Gdzie ci kibice…na miarę czasów?

Transkrypt

Gdzie ci kibice…na miarę czasów?
Gdzie ci kibice…na miarę czasów?
Jakub Andrzejczak
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdyby
na scenie występowała dziś Danuta Rinn,
śpiewałaby: …gdzie ci kibice na miarę czasów
… W tle słychać byłoby natomiast chórek
złożony z prezesów klubów, pytających
błagalnym tonem: …gdzie te chłopy!? - Jeeeee! Kilka miesięcy po tym, jak w klubach z
przerażeniem otwarto pliki z danymi odnośnie
sprzedaży karnetów na sezon 2014/2015, Ernst
& Young opublikowała raport Ekstraklasa
Piłkarskiego Biznesu 2014. Zbiegło się to z
rozpoczęciem 15 kolejki nowego sezonu, 15
batalii o zwiększenie frekwencji na polskich
stadionach, walki, w trakcie której sukcesywnie
obniżano oczekiwania - 1 kolejka - „szukamy
wiernych, oddanych klubowi kibiców i nowych,
którzy zasmakują atmosfery piłkarskiego święta
i stale będą chcieli tu wracać”; 7 - kolejka „szukamy osób, które chciałyby spędzić czas
wolny w inny niż dotychczas sposób. Może
choć raz, zamiast kina, kręgli czy pubu, wybiorą
pójście na mecz”; 15 kolejka - „poszukujemy
kogokolwiek, może być nawet zagubiona
wycieczka z Chin, byleby stadnie przytuliła
stadionowe krzesełka. Głosów rozpaczy nie uciszyła nawet 36 strona
raportu Ernst & Young, na której hucznie
obwieszczono:
„Zmiana systemu rozgrywek i
zwiększenie liczby meczów wpłynęło
pozytywnie na łączną frekwencję na
stadionach. Po raz pierwszy w historii
zbliżyła się ona do granicy 2,5 mln
widzów, co stanowiło wzrost sezon do
sezonu o 23%”.
- Ekstraklasa Piłkarskiego Biznesu 2014, s. 36
SUKCES. Wzrost o 23%. Natychmiast po
przeczytaniu tego fragmentu, zabrzmiały mi w
uszach słowa N. Postmana: „w kulturze, która
czci statystykę, nigdy nie możemy być pewni,
jaki rodzaj nonsensu zagości w ludzkich
głowach”. Zacząłem - z sarkastycznym
zaciekawieniem - przeglądać kolejne strony
raportu w poszukiwaniu rzetelnego zestawienia
- takiego, które uwzględni wzrost liczby
meczów o 56. Na próżno. Sukces to sukces. Kilka tygodni później, po zakończeniu 19 kolejki
postanowiłem wziąć do reki „liczydło”, by
sprawdzić, czy rzeczywiście można pomylić
„wzrost” ze „spadkiem”. I wiecie co? Nie
można. Jest wzrost w stosunku do sezonu
2012/2013. Wprawdzie w rzeczywistości o
2,6%, nie 23,0%, ale jest. Pokazuje to poniższe
zestawienie średniej frekwencji na jednym
meczu Ekstraklasy w poszczególnych
sezonach.
Średnia frekwencja na jednym
meczu Ekstraklasy w
poszczególnych sezonach*
8 600
8 500
8 400
8 300
8 200
8 100
8 000
8 390
8 184
2012/2013
2013/2014
* Średnia obliczona tylko na podstawie meczów z udziałem publiczności
Mając poczucie, że ktoś się „bawi” danymi,
postanowiłem zajrzeć na oficjalną stronę ESA.
Ku mojemu zdziwieniu, zniknęły dane właśnie
za sezon 2013/2014 - te same, które w raporcie
Ernst & Young pokazywały wzrost. Statystyczny
rollercoaster. Tym razem, lepiej nie pokazywać,
jak było dobrze (frekwencja za 37 kolejek), żeby
nikt nie widział, jak jest źle.
