ORSZAK TRZECH KRÓLI 2016 Spotkanie ze św. Jakubem i
Transkrypt
ORSZAK TRZECH KRÓLI 2016 Spotkanie ze św. Jakubem i
ORSZAK TRZECH KRÓLI 2016 Spotkanie ze św. Jakubem i Kopernikiem Mansjon I: WYRUSZAJĄ W DROGĘ Melchior: Jestem Melchior. Dobrze wiecie. Chcę odwiedzić Boże Dziecię. Ale mam marzenie takie, Byście poszli z mym Orszakiem. Choć nie znamy jeszcze drogi, By pokłonić się przed Bogiem, Ale gwiazda – ta na niebie Zaprowadzi mnie i ciebie. (Poniższy tekst może mówić któryś z dworzan) Niechaj każdy: młody, stary Weźmie najcenniejsze dary, (Poniższe słowa może powiedzieć jakaś dwórka) Niechaj serce swe otworzy… (Poniższy wers może znów powiedzieć król) Więc ruszajmy w imię Boże. ==================================----------------------------------W przypadku Kacpra: Jestem Kacper. Dobrze wiecie… itd. ================================== W przypadku Baltazara: Jam Baltazar. Dobrze wiecie… itd. Mansjon II – SPOTKANIE ZE ŚW. JAKUBEM i KOPERNIKIEM Św. Jakub: To ja, Jakub, patron miasta, co nazywa się Olsztynem. Ja, Apostoł, wiem dokładnie, gdzie się Boży zrodził Synek. I od wielu już stuleci mam zadanie właśnie takie, by do Boga doprowadzać ludzi Jakubowym szlakiem. (Podchodzi do niego grupa Dzieci) Dziecko I: Bardzo dobrze więc się składa. Mamy bowiem problem taki, Że iść chcemy do Betlejem. Zmyliśmy jednak szlaki. Św. Jakub: Bardzo chętnie wam pomogę znaleźć do Dzieciątka drogę. Dziecko II: Masz przy sobie mapy jakieś? Dziecko III Znasz drogowe wszystkie znaki? Św. Jakub: Tu jest Księga bardzo stara. (bierze Pismo Święte) W nią zajrzymy sobie zaraz. To najlepszy jest drogowskaz. I z nim droga będzie prosta. Dziecko IV: Ale taka jest zasada, Że się spóźniać nie wypada. Lecz wie o tym każdy dzieciak: Dwa minęły tysiąclecia! Św. Jakub: Choć się zrodził w dawnych wiekach, dzisiaj na Was także czeka. Dziecko V: Chętnie bym więc z Tobą poszedł. Św. Jakub: A więc chodźmy. Bardzo proszę. (zauważają Kopernika) Kopernik: (patrzy w niebo, potem na mapę nieba, którą trzyma w ręce i mówi sam do siebie) Niech się trochę zastanowię… Tu jest Mars, a tutaj Jowisz. To na pewno są planety. Dość daleko tam niestety. A to gwiazda. Ma na imię Syriusz. Najpiękniejsza w zimie. To jest Wielki Wóz, to Mały – Mnóstwo gwiazd na niebie całym. (nagle zauważa najjaśniejszą gwiazdę i pokazując ją, mówi do siebie) Ta na pewno wskaże drogę. Za nią iść spokojnie mogę… (powoli rusza) Dziecko VI: (podchodzi do Kopernika. Ten zatrzymuje się)) Jesteś Królem, czy pasterzem? Powiedz, proszę. Powiedz szczerze. Św. Jakub: (przypatruje mu się z bliska) To Kopernik. Poznajecie? Nie można go nie znać przecież. Zna go całe ludzkie plemię. Wstrzymał słońce, ruszył ziemię. Bo astronom to wspaniały. Jego rady by się zdały, By się łatwo szło do celu. Zaprowadził tam już wielu Kopernik: (zaskoczony) Skądś się chyba jednak znamy... Ach! Już sobie przypominam. Też przychodzę tu z