwychwstanie, poprzez które martwe przedmioty fałszywej rzeczywistości ponownie stają się żywymi nośnikami boskiego języka. ponieważ my również jesteśmy częścią tego języka, dick przewidział zmartwychwstanie/transformację jako manifestującą się w zdolności do tworzenia rzeczywistości dzięki mocy myśli. mówiąc inaczej, chodzi o zdolność do "widzenia kodu", tak jak w filmie, połączoną z aktywacją nadludzkiego potencjału w postaci hologramu wewnątrz hologramu - żywego boga, którego dick nazwał "the homoplasmate". oryginalna percepcja rzeczywistości dicka przewija się przez wszystkie jego późniejsze powieści (zwłaszcza w trylogii valis) i jasno odnoszą się do niej bracia wachowscy w swoim filmie, gdzie matriks tworzy podobny rodzaj pętli czasowej w celu utrzymania ludzkości w stanie snu czy też błogosławionej ignorancji, oczarowanej iluzją postępu i nie zauważającej, że czas po prostu powtarza się bez końca zmierzając donikąd. rzecz jasna, albo to philip k. dick był szalony, albo wszyscy inni.