Spoglądając z politowaniem na ten
„rozgardiasz”, postanowiłem przypomnieć
sobie :) podstawowe działania matematyczne,
dołożyć do tego szczyptę zdrowego rozsądku i
przeliczyć te wartości jeszcze raz. 1
Jesteśmy po 19 kolejce sezonu 2014/2015. Te
dane nie pachną optymizmem, nawet nim nie
trącają. Nie dość, że wzrost w 2013/2014 jest
niewielki (zaproszono paru VIP-ów więcej), to
już w 2014/2015 mamy spadek, który trudniej
będzie „farbować” niż lisy z Reprezentacji
Polski. Średnia frekwencja na jednym meczu
Ekstraklasy w poszczególnych sezonach
8 435
8 000
7 415
7 600
7 200
2011/2012
Frekwencja na meczach
Ekstraklasy po 19 kolejce w
poszczególnych sezonach
1 400 000
1 350 000
1 300 000
1 250 000
1 200 000
1 150 000
1 100 000
1 050 000
2013/2014
2014/2015
Prognoza
2 206 946
1 282 162
1 243 996
Spadek w stosunku do 2013/2014 o
1 258 431
10,5%
1 119 597
2012/2013
2013/2014
Porównanie średniej frekwencji z sezonu
2007/2008 i 2014/2015 w stosunku średniej
pojemności stadionu
22000
20 251
16500
11000
10 146
7 239
2007/2008
2014/2015
Jesienią 2014 roku z trybun zniknęło ponad 138
t y s . k i b i c ó w, 1 1 , 0 % w s t o s u n k u d o
poprzedniego sezonu, średnio prawie 1000
osób na jeden mecz. Według mojej prognozy, zakończymy ten sezon
ze średnią 7 415 kibiców na mecz, co oznaczać
będzie spadek o 10,5%. Cofniemy się więc do
roku 2008, kiedy średnia na mecz wynosiła 7
239 fanów. Warto wspomnieć, że 7 lat temu
średnia pojemność stadionu wynosiła 10 146
miejsc, dziś jest to średnio 20 251 krzesełek. 0
2012/2013
Frekwencja na koniec sezonu 2014/2015
2011/2012
5500
8 390
8 184
8 400
7 415
2014/2015
Średnia frekwencja na jednym meczu
Średnia liczba miejsc na jednym stadionie
Z racji tego, że różne dane, wykresy, tabele,
zestawienia, porównania i procenty inspirują
mnie zawodowo już od 16 lat, toteż im więcej
liczyłem, tym więcej pojawiało się pytań.
Gdzie ci kibice? Demografia?, Zarobki?,
Ceny?, Nagonka? Pogoda?, Lenistwo?, Nuda?,
Źle liczę? Po kolei…
Oczekiwana zmiana miejsc?
Dwa zespoły spadły, dwa zajęły ich miejsce.
Może nowi mają mniejsze stadiony albo mniej
liczną grupę kibiców?
Stadiony Widzewa i Zagłębia mają łącznie 26,5
tys. miejsc, Górnika Łęczna i GKS-u łącznie
12,4 tys. Mało tego. Przeanalizowałem FB (takie
czasy, że istotnym wyznacznikiem jest liczba
kliknięć). Spadły kluby, które mają łącznie 123,5
tys. fanów na Facebooku (Widzew zrobił
różnicę), weszły dwa, które mają łącznie 24 tys.
polubień. Ale chwila! Czy liczba wirtualnych fanów ma
przełożenie na rzeczywistą liczbę kibiców na
stadionie? Czy im większy stadion tym więcej
kibiców na nim? Można przecież otworzyć
market wielkopowierzchniowy i nie mieć
klientów. Wystarczy na półkach ustawić sam
ocet.
2
Po 19 kolejce sezonu 2013/2014, Widzew Łódź
oraz Zagłębie Lubin zgromadziły łącznie 109
106 kibiców, w tej samej liczbie kolejek sezonu
2014/2015, stadiony Górnika Łęczna oraz GKSu Bełchatów ugościły 69 136 fanów. Gdyby
więc obaj spadkowicze grali w bieżącym
sezonie, nadal w zestawieniu brakowałoby nam
po rundzie jesiennej blisko 100 tys. kibiców.
Musielibyśmy więc rozegrać jeszcze 14
spotkań, by dorównać frekwencji z
poprzedniego sezonu. Praca, finanse i samopoczucie?
Wprawdzie wzrost minimalnego wynagrodzenia
na przestrzeni analizowanego okresu jest z roku
na rok coraz niższy: od 2012 roku (wzrost o 114
zł) do 2015 roku (wzrost o 70 zł), jednak stopa
bezrobocia utrzymuje się od 3 lat na podobnym
poziomie, tak samo jak syntetyczny wskaźnik
samopoczucia Polaków, mierzony regularnie
przez CBOS. Średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług
również pokazuje stabilizację. O ile w 2012 roku
nastąpił wzrost cen o 3,7%, w 2013 o 0,9%, o
tyle od stycznia do grudnia 2014 nie
odnotowano ani wzrostu ani spadku. Średnia cena karnetu na jesień 2014 wyniosła
146 zł (cena najtańszego karnetu bez ulg). To
oznacza z kolei spadek względem jesieni 2013
średnio o 13 zł (zaledwie 4 kluby podniosły
ceny karnetów).