Olsztyna. Piękne miasto, ludzie mili… Jak wyście się tu zjawili? Na pustyni zabłądzicie. Chcecie tutaj stracić życie? Dziecko VII: Słyszeliśmy, że na świecie Się zrodziło Boże Dziecię. Kopernik: Dobrze. Chętnie wam pomogę Znaleźć do Dziecięcia drogę. Dziecko VIII: Świetnie, Mistrzu Koperniku. W którą poprowadzisz stronę? Bo nie chcemy tu zabłądzić, lecz do żłóbka dojść z pokłonem. Kopernik: Dobrze. Zatem chodźmy razem. Drogę wam do żłóbka wskażę. Wznieście teraz głowy nieco. (wszyscy patrzą w górę) Tam na niebie gwiazdy świecą. Czy widzicie taką jedną? (nad horyzontem na ścianie głównej świeci gwiazda) Przy niej inne gwiazdy bledną. Choć jest gwiazdą jedną z wielu, Doprowadzi nas do celu. Dziecko I: (do pozostałych dzieci, do św. Jakuba i Kopernika) Czy widzicie? Orszak jakiś. Dziecko II: Nie. To chyba trzy orszaki. Dziecko III: Co też tutaj robią one? Czyżby także szły z pokłonem? Dziecko IV: Zapytajmy ich nieśmiało, dokąd idą. Co się stało. Dziecko V: Czy wypędził ich ktoś z krajów, W których wielką władzę mają? Dziecko VI: Choć okazja znakomita, Nie wypada o to pytać. Dziecko II: Chyba są z dalekich krajów. Dziecko I: O czymś żywo rozprawiają. Mansjon III: SPOTKANIE TRZECH KRÓLI Baltazar: Witaj, witaj, mój Melchiorze. Na wycieczkę idziesz może? Melchior: Idę, drogi Baltazarze, Gdzie mi gwiazda drogę wskaże. Baltazar: A ty, Kacprze, powiedz, proszę: Jakżeś tutaj do nas doszedł? Kacper: To historia dość zawiła. GWIAZDA mnie tu sprowadziła. Gwiazda wiary, że na świecie Boże się ma zrodzić Dziecię. Melchior: Mnie proroctwo pewność dało: Bóg ma przyjąć ludzkie ciało. Więc za gwiazdą się wybrałem. Szedłem dnie i noce całe… Baltazar: Bardzo miłe więc spotkanie. Dawno już liczyłem na nie. Bo wiedziałem, moi mili, Że blask gwiazdy mnie nie myli Melchior: Ty też, Kacprze, idziesz z nami? Czemuś jakoś dziwnie zamilkł? Kacper: Czuję już zmęczenie w nogach. Bo niełatwa była droga. Baltazar: Wiem, że to wysiłek duży. Lecz nie wolno teraz stchórzyć. Trzeba przecież dojść do celu, Mój ty drogi przyjacielu. Melchior: (zauważa zbliżającego się Kopernika) Kim ty jesteś, miły panie? Jakimś mędrcem - moim zdaniem. Kacper: Możeś król? Gdzie masz koronę? Kopernik: Nie. Lecz jestem astronomem. Po niebieskich szlakach mogę Do Stwórcy wytyczyć drogę. Mam zasadę bardzo starą: Trzeba łączyć rozum z wiarą. Baltazar: (pokazując na św. Jakuba) A to kto? Kopernik: To święty Jakub. Też po Bożym idzie szlaku. Święty Jakub (do Trzech Króli) Jak tam chcecie dojść, panowie? Kacper: Niech Kopernik nam podpowie. Melchior: Badał kosmos w swoim czasie, Więc na gwiazdach świetnie zna się. Św. Jakub: Macie dla Dzieciątka dary? Kacper: Ja, jak każe zwyczaj stary, dam Dziecięciu dużo złota, wszak królewska to Istota. Melchior: Skoro to Istota z nieba, więc kadzidło dać Jej trzeba. To najlepszy – moim zdaniem – będzie wyraz hołdu dla Niej. Baltazar: A ja mirrę niosę w darze. bo