Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Wczasy
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
WyzwaniaLit
Trzeci dzień siedziała nad tym cholernym scenariuszem. Po co ona bierze tyle zleceń na raz?
– myślała ocierając ręką spocone czoło. W upalne lato w małym mieszkaniu z oknami
wychodzącymi na ruchliwą ulicę nie sposób zadbać o komfortową temperaturę. Wietrzenie
nie wchodzi w grę, bo huk jest nie do wytrzymania, za to kiedy okna są zamknięte, jest
parno jak przy rozpalonym grillu w skwarne popołudnie. Ratowała się wiatrakami, ale
wentylatorowy wiatr we włosach prezentował się kojąco jedynie w meksykańskich
telenowelach i reklamach szamponów do włosów, ale w jej przypadku doprowadzał ją
jedynie do chronicznej chrypki.
Głośny dzwonek telefonu oderwał ją od użalania się nad sobą. Odruchowo sięgnęła do tylnej
kieszeni spodni, niemniej tym razem była ona pusta. Gdzie ja go znowu posiałam? –
pomyślała zirytowana. Nerwowo odsuwając krzesło od biurka potrąciła szklankę z wodą,
która już celująco przechylała się w stronę laptopa jakby chcąc sowicie go zalać niczym
powódź południową Polskę. Szczęśliwie wykazała się iście szelmowskim refleksem łapiąc
szklankę w locie ratując jednocześnie komputer i swoje dobre imię. Lodowaty dreszcz
przeszedł jej po gorących plecach. Natychmiast odezwał się jej nierozłączny przyjaciel
dialog wewnętrzny bezczelnie podsuwając jej kwestie, które niechybnie usłyszałaby od
Krzyśka - jak zwykle nie uważasz, o czym ty myślisz, kobieto, tyle razy ci mówiłem, nie
stawia się szklanek przy komputerze! Jasne, że nie stawia się szklanek przy komputerze,
każdy głupi to wie! Niech go szlag!
W międzyczasie telefon zamilkł, po czym rozległ się sygnał sms’a. Zaraz cię dopadnę i módl
się, żebyś nie był moim mężem – pomyślała rozglądając się nerwowo za komórką. Wiecznie
mu powtarza, żeby nie zawracał jej głowy, kiedy dziecko w przedszkolu, a ona ma chwilę
spokoju, żeby nadgonić zaległości w pracy. Ale zaraz, o jakich my zaległościach mówimy.
Jak się ma tygodniowe terminy na przetłumaczenie scenariusza na serial, to o czym ta
rozmowa. Ech, machnęła ręką z impetem, aż jej blond czupryna zwisająca do łokci
zafalowała jak łany zboża na wietrze. Tak to jest jak człowiek jest miły, rzetelny i wiecznie
mu brakuje kasy, wtedy każde gówno da sobie wcisnąć.
Agata jest tłumaczką audiowizualną od kiedy urodziła się Jagódka. Wcześniej, pomiędzy
studiami a macierzyństwem uczyła angielskiego znudzonych pracowników korporacji i
nawet lubiła tę pracę. Miała stały harmonogram, lekcje były przeważnie rano albo
wieczorem, więc resztą dnia mogła dysponować jak jej się żywnie podobało – rozmarzyła się.
Mogła sobie spacerować po parku, posiedzieć w ulubionej kafejce, czy pójść do księgarni
poczytać książki zapadając się w wygodnym fotelu dyskretnie ustawionym pomiędzy
Strona: 1/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
regałami – wprost rozpływała się we wspomnieniach. Tymczasem teraz piastuję funkcję
matki Agaty od zlewozmywaków - westchnęła. W skrócie, w kategorii dom sprząta, gotuje i
supermarketuje, w kategorii dziecko bawi, uczy i pielęgnuje, w kategorii praca zasuwa na co
najmniej trzech tekstach na raz żonglując terminami jak płonącymi pochodniami, zawsze
gotowymi poparzyć to tu to tam. W kategorii czas wolny nie operuje w ogóle z powodu
braku takowego, ale za to w kategorii zmęczenie materiału króluje niepodzielnie już nawet
nie pamięta od kiedy. Dodatkowo tak zwany wiek średni dyszący jej na karku całej sprawy
nie ułatwia. Uważny czytelnik zadaje sobie teraz pytanie dlaczego Agata tak robi.
