Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy
Transkrypt
Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy
Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy KWAŚNIEWSKI TEŻ BRAŁ INDEKS 356441 ISSN 1509-460X http://www.faktyimity.pl Ü Str. 3 Nr 39 (238) 30 WRZEŚNIA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT) Gdzie jest granica ludzkiej głupoty? Nie wiadomo? Już wiadomo! Ta granica to przejście polsko-ukraińskie – na przykład w Medyce. Tam za wywożone powietrze Polska oddaje kierowcom tirów (a pośrednio – ich mocodawcom) miliony złotych VAT-u dziennie. Tam też przyjacielskim gestem otwartych ramion zapraszamy wschodnią mafię: – Chodźcie do nas! Ü Str. 6, 7 CINKCIARZ W POTRZEBIE Na wezwanie księdza Jankowskiego (byłego cinkciarza), że poszukuje „odważnych chłopców” na ministrantów, nie zgłosił się nikt! A przecież średnia pensja pomocnika prałata wynosi – jak wiadomo – 4 tysiące złotych. Czyżby Gdańsk ogarnęła homofobia? Ü Str. 11 2 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. KSIĄDZ NAWRÓCONY KOMENTARZ NACZELNEGO FA K T Y Boże, coś Anglię... POLSKA/UE Eksport polskiego mięsa do UE nie przestaje rosnąć – w ciągu trzech ostatnich miesięcy sprzedaż podwoiła się. Sukces ten daje też wyobrażenie, ile straciliśmy do 1.05.2004 r. z powodu niekorzystnych umów handlowych zawartych z UE. POLSKA Na północnym wschodzie zatrzęsła się ziemia. Popękały niektóre budynki, a w Okręgu Kaliningradzkim 17 osób odniosło rany. Zjawisko wystąpiło na terenach zupełnie niesejsmicznych. Biskupie groźby (patrz niżej) już działają? Poza trzęsieniem ziemi, które już mamy za sobą, kraj nasz nawiedzi najpewniej Jan Paweł II. W przyszłym roku ma święcić świątynię glempowej opatrzności i fetować 25-lecie Solidarności. Arcybiskup Gocłowski spodziewa się przy tej okazji beatyfikacji księdza Popiełuszki. I mamy nadzieję, że więcej nieszczęść nas już nie spotka. Krzysztof Janik zapowiedział pracę nad ustawą znoszącą Fundusz Kościelny. Klub SLD chce wnieść projekt ustawy legalizującej aborcję. Od tych pomysłów odcina się i premier, i prezydent. Dla prezydenta wszystkich katolików dyktat prawicy i Kościoła z 1997 r. jest „wypracowanym kompromisem”. Arcybiskup Gocłowski przyznał, że państwo polskie ma co prawda prawo znieść Fundusz Kościelny, jednak... „nie leży to w jego interesie”. Watykańczyk, kłamca i aferzysta grozi państwu polskiemu tysiącami pozwów o zwrot wyłudzonego przed wiekami majątku. Abp Głódź, przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Mediów, zagroził, że „dziennikarze nie mogą dwóm panom służyć”, i potępił „ataki, pomówienia, histerię” skierowane przeciwko Krk. Stwierdził, że „atmosfera antyklerykalizmu mścić się będzie w czasie kryzysu i zagrożeń”. Kler jest pamiętliwy – może nie uspokoić nastrojów, nie wezwać do opamiętania, zaciśnięcia pasa, porzucenia strajku... Biskupi: Pieronek, Wielgus, Głódź i Ryczan potępili akcję zbierania podpisów przeciwko wojnie w Iraku, zorganizowaną przez PSL. Na ich zarzuty odpowiedział z pokorą i „w duchu nauki Kościoła” przewodniczący partii, Janusz Wojciechowski, stwierdzając, że „akcja jest słuszna i moralna, oparta na słowach Jana Pawła II”. Wojciechowski to prawdziwy bicz na biskupów! Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski, właściciele spółki J&S („FiM” 37/2004), zadeklarowali gotowość stawienia się przed komisją śledczą ds. Orlenu, jeśli zostaną formalnie wezwani. „Jednocześnie w celu stanowczego zdementowania jakichkolwiek pojawiających się w polskich mediach spekulacji, plotek i pomówień oświadczamy, że nigdy w przeszłości nie rozważaliśmy zrzeczenia się polskiego obywatelstwa oraz absolutnie wykluczamy nawet rozważanie takiej możliwości w przyszłości” – napisali do Józefa Gruszki (PSL), szefa komisji. Prognozujemy, że posiedzenie komisji zostanie utajnione. ŁÓDŹ Dzięki zdecydowanej postawie radnych SLD nie przyjęto uchwały LPR o zakazie handlu w niedzielę. Miał on dotyczyć hipermarketów, a nie małych sklepów rodzinnych, jak to określał projekt LPR. Chodziło zapewne o rodzinne interesy prawicowych radnych. PIŁA Rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata dostał za fałszowanie list wyborczych Ryszard P., który działał w porozumieniu z Renatą Beger... ...nieustającą kandydatką na ministra finansów. KOSTRZYŃ NAD ODRĄ Sondaż wśród mieszkańców nt. organizacji przyszłorocznego Przystanku Woodstock, zakończył się zupełną klęską prawicy i Kościoła: 95 proc. chce powtórnej organizacji Owsiakowego festiwalu w Kostrzynie. Czyżby tylko 5 procent kostrzynian słuchało Radia Maryja?! ROSJA Odpowiedzialność za zamach w Biesłanie (ponad 300 zamordowanych, głównie dzieci) wziął na siebie radykalny dowódca czeczeński Szamir Basajew. Życzymy Rosjanom pomyślnego polowania! NIEMCY Wielki sukces odniosły w wyborach w dwóch wschodnich landach, Saksonii i Brandenburgii, partie nacjonalistyczne i tzw. postkomuniści z PDS. Ci ostatni są drugą co do znaczenia partią w dawnym NRD i zbierają co czwarty oddany głos. W Polsce głosy proletariatu zbierze LPR i Samoobrona, przedsiębiorcy pójdą za Platformą, a kler będzie na listach szukał Millera! PORTUGALIA Prawicowy rząd nie wpuścił na wody terytorialne kraju statku holenderskiej organizacji „Kobiety na Falach” walczącej o prawo do legalnej aborcji. Okręt został otoczony przez jednostki portugalskiej marynarki wojennej, bo uznano, że stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Akcja wzbudziła protesty miejscowej lewicy, kobiet oraz władz holenderskich, które uznały ją za pogwałcenie unijnego prawa gwarantującego swobodę poruszania się. Rozpętała się także burzliwa dyskusja na ten temat w Parlamencie Europejskim, gdzie pierwsze skrzypce grali reprezentanci LPR i PiS, którzy – ku zdumieniu innych deputowanych – porównali aborcję do mordu w Biesłanie. Polscy posłowie lewicowi milczeli. Unijnej straży parlamentarnej nic nie da badanie Krupy (LPR) i Kamińskiego (PiS) alkomatem, oni byli po... kazaniu. AUSTRIA Seminarium duchowne w Sankt Poelten – zamknięte z wielkim hukiem w kontekście lipcowego skandalu pedofilskiego – będzie reaktywowane. Toczą się właśnie rozmowy specjalnej komisji rekrutacyjnej z byłymi studentami i nowymi kandydatami. Zwłaszcza ci nowi muszą być bardzo kochliwi! SŁOWACJA Podwyżkę płac, i to aż o 42 proc., otrzymają duchowni od rządzącej prawicowej koalicji. To nie jedyny prezent dla związków wyznaniowych – od tego roku szkolnego na koszt państwa wprowadzono do szkół nowy przedmiot obowiązkowy do wyboru: religię lub etykę. W miastach większość rodziców i dzieci wybrało etykę, na wsiach – religię. Liczba chodzących na religię jest jednak znacznie mniejsza (60 proc.) niż liczba zadeklarowanych wierzących (85 proc.). Słowacja jest z nami! (patrz: Komentarz naczelnego) IRAK/POLSKA Około 100 żołnierzy polskich, którzy walczyli w Iraku, leczy się obecnie w szpitalach psychiatrycznych, a aż 27 z nich zostało tam w trybie pilnym przewiezionych z „akcji stabilizacyjnej”. A może tym cichym ofiarom polskiego lizusostwa wobec USA pomocy udzieli fundacja pani Kwaśniewskiej? S taram się nie dzielić Polaków na prawych i lewych, bo rzymskokatolickiego – kreujące mentalność nierobów czeci pierwsi nader często okazują się lewusami stojącymi kających na mannę z nieba – zawsze ograniczają rozwój ponad prawem, a ci drudzy nierzadko tyle tylko mają wspól- gospodarczy. Przykładem mogą być nawet Włochy i Hisznego z lewicą, że w młodości, jako ministranci, stali po le- pania, gdzie rewolucja nominalistyczna odcisnęła najsłabwej stronie ołtarza. Poza tym sam fakt, że ktoś jest np. le- sze piętno spośród społeczeństw Europy Zachodniej. Natowicowym, ideowym antyklerykałem, nie przesądza o stanie miast w Polsce zasady kulturowe i mentalność społeczeńjego umysłu czy moralności; może tylko napawać większą stwa od sześciu stuleci w zasadzie pozostały bez zmian! nadzieją na spotkanie normalnego człowieka. Ponieważ jed- W przekazywanych z pokolenia na pokolenie zasadach nak podział polskiej sceny politycznej na dwa przeciwstaw- i wzorcach brakuje u nas takich elementów jak poszanone bieguny jest – po rządach Millera – zupełnie nieuzasad- wanie własności, kult pracy, odpowiedzialność, uczciwość, niony, naprawdę już wszystkiego można się spodziewać, racjonalność, gwarancja rzetelności, punktualność, szacui to po każdym. nek dla zamożnych. Polacy nie Dziennikarze „FiM”, obecni na przestrzegają procedur, nawet tegorocznym XIV Forum Ekonotych, które sami wymyślili i zamicznym w Krynicy, przeżyli nieaprobowali. Od dziecka uczymy mały szok, słuchając antyklerysię, że uczciwość nie popłaca, kalnego wystąpienia pani profea prawo omijają ludzie operasor Jadwigi Staniszkis. Jest to tywni, którzy później zostają posłami, premierami i prezesami. o tyle szokujące, że pani profeO takich pracownikach i partsor ma serce po prawej stronie. nerach do interesów z przerażeNa tę przypadłość cierpiał już taniem myślą zachodni inwestotuś profesorki, przedwojenny porzy. Według prof. Staniszkis, myseł Stronnictwa Narodowego. ślą oni o nas tak: „Polacy twierCórka zapuściła korzenie w „Sodzą, że wszystko można opisać lidarności” i zaszła jeszcze dalej. za pomocą formułek, niczego Jest socjologiem i politologiem, w procesie podejmowania dewykładowcą Uniwersytetu Warcyzji nie trzeba badać ani analiszawskiego oraz Wyższej Szkozować. Doświadczenie jest dla ły Biznesu NLU w Nowym Sączu, byłym doradcą politycznym nich zbędne, podobnie jak sztywAWS, a obecnie PO i PiS. Jej ne trzymanie się regulaminów teorie dotyczące Chin i rywalii schematów działania. Polacy zacji USA-UE z tym mocarstwem są natomiast geniuszami w wysą w Chinach bardzo popularne szukiwaniu luk w systemie, jaki często komentowane; rocznie by chcieli udowodnić, że tylko na studia doktoranckie do StaBóg jest doskonały, więc nie ma niszkis przyjeżdża kilkunastu obysię czym przejmować”. Czy możwateli ChRL. W ogóle kobita jest na takim ludziom powierzać odprofesor Jadwiga Staniszkis znana i poważana niemal na capowiedzialne stanowiska kierowłym świecie. nicze? Nie, nikt nie chce ryzyWywołany temat panelowej dyskusji w Krynicy brzmiał: kować. Najlepszym przykładem jest sektor bankowy, zdomi„Czy Polska stanie się (już jest?) peryferiami Europy?”. nowany w naszym kraju przez kapitał zagraniczny. Od pięciu Większość politologów i ekonomistów bredzi na okrągło, że lat (od kiedy inwestorzy poznali już nasze realia) w większonasz kraj, jako jeden z największych w Unii, jest ważnym ści banków zarządzanie przejmują od Polaków obcokrajowelementem europejskiej gry, że sprzyja nam położenie pomo- cy, i to aż do poziomu szefa pionu usług poszczególnych sekstowe pomiędzy UE, Rosją i Ukrainą; w Krynicy nie brako- torów. Nieliczni polscy menedżerowie stali się figurantami wało też głosów, że pozycję Polski wzmocnił nasz udział lub... tłumaczami. Otwierają nowe placówki i organizują banw wojnie irackiej... Profesor Jadwiga Staniszkis jest odmien- kiety, ale nie dopuszcza się ich do zarządzania (porównaj: nego zdania. A oto streszczenie jej interesujących poglądów PEKAO SA, BZ WBK, BPH-PBK, Kredyt Bank). O niepokojąna ten temat, dokonane przez moich dziennikarzy: cym zatrzymaniu rozwoju polskich kadr kierowniczych mówił Średniowieczna Europa Zachodnia w XIV i XV wieku prze- w Krynicy wicepremier Jerzy Hausner. Ostrzegał, że słabe żyła tak zwaną rewolucję nominalistyczną. Odrzuciła bowiem kadry to słaba gospodarka, brak nowych technologii. W Czekoncepcję poznania według św. Tomasza z Akwinu, którą chach i państwach nadbałtyckich jest odwrotnie – lokalni menajkrócej można przedstawić na przykładzie jednego z To- nedżerowie otrzymują coraz więcej władzy. Tendencja widoczmaszowych dowodów na istnienie Boga. Oto on: ponieważ na w Polsce i na Słowacji prowadzi do wzrostu bezrobocia istnieje świat stworzony przez Boga, to istnieje również Bóg, wśród absolwentów wyższych uczelni (od roku 1998 wzrost który go stworzył. Szczególnie silny nurt nominalistyczny z 30 tys. do 141 tys.), którzy są świetnie wykształceni, ale zaznaczył się w Anglii i Skandynawii, ale po trosze również mimo to zbyt ryzykowni dla zachodnich inwestorów. Według w całej Europie Zachodniej. Postawił on na pierwszym głównego eksperta Banku Światowego, Thomasa Laursena, miejscu poznanie empiryczne, czyli doświadczenie. Krótko polska gospodarka w rankingu konkurencyjności UE zajmuje mówiąc, ludzie zaczęli myśleć. Niestety, Polska, ale i Rosja, ostatnie miejsce – za Estonią, Litwą i Słowacją. Nasz kraj Słowacja oraz prawosławne kraje bałkańskie nie przeżyły osiągnie poziom 80 proc. PKB obecnej UE za 27–29 lat, Słoowej rewolucji nominalistycznej. W konsekwencji kulturo- wacja za 29–31 lat, Węgry za 23 lata, Czechy za 14. I nie wo i mentalnie Polakom jest bliżej do Rosjan czy Bułgarów pomoże nam ani większe wydobycie surowców, ani większy niż do społeczności zachodnich. Środkowych i wschodnich potencjał ludzki, ani nawet modły w ukończonej i pozłoconej Europejczyków przed używaniem rozumu uchroniły niezwy- Świątyni Opatrzności Glempa. Co więcej, dwa ostatnie czynkle silne tam Kościoły: katolicki i prawosławny. Szczegól- niki z pewnością zaszkodzą. Jak to, do cholery, jest – ktoś nie zasłużył się katolicyzm w Polsce, który z jednej strony zapyta – że Polacy, wyrwani z domu i rodzimych tradycji, są uczy moralnego relatywizmu, obłudy i bezkrytycznej wiary na Zachodzie świetnymi pracownikami, racjonalizatorami, wyw wymysły papieży, a z drugiej – od zawsze blokuje wszel- nalazcami nawet?! Otóż nie jesteśmy od innych narodów głupkie obce wpływy kulturowe. Tradycyjny katolicyzm nie si, jesteśmy tylko zatruci katolicyzmem, no po prostu w cuprzeszkadza w żądaniu łapówek, oszukiwaniu państwa, da wierzymy, zamiast uwierzyć w siebie! Tyle profesor Stamarkowaniu pracy itp. Z każdej przewiny można zawsze niszkis i inni mądrzy ludzie, żadni tam antyklerykałowie – po wyspowiadać się księdzu i jest po sprawie. Tenże przewod- prostu dobrzy obserwatorzy. nik duchowy sam żyje w hipokryzji (choćby w celibacie). Ale w tej ciemnej i dusznej kruchcie widać wyraźnie świaProfesor Staniszkis jest zdania, że silne wpływy Kościoła tełko nadziei. O nim – za tydzień. JONASZ Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. isaliśmy niedawno („Orkiestra dęta” – „FiM” 37/2004) o dwóch muzykach rodem z byłego ZSRR (od 1993 r. legitymują się obywatelstwem polskim), którzy – zacząwszy z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeni – w ciągu 10 lat zmonopolizowali dostawy ropy do polskich rafinerii, dorabiając się 200 mln dolarów na głowę. Co więcej, jak ognia wystrzegali się kontaktów ze specsłużbami oraz czuli wstręt do obdarowywania łapówkami lub innymi „prowizjami” polityków i powiązanych z nimi szefów koncernów naftowych. No, tak przynajmniej mówią rzeczeni panowie, czyli Wiaczesław Smołokowski oraz Grigorij Jankilewicz – właściciele cypryjskiej spółki J&S, a skoro niczego im jeszcze nie udowodniono, musimy się tej wersji trzymać. O tym, że rodowici Polacy też potrafią, przekonuje przypadek firmy BGM Petrotrade Poland (działa od 1998 r.), która zdominowała rynek prywatnego importu paliw, zaspokajając potrzeby około 80 proc. hurtowników. Ale, niestety, nasi zawsze muszą coś spieprzyć! Jedni z dopuszczonych do biznesu siedzą teraz w aresztach, inni się ukrywają, a jeszcze inni śpiewają przed oniemiałą widownią składającą się z... prokuratorów. Ile zarobili szejkowie znad Wisły? Tego jeszcze dokładnie nie wiadomo: – Szacunkowe straty Skarbu Państwa spowodowane uszczupleniem należności podatkowych w tzw. sprawach paliwowych oblicza się obecnie na ponad miliard czterysta milionów złotych. Podkreślam, że ta kwota została odnotowana tylko w tych sprawach, w których wszczęto stosowne śledztwa. Nie obejmuje ona tzw. ciemnej liczby, której wielkości jednostki prokuratury nie znają – stwierdza Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego. Okazuje się jednak, że w przypadku BGM Petrotrade w łapę brali także politycy i szefowie koncernów („Ropiejący wrzód” – „FiM” 16/2004), księża („Jasna... Cholera!” – „FiM” 30/2004), policjanci, urzędnicy skarbowi, celnicy i diabli wiedzą, kto jeszcze. Po prostu wszyscy, którzy mieli jakikolwiek wpływ na bezawaryjne funkcjonowanie interesu. Według ostatnich przecieków ze śledztwa, swój „VAT” otrzymywała także fundacja pani prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej, a i miłościwie nam panujący Aleksander pojawia się w zeznaniach jednego ze skruszonych mafiosów. Zanim przejdziemy do sensacyjnych szczegółów, przedstawmy głównych bohaterów jednego z największych w ostatnich latach przekrętów paliwowych: Nazwa BGM pochodzi od pierwszych liter nazwisk założycieli spółki. Jan Bobrek, zanim został prezesem BGM, kierował szwedzką spółką SOG Energy Polska, gdzie poznał Arkadiusza Grochulskiego (były marynarz), który ze Zdzisławem Marszałkiem (wcześniej pracownik PKP, odznaczony złotym Krzyżem Zasługi dla Obronności Kraju) prowadził firmę spedycyjną Trans P Sad. Dogadali się, że Bobrek da swoje doświadczenie na rynku paliw i kontakty handlowe, a Grochulski i Marszałek – kapitał. Importowali komponenty, które odbiorcy mieszali z surową benzyną, sprzedając dalej jako pełnowartościowe paliwo. Sprowadzali też do Polski ogromne ilości oleju opałowego, który po przepuszczeniu przez łańcuszek firm krzaków zamieniał się (na papierze) w napędowy. GORĄCY TEMAT zaoferowały rafineriom konkurencyjne ceny dostaw, to właśnie on torpedował wszelkie inicjatywy, które mogłyby wyeliminować z gry J&S). „Każdy dostawca ropy musiał płacić haracz ludziom z Orlenu. Od 30 do 40 centów zysku na baryłce szło do podziału” – twierdzi Bobrek. Ujawnił ponadto, że BGM miało być dopuszczone do pozornej dywersyfikacji dostaw dla Orlenu. Rozmowy zostały zainicjowane, gdy Do pełna W Krakowie słychać tykanie bomby, która może wywołać niewyobrażalny w skutkach skandal polityczno-gospodarczy. Jeden ze skruszonych szefów mafii paliwowej opowiada prokuratorom, kto, ile i za co brał w łapę. Mówi też o... prezydencie Kwaśniewskim. Najpierw wpadł Bobrek – we wrześniu 2002 r. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, a następnie tymczasowo aresztowany na wniosek krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej. Kilka miesięcy później za kratkami znalazł się Marszałek. Grochulski zdołał uciec za granicę i jest właśnie poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Dopiero po półtorarocznym pobycie w areszcie Bobrek pękł. Nim wyszedł za kaucją (2 mln zł), zeznał m.in.: „Gdy mieliśmy kłopoty z odprawą towaru, bo na przykład celnicy naliczali zbyt dużą akcyzę, Grochulski brał pieniądze z kasy i załatwiał sprawę z oswojonym dyrektorem Urzędu Celnego w Gdyni lub z wicedyrektorem P. w Głównym Urzędzie Ceł. Ten dawał w teren odpowiednie dyspozycje i było po sprawie. Wyprzedzająco informował też o przewidywanych zmianach przepisów, byśmy mogli odpowiednio się do nich przystosować”. Twierdzi ponadto, że jego wspólnik, Grochulski, był cudotwórcą potrafiącym sprawić, że obłożone akcyzą paliwo lotnicze celnicy traktowali jak bezakcyzową naftę, a dzięki firmie Trans Sad, która zajmowała się obsługą celną zagranicznych paliw przychodzących do Orlenu, dostali od koncernu swoisty kredyt obrotowy (nieoprocentowane 33 mln zł!) w postaci zaliczki na poczet należności celnych i podatkowych za dwie dostawy. Jak się dowiedzieliśmy, Trans Sad tak długo zwlekał z zapłatą cła, że urząd celny wyegzekwował swoje należności już z konta Orlenu, który do dzisiaj nie odzyskał zaliczki. Bobrek bardzo mocno obciążył swoimi zeznaniami szefa działu zakupów Orlenu, Andrzeja Praxmajera (najbliższy współpracownik kolejnych prezesów – Andrzeja Modrzejewskiego i Zbigniewa Wróbla), uznawanego za człowieka, który ma niekwestionowany wkład w budowę imperium J&S (gdy w 1997 roku polskie firmy handlujące ropą, m.in. Ciech i Węglokoks, Urząd Ochrony Państwa sygnalizował po raz pierwszy zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju wynikające z monopolizacji dostaw. Zarząd koncernu ogłosił wtedy, że od jednego kontrahenta nie będzie kupował więcej niż 45 proc. ropy. figurujących na wykazie zagranicznych rachunków bankowych, na które Orlen miał jakoby wpłacać gratyfikacje finansowe. – Wyjaśnienia pana B. są obszerne i bardzo szczegółowe, ale o ewentualnych sensacjach będzie można mówić dopiero po ich weryfikacji – zastrzega Wojciech Miłoszowski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Skądinąd wiadomo natomiast, że wspomniany Trans Sad zajmuje czołowe miejsce na liście najbardziej hojnych sponsorów fundacji Jolanty Kwaśniewskiej „Porozumienie bez Barier”. Nieco mniej wpłaciła Joli jedna ze spółek współpracujących z BGM, a należąca do Andrzeja Czyżewskiego, byłego prokuratora. A skoro już jesteśmy przy politykach... W 1998 r. BGM wpłaciła sto tysięcy złotych na Akcję Wyborczą „Solidarność”. Dwa lata później spółka znalazła się wśród czterech firm, które zwolniono z podatku akcyzowego na paliwo dla kutrów rybackich („Kwartet w raju” – „FiM” 32/2004). Gdy CBŚ przystąpiło do ogólnopolskiej akcji rozbijania struktur mafii, z poręczeniami dla aresztowanych pospieszyli m.in.: senator Mieczysław Janowski (Blok Senat 2001) oraz posłowie Aleksander Grad (Platforma Obywatelska), Marian Połknąć tej żaby nie zdołam, ale może mi się uda Orlen przeskoczyć „Ale w rzeczywistości towar dostarczali ciągle ci sami przez łańcuch powiązanych firm, aby stworzyć pozory, że następuje prawdziwa dywersyfikacja. Mieliśmy stać się jednym z dostawców. Chodziło o 100 tysięcy ton ropy miesięcznie. Zgodnie z zaleceniami Praxmajera na jednej z wysp kanału La Manche Grochulski założył firmę Montgomery i przez nią mieliśmy importować paliwa. Nie zdążyliśmy”– dodaje Bobrek. Wprawił w głęboką zadumę prokuratorów prowadzących sprawę Ap II Ds. 6/02/s, gdy wymienił Aleksandra Kwaśniewskiego jako jedną z kilkunastu osób publicznych, Curyło (Samoobrona) i Grzegorz Tuderek (SLD). Nie zdecydowali się na udzielenie takiej pomocy Longin Komołowski (wicepremier w rządzie Jerzego Buzka) i poseł Artur Balazs (Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe), choć wcześniej hucznie podejmowani byli na jachcie Grochulskiego. Bobrek zeznał też o 3 mln zł łapówki rzekomo wręczonej Władysławowi Lisewskiemu (wojewoda zachodniopomorski za rządów AWS), który w grudniu 1998 r. – działając w imieniu Skarbu Państwa – sprzedał Grochulskiemu bezprzetargowo Przedsiębiorstwo Turystyczne 3 „Pomerania”. Nabywca przejął za 11,6 mln zł (płatne ratalnie) m.in. trzy hotele w Szczecinie, pałac w Maciejowie, pięć zajazdów i sześć nadmorskich kempingów. W lutym 2002 r. Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy prywatyzacji „Pomeranii”, gdy nowa wycena nieruchomości wykazała, że ich wartość rynkowa przekraczała 19 mln zł. Funkcjonariusze CBŚ, w trakcie zatrzymania Bobrka, odnaleźli w jego papierach decyzję ministra spraw wewnętrznych o powołaniu specjalnej grupy do walki z gangami paliwowymi. Zawierała m.in. nazwiska szefa specgrupy i wchodzących w jej skład funkcjonariuszy. Znaleziono też – adresowane do generała Mieczysława Kluka, komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach – dwa opracowania z operacyjnych ustaleń w sprawach paliwowych, opisujące BGM jako firmę przewodzącą strukturze mafijnej. Generał wkrótce podał się do dymisji, a dziś wychodzi na jaw, że spotykał się z członkami przestępczej organizacji w okresie, gdy CBŚ przygotowywało operację jej rozbicia. – To były kontakty towarzyskie. Jedno ze spotkań odbyłem na prośbę posła Zbigniewa Sobotki, gdy ten nie był jeszcze wiceministrem MSWiA. Sobotka spytał, czy pomógłbym rozwiązać problemy szefa tej firmy. Mówił, że zbliża się kampania wyborcza, a biznesmen gotów jest wesprzeć SLD finansowo – tłumaczy się gen. Kluk. Nie ulega wątpliwości, że kluczowe dla dalszego biegu spraw będzie schwytanie Arkadiusza Grochulskiego, odgrywającego w BGM rolę pierwszoplanową. Warto wszakże zadać pytanie, czy organa ścigania są rzeczywiście zainteresowane sprowadzeniem poszukiwanego do Polski.. – Gdy w ubiegłym roku Grochulski wyraził gotowość przyjazdu pod warunkiem wydania mu listu żelaznego, prokuratura była temu absolutnie przeciwna! W efekcie Sąd Okręgowy w Krakowie nagle „powziął wątpliwość, czy podejrzany faktycznie przebywa za granicą”, po czym zażądał od obrońcy kserokopii wszystkich kart paszportu uciekiniera – liczono na to, że papuga wskaże kraj pobytu klienta. Adwokat przysięgał, że w paszporcie podejrzanego jest adnotacja potwierdzająca wyjazd z Polski w dniu 24 lutego 2003 r., ale to nie wystarczyło i 15 grudnia 2003 r. sąd odmówił listu żelaznego. Może teraz, gdy nagłośniono zeznania Bobrka, coś drgnie w tej sprawie, bo i Marszałek wyraźnie mięknie. Słyszałem, że prokuratura próbuje dogadać się z prawnikami Grochulskiego – mówi nam jeden z oficerów CBŚ uczestniczących w rozpracowaniu BGM. – A jeśli się nie dogadają? – zapytaliśmy. – Jak będzie trzeba, to się go odnajdzie. Ale czy będzie trzeba? To już całkiem inna para kaloszy... – Umoczeni są zarówno ci „z prawa”, jak i ci „z lewa”, a w dodatku podobno sam prezydent, więc nie jest wykluczone, że dojdą do jakiegoś konsensusu – dodaje policjant. HELENA PIETRZAK 4 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. Z NOTATNIKA HERETYKA ŚWIAT WEDŁUG RODANA Rzuć na tacę! Ponoć w Polsce żyje 95 procent katolików. Tak twierdzi Kościół. Jeśli nawet to prawda (a tak nie jest), to tylko połowa z nich od czasu do czasu chodzi do kościoła. Ileż szmalu tracą przez to kościółkowi! Najnowsze badania opinii publicznej przeprowadzone przez Hoga.pl przynoszą wieści okrutne dla Krk. Zaledwie połowa tzw. katolików praktykuje i to niezbyt często. Na pytanie: „Dlaczego chodzisz do kościoła?” – tylko 45,29 proc. ankietowanych odpowiada, że z wewnętrznej potrzeby, natomiast aż 44,04 proc. twierdzi, że nie chodzi w ogóle. 5,98 proc. wyznaje, że chodzi do kościoła pod presją otoczenia, natomiast z przyzwyczajenia – 4,69 proc. Przytoczę kilka wypowiedzi internautów: „Chodzę z wewnętrznej potrzeby, tyle że ta potrzeba niezbyt często mnie ogarnia”; „Myślę, że jestem w kościółku pod presją otoczenia. Jakbym nie poszedł, toby mnie babcie zjadły”; „Jako dziecko do kościoła chodziłem, bo wydawało mi się, że mam taką potrzebę wewnętrzną. Potem okazało się, że to była tylko presja otoczenia i przyzwyczajenie. Jak dorosłem, to zmądrzałem”; „Księża to wyzyskiwacze”; „U nas ksiądz jeździ mercem i zbiera datki na głodujących”. Z takich ludzi Kościół się nie wyżywi, a przecież księża muszą płacić ryczałtowy podatek od liczby mieszkańców w parafiach. Wyobraźmy sobie, że jest to parafia do 5 tys. mieszkańców. Proboszcz, który zarabia co miesiąc jakieś 15 tys. na łapę, odprowadza kwartalnie do Skarbu Państwa aż... 467 złotych. Ale niech z tych 5 tysięcy ludzi przyjdzie tylko połowa, to przeciętny zysk z tacy można liczyć zaledwie na 20 tys. złotych. To jest tylko 60 tysięcy złotych kwartalnie. Oczywiście proboszcz nie musi tej kasy ruszać, bo żyje (i to jak!) ze ślubów, chrzcin, pogrzebów, kolędy, darowizn itd. Można łatwo obliczyć, ile wynosi sama taca w parafii np. 20tysięcznej. Zysk kwartalny może wynieść ok. 150–180 tysięcy złotych (oczywiście plus śluby, pogrzeby itp), ale przecież ryczałtowy podatek do Skarbu Państwa wynosi w tym przypadku aż... 1142 złote. Powiecie – wymyślił sobie te cyferki! A właśnie że nie! Takie dane podaje ks. Jan Drob, ekonom Episkopatu Polski, w rozmowie z „Expressem Bydgoskim”. Ekonom wie, co mówi, bo siedzi przy żłobie. Nie informuje jednak, o jak ogromnych kwotach – praktycznie bez opodatkowania – możemy mówić w skali całego kraju. Niestety, kontrola finansowa parafii Krk nie należy do wiernych, w przeciwieństwie do innych wyznań (na przykład protestanckich), gdzie obowiązkowo działają rady parafialne lub zborowe. I ten właśnie brak kontroli nad proboszczami powoduje, że spora część z nich opływa w bogactwa. Denerwuje to nie tylko młodzież. I stąd narzekania sutannowych, że ludzie przestają chodzić do kościoła, co wpływa na mniejszy zysk z tacy. Sami sobie, drodzy księża, jesteście winni. W niedalekiej przyszłości może być jeszcze gorzej. Kilka dni temu zobaczyłem na przystanku autobusowym młodego człowieka w koszulce „Faktów i Mitów”. Napis na piersi: „Rzuć na tacę!”... Granat! ANDRZEJ RODAN GŁASKANIE JEŻA Tym panom podziękujemy Największym nieszczęściem polskiej lewicy jest istnienie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i szkoda tylko, że – podobnie jak ponad 40 proc. elektoratu – nie wiedziałem o tym trzy lata temu. Wówczas to Sojusz szedł do wyborów z hasłami przywrócenia normalności, czyli m.in. rozdziału państwa od Kościoła, wyprowadzenia religii ze szkół i liberalizacji ustawy aborcyjnej. No to na skrzydłach tych szczytnych idei polecieliśmy do urn i... takich idiotów to nawet „brzydkie komuchy” ani nawet Wałęsa nigdy w przeszłości z nas nie zrobili. Trzy lata z okładem SLD, zamiast realizować obietnice, lizał na klęczkach wypięte, purpurowe cztery litery. Teraz (noc z poniedziałku na wtorek, TVN 24) arcybiskup Gocłowski mówi, iż wizerunku Kościoła nie można postrzegać poprzez pryzmat takich „kontrowersyjnych postaci” jak Rydzyk czy Jankowski. Otóż, myli się Pan, Panie arcy... Można, a nawet należy dokładnie tak to widzieć, bowiem idea jest tym donioślejsza, im więcej skupia wokół siebie postaci wybitnych i im mniej miernot, łobuzów i drani przyciąga. W tym kontekście tragedią lewicy – burzącą jej wizerunek – jest (były) Miller wręczający Jankowskiemu koncesję na bursztyn, katastrofą jest (obecny) Oleksy klęczący w Częstochowie i dramatem jest (jeszcze obecny) Janik, który dziś mówi do mnie z telewizora, że Fundusz Kościelny jest anachronizmem i należy go zlikwidować. A jeszcze pół roku temu namawiał przy kieliszeczku w hotelu poselskim, aby o FK było cicho sza, bowiem „panowie, musimy mieć Kościół po swojej stronie. Unia, panowie, Unia”. Jako minister spraw wewnętrznych Janik przygotowywał kosztowną pielgrzymkę Papy i załatwił dla policjantów... modlitewniki. Stanisław Jerzy Lec, parafrazując odkrycia Archimedesa, napisał aforyzm: „Im woda sięga wyżej, tym życie zyskuje na wadze”. Zwłaszcza to życie na poselskiej dietce. A tak... zyskuje (zwłaszcza przed wyborami, gdy poparcie społeczne sięga ledwie 6 procent), tylko że ja się już drugi raz nie dam nabrać. Ponad cztery lata trąbimy (i trąbi APP RACJA), że Fundusz Kościelny jest nielegalny, bowiem został wymyślony w latach 50. przez komuchów jako rekompensata za odebrane Kościołowi włości. To coroczna niebagatelna danina nas wszystkich (wierzących, niewierzących, świadków Jehowy czy buddystów) na Krk w wysokości ok. 80 mln złotych. Tymczasem Kościół, nie dość że już dawno odrobił swoje straty, to teraz ma ziemi o ok. 15 procent więcej, niż miał jej przed wojną. Za co więc płacimy? Piszemy o legalizacji aborcji, tyleż samo o nielegalności nauczania religii w szkołach, nielegalności konkordatu, o bezprawnym wieszaniu krzyży w urzędach publicznych, o drenowaniu przez kler budżetów samorządowych, spółek Skarbu Państwa, szpitali, wojska... Jaki to wszystko odniosło skutek? A taki, że teraz czołowi działacze SLD nauczyli się naszych artykułów na pamięć i cytują zawarte w nich tezy jako swoje „głębokie” przemyślenia. I znów nas będą mamić przy urnach. Ja się nie dam nabrać. A Ty? MAREK SZENBORN Prowincjałki Pewien chirurg ze szpitala w Parczewie (woj. lubelskie) nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy na swoim oddziale ujrzał Jana S. (37 l.). Przypomniał sobie, że właśnie ten mężczyzna rok temu... ukradł mu 400 zł. Wezwani gliniarze aresztowali Jana S. Okazało się, że jest on poszukiwany listem gończym za kradzieże i oszustwa. Niedoszły pacjent symulował chorobę, aby trafić do szpitala i okradać chorych. SYMULATOR Łodzianka, która załatwiała sprawę w jednej z dzielnicowych delegatur Urzędu Miasta, podała urzędnikowi numer swojego telefonu komórkowego. Ten zrewanżował się swoim. Ku zdziwieniu niemłodej już kobiety, nazajutrz otrzymała SMS-a o następującej treści: „Miłego dnia, kochanie, niech ci się nie zbiera na spanie. Bądź dla mnie miła, taka jaką mi się dziś śniłaś”. Wiadomość wysłano z telefonu... owego urzędnika. Sprawy może nie załatwił, ale jaki miły dla petentów! OSTATNI ROMANTYK Zygmunt F. wraz z żoną i siostrą mieszkał w Białymstoku. Miał bardzo pojemne serducho i namiętnie kochał obie kobiety. Z żoną miał czworo dzieci, a z siostrą – dwoje. I żyli sobie zgodnie, póki dzieci nie dorosły. Nie potrafiły bowiem odpowiedzieć na pytania wścibskich sąsiadów, które z nich są od siostry, a które od żony. Zdenerwowany mężczyzna postanowił rozwiązać problem i zabił żonę. Dzieciaki mają teraz jasną sytuację, ale tatko siedzi w więzieniu. PROBLEM Z GŁOWY Komornik z Kraśnika, Jerzy Frąg, ścigał dłużnika, Wiesława U. Kilka dni temu poinformował wierzyciela, że musi umorzyć postępowanie egzekucyjne, bo dłużnik nie jest nigdzie zameldowany na stałe, nie posiada uprawnień do renty ZUS, a utrzymuje się z różnych prac dorywczych. Wierzyciel zadał więc sobie trud i odnalazł dłużnika na własną rękę. Okazało się, że Wiesław U. nie żyje od blisko dwóch lat i pochowany jest na cmentarzu w Zemborzycach! Skąd komornik wiedział się, że Wiesław U. utrzymuje się z różnych prac dorywczych? Czyżby zmarły dorabiał sobie na cmentarzu? Opracował AR NIE ODPRACUJE MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Kościół ma prawo i obowiązek uzdrawiać politykę, ilekroć ta tego potrzebuje. (abp J. Michalik, 14.09.2004 r. na VII Kongresie Teologów Polskich) ¶¶¶ Są ostrzeżenia z Niebios, że jeżeli świat się nie nawróci, to przyjdzie kara. Czas nagli. Gdy obserwujemy współczesny świat, jego anarchię, ludobójstwa i inne zbrodnie, gdzie deptane są Boże Przykazania, lekceważone jest prawo Boże, ratunkiem jest przeprowadzenie Intronizacji. (...) my przypominamy, że Chrystus jest Królem, bo Chrystus jest Królem wszechświata, a ludzie o tym zapominają. (...) To jest dzieło złożone w ręce polskie. I żaden Kościół w żadnym państwie w tym kierunku żadnych działań nie wykazuje. Z tego wynika, że jesteśmy narodem wybranym. („Nasz Dziennik” 215/2004) ¶¶¶ Święty katolicki Kościół polski jest największym skarbem na polskiej ziemi, w naszej Ojczyźnie, jest duchową świątynią polskości. Tego Kościoła i jego duszpasterzy trzeba nam strzec przed wszelkimi zakusami diabelskimi oraz bronić przed każdym atakiem i wrogiem wewnętrznym i zewnętrznym. („Nasz Dziennik” 220/2004) ¶¶¶ Radio Maryja wypełniło w Kościele i społeczeństwie lukę: jego sukces przypomina karierę polityka znanego z blokowania dróg. Obok populizmu politycznego do części Polaków przemawia również populizm religijny. To jest odgrzewanie starych kasztanów, na których można sobie co najwyżej połamać zęby. Jest to z pewnością łatwiejsze niż podjęcie wysiłku wpisania się z Ewangelią w otaczający nas świat. Ojciec dyrektor stara się zawrócić Wisłę kijem. (bp Tadeusz Pieronek, „Tygodnik Powszechny” 38/2004) ¶¶¶ Najpiękniej by było, gdyby w każdej rodzinie katolickiej był kapłan. (katolicki portal System Miłości) ¶¶¶ Co zrobić, jeśli ktoś korzystał z tzw. „medycyny niekonwencjonalnej” i w ten sposób być może uwikłał się w okultyzm? W okultystyczne związki można wejść nieświadomie, tak jak nieświadomie można zarazić się zakaźną chorobą. Mniej będzie tej nieświadomości, jeśli będziemy starać się o pogłębienie świadomości zagrożeń np. przez lekturę prasy i książek katolickich. O niebezpieczeństwach okultyzmu nie mówi się ani nie pisze w ateistycznych mediach, a przeciwnie, nawet się go propaguje. Jeżeli ktoś był u energoterapeuty itp., powinien wyznać to w sakramencie pokuty, który jest skutecznym egzorcyzmem, zwłaszcza kiedy dostrzega u siebie jakieś niepokojące objawy. (www.adonai.pl) Wybrała OH Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. NA KLĘCZKACH choćby miał do załatwienia najpilniejszą sprawę. No, chyba że jest klawiszem. BS DOŻYNANIE KWACHA Wyjątkowe włazidupstwo podsutannowe zaprezentował podczas dożynek prezydenckich w Spale Aleksander Kwaśniewski. Nie dość, że publicznie podziękował Kościołowi i duchowieństwu za przekonywanie rolników do wypełniania wniosków o dopłaty bezpośrednie z Unii Europejskiej, to jeszcze odznaczył biznesmena w sutannie (setki hektarów ziemi w powiecie iławskim), a zarazem sekretarza Krajowego Duszpasterstwa Rolników, ks. prałata Eugeniusza Marciniaka, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Prezydent zapomniał, że jemu już nawet święty Boże nie pomoże i że to są już naprawdę jego dożynki. RP kilka podstarzałych dziewic z Częstochowy, Lublina i Lublińca. Dziewictwa nikt nie sprawdzał. RP WYKLĘTY POWSTAŃ LUDU... PAPA WOJEWÓDZKI K...UKIZ „Jak was, k...y, nienawidzę, jak ja wami, k...y, gardzę” – to cytat z piosenki pt. „Virus SLD”, która promuje najnowszą płytę zespołu Piersi – „Piracka płyta”. Lider grupy, Paweł Kukiz, pracujący w Radiu Opole, swoje zaangażowane politycznie teksty określa mianem słowno-muzycznej publicystyki. Związany z SLD szef radia Bogusław Nierenberg przyznał, że artysta widocznie miał powody, żeby napisać taki tekst. Przyznał, bo wkrótce właśnie w Opolu SLD-owscy działacze staną przed sądem oskarżeni o korupcję. Na płycie Piersi znajdzie się też utwór poświęcony muzie Samoobrony – posłance Renacie Beger. MW PODNIESIENIE CZEGO? Posiadacze niektórych modeli telefonów komórkowych mają od niedawna możliwość podkładania dźwięków jako tła rozmowy, co pozwala na uwiarygodnienie szeregu mniejszych lub większych kłamstw, które wypowiadają codziennie przez komórkę. W standardowym zestawie podkładów program oferuje m.in. hałas ruchu ulicznego, płacz dziecka, szum prysznica oraz... odgłos mszy. Spodziewać się należy, że zwłaszcza ten ostatni motyw powinien być w Katolandzie bardzo przydatny, np. jako wymówka dla rodziców. AK ODDANA BISKUPOWI „Starożytny stan dziewic poświęconych Bogu, których istnienie potwierdza tradycja od czasów apostołów” (cytat z orędzia biskupa) zasiliła w tych dniach Anna Dąbrowska, nauczycielka matematyki z lubelskiego XXI LO. Ceremonia konsekracji dziewicy odbyła się w lubelskiej archikatedrze z udziałem samego Józefa arcybiskupa Życińskiego. Jak podkreślił celebrans, tego typu dziewice łączą się szczególną więzią z lokalnym Kościołem, składając na ręce biskupa ślub czystości. W uroczystości uczestniczyło alkoholu, a także chorych psychicznie. Tych zaś nie jest aż tak wielu, aby nie można było dojść, o kim akurat mowa. Skruszeni katolicy, uważajcie, co mówicie do ucha sutannowca ukrytego za kratką konfesjonału. Może się bowiem okazać, że wasze wynurzenia staną się przykładem szczególnego przypadku podczas zajęć w Wyższej Szkole Spowiedników. JK Fot. AK W centrum Hajnówki (woj. podlaskie) w niepozornym barze „U Wołodzi” mieści się najsłynniejsze z prywatnych muzeów socrealizmu. Właściciel tej jedynej w swoim rodzaju knajpki, Wojciech Rynarzewski, na niewielkiej powierzchni zdołał zgromadzić imponującą kolekcję Leninów, Stalinów i Marksów, propagandowych obrazów i plakatów, mundurów, czapek, czerwonych gwiazd oraz sztandarów, sierpów, a nawet młotów. W barze-muzeum nie tylko można napić się piwa przy stoliku wyklejonym 2200 monetami radzieckimi, ale także przymierzyć mundury oraz posłuchać z zardzewiałego gramofonu rewolucyjnych pieśni. Klienci walą drzwiami i oknami. AK SPOWIEDNIK DYPLOMOWANY Teraz, idąc do spowiedzi, nie tylko ujawnisz swoje grzechy, ale zostaniesz też poddany... psychoterapii. Od października rozpoczyna działalność Wyższa Szkoła Spowiedników założona przez kapucynów z Krakowa i zaakceptowana przez Komisję Duchowieństwa Episkopatu Polski. Podczas nauki księża będą się zapoznawali ze szczegółową wiedzą teologiczną, a także z podstawami psychologii i psychoterapii. Przyda się to niewątpliwie w konfesjonale. Jak mówi o. Henryk Cisowski, dyrektor szkoły, zajęcia prowadzić będą kapłani, którzy posiadają wieloletnie doświadczenie. Problem w tym, że mają się oni wymieniać ze studentami doświadczeniami w zakresie spowiedzi. To bardzo delikatna sprawa, jeśli przyjąć, że istnieje tajemnica spowiedzi. Spowiednicy mają się dzielić m.in. spostrzeżeniami ze spowiedzi homoseksualistów, uzależnionych od narkotyków, Dwunastu radnych z woj. zachodniopomorskiego poleciało na eskapadę do Watykanu. Okazja była znakomita – kilka tygodni wcześniej nadali Papie tytuł honorowego obywatela województwa i trzeba go było wręczyć. A że góra nie przyjdzie do Mahometa wcześniej niż w przyszłym roku... Polecieli na własny koszt, ale już za pobyt dwunastu rozmodlonych radnych zapłacili podatnicy, w sumie po mniej więcej tysiączku na główkę. W skład grupy modlitewnej weszli: marszałek (SLD), przewodniczący sejmiku (SLD), dyrektor biura i przewodniczący różnych komisji. AS POMOŻEMY Sąd Rejonowy w Zamościu wydał wreszcie policji nakaz doprowadzenia do aresztu księdza Andrzeja B. z Bydgoszczy, który – mimo prawomocnego wyroku skazującego go na 4 lata więzienia – przez rok skutecznie unikał odsiadki. Nie pomogły sutannowemu kolejne zaświadczenia o złym stanie zdrowia. 27 lipca 2000 r. w pobliżu Zamościa 49-letni ks. Andrzej B., siedząc po pijaku za kierownicą toyoty, wymusił pierwszeństwo i uderzył w fiata 126 p. Jego 21-letni kierowca zginął na miejscu. Czy policji uda się odnaleźć i „zapuszkować” ks. Andrzeja B., okaże się w najbliższych dniach. Jakby się nie udało, to służymy pomocą. RP URZĄD NAS URZĄDZI Urząd Miasta Łodzi, omijany z daleka przez wielu mieszkańców miasta m.in. z powodu pajacowatego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, uznany został przez nikomu nieznane jury za placówkę bardzo dobrze wypełniającą swoje obowiązki wobec obywateli. Do jeszcze większej kompromitacji doszło w pobliskim Piotrkowie Trybunalskim, gdzie tamtejszy Urząd Miasta, kierowany od kilku miesięcy z celi więziennej przez zwiniętego za łapówki prezydenta, oceniono za najbardziej przyjazny mieszkańcom. W tym ostatnim przypadku jurorzy jakoś nie zauważyli, że z prezydentem nie może się spotkać ani jeden piotrkowianin, 5 w beczce z piaskiem. Po przyjeździe saperów okazało się, że domniemana bomba była... elementem samochodu marki Citroen. MW SEGREGACJA W szczecińskim kościele oo. Dominikanów w specjalnym pomieszczeniu za szybą, wyposażonym w nagłośnienie, przebywają podczas modłów matki z małymi dziećmi. „Wydzieloną część w szczecińskiej świątyni zrobiono po to – wyjaśnia przeor o. Witold Słabing – aby najmłodsi w czasie mszy nie przeszkadzali pozostałym wiernym”. Proponujemy urządzić jeszcze osobne klatki dla niedołężnych staruchów, gejów oraz – co najważniejsze i naprawdę przydatne – dla cherubinowych małolatów. Tych ostatnich będą głaskali (nie tylko po główkach) księża chodzący z tacą. RP CZARUJĄCY GEJ W interpretacji amerykańskiego krytyka literackiego, Michaela Boronskiego, aktywnie działającego na rzecz równouprawnienia homoseksualistów, Harry Potter to gejowski outsider. Zdaniem badacza, w młodym adepcie sztuk magicznych, walczącym przeciw utartym normom i mieszczańskiemu stylowi życia, wielu gejów odnajduje samych siebie. Jednak J.K. Rowling odrzuciła interpretację Boronskiego jako bezpodstawną. Obawiamy się, że wypowiedź amerykańskiego krytyka może być na naszym podwórku odebrana w sposób zupełnie przez niego niezamierzony. Wyklęty okultysta i do tego pedał to woda na młyn wszechpolskiej inkwizycji. MW BOMBOWO Lęk przed atakiem terrorystycznym znienacka dopadł obywatela Wielkiej Brytanii. David Page wykopał w swoim ogrodzie metalowy przedmiot i – myśląc, że trafił na bombę – przykleił go sobie do ręki taśmą klejącą, aby przez cztery godziny przyciskać kciukiem guzik, który wcześniej omyłkowo wcisnął. Wezwana policja zaalarmowała saperów i... zakopała rękę mężczyzny Z GOŁA PROBLEM Grupa filipińskich gwiazd softporno wyszła w samych płaszczach przeciwdeszczowych przed jeden z kościołów w Manili. Osiem aktorek, odsłaniając swoje wdzięki, chciało zaprotestować przeciwko cenzurze. Policja odprowadziła je do aresztu. W Polsce przed kościołami można spotkać jedynie wiekowe dewotki. Gdyby się rozebrały, Krk straciłby resztę wiernych, zwłaszcza mężczyzn... MW NO PASARAN Katolicka prawica w Hiszpanii rusza do walki z reformami rządzącej lewicy niczym w czasie wojny domowej w latach 30. XX wieku. Szczęśliwie teraz jest to bój tylko ideologiczny. Tym razem od katolickich lekarzy dostało się socjalistycznym władzom Katalonii, które wprowadziły bezpłatne rozdawnictwo pigułek antykoncepcyjnych „dzień po”. Rząd chce w ten sposób przeciwdziałać pladze niechcianych ciąż wśród nastolatek. Przykościelni doktorzy oskarżyli władze o... przyczynianie się do wzrostu zachorowalności na AIDS i choroby weneryczne. A wszystko to dlatego, że z powodu łatwej dostępności pigułek młode Katalonki będą oddawać się chętniej cielesnym uciechom. AC WIARA CZYNI ŚWIRA Natchnionego Słowem Bożym Australijczyka pracownicy ogrodu zoologicznego w Melbourne pojmali i odstawili do psychiatry. Ten akt nietolerancji nastąpił po tym, jak wierzący, wymachując Biblią, wszedł do klatki z lwami, żeby przed publicznością dać dowód swej silnej wiary. Powoływał się na fragment Nowego Testamentu, który dowodzi, że prawdziwie wierzącemu niestraszne są drapieżne bestie. A te bestie, jak twierdzą świadkowie, okropnie przestraszyły się biblisty. AC 6 RZECZY POSPOLITE Piramidalna glempota Sprawa budowy Świątyni Opatrzności Bożej, o której finansowanie na nowo rozgorzał spór, to nie tylko kwestia pieniędzy, ale także problem moralny i polityczny. Przypomnijmy – pomysł budowy gigantycznego kościoła na podarowanych Kościołowi przez państwo Polach Wilanowskich rzucił prymas Józef Glemp siedem lat temu. Budowa ma być według niego spełnieniem ślubów, jakie złożył katolickiemu Bogu polski sejm dwa stulecia temu. Gdyby Glempowi tak bardzo zależało na posłuszeństwie Bogu, jak to deklaruje, to już dawno przestałby być rzymskokatolickim hierarchą, bo nie da się pogodzić chrześcijaństwa z wymogami watykańskiej religii. Nietrudno się domyślić, że motywacja jest zupełnie inna niż ta deklarowana: Glemp potrzebuje odpowiedniego pomnika na uwieńczenie i pamiątkę swojej długiej prymasury. Wtajemniczeni mówią, że wilanowska świątynia ma służyć także za kurhan grobowy Glempa. Gdyby tak się stało, to ze względu na koszty i rozmiary byłaby to pierwsza w Polsce piramida, godna ostatniego w historii prymasa interreksa. Ani społeczeństwo, ani nawet duchowni nie wykazali jednak zrozumienia dla ambicji i oczekiwań faraona Glempa: pieniędzy uzbierano niewiele, budowa trwa, a bieżących rachunków nie ma już z czego opłacić... Bezczelne żądanie, jakie ostatnio wyszło z pałacu prymasowskiego, aby rząd dorzucił do budowy tego katolickiego kościoła przynajmniej 20 mln złotych, błyskawicznie zostało podchwycone przez katoprawicę. Poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, Marcin