Miniaturowe bombowce na medal

Transkrypt

Miniaturowe bombowce na medal
Miniaturowe bombowce na medal
2013-07-08
Andrzej Ziober od 40 lat buduje pomniejszone kopie samolotów, głównie wojskowych. Praca nad
jednym egzemplarzem zajmuje mu nawet kilka lat, ale jego konstrukcje są idealnymi
odwzorowaniami oryginałów. Z największych konkursów modelarskich na świecie przywiózł ponad
200 złotych medali.
Entroncamento - Andrzej Ziober odbiera Best of Show portugalskiego konkursu w Entroncamento.
– Jego modele to nie zabawki, lecz prawdziwe dzieła sztuki – podkreśla Kamil Wójcik, młody
warszawski modelarz. Andrzej Ziober, z wykształcenia biolog, z zawodu dziennikarz i redaktor
naczelny magazynu lotniczego „AeroPlan”, budową miniaturowych kopii samolotów zainteresował
się jako nastolatek. – Najpierw, jak wielu młodych ludzi z mojego pokolenia, sklejałem dziesiątki
prostych, fabrycznych modeli. Potem zacząłem udoskonalać swoje konstrukcje i postanowiłem
wystartować z nimi w konkursach – opowiada w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl.
Do odtworzenia w miniaturze wybiera samoloty i śmigłowce, które latały w polskich barwach.
Decyduje się także na spore maszyny, aby dało się je zbudować w pomniejszonej skali 1:72.
Pracę zaczyna od wertowania dokumentacji lotniczej samolotu, oglądania zdjęć i planów.
– Odtwarza nie tylko typ samolotu, lecz konkretny jego egzemplarz – zaznacza Marcin
Przeworski, dziennikarz lotniczy, który razem z modelarzem jeździł na kilka konkursów. Jak
podkreśla, w modelach pana Andrzeja każdy najmniejszy detal jest taki sam jak w oryginalnej
maszynie. Odtwarza nie tylko zewnętrzną strukturę płatowca oraz ślady eksploatacji, lecz także
elementy napędu, instalacje i awionikę. – Innymi słowy, to prawdziwe statki powietrzne w
miniaturze – dodaje Przeworski.
Fabryczny zestaw modelarski Andrzej Ziober traktuje jako bazę, a 95 procent elementów robi
własnoręcznie. Głównym surowcem, który wykorzystuje podczas budowy modeli, są m.in.
plastikowe opakowania, kubeczki, rurki, patyczki, karty telefoniczne, które opiłowuje, wycina z nich
potrzebne części skalpelem, obrabia papierem ściernym i mikrowiertarką. Do malowania używa
aerografu.
W ten sposób powstają najdrobniejsze elementy, np.: popielniczki przy fotelach, papier toaletowy
w łazience samolotu pasażerskiego, maleńkie mapy czy nawet tak miniaturowe detale, jak
wnętrze radiostacji w modelu Lancastera. Wymaga to ogromnej precyzji i cierpliwości. – Koszt
każdego modelu jest niewielki, to zwykle kilkaset złotych, ale budowa zajmuje mi 4–5 lat pracy po
kilka godzin dziennie. Trwa to najczęściej dużo dłużej niż wyprodukowanie latającego
pierwowzoru – mówi modelarz.
Autor: AD
Strona: 1
Hoboken - puchary zdobyte za model Lancastera w największym belgijskim konkursie w Hoboken.
Trud się opłaca, bo jego modele od lat zdobywają nagrody na konkursach. Z rywalizacji w 27
krajach przywiózł już ponad 200 złotych medali oraz dziesiątki pucharów i innych wyróżnień. – Od
wielu lat pan Andrzej nie przegrał żadnego konkursu, a jeśli zajął drugie miejsce, to tylko dlatego,
że wystawił dwa modele w jednej kategorii i zgarnął 1. i 2. nagrodę – podkreśla Kamil Wójcik.
Pięciokrotnie był mistrzem Polski w modelarstwie redukcyjnym. Otrzymał też najwyższe polskie
sportowe odznaczenie w tej dziedzinie – Złotą Odznakę Modelarską z Trzema Diamentami. Ma
także na swoim koncie zwycięstwa w najbardziej prestiżowych konkursach organizowanych na
pięciu kontynentach.
Pierwszy sukces odniósł w brytyjskim Telford, potem po licznych startach w Unii Europejskiej zajął
pierwsze miejsce w zawodach w Ankarze i zwyciężył w USA w jednym z największych konkursów
modeli redukcyjnych na świecie. W 2011 roku zdobył cztery główne nagrody w australijskim
konkursie w Melbourne, a w czerwcu tego roku wygrał główną nagrodę w Rio de Janeiro.
Konstrukcje modelarza nie tylko wygrywają rywalizację w swojej klasie, lecz zdobywają także
najcenniejsze tytuły „Best of Show” przyznawane najlepszemu modelowi całego konkursu. Były
też wystawiane w muzeach lotniczych, m.in. w Pradze, Budapeszcie, Brukseli oraz w słynnym
włoskim muzeum modelarstwa w Voghenza.
Dziś, informuje pan Andrzej, ma pięć modeli wykonanych na poziomie konkursowym. Jednym z
nich jest Liberator B-24, którym podczas II wojny latał kpt. pil. Zbigniew Szostak z polskiej 1586
Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. Samolot dostarczał w 1944 roku broń i zaopatrzenie dla
walczącej w powstaniu Warszawy. W czasie jednej z misji został zestrzelony przez Niemców w
okolicy Bochni. Część samolotu została wykorzystana do rekonstrukcji Liberatora stojącego w
Muzeum Powstania Warszawskiego.
W kolekcji pana Andrzeja jest również bombowiec Avro Lancaster, którym latały polskie załogi z
300 Dywizjonu z zadaniem bombardowania terenu Niemiec, oraz używany po wojnie przez polskie
lotnictwo radziecki wojskowy samolot transportowy Li-2. Zbudował również model pasażerskiego
niemieckiego hydroplanu Junkers G-23. Jego pierwowzór w okresie międzywojennym przez jakiś
czas obsługiwał linię lotniczą poznańskiej spółki Aerolot.
Od sześciu lat pasjonat pracuje nad modelem ciężkiego radzieckiego śmigłowca transportowego
Mi-6. – Chcę przełamać opinię, że sędziowie światowych konkursów niezbyt chętnie nagradzają
głównymi trofeami modele śmigłowców – mówi z przekorą. Trzy Mi-6 służyły w 37 Pułku
Autor: AD
Strona: 2
Śmigłowców Transportowych w Leźnicy Wielkiej. Po wycofaniu w 1990 roku ze służby dwa
sprzedano na Ukrainę, a jeden stoi w prywatnej kolekcji lotniczej w Łodzi. Właśnie ten odtwarza
pan Andrzej.
Za promowanie polskiego lotnictwa modelarz był kilkakrotnie laureatem Nagrody Specjalnej
Dowództwa Wojsk Lotniczych, a dziewięć lat temu został jako jedyny modelarz redukcyjny
odznaczony najwyższym honorowym polskim wyróżnieniem lotniczym – Dyplomem Błękitnych
Skrzydeł, przyznawanym przez Dowództwo Sił Powietrznych i redakcję „Skrzydlatej Polski”. –
Żaden inny modelarz redukcyjny na świecie nie może się poszczycić takimi osiągnięciami –
zaznacza Marcin Przeworski.
Autor: AD
Strona: 3

Podobne dokumenty