Odpowiedź jest prostsza niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić – nigdy nie przyszło jej do
głowy, że mogłoby być inaczej.
Ponownie z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu. Co ja dziś taka nostalgiczna jestem –
pomyślała. Wciąż go nie namierzyła, więc udała się w kierunku odgłosu dzwonka.
Ostatecznie celem jej poszukiwań okazała się torebka zwyczajowo rzucona byle gdzie, która,
ani chybił, była zamknięta na zamek błyskawiczny, który, ostatnimi czasy dramatycznie się
zacinał, o czym nie nauczyła się jeszcze pamiętać. Dopadła ją zgrabnym susem z połowy
pokoju i zaczęła mocować się z suwakiem jak z wijącą dżdżownicą uparcie stawiającą na
swoim. Tymczasem telefon dzwonił, i dzwonił, i dzwonił … Módl się żebyś nie był Krzyśkiem
- pomyślała ponownie, gdy ostatecznie zwyciężyła na polu walki człowiek – torebka.
-
Cześć Franek, co jest? – rzuciła pośpiesznie do słuchawki.
Ty, drugi raz do ciebie dzwonię, co nie odbierasz? Jest robota, dobrze płacę – był to
jej wiecznie roztargniony przyjaciel, producent filmowy, dostarczyciel większości zleceń.
Nie ma mowy, żadnej roboty nie wezmę, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona
jestem, poza tym jutro jadę na urlop, JUTRO! – powtórzyła jakby od tego zależało jej życie.
Te, wiem, że jutro i dlatego dzwonię dzisiaj, no bądźmy logiczni! Będzie płacone jak
za ekspres.
Masz na myśli superekspres – wyrwało się jej mimowolnie, bo oczywiście nie miała
zamiaru nic dodatkowego brać za jakąkolwiek kwotę.
Nie ma takiej stawki superekspres, jest normalna, jest pośpieszna i ekspres!
Superekspres nie ma w cenniku – usilnie zażartował, choć wcale mu nie było do śmiechu.
-
Co ty Franek, odbiło ci? – znali się od zawsze, więc wiedziała kiedy coś jest nie tak.
Nie, moja droga, przeciwnie, jestem w dobrym nastroju, więc postanowiłem cię
wzbogacić.
-
Wzbogacić, dobre mi co! – burknęła – o ile?
O całego, okrągłego tysiaka – odparł niewzruszony jak skała. – Będziesz miała na
waciki jak znalazł.
Spadaj – wzruszyła ramionami po raz pierwszy zastanawiając się po co ona wciąż
tkwi w tej rozmowie. – Masz jeszcze coś?
Nie, nie, nie odkładaj słuchawki, Agatko, królowo najjaśniejsza błogosławiona
pomiędzy tłumaczami - porzucił rolę beztroskiego żartownisia – ja na poważnie, moja głowa
leży już pod toporem, a ten zbliża się do obnażonego karku, ratuj najmilejsza!
Strona: 2/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Goń się Franek – roześmiała się – mam już dość tych twoich ciągłych ratuj sratuj!
Żadnej roboty nie biorę, jutro rano wyjeżdżam na tak zwane wczasy rodzinne! Kropka, a
raczej wykrzyknik!
-
A zrobiłoby ci różnicę koteczku jakbyś pojechała wieczorem? – wyjąkał niepewnie.
-
Wieczorem mówisz, a co to jest?
Trzydziestosekundówka promo na Euro, prosta sprawa, trzy stronki podwójna
interlinia – wyrzucał z siebie jak z karabinu maszynowego – zapomniałem, jak boga kocham
zapomniałem, przez ten kretyński serial „Wieczna udręka” już mi się wszystko mytla srytla.
RA!
-
To ty teraz bokami w reklamie robisz, czy co? – zdziwiła się.
To taka fuszka od szefowej, wiesz, jak ja się jej boję, ale zapomniałem jak jakaś siksa
na stażu – utyskiwał – z Euro są takie regulacje, że wszystko trzeba zatwierdzać w UEFA …
jutro jest termin i ona mi jaja urwie, Agata, boję się, ratuj błagam … - jęczał jak stare gacie.
Od kiedy siedzisz na tych trzech stronkach, co? – wysyczała gotowa poderżnąć mu
gardło.
