Gerry Pierse CSsR

Transkrypt

Gerry Pierse CSsR
Gerry Pierse CSsR
Niedziele w ciszy. Ścieżki do życia.
2 niedziela Adwentu Rok A
W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te
słowa: „Nawróćcie się, bo bliskie jest Królestwo Niebieskie. Do niego to odnosi się
słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie
drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki”. Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści
wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód
leśny. Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad
Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe
grzechy. A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i
saduceuszów, mówił im: „Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed
nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie,
że możecie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam, że z tych
kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera do korzenia drzew
jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie
wycięte i w ogień wrzucone. Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który
idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów.
On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i
oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu
nieugaszonym”. (Mt 3,1-12)
Mój pierwszy nauczyciel medytacji br. Casimer, obecnie przebywający w
Singapurze, zwykł mawiać, że jeśli miałeś wobec medytacji jakiekolwiek
oczekiwania i one się nie ziściły, to dostałeś to, na co zasłużyłeś!
Medytacja chrześcijańska nie obiecuje niczego, tak jak czynią to inne komercyjne
metody medytacji, wabiąc uwolnieniem od stresu, dobrym zdrowiem, jasnością
umysłu, a nawet przeżyciem transcendentalnym. Medytacja chrześcijańska, tak
jak jej nauczał John Main, jest bardzo prosta. Jej jedyną aspiracją jest całkowita
pokora i wolność od wszelkich pożądań.
„Istnieje wiele technik duchowych, które obiecują natychmiastowe rezultaty.
Wszystkie „techniki” modlitewne, już z samej nazwy, są niecierpliwe, są
metodami jednorazowego użytku stosowanymi do momentu osiągnięcia
pożądanego skutku, a następnie porzucanymi do czasu, gdy będziemy chcieli
więcej. Technika koncentruje się na celu, co jest konieczne, gdy uczymy się
prowadzenia samochodu lub uprawy roli, ale fatalne w przypadku, gdy uczymy się
oczyszczania umysłu czy drogi modlitwy. Technika w sferze duchowej wzmacnia
nasz egocentryzm. Medytacja w tradycji chrześcijańskiej jest czymś więcej niż
techniką. Powinna być rozumiana jako ćwiczenie. Jest ćwiczeniem w najgłębszym
i najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa, jest uczeniem się, jest byciem
uczniem.” (John Main, Radość trwania, Wyd. Salwator, 2004)
Siadasz, przymykasz oczy, w ciszy, wewnętrznie zaczynasz powtarzać słowo
Maranatha. Jeśli umysł twój wypełnią obrazy i wyobrażenia, ignorujesz je i
spokojnie wracasz do powtarzania słowa. Tak medytujesz dwa razy dziennie po
20-30 minut. A jednak, kiedy zaczynasz praktykować tę formę modlitwy, już
wkrótce zauważysz w sobie samym zmiany na lepsze lub zauważą je w tobie inni i
ci o tym powiedzą.
„Jest prawie niemożliwe dla osób, które rozpoczynają praktykę medytacji, aby
uwierzyć w to, że w siedzeniu w bezruchu, przymykaniu oczu i prostym
recytowaniu słowa może być coś doniosłego.
Musisz w to uwierzyć od samego początku. Zaczynałem tak medytować ponad
trzydzieści lat temu i trzydzieści lat później jestem wciąż zadziwiony mądrością
tej metody. Tak jak powiedziałem, musisz uwierzyć w to od samego początku. Nic
więcej nie mogę powiedzieć; dla ciebie samego bardzo znacząca będzie
konfrontacja z przekonującą siłą własnego doświadczenia. Wejdziesz w coś
głębszego i w głębszą ciszę. Wejdziesz w najczystszą prostotę.” John Main
Jeżeli chcesz mieć wzorzec osoby, jaką możesz się stać, to najlepiej uosabia ją
Jan Chrzciciel, tak jak przedstawia go dzisiejsza Ewangelia. Przychodzi jako
człowiek, który wie, czego chce i co chce przekazać. Ta pewność siebie i
przesłanie, które sobą niesie, mają swe źródło w jego wolnej od ego osobowości.
W Indiach opowiadają pewną smutną historię o orlicy, która przez pomyłkę
złożyła swoje jajo w gnieździe kury. Kwoka matka wysiedziała wszystkie jaja aż
do ich wyklucia. Wśród kurcząt był orzeł, który myślał, że jest kurczakiem. Był
większy i różnił się od innych. Drapał szponami i rwał dziobem, kąpał się w piachu.
Pewnego dnia spojrzał w górę i zobaczył orła, który szybował wysoko z gracją w
przestworzach. Zapytał swego brata kurczaka, co to tam lata w górze. „To orzeł,
ale nie myśl o nim. Ani ja, ani ty nie możemy zostać orłami”. I tak orzeł, który
myślał, że jest kurczakiem, zapomniał o tym, co zobaczył. Żył i umarł myśląc, że
jest tylko zwykłym kurczakiem.
Smutna to historia, ale jeśli opowiedzieć ją odwrotnie, to byłaby jeszcze
smutniejsza. Bo załóżmy, że to kura złożyła swe jajo w gnieździe orlicy. Czy to
biedne stworzenie, które by się w nim wykluło, nie żyłoby życiem pełnym
frustracji, próbując być tym, czym nie mogło nigdy zostać. Niemniej jednak, to
jest właśnie nasz los. Bardzo nam trudno zaakceptować samych siebie. Bez
przerwy zakładamy coraz to nowe maski, starannie chowając pod nimi to, kim
naprawdę jesteśmy i do czego nie chcemy się przyznać. Lub udajemy, że
jesteśmy kimś innym, kimś, kim chcielibyśmy zostać.
Nie tak, Jan Chrzciciel. On mówił bez cienia wątpliwości: „Ja przyszedłem
przygotować drogę Chrystusowi. Ja nie jestem Chrystusem. On musi wzrastać, a
ja się umniejszać”. Jasność co do samego siebie poprowadziła do prostoty jego
stylu życia. Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około
bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny. Niedawno ktoś z naszej
grupy medytacyjnej podzielił się takim spostrzeżeniem: „Kiedyś, zanim
rozpoczęłam medytację, wydawałam dużo pieniędzy na kosmetyki i zabiegi
upiększające. Dziś nie wydaje mi się to już aż takie ważne.” Medytacja ma moc
uwalniania nas od naszych uzależnień, od tego, co nieistotne.
Jan nawoływał do nawrócenia, do zmiany stylu życia i to jest też coś, czego
doświadczamy w medytacji. Jest rzeczą niemożliwą, by medytować i pozostawać
w stanie złości, strachu, zawiści, nienawiści czy nieuczciwości. Albo zrezygnuje się
z medytacji, albo złagodnieje i pozwoli na wyciszenie nieprzystających do niej
zachowań.
Dla Johna Maina pozwolenie na odpuszczenie sobie, owo Chrystusowe zaparcie się
samego siebie, było wszystkim, co się liczyło. Ono prowadziło do zespolenia i
pełni życia, życia, jakim żył Jan Chrzciciel. Do takiego życia jesteśmy i my
wezwani podczas Adwentu, gdy przygotowujemy się na święta Bożego Narodzenia.