Zwycięska praca Pobierz plik

Transkrypt

Zwycięska praca Pobierz plik
Przedstawiamy państwu stenogram z relacji spikera sportowego z „Odjazdowego
Bibliotekarza 2013 w Krakowie”.
- Dzień dobry chciałoby się rzec w tym jakże pięknym dniu, i tak właśnie państwa witam.
Nazywam się Karol Bibliofilski i będę dla państwa relacjonował to wspaniałe i doniosłe
wydarzenie jakim niewątpliwie we wszystkich sercach krakowian jest Odjazdowy
Bibliotekarz. Mamy osiemnasty maja roku pańskiego dwa tysiące trzynastego, godzinę
szesnastą. Imprezę czas zacząć. Na dziedzińcu przed Pedagogiczną Biblioteką Wojewódzką
jest już gości tłum, kłębią się w pomarańczowych koszulkach bibliotekarze między nimi
przemykają dzieci, a wszyscy z rowerami w garści, to znaczy nie dosłownie oczywiście, ale
państwo wiedzą o cóż mi chodziło. Atmosfera radosna, do mojego stanowiska spikerskiego
dochodzi gwar rozmów przerywany salwami śmiechu. Słońce świeci wysoko jakby dawało
znać bibliotekarzom, że wszystko jest w porządku i niech poczynają w imię książki.
I w istocie bibliotekarze poczynają. Rozpoczęto pierwsze konkursy dla dzieci i młodzieży. W
wielkim skupieniu zawodnicy pokonują arcytrudny slalom między książkami. Jakież napięcie,
jakiż wysiłek ci młodzi tytani książki i roweru wkładają by wypaść jak najlepiej i zdobyć laur
zwycięzcy. To wszystko dzieje się przy aplauzie i okrzykach zachęty ze strony zgromadzonych
gapiów. W ferworze walki wyłoniono najlepszych slalomowiczów, przepraszam państwa za
ten neologizm, ale mi również zaczyna się udzielać gorączka rywalizacji. Następuje wręczenie
nagród zwycięzcom i organizatorzy niezwłocznie przechodzą do następnego konkursu dla
najmłodszych czyli przewożenia paczek z książkami na rowerze. Tutaj również tłumnie młódź
zgłosiła swój udział i proszę państwa jak oni przewożą. Jak oni układają sobie te paczki na
rowery byle tylko uwieźć jak najwięcej. Co za determinacja! Co za poświęcenie!
Bibliotekarskie serce rośnie patrząc na te zmagania. Duch bibliofilski w narodzie nie ginie, a
połączenie sprawności fizycznej z umysłową wróży naszemu bibliotekarskiemu rodowi
pomyślność na przyszłość.
Ach! Byłbym zapomniał! Równolegle z konkursami sprawnościowymi odbywają się loterie
fantowe, przebijanie balonów z cukierkami. Tam również ludzi horda zwabiona możliwością
wygrania książki i innych gadżetów kłębi się i kotłuje. Ale, ale! Wracamy na tor, gdzie
przewożenie książek już prawie się zakończyło. I proszę państwa! Cóż to się dzieje! Coś
niewypowiedzianego – organizatorzy informują nas o dogrywce! Dzielni młodzi rowerowi
tragarze będą teraz musieli przejść kilkanaście metrów z książką na głowie. Nie mogę w to
uwierzyć! Co za emocje! Jeden, dwa, trzy…! Poszli! Ruszyli! Najpierw powoli dość ociężale,
ostrożnie, niemalże nabożnie, ale już zaczynają przyspieszać. Trzech dzielnych śmiałków
walczących o pierwsze miejsce. Oj! Oj! Niestety jednemu spadła książka czyli dyskwalifikacja.
Ale dwójka walczy dalej idą, że się tak wyrażę łeb w łeb. Chłopak i dziewczyna, lecz to
chłopak wysuwa się na prowadzenie i to on zdobywa pierwsze miejsce. Wśród widzów szał
radości! Telewizja kręci łzy dumy spływające po policzkach matki – bibliotekarki, która wie,
że syn rośnie na chwałę i pożytek zawodu.
Teraz zaczynają się rozgrzewać dorośli. Kilku śmiałków zgłosiło swój udział do konkursu z
przewożeniem książek. Proszę państwa pierwszy zawodnik na swoim rowerze przewiózł
dwanaście paczek książek! Drugi postanowił pobić jego wynik i przewiózł piętnaście.
Podchodzi trzeci zawodnik, organizatorzy pomagają mu ładować na rower przygotowane
paczki. Z mojego stanowiska spikerskiego widać, że jest ich znacznie więcej niż u
poprzedników. Lecz cóż to? Bibliotekarz rozkłada ręce – nie ma już więcej paczek
przygotowanych do przewiezienia. Ostatni zawodnik wziął na rower wszystko co
organizatorzy przygotowali. Coś niesamowitego! Ruszył! Ze spokojem i opanowaniem
godnym starszego kustosza wszystko przewiózł! Mamy chyba zwycięzcę tego konkursu! Ja
skontaktowałem się z bibliotekarzami, aby dowiedzieć się szczegółów i już państwu je
przedstawiam: otóż – ostatni zawodnik pan Wiesław załadował na swój rower dwadzieścia
jeden paczek z książkami, jedna paczka miała średnio po sześć książek. Ponad sto
dwadzieścia książek na jednym rowerze! Pan Wiesław przechodzi niniejszym do panteonu
sław bibliotekarskich, choć sam bibliotekarzem nie jest. Ale opowieści o jego wyczynie będą
krążyć pomiędzy bibliotecznymi regałami przez bardzo długi czas! Chwała panu Wiesławowi,
którego zwycięstwo zakończyło już etap konkursowy, a uczestnicy tego wspaniałego,
kulturalno – sportowego wydarzenia zbierają się, by jechać do Tyńca. Z moich spikerskich
notatek wynika, że będzie bity rekord w czytaniu książki na tandemie, a w Tyńcu będzie
ognisko! Do usłyszenia za chwilę!
Ponownie witam państwa tym razem już z miejsca piknikowego w Tyńcu, gdzie ognisko się
pali, kiełbaski na kijaszkach skwierczą, a bibliotekarze i ich goście dojechali cało i zdrową z
pobitym rekordem w czytaniu książki na tandemie. Dzielna para bibliotekarzy przejechała
dziewięć i pół kilometra czytając „Morderstwo w Orient Ekspresie” niejakiej Agathy Christie!
Szacunek pełen i podziw! Przypominam, że nikt jeszcze tego rekordu nie pobił! Krakowscy
bibliotekarze są pierwsi! A teraz muszę się z państwem pożegnać, gdyż moja kiełbaska już
zdatna do skonsumowania jest! Samych przyjemnych lektur życzę! Do usłyszenia!