podobno się okaże, że po latach na tym świecie śmierć krzyżowa czeka Dziecię. Kopernik: Dziwne dary więc niesiecie. Przyjmie od was Boże Dziecię? Melchior: Nic nie mamy cenniejszego, więc te dary są dla Niego. Mansjon IV: Pałac Heroda Herod: Kim jesteście? Kto wy tacy? Czy idziecie tu do pracy? (zdziwieni, spoglądają na siebie wzajemnie) Herod: (kontynuuje) Bo ekipa zamówiona. Zamówiła mi ją żona. W mym pałacu wiele pracy. Za robotę dobrze płacę. Jeśli ktoś się bardzo stara, W miesiąc zarobi denara. Królowie: (próbują wejść mu w słowo) Nie jesteśmy… Herod: (tupie nogą, uderza nerwowo berłem o podłogę, krzyczy) Milczeć! Cisza! Jakiś protest? Kto to słyszał!!! Milczeć mi tu! Jeszcze trochę, A postraszę was swym lochem! (królowie patrzą to na siebie wzajemnie, to na króla, i nie wiedzą, jak z tej trudnej sytuacji wybrnąć, jak mu przerwać jego gadulstwo i wytłumaczyć, kim są i dokąd idą) Herod: (kontynuuje) Kiedyś miałem niewolników. Było wtedy ich bez liku. Spartaczyli mi robotę I kłopoty miałem potem. To wałkonie oraz lenie. Zdania o nich już nie zmienię. Na porządnych wyglądacie, więc już myślcie o wypłacie. (do Kacpra) Ty wyglądasz mi jak dekarz. Dach naprawisz, bo przecieka. (do Melchiora) Rozkazuję! Ty, mój drogi, Masz mi w zamku myć podłogi! (do Baltazara) A ty będziesz najzwyczajniej Moim koniom czyścił stajnie… Kacper: Drogi królu. Ty się mylisz. Melchior: My nie po to tu przybyli. Baltazar: My tu tylko z zapytaniem. Czy odpowiesz, królu, na nie? Kacper: My jesteśmy też królami. Melchior: Możesz porozmawiać z nami? Baltazar: I będziemy bardzo radzi, Jeśli zechcesz nam doradzić. Herod: (zaskoczony) Ach, przepraszam, was, panowie. Coś ostatnio źle z mym zdrowiem. Wzrok szwankuje, boli głowa, Coraz trudniej mi królować. Sami dobrze to widzicie, Że niełatwe mam tu życie. Każdy się mnie dziwnie boi… Obcy, a najbardziej swoi. Wszyscy boją się Heroda… Kacper: (próbuje go uspokoić) Bardzo mi cię, królu, szkoda. Herod: Mnie korona ciśnie w skronie. (zdejmuje koronę, rzuca ją o podłogę, znów podnosi i byle jak wkłada na głowę) Niewygodna. Nic już po niej. Spać w koronie ponoć zdrowo. Sprawię sobie chyba nową. Służbę także wkrótce zmienię, Bo nieroby oraz lenie. Straż przyboczna? Aż się boję. Czyha wciąż na zdrowie moje. A wy czego tutaj chcecie? Mało macie miejsca w świecie? Czy musicie mi przeszkadzać? Tu jest TYLKO MOJA WŁADZA!!! Mówcie szybko, czego chcecie!!! Kacper: Tu się narodziło Dziecię. Baltazar: Ono z rodu królewskiego. Melchior: Myśmy przyszli tu do Niego. Herod: Jakiś dzieciak w mym pałacu? Nie wiem, po co mi i na co!!! Baltazar: Chcemy Mu się dziś pokłonić. Kacper: Powiedz, królu. Wiesz coś o Nim? Herod: Jestem Herod. Król nad króle. Innych nie ma tu w ogóle. Choćbym nawet miał już syna Lub błagała mnie rodzina, Choćbym chory był czasami, To nie zejdę z tronu za nic! Powiem szczerze. Nie przesadzam, Że mnie bardzo cieszy