Podobnie sprawa przedstawia się w kwestii
biletów. Tu obserwujemy spadek średnio o 2 zł,
choć należy wspomnieć, że w aż 8 klubach
ceny biletów nie uległy zmianie w stosunku do
jesieni 2013. Emocje?
Tu sprawa się nieco komplikuje. Trudno jest
globalnie przedstawić i porównać dane w tej
kwestii. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w
tym sporcie liczą się bramki i to właśnie one
wywołują największe zainteresowanie i emocje,
postanowiłem przyjrzeć się im od strony
statystyk. W 19 kolejkach sezonu 2014/2015 obejrzeliśmy
417 goli. Wynik całkiem niezły, podobny do
poprzedniego sezonu, w którym trafiano do
bramki 422 razy. W sezonie 2012/2013
obejrzeliśmy za to tylko 369 bramek, a w
2011/2012 jeszcze mniej, bo 329. Tak więc, jeśli
wymiernym współczynnikiem sportowych
emocji na stadionach może być liczba
strzelanych goli, to z pewnością z dłuższej
perspektywy czasu czynimy postępy, a obecny
sezon w stosunku do poprzedniego pod tym
względem niemal się nie różni. Oczywiście, spoglądając na frekwencje
europejskich lig kłamstwem byłoby twierdzenie,
że frekwencja jest wprost proporcjonalna do
liczby strzelanych bramek (w Anglii strzelono w
19 kolejkach poprzedniego sezonu o jedną
bramkę mniej niż w Polsce przy średniej
frekwencji 36 607), jednak opierając się na
danych o liczbie strzelonych goli chcę pokazać,
że nie odstajemy w tym zakresie znacząco od
Europy, a już na pewno poprawiliśmy się w tym
temacie w ostatnich latach. Możemy
oczywiście narzekać na jakość piłkarzy,
wyszkolenie, profesjonalizm itd., jednak trudno
zaprzeczyć, że i te kwestie ulegają poprawie, w
związku z czym trudno wnioskować, że
wpływają na zmniejszenie frekwencji. TV?
W tym temacie znów natknąłem się na
manipulację danymi. Raport Ekstraklasa
Piłkarskiego Biznesu 2013, a za nim wszelkie
media kolejny raz serwują nam takie dane, jakie
„ktoś” chce widzieć.
W doniesieniach medialnych, powołujących się
na ten raport czytamy m.in.: „Ponad 54 miliony widzów obejrzało w sezonie
2013/2014 mecze T-Mobile Ekstraklasy! To
oznacza wzrost o prawie 13 procent względem
rozgrywek 2012/2013!…
Warto dodać, że T-Mobile Ekstraklasa to
najchętniej oglądana liga w naszym kraju. W
sezonie 2013/2014 średnia oglądalność każdego
meczu wyniosła ponad 183 tysiące widzów, co
pozwoliło na zostawienie w tyle angielskiej
3
Premier League (75,41 tys.), hiszpańskiej
Primera Division (63,01 tys.), włoskiej Serie A
(19,98 tys.) oraz francuskiej Ligue 1 (8,95 tys.)”.
-
h t t p : / / w w w. e k s t r a k l a s a . o rg / e k s t r a k l a s a - z - n a j l e p s z a ogladalnoscia
Ktoś tu znowu robi nas w balona. Spójrzmy.
60 000 000
45 000 000
54 168 000
48 388 000
30 000 000
32 820 000
15 000 000
0
2011/2012
2012/2013
2013/2014
W sezonie 2012/2013 oglądalność wyniosła 48
mln, w 2013/2014, 54 mln. Jest wzrost o 13%?
NIE. Więc o ile? O NIC. Jest spadek … o 9.2%
Po raz kolejny ktoś zapomniał lub bardzo chciał
zapomnieć, że porównuje wartości bez
odniesienia się do liczby meczów w danym
sezonie. Jak wyglądają prawdziwe obliczenia?