Libicki (dawniej członek ZChN), zaczął głośno żądać państwowych pieniędzy na budowę. Jego zdaniem, 20 mln to dla budżetu drobna kwota. Na wątpliwości lewicy, że to jednak suma, której po pierwsze nie ma, a po drugie – mogłaby ulżyć wielu żyjącym w biedzie, N Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. POLSKA PARAFIALNA a niemal każdym przejściu granicznym Polska-Wschód nasz kraj traci codziennie (!) miliony złotych podatku VAT. Wie o tym każdy celnik, wie każdy strażnik graniczny i co drugi kierowca tira. Tylko nic nie wie nasz rząd. A może wie? Jest tak: mamy oto polskiego przedsiębiorcę Jasia Kowalskiego, który w przemyskiej knajpie spotyka Ukraińca Iwana Groźnego, kierowcę tira. Jaś ma pełen magazyn telewizorów, lodówek, mebli czy czegokolwiek – ważne jest, żeby ustrojstwa miały niewielkie gabaryty i były drogie. Rozmowa przy trzeciej secie nabiera rumieńców: – Iwan, masz zarejestrowaną firmę na Ukrainie? – Da! Libicki żachnął się: „A co to jest 20 mln?! Zaledwie 10 zł dla każdego bezrobotnego, których podobno jest w Polsce 2 mln. Dać takiemu 10 zł to sobie nakupi piwa”. No cóż – „z głębokości serca mówią usta”, jak powiada Biblia. Po pierwsze, dla Libickiego 20 mln to żaden pieniądz: można by mu pozazdrościć luksusu, w jakim musi żyć, skoro to dla niego grosze, gdyby nie fakt, że mowa o pieniądzach publicznych, pochodzących z naszych podatków. A te dla polityka, który żyje na nasz rachunek, powinny być rzeczą świętą. Do samej dyskusji na temat ich wydawania powinien podchodzić na kolanach, bo to są pieniądze pochodzące m.in. z pensji i emerytur naprawdę ubogich obywateli. Po drugie, Libicki, który reprezentuje nas w Brukseli (niestety!), jak się okazuje, nie wie nawet, ilu mamy bezrobotnych (w rzeczywistości trzy miliony, a nie dwa), a słowo „podobno” sugeruje, że w Polsce ludzie pozbawieni pracy to obiboki i oszuści, którym zwyczajnie nie chce się robić. Jego ostatnią wypowiedź trudno wręcz komentować – uważa on, że to, co można dać potrzebującym, choćby niedożywionym dzieciom, należy dać klerowi, a „bezrobotni” to banda pijaków, która i tak wszelką pomoc przechleje. To jest właśnie prawdziwe oblicze polskiej prawicy: pogarda dla szarych, zwykłych ludzi, którzy nie chodzą w powłóczystych sutannach, złotych ornatach i nie jeżdżą wozami za 100 tys. złotych. To, że Libicki nieźle sobie żyje za wdowią i emerycką krwawicę, wcale mu w tej pogardzie nie przeszkadza. Dodajmy, że Libicki jest członkiem Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, czyli organizacji domagającej się przywrócenia w Polsce rządów królewskich. Z braku monarchy Libicki kłania się przed interreksem Glempem, a pokłon dla siedzącego na tronie zawsze wiąże się z wypięciem na stojących z tyłu... ADAM CIOCH – Chcesz zarobić mnoga dieńgów? – Da! – Masz przy sobie pieczątki do faktur? – Da! – No to pasłuszaj, Iwan! Mam magazyn pełen lodówek. Ty je ode mnie kupisz teoretycznie, bo nie zapłacisz ani dolara. A ja ci jeszcze zapłacę za tę umowę. Panimajesz? – Niet! – U tiebia tir? – Da! – Twój tir jest zarejestrowany na firmę? – Da! – No to ja na tego twojego cholernego tira załaduję 1500 lodówek, wystawię ci na nie fakturę, a ty poświadczysz u polskiego celnika, że je wywiozłeś z mojego siądz Andrzej Gagacki mieszka we Włoszech w Avio, gdzie żyje „po cywilnemu” z przyjaciółką Eweliną. Dotarliśmy do osób, którym ksiądz Gagacki obiecał legalną pracę w Italii, wyłudził pieniądze, naraził na ogromne koszty, nie wywiązał się z obietnicy i groził swoimi znajomościami, gdyby informacje o jego przekrętach wyszły na jaw. Jedną z jego ofiar stała się pani Anna W. z Cieszyna, dyplomowana położna z dwudziestoletnim stażem. Razem z kolegą pielęgniarzem 31 sierpnia br. wyjechała do Włoch, gdzie za legalną pracę w swoim zawodzie miała otrzymywać około 1200 euro miesięcznie. 4 września byli z powrotem w Polsce, bo okazało się, że żadnej K miesiąc) i wyrobienie pozwolenia na pracę. Był bardzo przekonujący i wywarł na wszystkich dobre wrażenie. Pani Anna wyjechała do Włoch wraz z kolegą Michałem. Przyjechali do Avio, gdzie ksiądz Gagacki ma mieszkanie. – Gagacki przy powitaniu wyznał, że w Avio żyje jak osoba świecka i prosi, żebyśmy nie zwracali się do niego per „ksiądz” – mówi Anna W. – Innym razem zwierzył się, że życie z przyjaciółką bardzo mu odpowiada, ale nie zamierza rezygnować ze stanu duchownego, który zapewnia mu stabilizację finansową i zabezpieczenie na starość. Okazało się, że dla mnie i dla kolegi nie ma pracy. Anna i Michał pojechali do urzędów zatrudnienia w Rawennie i We- go na opłacenie prawników. Przedstawił nam do podpisu zobowiązanie na 80 euro, które miało być gwarancją naszego milczenia. Nie podpisaliśmy tego zobowiązania, co bardzo zdenerwowało księdza. Do Polski powróciliśmy bardzo rozczarowani. Na całą tę imprezę wyłożyłam ponad trzy tysiące złotych. Obecnie jestem bez pracy, a jedyne, co jeszcze mogę zrobić, to nagłośnić tę sprawę i ostrzec inne pielęgniarki i położne przed współpracą z księdzem Andrzejem Gagackim. ¤¤¤ Dzwonię pod podany przez panią Annę numer włoskiej komórki. Mówię, że jestem pielęgniarką z Łodzi. Ksiądz Gagacki informuje mnie o konieczności złożenia dokumen- Ksiądz Gaga...tek Chcecie legalnie dorobić we Włoszech? Uważajcie na katolickiego księdza! pracy nie ma, a pośrednik – ksiądz Andrzej Gagacki – to oszust. Pani Anna o możliwości pracy we Włoszech dowiedziała się od koleżanki, która podała jej numer telefonu do polskiego księdza Andrzeja Gagackiego. 24 kwietnia Gagacki zorganizował spotkanie w Warszawie. Przyszło około pięćdziesięciu pielęgniarek! Gagacki mówił, że proces nostryfikacji dokumentów (świadectwo ukończenia szkoły medycznej, zaświadczenie o niekaralności, zaświadczenie z zakładu pracy, dyplom i życiorys) trwa od trzech do dziewięciu miesięcy. Wszystkie dokumenty muszą być przetłumaczone na język włoski przez tłumacza przysięgłego, opatrzone pieczątkami z urzędów i konsulatu i przekazane do Ministerstwa Zdrowia w Rzymie. Ale w okresie oczekiwania na nostryfikację można legalnie pracować jako opiekun w domach starców lub we włoskich rodzinach. Twierdził, że jest bardzo dużo możliwości, zwłaszcza w Rzymie i na północy Włoch, obiecywał też mieszkanie (za 250 euro na ronie. Tam okazało się, że ich dokumenty nie zawierają żadnego pozwolenia na pracę, ponieważ warunkiem jego uzyskania jest zameldowanie. Gagacki powiedział, że może załatwić im fikcyjny meldunek za 50 euro od osoby, ale oni byli już zdecydowani na powrót do Polski. – Ksiądz Gagacki nie zaproponował nam żadnej pomocy – mówi pani Anna. – Kiedy powiedzieliśmy, że nie zostawimy tak tej sprawy, zaczął nas straszyć znajomościami w kurii. Mówił, że ma pieniądze i stać kraju. Panimajesz? – Niet! – Posmotri mnie w głaza, Iwan. Podatki u nas wysokie. Jak ja wywożę za granicę wytwory naszego zwalnia z podatków towary wywożone do twojego kraju. Pomiędzy Polską a Ukrainą nie ma obowiązku wzajemnej wymiany informacji o zagranicznej wymianie towarów. PryVATa przemysłu, to mój kraj zwraca mi tak zwany VAT, czyli 22 procent sumy faktury. Zrobimy więc tak: ty przejedziesz z moimi lodówkami, ja wezmę jedną czwartą kasy za towar, a tobie odpalę z tego 7 procent. Nu szto, Iwan, zrozumiałeś? – Niet! – Tagda jeszczio raz: i ja chcę zarobić, i ty chcesz zarobić. Ja mam firmę i ty masz firmę. Polskie prawo Daje to takie np. dziwolągi, że według danych, Polska znacznie więcej wysyła towarów na Ukrainę niż Ukraina z Polski ich importuje. Cud gospodarczy! One gdzieś po drodze znikają, a może nigdy z Polski nie wyjeżdżają. Teraz już, Iwan, rozumiesz? – Da, ale nie do kanca. – Ot, durny ty, Iwan... Ty dostajesz ode mnie procent od tej faktury tów do nostryfikacji, ale i o możliwości wcześniejszego podjęcia pracy, na przykład opiekunki. – Jest praca? – pytam. – Jest dużo pracy, zwłaszcza na północy i ewentualnie w Rzymie. – Legalna? Bo nie chcę mieć problemów... – To zrozumiałe, oczywiście legalna. Kiedy przygotuję papiery, mam przyjechać do Włoch. Ksiądz znajdzie pracę i mieszkanie, w ogóle we wszystkim pomoże... ¤¤¤ Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, pani Teresa Banachowicz, została poinformowana o przygodzie kolegów z Cieszyna. Przyznaje, była na części spotkania w lipcu, ale nie znała wcześniej Gagackiego. Podkreśla, że na pracę we Włoszech decydowały się dorosłe osoby, które powinny być wyczulone na najdrobniejsze nieprawidłowości. Tyle tylko, że Gagackiemu, jako księdzu, bardzo łatwo uśpić czujność i udawać dobrodzieja, a z 700 zł netto trudno się w Polsce utrzymać. ELŻBIETA W. i zarabiasz na niczym. Ja dostaję zwrot VAT-u (22 procent wartości) i też zarabiam, a poza tym ja te lodówki jeszcze raz opylę na wewnętrznym rynku i nie ma siły, która by mnie na tym przyłapała. Bo tych lodówek teoretycznie już nie ma, choć fizycznie mam je nadal w magazynie. Kwestia polega na tym, że sprzedam do sklepu trzy lodówki z legalnymi papierami, a później będę już robił tylko tzw. „podstawki” w miejsce sprzedanych. – A kak eto sdiełat? – Ładuję ci lodówki na tira (teoretycznie, bo to jest tylko w kwitach), a później z powietrzem jedziesz na każde inne przejście, byle nie w Koroszczynie, bo tylko tam mają wagę do ważenia samochodów. Na każdym innym przejściu podstemplują ci dokumenty bez Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. najgłośniejszym w tym roku zabójstwie biznesmena Piotra Głowali napisaliśmy niedawno: „Zamordowano człowieka egzekwującego dla Grzegorza Wieczerzaka długi narosłe podczas jego pobytu w więzieniu. »Tajemnica tej śmierci pozostanie tajemnicą« – utrzymuje były prezes PZU Życie” („Kto pod kim groby kopie” – „FiM” 37/2004). Wracamy do sprawy, bo udało nam się zdobyć informacje demaskujące rolę, jaką odegrał w niej Wieczerzak, oraz podważające zeznania biznesmenów, od których oczekiwał zwrotu gigantycznych pieniędzy. Wracamy do sprawy również dlatego, że przytoczyliśmy we wspomnianym tekście opinię jednego z informatorów, jakoby Głowala uznawany był przez policję za człowieka związanego z pruszkowskimi gangsterami. Okazało się, że padliśmy ofiarą zmyślnej manipulacji (o innych jej adresatach piszemy niżej), która miała na celu sprowadzenie śledztwa na ślepy tor. Niezależnie bowiem od faktu, że w swoich przedsięwzięciach biznesowych Piotr Głowala niejednokrotnie poruszał się po cieniutkiej granicy rozdzielającej to, co jeszcze wolno, od tego, czego prawo stanowczo zabrania (a zdarzało mu się ją też przekraczać), z pewnością wspólnikiem mafii nie był. Rzetelność dziennikarska wymaga, aby to stanowczo podkreślić. Przejdźmy do najnowszych ustaleń śledztwa prowadzonego przez Wydział ds. Zabójstw Komendy Stołecznej Policji pod nadzorem prok. Brachvogel-Milewskiej z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. O – przypomnijmy – Głowala tuż przed śmiercią składał wizyty jako emisariusz Wieczerzaka. O godz. 17.40 zatelefonował do tego ostatniego i umówili się na spotkanie za 20–30 minut. Jeden ze świadków zaobserwował, że ok. godz. 17 w bezpośrednim sąsiedztwie auta Głowali A TO POLSKA WŁAŚNIE samochód, a w nim nietknięte pieniądze, dokumenty i cenny obraz. Wieczorem 27 maja w Wólce Załęskiej k. Góry Kalwarii – na skraju leśnej polany, znanej okolicznym mieszkańcom oraz policji jako ulubione miejsce bandyckich porachunków – na zwłoki natknął się przy- Cena strachu Grzegorz Wieczerzak dopiero po tragicznej śmierci swojego emisariusza zrozumiał, że nie ma takich pieniędzy, za które warto zapłacić własnym życiem. zademonstrować. No i to miejsce pozostawienia zwłok... Gwarantowało, że szybko zostaną odnalezione, a dokumenty w kieszeni pozwolą na natychmiastową identyfikację. A przecież już parę metrów dalej jest las, gdzie można było skutecznie ukryć ciało. Pamiętajmy, że na piątek 28 maja Wieczerzak miał zwołaną konferencję prasową, na której miało być trzęsienie ziemi, a jak się okazało, ledwie pierdnął – mówi nam doświadczony warszawski policjant. Na obu przegubach dłoni Głowali jego żona zauważyła bardzo głębokie otarcia. Ślad po kajdankach? – Nie mamy wątpliwości, że gdy wsiadał do oczekującego nań samochodu, był przekonany, że zatrzymuje go policja – zauważa nasz rozmówca z Komendy Stołecznej. – Piotr od pewnego czasu miał sygnały i uprzedzał mnie, że może być celem prowokacji. Zaczęło się od fałszywej informacji o bombie podłożonej w samochodzie innego z prezesów NFI (Piotra Adamczyka, szefa VII NFI – dop. AT). To było w okresie, gdy mąż już pośredniczył w kontaktach Wieczerzaka z Lazarowiczem i obawiał się, że ta rzekoma bomba będzie pretekstem do zatrzymania go – mówi Agnieszka Głowala. 3. Fakty i mity We wtorek 25 maja br. Głowala wyjechał do Zabrza na rozprawę sądową. Wracając, o godz. 13 telefonicznie uprzedził żonę, że ma jeszcze w Warszawie ważne spotkanie i będzie w domu około godz. 20. Zaparkował swojego opla vectrę przy ul. Bocznej, która znajduje się tuż obok ul. Żurawiej, gdzie (pod numerem 6/12) miał kiedyś swoje biuro. W niedalekim sąsiedztwie (pod numerem 22) rezyduje prezes Janusz Lazarowicz, któremu zaparkował samochód (bliższe dane przemilczamy, aby nie komplikować śledztwa) z trzema mężczyznami w środku. Nie wychodzili na zewnątrz, wyraźnie na kogoś czekali. Inny świadek podaje, że ok. godz. 17.30 ten sam samochód ruszył, zablokował możliwość wyjazdu auta Głowali, a po chwili siedziało w nim już czterech mężczyzn – jednym z nich był najprawdopodobniej pan Piotr. O godz. 18 jego telefon został wyłączony... Rankiem 26 maja Agnieszka Głowala zatelefonowała do Wieczerzaka z pytaniem o męża. Poinformowana, że Piotr na umówione spotkanie nie przybył, zgłosiła policji jego zaginięcie. Najszybciej odnaleziono padkowy przechodzień. Ubranie ofiary nie było poszarpane, a – jak się wkrótce okazało – sprawcy zbrodni zabrali jedynie telefon komórkowy i zegarek. – Znali okolicę, bo przyjechali od strony lasu. Jadących od głównej drogi z pewnością bym zauważył – twierdzi jeden z mieszkańców Wólki. Śmiertelny był pierwszy cios rozcinający głowę. – Ten drugi, zadany w szyję, miał być czytelnym sygnałem. Gdyby sprawca lubował się w zabijaniu, zadałby ich jeszcze więcej. Chodziło o to, żeby coś komuś – Szantaż zaczął się w ten sposób, że 7 maja Wieczerzak przysłał do mnie Głowalę. Nie przyjąłem go wówczas. Nie znałem tego pana, nie wiedziałem, kto to jest. Zainteresowałem się nim dopiero wtedy, kiedy przyszedł mnie szantażować – twierdzi Lazarowicz. – Doskonale się znali. Piotr po wyjściu z aresztu (por. „Kto pod kim groby kopie”) chciał kupić jakąś spółkę, ale był spalony na rynku. Kilkakrotnie rozmawiał na ten temat z Lazarowiczem, zanim Wieczerzak odzyskał wolność – stanowczo oświadcza Agnieszka Głowala. – Wszyscy wiedzą, że jestem normalnym, otwartym i sympatycznym facetem. Kilkadziesiąt lat w bankowości inwestycyjnej za granicą, w Polsce. Ja nie mam nic wspólnego ze światem, w którym się nagle znalazłem – ubolewa prezes NFI. problemu. Potem wrócisz do Polski przez inne przejście. Już niby na pusto. Taki manewr możemy robić kilkakrotnie. Za każdym razem za te same lodówki stojące spokojnie w moim magazynie dostanę zwrot 22 proc. VAT, a ty z tego – 7 procent. No i szto, Iwan, machniom? – Nu machniom! ¤¤¤ Takie rozmowy toczą się co dzień, co godzina (np. w jednej z knajp obok stacji benzynowej tuż przy wjeździe do Przemyśla, o czym wszyscy wiedzą, ale nikt nie reaguje). A jednak czasem (wcale nie tak rzadko) polski Jaś trafi na Iwana, który jest jeszcze większym cwaniakiem.... Bo tak naprawdę Iwany chwytają przekręt w lot. Otóż często bywa tak, że Kowalski do tego stopnia robi się bezczelny, iż przewala na zwrocie VAT-u kwoty niewyobrażalne. A Iwan na to: – Hola... Teraz twoje 7 procent dla mnie to kwota śmieszna. Wszak to ja podkładam łeb pod wasz CBŚ. Nam tiepier nada pogawarit! Tak gaworzy Iwan Groźny i tłumaczy Jasiowi, że albo ten znacznie podwyższy prowizję (np. pół na pół), albo będzie musiał ze swoich magazynów hurtowych zrobić „dziuplę” na... np. wódę, papierosy, a nawet narkotyki. Dlaczego Iwan jest tak pewny siebie? Otóż gość ma dwa paszporty: jeden identyfikuje go jako Iwana Groźnego, a drugi – jako Iwana Spokojnego. Dowcip (dla Jasia kiepski) polega na tym, że sprzedawał Groźnemu, a Ukraińcy odnotowali, iż importerem był Spokojny. Po prostu pomiędzy dwoma szlabanami jest pas ziemi niczyjej i wystarczy zmienić tablice rejestracyjne tira oraz wyjąć z kieszeni inny paszport, aby stać się nowym człowiekiem. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw (a może ją podkablować Iwan Groźny), to w najlepszym przypadku Jaś Kowalski skończy z gigantycznym domiarem i wyrokiem (będzie miał szczęście, jeśli w zawieszeniu); w najgorszym zaś, jeśli pojawi się na Ukrainie, trafi do tamtejszego więzienia – czego nikomu nie radzimy. I tak to się toczy. Oficer Centralnego Biura Śledczego, który opowiadał nam o całym procederze, jako przykład dał nam tira, który w ostatnim czasie pięć razy przekraczał granicę z tą samą partią lodówek (powietrza), za co za każdym razem odbierał od państwa dziesiątki tysięcy VAT-u. Jaka może być skala zjawiska? Wystarczy powiedzieć, że rocznie granicę polsko-ukraińską przekracza 55 tysięcy tirów. Według poufnych danych CBŚ, połowa tych ciężarówek wiezie powietrze i lipne faktury, za które Polska zwraca VAT. Funkcjonariusze CBŚ mówią po cichu o kwocie co najmniej miliarda złotych, jaką Polska płaci oszustom za wywóz na Wschód naszego świeżego powietrza. To są ostrożne szacunki, bo według innych, szeroko opisywany przekręt paliwowy to przy tym pikuś. Do sprawy wrócimy. MAREK SZENBORN MICHAŁ POWOLNY 1. Okoliczności porwania Fot. archiwum 2. Jak zginął? 7 – Gdy już zaczęły się te rozmowy z upoważnienia Wieczerzaka, jedno ze spotkań z moim mężem Lazarowicz umówił w restauracji „Dyspensa” na Mokotowskiej. Chyba chciał zrobić wrażenie, bo przyjechał w obstawie dwóch ewidentnych oprychów. „Wiemy, czym jeździsz, gdzie mieszkasz” – groził. Piotr po powrocie do domu powiedział, że zaskoczyło go, jak łatwo szanowany bankier przybrał bandycki image – ripostuje żona zamordowanego. – Gdy w „Dyspensie” Głowala na chwilę wyszedł do kibelka, Lazarowicz podszedł do pewnego typa, którego nazwiska się domyślamy, i na jego ogolonym czerepie, niczym ojciec chrzestny, złożył rytualny pocałunek – uzupełnia policjant. – Głowala nie był moim wysłannikiem. Zgłosił się do mnie przed kilkoma tygodniami. Mówił, że ma informacje na temat nadużyć w NFI, ale on nie był moim pełnomocnikiem. Jego spotkania były jego prywatną sprawą – zapewnia były prezes PZU Życie. – Poznali się dzień lub dwa po wyjściu Wieczerzaka z aresztu. Ten powiedział mężowi, że nie może osobiście negocjować z Lazarowiczem i obiecał mu za pośrednictwo 30 proc. odzyskanych pieniędzy. Piotr każdą rozmowę szczegółowo relacjonował Wieczerzakowi, a dokładnie pamiętam, że w przeddzień porwania był załamany i powiedział mi: „Już wiem, że się nie dogadają i wszystko skończy się na konferencji prasowej”. Obiektywnie rzecz biorąc, trudno zaprzeczyć, że był ogniwem szantażu, choć tłumaczył sobie, że jest tylko posłańcem. Oczywiście Piotr nie miał najmniejszych szans, żeby sięgnąć na tyle wysoko, by zdobyć jakieś tajne dokumenty dotyczące machlojek w NFI – przekonuje pani Agnieszka. I dodaje: – Był ryzykantem. Grając na giełdzie, potrafił czasem postawić wszystko na jedną kartę, co jak na ojca dwójki dzieci nie było rozsądne. Absolutnie nie uzmysławiał sobie zagrożenia wynikającego z misji zleconej przez Wieczerzaka, no i okazało się, że życie mojego męża warte było tyle, co piłkarska żółta kartka, czyli po prostu ostatnie ostrzeżenie. 4. Kto zabił, kto zlecił? – Początkowo trochę schodziliśmy na manowce. Szczególnie jeden z informatorów wykazywał nadzwyczajną aktywność w dostarczaniu nam fałszywych tropów. Że to niby Głowala miał współdziałać z bandą, która porywała warszawskich biznesmenów. Później było o tych związkach z „Pruszkowem”, na które i wy się nabraliście... Powiem tylko tyle: mamy już cennych świadków, którzy mówią, więc i w tej sprawie nie będzie tak, jak z generałem Papałą – prognozuje policjant. Agnieszka Głowala nie jest aż taką optymistką: – Podczas jednego z przesłuchań ktoś w komendzie powiedział mi: „Naprawdę robimy wszystko, co można. Oby tylko nie doszło do sytuacji, że znajdziemy, a nasi szefowie dostaną telefon »z góry« i będzie koniec”. Cdn. ANNA TARCZYŃSKA 8 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. POD PARAGRAFEM S ytuacja prawna, obowiązująca aktualnie w Polsce w związku z przedmiotową wojną oraz jej popieraniem, usprawiedliwianiem i wywołaniem, przedstawia się następująco: Art. 117 kk, obowiązujący w Polsce i będący transpozycją prawa międzynarodowego do polskiego prawa karnego, stanowi: niewolnikami oraz handel kobietami i dziećmi. Cechą charakterystyczną przestępstw prawa międzynarodowego jest właśnie to, że: a) nie ulegają one przedawnieniu (przestępcy prawa międzynarodowego ścigani są do końca życia); b) w stosunku do przestępców np. przeciwko pokojowi nie obowiązuje zasada odpowiedzialności umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia”. Artykuł 117 polskiego kk jest bezpośrednią, zgodną z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej i obowiązującą w Polsce, transpozycją prawa międzynarodowego. Konkretnie jest to obowiązywanie norm konwencji londyńskiej z 1945 r., dotyczącej zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych na podstawie naszej Konstytucji i naszego prawa karnego w odniesieniu do wojny napastniczej, wynika następująca definicja wojny napastniczej: Wojny napastniczej dopuszcza się ten, kto atakuje zbrojnie inne suwerenne państwo bez wyraźnego, zgodnego z Kartą Narodów Zjednoczonych, upoważnienia Rady Bezpieczeństwa, chyba że pań- REDAKCJA „FiM” POPROSIŁA O EKSPERTYZĘ DOTYCZĄCĄ PRAWNYCH ASPEKTÓW NASZEJ WOJSKOWEJ OBECNOŚCI W IRAKU. WYPOWIADA SIĘ W TEJ SPRAWIE SPECJALISTA DO SPRAW MIĘDZYNARODOWYCH Bezprawna wojna § 1. Kto wszczyna lub prowadzi wojnę napastniczą, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności. § 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3. § 3. Kto publicznie nawołuje do wszczęcia wojny napastniczej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. W tym miejscu należy przypomnieć art. 18 kk. § 1. Odpowiada za sprawstwo nie tylko ten, kto wykonuje czyn zabroniony sam albo wspólnie i w porozumieniu z inną osobą, ale także ten, kto kieruje wykonaniem czynu zabronionego przez inną osobę lub wykorzystując uzależnienie innej osoby od siebie, poleca jej wykonanie takiego czynu. § 2. Odpowiada za podżeganie, kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego. § 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie (...). Istotna dla stanu prawnego, związanego z art. 117 kk, jest także norma art. 105 § 1 kk, której treść jest następująca: Art. 105 § 1 kk „Przepisów art. 101–103 nie stosuje się do zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości i przestępstw wojennych”. Ponieważ art. 101–103 kk przewidują i regulują zasady przedawnienia przestępstw, norma art. 105 § 1 kk oznacza, że zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości i przestępstwa wojenne nie ulegają przedawnieniu i muszą być ścigane, dopóki żyją osoby, które te przestępstwa (z art. 117 § 1, 2 i 3 kk) popełniły. Taka zasada wynika z tego, że zbrodnie przeciwko pokojowi (art. 117 kk), zbrodnie przeciwko ludzkości (art. 118 kk) i zbrodnie wojenne (art. 119–126 