władza. Ten tu pałac, jak widzicie, To jest całe moje życie. Pałac cały jest ze złota. I dlatego lubię go tak. Złote mury, złote łoże… Nic lepszego być nie może. Melchior: Na co ci bogactwa takie? Herod: One władzy mojej znakiem! Mam też zamków wszędzie krocie. Każdy z zamków cały w złocie. Czyście może pomyśleli, Że królestwem chcę się dzielić? Z jakimś królem? Czy z dzieciakiem? Głupie są pomysły takie! Kacper: Może jednak nam pomożesz? Melchior: Ponoć to Dzieciątko Boże. Baltazar: Gwiazda nam to powiedziała. Sprowadziła przed twój pałac. Herod: (udaje, że się cieszy) Boże Dziecię się zrodziło? Ach, jest mi ogromnie milo. (udaje smutnego) Lecz nie u mnie. Nie w mym domu. Bardzo chętnie bym wam pomógł, Ale nie wiem – za nic w świecie – Gdzie być może owo Dziecię. I wam jeszcze powiem szczerze: W takie cuda ja nie wierzę. Kacper: Królu, dobrze, się zastanów. Melchior: Lub zapytaj się kapłanów. Baltazar: Oni mają głowy tęgie, bo czytają święte księgi. Herod: Macie rację. ICH zapytam. Myśl naprawdę znakomita. (woła kapłanów) Hej, kapłani! Kapłani: (wchodzą) Herod: Może wiecie, Gdzie być może Boże Dziecię? Bo podobno w mej krainie. Więc powiedzcie: wiecie, czy nie? Kapłan I: (zaglądają do zwoju: Księga Micheasza. Po chwili czytają) W ziemi judzkiej. W Betlejemie Ma Syn Boży przyjść na ziemię. Kapłan II Bardzo marna to mieścina. Raczej wioskę przypomina. Herod: (ironicznie, macha ręką z lekceważeniem) Jaki król, takie i trony. Dlatego tam narodzony. Ale skoro tak być miało, dam wam teraz radę małą: Idźcie sami się pokłonić. Ja dosiądę swoich koni Potem szybko, kłusem może Was dogonię, dary złożę… Chyba że to bajka jaka – I nie będzie tam Dzieciaka. Kacper: Żegnaj zatem nam Herodzie! (Wszyscy ustawiają się do dalszej podróży) Melchior: Niech Kopernik jest na przodzie. (ruszają w dalszą drogę. Tymczasem Herod woła żołnierzy) Herod: Hej! Żołnierze! Do mnie! Razem! Zaraz muszę dać rozkazy! (przybiegają, ustawiają się na baczność w szeregu) Herod: Dzisiaj daję rozkaz taki: Macie zabić niemowlaki! Wszystkie wkoło! Rozumiecie? Żadne nie ma przeżyć dziecię! I już teraz wam przyrzekam, że nagroda na was czeka! Jeśli któreś by przeżyło, niespodziankę mam niemiłą. W moich lochach posiedzicie Całe swoje długie życie. Do roboty, chłopcy, zatem! Potem szybko po zapłatę! (wybiegają) (Tymczasem Kopernik, św. Jakub i królowie idą dalej). Kacper: Jakieś miasto widać w dali. Melchior: Dotarliśmy zdrowi, cali… Baltazar: Ale wszyscy śpią dokoła. Kopernik: Wypada ich budzić? Wołać? Baltazar: Posłuchajcie, moi mili. Może gdzieś to Dziecię kwili?i (wszyscy chodzą, rozglądają się, zaglądają do okien, nasłuchują…) Święty Jakub: Wszędzie ciemno. Wszędzie cisza. Czy ktoś tu cokolwiek słyszał? Kacper: (zauważa wyłaniającą się zza wzgórza szopkę i pokazuje ją) Za tym wzgórzem, mili moi, Jakaś biedna szopa stoi. Melchior: Czyżby tutaj się narodził Ten, co rządzi światem