konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs

Transkrypt

konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
„Przed projektem/po projekcie – Czy coś się zmieniło w Waszych środowiskach?”
Zmiana nawet w M.A.F.I.I pożądana! Zespołowi Równać Szanse, płonąc w podzięce „Ludzie, którzy zmienili świat, nigdy nie osiągnęli tego przez zmianę urzędników, ale zawsze wlewając nowego ducha w naród” – rzekł niegdyś Napoleon Bonaparte. Rzekł, minęło kilka wieków, a owa myśl nadal jest aktualna. Może jeszcze bardziej niż wówczas, gdy wypowiadał ją wojownik i cesarz w jednej osobie. Wystarczy wspomnieć mnożące się korupcje wśród urzędników, słowne walki ludzi, których wybrano do reprezentacji kraju… „Smutno mi, Boże” – zawołałby niejeden z Polaków, „Tylko usiąść i płakać” – być może dodałoby kilku innych, ale czy użalanie się przyniosło kiedyś pozytywną zmianę? Wątpliwe. Jednak skoro ja nie mam władzy ani stanowiska, to cóż mogę? Niewiele? Czy to znaczy, iż na nowe jest zbyt późno? Ja i inni mieszkańcy polskiej (a może nie tylko polskiej) ziemi mamy pozwolić, by mafijne zło lub wygórowane ambicje despotycznych ludzi były wyznacznikiem naszego bytu? Pierwszą odpowiedzią mogą być słowa Yannis Ritsos: „Nie przyszliśmy na świat tylko po to, by umrzeć”, ja dodam, „…lecz i po to, by sprawiać, żeby godność jednego człowieka równała się godności drugiego człowieka; po to, by każdy z nas miał równe szanse na życie, na dobry start”. Albowiem nie jest pożądane, aby na pytanie: „Co słychać?”, odpowiadać bez zastanowienia: „Jakoś leci”, lecz po prostu wziąć los w swoje ręce, by dokonać zmiany. To takie powszechne powiedzenie, lecz mądre, a jak zauważył Wniston Churchill: „Żadna mądrość nie jest nowa”. Tkwi w ludziach od wieków, trzeba ją tylko wydobyć na światło dzienne, odkurzyć z bibliotecznego pyłu wieków. Kim jestem na co dzień? Jestem pedagogiem. Z niemałym bagażem różnorakich doświadczeń. Moja praca jest realnością, a moje stanowisko – istniejącą rzeczywistością. Czy jednak biurko, regały z dokumentami, księgozbiorem i sala lekcyjna stanowią cały mój warsztat, czy to wystarczy, abym efektywnie wykonywała swój zawód? A ja, mój wysiłek, moje działania – czy także zaliczają się w poczet warsztatu pracy? Kim właściwie jestem? Jakie zajmuję stanowisko? Urzędnicze. A co znaczy słowo urzędnik? Jestem nauczycielem, drogowskazem, bo „Dzieci rodzą się ze skrzydłami, nauczyciele pomagają im je rozwinąć”. Cokolwiek nie napiszę, na pewno jestem Człowiekiem, a także głosem wspierającym, doradczym, fachowym, kierującym myśli innych na to, co może okazać się dla nich całym sensem życia. Hmm… czyli jestem niejako strażnikiem działań innych ludzi? Ależ to odpowiedzialność! Moim marzeniem jest równość ludzi, brak wojen, nawet tych słownych. Utopia? Być może w części, lecz choć życie pisuje scenariusze, to pióro, długopis czy klawisze komputerowej klawiatury 1 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
obsługiwane są ręką człowieka, a tą kieruje mózg. Wzięłam więc i ja jedno z tych narzędzi, by z istniejących „materiałów” w moim lokalnym środowisku, stworzyć zapis pachnący optymizmem. „Książka jest lustrem” tego, co dzieje się wokoło nas. A chcę, by było optymistycznie. I napisałam coś, czemu nadałam tytuł: „Zmiana nawet w M.A.F.I.I pożądana!”