kk) są to tak zwane przestępstwa prawa międzynarodowego (crimen iuris gentium), podobnie jak piractwo, handel tylko przed sądami własnych krajów ojczystych. Zbrodniarzy przeciwko pokojowi ma prawo i obowiązek sądzić każdy kraj, członek Narodów Zjednoczonych, który w swoim prawie karnym przewiduje ściganie zbrodni przeciwko pokojowi. Jeżeli więc Polak popełnił zbrodnię przeciwko pokojowi w roku 2003 w Polsce, a w roku 2020 znajdzie się na przykład w Indonezji czy Malezji, to zostanie tam osądzony i uwięziony na 25 lat. Tyle polskie prawo karne. A oto normy obecnie obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r.: Art. 9 „Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego”. Art. 87 pkt 1 „Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane i zbrodni przeciwko ludzkości, która stała się podstawą prawną ukarania zbrodniarzy hitlerowskich i japońskich po II wojnie światowej, podstawą, na której orzekał trybunał norymberski i trybunał sądzący zbrodniarzy japońskich. Niektóre normy konwencji londyńskiej o zbrodniach przeciwko pokojowi, zbrodniach wojennych i zbrodniach przeciwko ludzkości weszły na stałe w skład prawa międzynarodowego. Częścią Karty Narodów Zjednoczonych, której Polska jest stroną od 1945 r., jest definicja wojny napastniczej, o której mówi nasz aktualny kodeks karny w art. 117. Immanentną częścią Karty Narodów Zjednoczonych są także obowiązujące Polskę i świat normy dotyczące Rady Bezpieczeństwa NZ i jej wyłącznych uprawnień do zgodnego z prawem międzynarodowym sankcjonowania interwencji zbrojnej jednego państwa (bądź grupy państw) przeciwko innemu państwu (bądź grupie państw). Z Karty Narodów Zjednoczonych, obowiązującej Polskę wprost, stwo atakujące odpiera bezpośredni atak na siebie ze strony tego atakowanego innego suwerennego państwa, przy czym odpierany atak napastnika musi być w bezpośrednim związku czasowym z obroną. Dokonując transformacji art. 117 polskiego kk zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych, definicją wojny napastniczej i normą art. 18 kk, dyspozycje tego artykułu będą miały następującą treść: Art. 117 kk § 1. Kto wszczyna lub prowadzi wojnę bez wyraźnej zgody i upoważnienia Rady Bezpieczeństwa NZ, nie odpierając bezpośredniej napaści na siebie, popełnia zbrodnię przeciwko pokojowi i podlega karze. Tej samej karze podlega, kto podżega do takiej wojny lub pomaga do jej wszczęcia i prowadzenia oraz kto mając obowiązek zapobiegania jej wszczęciu i prowadzeniu, powstrzymuje się od działania w tym zakresie. § 2. Kto czyni przygotowania do wszczęcia lub prowadzenia wojny bez wyraźnej zgody i upoważnienia Rady Bezpieczeństwa NZ w sytuacji, w której nie ma miejsca odpieranie bezpośredniej napaści na siebie, popełnia przestępstwo przygotowania zbrodni przeciwko pokojowi i podlega karze. Tej samej karze podlega, kto podżega do takich przygotowań do wojny lub pomaga do przygotowań jej wszczęcia i prowadzenia oraz kto mając obowiązek zapobiegania przygotowaniom do jej wszczęcia i prowadzenia, powstrzymuje się od działania w tym zakresie. § 3. Kto publicznie nawołuje do wszczęcia lub prowadzenia wojny bez wyraźnej zgody i upoważnienia Rady Bezpieczeństwa NZ w sytuacji, w której nie ma miejsca odpieranie bezpośredniej napaści, popełnia przestępstwo z art. 117 § 3 kk i podlega karze. Tej samej karze podlega, kto podżega do takiego nawoływania lub pomaga bądź ułatwia takie nawoływanie, w szczególności przez dostarczanie środków przekazu do takiego nawoływania, albo kto mając obowiązek niedopuszczenia do takiego nawoływania, powstrzymuje się od działania, do którego był zobowiązany. Według przedstawionej wyżej sytuacji prawnej a) Prezydent Stanów Zjednoczonych i popierający Go członkowie rządu Stanów Zjednoczonych, w zakresie planowania, przygotowywania i wywołania wojny przeciwko Irakowi, w świetle prawa międzynarodowego, a konkretnie Karty Narodów Zjednoczonych, dopuszczają się popełnienia zbrodni przeciwko pokojowi; b) Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Premier rządu Rzeczypospolitej Polskiej z roku 2003 oraz popierający ich członkowie rządu polskiego, w zakresie decyzji o poparciu Stanów Zjednoczonych w ich wojnie napastniczej przeciwko Irakowi i wysłania na tę wojnę napastniczą oddziałów wojska polskiego, w świetle prawa międzynarodowego, a konkretnie karty Narodów Zjednoczonych, w związku z art. 9 i 87 pkt 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i na podstawie art. 117 § 1, 2 i 3 kk – dopuścili się popełnienia zbrodni przeciwko pokojowi. Z tych oczywistych względów obecne stanowisko polskiego MSZ, że do wojny z Irakiem nie było wprawdzie osobnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa, ale inne poprzednie rezolucje Rady Bezpieczeństwa upoważniały do tej wojny, jest niepoważne. Wszystkie bowiem rezolucje Rady Bezpieczeństwa poprzedzające wybuch wojny z Irakiem rzeczywiście wzywały Irak do przestrzegania prawa międzynarodowego i upoważniały do wyciągnięcia konsekwencji za nieprzestrzeganie rezolucji Rady Bezpieczeństwa, natomiast z żadnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa nie wynikało upoważnienie poszczególnych państw (bądź grupy państw) do wszczynania wojny przeciwko komukolwiek (z wyjątkiem prawa do wojny obronnej przeciwko agresorowi). Zatem wojna przeciwko Irakowi była i jest wojną agresywną i bezprawną, a Prezydent USA i Prezydent Polski oraz niektórzy członkowie rządu Rzeczypospolitej Polskiej winni są popełnienia przestępstw przeciwko pokojowi. Prof. JAN TARNOWSKI (J.T.) Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. CUDZE CHWALICIE... Nauczyciele, łączcie się! Nauczyciele zarabiają kupę szmalu, a w dodatku mają dwa i pół miesiąca płatnego urlopu! Żyć nie umierać! Taką opinię w świadomości ogółu stworzył pewien ważny palant od edukacji, który publicznie ogłosił, że najpóźniej w roku 2003 nauczyciele chapną miesięcznie 2, a nawet 3 tysiące... dolców. duchownych). W ten sposób ulatnia się dodatkowo prawie 40 proc. pensji miesięcznej! Sporą część mizernej pensyjki nauczyciele zmuszeni są przeznaczać na zakup programów do podręczników, przewodników, nowości z dziedziny dydaktyki i pedagogiki, za co szkoła pieniędzy nie zwraca. Mało tego, przedtem można było te zakupy odliczyć od podatku dochodowego. W tym roku już nie można, bo tę ulgę zlikwidowano. Prywatną kasę nauczyciele wydają również na obowiązkowe studia podyplomowe, kursy i szkolenia. Uczą się zaocznie, a to kosztuje. Na przykład za trzy semestry należy zapłacić od 3 do 4,5 tys. zł. I w tym przypadku zlikwidowano ulgę w podatku dochodowym. Powiecie, no tak, ale nauczyciele mają dwa i pół miesiąca urlopu, mogą więc np. jechać do Niemiec i dorobić przy zbiorze szparagów albo wyrzucać gnój u rolnika w Szwecji. I to nie jest prawda! Teoretycznie mogą otrzymać 8 tygodni urlopu (w tym 2 tygodnie w ferie zimowe), ale w praktyce wygląda to trochę inaczej. Po zakończeniu roku szkolnego nauczyciel musi przygotować i zdać pełną dokumentację, czyli arkusze ocen, dzienniki, rozlicza się z wykonania swego planu rozwoju na poszczególne stopnie awansu zawodowego. Natomiast przed rozpoczęciem roku szkolnego nauczyciel uczestniczy już w radach pedagogicznych, szkoleniach, przygotowuje swoje pracownie, pomoce dydaktyczne, pisze plany itd., itp. Do tego Mamy rok 2004. Palanta od dawna nie ma, a mit pozostał. Jakie są więc fakty? O problemach polskiej szkoły pisaliśmy w ostatnich miesiącach wielokrotnie („Bida z nędzą”, „FiM” 17/2004; „Ola idzie do przedszkola”, „FiM” 35/2004; „Odpad szkolny”, „FiM” 37/2004). Odzew – na plus i minus – był tak ogromny, że piszemy dalej i pisać będziemy do skutku, czyli do jakiejkolwiek faktycznej poprawy nauczycielskiego losu. Nauczyciele mają pięć stopni awansu zawodowego: nauczyciel stażysta, nauczyciel kontraktowy, nauczyciel mianowany, nauczyciel dyplomowany, profesor edukacji. A ile rzeczywiście zarabiają? Zgodnie z ustawą budżetową, średnie wynagrodzenie rozpoczynającego pracę stażysty stanowi 82 proc. kwoty bazowej ustalanej corocznie, natomiast średnie wynagrodzenie nauczycieli pozostałych stopni awansu zawodowego jest odniesione do wynagrodzenia nauczyciela kontraktowego (125 proc.), dla nauczyciela mianowanego – 175 proc., a dla nauczyciela dyplomowanego – 225 procent. Tłumaczę to na polski: kwota bazowa określana w ustawie budżetowej na 2004 r. wynosi 1717,73 zł, a to oznacza, że np. średnie wynagrodzenie gwarantowane ustawą na poszczególnych stopniach awansu powinno wynosić w tym roku odpowiednio: 1409 zł (stażysta); 1761 zł (kontraktowy); 2466 zł (mianowany); 3170 zł (dyplomowany). Powiecie, niezła kasa! Jasne, gdyby tylko nauczyciele ją dostawali! Niestety, nawet ci dyplomowani, do tego z dwudziestopięcioletnim stażem, takiej forsy na oczy nie widzieli. Te stawki są bytem wirtualnym stworzonym dla potrzeb ustawy budżetowej. – Jestem nauczycielką dyplomowaną z dwudziestopięcioletnim stażem pracy w oświacie – mówi Wiktoria Modrzewska (47 l.). – We wrześniu dostałam na rękę 1558 złotych netto. Tak więc do tych obiecanych 3170 „trochę” brakuje. Moja koleżanka, nauczyciel kontraktowy, dostała 887 zł zamiast blisko 1800 zł. – A ja dostaję 730 złotych – dorzuca stażystka obecna przy naszej rozmowie. – A zgodnie z ustawą powinnam mieć dwa razy tyle. Nie ma się co dziwić, skoro nauczycielom, oprócz zaliczek na podatek dochodowy, odciąga się również pieniądze na fundusz emerytalny i ubezpieczenie zdrowotne (z czegoś trzeba opłacić składki iesław Ciesielski nie jest już wiceministrem finansów. Rozstaliśmy się z naszym byłym publicystą na tyle dawno, że bez posądzenia o sentymenty możemy powalczyć o jego godność. Nękano go z różnych stron, a potem pojawił się raport NIK, że Ministerstwo Finansów odpowiada za kolosalne jakoby straty wynikające z wprowadzenia do obrotu zasiarczonego oleju napędowego. Konsekwencją było „jeszcze ciepłe” doniesienie do prokuratury na Wiesława Ciesielskiego, a podpisali się pod nim poseł Barbara Marianowska i poseł Marek Kuchciński – oboje z PiS-u. O Kuchcińskim pisaliśmy nie tak dawno („FiM” 26/04), że jest zamieszany w aferę przemytu papierosów zza wschodniej granicy, co wykryły służby kontrolne podległe Ciesielskiemu... W międzyczasie wiceminister złożył dymisję, która na fali nowych rządów Belki została przyjęta. Teraz powiedzmy dokładnie, o co chodzi. W 2002 r. minister gospodarki (a nie finansów) zezwolił na wprowadzenie do obrotu oleju napędowego, który nie spełniał normy, bo miał w sobie za dużo siarki. Było to rozporządzenie bezprawne, bo pojawiło się w Dzienniku Ustaw z pominięciem akceptacji Ministerstwa Finansów. Kozioł ofiarny W Wiceminister finansów Wiesław Ciesielski dwa razy oberwał zdrowo po łbie. Pierwszy raz, gdy wyszło, że śmie edukować ekonomicznie czytelników „FiM”; drugi – gdy okazało się, że temu i owemu nie w smak były ordynowane przez niego drobiazgowe kontrole skarbowe. Za pierwszym razem jakoś przeżył, za drugim – poległ. I co z tego? Dekret MG wszedł sobie radośnie w życie i sprawa się rypła. A rypła się dlatego, że w całej UE obowiązują ścisłe normy określające, jak ma wyglądać paliwo. To, które zostało zatwierdzone przez ministerstwo, żadnym normom nie odpowiadało, więc znalazło się poza podatkiem akcyzowym. Innymi słowy: się lało do baku i się niewiele płaciło (rzecz dotyczy oczywiście firm dystrybuujących, a nie kierowców, bo ci bulili na stacjach benzynowych jak za zboże, i to zanieczyszczone). Na to Ciesielski nakazał kontrole w rafineriach. Ujawniono liczne luki prawne, które polegały na tym, że komponenty do produkcji trefnych paliw znajdowały się poza akcyzą. Państwo traciło nadal miliony, a Ciesielski monitował Irenę Ożóg (drugi wiceminister finansów, związana z PSL, sprzyjająca Kościołowi w kwestiach podatkowych), że coś z tym trzeba zrobić. A Ożóg miała to głęboko... gdzieś. Burdel posprzątano dopiero w roku 2003, kiedy to Ożóg wyślizgano z rządu. Kwestie akcyzy na paliwa wróciły do normy, ale dyskusja w sprawie, kto zawinił, trwała nadal, choć wszyscy – od premiera do sprzątaczki – pokazywali palcem na panią O. Dyskusja nabrała rumieńców, ponieważ posłanka Marianowska macha obecnie kwitem jakoby skierowanym przez Ożogową do Ciesielskiego (6 sierpnia 2002 r., pół roku po wcześniejszych interwencjach Ciesielskiego), z którego wynika, że domaga się należy wliczyć rozmowy kwalifikacyjne oraz egzaminy, które odbywają się wyłącznie w wakacje. Zabiera to dwa do trzech tygodni. Dyrekcja szkoły urlopu ma jeszcze mniej, bowiem w czasie wakacji z reguły odbywają się remonty, modernizacje, zakupy nowego sprzętu, narady w wydziałach oświaty i kuratoriach, układanie godzinnych planów pracy poszczególnych nauczycieli i klas oraz sporządzanie koniecznych sprawozdań finansowych, dydaktycznych, wychowawczych itp. Powiecie, ale przecież nauczyciele mają tylko 18 godzin pracy w tygodniu! Nieprawda! Te 18 godzin to tylko zajęcia dydaktyczne prowadzone bezpośrednio z uczniami. Tygodniowa norma pracy wynosi 40 godzin, na co składają się zajęcia wyrównawcze, kółka zainteresowań, zebrania i konsultacje, przygotowywanie zajęć oraz pomocy dydaktycznych, organizowanie uroczystości, imprez szkolnych, wywiadówki. A co robi nauczyciel w domu? Wypoczywa? Owszem, jeśli wypoczynkiem nazwać sprawdzanie zeszytów, klasówek, pisanie konspektów itp. W wolnym czasie bluźni na autorów „reformy”. Dlaczego? Nauczyciele są bowiem przekonani, że polska szkoła produkuje niedouczonych obywateli, zaś „reforma” ma charakter wyłącznie administracyjny, a nie 9 edukacyjny! Polska szkoła jest wylęgarnią półanalfabetów! I, niestety, mają rację! – Uczniowie zdobywają wiedzę w sposób encyklopedyczny – mówi pani Wiktoria. – I nie są uczeni umiejętności twórczego, logicznego, samodzielnego myślenia. Klasy są przepełnione. Dzieciaki mają już zadyszkę w trakcie zajęć, prawie cały dzień nie wychodzą ze szkoły, są przygnębione i zniechęcone. Nie lubią szkoły i ja im się nie dziwię. Niestety, te gorzkie słowa potwierdza najnowszy międzynarodowy raport OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Nie pozostawiono tam na polskim szkolnictwie suchej nitki. Spośród zbadanych 40 państw z Europy, Ameryki i Azji jesteśmy na szarym końcu! Nauczyciele, ratujcie polskie szkolnictwo! Nie spodziewajcie się niczego dobrego po Mirosławie Sawickim, nowym ministrze edukacji. On nawet nie zna tego raportu, do czego się oficjalnie przyznaje! Polskie rządy wiedzą, jak zaoszczędzić na budżetówce, na kulturze i edukacji, żeby podreperować finanse kościelne. Biurokraci wykończyli już służbę zdrowia, teraz dorzynają edukację! Nauczyciele, łączcie się! ZOSIA WITKOWSKA W okresie międzywojennym zawód nauczyciela był powszechnie szanowany, wysoko notowany i bardzo dobrze opłacany. Janusz Jędrzejewicz (1885–1951), kierując Ministerstwem Wyznań Religii i Oświecenia Publicznego (od 12 VIII 1931 r. do 22 II 1934 r.), przeprowadził reformę szkolną. W wyniku „Ustawy o ustroju szkolnictwa z 11 marca 1932 r.” nauczyciel zatrudniony w szkole powszechnej lub gimnazjum otrzymywał pensję miesięczną równą pensji... starosty, zaś nauczyciel w liceum dostawał uposażenie równe pensji... wojewody! Nasi pedagodzy powinni zarabiać (w porównaniu ze swoim kolegami sprzed 70 lat) od 7 do 11 tys. zł miesięcznie plus wysługa lat. Jak jest, każdy widzi! pilnej interwencji. Gdyby nawet tak było, to zastanawia fakt, że w dziennikach podawczych Ministerstwa Finansów nie ma śladu ani wysłania, ani otrzymania podobnego dokumentu. Niewykluczone, że były minister stanie teraz przed sądem. Zacytujmy zatem ów raport NIK-u dostarczony do prokuratury: „Na pozytywną ocenę zasługują natomiast kontrole prowadzone przez służby podległe Ministrowi Finansów, mające na celu ujawnianie przypadków nadużyć w obrocie paliwami (...). Przeprowadzono 2114 kontroli firm, które ujawniły zaległości podatkowe na 15 mld złotych”. Te pieniądze służby Ciesielskiego odzyskały! Ale straty paliwowe III RP tylko w tym sektorze i tak opiewały na okrąglutki miliard złotych (przełom 2002 i 2003 r.). A czyja to wina? Zacytujmy ponownie raport NIK-u: „Zbyt długo trwało wprowadzanie regulacji prawnych zapobiegających niepłaceniu podatków od paliw. Z inicjatywy Ministerstwa Finansów o rok przesunięto wejście w życie systemu kontroli jakości paliwa. Przez dwa i pół roku utrzymywano zwolnienie z VAT i akcyzy nieograniczonej ilości paliwa wwożonej w bakach”... Ale chwileczkę!!! Przecież to były kompetencje pani Irenki, a nie pana Wiesława. ¤¤¤ Na koniec mamy więc takie pytania: 1. Dlaczego Marianowska, manipulując raportem NIK-u, atakuje Ciesielskiego, choć jest on ostatnią przydatną do tego osobą, i w dodatku zupełnie niewinną? 2. Czyżby posłanka kogoś chroniła? Ot, na przykład swoją dobrą koleżankę Ożóg... 3. Może jednak poprzez udupienie Ciesielskiego chodzi o ochronę wiceministrów gospodarki: Leśnego i Kossowskiego (od których ta cała awantura wzięła swój początek)? No bo jeśli MG wydało (jak pisaliśmy na wstępie) rozporządzenie nielegalne, to ktoś musi za to beknąć. Ale przecież nie tak wpływowe osoby jak Maciej Leśny – obecnie szef rady nadzorczej BRE Banku oraz Marek Kossowski – prezes państwowego Polskiego Górnictwa Nafty i Gazu. ¤¤¤ Mamy też konkluzję: Kuchciński zwyczajnie się mści (i to rozumiemy), ale przy okazji chce być dowódcą podkarpackiego PiS-u, po wyeliminowaniu Marka Jurka, zaś Barbara Marianowska chce zostać liderką małopolskiego PiS-u, a wielka awantura wokół Ciesielskiego może jej w tym pomóc. ANNA KARWOWSKA JOANNA GAWŁOWSKA 10 ZNASZLI TEN KRAJ Mirosława Drozdka – proboszcza i kustosza sanktuarium, które powstało jako wotum wdzięczności osobistego sekretarza Jana Pawła II. Arcybiskup Stanisław Dziwisz stoi pół kroku za umiłowanym Wojtyłą i patrzy w górę, jakby chciał powiedzieć: Teraz kolej na mnie! Czyżby pallotyni już wiedzieli, kto będzie na- Bóg zapłacz! Pomnik papieża to przeżytek; pomnik papieża z Dziwiszem to jest coś! za ocalenie Papy 13 maja 1981 r. (fot. 1). Zanim jednak wejdziemy na święty teren, musimy mieć godny ubiór, o czym informują nas specjalne tablice (fot. 2). W kościele oraz w pobliskim parku stępcą krakowskiego kardynała Macharskiego?! A może samego... Nie, to chyba niemożliwe! W sanktuarium jest też papieski paliusz oraz załatwiony po znajomości u samego Wojtyły kamień z grobu św. Piotra z Watykanu. Obok tych gadżetów łatwo zauważyć inne znaki kościelnej tożsamości, przy których trzeba już trzymać się za kieszeń. Potężny parafialny parking ze sklepikami, kiosk z dewocjonaliami i literaturą kościelną (fot. 4), stanowisko do poświęcenia religijnych pamiątek, skarbony na ofiarę (fot. 5), bankowe rachunki do wpłat na sanktuarium fatimskie, specjalne karteczki z prośbami i podziękowaniami do MB Fatimskiej, oczywiście z odpowiednią adnotacją (fot. 6). Na ścianach kościoła wypisani złoci sponsorzy budowy: m.in. były burmistrz Zakopanego Adam BachledaCuruś, znany z afery oscypkowej (fot. 7). Nie brakuje również reklamy katolickiego głosu, czyli biura Radia Maryja oraz pallotyńskiego ośrodka dokumentacji fatimskiej. Księżom pallotynom gratulujemy nosa do interesu i sprytnego połechtania Dziwisza, watykańskiego decydenta. Tylko co na to wszystko Pan Bóg... Ale co tam, nie będziemy Wam psuć dobrych humorów! J. RUDZKI Fot. Autor 1 7 3 akopiańskie Krzeptówki przypominają nam o wojtyłomanii. Już nad drogą do tamtejszego sanktuarium MB Fatimskiej powiewają transparenty: „Chrystus nadzieją Europy”; „Europa musi odnaleźć chrześcijańską tożsamość”; „Różaniec ocaleniem Europy” itp. Na miejscu wywalamy gały na watykański przepych wspierany konceptualnie przez ks. Z 6 Fatimskim aż roi się od papieskich pamiątek, tablic, ołtarzy i pomników. Nas zaciekawił nowy postument, który ostatnio stanął nieopodal papieskiego ołtarza (fot. 3). Obok wspierającego się na lasce Wszechwiedzącego stoi postać (nawet trochę większa od ukochanego wadowiczanina!) przedstawiająca 18 września w Warszawie odbyła się – zorganizowana przez Sojusz Lewicy Demokratycznej i Stowarzyszenie Starówka – konferencja nt. „Rola Kościoła i wyznań w państwie demokratycznym”. pensji z budżetu państwa, zadając zebranym pytanie: „Czy nauka religii to praca, czy misja?”. Zdaniem Janika, w rządzie brakuje prawdziwych ludzi lewicy, którzy – w obronie praw człowieka, równości wszystkich obywateli i swobody wypowiedzi artystycznej – nie baliby się stanąć do konfrontacji z episkopatem. Prezes Neutrum wskazał na liczne nadużycia, jakich dokonuje się na rzecz Krk i katolickich instytucji przy podziale budżetowych dotacji, oraz zwrócił uwagę na kuriozalne życzenie wyrażone przez episkopat, aby przekazywano mu... projekty ustaw do opiniowania. Według Janika, katolicyzm oparty na przekonaniu o wyższości decyzji papieża i episkopatu bliższy jest ustrojowi totalitarnemu niż demokracji i szkodzi jej. W tej sytuacji troska o neutralność światopoglądową państwa powinna być wyróżnikiem lewicowości. 