całym? Czemu nie jest wielkim Królem, Ale takim Dzieckiem małym? Baltazar: Dziwne rzeczy tu się dzieją. Bardzo dziwne, powiem szczerze. Wyprzedzili nas z pokłonem Jacyś ludzie. Św. Jakub: To pasterze. Dziecko IV: Kto ich zbudził w środku nocy? Skąd się o tym dowiedzieli? Św. Jakub: O tym, że się Bóg narodził, Obwieścili im anieli. (śpiew: Gdy się Chrystus rodzi) Kacper: Chodźmy bliżej, posłuchajmy, Co się tam przy żłóbku dzieje. Myślę, że nikt nie zabroni Nam tam podejść. Melchior: Mam nadzieję. (wszyscy zbliżają się i ustawiają za pasterzami) Mansjon V: PRZY ŻŁÓBKU Aniołowie: (śpiewają) Gloria, Gloria In excelsis Deo!!! Pasterz I: Witaj, Jezu, mały Boże. Skromny dar przed Tobą złożę. Pasterz II: I ode mnie przyjm prezencik: Moje bardzo szczere chęci. Chcę być dobry, chcę być miły, chcę Cię kochać z całej siły. Pasterz III: I ode mnie przyjm podarek: Ofiaruję Ci swą wiarę. Pasterz IV: Gdy Ci zimno będzie, powiedz, Dam na sweter wełny z owiec. Pasterz V: Marzniesz tutaj – biedy Malec. Więc ognisko Ci rozpalę. (pasterze odchodzą. Zbliżają się do żłóbka królowie). Aniołowie: (śpiewają) Gloria, Gloria In excelsis Deo!!! Baltazar: Jesteś w żłóbku – nie na tronie. Jednak Ci się tu pokłonię. Bo wiem dobrze, że tak trzeba. Przecież jesteś Gościem z nieba. Kacper: Tak maleńki, tak ubogi – Różne tu prowadzą drogi. Melchior: Można wielkim być uczonym, Można złote mieć korony… Baltazar: Lecz kto nie zna geografii, Także do Dzieciątka trafi. Kacper: Każdy – młody, czy też stary, Dojdzie tu za gwiazdą wiary. Melchior: Nasze dary przyjmij, Panie. Jeśli możesz, spojrzyj na nie. Chociaż skromne, z serca dane. To dla Ciebie, boś jest Panem. (Królowie odchodzą, zbliżają się do żłóbka św. Jakub i Kopernik) Aniołowie: (śpiewają) Gloria, Gloria In excelsis Deo!!! Św. Jakub: Ja, Apostoł, święty Jakub Też przybyłem w tym orszaku. I też Tobie, Synu Boży, Chcę skromniutkie dary złożyć I po jakubowym szlaku Chcę sprowadzać tu Polaków. Kopernik: Ja też padam na kolana Tu przed żłóbkiem Ciebie - Pana. Także dar dla Ciebie niosę: Własny podziw nad kosmosem. (Św. Jakub i Kopernik odchodzą, do żłóbka zbliżają się Dzieci) Aniołowie: (śpiewają) Gloria, Gloria In excelsis Deo!!! Dziecko I: Teraz Ty, Boża Dziecina, Przyjmij nas, dzieci z Olsztyna. Dziecko II: Tu kołderkę masz w prezencie, by Ci w żłóbku ciepło było. Dziecko III: Serca też tu zostawiamy, by Cię ludzka grzała miłość. Dziecko IV: I komórkę Ci dajemy, byś zadzwonić mógł do nieba, bo wiadomo, że z Tatusiem porozmawiać przecież trzeba. Dziecko V: Ja od siebie i kolegów Ci przynoszę klocki lego. Dziecko VI: Ja przynoszę Tobie w darze To, o czym codziennie marzę: By dorośli w całym świecie wciąż kochali wszystkie dzieci. Dziecko I Ty błogosław w każdej chwili Tych, co tutaj dziś przybyli. Dziecko II: Żeby wojen już nie było… Dziecko III: By w rodzinach kwitła miłość… Dziecko IV: By się nikt nikogo nie bał… Dziecko