-
Od trzech dni – zawahał się – no dobrze, wygrałaś, od tygodnia …
Ty zawszony kundlu, nienawidzę cię! Zawsze mi to robisz, już ci, idioto, kalendarz
kupiłam, a ty wciąż szuflandię uprawiasz! – żachnęła się nie na żarty – Niech cię sczyści,
cholera jasna!
Po tych słowach, starym zwyczajem, Franek zamilkł wywierając na nią niemą presję.
-
Dobra stary, ale ty to mówisz Krzyśkowi! – jak zawsze złamała się pod jego naporem.
-
No co ty, w życiu, dlaczego ja? - wystraszył się.
-
Bo zapomniałeś gamoniu, to dzwonisz i tłumaczysz!
No dobra, – zgodził się, gdyż znacznie bardziej bał się szefowej niż jej męża –
wygrałaś, jak zwykle.
-
Jak zwykle to ty mi gniota wcisnąłeś po godzinach – machnęła ręką – Idź do diabła!
-
Pa… – Franek odłożył słuchawkę w pośpiechu jakby w obawie, że ona się rozmyśli.
Pięknie, stary mnie zabije, znowu sobie dałam robotę wcisnąć i to dzień przed wyjazdem.
No nic, musze trzymać fason i mamić go tym tysiakiem. Było nie było taka okrąglutka
sumka piechotą nie chodzi. Co niby miałam zrobić, zostawić go na pastwę losu, a raczej
żmijowatej szefowej – tłumaczyła się sama przed sobą. W końcu to on dostarcza mi
większość zleceń, ostatnio nawet w nadmiarze, ale cóż, taka praca wolego strzelca, czasem
nie ma nic, a czasem wszystko na raz. Teraz szybciutko polecę po dziecko do przedszkola,
potem posadzę ją przed telewizorem, a sama oblecę tę promówkę w trzy godzinki, a
scenariusz dokończę w nocy, albo jutro rano. Krzyśkowi powiem, że to żadna różnica czy
wyjedziemy rano czy wieczorem – szczegółowo planowała każdy oddech. Cholera, muszę
jeszcze spakować walizki – nerwowa myśl przebiegła jej przez rozgrzaną do czerwoności
Strona: 3/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
głowę. Jasne, ty musisz spakować – konstruktywnie zagadał dialog wewnętrzny - niech on
spakuje, powyciągaj parę ciuchów, a on niech poukłada w walizkach, a co! Potem dorzucisz
kosmetyki i gotowe. Jak czegoś zabraknie, to dokupicie na miejscu, przecież masz
dodatkowego tysiaka – skwitował. O jaki milutki się zrobił ten mój dialog wewnętrzny –
pomyślała – zwyczajowo się ze mnie naśmiewa, albo karci, a dzisiaj proszę, doradza i jak
mądrze! Zbudowana tą myślą chwyciła torebkę i wybiegła w pośpiechu.
W przedszkolu zaczęły się pierwsze komplikacje. Już w progu natknęła się na mamę Zuzi i
przypomniała sobie, że dziś jest dzień wspólnych zabaw dziewczynek na pobliskim placu
zabaw. Szlag! Oczywiście na śmierć zapomniała, ale jak widać mama Zuzi nie. Pewnie
Jagoda też pamięta. Szlag, szlag, szlag!
Cześć Agata, co jest? Pół godziny czekamy na ciebie – powiedziała Czesia z
przekąsem. – Dzwoniłam do ciebie ze trzy razy, telefon ci padł, czy co?
Jasna cholera, zostawiłam go w domu – chwyciła się za głowę. Już widziała oczami
wyobraźni wkurzonego Krzyśka, który dzwoni co 5 minut, żeby ją zbesztać za tę fuchę.
Pewnie pomyśli, że specjalnie nie odbieram i będzie jeszcze gorzej. - Cholerny Franek!
-
Słucham? Jaki Franek?
Nic, Czesia, nic. Już biorę małą i lecimy – speszona pognała po dziecko. – Mam pół
godzinki, jutro wyjeżdżamy na urlop, sorry – rzuciła w przelocie.