2 5 Szkodliwy Kościół We wprowadzeniu do obrad wiceprzewodnicząca SLD, poseł na Sejm RP Katarzyna Maria Piekarska, zwróciła uwagę na zauważalny w społeczeństwie lęk przed rozmową o stosunkach państwo–Kościół. Jej zdaniem, nie można pogodzić się z tezą, że cisza nad tematami niewygodnymi dla Kościoła zapewnia spokój, a nawet poparcie episkopatu w sprawach gospodarczych i politycznych. Andrzej Izdebski dokonał prezentacji programu SLD w sferze polityki wyznaniowej. Stwierdził, że obywatele świeckiego, demokratycznego państwa, członkowie SLD, w tym także ludzie wierzący, nie mogą pogodzić się z narastającą indoktrynacją religijną. W referacie „Czy Polska jest krajem neutralnym światopoglądowo?” przewodniczący Stowarzyszenia Neutrum Czesław Janik podważył zasadność pobierania przez katechetów 4 Aleksander Merker w wystąpieniu „Wokół konkordatu. Aspekty prawne stanu państwa – Kościół i związki wyznaniowe” przedstawił krótką historię stosunków państwo–Kościół od podpisania konkordatu w 1925 roku po dzień dzisiejszy. Zwrócił uwagę na obciążenia finansowe wynikające z postanowień konkordatu. Nawiązał też do postulatu likwidacji Funduszu Kościelnego, uznając jego istnienie za bezzasadne. W referacie „Aktualna polityka wyznaniowa w oczach młodzieży” Konrad Gołota z młodzieżówki SLD nawiązał do inicjatywy wyprowadzenia nauki religii ze szkół. Przypomniał, że w wielu szkołach religia jest przedmiotem dyskryminacji. Ustawę o ochronie i planowaniu rodziny młodzieżówka SLD uznała za zamach na wolność człowieka. Nastroje próbowała tonować prof. Eulalia Sajdak-Michnowska z Uniwersytetu Warszawskiego, która w referacie „Wartości dialogu” zwróciła uwagę na konieczność prowadzenia otwartych i rzeczowych rozmów państwa z kościołami. Po prezentacji referatów rozpoczęła się dyskusja z udziałem m.in. Grzegorz Napieralski i Katarzyna Maria Piekarska redaktora naczelnego dwumiesięcznika Klubów Dyskusyjnych Lewicy „Forum Klubowe” – Leszka Zachowieckiego, prof. Jerzego Lisieckiego, Lesława Michnowskiego, prof. Jerzego Wiatra, Elżbiety Michałek, Karola Chwałka. Z ich wypowiedzi wynikało, że w SLD brakuje prawdziwej lewicowości, brakuje odwagi, by publicznie przeciwstawić się megalomańskim zapędom kleru. Dyskutanci podkreślali konieczność praktycznego rozdziału Kościoła od państwa i deklarowali troskę o zachowanie jego neutralności światopoglądowej. Na pytanie „FiM”: – Dlaczego SLD po wyborach w 2001 roku zmienił politykę i z partii nieklerykalnej stał się partią zachowującą daleko idącą wstrzemięźliwość w sprawach światopoglądu i religii? – Grzegorz Napieralski, wiceprzewodniczący SLD i poseł na Sejm RP, odpowiedział: – SLD, które dzisiaj sprawuje rządy, zapomniało o istotnych dla lewicy sprawach, a tymczasem neutralność światopoglądowa powinna być wyznacznikiem lewicowości. Cieszę się jednak, że jest grupa polityków i działaczy mówiących, że nie można zezwolić na mieszanie się Kościoła w sprawy państwa, nauki i gospodarki. Słowa, słowa, słowa... niezwykle słuszne, ale cokolwiek spóźnione. MAŁGORZATA Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. Henryk sam w domu Parafia księdza Jankowskiego bezskutecznie poszukuje „odważnych chłopców” na wakujące posady ministrantów. Niedostatek młodych ciał tak głęboko odcisnął się na psychice prałata, że zrezygnował z ofiarowania najuboższym gdańszczanom szpitala. W minionym tygodniu już myśleliśmy, że ksiądz Henryk Jankowski odbywa rekolekcje w jakimś klasztorze, bo wokół parafii św. Brygidy w Gdańsku było pusto i smętnie. – Ech, łza się w oku kręci... Gdzież te balety organizowane przez ministrantów i niedawne tłumy żurnalistów – wzdychał nam do ucha emeryt odpoczywający na pobliskim skwerku i tęskniący za widokiem dziennikarzy, pragnących dowiedzieć się od prałata, czy całował swoich ministrantów w usta z jakimiś podtekstem, czy tylko tak sobie, oraz dociekających, w jak głębokim poważaniu ma arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Dopiero 16 września ksiądz Henryk dał znać, że żyje takim oto ogłoszeniem: „Pełnych zapału i odważnych, gotowych do służby przy ołtarzu chłopców zapraszamy do salki parafialnej w każdy piątek o godzinie 17”. Komentowano ów komunikat różnie: – Chodzę do Brygidy, bo tu mam najbliżej. Ale Pan Bóg musiałby mi chyba rozum odebrać, żebym po tych aferach z narkotykami i alkoholem na plebanii oraz kto wie czym jeszcze, posłała syna do księdza prałata – powiedziała nam 35-letnia mieszkanka Gdańska. – Wcale nie chodzi o to, że po ostatnich wydarzeniach brakuje nam ministrantów – zastrzegł ks. Krzysztof Czaja, wikariusz w św. Brygidzie. – Po prostu zawsze we wrześniu ogłaszamy nabór – tłumaczył. Jednak na spotkanie „odważnych” nikt nie przybył, co ks. Czaja oficjalnie skomentował: – Odwołałem nabór ze względu na negatywny oddźwięk społeczny. Jeden z gdańskich księży utrzymuje natomiast, że na ogłoszenie bardzo ostro zareagowała kuria, nakazując „natychmiast odwołać ten idiotyzm”. Dowiedzieliśmy się ponadto, że – wbrew oficjalnym zapewnieniom – szeregi ministrantów ks. Jankowskiego okropnie się przerzedziły: – Chłopaki pouciekali, bo w szkole nie da się żyć z takim bagażem – żali się jeden z ekspomocników prałata. Podczas niedzielnej sumy ks. Jankowski nawet słowem nie napomknął o problemach kadrowych parafii. W ogóle był jakiś nieswój, bo – zamiast tradycyjnych połajanek pod adresem dziennikarzy – zaapelował jedynie, żeby ci z niepolskich mediów przestali przychodzić do bazyliki, bo tu jest Polska. Sensacją dnia była natomiast zapowiedź, że prałat wypnie się na doprowadzone do pomyślnego finału pertraktacje w sprawie kupna szpitala Akademii Medycznej. Przypomnijmy: Przeszło rok temu uczelnia postanowiła sprzedać szpital. Za 7,5 mln zł trzy budynki wraz z działką o pow. ponad 8 tysięcy mkw. miały stać się własnością założonej przez ks. Jankowskiego Fundacji Szpital Kliniczny pw. Najświętszej Marii Panny („FiM” 33/2003). – Będą się tu mogły leczyć osoby ubezpieczone, a także nieubezpieczone: bardzo biedne, bezdomne, których często nie stać na wykupienie leków. Fundacja zamierza wydawać im je bezpłatnie – obiecywał prałat. Sprawa się przeciągała, bo działka jest własnością Skarbu Państwa. Gdy pertraktacje wreszcie sfinalizowano, radości nie było końca: – Odżyła nadzieja, że wkrótce w szpitalu znów pojawią się lekarze i pacjenci – cieszył się profesor Wiesław Makarewicz, rektor Akademii Medycznej. – Jestem gotów ten szpital poprowadzić – deklarował prezes Fundacji, znany gdański chirurg, prof. Zbigniew Gruca. A tymczasem, właśnie w minioną niedzielę, ks. Jankowski oznajmił publicznie: – Zgoda ministra na sprzedaż szpitala już nas nie interesuje, bo sprawdziliśmy księgi wieczyste nieruchomości i okazało się, że akademia weszła w jej posiadanie w dziwnych okolicznościach. Przedstawiciele SLD powinni to wziąć pod uwagę, tym bardziej że od lat zdobywałem od sponsorów sprzęt medyczny dla gdańskich szpitali. Plan mam taki, żeby Skarb Państwa przekazał nam szpital za darmo! Jedna z osób uczestniczących w pertraktacjach z Fundacją powiedziała nam: – Byłem absolutnie spokojny o taki finał od momentu, gdy uprzytomniliśmy Jankowskiemu, że Akademia Medyczna podpisze akt notarialny dopiero wtedy, gdy pieniądze znajdą się na naszym koncie. A poza tym zmieniły się nieco okoliczności. On ma teraz świadomość, że wszyscy będą mu patrzeć na ręce i rozliczać nie tylko z pieniędzy, ale zwłaszcza z tych N ajsłynniejszy polski prałat dorabiał sobie w czasach Polski Ludowej handlem obcą walutą. W czasach PRL władza państwowa mniej była zainteresowana wspieraniem dziwactw gdańskiego proboszcza. Na myśl by jej nie przyszło np. regularne goszczenie się na jego plebanii, wydawanie koncesji na bursztyn, obwieszanie klechy orderami albo ułatwianie księdzu kontaktów z prywaciarzami, bo tak wtedy nazywano biznesmenów. Co innego propozycja współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa („FiM” 34/2004), z której Henryk Jankowski skrzętnie skorzystał dla – jak to się mówi – obopólnego zadowolenia. W sytuacji trudnego, socjalistycznego rynku Jankowski, żeby zarobić na luksusy, bez których nie może żyć, musiał sam ruszyć łepetyną i trochę popraco- 11 obietnic bezpłatnej opieki nad najuboższymi, w którą nikt przy zdrowych zmysłach tu w Gdańsku nie wierzył. Przypomnijmy więc jeszcze, że opublikowana przez nas niedawno („Jako w niebie, tak i na ziemi” – „FiM” 37/2004) analiza osobowości prałata, wykonana przez renomowanego astrologa i psychologa, zawiera m.in. taką oto tezę: „Kwadratura tej planety (Neptuna – przyp. AT) do Słońca daje mu wybitne zdolności odwracania kota ogonem, zwłaszcza gdy gra idzie o pieniądze”. ANNA TARCZYŃSKA mszę do św. Brygidy. Po mszy prowadził ich na plebanię, gdzie funkcjonowało coś na wzór giełdy lub wielkiego kantoru. Tyle tylko, że różnice w kursie marek i dolarów pomiędzy ich ceną oficjalną, a ceną na wolnym rynku przekraczały w najlepszych dla handlu latach kilkaset procent. – Myślałam, że szlag mnie trafi – wspomina Luiza Finke – kiedy Jankowski oskubał z dewiz moją ciotkę, która po wielu latach odwiedziła Gdańsk, przyjechawszy z Hamburga. Kupił od niej ponad 2 tys. marek, płacąc po niskim, państwowym kursie. Na pamiątkę ciocia otrzymała święty obrazek i wizytówkę prałata z zaproszeniem na kolejną transakcję. Poszłam z mężem do mieszkania proboszcza, chciałam odkupić marki, ale jakiś młody bysio w progu powiedział Cinkciarz Jankowski wać. Najlepszym interesem był wówczas handel walutą. Cinkciarstwo uchodziło za faktyczną konkurencję dla banków państwowych, przynosząc „konikom” krociowe zyski. Tak jak w Poznaniu królem waluciarzy był późniejszy senator wolnej III RP Aleksander Gawronik (dziś w więzieniu), na Wybrzeżu podobne miejsce zajmował Waldemar O. pseudonim Olo (dziś wielki przedsiębiorca), który ponoć kontrolował jedną trzecią tamtejszego rynku. – Pod koniec lat 80. – mówi Stefan S., jeden z byłych cinkciarzy pracujących dla „Ola” (dziś właściciel pensjonatu w Sopocie) – wzrosła aktywność księdza Jankowskiego w skupowaniu waluty. Wyczaił, że szmal jest z tego jak cholera, więc zaczął odbierać nam strefę wpływów, między innymi orbisowskie hotele, gdzie kwaterowano wyłącznie zagraniczne wycieczki. Jak się okazuje, Jankowski opracował plan wręcz genialny. Zapraszał turystów ze strefy dewizowej na nam, że nie jest to możliwe i dodał, iż mamy spieprzać, bo za handel walutą idzie się do więzienia. Kantor na plebanii Jankowskiego zaczął skutecznie czyścić z dewiz gdański rynek. Po wizycie w kościele św. Brygidy zagraniczni turyści wracali do hotelu, ale pracujące tam „koniki” nie miały z nich żadnego pożytku. Dolary, marki, funty czy szwajcarskie franki skupował wcześniej ks. Henio. W końcu doszło do spotkania walutowych bossów, którzy postanowili zrobić z prałatem porządek. – W roku 1979 – przypomina sobie Stefan S. – w sopockim Grand Hotelu podjęto decyzję, żeby skutecznie zneutralizować księżula. Najpierw odbyła się partnerska, grzeczna rozmowa, ale kiedy nie przyniosła ona rezultatów (Jankowski powoływał się na ochronę SB!), prałat doznał nieoczekiwanego spotkania z dwoma smutnymi panami, którzy spuścili mu tęgie lanie. Na jakiś czas „prawa rynku” wróciły do normy, co nie oznacza, że na plebanii zaprzestano handlu walutą. Ot, robiono to na mniejszą skalę, żeby nie zdenerwować konkurencji. Nie było to być może pierwsze, ale na pewno nie ostatnie pobicie Jankowskiego. Następne miały już jednak związek z lokowaniem uczuć w osobach, które były już zajęte. Miłość jak pieniądz – nie lubi wielu właścicieli. „Z bogatym człowiekiem każdy pogada: biznesmen i pan redaktor – mówił w grudniu 2001 roku Jankowski w wypowiedzi dla „Newseeka”. – Swój sukces zawdzięczam pracy. Gdy jedni proboszczowie w ciepłych kapciach oglądają telewizor, ja myślę, jak zrobić biznes”. I tak trzymaj, Heniu, to jest Twoje powołanie! J.K. 12 Postęp po turecku R ządząca w Turcji Partia Sprawiedliwości i Postępu, która ma islamskie korzenie, zapowiedziała, że planuje włączyć do kodeksu karnego paragraf przewidujący karę za bzykanie się z kimś innym niż małżonek. Nie jest to w Turcji nowość: takie prawo obowiązywało aż do 1998 roku, kiedy to zostało anulowane wyrokiem Sądu Najwyższego, który orzekł, że było stronniczo wykorzystywane wyłącznie przeciwko kobietom, które zdradzają swych małżonków. Jeśli puszczał się mężczyzna – szafa grała. Jakby absurdu było mało, rząd turecki chciał zreanimować stare prawo w ramach dostosowywania prawodawstwa do norm... Unii Europejskiej. „Uważamy, że cudzołóstwo powinno być przestępstwem, bo społeczeństwo tego oczekuje”. Na szczęście „społeczeństwo” odezwało się w porę: pod wpływem protestów organizacji kobiecych, tureckiej lewicy i liberałów oraz pod naciskiem Unii Europejskiej penalizacji cudzołóstwa zaniechano. Watykan będzie niepocieszony... TW Moore liczy na Oscara M Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. ZE ŚWIATA ichael Moore, reżyser głośnego filmu „Fahrenheit 9.11”, zgłosił swój obraz jako kandydata do Oscara. Tę statuetkę dostał już w ubiegłym roku za „Zabawy z bronią”, ale wówczas była to nagroda w kategorii filmu dokumentalnego. Teraz Moore zamierza się ubiegać o najwyższe trofeum w kategorii najlepszy film roku. Miejmy nadzieję, że zostanie doceniony, a polscy buszyści dostaną z furii skrętu kiszek. Nominacje będą ogłoszone w styczniu 2005 r. Film, którego produkcja kosztowała 6 mln dolarów, do tej pory w samych tylko Stanach przyniósł 117,3 mln dolarów dochodu. 5 października „Fahrenheit 9.11” pojawi się w wypożyczalniach wideo. Moore stara się, żeby emisję filmu w telewizji zorganizowano jeszcze przed listopadowymi wyborami. – Prawdziwym Oscarem dla mnie byłaby jednak porażka Busha 2 listopada – oświadczył. PZ Kanadyjskie fałszywce K iedy nowy kanadyjski ambasador Donald Smith składał w Watykanie papiery uwierzytelniające, papież pouczył go, że „Kanada – zgadzając się na śluby homoseksualne – ma fałszywe zrozumienie małżeństwa”. Smith, rasowy dyplomata, nie zrewanżował się Karolowi Wojtyle konstatacją, że Kościół ma fałszywe rozumienie solidarności i moralności, bo broni księży, którzy są przestępcami seksualnymi. Nie zmilczał jednak kraj macierzysty nowego ambasadora. Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych oświadczył, że Kanada nie zamierza zastopować celebrowania związków gejowskich, jeśli zatwierdzi je Sąd Najwyższy. W trzech najludniejszych prowincjach Kanady (Ontario, Quebec i British Columbia – w sumie 3/4 ludności kraju) takowe śluby już się odbywają. LF Poświęcony A fera z pornografią, pedofilią i orgiami seksualnymi w austriackim seminarium duchownym skoncentrowała się – po skazaniu polskiego kleryka i zamknięciu placówki – na kwestii odwołania biskupa Kurta Krenna. Komentatorzy religijni w Austrii i na całym świecie zadawali sobie pytanie, czy i tym razem papież będzie zwlekał z podjęciem koniecznej decyzji, tak jak miało to miejsce w przypadku Paetza albo kardynała Lawa. Krenn – arcykonserwatysta – był człowiekiem Wojtyły i od początku cieszył się antypatią austriackiego duchowieństwa. Był jedynym, który bronił kardynała Hermanna Groera, gdy ten został oskarżony o pedofilię. Tajny raport papieskiego śledczego – bpa Klausa Kuenga – leżał od pewnego czasu na biurku Jana Pawła II. O Krennie z dezaprobatą wypowiadali się nuncjusz papieski oraz konferencja biskupów austriackich. „Miło będzie zobaczyć, że lekcja przerobiona nad Dunajem nauczyła czegoś ludzi nad Tybrem” – pisał kanadyjski dziennik „Toronto Star”. Bp Krenn został właśnie wezwany do Watykanu; zasugerowano mu, by przeszedł na emeryturę z powodów zdrowotnych. Ach, ta szczerość, otwartość, ta dyplomatyczna maestria! Przypomina się nieboszczka komuna... JF Wilk w owczej skórze George Soros – miliarder i spekulant, jeden z najbardziej kontrowersyjnych biznesmenów na świecie. Ostatnio zdradził wolny rynek i poczuł potrzebę czynienia dobra. Czy można mu ufać? Syn pisarza z Węgier w 1947 roku wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Tu ukończył London School of Economics. W 1956 roku wyjechał do USA i szybko stał się milionerem. Fortunę zdobył w sposób mało elegancki, delikatnie mówiąc. Soros dorobił się bowiem na wykorzystywaniu luk prawnych, giełdowej spekulacji i używaniu do celów inwestycyjnych niejawnych informacji oraz wpływów ze świata polityki i biznesu. Dzięki spekulacjom w sektorze ubezpieczeń szybko dołączył do ekskluzywnego grona miliarderów. Już wtedy Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych miała poważne obawy co do legalności działania tego pana. Dwukrotnie karano go za przekraczanie i łamanie przepisów. Nigdy jednak nie udowodniono mu nic poważnego. Jednak biografowie geniusza kapitalizmu szacują, że naciągnął on system podatkowy USA na co najmniej pół miliarda dolarów. Kolejne miliardy nasz „filantrop” pomnożył w podobny sposób. W 1992 roku zaatakował spekulacyjnie brytyjskiego funta. W ciągu kilku dni zarobił miliard dolarów, a brytyjscy podatnicy stracili 6 miliardów. Dwa lata później w identyczny sposób doprowadził do spadku wartości włoskiego lira o 70 proc. Największe pieniądze zarobił jednak w Azji. To przez niego rządy Tajlandii, Indonezji, Filipin, Korei Południowej i Malezji Pacjent skarbonka Pogotowie przywiozło do szpitala w Bangkoku 37-letniego mężczyznę, który skarżył się na bóle brzucha nie do zniesienia. Wyrostek robaczkowy? – zastanawiali się lekarze, przygotowując się do natychmiastowej operacji. Nie! Skarbonka. Okazało się, że pacjent miał w brzuchu 2 kg bilonu. Przyznał się, że łykał pieniądze od dawna. Monety były czarne, nadtrawione przez kwasy żołądkowe. Kto by pomyślał, że w Tajlandii występują takie problemy z nabyciem skarbonek? JF straciły na pewien czas kontrolę nad finansami swoich państw. Obywatele stracili dużo więcej. Padło setki tysięcy firm, głównie państwowych. Miliony ludzi straciły pracę. Ci, którzy ją nadal mieli, musieli zgodzić się na redukcję zarobków i znaczne ograniczenie socjalu. Trudno się zatem 74-letni miliarder skutecznie buduje swój image. Zakłada szkoły, otwiera instytucje, które w założeniu mają promować idee obywatelskie i demokrację. W istocie zyskuje wpływowych przyjaciół i politycznych informatorów. Szczególną sympatię wzbudza fakt, że miliarder szczerze nie cierpi obecnego prezydenta Ameryki. O co naprawdę chodzi? dziwić, że premier Malezji nazywał go „zbrodniarzem w białych rękawiczkach”. Zmiana frontu Ale Soros jest też ulubionym miliarderem Europy. Kochają go lewicowi intelektualiści i działacze ruchów alterglobalistycznych. Powszechnie cytuje się jego krytyczne wypowiedzi pod adresem WTO i Banku Światowego – „Fundamentaliści ekonomii za bardzo wpadają w zachwyt nad rynkami, a w zbyt małym stopniu interesuje ich społeczeństwo”. Strobe Talbot, prominentny polityk administracji Clintona, zwykł żartować, że każdą decyzję dotyczącą dowolnego skrawka Europy konsultowano najpierw z Sorosem. Lecz w ekonomii nie ma jasnowidzów. Spekulacje Sorosa skończyły się, kiedy do władzy doszła obecna ekipa prezydenta Busha. Źródło informacji wyschło, polityczni przyjaciele stracili pracę. Instynkt geniusza zaczął zawodzić. Brak informacji o zamierzeniach największego gracza na światowym rynku ekonomii, jakim są Stany Zjednoczone, wypchnął Sorosa z pierwszej ligi spekulantów. Jego furię dodatkowo potęguje fakt, że sam sponsorował kampanię obecnego prezydenta. Ten jednak, choć z kasy skorzystał, miał bardziej wypróbowanych i hojniejszych przyjaciół. Teraz Soros wspiera obficie kampanię demokratycznego rywala Busha. Ten fakt oraz werbalny sprzeciw wobec dyktatury kapitału wystarczył, żeby Sorosa obwołać najwyżej postawionym ideologiem wykluczonej części świata. Zapomniano, że to finansowy „gangster”, który w białych rękawiczkach udupił tysiące ludzi. Rozczarowanie przyjdzie szybko. Trudno bowiem zmienić naturę drapieżnika. MACIEJ STAŃCZYKOWSKI Samica nożem robiona 59-letni Jack Rogers z Fulton to zacny człowiek: były pastor, harcmistrz. Zawsze spieszył bliźnim z pomocą. Toteż gdy znajomy Michael Abercrombie zwierzył mu się, że czuje się kobietą uwięzioną w męskim ciele, duchowny od razu się zadeklarował: – Nie ma sprawy! Co będziesz wydawał fortunę na szpital i lekarzy. Ja ci pomogę! Zaprosił pacjenta do hotelu, naostrzył nóż i przystąpił do zabiegu przerabiania go na samicę. Kiedy w czwartej godzinie operacji obcinanie genitaliów było już zakończone, pojawiły się komplikacje, a na dodatek krwotok. Operację zmiany płci musieli kończyć chirurdzy, a konieczne okazało się również przeprowadzenie kilku następnych zabiegów. Pani Madison (tak się obecnie nazywa Abercrombie) mówi, że początkowo nie zdawała sobie sprawy, że Rogers okaleczał ciało Michaela. Ale kiedy się dowiedziała, że pastor ma na koncie wyroki za... kanibalizm i pornografię, zmieniła zdanie i pozwała go do sądu. „Chirurg” dostał 30 lat. Gdyby był nieco młodszy, mógłby w pudle skończyć medycynę. TN Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. P edofile znajdują schronienie tuż pod bokiem papieża. W Rzymie. Ks. Joseph Henna ma ze swojego mieszkania widok na Bazylikę św. Piotra i papieskie apartamenty. Henn, salwatorianin, jest poszukiwany przez prokuraturę w Arizonie za gwałty na dzieciach. Prokurator Rick Romley wystosował list do kierownictwa zako- ZE ŚWIATA Angela Sodana, z prośbą, by nakazał księżom powrót do USA i stawienie się przed sądem. List został otwarty, po czym powtórnie zaklejony i odesłany nadawcy z adnotacją poczty, że adresat... odmówił jego przyjęcia. Dziennikarze z „Dallas” w trakcie rocznego śledztwa namierzyli ponad 200 księży ściganych za przestępstwa seksu- Azyl zboczków nu salwatorianów z prośbą, by przepędzili Henna do USA. Dziś, kiedy adres księdza ujawniła gazeta „Dallas Morning News”, jego przełożeni bezradnie rozkładają ręce: Mówiliśmy mu, żeby wracał, ale on nie chce. Romley pyta, na czym wobec tego polegają śluby posłuszeństwa wobec przełożonych. Kawałek dalej na północ, w sielskiej dzielnicy zatopionej w zieleni, rezyduje ks. Barry Bossa z zakonu pallotynów, przestępca seksualny poszukiwany w USA listem gończym (molestował m.in. 10-letniego chłopca). Przełożeni przerzucili go tu przed dwoma laty, kiedy w USA zrobiło się dlań za gorąco. Ks. James Tully z zakonu misjonarzy ksawerianów także został przed dwoma laty katapultowany do Rzymu, bo inaczej celę zakonną zamieniłby na więzienną. Przyznał się w USA do spojenia alkoholem trzech nieletnich i molestowania ich. Departament Stanu prowadzi z władzami włoskimi negocjacje w sprawie ekstradycji. Procedura jest bardzo długa. Prokurator Romley wystosował list do sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. W alne, którzy zostali przerzuceni przez zwierzchników za granicę! W Watykanie odkryto siedmiu atykan zawiesił w działalności duszpasterskiej księdza z Namibii. Hans-Peter Nagel był od 10 lat proboszczem w parafii w Khorixas. Trzy dziewczynki w wieku 8–13 lat oskarżyły go o gwałty na plebanii i w kościele. Sprawa się wydała, bo kapłan był też fotografikiem. Jak się okazało, niezbyt mądrym – gromadził przecież dowody przeciw sobie. Gliny znalazły w jego samochodzie zdjęcia jednej z ofiar, kompletnie nagiej. Arcybiskup Liborius Nashenda oświadczył w gazecie „The Namibian”, że jest zszokowany. Ksiądz Nagel został aresztowany, ale już nazajutrz po uiszczeniu kaucji (1500 dolarów) takich gagatków. Mają tam zapewniony byt i pracę. Zwierzchnicy ks. Tully’ego utrzymują, że pospieszny transfer pod skrzydła papieża nie miał nic wspólnego z oskarżeniami: Tully po prostu „regeneruje siły po wyczerpującej służbie misyjnej w Afryce” (ciekawe, ilu Murzynków tam zgwałcił!). Nawet ks. Lawrence Breslin, były wiceszef Pontifical North American College, uczelni przy Watykanie, uważa, że umieszczanie w Rzymie księży oskarżonych i ściganych jest „bardzo szkodliwe”, zwłaszcza gdy Kościół pragnie odbudować swój wizerunek. „Sądzę, że ci ludzie nie rozumieją, iż ściąganie ich tutaj to skandal – twierdzi. – Rzym jest centrum Kościoła. Ludzie traktują to miasto jako święte miejsce. To nie jest schronienie dla kryminalistów”. Zwierzchnicy kryjący w Watykanie księży przestępców z reguły odmawiali odpowiedzi na indagacje dziennikarzy i odsyłali ich do papieskiego rzecznika Joaquina Navarro-Vallsa. Ten zaś nie odpowiada na prośby o wywiad. Wcześniej odmówił komentarza na temat ponad 200 księży ukrywanych przed odpowiedzialnością karną w różnych krajach świata. Osobą władną rozwiązać problem jest biskup diecezji rzymskiej, czyli papież. Ale Jan Paweł II to stara, solidna firma; on dobrze wie, co to znaczy nie kalać własnego gniazda. PIOTR ZAWODNY zażywał uroków wolności. Wielebny gwałciciel liczy sobie... 