. Tytuł prowokacyjny, gdyż mafia na ogół kojarzy się źle. A czy utarte opinie i przyzwyczajenia można zmienić? I czy aby na lepsze? A jeśli się nie uda? Większość ludzi wybierze znane zło, twierdząc, iż: „Lepszy swój wróg niż cudzy przyjaciel”. Tak, ludzie na ogół boją się nowego, niepewnego losu. Tymczasem ja, duch niepokorny od lat, często wybieram zmianę. Tak było i w tej przygodzie, o której chcę teraz snuć rozważania. Dlaczego? Bo serce mnie boli, gdy pytam czasem w szkole o zainteresowania i słyszę od młodych powtarzające się słowa: ekran komputera, ekran telewizyjny, ekran kinowy, ekran… Brak tu człowieka, samotnia... Dobrze, że w ogóle mają zainteresowania, ale ekran dający gotową wizję, to zabójstwo dla wyobraźni. A młodzi powinni ją mieć, powinni doceniać jej istnienie … i istnienie drugiego człowieka. Kto ma im o tym powiedzieć? Rodzice, pedagodzy, więc i ja. Moja praca polega na motywowaniu młodzieży do aktywności (motywacja pochodzi z łacińskiego movere, co oznacza ruszać się), na uświadamianiu im rzeczywistości, na pobudzaniu do twórczości. A to wszystko w sumie kreuje ich teraźniejszość, mającą za cel przygotowanie nastolatków do wkroczenia w dorosłość. Jednak słowo nauczyciela niekoniecznie jest tym, którego dziś chętnie się słucha. Winna temu sama oświata, ciągle reformowana i wprowadzająca niemały zamęt w młodych głowach. Testy, ekonomia, kontrola dokumentów, a uczeń w tle. I jeszcze wygórowane ambicje wielu rodziców, by douczać dzieci na tzw. korepetycjach. To w sumie budzi niechęć do szkoły i tego, co się w niej głosi. I do tych, którzy głoszą, w tym – do mnie. Powstaje pytanie: kim naprawdę jestem dla młodych? Potrzeba zmiany Czy młodzieży, na ogół mającej telewizyjnych idoli, potrzeba autorytetów? Kto może wzbudzać ich szacunek i podziw? Niejeden nastolatek za godnego naśladowania uznaje tylko rówieśnika. Taki trudny okres rozwojowy. Może i trudny, ale „dziecku należy się największe poszanowanie”. Wrócę do wcześniej wspomnianego „materiału”. Otóż stanowią go nastoletni gołdapianie. „Młodzi ludzie nie wiedzą, czego chcą, ale są absolutnie zdecydowani, by to osiągnąć”. Dlatego też próbują różności: od leniwej bezczynności po zaspokajanie ciekawości tytoniem, alkoholem, trawką. Zaś nietrudno o używki w przygranicznym mazurskim miasteczku, którym jest Gołdap. Bezrobocie, i jakby na przypieczętowanie, właśnie w 2011 roku „sypie się" fala zwolnień w sektorze oświatowym. Samo miejsce piękne, lecz ubogie ‐ tereny dawnych PGR‐ów. Spotkania w centralnym parku na placu, powłóczenie nogami jesienią wśród liści, a zimą wśród zasp śnieżnych i ‐ jak mawiają niektórzy ‐ „szlifowanie chodników” stanowi nierzadki obrazek w moim miasteczku. A nie tylko młodzi „szlifują”, czasem dorośli są bardzo złym przykładem. Żenujące, ale prawdziwe. 2 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
Jak rzekł Molier: „Młodość jest głupia, starość nie mędrsza czasami”. Czy to obraz wszystkich? Nie. Jest i młodzież lubiąca aktywnie i twórczo spędzać czas wolny, uczestnicząca w zajęciach muzycznych, tanecznych, fotograficznych, plastycznych itp., organizująca przeglądy i konkursy. Propozycję kulturalną dla nich uzupełnia w mieście oferta sportowo – ‐ rekreacyjna, realizowana przez kluby sportowe. Młodzież uprawia także sporty związane z subkulturą skejtów (rolki, deskorolki itp.). Ale pod moim oknem często jest zbyt hałaśliwie ‐ naprzeciwko domu jest bowiem mały lokal piwniczny, w którym życie nastolatków kwitnie do białego rana… I owo kwitnięcie nie jest podobne do kwiatu jabłoni. Tym bardziej, że w pierwszych latach bieżącego stulecia zlikwidowano jedyne w mieście kino, a budynek stał się kolejnym miejscem, w którym panowały „tańce, hulanki, swawola”, dopóki nie nastąpiła w 2010 r. metamorfoza w pawilon „Tesco". Do tego czasu tu śpiewano, wykrzykiwano imiona gwiazd – idoli młodych. Ci, którzy nie odwiedzali tych miejsc, odczuli pustkę w jeszcze dotkliwszy sposób. Zabrano im nawet obraz, a przecież młodzież jest pokoleniem obrazkowym. Jak sobie teraz poradzi? Mój umysł w 2009 roku odnotował: „W miejscu, w którym mieszkam, potrzeba zmiany. Nie można dać młodzieży gotowych autorytetów, ale wystarczy wskazać jej drogowskaz, by sama znalazła cel, by sama kreowała się na podobieństwo tego, kogo uzna