Uwzględnijmy liczbę spotkań i pokażmy średnią
na mecz, dodając do zestawienia średnią za 19
kolejek obecnego sezonu. 201 616
183 000
210 000
157 500136 750
134 144
105 000
52 500
0
2011/2012
2012/2013
2013/2014
2014/2015
Średnia na
podstawie 19
kolejek
Okazuje się, że spadek zainteresowaniem
meczami ekstraklasy w TV rozpoczął się już w
tym sezonie, w którym ogłaszano triumf 54
milionów widzów. Mało tego. Jest coraz gorzej.
Obecnej jesieni zeszliśmy do wartości poniżej
tej z sezonu 2011/2012. a średnia za cały
2014/2015 będzie jeszcze niższa (jeśli TVP
pokaże nie więcej niż dwa mecze, prognozuję
średnią na mecz na poziomie 126 742).
Potwierdzeniem wyraźnego spadku
oglądalności są także dane nc+, z których
wynika, że w III kwartale 2014 roku stracili oni
50 tys abonentów.
Druga kwestia, na którą chciałbym zwrócić
uwagę w odniesieniu do przedstawionego
wyżej cytatu, dotyczy porównywania się z
ligami europejskimi. Wiecie dlaczego w
przywołanych krajach oglądalność meczów jest
tak niska? …Nie, wcale nie dlatego, że w tym
czasie oglądają M jak miłość. Ci ludzie są
wtedy na stadionach: w Anglii średnio 36 607
na mecz, w Hiszpanii 26 843 (pomimo
ogromnego kryzysu), we Włoszech 23 385, we
Francji 21 092. Podsumowując, spadek kibiców na stadionach
w obecnym sezonie nie jest spowodowany
wzrostem oglądalności meczów w telewizji.
Pogoda?
„Sorry, mamy taki klimat”, że przez kilka kolejek
jesieni i wiosny człowiek bardziej widzi siebie z
grzanym winem w domku w Karkonoszach niż
na stadionie. Potwierdzają to także statystyki.
W pierwszych pięciu kolejkach obecnego
sezonu, średnia frekwencja na mecz wynosiła
6685 kibiców (sezon urlopowy w pełni), w
pięciu ostatnich kolejkach jesieni (15-19), tylko
5423. Czy rzeczywiście jest tak, że biorąc pod
uwagę średnią ze wszystkich 19 kolejek,
statystycznie na jednym meczu - ze strachu
przed przeziębieniem - nie pojawia się ok. 2000
osób??? Spójrzmy dla porównania na pięć
pierwszych i pięć ostatnich kolejek jesieni w
sezonie 2013/2014: w pierwszych pięciu
średnia frekwencja na mecz wyniosła 7562, w
pięciu ostatnich 8499. Okazuje się, że nieco
gorsza pogoda, jaką mieliśmy w poprzednim
sezonie, nie przeszkodziła kibicom w
osiągnięciu lepszej frekwencji zimą niż latem. Jeszcze do niedawna żyłem mitem, że to nie
wina pogody, tylko okresu przedświątecznego.
Ale idąc tym tropem, zawsze jest jakiś miesiąc
oszczędzania - Boże Narodzenie, ferie,
Wielkanoc, długi weekend, wakacje, wyprawka
dla dziecka do szkoły itd. 4
Polityka?
Czy rzeczywiście słuszne jest twierdzenie, że
polityka wobec kibiców w Polsce doprowadziła
do tak niskiej frekwencji na stadionach w tym
sezonie? W mojej opinii ta teza nie trzyma się
niczego, a już na pewno nie przysłowiowej
„kupy”w sensie statystycznym. Po pierwsze
dlatego, że jesienią tylko 1 mecz (w pierwszej
kolejce) odbył się bez udziału publiczności. W
poprzednim sezonie, przy dużo wyższej
średniej frekwencji, takich spotkań było aż 5. Po drugie, najliczniejszą grupę kibiców na
polskich stadionach stanowią ludzie młodzi (w
przedziale wieku 18-29 lat). Jeszcze się w
dziejach ludzkości socjologom nie śniła taka
sytuacja, by młodzi na złość babci nie chcieli
sobie uszu odmrozić. Nikt więc nie będzie w
stanie mnie przekonać, że ludzie potulnie
zostali w domach, bo się boją represji. Przecież
śliwki sąsiada ZAWSZE smakują lepiej. Rozrywki?