Jagoda bardzo się ucieszyła na widok mamy i podbiegając do niej już z daleka krzyczała:
Mamo, idziemy z Zuzią na huśtawki, hura! – jej roześmiana buzia mówiła wyraźnie,
że w pół godziny raczej się nie zmieszczą – dzisiaj będziemy się huśtać tak wysoko i Zuzia
będzie mnie uczyć skakać z huśtawki. Już miała mnie uczyć w przedszkolu, ale pani
powiedziała, że jak mi mama pozwoli to proszę bardzo, ale w przedszkolu nie wolno.
Pozwolisz mi mamusiu prawda, pozwolisz …
No nie, co tym kobietom przychodzi do głowy mówić dzieciom takie rzeczy, nie do wiary!
Przecież wiadomo, że mama nie pozwoli, tyle, że po takim tekście trudniej to
wyegzekwować. No i co mi teraz będziesz doradzał mądralo? – zirytowana zwróciła się do
swojego dialogu wewnętrznego, ale ten odpowiedział krótko – na kłopoty Bednarski! Co za
bezczelność – odrzekła - a już zaczynałam cię lubić!
Cudownym zrządzeniem losu Czesia też była w niedoczasie, więc, mimo protestów obu
dziewczynek udało im się zamknąć w pół godziny, nie licząc drogi na plac zabaw, a
następnie szarpaniny przy huśtawkach o to skakanie. Zdesperowana Agata musiała nawet
uciec się do lekkomyślnej obietnicy kupienia dziecku zabawki w drodze do domu.
Nieszczęśliwie pierwszym napotkanym obiektem z zabawkami był osiedlowy kiosk. Jagoda
wypatrzyła go już chyba z kilometra.
-
Mamo, tam są zabawki, co mi kupisz?
Jagódko, kupimy zabawkę, ale nie tutaj – odpowiedziała spokojnie naiwnie sądząc, że
stanowczym głosem uzyska pozytywny rezultat w działaniu.
Mamo, ale tu są zabawki, ja chcę tego konika! – mała do okrzyków dołączyła
wyrywanie się i wicie.
Strona: 4/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-
Kochanie – wciąż jeszcze spokojna siłowała się z walczącym dzieckiem.
-
To dmuchane kółko do pływania, mamo! – rozwrzeszczała się z całych sił.
Już dobrze dziecko, już dobrze – była na skraju cierpliwości - obiecałam, że ci kupię
zabawkę, więc ci kupię, ale tutaj są same dziadowskie. Kupimy coś porządniejszego gdzie
indziej, dobrze?
A co mi tu pani – z wrzaskiem wysunęła głowę z okienka kiosku pudrowana lafirynda z
blond tapirem – dziadowskie zabawki? Zaraz mi to paniusiu odszczekasz, czekaj ty!
A co mi się tu pani wtrąca w wychowywanie dziecka – już zupełnie niespokojnie
odwrzeszczała Agata – w kiosku siedzieć i bilety podawać, a nie ludzi pouczać!
No co za chamówa! – czerwona jak burak kioskarka wrzeszczała wniebogłosy –
czekaj ty, jak ja cię zaraz dorwę.
-
Mamusiu, boję się – zapiszczała dziewczynka – uciekamy, nie lubię tej pani.
Szybkim krokiem oddaliły się z miejsca zdarzenia. Doprawdy niewiarygodne, cham na
chamie w tym mieście – myślała idąc ze spuszczoną głową, dzięki czemu mogła uniknąć
konfrontacji wzrokowej z przypadkowymi świadkami tego zdarzenia. Co za babsko! – od
razu włączył się dialog wewnętrzny - jak się tak darła z tym blond tapirem i czerwoną gębą,
aż się chciało zaśpiewać „Polska biało-czerwoni!” – śmiał się do rozpuku. Nie ma się z czego
nabijać, kretynie – odburknęła i sama zaczęła się śmiać odczuwając chwilową ulgę.
Chwilową, ponieważ właśnie Jagoda zorientowała się, że idą wprost do domu, a zabawka
wciąż nie kupiona. Dziecko postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce:
Mamo, masz zamiar mi kupić tę zabawkę czy nie? No tak czy nie? – powtórzyła dla
wzmocnienia teatralności tej sceny.
Mam, córeczko, mam – odpowiedziała zrezygnowana i skierowała się w stronę
najbliższego sklepu.