za godnego naśladowania. Mickiewiczowskie credo Pamiętam, jak przed laty młodzi z błyskiem w oku zapisywali się na letnie obozy, jeździli na wykopki, na prace społeczne... Że durne? Czasem faktycznie czyny społeczne były bezcelowe, ale jakże jednoczyły ludzi, uczyły życia w grupie! Z upływem czasu oczy młodzieży coraz częściej traciły blask na hasło: „wspólny wyjazd” – większość decydowała, że lepiej rodzinnie, samochodem, wygodnie… Jedynie jeszcze ekran komputera i telewizji wywoływał (i wywołuje) zaciekawienie. Na początku 2009 roku rozeszła się wieść o reaktywacji szerokiego ekranu dla gołdapian, tyle, że w innym budynku – w domu kultury. Młodzi wymyślili, by nie tylko kino reaktywować, ale i je tworzyć. Ówczesny dyrektor Domy Kultury Zbigniew Mieruński (jednocześnie coach opisywanego projektu), który spotkał się z nimi, zaprosił do współpracy i mnie, abym uczyła i tworzyła z młodymi scenariusze. Bo oni chcą kręcić filmy… Być może usłyszeli Mickiewiczowskie wołanie sprzed laty: „Młodości ty na poziomy/wylatuj” Wspaniale, ale sprzęt, stroje to kosztuje… i choć nie jestem nastolatką, także uległam czarowi słów polskiego wieszcza, gdyż przemknęło mi przez myśl: „Młodości dodaj mi skrzydeł”. Wspomniałam wówczas, iluż to ja, jako nastoletnia dziewczyna, nie zrealizowałam wspaniałych pomysłów z powodu… braku funduszy! I nie było dobrego wujka z Ameryki, jakim jest obecnie Polsko‐Amerykańska Fundacja Wolności (darczyńca projektu M.A.F.I.A). Nie było, a gdy zaczęła się programowa działalność PAFW w Polsce, ja byłam już nastolatką „z watem”. Owe refleksje uświadomiły mi wówczas, że nie odmówię pomocy ‐ ‐ mogę popracować choćby społecznie, tylko brak sprzętu nadal spędzał sen z powiek. Ale co dwie głowy, to nie jedna, a gdy sie zbierze kilka, to ho ho! Tak się stało i uradziliśmy: trzeba wziąć udział w Ogólnopolskim Konkursie „Równać Szanse 2009”, może jeszcze w Programie 3 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
„Młodzież"... Nie lubię przypisywać sobie cudzych zasług, więc nie ukrywam, że pomysł nie mój. Ale spodobał mi się, tym bardziej, że przewidziano – w razie wygranej – i dla mnie miejsce. Jak się potem okazało – przypadała mi w udziale główna rola w projekcie M.A.F.I.A (Młodzieżowa Agencja Filmów Informacyjno‐Artystycznych), mianowicie funkcja koordynatora. Nie powiem – duże wyzwanie, ale gdybym się go nie podjęła, nie nastąpiłaby żadna zmiana. W myśl zwyczajów Programu „Równać Szanse" tylko ten może opiekować się całością działań, kto uczestniczył w szkoleniu, zaś z Gołdapi byłam to właśnie ja. Czy byłam odważna? Tak, jeśli przyjąć definicję Pierre’a Verona: „Odwaga – sztuka bania się, aby bania nikt nie zauważył”. I nie był to strach o to, że nie poradzę sobie, ale o wielkość odpowiedzialności, i tej moralnej, i tej finansowej, które na mnie spoczęły. Mimo to jak nie podjąć wyzwania, gdy w uszach brzmią słowa wieszcza: „Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga…” Spisanie planów Tyle o zmianie, ale do tej pory dotyczyła ona przed wszystkim mojego wewnętrznego ego, a na świeczniku zainteresowania są młodzi. Pięćdziesiąt sześć gałek ocznych wpatrywało się we mnie, gdy zapraszałam do spisywania tego, co im w duszy gra. Wielu bało się pisać, wytypowali więc przedstawicieli, do których zgłaszali swoje pomysły. A w rzece marzeń największe to: stworzenie Gołdapskiej Kroniki Filmowej, nauczenie się profesjonalnej obsługi kamery, zagranie w krótkometrażowej fabule, przeprowadzenie wywiadów, bycie odważniejszym… Ktoś powiedział: „Nie pójdę za nic w świecie do urzędu”, ktoś inny: „Nigdy nie stanę przed kamerą, bo mnie onieśmiela”. Dalsze wypowiedzi tego typu przerodziły się w dyskusje, w wyniku których powstały kolejne cele do zrealizowania. Główny z nich brzmiał: „Zwiększenie umiejętności