V: Jeszcze tylko drobiazg damy. To od taty i od mamy. Dziecko VI: Masz długopis oraz zeszyt, bo to teraz takie czasy, że od razu z tego żłóbka już do pierwszej pójdziesz klasy. Dziecko I: I pamiętaj, powiedz Mamie, innej szkoły niech nie szuka, lecz zapisze Cię tu do nas. Tu najlepsza jest nauka. Dziecko II: Gdybyś czasem, nie daj Boże, Z tą nauką miał problemy, To pamiętaj, że Ci wtedy Wszyscy chętnie pomożemy.. Dziecko III: Ale wiemy doskonale, że Dzieciątko jesteś Boże, więc na pewno równie chętnie też każdemu z nas pomożesz. Dziecko IV: A pod bardzo czułym okiem Twej Kochanej, Świętej Mamy, Gdy nauczysz się już czytać, Ewangelię poczytamy. Św. Józef: Popatrz, Mario, jakie tłumy Dziś witają Boże Dziecię. Widać, że ta nędzna szopka Najważniejszym miejscem w świecie. Maryja: Tak, masz rację, mój Józefie. Bo ten Mały Boży Synek Z wszystkich ludzi z całej ziemi Jedną stworzyć chce rodzinę. Św. Józef: (nagle wskazuje Mieszka I i Dobrawę zbliżających się w stronę szopki) Popatrz, popatrz, Matko Boża. Czy też widzisz w tym tu tłumie Historyczne dwie postacie? Maryja: (patrzy we wskazanym przez Józefa kierunku) Nawet je rozpoznać umiem. Muszę przyznać, mój Józefie, Że to dla mnie prosta sprawa. To nikt inny, lecz na pewno Mieszko I i Dobrawa. Wyjdź, kochany, im naprzeciw I przyprowadź ich tu do nas, Żeby się nie czuli obco W tych nieznanych sobie stronach. Św. Józef: (podchodzi do zbliżających się Mieszka I i Dobrawy) Zapraszamy, mili państwo. I witamy w skromnych progach. Mieszko I: Myśmy przyszli tu z daleka, By do Polski zabrać Boga. Chcemy tam, na polskiej ziemi, Tam, nad Wisłą, Odrą, Łyną Zaprowadzić chrześcijaństwo – Bożą cieszyć się Dzieciną. Dobrawa: Ja, Dobrawa, wiem to dobrze, Że w gościnnych polskich stronach Wszyscy Boga wyczekują. Łatwo o tym się przekonać. Mieszko wnet się ochrzcić każe, Potem dwór i wszyscy woje… Polski orzeł tę stajenkę Weźmie wnet pod skrzydła swoje. Mieszko I: Jest przy polskim stole miejsce Dla Dziecięcia, Bożej Matki, Dla Józefa… chętnie z Wami Podzielimy się opłatkiem. Dobrawa: Zaśpiewamy też kolędę Najpiękniejszą! Dobrze wiecie, Że od naszej „Bóg się rodzi” Nie ma piękniejszej na świecie. Mieszko I: W POLSCE będzie to Betlejem! Wprowadzimy zwyczaj taki: że z wszystkich zakątków kraju ruszą do szopki Orszaki. Mieszko I i Dobrawa: (klękają i wspólnie proszą) Klękamy, Jezu, przed Tobą. Chodź ze Świętą swą Rodziną I zamieszkaj między nami W Olsztynie. Nad rzeką Łyną. Maryja: Dziękujemy Wam, kochani. Miło słyszeć takie słowa. A więc z całym tu Olsztynem Już zacznijmy kolędować. Intonuje: Bóg się rodzi Święty Józef: Dziękujemy, goście mili, Żeście nas tu odwiedzili. I powiedzcie wszystkim wokół, By chodzili tu co roku. Maryja: Niech się szopki nikt nie boi: Ani Ty, rodzice Twoi… Babcia, dziadek, ciocia, wujek Niech się tutaj dobrze czuje. Koleżanka i kolega Też niech często tu przybiega. Święty Józef: Gdy do domów swych wrócicie w swe codzienne, zwykłe życie, Pamiętajcie, które drogi wiodą na spotkanie z Bogiem. Zdrowych, chorych, młodych, starych niech prowadzi gwiazda wiary. Maryja: Tutaj zawsze przyjść możecie, by odwiedzić Boże Dziecię. Choć żyjecie w różnych wiekach, Chrystus ZAWSZE na Was czeka. Wprawdzie biedna szopka nasza, Jednak wszystkich wciąż zaprasza. i Pastorałka: W mieszkaniu urocza choinka Uśmiecha się cicho do Ciebie. Na stole bieluśki opłatek. A gwiazda już błyszczy na niebie. Już serca gotowe do życzeń I każdy odświętnie ubrany. W kościele prześliczną kolędę Już chciałyby zagrać organy. Ref. Betlejem, Betlejem, Betlejem, Betlejem – maleńka mieścina Tam idę, bo serce mi każe. Odwiedzić Bożego chcę Syna. Betlejem, Betlejem, Betlejem Tam czeka mnie Święta Rodzina. Tam właśnie sam Ojciec Niebieski Swojego powierzył nam Syna. Na skraju owego miasteczka W niewielkiej stajence ubogiej Jest miejsce, gdzie warto się schronić. Tam ludzkie krzyżują się drogi. Czy jesteś pasterzem, czy królem, Czy dzieckiem, czy tatą, czy mamą, To odwiedź koniecznie to miejsce, Niech ślady tam Twoje zostaną… Ref. Betlejem, Betlejem, Betlejem, Betlejem – maleńka mieścina Tam idę, bo serce mi każe. Odwiedzić Bożego chcę Syna. Betlejem, Betlejem, Betlejem Tam czeka mnie Święta Rodzina. Tam właśnie sam Ojciec Niebieski Swojego powierzył nam Syna. Gdy gwiazdę wypatrzysz na niebie, Nie musisz królewskich mieć darów. Wystarczy, że w drogę wyruszysz Z nadzieją, miłością i wiarą. A kiedy cię ze snu obudzi Radosne aniołów wołanie, To biegnij pokłonić się Panu – Na pewno Go w żłóbku zastaniesz. Ref. Betlejem, Betlejem, Betlejem, Betlejem – maleńka mieścina Tam idę, bo serce mi każe. Odwiedzić Bożego chcę Syna. Betlejem, Betlejem, Betlejem Tam czeka mnie Święta Rodzina. Tam właśnie sam Ojciec Niebieski Swojego powierzył nam Syna. A gdybyś nie umiał odnaleźć Tej szopki i tego Betlejem, To możesz mieć jeszcze na pewno Tę zwykłą, ludzką nadzieję, Że jeśli w twym domu rodzinnym Nie braknie prawdziwej miłości, Na pewno tam Jezus zawita. I będziesz u siebie Go gościł. Ref. Betlejem, Betlejem, Betlejem, Betlejem – maleńka mieścina Tam idę, bo serce mi każe. Odwiedzić Bożego chcę Syna. Betlejem, Betlejem, Betlejem Tam czeka mnie Święta Rodzina. Tam właśnie sam Ojciec Niebieski Swojego powierzył nam Syna. Gdy wkoło jest smutno i ciemno, Bądź gwiazdą, co ziemię oświeci. Dla ludzi spragnionych miłości Aniołem też możesz być przecież. Niech cuda się dzieją na świecie W ten wieczór, tak pełen tajemnic. Niech Jezus się dzisiaj uśmiecha Do wszystkich przez ciebie, przeze mnie. Ref. Betlejem, Betlejem, Betlejem Nie musi być wcale daleko. Więc zbuduj dziś szopkę w swym domu. Z dobrocią już dłużej nie zwlekaj. Betlejem, Betlejem, Betlejem W nim Dziecię wciąż rodzi się Boże. Kraina przyjaźni, miłości W Olsztynie też przecież być może. (wszyscy kłaniają się widowni)