78 wiosen. Kolejny ksiądz, John Speeman, był od pewnego czasu sprawcą problemów w diecezji Sale (USA). Pracownicy szkoły parafialnej oskarżyli go o molestowanie i zastraszanie. Sprawa stała się na tyle głośna, że biskup Jeremiah Coffey zawiesił księdza w funkcjach kościelnych. Ten jednak za nic miał przysięgę posłuszeństwa biskupowi i poleciał na skargę do Watykanu. Niedawno kongregacja doktryny wiary anulowała sankcje, bo przecież kardynał Ratzinger najlepiej wie, jak było naprawdę. Biskup mówi, że rozpatruje możliwości odwołania. JF Kronika pedofilska Z wizytą u papieża przebywała grupa biskupów amerykańskich. Tak się złożyło, że wywodzili się z obszarów, gdzie przestępstwa seksualne księży przybrały największe rozmiary. Jan Paweł II poprosił biskupów, by byli „bardzo pomocni księżom, którzy cierpią z powodu wielce nagłośnionych przypadków niektórych duchownych”. – Powiedzcie swoim księżom, że mam ich na sercu – oświadczył Papa. Abp O’Malley z Bostonu łkał w papieski rękaw, że „ostatnie lata Kaci to ofiary historii Kościoła nacechowane są wielkim bólem z powodu tragedii przemocy seksualnej księży ze wszystkimi dewastującymi konsekwencjami”. Szkoda, że papieskie serce zostało tak szczelnie zajęte przez księży i zabrakło w nim miejsca dla dzieci, które padły ofiarą duchownych kryminalistów. Podczas całej audiencji nie padło słowo współczucia, przeproszenia czy pokrzepienia pod adresem ofiar. Święty Ojciec katolików nie zdobył się też na jedno słowo potępienia księży, którzy spowodowali moralne i fizyczne cierpienia tysięcy dzieci, ani na reprymendę wobec biskupów i kardynałów, którzy uczynili wszystko, żeby nie dopuścić do ujawnienia prawdy i ukarania winnych. PZ 13 Autobus zwany pożądaniem D yrekcja komunikacji publicznej w Bangkoku została zaalarmowana, że w autobusach dzieją się rzeczy, które – zdaniem podróżnych – nie powinny mieć miejsca. Okazało się, że niektórzy pasażerowie uprzyjemniają sobie monotonię jazdy... seksem. Proceder odbywa się na tylnych siedzeniach i ma miejsce zwłaszcza w autobusach, które objeżdżają cztery szkoły wyższe. W drodze do domu, już po wykładach, studenci relaksują się w intymnych duetach. Niektórzy okrywają się tylko firankami z okien autobusu. Dyrekcja komunikacji miejskiej poleciła usunąć zasłonki i umieścić tabliczki z pouczeniem: „Tajki powinny przestrzegać starych tradycji kulturowych dotyczących zachowań seksualnych”. Trzeba przyznać, że brzmi to taktownie. W Polsce na pewno pojawiłyby się srogie napisy w rodzaju: „Kopulowanie podczas jazdy wzbronione pod karą grzywny”, a autobusy byłyby kontrolowane przez uzbrojone w krzyże i różańce inspekcje LPR-u. Z tradycjami w Tajlandii na dwoje babka wróżyła: z jednej strony nawet publiczne całowanie nie uchodzi, z drugiej – Bangkok jest przecież mekką turystów seksualnych. LF Striptiz w limuzynie W ładze jednego z hrabstw Walii uchwaliły, że w dużych limuzynach wynajmowanych przez biznesmenów nie wolno robić... striptizu. Niektóre firmy wynajmujące limuzyny oferują taką usługę, chcąc zwabić klientów. Zrozumielibyśmy, gdyby reakcja władz była odpowiedzią na liczne wypadki drogowe, spowodowane tym, że kierowcy gapią się do tyłu, zamiast na drogę... Ale nie – tu chodzi o moralność. – Striptizy są nieprzyzwoite, a ostatnio limuzyny oferowały tę usługę coraz częściej – tłumaczą ustawodawcy. Teraz firmy przewozowe mogą kusić klientów, proponując im np. księdza jako dodatek do limuzyny. Podczas jazdy mógłby on spowiadać i rozgrzeszać, a gdyby jakiś pasażer umarł z nudów lub śmiechu, kapłan udzieliłby mu ostatniego namaszczenia. TN Genitalobull M ieszkaniec Albuquerque w stanie Nowy Meksyk doświadczył dramatycznego przeżycia, które położyło kres jego prokreacji i aktywności seksualnej. Pies rasy pitbull odgryzł mu genitalia. Okoliczności nie są znane – wiadomo tylko, że po wypadku mężczyzna uciekł, a policja, idąc z pomocą, odnalazła go ukrywającego się w pobliskim parku. Był... nagi. Sprawca okaleczenia zbiegł z narządami w paszczy i ślad po nim zaginął. W okolicy wybuchła panika, szkoła została zamknięta, a mężczyźni nie opuszczają domów. PZ Pyszny wnuczek O bywatel Zambii miał bardzo dobrego wnuka. Chłopak był tak dobry, że gdy umarł, dziadek nie mógł się powstrzymać, odkopał go i... zjadł. Kanibala nekrofila nakryto na cmentarzu: obrzynał co smakowitsze połcie wnuczka, gotował i konsumował. Nie przeszkadzało mu, że wnuczek nie był zanadto świeży – zszedł był wszakże dwa miesiące wcześniej... Policja nie ma pojęcia, co wywołało apetyt dziadka, który tak na oko wygląda na zdrowego psychicznie. TW 14 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. PRZEMILCZANA HISTORIA Romanse staropolskie Nieszczęśliwa miłość Tadeusza Kościuszki do pięknej Ludwiki, magnackiej córki, spowodowała, że wyemigrował on do Ameryki i został bohaterskim generałem armii walczącej o niepodległość Stanów. Kto wie, jakie byłyby dalsze losy przyszłego przywódcy insurekcji z 1794 roku, gdyby nie ów fatalny, niespełniony romans. Nasi przodkowie nie dopatrywali się większej roli miłości w zawieraniu małżeństw, zarówno arystokratycznych, jak i mieszczańskich, a nawet chłopskich. Najważniejszym celem mariażu nie był związek serc, lecz zapewnienie bytu materialnego albo połączenie fortun, a więc kontrakt obustronny – podobnie jak kupno i sprzedaż. Aleksander Brückner w „Dziejach kultury polskiej”, a także Jan Stanisław Bystroń w „Dziejach obyczajów w dawnej Polsce, wiek XVI–XVII” podkreślają, że ówczesne małżeństwa zawierano tylko i wyłącznie po to, żeby wzmocnić swoją pozycję majątkową lub polityczną, a więc przeważnie miały one charakter taktyczno-handlowej transakcji. Ale serce nie sługa, więc – jak pisał poeta Franciszek Karpiński – „trzeba się kochać, wszystko ci gada, co tylko żyje, co sobą włada, tymi prawami rządzi się wiecznie, trzeba się kochać, trzeba koniecznie”. Młodzi ludzie często nie zwracali uwagi na dzielące ich różnice stanowe czy majątkowe i rządzili się swoimi prawami, bo miłość niejedno ma imię. Niestety, często kończyło się to tragicznie – wyklęciem przez rodzinę, ostracyzmem otoczenia, N asi przodkowie, zanim przebalowali ojczyznę, balowali na bankietach, weselach i... pogrzebach. Niesłychane obżarstwo i pijaństwo towarzyszyło im przy każdej okazji. Wesela trwały tygodniami i były jednym szeregiem ceremonii – od dziewosłębów i zrękowin począwszy, na uroczystym akcie ślubu i następujących po nim poprawinach skończywszy. Również stypy trwały przez kilka dni i miały niezwykle okazały charakter. Albrecht Radziwiłł pisze w swym pamiętniku, że na weselu Teresy Ossolińskiej, która poślubiła starostę sokolskiego Denhoffa, młodzi otrzymali 150 darów (w tym pieniężne), które mogły im zabezpieczyć przyszłość do końca życia, zaś „wojewodzina mińska Słuszczanka wychodząc za Kazanowskiego otrzymała wśród niezliczonych upominków weselnych także od króla kubek szczerozłoty, w którym znajdowała się asygnata na 20 tysięcy dukatów... Na weselu Konstancji Lubomirskiej ze Stanisławem Potockim (1661 r.) miało być w Łańcucie 1500 gości, którym 600 hajduków służyło przy bankiecie; pamiętny pozostał na długo przedziwnie okazały festyn obelżywą odmową, a nawet śmiercią któregoś z kochanków. Cofnijmy się zatem o kilka wieków... Wielce nieszczęśliwa była miłość Tadeusza Kościuszki. Jako młody oficer zakochał się w ślicznej pannie Ludwice Sosnowskiej – nawet ze wzajemnością. Młodzi planowali ślub i wspólne życie. Niestety, Kościuszko był ubogim szlachcicem, a Sosnowska córką bogatego senatora, późniejszego hetmana Wielkiego Księstwa Litewskiego, Józefa Sosnowskiego. Magnat nie tylko odtrącił oświadczyny chudopachołka, ale szybko zaczął się rozglądać za kandydatem na męża dla swojej córki. Oczywiście miał to być mężczyzna bogaty i ze znamienitego rodu. Zdesperowany Kościuszko zamierzał nawet porwać Ludwikę i uciec z nią za granicę. Julian Ursyn Niemcewicz tak pisze o tym w „Pamiętnikach czasów moich”: „Wkrótce rozeszła się wieść, że się był rozkochał w córce Sosnowskiego i z nią uciekał; dognano go atoli i odebrano pannę. Szeptano naówczas, że Kościuszko zwierzył się był królowi z miłości swoich, że król, nie umiejący sekretu dochować, chcący sobie pozyskać Sosnowskiego, ostrzegł go o uwiezieniu, tak że kochankowie nie mieli czasu dopaść granicy”. Faktem jest, że owa żarliwa, nieszczęśliwa miłość, jak również impertynencka rekuza ze strony magnata spowodowały, że Kościuszko wyjechał do Ameryki i wkrótce został generałem armii walczącej o wolność Stanów, bohaterem rodzącego się narodu. A co z wielką miłością późniejszego Naczelnika powstania? Niemcewicz pisze, że kiedy Kościuszko przybył do Warszawy w latach Sejmu Czteroletniego, spotkał się z Ludwiką, wówczas już księżną Lubomirską, i „obydwoje byli tak dalece przejęci, że nie mogli mówić ze sobą, jedno i drugie oddaliło się do kącika mieszkania i płakało”. Ludwika była największą miłością Kościuszki, miłością, niestety, niespełnioną. W innych przypadkach romansów owych czasów miłość była zwykle nazbyt wyidealizowana, ślepa, wzorowana na sentymentalnej literaturze arystokratyczno-dworskiej... Zbigniew Kuchowicz pisze o tym tak: „(...) wyidealizowana miłość do kobiety występowała często w literaturze polskiego Odrodzenia, była jednak w zasadzie obca najbardziej reprezentatywnym przedstawicielom tzw. kultury sarmackiej. Cenili oni przyjaźń, przywiązanie, rozumieli pożądanie, domagali się wierności, lecz nie zaspokojone cierpienia, sentymenty sercowe nie znajdowały u nich większego zrozumienia”. Były jednak sentymenty sercowe, które kończyły się tragicznie. Na początku XVII wieku głośna była tragedia oboźnego Żółkiewskiego, synowca hetmana. „Panicz ten zakochał się w pięknej i posażnej pannie – wojewodziance Marcjannie Daniłłowiczównie. Naturalną koleją rzeczy dokonał oświadczyn. Wojewoda wszakże odmówił. Żółkiewski nie mógł przeboleć straty ukochanej, czy też może tylko porażki, i na oczach Marcjanny popełnił samobójstwo, wbijając sobie nóż w piersi” (Kuchowicz). Niektóre „niedobrane” romanse kończyły się małżeństwem, ale z reguły powodowało to ostracyzm otoczenia. Mezalianse z plebejuszkami zdarzały się jednak dosyć często. Wojewoda krakowski Lubomirski ożenił się z piękną mieszczką krakowską, którą – jak pisze Jędrzej Kitowicz („Pamiętniki, czyli historia polska”) – „Lubomirski mężowi, Krystowi, odmówił, a potem za pośrednictwem wielkich pieniędzy nabywszy i o rozwód postarawszy za żonę pojął”. Zakochany Lubomirski nie przejmował się fochami swoich krewnych, bo był na to zbyt zamożny, jednak do niektórych magnackich domów on i jego żona mieli zakaz wstępu. Powody owego bojkotu były dwa: jego żona była nie tylko mieszczanką, ale w dodatku – rozwódką. Straszny mezalians popełniła również księżna Teofila Radziwiłłówna, rodzona siostra słynnego Radziwiłła „Panie kochanku”, która zakochała się w przystojnym szlachetce Mycielskim i – nie bacząc na swą książęcą godność – wydała się za niego za mąż. Wywołało to weselny trzeciego ordynata Zamoyskiego i Marii Kazimiery d’Arquien, późniejszej Sobieskiej, a festyn weselny przy zaślubinach generała artylerii koronnej Brühla z panną Potocką, wojewodzianką kijowską, wyprawiony w Krystynpolu, kosztował przeszło 250 tysięcy złotych” (Władysław Łoziński). Na dzisiejsze pieniądze jest młodej małżonce obcinano warkocze i zakładano czepek. Śpiewano wówczas wiele piosenek, przeważnie rubasznych, tak jak ta kurpiowska z XVIII wieku: Gdybyś i ty dziewczę wiedziała co Janek, Do niego byś poszła porzuciwszy wianek, Łabiszyna (1583 r.) 1700 gości w 1300 koni. Na czele pogrzebowego orszaku jechało 150 chłopców ubranych na czarno, na koniach osłoniętych czarnymi kapami aż po kopyta. Natomiast pogrzeb Jerzego Kalinowskiego w Bukaczowcach tak dużo kosztował, że wdowa musiała zastawić swoją złotą koronę oburzenie całej herbowej arystokracji, a jej brat uznał małżeństwo za straszliwą hańbę i nigdy tego czynu siostrze nie wybaczył. Tragicznie skończyła się miłość Szczęsnego Potockiego, potomka potężnego rodu, do pięknej panny Gertrudy Komorowskiej, która – niestety – pochodziła z ubogiej szlacheckiej rodziny. Zakochany młody Potocki, bojąc się ojca, wziął z Gertrudą potajemny ślub. I rzeczywiście, kiedy tatko dowiedział się o tym występnym mezaliansie, nakazał sługom porwać pannę młodą. Nikt nie wiedział, że Gertruda była w ciąży. Podczas przeprawy przez rzekę zbyt gorliwi porywacze przydusili trochę brzemienną oblubienicę swego panicza i ta wyzionęła ducha. Ciało wrzucono do rzeki. Ponoć Szczęsny Potocki do końca żywota nosił na szyi medalion z wizerunkiem Gertrudy. Niekiedy dochodziło również do zabawnego qui pro quo. Oto 30-letni Jan Chryzostom Pasek – szlachcic zagrodowy i żołnierz znany ze swych „Pamiętników”, które są nieocenionym skarbcem dla historyków (obyczaje) XVII wieku – zakochał się we wdowie Annie Łąckiej z Remiszowskich, matce... sześciorga dzieci. Naiwny Pasek był przekonany, że Łącka ma lat 30, i dopiero po ślubie okazało się, że jego oblubienica ma lat... 46. Rozżalony Pasek pisze w „Pamiętnikach”: „Nigdy bym nie rzekł, żeby miała te lata, czegom potym doszedł: w czterdziestu sześciu za mnie szła, a ja supponebam (myślałem – przyp. A.R.), że nie ma nad 30 lat”. Staropolskie romanse, owiane często mgiełką tajemnicy, szaleństwa, miłości spełnione, a jeszcze częściej platoniczne – to były czasy, Panie Dzieju, to były czasy! ANDRZEJ RODAN seniora Matusewicza otwierały kompanie nadwornego żołnierza. Szły one w bojowym szyku z opuszczonymi na dół sztandarami i muszkietami. Za wojskiem gromadziły się procesje kleru. Tuż za księżmi prowadzono pysznie przystrojone rumaki, a wreszcie toczył się zaprzężony w kilka par koni, okryty czer- Cztery wesela i pogrzeb to około dwóch milionów złotych! Na weselach stoły szlacheckie dosłownie uginały się pod wyśmienitym jadłem. Wesela magnackie trwały dwa, a nawet trzy tygodnie, szlacheckie do tygodnia, a na wsi, nawet u niezbyt zamożnych chłopów, balowano przez trzy dni. Uczty miały swój ceremoniał, który w zasadzie – po pewnych modyfikacjach – przetrwał do dnia dzisiejszego. Pierwsze miejsce przy stole zajmowała „młoda para”. Po nocy poślubnej oblubienica wchodziła do grona mężatek, zmieniała strój i uczesanie. Na wsiach wiązał się z tym obrzęd wcześniejszych „oczepin”, kiedy to Wianek ci opadnie, wianek ci zwiędnieje A on się do ciebie nieraz roześmieje. Rzucaj prędzej wianek a pójdzi do Janka, Będziesz miała z niego stałego kochanka. Ostatnim aktem weselnym były „przenosiny”. Młoda mężatka opuszczała rodzicielskie progi i przenosiła się do domu męża. ¤¤¤ Równie wystawne były ceremonie oraz uczty związane z konsolacją. Na pogrzeb inowrocławskiego starosty Latalskiego zjechało do wysadzaną brylantami, srebrne puchary, kandelabry, kosztowne zbroje. Mimo to bracia zmarłego, Marcin i Adam Kalinowscy, atakowali bratową za to, że pogrzeb nie był tak okazały, jak powinien. Na pogrzebie Zamojskiej (z domu księżniczki Ostrogskiej) było sześciu biskupów, a dla przybyłych gości codziennie bito... 100 wołów i dwa tysiące sztuk drobiu. Wszystkie rekordy (jeśli chodzi o udział księży w ceremonii pogrzebowej) bije jednak bogaty szlachcic Matusewicz, który pochował swojego ojca w asyście... 324 księży katolickich i 150 unickich. Kondukt pogrzebowy nią i purpurą wóz, na którym znajdowała się trumna (Kuchowicz). A jak było na pamiętnym pogrzebie hetmana wielkiego Stanisława Koniecpolskiego w 1664 roku? To tam właśnie rodziła się bardzo interesująca tradycja, wcześniej praktykowana w Polsce tylko przy niektórych pogrzebach królewskich – tradycja sobowtóra zmarłego! „Za trumną jechał człowiek podobny zupełnie strojem, postawą i twarzą do zmarłego, którego miał być niejako pośmiertnym, a żywym konterfektem. Robiło to wrażenie, jak gdyby nieboszczyk odprowadzał samego siebie do grobu. Wybierano w tym celu Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. PRZEMILCZANA HISTORIA Za sprawą papiestwa siedemnastowieczna Polska stała się – wbrew własnej racji stanu – wiernym sojusznikiem cesarstwa Habsburgów, podpory Kościoła kat. Klęska zadana Turkom pod Wiedniem przez Jana III Sobieskiego była także klęską Rzeczypospolitej i przyczyniła się do utraty przez Polskę niepodległości. Mołdawią i Wołoszczyzną. Przez cały wiek XVI Rzeczpospolita pilnie strzegła tego pokoju i starała się powstrzymywać kozaków od napadów na tureckie posiadłości nad Morzem Czarnym. Czyniła to niezbyt skutecznie, a kozacy na swych zwinnych czajkach wpływali nawet na Bosfor. Gdy kozacy napadli i złupili Warnę, która była wówczas ważnym portem tureckim, sułtan Osman II zerwał wieczysty pokój z Lechistanem. Pokój z Turcją był od wieków korzystny dla Polski. Dwa wielkie państwa przez wieki ograniczały wzrost ekspansywnej potęgi rosyjskiej. Natomiast dla Rzymu i Wiednia Turcja była wrogiem, a kolejni papieże i habsburscy cesarze montowali przeciw Polsce sojusze wojskowe. Kościół zawsze przedstawiał Turków jako pogan i naturalnych wrogów, niemal diabłów, zaś Polska miała pełnić rolę przedmurza chrześcijaństwa w Europie. W XVII wieku, w czasach gdy kontrreformacja ogarnęła Polskę i zapanowała u nas nietolerancja religijna, takie postrzeganie Turków stało się obowiązkowe. Jeszcze na początku XVI wieku było inaczej. W roku 1529, gdy armia turecka po raz pierwszy obległa Wiedeń, polska opinia publiczna była podzielona – jedni popierali Turcję, inni – Habsburgów. W rezultacie zachowano neutralność, a Rzeczpospolita podpisała z Turcją pokój wieczysty. Zasady tego traktatu odnowiono w roku 1607, chociaż w tym czasie Polska wadziła się z Turcją o panowanie nad W rezultacie 18 września 1620 roku doszło do bitwy pod Cecorą, gdzie poległ hetman wielki koronny Stefan Żółkiewski, a polskie wojska poniosły dotkliwą klęskę. Dopiero dwa lata później Turcy zostali zatrzymani pod Chocimem, a zawarty wówczas pokój ustalił polsko-turecką granicę na Dniestrze. Za czasów panowania dynastii Wazów (1581–1668), a także pod rządami Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669–1673) Rzeczpospolita prowadziła politykę podyktowaną przez papiestwo pragnące uwikłać Polskę w permanentną wojnę z Turcją, co się udało. Wojny te tak osłabiły Polskę, że możliwy stał się najazd szwedzki i pierwsza próba rozbioru Rzeczypospolitej w 1656 roku przez Szwecję, Siedmiogród, Kozaków Chmielnickiego i Bogusława Radziwiłła. Antytureckie kampanie umacniały Moskwę i sprawiały, że Polska nie mogła przekształcić się w Rzeczpospolitą Trzech Narodów (z Litwinami i Ukraińcami), bo znaczna część Ukrainy przeszła w końcu pod politykę Warszawy. Ludwikowi XIV chodziło o to, aby Polska, sprzymierzona z Turcją i Szwecją, opowiedziała się przeciw interesom Habsburgów. Natomiast Austria i Rosja dążyły do uwikłania Rzeczypospolitej w stały konflikt z Turcją. Jan III Sobieski sprzyjał Francji. W 1675 r., rok po elekcji, zawarł z Francją tajny układ w Jaktorowie. Król chciał, przy wsparciu ze strony Szwecji i Turcji, odebrać Prusakom Gdańsk i Pomorze, a Habsburgom – Śląsk. Traktat ten mówił o konieczności zawarcia rozejmu polsko-tureckiego i tajnej umowie polsko-szwedzkiej, aby razem napaść na Prusy. W odpowiedzi na francusko-polskie plany, które poznali agenci z Wiednia i Moskwy, Rosja i Austria zawarły traktat, aby nie dopuścić do realizacji zamiarów Sobieskiego. Nic z tych planów nie wyszło. W roku 1679 Francja zawarła pokój ze Szwecją i Brandenburgią, co położyło kres dążeniom Sobieskiego do odzyskania Gdańska, a może i Śląska. ludzi, którzy już z urody podobni byli do zmarłego, a podobieństwo fizyczne jeszcze bardziej uwydatniano sztuką”. I tak za trumną Koniecpolskiego jechał przebrany za hetmana rotmistrz kozacki Komorowski. Natomiast na pogrzebie hetmana Jana Tarnowskiego rolę tę odgrywał podkomorzy Nikodem Radoszewski, który, według opisu Orzechowskiego, reprezentował swego pana ubrany w jego czarną atłasową szubę podbitą sobolami. Był to stary obyczaj rzymski, który jakoś dotarł do Polski. Dość wspomnieć, że na pogrzebach Zygmunta II Augusta (1572 r.) i Stefana Batorego (1586) również za trumnami szły postaci w szatach królewskich, niezwykle podobne do zmarłych monarchów. Moda na sobowtórów tak się rozwinęła, że nawet mniej zamożni szlachcice chowani byli w „asyście”, a dodatkowo w ceremonii pogrzebowej niesiono chorągiew z namalowaną twarzą zmarłego, z jego herbem oraz datą urodzin i śmierci. Taką żałobną chorągiew z drogiego materiału, bogato haftowaną złotymi i srebrnymi nićmi, wieszano później w kościele. Nad chorągwiami umieszczano kity ze strusich piór, a była to wówczas rzadkość i wielka kosztowność. A jak chowano kobiety? „Matrony polskie XVI i XVII wieku polecały chować się najczęściej w habitach zakonnych; oblekano je także w powłóczyste, poważne szaty, w jakich widujemy ich posągi na monumentach nagrobkowych – tylko młode dziewice i niewiasty zmarłe w kwiecie wieku strojono bogato na katafalku”. Jean Sobieski w swych „Relacjach z podróży po Polsce” widział zmarłą w młodych latach Zofię Denhoffową „spoczywającą przez pięć dni na jedwabnym złocistym kobiercu, ubraną jakby na bal, w bogatej sukni, z kornetem na głowie, w pudrowanej fryzurze, z muszkami na twarzy, w klejnotach drogocennych, których nie brakło i na trzewikach”. Pogrzeby szlacheckie, a szczególnie magnackie, w przepychu i kosztach równały się prawie weselom. Pamiętnikarz cudzoziemski („Obraz Polski pod koniec XVII wieku...”) pisze: „W pogrzebach Polaków tyle jest okazalności i pompy, iż prędzej wziąłbyś je za triumfy niż za pochowanie zmarłych”. JĘDRZEJ PAWEŁ dziejach polskiego katolicyzmu znaleźć można kilku księży, którzy serce mieli po le wej stronie. Opowiemy o jednym z nich... 6 listopada 1918 r. na tarnobrzeskim rynku pod pomnikiem chłopskiego bohatera Bartosza Głowackiego zebrał się 30-tysięczny tłum. Proklamowano koniec władz austriackich, obszarniczych rządów, a początek władzy chłopskich komitetów gminnych. Utworzono chłopską milicję i ogłoszono narodziny Republiki Tarnobrzeskiej! Tak to pod dowództwem Komitetu Rewolucyjnego i świeżo powstałego Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego (ChSR) narodziła się pierwsza w historii Polski robotniczo-chłopska władza obejmująca powiaty: tarnobrzeski, mielecki, niżański i kolbuszowski. Rozpoczęto radykalne reformy rolne, dzielono między chłopów ziemię obszarników – bez odszkodowań dla właścicieli! Na czele tego „powstania chłopskiego” stał nasz bohater, ksiądz Eugeniusz Okoń, wraz z Tomaszem Dąbalem. To katolicki ksiądz grzmiał do chłopów: „Już nie będziesz się kłaniał jaśnie wielmożnym hrabiom i dziedzicom (...). Pan Bóg nie stworzył tej ziemi, tych lasów jedynie dla nich, to twoja własność również”! Ksiądz Okoń urodził się w 1882 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1906 r. Początkowo związany z endecją, zerwał z nią i poświęcił się sprawie chłopskiej. Nie był za to kochany przez swoich zwierzchników w sutannach. panowanie carów. Kariera wojenna Sobieskiego związana była z wojnami przeciw Turcji, utratą Kamieńca Podolskiego w 1672 roku i zwycięską drugą bitwą pod Chocimiem w roku 1673. Jeszcze zanim na polskim tronie zasiadł Jan III Sobieski, cesarstwo Habsburgów znajdowało się w konflikcie z Francją. Obydwa mocarstwa miały w Polsce swych agentów, którzy usiłowali wpływać na Rzym nie szczędził wysiłków, żeby zapobiec pokojowi między Polską i Turcją. Zawiązano nawet spisek zmierzający do obalenia Jana III i osadzenia na polskim tronie któregoś z kandydatów habsburskich. Bitwa wiedeńska z 12 września 1683 roku to przede wszystkim wspaniała szarża husarii (ostatnia w historii), która utorowała drogę kawalerii austriackiej i niemieckiej, rozbijając doborowe oddziały tureckie. Klęska wiedeńska W Polska wyprawa miała swe ciemne strony, o których w Polsce dawno zapomniano. Przypomnijmy więc, że pospolite ruszenie litewskie spóźniło się i przybyło pod Wiedeń już po bitwie. Za to dało się we znaki mieszkańcom Słowacji, gdzie doszło do grabieży i gwałtów. Nie pamiętamy też o niechlubnym epizodzie z pierwszej bitwy pod Parkanami, kiedy to Turcy o mało co nie wzięli odwetu za Wiedeń. Król Jan III wysforował się za daleko do przodu, gdy Turcy rozpoczęli kontratak. I nagle – w otoczeniu zaledwie siedmiu oficerów – polski monarcha znalazł się naprzeciw szarżującej konnicy nieprzyjaciela. Nie pozostało nic innego, jak tylko rzucić się do ucieczki. Król musiał gnać konno – osłaniany i podtrzymywany przez swych towarzyszy – kilka kilometrów, aż napotkał austriackich kirasjerów, którzy wyratowali go z opresji. Rok po bitwie Sobieski popełnił straszny polityczny błąd, włączając Polskę do papieskiej Świętej Ligi, która miała na celu odzyskanie wszystkich obszarów opanowanych 15 przez Turcję. W ten sposób Polska, która utraciła na rzecz Turcji jedynie kawałek Podola, musiała przez 17 lat brać udział w wojnach dla odzyskania obszarów utraconych niegdyś przez Habsburgów. „Koszt był ogromny, a dywidendy przypadły w udziale niemal wyłącznie sąsiadom i wrogom Rzeczypospolitej” – napisał Norman Davies („Boże igrzysko”). A oto jak mogłaby się potoczyć dalsza historia Europy, gdyby Sobieski nie zniszczył potęgi tureckiej pod Wiedniem: – Turcy nie zdobyliby Wiednia, zadowoliliby się okupem. Wiedzieli, że okupacja wielkiej europejskiej metropolii nie przyniesie im pożytku. – Nie nastąpiłby nagły wzrost siły i politycznego znaczenia Prus oraz Rosji. Turcja zatrzymałaby dalszą ekspansję Rosji na południe (nie byłoby dziś problemu czeczeńskiego), a sojusz polsko-turecki powstrzymałby rosyjską ekspansję w kierunku zachodnim. – Prawdopodobnie nie doszłoby do rozbiorów Polski, których zresztą Turcja – jako jedyne państwo europejskie – nigdy nie uznała. – Ponieważ Prusy nie stałyby się hegemonem Niemiec, nie doszłoby prawdopodobnie ani do I wojny światowej, ani być może do II wojny światowej, która była konsekwencją rezultatów pierwszej. – Wszystkie narody niegdyś podbite uzyskałyby niezależność drogą pokojową, bo dawne imperia rozpadłyby się (tak jak imperium tureckie w XX wieku). – Europa znacznie wcześniej dojrzałaby do integracji. – Od dawna bylibyśmy, wraz z demokratyczną Turcją, w zjednoczonej Europie. – Wojujący islam i muzułmański terroryzm nie miałyby racji bytu. JANUSZ CHRZANOWSKI Republika przetrwała do stycznia 1919 r., kiedy to władze polskie rzuciły przeciwko chłopom 5 kompanii wojska i policję – rozpoczęły się aresztowania, rozstrzeliwania, pacyfikacje... Tomasz Dąbal ukrył się w Sandomierzu, ks. Okonia aresztowano w Baranowie, ale i tak kandydowali później do sejmu. Jeden z ukrycia, a drugi z więzienia! Jako poseł (1919–1928) powiatu łukowskiego z ramienia Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego, z listy PSL-Lewica, ks. Okoń otrzymał 26 stycznia immunitet i z więzienia trafił do sejmowych ław. Z 24 księży posłów tylko Okoń krzyczał, gdy Trąmpczyński kilkoma głosami (155 do 149) wygrał z Wincentym Witosem stanowisko marszałka: „A my przecież chcemy chłopa na marszałka i od tego nie odstąpimy! Jeżeli dawniej mógł nim być szlachcic, niech teraz będzie chłop!”