planowania w zakresie podejmowania samodzielnych decyzji i ich realizacji oraz zmniejszenie bariery w nawiązywaniu kontaktów społecznych w trakcie rozwijania zainteresowań filmowych (zdobywania wiedzy, umiejętności i tworzenia materiałów) metodą działań praktycznych m. in. takich, jak: spotkania integracyjne, treningi zadaniowe, nagrywanie filmów, planowanie i organizację imprez, autopromocję przez 28 młodych w wieku 15‐19 lat z powiatu gołdapskiego w ciągu 18 miesięcy (1.06.09‐30.11.10)”. Czy to osiągnęli? Czy tylko zapłonęli na początku drogi? Jak wysoko poszybował płomień zapału? Już na jednym z pierwszych spotkań wybrano nazwę grupy, brzmiącą w skrócie dość groźnie: M.A.F.I.A. Ale dla młodych była radosną... I faktycznie z czasem w Gołdapi „mafijna rodzinka” kojarzyła się z zapaleńcami, którzy kamerą uwieczniali detale życia codziennego. Jednak nie wszystkim to odpowiadało – niektórzy dorośli kwitowali poczynania młodzieży: „E tam, co oni potrafią, wziąć kamerę i trochę pokręcić? I po co? Młodzi niczego dziś nie potrafią, niczego nie chcą”. Tak bywa, ale nie w tym przypadku. Poza tym nie osądzajmy, zanim nie poznamy przyczyny zachowań. Czasem „dorośli są dziwni” – powiedział Mały Książę Exupere’go. Nie zawsze zadają sobie trud, by nauczyć, zaś niemal zawsze upominają i krytykują. A w zasadzie to my, dorośli jesteśmy od tego, by wskazać nastolatkom dobrą ścieżkę na rozstajnych drogach życia, które Szekspir uznał za teatr i dodał: „Życie nie jest 4 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”. Faktycznie, bywa, że każdego dnia smakuje inaczej. Ciekawe, jak odbierają to młodzi. W tej grupie projektowej nie było szokujących nałogów, a hamulec działań stanowiła zarówno nieśmiałość niektórych, jak i nieumiejętność radzenia sobie ze stresem u innych. Może jeszcze trochę pogardy i typowego buntu młodych, by było inaczej niż u „wapniaków", ale przecież „...ironiczna obojętność wita cię w twych drzwiach samotna ...". Młodzi na ogół nie lubią samotności. Czas na zmianę. I dobrze, że u podnóża wszystkiego była świadomość ‐ ‐ najwyższa forma odzwierciedlania rzeczywistości, dokonująca się w umyśle. To, że ci młodzi uświadomili sobie własne defekty, było pierwszym krokiem do sukcesu, kryjącym się w oczekiwanej zmianie. Sporządzenie harmonogramu było już tylko postawieniem kropki nad „i”. Napisaliśmy go wspólnie, a relacje młodych świadczyły o ich emocjonalnym stosunku do zadań, jak choćby wypowiedź Moniki i Filipa K. „Pani Ewa Jurkiewicz powiedziała, że trzeba pisać harmonogram i my na GG wysyłaliśmy do niej swoje uwagi, a Piotrek pomagał go układać. I oczekiwanie! I… jest! Jesteśmy zakwalifikowani!”. Prawie euforia! W telegraficznym skrócie o realizacji Zadowolone oczy licealistów i gimnazjalistów jaśniały szczęściem prawie tak mocno, jak czerwcowe słońce nad Gołdapą, niewielką miejscową rzeką. Świadomość, iż ktoś wysłuchał ich głosu, dał fundusze, by mogli realizować filmowo‐dziennikarskie marzenia, dodawała skrzydeł. Pierwsze zajęcia wspólne dla wszystkich beneficjentów, kolejne już w podgrupach: dziennikarskiej, aktorskiej, montażowej i filmowej. Z zadowoleniem obserwowałam ich zachowania: gorączkowe ruchy, uśmiechy błądzące nawet na zamyślonych twarzach. „Uśmiech jest jak słońce, które spędza chłód z ludzkiej twarzy” – stwierdził Wiktor Hugo. Nie mylił się, bo oto na twarzach śmiałych i nieśmiałych, odważnych i zakompleksionych uczestników projektu nie znalazłam nawet cienia chłodu. Energię podsycała myśl o wyjazdowych warsztatach… więc jednak chcą jechać grupą i to z… nauczycielem? Jechać, by twórczo pracować. Tak, chcieli i ‐ jak się potem okazało ‐ nie żałowali. „Warsztaty w Gordejkach (w lipcu 2009) pomogły mi zaufać niektórym osobom, pokazały mi jak uciążliwe są skutki spóźniania się oraz jaka jest