Świat w coraz szybszym tempie zaczyna nam
oferować nowe formy spędzania czasu
wolnego, od tradycyjnego kina, przez
kręgielnie, puby, programy telewizyjne, po
Internet i zabójcze dla naszego czasu portale
społecznościowe. Czy słuszna zatem mogłaby
być teza, że spadek frekwencji na stadionach
spowodowany jest coraz szerszą ofertą
alternatywnej rozrywki? W to również raczej
trudno uwierzyć, gdy spojrzymy na statystyki.
W Polsce w 1995, kiedy wszystkie te atrakcje
były w sferze filmów science fiction, frekwencja
na stadionach wynosiła 4 214 kibiców, a gdyby
brać pod uwagę ilość alternatywnych rozrywek,
stadiony w tamtych czasach powinny od
nadkompletu trząść się w posadach. Poza tym, trudno wnioskować, że na
przestrzeni jednego roku, nagle spadła
frekwencja, bo ludzie zaczęli masowo
uczestniczyć w innych rozrywkach. Wprawdzie
sukcesywnie wzrasta ilość czasu, jaką
spędzamy np. w Internecie, jednak statystyczny
Polak nadal chodzi do kina raz w roku. Jest oczywiście jeszcze jeden czynnik, który
mógł - przynajmniej teoretycznie - doprowadzić
do spadku frekwencji (choć naprawdę trudno w
to uwierzyć). To zwykłe zbiegi okoliczności i
pojedyncze historie poszczególnych klubów: tu
się pokłócili z władzami, tam są obrażeni za
transfery lub zimną kiełbasę. Z pełną, metodologiczną premedytacją nie
pokusiłem się o porównanie, komu i o ile spadła
frekwencja. Ten zabieg będzie można
wiarygodnie wykonać dopiero po zakończeniu
sezonu. I można tak prawie w nieskończoność
podejmować próby ustalenia, co lub kto stoi za
znikaniem kibiców z polskich stadionów. Temat
to niezwykle frapujący, szczególnie jeśli
dodamy do niego te czynniki, które - myśląc
zdroworozsądkowo - musiały przyciągnąć ludzi
(ale tego nie zrobiły) na mecze piłkarskie, a
których nie da się obiektywnie zmierzyć: nowe
stadiony, Euro 2012, Polska - Niemcy,
komfortowe systemy sprzedaży biletów online
itd. Czy można więc na podstawie statystyk
odpowiedzieć na pytanie, gdzie ci kibice?
Liczby są ciekawe, przemawiają do naszej
wyobraźni, często też są cennym źródłem
wiedzy, ale - mówię to jako metodolog,
powołując się na słowa Georga Orwella „normalność nie jest kwestią statystyki”.
Przeciętnego Kowalskiego nie interesuje
średnie wynagrodzenie w Polsce, interesuje go
to, że nie starcza mu na bilet. Nie rozwodzi się
nad analizowaniem słów pogodynki; jak jest mu
zimno, to jest mu zimno, nie liczy, ile w
ekstraklasie strzelono bramek; jak mówi, że jest
nudno, to jest nudno; nie zważa na obiektywne
zapewnienia o bezpieczeństwie na stadionach;
jak mu powiedzieli w TVN24, że zabijają, to
zabijają. Konkludując, chcę powiedzieć, że obiektywna
prawda, która wynika ze statystyk nie może być
nigdy miarą ostatecznych wniosków, ponieważ
to nie ona warunkuje podejmowanie decyzji.
Bez dotarcia do ludzi, którzy zaniechali
5
uczęszczania na mecze w obecnym sezonie,
nigdy nie dowiemy się, jakie były tego powody.
Nie daje to jednak nikomu prawa do
faszerowania nas „fantastyczną” statystyką,
którą - jak mogliście przeczytać - uprawia się
nagminnie, również w świecie piłkarskim.
Niestety, jak mawiał George Hancock, „ludzkie
umiłowanie fantazji bywa dziś zaspokajane
zazwyczaj przez statystyków i buchalterów”.
Jeszcze głośniej chciałoby się krzyknąć:
AGAINST MODERN FOOTBALL. P.S. (to tradycyjny skrót, nie Przegląd
Sportowy): Powyższy tekst kieruję w
szczególności do wszystkich tych, których - z
różnych powodów - tak ślepo wierzą lub muszą
wierzyć w świat opisywany statycznie, że
stracili zdolność rozróżniania wzrostów od
spadków. Buchalterzy, nie idźcie tą drogą. 6