. Tymczasem reszta katolickiego kleru siedziała w ławach na prawicy i krzyczała do wchodzących na salę posłów chłopskich: „Do gnoju, chłopie, a nie do sejmu!”. Tak ks. Okoń walczył o sprawiedliwą Polskę, jakiej nie zapewnił ani Piłsudski, ani Paderewski. Ksiądz Okoń umarł w 1949 r. na Ziemiach Zachodnich, gdzie po wojnie pełnił posługę kapłańską. Ani społeczeństwo polskie, ani ruch ludowy nie cenią zbytnio tego księdza społecznika. Tym bardziej Kościół nie kwapi się z wyniesieniem na ołtarze chłopskiego bohatera. ABANGEL Swój chłop 16 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. CZUCIE I WIARA Dan Brown propaguje w swej książce pogląd, że liczbę ewangelii ograniczono do czte rech dopiero w IV w., kiedy to ewangelie gnostyckie zostały rzekomo „zakazane, zebrane i spalone”. Według niego, Nowy Testament w swej obec nej formie przegłoso wano dopiero na sobo rze w Nicei (325 r.) z inicjatywy cesarza Konstantyna. Czy tak rzeczywiście było? oraz Ireneusza „Przeciwko herezjom” z końca II w. Konstantyn a Biblia Faktem jest, że z nakazu Konstantyna na początku IV w. wykonano kilkadziesiąt egzemplarzy Biblii, ale czy chodziło o spopularyzowanie ocenzurowanej wersji Pisma Świętego? Bynajmniej. Cesarz zwrócił jedynie chrześcijaństwu Biblie palone z rozkazu jego poprzednika Dioklecjana, inicjatora prześladowań, które trwały 10 lat (303–313). Konfiskowano wtedy i palono pisma chrześcijan, między innymi zniszczono wiele kopii Pisma Świętego. W 312 roku do decydującej walki o tron doszło przy moście Mulwijskim pod murami Rzymu. Naprzeciwko siebie stanęły armie Maksencjusza i Konstan- Jeszcze starsze mogą być trzy niewielkie fragmenty Ewangelii według Mateusza przechowywane w oksfordzkim Magdalen College. Dr Carsten Thiede z Instytutu Badań Piśmiennictwa w Paderborn w Niemczech uważa, że powstały około 70 r., na co wskazują m.in. uderzające podobieństwa z uncjalnym stylem pisma znanym ze zniszczonego około 68 r. osiedla w Qumran, jak i stylem znanym z Pompejów i Herkulanum, miast zniszczonych w 79 r. Wspomniane wyżej odkrycia świadczą, że cztery Ewangelie powstały w I wieku. Odzwierciedlają one konsekwentnie porządek społeczny, polityczny, religijny i ekonomiczny sprzed zniszczenia świątyni izraelskiej w 70 r. Na przykład Mateusz pisze o obowiązku płacenia na świątynię podatku, który John Robinson, wykładowca z Trinity College w Cambridge, był kiedyś przekonany, że Nowy Testament powstał długo po śmierci Jezusa, dlatego nie wierzył, żeby spisali go apostołowie. Wiedząc jednak, że ten pogląd wysunęli uczeni żyjący w XVIII i XIX w., postanowił sam zbadać jego podstawy. Wiele lat później stwierdził, że pogląd ten opiera się na przedawnionych informacjach i uprzedzeniach. Robinson zakończył swe badania wnioskiem, że księgi nowotestamentowe powstały przed 64 rokiem. Dziś dysponujemy kopiami ksiąg nowotestamentowych, które od oryginałów dzielą zaledwie dwa pokolenia. O tym, jak niewielka jest to odległość w czasie, przekonujemy się dopiero w porównaniu z innymi starożytnymi pismami, gdzie różnica między oryginałem a najstar- Kod da Vinci – fakt czy fikcja? (3) Główne założenia książki pt. „Kod Leonarda da Vinci” to spekulacje odległe od historycznej prawdy. Brown napisał: „Na szczęście dla historyków (...) niektóre z tych ewangelii, które Konstantyn próbował usunąć, przetrwały. Zwoje znad Morza Martwego znaleziono w latach 1950., ukryte w jaskini w pobliżu Qumran (...), a zwoje koptyjskie w 1945 r. w Nag Hammadi”. Napisał też: „Każdy, kto wybrał zakazane ewangelie ponad wersję Konstantyna, był uznany heretykiem. Słowo heretyk datuje się w historii od tego wydarzenia. Łacińskie słowo haereticus znaczy – wybór. Ci, którzy dokonali tego wyboru, byli pierwszymi heretykami”. W powyższych słowach roi się od katastrofalnych błędów. 1. Zwoje znad Morza Martwego odkryto w latach 40., a nie 50. XX wieku. 2. Wśród zwojów z Qumran nie ma ewangelii, a pisma tam znalezione nie mają z nimi związku, gdyż powstały w okresie przed chrześcijaństwem. 3. Na Soborze w Nicei nie głosowano w sprawie kanonu Biblii. 4. Konstantyn nie nastawał na religię pogańską, gdyż wywołałby burzę wśród pogańskiej arystokracji rzymskiej, a jemu zależało na jedności Imperium. 5. Wywód o pochodzeniu słowa „heretyk” jest fałszywy. W tej ostatniej sprawie Brown zerżnął błąd z pseudonaukowej książki Picknetta i Prince’a „Templariusze”. Jej autorzy twierdzą, że słowo „herezja” ma korzenie w soborze w Nicei. Tak nie jest. Słowa „heretyk” użył już apostoł Paweł w 63 r. (Tt 3. 10), a w jego liście z 54 r. pojawia się słowo „herezja”, które oznaczało „wybór” lub „frakcję” (1 Kor 11. 19). W I w. użył go Józef Flawiusz, opisując żydowskie frakcje religijne: saduceuszy, faryzeuszy i esseńczyków. Występuje ono również w dziele Tertuliana „Przestrogi przed heretykami” tyna. W nocy przed bitwą Konstantyn miał ponoć sen – zobaczył znak symbolizujący imię Chrystusa i usłyszał słowa: In hoc signo vinces („W tym znaku zwyciężysz”). Zwyciężył i jako cesarz zlecił historykowi chrześcijańskiemu Euzebiuszowi z Cezarei wynajęcie skrybów i wykonanie 50 wiernych kopii Pisma Świętego, aby uzupełnić egzemplarze zniszczone w czasie prześladowań. O kopie Pisma Świętego sprzed IV w. niełatwo, gdyż po pierwsze – niszczono je podczas wcześniejszych prześladowań, a po drugie – chrześcijanie w pierwszych wiekach nie wywodzili się Sobór w Nicei w 325 roku z zamożnych warstw, dlaprzecież nie mógł obowiązywać po tego kopiowano na tańszym papirujej zniszczeniu (Mt 17. 24–27). Przesie, który jest materiałem nietrwastrzegał też często przed wpływem łym. Niemniej dysponujemy przynajsaduceuszy, którzy przecież zniknęmniej 88 fragmentami kanonicznych li wraz ze świątynią. Opis stronnicEwangelii z pierwszych trzech wietwa faryzeuszy także odpowiada syków, a także prawie całymi tekstatuacji sprzed 70 r. Ewangelia wemi Nowego Testamentu już z II wiedług Łukasza i Dzieje Apostolskie ku (np. Kodeks Chestera Beatty). miały tego samego autora, a Dzieje Apostolskie są kroniką działalKiedy powstały ności apostoła Pawła, który zginął Ewangelie? w 64 lub 65 r., podczas prześladowań za czasów Nerona. Dzieje poNajstarszy fragment Ewangelii wstały przed 64 r., bo w przeciw(Jana) znaleziono w egipskiej munym wypadku zawierałyby wzmianmii. Nazywa się go papirusem Johkę o jego męczeńskiej śmierci. Skona Rylandsa, a badacze datują go ro zaś Dzieje Apostolskie powstana początek II wieku. Jego odkryły przed 64 r., to znaczy, że Ewancie było szokiem dla krytyków, któgelia według Łukasza była jeszcze rzy zakładali, że Ewangelia według wcześniejsza. Przyjmuje się, że ŁuJana powstała dziesiątki lat później, kasz korzystał z Ewangelii według między innymi dlatego że Jezus jest Marka, co znaczy że Marek spisał w niej ukazany jako Bóg (J 1. 1, 18; swoją Ewangelię jeszcze wcześniej! 20. 28). Krytycy przypisywali ten poNa podstawie tych i innych przegląd albo ignorancji chrześcijan, któsłanek bibliści na ogół przyjmują, rzy żyli wiele pokoleń po śmierci Jeże ewangelie synoptyczne (Matezusa, albo ingerencji zwierzchniusza, Marka, Łukasza) powstały ków Kościoła w IV w. Takie właśnie przed 70 r., a Ewangelia według Jauzasadnienie przyjmuje Dan Brown na przed 100 rokiem. w „Kodzie Leonarda da Vinci”. szą zachowaną kopią wynosi zwykle 1000 lat, a nie dwa pokolenia, jak w przypadku Nowego Testamentu! Na przykład „Roczniki” Tacyta, które powstały około 116 roku, przetrwały dzięki fragmentarycznym kopiom z IX/XI w. Najwcześniejsze kopie „Iliady” Homera, która powstała około 800 roku p.n.e., pochodzą z II–III wieku n.e. (pierwszy pełny tekst – z XIII wieku), co daje 1000 lat różnicy między oryginałem a pierwszą zachowaną kopią. Najstarszą dobrze zachowaną kopię „Wojen galijskich” Juliusza Cezara dzieli od oryginału 900 lat. Znawca starożytnych rękopisów – F. Kenyon – napisał: „Okres między powstaniem oryginału a najwcześniejszymi zachowanymi do naszych czasów kopiami jest tak krótki, że właściwie bez znaczenia. W ten sposób usunięta została ostatnia podstawa dla jakichkolwiek wątpliwości, że Pismo Święte dotarło do nas zniekształcone. Zarówno autentyczność, jak wiarygodność ksiąg nowotestamentowych mogą być uważane za ostatecznie potwierdzone”. Dan Brown w „Kodzie Leonarda da Vinci” sugeruje, że księgi Nowego Testamentu stały się kanoniczne dopiero w IV w. Nic podobnego! Już w połowie II w. cztery Ewangelie i wiele listów uważano za natchnione i kanoniczne. Widzimy to choćby po negatywnych reakcjach, jakie wzbudził w II w. Marcjon z Pontu, który postanowił oczyścić Nowy Testament ze starotestamentowych wpływów i opublikować taką ocenzurowaną przez siebie wersję. Polikarp (69–155), który był uczniem apostoła Jana, po rozmowie z Marcjonem nazwał go z tego powodu „pierworodnym Szatana”, a Tertulian (160–220) humorystycznie przezwał go „myszką, która zabrała się za obgryzanie Ewangelii”. Reakcja na ingerencję Marcjona w Nowy Testament pokazuje, że chrześcijanie już w II w. uważali jego trzon za kanoniczny i dlatego nie można było do niego dodawać ani odejmować. Warunkiem kanoniczności pism chrześcijańskich było m.in. to, że ewangelie były zgodne z resztą Biblii, pochodziły z czasów apostolskich i były powszechnie akceptowane. Kopie dowodem Twierdzenie, że do kanonu Nowego Testamentu wprowadzono zmiany dopiero w IV w., jest naiwne – choćby ze względu na ilość jego starożytnych kopii. Samych tylko greckich rękopisów ksiąg nowotestamentowych skatalogowano już blisko 5500. Do tego trzeba dodać około 10 tys. łacińskich, 8 tys. etiopskich, gockich, gruzińskich i ormiańskich. W sumie 25 tysięcy. Dla porównania: drugie dzieło najlepiej reprezentowane przez wczesne kopie to „Iliada” Homera z „zaledwie” 643 rękopisami. Następne są „Wojny galijskie” Juliusza Cezara z 10 znanymi kopiami. Dziś moglibyśmy odtworzyć cały tekst Nowego Testamentu z cytatów zawartych we wczesnochrześcijańskich dziełach, a niektóre z nich powstały na przełomie I i II wieku! Brown insynuuje, że Nowy Testament w obecnej formie był rezultatem głosowania na soborze w Nicei. Tymczasem już same pozabiblijne pisma wczesnochrześcijańskie zawierają 32 tys. cytatów z Nowego Testamentu, dzięki czemu moglibyśmy odtworzyć cały tekst Nowego Testamentu tylko na podstawie tych pism, które powstały przed 325 rokiem! Wprowadzenie w IV w. jakiejkolwiek istotnej zmiany w tekst Nowego Testamentu byłoby – ze względu na mnogość wczesnych kopii – niemożliwe. W pierwszych wiekach taka zmiana spotkałaby się ze sprzeciwem świata chrześcijańskiego – tak jak próby Marcjona w II w. W późniejszych czasach ktoś musiałby taką zmianę wprowadzić do wszystkich znaczniejszych kopii, włącznie z tymi, które powstały we wczesnych wiekach w języku syryjskim, łacińskim czy koptyjskim. Byłoby to zadanie raczej niewykonalne. Poza tym taką zmianę należałoby też wprowadzić do dzieł wczesnochrześcijańskich pisarzy, którzy cytowali księgi nowotestamentowe już od końca I wieku, co byłoby niemożliwe. Reasumując: Konstantyn nie ustalił kanonu Pisma Świętego, a sobór w Nicei go nie przegłosował, gdyż w ogóle nie zajmował się tą sprawą. Brown oparł się na plotce, którą rozpowszechnił sceptyk Wolter. Na tym soborze zapadło 20 decyzji. Wszystkie zachowały się do naszych czasów. Żadna nie dotyczyła kanonu. O kanoniczności ksiąg biblijnych nie decydował ani Kościół, ani cesarz, jak to usiłuje się wykazać w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Synody w Hipponie (390 rok) i Kartaginie (393 rok) jedynie ratyfikowały funkcjonujący od wieków kanon. Dokończenie za tydzień. Dr ALFRED J. PALLA Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. N owocześnie myślący chrze ścijanie akcentują otwar tość Kościoła na naukę, sztukę i szeroko pojętą kulturę. Tymczasem ich niedościgniony wzór – Jezus – nie przejawiał żadnych ambicji w tym kierunku, nie ukoń czył też żadnej szkoły. Jezus, wiejski rzemieślnik (gr. tekton, Mk 6. 3), przypuszczalnie cieśla, kowal lub murarz z zawodu, zdobywał swoją wiedzę na ulicach, targowiskach, w synagodze, a także poprzez lekturę ST. Nie posłano go do szkoły, w związku z czym nie zdobył żadnego wykształ- NIEŚWIĘTE PISMO Bez kultury? Chrześcijanie w I w. tworzyli – z nielicznymi wyjątkami – zbiorowość złożoną z drobnomieszczaństwa, żebraków, niewolników i sierot. Jak zaświadcza apostoł Paweł, nie brakowało między nimi byłych złodziei i łobuzerii (1 Kor 6. 10 n). Ich status społeczny i poziom intelektualny też nie był wysoki, nie różnił się zresztą od poziomu apostołów, czyli ówczesnych przywódców chrześcijańskich. Owi chrześcijanie żyli według ewangelijnej maksymy, zgodnie z którą do życia „niewiele potrzeba, bo konieczne jest tylko jedno – szukanie Królestwa Bożego” (Mt 6. 33 n; Łk 10. 38–42). Tak ukierunkowani – w oczekiwaniu rychłego końca świata – nie byli zainteresowani ani oświatą, ani sztuką, nie mówiąc już o filozofii czy nauce, które uważali nie tylko za nic niewnoszące do wiary, ale wręcz niebezpieczne i szkodliwe. Kontynuowali w ten sposób jedynie pierwotną tradycję, gdyż już biblijny Jezus odnosił się z obojętnością do wszelkiej kultury, ze względów religijnych zwalczanej wcześniej przez żydowskich proroków, jako przejaw ludzkiej pychy inspirowanej przez szatana. Z miany i reformy w środowiskach religijnych bardzo często polega ją na powrocie do „starych, dobrych czasów”, sprawdzonych metod i schematów. Ale czy oglądając się do tyłu, można rozwiązać aktualne problemy? Wydaje się, że konserwatyzm różnej maści reformatorów jest nieuleczalny. Jeżeli prześledzić na przykład ruchy odnowy w łonie protestantyzmu, to każdy z nich jest krokiem do tyłu. Luter i Kalwin porzucili papieski Kościół w imię powrotu do chrześcijaństwa czasów starożytnych. Ale już Kalwin miał za złe Lutrowi, że ten zrobił ów powrót nie dość dokładnie – nie zabronił na przykład dość zdecydowanie kultu wizerunków i pozostawił hierarchiczną strukturę Kościoła. Liberałowie protestanccy wycięli wszystkim największy numer, bo postanowili wrócić do Jezusa historii, a darować sobie Chrystusa wiary, całą tradycję apostolską, a nawet nadprzyrodzoność, uznając, że możliwe do zweryfikowania fakty mają większe znaczenie, niż najbardziej nawet użyteczne i wzruszające akty wiary. Niemal każda zmiana w świecie religii jest w gruncie rzeczy konserwatywna – jest marszem do tyłu. Wszelkie zło poszczególni cenia. Doskonale wiedzieli o tym inni Żydzi, którzy wytknęli mu to podczas rozmowy: „Skąd ten człowiek posiada taką znajomość Pism, skoro się nigdzie nie uczył?” (J 7. 15). Jak zauważył D.F. Strauss, który za swoje odważne poglądy reformatorzy przypisują zbytniemu liberalizmowi poprzedników, którzy odeszli od „wiary raz na zawsze przekazanej świętym”. U postronnego obserwatora rodzą się jednak wątpliwości – skoro kiedyś, na początku, było tak dobrze, to dlaczego Kościół zszedł ŻYCIE PO RELIGII SZKIEŁKO I OKO zapłacił utratą katedry uniwersyteckiej, ewangelijny Jezus w ogóle nie ma ambicji intelektualnych. Gdy kilku uczniów wyraziło w jego obecności swój podziw dla alabastru, złota i marmuru, które zdobiły świątynię w Jerozolimie, zdobył się tylko na kasandryczną przepowiednię (Łk 21. 5 n). Podobnie jak do architektury czy sztuki pięknej odnosił się do innych wytworów ludzkiego ducha – w świetle NT nawet jednym słowem nie nawiązuje do potrzeby zdobywania świeckiej wiedzy. Brakiem filozoficznego przygotowania można wyjaśnić fakt, że Jezus nie głosił usystematyzowanych prawd wiary ani zwięzłej nauki o Bogu (teologii), lecz ograniczał się w swoim nauczaniu do postulatów emocjonalnego związku człowieka z Bogiem. Nie ma się zatem czemu dziwić, że ludzi wykształconych chrześcijaństwo od początku odstręczało. Jeden z greckich myślicieli przed końcem II w. stwierdził, że religię tę przyjmowali „tylko głupcy i ludzie o duszach niewolników”. O dwóch przywódcach gminy w Jerozolimie – apostołach Piotrze i Janie – autor Dziejów Apostolskich napomknął, że byli analfabetami i prostakami (agramatoi kai idiotai). Nawet jeśli jacyś intelektualiści – filozofowie, prawnicy, retorzy itd. – przyjmowali chrześcijaństwo, to z reguły ignorowali potem historycznego Jezusa na rzecz intelektualizacji wiary. Dopiero dzięki nim nastąpiła w chrześcijaństwie metamorfoza – eschatologiczna pogarda dla tego świata przeszła z czasem w jego afirmację i pochwałę dorobku kulturalnego. ARTUR CECUŁA niesprawiedliwość społeczna, wyzwolenie kobiet itp. – polega na tym, że islam odszedł od koranicznych korzeni, od religii Proroka. Wystarczy powrócić do źródeł, odejść od diabelskich wynaturzeń zachodniego świata i powróci epoka sprawiedliwości, szczęścia i tryumfu islamu nad niewiernymi. Nawet religijny terroryzm nie jest niczym nowym, bo powrotem do praktyk średniowiecznych bojowników islamskich – asasynów. Wniosek nasuwa się sam – odpowiedzi, jakie na bolączki świata i religii dają dogmatyczni reformatorzy, są fałszywe i nieskuteczne; są jak pogoń psa za końcem własnego ogona. Moim zdaniem, jedynym rozwiązaniem dzisiejszych problemów jest trzeźwy namysł pozbawiony dogmatycznych okularów. Gdyby konserwatyzm był antidotum na kłopoty ludzkości, nie powstałby żaden wynalazek, lekarstwo, żadna nowa idea. Postęp nie polega oczywiście na odrzucaniu tego, co stare, ale na twórczym wykorzystywaniu go dla rozwiązania aktualnych problemów. Aby to jednak zrobić, trzeba odrzucić dogmatyczne zniewolenie i wybrać poreligijną świeżość spojrzenia. MAREK KRAK Antykonserwa w końcu na manowce? Jeżeli Bóg miał nie opuszczać swojego Kościoła, to dlaczego go opuścił, skoro każda następna fala reformy uznawała poprzedników za odstępców i fałszywy kościół? Powstaje także inne pytanie: jaką reformatorzy mają pewność, że odkryli już tę właściwą wersję chrześcijaństwa i że za jakiś czas następcy nie uznają ich dzieła za fałszywe, światowe i zwodnicze? Warto zauważyć, że podobne tendencje istnieją także w islamie i w innych religiach: potężna fala fundamentalizmu islamskiego – połączonego często z terroryzmem – jest niczym innym tylko powrotem do źródeł. Według reformatorów całe zło – zeświecczenie, 17 Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Wiele się ostatnio mówi o władzy. Nie tylko o tej państwowej czy samorządowej. Czym w ogóle jest władza, także rodzicielska, nauczycielska czy kościelna? – Władza, a właściwie jej sprawowanie, jest jedną z potrzeb człowieka, choć nie każdy sobie to uświadamia. Trudno nie odnieść wrażenia, że prawie każdy z nas chciałby mieć przy sobie chociaż jedną zniewoloną osobę. Pragnienie władzy jest czymś niemalże równie naturalnym u człowieka, jak chęć posiadania rzeczy materialnych. Problem polega na tym, czy poddawać się tym instynktom, czy też może na drodze rozwoju wewnętrznego te namiętności uszlachetniać w sobie. Posiadanie władzy nad kimś zaspokaja próżność. Odwraca też uwagę, od Fot. Krzysztof Krakowiak – Dlaczego niektórzy ludzie bardziej niż inni dążą do władzy? – Wiąże się to często z fałszywymi ambicjami. Na przykład w życiu rodzinnym bardzo często próbuje się podporządkować sobie partnera. Do władzy w szczególny sposób dążą ci, którzy mają poczucie niskiej własnej wartości. Sprawowanie władzy to forma dominacji, która leczy niejednego z różnych kompleksów. Wśród sprawujących władzę w poszczególnych państwach jest wielu psychopatów. Pisał o tym obszernie prof. Kazimierz Dąbrowski. – Od przynajmniej dwóch pokoleń widać pogłębiający się kry- OKIEM HUMANISTY (94) Oblicza władzy własnego ja. Łatwiej jest dysponować kimś niż sobą. Władza rodziców czy dziadków wiąże się dość często z kompensacją. Mianowicie zastępczo – poprzez dzieci czy wnuki – starają się urzeczywistnić własne niespełnione marzenia. – Faktem jednak pozostaje, że z władzą wiąże się kwestia zniewolenia czy uzależnienia. Władza demoralizuje przy tym zarówno podporządkowanych, jak i rządzących. – Rzeczywiście, ci, którzy władzę sprawują, mają tendencję do zatracania własnego ja. Uważają często, że są wyjątkowi, wspanialsi i lepsi od innych. Zdarza się, że ludzie poddani silnej władzy państwowej przestają dostatecznie ufać własnym możliwościom. Stają się bierni, a nawet apatyczni. Silna władza uwalnia od rozterek wewnętrznych, bo jasno określa, jak jednostki mają działać i myśleć. Szczególnie demoralizująco władza działa na tych, którzy pragną pozyskać jej względy. – Czy można przed tym uciec? – Można, ale tylko dzięki refleksji nad samym sobą. Władza upaja, daje złudne możliwości. Ten, kto ma władzę, ma z reguły jakichś dworzan, którzy prawią mu kłamliwe komplementy. Rządzący przestaje żyć w rzeczywistym świecie. Ten rodzaj demoralizacji nazywa się pychą. Rozmowa z samym sobą może być jednak dla tych tendencji skuteczną zaporą. Posiadając władzę nad wieloma ludźmi, należy zdawać sobie sprawę z tego, że nie zawdzięcza się jej jakiejś szczególnej wyjątkowości własnej. A ponadto jednakowy szacunek należy się tym „na szczytach” i biedakowi koczującemu na dworcu. zys władzy rodzicielskiej. Dawny model, w którym rodzice decydowali o losie dzieci (nawet dorosłych), odrzucono, ale nie wypracowano nowego. Czy rodzice mają prawo narzucić dziecku na przykład wyznawany przez siebie światopogląd? – Najwięcej zamętu, moim zdaniem, wywołały poglądy pedagogiki amerykańskiej, która dążyła do bezstresowego wychowania, zezwalając dzieciom na zbyt wiele. Dużo mówi się o prawach dziecka i ucznia, ale niewiele o ich obowiązkach. Nie wydaje mi się to właściwe. Jest dla mnie oczywiste, że dziecku przekazuje się taki pogląd na świat, jaki w ocenie danego ojca czy matki jest najwłaściwszy – zwykle ich własny. Dorastanie wiąże się ze zdobywaniem wiedzy o innych światopoglądach. Samodzielny człowiek powinien określić swój światopogląd, choćby to nawet miało przynieść cierpienia najbliższym. Niepokojąca jest sytuacja, jeśli rodzice zaszczepiają dzieciom określony pogląd na świat, kierując się lękami o ich przyszłość. Niestety, nierzadko rodzice – ateiści – wysyłają swoje dzieci na lekcje religii i do I Komunii św. – Istnieje ciągle konflikt między władzą kościelną a świecką – ostatni przykład to głosowanie w parlamencie i próba odebrania części przywilejów klerowi. – Ten konflikt o długich tradycjach historycznych ciągle istnieje. Kościół katolicki dąży do władzy politycznej i przywilejów materialnych. Nawet w obliczu nędzy i ubóstwa własnych wiernych kler nie chce zrezygnować ze swoich przywilejów finansowych. Rozmawiał ADAM CIOCH 18 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. NASZA RACJA ZEBRANIA APP RACJA Andrychów – 1.10, godz. 16, ul. Lenartowicza 7, Klub Osiedlowy; Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1; Brzeszcze – 30.09, godz. 17, ul. Mickiewicza, pizzeria „Jubileuszowa”; Busko Zdrój – 30.09, godz. 17, ul. Kusocińskiego 4 a, pensjonat „Willa Ewa”; Chełm – 10.10, godz.14, ul. Stephensona (siedziba SLD); Ciechanów – 27.09, godz. 18, ul. Rzeczkowska 13a; Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek w godz. 17–19; Dąbrowa Górnicza – pierwsza środa m-ca, godz. 17, lokal PZW, ul. Wojska Polskiego 35; Gdańsk – 24.09, godz. 15, ul. Jaśkowa Dolina 78 – konferencja prasowa poświęcona Stowarzyszeniu Budowy Pomnika „W hołdzie ofiarom Kościoła rzymskokatolickiego”; Gdynia – 3.10, godz. 13, ul. Władysława IV 7/15, kawiarnia „Arkadia”; Gniezno – 9.10, godz. 17, ul. Sienkiewicza 15; Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gubin – każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 19; Jastrzębie Zdrój – 25.09, godz.17, ul. Jasna, bar „Caro”; Jelenia Góra – 9.10, godz. 16, ul. 1 Maja 67, siedziba Unii Pracy; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II piętro; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kętrzyn – 26.09 w godz. 14–18, pl. Piłsudskiego – festyn antyklerykalny; Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu powiatowego; Koszalin – 27.09, godz. 17, ul. Niepodległości 18/1 – zebranie sprawozdawczo-wyborcze; Kraków – czwartki, godz. 17, ul. Podchorążych 3, dom biesiadny „Złoty Róg”, poniedziałki i piątki, godz. 12–14; środy, godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście od apteki), tel. (12) 634 54 53; Legnica – 26.09, godz. 15, ul. Jordana 7, klub „Pod 7-ką”; Lublin – 25.09, godz. 16, ul. Beliniaków 7 (siedziba SLD); Mysłowice – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal ALF (Brzączkowice); Olsztyn – 25.09, godz. 12, ul. Panasa 1a; Poznań – 30.09, godz. 18, ul. Szelągowska 53, siedziba partii; ZŁOWIONE W SIECI Piłka nożna – wypowiedzi komentatorów Piłka przeleciała jednak tuż nad spojeniem słupska z poprzeczką. Nasi piłkarze muszą bardzo antycypować, gdzie spadnie piłka. Znów terroryści zapowiadają jakieś zamachy bombowe. Tak się składa, że meczom zawsze towarzyszą jakieś dodatkowe atrakcje. Lepiej wygrywać 3:0 niż 1:0! Irlandczycy są przy piłce, kiedy atakują. Ronaldo zwolnił akcję, poszukał wzrokiem Ronaldo i podał do Dungi. Zidane sięgnął po piłkę, która była po drugiej stronie boiska. Dudek! Dudek! Dudek polskich kibiców. Nogi piłkarzy są ciężkie jak z waty. Poznań – Nowe Miasto, Rataje – pierwszy czwartek m-ca, siedziba partii, ul. Szelągowska 53; Ruda Śląska, Wirek – 16. każdego m-ca, godz. 18, ul. 1 Maja 270; Sanok – 24.09, godz. 17, „Czarny Koń” (na dole); Siedlce – pierwszy piątek m-ca, godz. 19, ul. Kazimierzowska 7; Skarżysko-Kamienna – 26.09, godz. 18, Dom Kultury Kolejarza „Związkowiec”; Słupsk – 28.09, godz. 17, ul. Wileńska 19, Centrum Medycyny Naturalnej; dyżury: pn.–pt., godz. 10–16; Sosnowiec – druga środa m-ca, godz. 17, kawiarnia „Kolorowa”; Stargard Szczeciński – 26.09, godz. 17, ul. Limanowskiego 24, sala PCK; Szczecin – 25.09, godz. 13, ul. Włościańska 1 – zjazd wojewódzki; Szczecin – 26.09, godz. 11, pętla na Głębokiem, piknik „Koniec lata?”; Świdnica – 24.09, godz. 17, ul. Armii Krajowej, Dom Działkowca; Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18, kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Warszawa – 3.10 – integracyjne grzybobranie – zaprasza zarząd APPR, Warszawa, orientacyjny koszt 25 zł od osoby; zgłoszenia – tel. 0-605 133 365; 834 09 69; 0-501 795 940; Warszawa – Mokotów, Ursynów, Wilanów – czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, „Dialog Cafe” (koło stacji metra Wilanowska); Warszawa – piątki, godz. 18.30–21, Bar Waldi, u zbiegu ul. Radiowej i ul. Kaliskiego; Warszawa – Żoliborz – 26.09, godz. 13, ul. Próchnika 8a, Dom Kultury na tyłach Teatru Komedia; Wieluń – pierwsza sobota m-ca, godz. 16, osiedle Stare Sady, kawiarnia „Martynka”; Wrocław – 24.09, godz. 16, Rynek pod Pręgierzem – manifestacja przeciwko wojnie w Iraku – zapraszamy wszystkich sympatyków i członków RACJI; Wrocław – 26.09, godz. 11.30, ul. Zelwerowicza 4, Klub Kombatanta – spotkanie Młodzieżówki APPR z województwa; dyżury: czwartki, godz. 17; Zbąszyń – pierwsza środa m-ca, godz. 18.30, hotel „Acapulco”; Zgorzelec – dyżury we wtorki i piątki w godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1, pokój 5; Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21. Podawał Owen, ale bramkę strzelił Austriakom, no kto, zgadnijcie? Norwegia ma w sporcie największy procent uprawianych sportowców. Jak państwo widzą, nic nie widać w tej mgle. Ten piłkarz dostaje tylko pięć tysięcy złotych miesięcznie, a przecież nikt na świecie nie będzie pracował za pięć tysięcy złotych. Tutaj wszyscy żyją na ławce rezerwowych. Mecz sędziować będzie Koreańczyk Południowy. Sam boski i krótko ostrzyżony Beckham nie strzelił karnego. Nie chciał narażać achillesów, więc strzelił gorzej. Oto czarny napastnik, od którego odeszła biała żona. Nie gwarantuję, że w grupie zajmiemy wysokie miejsce, bo to jest obosieczne i tego. I znowu niecelne trafienie. Milla przecina lot piłki w połowie naszej połowy. Piłka jest na aucie wtedy, gdy całym swym obwodem przejdzie odległość równą obwodowi piłki. Dzisiaj armaty Niemców nie są zbyt dobrze ustawione. Złowił Jędrek W dniu 14 bm. w Sądzie Rejonowym w Gdańsku, XII Wydziale Gospodarczym Krajowego Rejestru Sądowego złożone zostały dokumenty rejestracyjne Stowarzyszenia Budowy Pomnika „W hołdzie ofiarom Kościoła rzymskokatolickiego”. Przewodniczącym komitetu założycielskiego Stowarzyszenia jest Andrzej Kotłowski. „FiM”: – Skąd wziął się pomysł powstania stowarzyszenia? A.K.: – Pomysł powstania stowarzyszenia, a właściwie zbudowania pomnika ofiarom Kościoła i oddanie im w ten sposób hołdu. Chodzi nam również o utrwalenie w świadomości społecznej zbrodniczej działalności, jaką przez wieki prowadziła hierarchia Kościoła w imię Boga. – To już przecież zamierzchła historia. Zresztą papież przepraszał za działalność inkwizycji, zrehabilitował Galileusza... – Tak, przepraszał i zrehabilitował Galileusza, ale nie uznał jego niewinności. Piętno heretyka nie zostało dotychczas zdjęte z Giordana Bruna i innych spalonych za odstępstwo od wiary. A te tysiące pomordowanych ka- czy kanonizacyjne, vide: Pius XII i kardynał Stepinac – zdaje się apoteozować te wszystkie zbrodnie. A jak nazwać miliony ludzi, którzy umierają obecnie – głównie w Afryce – na AIDS? Przecież dzieje się to często z powodu niezrozumiałego dla normalnie myślącego człowieka papieskiego zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych. Ofiarami Kościoła są również dzieci gwałcone przez pedofilów w sutannach... – To chyba lekka przesada... To są ofiary konkretnych osób, przestępców, a nie Kościoła. – I tak, i nie, ponieważ po pierwsze – jeśli media ujawniają Postawmy im pomnik rzymskokatolickiego, bo to było idea pierwotna, zrodził się w trakcie jednego z posiedzeń zarządu wojewódzkiego Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA w Gdańsku (Andrzej Kotłowski jest przewodniczącym zarządu wojewódzkiego APPR w Gdańsku – przyp. Z). Dyskutowaliśmy o tym, że w Polsce co rusz buduje się nowe pomniki papieża, że w naszym mieście jest sporo pomników różnych księży, a nie ma ani jednej tablicy upamiętniającej ofiary zbrodni Kościoła katolickiego. Wówczas ktoś zaproponował wyjście z taką propozycją do władz miasta, a ja postanowiłem pójść dalej i wystąpić z projektem budowy pomnika ofiar Kościoła rzymskiego. Pomysł spotkał się z aprobatą członków zarządu i podjęliśmy na ten temat stosowną uchwałę. Do zmaterializowania tej idei potrzebne było jednak powstanie stowarzyszenia i 5 czerwca br. grupa osób takie stowarzyszenie w Gdańsku zawiązała. Opracowaliśmy wszystkie niezbędne dokumenty łącznie ze statutem, dokonaliśmy wyboru tymczasowych władz i 14 września złożyliśmy dokumenty w sądzie. – Jakie cele przyświecają stowarzyszeniu? – Najważniejszym naszym celem jest oczywiście postawienie pomnika ku czci licznych, także bezimiennych, ofiar terroru Kościoła rzymskokatolickiego Zebranie Rady Krajowej APP RACJA, 3 października 2004 r., godz. 10. Porządek obrad to m.in. współpraca w ramach Unii Lewicy z innymi partiami i organizacjami. tarów, albigensów, te niezliczone rzesze zamęczonych i spalonych niewinnych kobiet posądzanych o czary. Nie wspomnę o milionach Indian pomordowanych w imię szerzenia „nowej, prawdziwej wiary”. Przypomnijmy sobie film „Gniazdo”, a w nim sceny ilustrujące wprowadzanie chrztu na ziemiach polskich. A Prusowie, Jaćwingowie – gdzie są dziś te narody ze swoją kulturą? Oczywiście ofiary Kościoła to nie tylko ci zamęczeni w okresie średniowiecza i nie tylko przez inkwizycję. Przypomnijmy sobie holokaust i milczenie hierarchii kościelnej wobec bezmiaru zbrodni dokonywanych na Żydach i Cyganach; przypomnijmy sobie ofiary wojny na Bałkanach, a potem kościelną organizację „Odessa”, której celem było ukrywanie zbrodniarzy. Obecny papież nie tylko nie potępił t e g o wszystkiego, ale jeszcze – podejmując niezrozumiałe decyzje beatyfikacyjne takie przypadki, wówczas podnosi się wrzawa, że to atak nie na konkretnego księdza czy biskupa, ale na Kościół! A więc jeśli Kościół każdy taki fakt traktuje jako atak na siebie jako instytucję, to my również ofiary konkretnych osób Kościoła mamy prawo traktować jako ofiary Kościoła. Ale jest jeszcze drugi aspekt tej sprawy. Główną przyczyną wszystkich przestępstw popełnianych przez duchownych na tle seksualnym jest przeciwny naturze ludzkiej celibat, a jego narzucenie i utrzymywanie jest bezsporną winą instytucji kościelnej. Jak więc widać, zbrodnie Kościoła to nie tylko problem czysto historyczny, ale i współczesny, a ofiar tej instytucji stale przybywa. Dlatego postanowiliśmy uczcić ich pamięć przez postawienie im pomnika. – Jak zamierzacie wprowadzić Wasz pomysł w życie? – Zamierzamy zacząć od zbierania pieniędzy. Po zarejestrowaniu stowarzyszenia utworzymy konto bankowe, na które będzie można wpłacać datki na budowę pomnika. Następnie ogłosimy konkurs na projekt i po wybraniu najlepszego rozpoczniemy starania o przydzielenie miejsca. Zdajemy sobie sprawę, że w tak sklerykalizowanym mieście, jakim jest Gdańsk, będzie to niezwykle trudne, ale będziemy walczyć. Wierzymy, że nasza idea jest słuszna. Rozmawiał ZBUJ Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. LISTY Dialog ze Stwórcą Wiele razy zastanawiałem się, skąd księża wiedzą, co Bóg myśli... Na każdym kroku bowiem słyszymy: Bóg ci to wybaczy; Bóg się tobą zaopiekuje itp., itd. To tak, jakby przed chwilą się z Nim rozstali i ustalili, co i kiedy mają ludziom mówić. Twierdzą, że Bóg z nimi rozmawia, gdy się modlą. Ponieważ mówią także, że wszyscy jesteśmy równi w oczach Boga, i ja postanowiłem z Nim pogadać. Byłem sam w domu. Wyciszyłem się, zamknąłem oczy i po pewnym czasie zacząłem wpadać w trans. Po dłuższej chwili poczułem Go obok siebie. Potem mi się ukazał. Patrzył na mnie i uśmiechał się. Następnie usłyszałem Jego głos: – Mów, mój synu! Słowa same cisnęły mi się na usta, układając się w rymy. Mówiłem, a On cały czas mi się przyglądał, a w pewnym momencie przerwał mi, wypowiadając tylko jedno krótkie zdanie. Poniżej załączam ten dialog, gdyż wrył mi się głęboko w pamięć: Choć jestem, Panie, człek marny i podły, Bowiem nie wierzę w najgorliwsze modły, To jednak sięgam po wzorzec od klanu, Co swe natchnienie czerpie z Watykanu. Dzięki Ci, Boże, żeś nam dał Wojtyłę, Gdyż dzięki niemu Kościół urósł w siłę. Dzięki Ci, Panie, za ojca Rydzyka, Bo dzięki niemu komuna zanika. Dzięki za „Kropę”, Nowinę-Konopkę, Za Jankowskiego i za jego szopkę, Dzięki za wszystkich, którzy Ciebie chwalą, Choć do spotkania z Tobą się nie palą! Trochę to dziwne, może nawet głupie... A Bóg mi na to: – Mam ich wszystkich w dupie!!! Kostek Nawet dziecko... Często słucham z mamą Radia Maryja, a raczej radia głupot... Jest to dla nas świetny program rozrywkowy. Aż trudno uwierzyć, ze ludzie są tak ślepi i nie widzą tej obłudy, nienawiści i obrzydliwej agitacji kleru. Lubimy słuchać, jak ojciec Rydzyk wyciąga pieniądze z kieszeni biednych babć. Mam nadzieję, że w końcu ludzie zmądrzeją, bo choć ta rzeczywistość jest przykra, to Wy potraficie nam ją przekazać w sposób śmieszny. Mama często śmieje się, czytając Wasze artykuły. Paweł Sz., lat 12 Ułuda i obłuda Kiedyś Ryszard Kapuściński odnotował, że w Iranie w czasie ostatnich dwóch lat rządów szacha Rezy Pahlawiego ogólny poziom życia wzrósł dwukrotnie, natomiast sto- LISTY OD CZYTELNIKÓW Nowe kłamstwo katyńskie „Nasz Dziennik” z 11 sierpnia br. Wydrukował list pana Jacka Trznadla pod tytułem „W sprawie Katynia”. Można by go nawet ocenić pozytywnie, gdyby nie zawierał w sobie kłamstwa i nie dążył do wprowadzenia w błąd opinii publicznej. Według wywodu p. Trznadla, „państwo polskie nigdy oficjalnie nie prowadziło śledztwa katyńskiego”. Jak wynika z mojej wiedzy książkowej, p. Piątkowski – minister sprawiedliwości w rządzie p. Suchockiej – takie śledztwo roz- Ma Pan w tym działaniu poparcie niebios. A skoro tak, to niech się Pan niczego nie lęka i nie wątpi w to, co Pan obecnie czyni. Tam, gdzie jest poparcie Boga Jehowy, zwycięży Pan – jak Dawid Goliata – tę diabelską organizację. Mamy okoliczność żyć w czasie finalnym spełniających się proroctw i widzieć, a nawet mieć zaszczyt w części przyczynić się do ich spełnienia. Wielki to przywilej, z którego nie należy rezygnować. Życzę powodzenia, sukcesów, chociaż lekko nie będzie, ale warto, bo triumf ostateczny będzie zupełny. Aleksander Bereta, Osiek Kochani, ratujcie! sunek zarobków początkowo wynosił 1:5, a pod koniec 1:40. I to była jedna z przyczyn rewolucji. Jak podał marszałek Sejmu RP, obecnie w Polsce stosunek płacy najniższej do najwyższej wynosi oficjalnie 1:192. Nieoficjalnie wiemy, że zdarza się i 1:500, a nawet 1:1000. I tu nasuwa się pytanie: czy nasze władze mają jakieś tajne ubezpieczenie od terroryzmu, że to tolerują, a nawet wspierają? Czy są pewne, że w XXI w. rewolucja nie może się zdarzyć, a przed terrorystami obronią nas Amerykanie? Bohdan Wądołowski Emeryci (bez)robotni Zarząd Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów z siedzibą w Częstochowie zwraca się z wnioskiem do Pana Premiera o wprowadzenie ustawą zakazu pracy dla emerytów pobierających emeryturę powyżej 1200 zł netto miesięcznie. Wprowadzając taki zakaz pracy, rząd może ograniczyć bezrobocie. Osoby chore i pozbawione rent inwalidzkich mogłyby znaleźć zatrudnienie, odciążając częściowo ośrodki pomocy społecznej. Przewodniczący Zarządu Głównego OZEiR Romuald Bryła począł w 1993 roku, o czym poinformował 2.09.1993 roku na konferencji prasowej. O tym, że p. Trznadel wiedział o śledztwie, świadczy też jego podpis pod wnioskowanym rozszerzeniem śledztwa na inne, poza katyńskim, morderstwa NKWD wobec Polaków. To, że śledztwu temu najbardziej przychylna była p. Suchocka i że mu ukręcono łeb w 1995 roku, nie świadczy, że go nie było! Wspomniane fakty opisane są w książce pt. „Dotyk zbrodni – Katyń”. Krystyna N., Łódź Panie Jonaszu! Przyczynia się Pan po części do wypełnienia proroctwa o upadku „Babilonu Wielkiego”, imperium religii fałszywej, o którym proroctwo mówi, że w „jeden” dzień upadnie (Obj 18. 8). Pan – dodając temu imperium męczarni, demaskując bezwstydny zbytek, rozpustę duchową i cielesną – wykonuje dobrą pracę (Obj 18. 5–7). Wydaje mi się, że Pan – wraz z redakcją – jest narzędziem Boga Jehowy do przyszykowania gruntu pod zapowiedziany nieuchronnie rozpad i zniszczenie wielkiej metropolii religijnej (Obj 18. 10, 21; 19. 2). Dokopcie temu Belce, jak to tylko Wy potraficie! Jestem inwalidką-rencistką (lat 63) z rentą II grupy, czyli 496 zł i 97 gr miesięcznie, i jako osoba chora i samotna zupełnie nie potrafiłabym za te pieniądze utrzymać się przy życiu. Jeśli kto potrafi, niech poda sposób. Na szczęście mój bardzo oszczędny tata zostawił mi na książeczkach oszczędnościowych trochę grosza i faktycznie z tego żyję. Jednak Belka za pomocą 20-procentowego podatku systematycznie mnie okrada, zabierając część moich odsetek od oszczędności. Raz jest to kradzież 60 zł, innym razem 45 zł, a w moim skromnym budżecie wszystko się liczy. JAK DŁUGO JESZCZE mam to tolerować? Zaznaczam, że się w życiu nie obijałam, skończyłam wyższe studia, a potem zrobiłam doktorat i mieszkam skromnie na 35 mkw. Myślę, że tak czy siak sprawa się opłaci – za zastrzelenie Belki najwyżej zamkną mnie do pudła i przejdę na utrzymanie tego „ukochanego państwa”. Wcześniej oczywiście wycofam wszystkie oszczędności i umieszczę w materacach, żeby tzw. Sprawiedliwość się do nich nie dobrała. Warszawianka Jak to możliwe! Po przeczytaniu cyklu artykułów o ks. Henryku Jankowskim naprawdę zjeżył się włos na mojej starej głowie. Pytam więc: jak to możliwe, aby taka kanalia tyle lat działała jako kapłan, prowadząc jednocześnie tak skandaliczny tryb życia? Co na to episkopat, bo nie wierzę, aby nie dochodziły tam słuchy o poczynaniach tego marnego człowieka. Przychodzą mi na myśl słowa wspaniałego kapłana ks. J. Tischnera, który mówił, że na kopy można 19 liczyć tych, którzy stracili wiarę po spotkaniu z własnym proboszczem. Irena F., Szczecin SSlovensko W „FiM” (37/2004) pan Janusz Chrzanowski swój artykuł „Janosik atakuje” zaczyna od słów: „Mało kto wie, że 1 września 1939 roku razem z hitlerowskimi Niemcami zaatakowała Polskę armia słowacka”... Dodam, że jeszcze mniej ludzi wie, że do dziś ciekawe pamiątki tamtych czasów poniewierają się w beskidzkich lasach. Otóż granica pomiędzy Niemcami a Słowacją – w czasach, które my nazywamy okupacją niemiecką – przebiegała na obecnym terytorium Polski. Słupy graniczne po wyzwoleniu wyrwano, ale ich z gór nie wywieziono i do dziś poniewierają się wzdłuż tamtej granicy. Są to trwałe, granitowe czworokątne słupy z wykutymi literami „D” (Deutchland) i „S” (Slovensko). Gdyby ktoś chciał je obejrzeć, to doradzam wycieczkę z przełęczy Krowiarki szlakiem na wschód. Kilkanaście sztuk leży wzdłuż tego szlaku – trzeba tylko przy drodze porozglądać się nieco po krzakach. Maciej Kędzior, Poznań Cham i sznur Ha, ha, ha, ale jaja! Miller w d... wchodził klerowi katolickiemu, a oni teraz na pytanie dziennikarza (TVN, 21.09, godz. 21.30), czy miło kościół wspomina Pana Premiera, głosem pana biskupa Gocłowskiego mówią, że „nie ma powodów, aby miło wspominać premierostwo tego pana”. Widzisz Miller, jak Ci podziękowali za bursztyn i ciepłe witanie wraz z „magistrem” Kwaśniewskim Karola Wojtyły (ps. JPII). Jako były członek SLD, ateista i antyklerykał, bardzo się cieszę, że tak Cię potraktowano, choć rozumu już Cię to nie nauczy, bo i tak nikim ważnym nie będziesz, ale dla innych może to być przestroga. Ciebie też mądrzy ludzie ostrzegali, ale nie chciałeś słuchać, a teraz zostało Ci tylko zdanie z „Wesela” Wyspiańskiego: „Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno sznur” – wykorzystaj go. Roch Nowak, Wrocław Organistów (czynnych i byłych) proszę o przesyłanie ocen, spostrzeżeń i wypowiedzi na temat swojej pracy, jako źródła dla większego opracowania. Anonimowość zapewniona. John Pool ul. Szubińska 2/6 85-312 Bydgoszcz TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 20 Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r. JAJA JAK BIRETY ŚWIĘTUSZENIE Świątynne tablice PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, CZYLI Dramat z chłopami Rys. Tomasz Kapuściński Na budowie Świątyni Opatrzności Bożej istnieją dwie wersje tablic informacyjnych. Ta, która znajduje się w kaplicy (u góry), jest wersją upobożnioną i zmitologizowaną. Powoływanie się na wolę boską i tak nie pomaga – kasy na budowę jak nie było, tak nie ma... Fot. G.K. Oglądałam kiedyś z moim narzeczonym film pt. „Niemoralna propozycja”. Milioner (Robert Redford) proponuje filmowemu mężowi Demi Moore milion dolarów za spędzenie nocy z jego żoną. Młode małżeństwo staje przed wyjątkową okazją zakończenia swoich finansowych problemów i przyjmuje ofertę. Za milion dolców Demi włazi Redfordowi do wyrka. – A ty byś mnie sprzedał jakiemuś facetowi, Misiaczku? – zapytałam, kiedy wyszliśmy z kina. – No jasne! – odburknął. – Za milion dolców? – Nie. – A za ile? – Za browara! Jestem chyba niezłą laską, ale mam problemy z moimi mężczyznami. Piszę w liczbie mnogiej, bo kilku się przewinęło przez moje życie, a najdłuższa znajomość trwała aż trzy miesiące. Z Misiaczkiem nawet miałam się chajtnąć (Bóg odebrał mi rozum), ale odwołałam ślub. Mój przyszły niedoszły tłumaczył potem swoim znajomym, że rozstał się ze mną, bo mam za duże bufory, żaden stanik nie pasuje, tylko wojskowy namiot. Bardzo śmieszne! A poza tym jaki tam z niego był macho! He, he, he! I pensję też miał małą. Szczerze mówiąc, powód rozstania był zupełnie inny. Ten Misiaczek nawet był spoko, ale nienawidził mojej mamusi (ona jego też), a tego wybaczyć nie mogłam. Kiedyś powiedział mi: – Wiesz, buduję twojej mamusi, a mojej przyszłej teściowej, krzesło! – Krzesło?! – ucieszyłam się. – No i jak idzie ? – Poza elektryką wszystko już gotowe! I tak zerwałam z Misiaczkiem. Od mojej kochanej mamusi wara! Powodów rozstań z innymi machomanami było wiele. Na przykład taki: Przytulam się do mojego faceta i mówię: – Powiedz mi coś ciepłego. A on na to: – Płonie ognisko w lesie. Jeszcze mu wybaczyłam, ale ciągnie mnie do czułej pogaduchy, więc pytam: – Kochanie, a jakie lubisz kobiety: piękne czy mądre? – Ani jedne, ani drugie, tylko ty mi się podobasz! Inny przykład. Jesteśmy w kinie. Piękny film. Jak oni się cudnie kochali. Szepczę więc do ucha mojemu facetowi: – Kochanie, czy oni się pobiorą? – Oczywiście. Takie filmy zawsze kończą się dramatem! ZOSIA WITKOWSKA
Podobne dokumenty
Ludzie szczury
nowelizując ustawę aborcyjną. Nie zrozumiał za to tego, co wielki mały Leszek daje do zrozumienia każdemu mężczyźnie: najpierw skończ, zanim zaczniesz gadać. Prezydent wszystkich katolików nawróci ...
Bardziej szczegółowo