łatwa i ważna praca zespołowa” – mówi Karolina. „Krótki czas spóźnienia może zadecydować o mojej opinii wśród znajomych, nauczycieli i nie tylko. Dowiedziałem się też dużo o zaufaniu. Postanowiłem, że nie chcę się spóźniać”‐ dodaje Mateusz. To pierwsze ważne zmiany, jakie dokonały się w tych młodych obywatelach Gołdapi, „zrzeszonych” w M.A.F.I.I. Ale nie od razu Kraków zbudowano. Niektórzy mieli tylko słomiany zapał, inni pracowali za dwóch, może… trzech? Laury zaś otrzymywał cały zespół. Szukano wyjścia z tego labiryntu i znaleziono! Sami młodzi motywowali się wzajemnie – aż miło było poobserwować. Dość wspomnieć zabawową formę relacjonowania własnych dokonań przed grupą połączoną z… papierem toaletowym! Młodzi to potrafią wymyślać! Ale zaraz… potrafią..? Czyli już obudzona wyobraźnia, zatem kolejny sukces! Od samego początku tworzyli materiał do kronik. I stanęli na wysokości zadania: prowadzili wywiady, nagrywali dokument… Wśród starszych mieszkańców nastąpiło 5 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
poruszenie – w ich mieście jest kronika filmowa, ich kronika gołdapska. Skąd wzorce i umiejętności? Trener warsztatów filmowych i montażowych Tadeusz Krzywicki pokazał im dawną Polską Kronikę Filmową. Jeszcze nie do końca „upieczeni” młodzi filmowcy nakręcali, „dziennikarze" pisali komentarz, „aktorzy” pracowali nad dykcją, „montażyści”, oprócz składania materiału, dobierali podkład muzyczny. A rodzice tych twórców, zaproszeni na spotkanie, pękali z dumy i ze... zdumienia! Oto ich dzieci tworzą dokumenty z życia lokalnego społeczeństwa. I to nie jest byle co. Oglądalność w Gołdapi trudna do ustalenia, ale w Internecie (gdyż i tam znajdują się comiesięczne kroniki) biła i bije rekordy... cyferki powodują samozadowolenie zarówno gimnazjalistów, jak i licealistów. Oni, już w pełni świadomi celu projektu, wiedzą, że nie tylko o ich pasje tu chodzi. Oni po prostu zaistnieli w społeczeństwie dorosłych jako tacy, którzy coś potrafią. Tego, czego się nauczą, nikt im nie odbierze, a chcieli poprawić swoje społeczne „notowania” w zakresie umiejętności działania w grupie, publicznego zbierania głosu, zwiększenia samodzielności i odpowiedzialności za czyny i słowa. Tak też się stało na przełomie razem spędzonych 18 miesięcy. Razem ‐ magiczne słowo, razem spędzili nawet „mafijną” wigilię. Debatując w myślach o zyskach młodych gołdapian, należy powiedzieć, jak je osiągali. Istotne jest, że oprócz stałych zajęć z filmowania i dziennikarstwa, uczestniczyli w warsztatach: muzyczno‐relaksacyjnych, interpersonalnych, aktorskich, a także w wyjazdowych plenerach i warsztatach, rozwijających ich zdolności i ukazujących nowe możliwości. Ale najważniejsze, co było i co trwa – młodzi aktywnie uczestniczą w życiu własnego środowiska – nawiązane kontakty z Domem Kultury (DK), zaowocowały po projekcie stażowaniem dwóch uczestników M.A.F.I.I w DK. Niestety, znane Polakom „zaciskanie pasa” (względy ekonomiczne) m.in. spowodowały, iż dziś jeden uczestnik M.A.F.I.I pracuje w DK. Ale ja wiem, iż dba o to, by dokumentowanie życia środowiska gołdapskiego nie zginęło z ekranu kina ani nie straciło na jakości. Pomimo zmiany tytułu kronik, pomimo zakończenia działań projektowych, to projekt w pewnym sensie trwa... Ludzie dalej przed seansem filmowym oglądają gołdapskie kroniki. Młodym nieobca jest współpraca z różnymi szkołami i przedszkolem, udział w dożynkach w pobliskich Baniach Mazurskich. Dokumentowali wiele imprez, a przy tym świetnie się bawili. „To nie takie straszne iść do urzędu” – mówią dzisiaj. Podczas trwania projektu prowadzili swoją stronę internetową (http://www.mafia.mlodagoldap.info), ale ich kroniki znaleźć można pod niejednym wirtualnym adresem. W czasie działań projektowych mieli też poczucie własności i wspólnoty – ich kamera, ich dyktafon, ich kroniki, ich film… i pamiętne słowa burmistrza Gołdapi: „To świetna sprawa te kroniki”. Młodzi ludzie w swoim miasteczku są już rozpoznawali. „Młodzieżowa Agencja Filmów Informacyjno‐Artystycznych to chyba jedyny tego rodzaju projekt w Polsce” – mówi Piotr W. ‐ ale ja wiem, że są tacy, którzy chcą nas naśladować" (to kolejny dowód, że działania młodzieży obrały dobry kierunek, że służą budowaniu wartości między młodymi ludźmi i są atrakcyjne dla nastolatków). Młodzieżowy lider M.A.F.I.I dodaje: «Nigdy nie widziałem grupy tak zróżnicowanych ludzi, którzy w momencie realizacji konsolidują się, by stworzyć coś innowacyjnego i nowego jak na region, w którym mieszkamy. Gdy ostatnio oglądałem dawne 6 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
gołdapskie filmy i widziałem zadowolone twarze twórców, pomyślałem: „Tak będzie i z nami za kilka, kilkanaście lat”, i to jest piękne. Tworzymy kawał ciekawej historii naszej małej ojczyzny». Czas na fabułę... Nie tylko dokument był wymarzonym celem mafijnych filmowców ‐ kroniki kronikami, ale skoro fantazja już pobudzona, to czas dać jej upust. I rzeczywiście, już w zaawansowanej fazie projektu, fala wyobraźni znajduje ujście w wymyślaniu śmiesznych historii, spisanych w formie scenariuszy filmowych, krótkich, aczkolwiek dopracowanych. Na przeniesienie ich na taśmy filmu potrzebny był kontakt całodobowy, kilkudobowy. Tydzień wyjazdowy miał bazę w Zielonowie. Nie, nie chodzi o kolor „myśli”, lecz wspaniałe miejsce na ziemi warmińskiej, miejsce tajemnicze, relaksujące i odpowiadające młodym pomimo braku dostępu do komputera. Znów coś dla młodych? Ależ tak ‐ miejsce wytężonej pracy! Był to naprawdę wyczerpujący, ale i satysfakcjonujący, tydzień sierpnia w 2010 roku. Przenoszę się tam myślami... i widzę, jak w małej wioseczce nieopodal Olsztynka pojawiają się niecodzienni lokatorzy: żywe lalki Barbie, dużo nietutejszych młodych, i nie tylko młodych. Jednym z nich jest Piotr Witaszczyk, pracujący na co dzień z młodzieżą ełcką ‐ animator kultury, reżyser, trener i tancerz w jednej osobie, do tego znany w Europie. Do ośrodka Szkolnego Schroniska Młodzieżowego codziennie dowożą catering. To dla tych gości schroniska, które nie jest typowe, albowiem tworzą go wypoczynkowe domki i to na tyle atrakcyjne, że obecnie, w 2011 roku, mają już innego właściciela (oczywiście za atrakcyjną cenę). Na łąkowym dywanie padają strzały, nad pobliskim jeziorem chłopiec ofiaruje polny bukiet dziewczynie zupełnie innej niż zamierzał, bo tamta nie przyszła. Lecz nie ma łez, bo po skończonych zdjęciach do teledysku, młodzi relaksują się letnią kąpielą. To nie koniec filmowych ujęć. W jednym z gospodarstw w sąsiednich Gryźlinach, uczestnicy projektu zawierają bliższą znajomość ze zwierzętami domowymi od kury po konia. Rozbrykany źrebak tak przestrasza „Barbie”, że dziewczyna nie gra, lecz naprawdę ucieka przed jego igraszkami. Mija dzień po dniu. Oprócz tworzenia krótkich filmów fabularnych beneficjenci mają warsztaty, i aktorskie, i interpersonalne, i... wiele można by jeszcze pisać na ten temat, ale istotniejsze są efekty. I znów pojawia się słowo: zmiana. Czy dotyczy tylko miejsca organizowanych zdarzeń? Nie, nie tylko... Młodzi już bez pomocy dorosłych zwracają sie do tubylców, gdy coś im potrzebne, np. obora wraz z inwentarzem. Bariera niepewności i strachu przed publicznym wystąpieniem już przełamana u wszystkich uczestników M.A.F.I.I To oni proszą, załatwiają, dziękują i zapraszają na galę wieńczącą projekt. Po powrocie do Gołdapi tworzą gadżety dla gości i siebie (zakładki do książek), drukują zaproszenia, roznoszą i rozsyłają. Nie boją sie krytyki, chcą pokazać światu (temu najbliższemu przede wszystkim), czego sie nauczyli, co stworzyli, jacy są w porównaniu do czasu przedmafijnego. Bowiem, jak twierdzi Mark Twain, „Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj". Dla młodych gołdapian jedna z takich podróży przybrała imię: M.A.F.I.A. 7 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