Kupowanie zabawki zajęło im kolejną godzinę, bo najpierw dziecko wydziwiało, potem ona
sobie przypomniała, że musi kupić parę drobiazgów, przy kasie była długa kolejka, a zegar
cyk, cyk, cyk... Kup sobie piwko – podpowiedział jej dialog wewnętrzny – będziesz miała jak
znalazł na nocne tłumaczenie i weź też drugie dla Krzyśka, żeby mu się lepiej walizki
pakowało – łobuz zwijał się ze śmiechu. Co za mądrala – pomyślała Agata. Niech bóg ma
mnie w swojej opiece – zmęczona zwróciła się o wsparcie do najwyższej znanej sobie
instancji odwoławczej. Po co to brałaś od Franka, po co w ogóle odbierałaś telefon! –
małżonek grzmiał jej teraz pod czachą jak ksiądz proboszcz z ambony. A odwalcie się
wszyscy ode mnie – pomyślała wkładając do koszyka dwa duże piwa, tak w razie czego.
Po powrocie odetchnęła z ulgą, bo jego wciąż nie było w domu. Wiedziała, że to cisza przed
burzą, ale i tak się cieszyła, bo bardzo potrzebowała chwili spokoju, żeby ochłonąć.
Wstawiła piwa do lodówki i z duszą na ramieniu poszła sprawdzić, co się działo w telefonie
podczas jej nieobecności. No pięknie, dwanaście nieodebranych połączeń, nogi się pod nią
ugięły. Po co mi ten tysiak – przeleciało jej przez spanikowaną głowę. Nie dla tysiaka to
zrobiłaś tylko dla przyjaciela – przypomniał jej dialog wewnętrzny – bo masz dobre
serduszko, naiwności ty moja, a ja ci zawsze powtarzam, że za każde dobro przyjdzie ci dwa
razy zapłacić. Dwa razy! – powtórzył przyprawiając ją o chwilową palpitację serca.
Strona: 5/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Usiadła przed komputerem i z drżącym sercem wgapiała się w mail od Franka uplasowany
na czołowej pozycji w zakładce nieprzeczytane. Niestety, im dłużej się wgapiała, tym
bardziej bała się go otworzyć wiedząc, że Franek często łże bezpardonowo zaniżając ilość
stron tekstu do przetłumaczenia. Nie otwieraj tego – ostrzegał ją dialog wewnętrzny - te
ciągłe fuchy zabijają twoje małżeństwo. Nie otwieraj tego, to zabija. Nie otwieraj tego, to
zabija … – dudnił jak kordon wojska maszerujący po moście. Nie pomagasz – odpowiadała
mu coraz bardziej strwożona. W końcu zebrała się w sobie i kliknęła w tę tykającą bombę
zegarową po czym odetchnęła z ulgą. Franek nie kłamał, naprawdę były to tylko trzy strony
z podwójną interlinią. Byłby to najprzyjemniejszy tysiączek w mojej karierze – pomyślała gdyby nie te okoliczności towarzyszące. Ostatecznie wzruszyła ramionami na znak, że się
poddaje po czym spojrzała na zegarek. Była siódma wieczorem. Dobra, miała godzinkę do
usypiania Jagody, postanowiła spiąć pośladki i przez ten czas sieknąć fuszkę dla Franka.
Wydawało jej się, że to świetny plan, więc ochoczo zabrała się do roboty. Niemniej, jak
wiadomo, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Wraz z pierwszą linijką usłyszała
zgrzyt wkładanego klucza do zamka w drzwiach wejściowych i kolejny raz tego upalnego
dnia lodowaty dreszcz przeleciał jej po gorących plecach. KRZYSIEK – rozświetlił się na
czerwono pulsujący banner na monitorze komputera. Zrezygnowana oparła czoło na dłoni
wieńczącej lewe przedramię wsparte łokciem o blat biurka i mocno zacisnęła oczy
oczekując na najgorsze. Mam przesrane – przeszło jej przez głowę i to była ostatnia,
umiarkowanie neutralna myśl jaka ją nawiedziła tego wieczora.
***
Do Chorwacji jechali 18 godzin bez postoju, nie licząc krótkich przerw na sikanie. Jagoda
szybko zasnęła, więc mieli kilka godzin spokoju. Krzysiek nie odezwał się do niej ani słowem
przez całą drogę. Nie pozwolił też włączyć radia, chcąc ją dobić do reszty.
-
Mam gdzieś twoje tortury – oszukiwała się w myślach wyciągając z torebki mp3.
