Madagaskar - Gor¹czka szafirów
Transkrypt
Madagaskar - Gor¹czka szafirów
Gorączka szafirów Fianarantsoa, 02.02.2001 Madagaskar Jeszcze podczas pobytu w seminarium ciekawiła mnie praca oblatów w Jukonie podczas panującej tam wtedy „gorączki złota” pod koniec XIX w. Zapewne wiele scen z ówczesnych wydarzeń znanych jest z filmów, ale film nigdy nie jest w stanie odtworzyć całego realizmu i grozy takiej sytuacji. Podobnie jak kiedyś w Jukonie, tak teraz – od dwóch lat – w południowo-zachodniej części Madagaskaru zapanowała istna „gorączka szafirów”. Wszystko to dzieje się w rejonie Isalo, wielkim masywie wapiennym, trochę przypominającym krajobraz księŜycowy, w regionie grupy etnicznej Bara, na południowym zachodzie Madagaskaru. Z powodu wyjątkowego klimatu i roślinności region ten juŜ od dawna przyciągał zarówno wielu turystów, jak i naukowców, ale w ostatnim czasie zjawia się tu szczególnie wielu poszukiwaczy szafirów. Czym jest sam szafir? Jest to przezroczysty, szlachetny kamień koloru niebieskawego lub niekiedy czerwonawego, bardzo ceniony. Miejscowi ludzie nazywają go często „ilay mangamanga”, tzn. „niebieski”. Jeśli chodzi o cenę, to zaleŜy oczywiście od wielkości i jakości, a zwłaszcza przejrzystości. W okolicy Ilakaka, przy drodze prowadzącej z Ihosy do Tulearu, w ciągu zaledwie dwóch lat wyrosło nagle w promieniu kilkudziesięciu kilometrów około dziesięciu osiedli liczących w sumie ok. 250-300 tys. „mieszkańców”. Samo Ilakaka liczyło wcześniej ok. 1000 mieszkańców Ŝyjących z uprawy ryŜu i hodowli bydła. Dziś dokładnej liczby nikt nie zna. W jednym z takich miejsc, gdzie trzy lata temu stało siedem domków, nagle na sawannie powstała ok. 25-tysięczna osada. Trudno mówić o mieście, bo brakuje w niej wielu instytucji potrzebnych do normalnego funkcjonowania, takich jak szkoły czy szpitale. Stale przyjeŜdŜa tu wielu ludzi z roŜnych części Madagaskaru, a takŜe spoza wyspy, łudząc się, Ŝe szybko uda się im wzbogacić. Wprawdzie, mówi się, Ŝe tygodniowy obrót pieniędzy wynosi ok. 3 miliardów franków malgaskich, czyli ok. 3 milionów franków francuskich, ale pieniądze te nie dzielą się równomiernie. Rzeczywiście bywają tacy, którzy wyjeŜdŜają stamtąd w pięknych samochodach, ale wielu jest teŜ wywoŜonych w trumnach. Panuje „prawo dŜungli”. Państwo zaczyna próbować coś organizować, ale to wszystko niewiele. Cała okolica wygląda jak jedno wielkie kretowisko. Trzeba uwaŜać, aby nie wpaść do jakiejś dziury. Bywają dziury o średnicy około metra, ale są teŜ wielkie wykopaliska, gdzie schodzi się do pokładu szafirów metodą „odkrywkową”. Dziury te mają głębokość ok. dwudziestu, dwudziestu pięciu, a nawet trzydziestu metrów. Zwłaszcza te małe stanowią wielkie niebezpieczeństwo. Wielu ludzi zginęło w nich zasypanych Ŝywcem. Dziury takie moŜna spotkać wszędzie, kopane są nawet pod „domkami” słuŜącymi za miejsce schronienia. Te tak zwane „domki” to teŜ rzeczywistość, o której warto wspomnieć. Niektóre z nich nie mają nawet metra wysokości. Niekiedy jest to chatka wielkości budy dla psa, moŜe tylko nieco dłuŜsza, tak aby się moŜna było w niej połoŜyć. W czasie deszczu liściasty dach chroni nieco przed wodą. Niektórzy mają jednak prowizoryczne domki zbite z desek. Jedynie niewielu stać na wynajęcie lub zbudowanie sobie w miarę dobrych mieszkań. Ci, którzy nie mogą schodzić pod ziemię, na przykład kobiety lub dzieci, przeszukują juŜ raz przebraną ziemię i niekiedy znajdują w niej jeszcze wartościowy kruszec. Inni, widząc wielki ruch ludzi, rozwijają na miejscu handel, transport, czy nawet „domy kultury”, gdzie moŜna obejrzeć jakieś przedstawienie lub róŜnej wartości filmy. PoniewaŜ nie ma tam zbyt wielu moŜliwości rekreacji, szczęśliwcy, którzy coś znaleźli, wydają na te cele sporą cześć swego dorobku. Najwięcej jednak zarabiają nie ci, którzy najcięŜej pracują w ziemi, wynosząc piasek i płucząc go. Dobrze rozwinął się juŜ cały system skupu i handlu znalezionym kruszcem. Musi się to opłacać, bo widać wielu skupujących go, pochodzących z roŜnych krajów Azji i Europy. Sytuacja taka powoduje nie tylko wielkie problemy społeczne, ale i duszpasterskie. Nierzadko zdarzają się sytuacje, Ŝe wielu chrześcijan, nawet katechetów, zwłaszcza z najbliŜszej okolicy, opuszcza swe rodzinne miejsca, pozostawiając wspólnoty bez opieki. Z drugiej strony wśród szukających nie brakuje wielu zaangaŜowanych chrześcijan, którzy pomagają organizować Ŝycie modlitwy w swych nowych miejscach pracy. Powstają wprost cale komitety parafialne. W niektórych z tych osad istnieją prowizoryczne kościoły lub teŜ „ruchome kaplice”, gdzie przyjeŜdŜa ksiądz. Wielu chrześcijan spotyka się w nich na modlitwę w niedziele i święta. Niektórych z nich ta skrajna sytuacja przyprowadziła na nowo do wiary. Spowiedzi przed niedzielną Mszą św. nierzadko trwają nawet po dwie godziny. Inny pozytywny znak to fakt, Ŝe zachowywany jest świąteczny charakter niedzieli. W tym dniu zasadniczo się nie pracuje. Osobnym wielkim problemem duszpasterskim stają się rozbite rodziny. Często ojciec, nie chcąc naraŜać Ŝony i dzieci na niebezpieczeństwa i niewygody takiego Ŝycia, sam udaje się do pracy. Rodzina zostaje w domu, niekiedy daleko. W takiej sytuacji rodzi się problem „szafirowych kobiet”. „Gorączka szafirów”, podobnie jak ta znana z historii „gorączka złota”, nie jest więc Ŝadnym rajem i tylko nielicznym udaje się jakoś na niej dorobić. PrzewaŜnie nie są jednak nimi ci, którzy ryzykują najwięcej, ale ci, którzy potrafią całą tę sytuację wygodnie wykorzystać. RównieŜ taki jest Madagaskar. Serdecznie wszystkich pozdrawiam. Kluj Wojciech OMI