Mafijne zyski i echo projektu Świętowanie projektu wyznaczono na listopad 2010 roku. To był jesienny dzień ważny dla wielu gołdapian, nie tylko dla samych beneficjentów. A wnioskuję tak z faktu, iż sala widowiskowa, w której imprezowano, nie świeciła pustakami. Młodzi czuli się jak w prawdziwej telewizji na rozdaniu Oskarów. Bo i tu były statuetki lśniące kolorem złota, każda z imiennym wpisem. Stali na scenie na wpół dumni, na wpół bladzi, z błyskiem w oczach. Grali ostatni film ‐ na żywo. Ale scenariusz przygotowywali, jak wcześniejsze fabuły. Nieobce im dziś pojęcia scenopis, plan amerykański, półpełny, pełny... i wiele innych, przedtem zupełnie jak z kosmosu. Teraz są fachowcami, gwiazdami, głównie tego wieczoru. Teraz oni są żywą reklamą swojego miasteczka, a wśród gości nie brakuje włodarzy miasta... Krótka scenka o mafijnej rodzince, wędrujące gadżety, cukierki w papierkach z projektowym logo M.A.F.I.I, wręczane statuetki i wjazd płonącego tortu w kształcie filmowej kamery. Błysk fleszy. I słowa burmistrza płynące ze sceny o wielkiej zmianie, którą ten projekt wprowadził w gołdapską kulturę, o nadziei na kontynuację działań projektowych, przynajmniej w zakresie tworzenia kronik filmowych, o dumie z nastolatków gołdapskich, o uznaniu, o dojrzałości młodych, ich otwartej na świat postawie i osiągnięciach nie tylko filmowych. Wiara w młodych ‐ to najsilniej zostało zaakcentowane, warto dodać w tych młodych, których poznano jako M.AF.I.Ę od kronik. Bo gołdapianie uwierzyli w inną młodzież, w taką, która niekoniecznie „szlifuje” niepotrzebne ścieżki w centrum miasta. Potwierdza to sondaż przeprowadzony na ulicach Gołdapi w drugim roku wyświetlania kronik w Kinie „Kultura”. Beneficjenci, pojawiając się z mikrofonem w różnych zakątkach Gołdapi, stawiali pytania: „Co pan/i sądzi o gołdapskich kronikach filmowych? Czy są one społeczeństwu potrzebne?” Ponad 90% wypowiedzi wykazało, iż bez nich dziś brakowałoby w Gołdapi jakieś cząstki kulturotwórczej, społecznej. Dorośli są wdzięczni, część z nich cieszy fakt, iż sami zostali uwiecznieni na taśmie filmowej kroniki. Są dumni z tej części młodzieży. A młodzież? Młodzież szeroko się uśmiecha, przyjmuje krytykę od zadowolonych i niezadowolonych, cieszy sie życiem i bogactwem, które posiadła w wyniku uczestnictwa w tym projekcie i dalej snuje marzenia, bowiem zgodnie z dewizą Paula M. Zulehnera „Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki”, do przemieniania rzeczywistości. Dziś gołdapska młodzież potrafi już realizować marzenia. Tego nauczyli sie jako M.A.F.I.A. Co jeszcze robią byli beneficjenci? Część studiuje, jeden dalej produkuje kroniki ‐ przejął inicjatywę i moją funkcję koordynatora, a że zajmuje sie tym niemal jak zawodowiec, rzec można: „uczeń przerósł mistrza”. Niektórzy „mafiozi” wyjechali do szkół średnich poza Gołdap i tam „sprzedają” umiejętności aktorskie w teatralnych kołach zainteresowań. Większość jednak pozostała w Gołdapi, ale w porównaniu do lat wcześniejszych, nie stanowią tła wydarzeń, lecz je tworzą. Choćby przez uczestnictwo w koncertach, choćby przez bytność w urzędach, choćby przez to, że są dziś mądrzejsi, bogatsi w wiedzę i doświadczenie. 8 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
Gołdap uległa metamorfozie. W porównaniu do czasu sprzed realizacji projektu M.A.F.I.A przybyła jej obwodnica, nowy budynek straży pożarnej, obecnie przeobraża się serce Gołdapi ‐ centralny plac Zwycięstwa. Pomagają środki zewnętrzne, w tym kredyty. Miasto pięknieje z każdym miesiącem. Głównie dla młodych. I oni o tym wiedzą, gdyż to oni rejestrowali te fakty okiem kamery. Poczuli wówczas lokalny patriotyzm, oby pozostał na zawsze. Bo stając sie Europejczykiem, nie można zapomnieć, iż jest się Polakiem. I w przyszłości może sprawiać, by słowo: „Polak” brzmiało dumnie. Na koniec nie postawię peunty, lecz pytanie: Co z dorosłymi, którym kroniki się nie podobają? Co z tymi, którzy wciąż narzekają? Konstruktywna krytyka zawsze jest pożądana, ale może warto posłuchać nawoływań Josepha Jouberta, który twierdzi, iż „Młodzieży potrzeba bardziej przykładów niż krytyki”. Może to niezadowolonym dorosłym potrzeba wprowadzić zmianę, pokazać im drugą stronę medalu. Jak? Może działaniami w projekcie... Skoro młodzi potrafili... Może warto nad tym się zastanowić. Ale przedtem należy przeprowadzić dokładną diagnozę społeczności gołdapskiej. Dorosłych gorzej się zmienia? Mają utrwalone nawyki? To prawda, ale ja jestem ich przedstawicielem. Dokonam małej samoanalizy. W czasie trwania projektu miałam okazję doszlifować swoją wiedzę z tego zakresu. Autorzy Programu „Równać Szanse” zaprosili mnie do innego projektu „Badaj i Realizuj” (BiR) ‐ tam ja byłam beneficjentem. Co to ma wspólnego z M.A.F.I.Ą? A ma! Gdyby nie koordynowanie w niej, nie byłoby mnie w BiRze. Wzbogaciłam się merytorycznie i praktycznie. Dzięki projektowi, dzięki Tym, którym dedykuję ów esej. Zyskałam jeszcze coś ‐ ‐ zapis do Szkoły Liderów PAFW, którą wkrótce ukończę... To wszystko prawda, a co dla mnie najważniejsze? Dwie rzeczy: uśmiech zadowolonych „mafiozów” i powiększone grono znajomych z całej Polski. Wiem, że nie stanowię głównego centrum rozważań, ale gdybym miała skostniałe poglądy, to czy potrafiłabym zarażać optymizmem i wiarą w sensowność pokonywania toru przeszkód, jaki stawia na życie na drodze? Raczej wątpliwe. A dodam, iż niektórzy byli gimnazjaliści i jednocześnie beneficjenci M.A.F.I.I, będąc w tym roku już w szkole średniej, przyszli do mnie z pytaniem o wycieczkę, o projekt... Co otrzymali? Zaproszenie na wycieczkę, której byłam organizatorem. Co ja zyskałam? Byłam dumna, gdy dorośli podziwiali ich zachowanie, słowność, punktualność, łatwość w nawiązywaniu kontaktów. Dodam, iż nie są to uczniowie z szeregu prymusów, raczej przeciwnie. Ja się nie dziwiłam, bo przewidziałam takie zachowania jako efekty projektu, jako procent zaufania, którym ich obdarzyłam wcześniej. Jak łatwo wywnioskować, młodzi potrafią stać z tej właściwej strony, potrafią być wizytówką miasteczka (tu Gołdapi), tylko trzeba być dla nich pakietem ubezpieczeniowym, stanowić polisę, by w razie niepowodzeń, dać odszkodowanie i jeszcze jedną szansę. My dorośli ubezpieczamy się w różnych firmach, a ich nikt tego jeszcze nie nauczył. Zaś każdy, nawet dorosły, uczy się na błędach. Teraz postawię kropkę nad „i”. Niechaj każdy niezadowolony, weźmie udział choć w jednym projekcie, niechaj skorzysta, bo Program „Równać Szanse" jest drogą na społeczne awanse. I na zmianę samego siebie, co promuje tak bardzo PAFW. Lady Gaga twierdzi: „Możesz być tym, kim chcesz być w przyszłości, po prostu zacznij to robić. 9 | S t r o n a konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs konkurs
Wyobraź to sobie, a każdego dnia swojego życia realizuj swój projekt". Ja myślę, że za każdym razem, osiągniesz sukces Czytelniku tych słów, ale zanim będzie on gwarantowany, musi być monitorowany. I wówczas, jak w uczestnikach M.A.F.I.I, nastąpi pożądana zmiana. Ciekawi mnie zdanie Twoje zdanie, czy dasz szansę sobie, życiu, społeczeństwu, kolejnemu wyzwaniu? Pomyśl, pamiętając o słowach Paula Coelho „Wyzwanie nie czeka. Życia nie ogląda się do tyłu”. A Ty? Czy chcesz stać w miejscu, czy powodować zmianę? Masz wybór... co zrobisz? Koordynator M.A.FG.I.I: Ewa Jurkiewicz 10 | S t r o n a