Na co się gapisz, widok nieciekawy – ni z tego ni z owego odezwał się dialog
wewnętrzny – lepiej mi powiedz jakie masz plany!
Gówno cię to obchodzi – krzyknęła bezwiednie. Speszona spojrzała kątem oka na
Krzyśka, ale ten ani drgnął.
-
Acha, wkurzony nie na żarty – kontynuował dialog.
Nic nie odpowiedziała, postanowiła z nim definitywnie zerwać po tym jak zeszłej nocy
paskudnie się wtrącał w nie swoje sprawy. Powiedz mu to, powiedz mu tamto, nie daj się,
teraz płacz – nie dało się normalnie kłócić przy tym jego akompaniamencie. Wreszcie
zrezygnowana oświadczyła, że ona odpada, bo ma robotę a ten, w sensie, że Krzysiek,
może sobie tutaj zostać i dalej się drzeć, jeśli taka jego wola. No bo czy to jej wina, że go
wkurzyli w pracy, że on nie lubi zmian, a ona przecież dobrze wiedziała, że zaplanował
wyjazd wcześnie rano, że mu się jutro nie chce iść z Jagódką na plac zabaw, poza tym czy
ona wie, jakie te dzieciaki są wkurzające, jak latają i drą się wniebogłosy ... Do tego walizki,
co za kretyński pomysł! Czy ktoś kiedyś widział, żeby facet pakował walizki na wyjazd
rodzinny, podkreślam rodzinny!
Strona: 6/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
W końcu oboje zamilkli gdzieś tak około drugiej nad ranem, więc była bardzo zmęczona,
kiedy zasiadła przed komputerem, aby dokończyć tłumaczenie scenariusza, a następnie tę
nieszczęsną promówkę. W tym czasie niezadowolony Krzysiek udał się spakować cholerne
walizki, ale z góry jej zapowiedział, żeby się nie spodziewała bóg wie czego! To była
ostatnia kwestia, jaką do niej wypowiedział tego wieczora, a raczej poranka.
Pracowała bez wytchnienia do 8 rano po czym padła zmęczona jak górnik dołowy po trzeciej
szychcie. Po dwóch godzinach obudziła się z czerwonymi i popuchniętymi oczami. Była
sama w domu. Wzięła szybki prysznic i zasiadła do poprawek z mokrą głową i bez śniadania.
Pracowała szybko i nadzwyczaj przytomnie, co ją samą wprawiło w zadziwienie połączone z
samo zachwytem. Szczęśliwie uporała się ze wszystkim do obiadu, a tymczasem ich wciąż
nie było do domu. Przez chwilę miała nawet chęć, żeby do niego zadzwonić, ale się
powstrzymała. Była zmęczona, ale nie głupia, trzeba mieć swoją dumę, no tak czy nie?
Zaraz po przyjeździe na miejsce rozochocona Jagódka zażyczyła sobie iść na plażę, żeby
zobaczyć morze. On tylko burknął, że jest zmęczony, ale jak mama chce to proszę bardzo.
Poszła, bo nic mądrzejszego nie przyszło jej do głowy. Stała teraz nieruchomo wpatrzona w
horyzont spokojnego, błękitnego morza zastanawiając się co począć z tymi dwoma
tygodniami, jakie miała przed sobą. Tymczasem mała pląsała radośnie wokół niej co raz
donosząc jakąś muszelkę albo kamyczek. Przy jakiejś dwudziestej którejś wciskanej mamie
do ręki zdobyczy nagle zakrzyknęła TATA i poleciała na łeb na szyję nie zważając na
kamieniste podłoże. Agata nie odwracała się, bo zwyczajnie nie wiedziała jak się ma
zachować. Pierwszy raz tak mocno się pokłócili, więc nie dysponowała żadną edukacyjną
retrospekcją, na której mogłaby się teraz wesprzeć jak staruszka na drewnianej lasce z
wygodnie wyrobioną rączką. Słyszała za plecami zbliżające się kroki, ale trwała
niewzruszona jak skała! Raptem poczuła odgarniane ręką włosy, a następnie miły
pocałunek na szyi, po czym rozległ się jego cichy szept:
Nic się nie martw, powiedziałem Frankowi, że kolejne fuchy musi najpierw ustalać ze
mną!
Strona: 7/7
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty