Stawrogin na emeryturze

Transkrypt

Stawrogin na emeryturze
Radosław Romaniuk
Stawrogin na emeryturze
Do dziś trudno wyjaśnić, co kierowało Mikołajem Strachowem,
przyjacielem i pierwszym biografem Dostojewskiego, gdy kreślił następującą
charakterystykę pisarza: „Nie mogę uważać Dostojewskiego ani za dobrego, ani
za szczęśliwego człowieka – pisał. Był zawistny i rozpustny, całe życie strawił
na dawaniu ujścia swym namiętnościom, co czyniło go godnym pożałowania i
ośmieszałoby, gdyby nie był przy tym tak zły i tak mądry. (...) Postacie
najbardziej do niego podobne to bohater Notatek z podziemia, Swidrygajłow ze
Zbrodni i kary oraz Stawrogin z Biesów”. Refleks tych słów (przyjętych z
większą lub mniejszą wiarą, lecz przecież jak intrygujących) możemy znaleźć w
pismach wszystkich późniejszych biografów, a ci z kolei narzucili czytelnikom
styl odbioru postaci samego pisarza. Życie Dostojewskiego – pisano –
wypełniały postaci rodem z jego powieści, a on sam, otoczony przez
pierwowzory swych bohaterów, stawał się jednym z nich. Wierzono więc, iż –
nawet jeśli nie był, jak chciał Strachow i Turgieniew: „rosyjskim markizem de
Sade” - sam Dostojewski kryje tajemnicę.
Wśród swoją drogą dość nudnej korespondencji pisarza, w której
poszukiwano przebłysków owej tajemnicy, najbardziej obiecujący wydawał się
ogromny zbiór listów do drugiej żony, Anny Dostojewskiej. Wreszcie bez obawy
o nadużycie można traktować Dostojewskiego jak literackiego bohatera...
Wydany przed rokiem pierwszy tom polskiego przekładu owej
korespondencji, obejmujący listy z okresu krótkiego narzeczeństwa i siedmiu
lat małżeństwa, do pewnego stopnia był w stanie zaspokoić oczekiwania
miłośników dostojewszczyzny. Inaczej rzeczy mają się z niniejszym, drugim
tomem, zawierającym listy Fiodora i Anny z pięciu ostatnich lat życia pisarza.
W ciągu owych dziesięciu lat zmieniła się, by tak rzec, warstwa fabularna
korespondencji. O ile w latach sześćdziesiątych autor Zbrodni i kary opuszczał
małżonkę w poszukiwaniu wrażeń związanych z hazardem, dziesięć lat później
przyczyną rozstań były wyjazdy na kurację do mineralnych źródeł. Drugi tom
korespondencji zawiera listy pisane w trakcie pobytów Dostojewskiego w
niemieckiej miejscowości uzdrowiskowej Ems lub w okresach krótkotrwałych
wyjazdów któregoś z małżonków. Jednym słowem, portretuje szarą
codzienność. Bo cóż może się przydarzyć pacjentowi szacownego niemieckiego
kurortu: może się zmęczyć, spocić, zjeść niesmaczny obiad, zapomnieć
parasola... Korespondencję wypełniają więc narzekania na powszednie
uciążliwości i relacje z błahych wydarzeń poszczególnych dni. „U mnie wszystko
bez zmian – charakteryzuje Dostojewski dni w Ems – nuda, smutek,
szkaradzieństwo i zdenerwowanie.”
Miast postaci Dostojewskiego – Stawrogina/Swidrygajłowa otrzymujemy,
bliższy chyba rzeczywistości, momentami parodystyczny, autoportret. Stawia
on zagadkę zwyczajności pisarza. Niewiele bowiem wskazuje, że mamy do
1
czynienia z geniuszem literackim. Gdyby nie pojawiające się od czasu do czasu
wzmianki o przymusie pisania, kilka obrazków utrwalających portrety
napotkanych dzieci i euforia wywołana ponowną lekturą Księgi Hioba, mogłoby
się wydawać, że mamy do czynienia z leczącym skołatane nerwy urzędnikiem z
Petersburga.
Gderliwy, skłonny do irytacji, Dostojewski przeżywa powszednie
niedogodności życia kuracjusza jako pasmo udręki. Stan pobudzenia
nerwowego, w jakim się znajduje, powiększa wszelkie bodźce do zaskakujących
rozmiarów. Sytuacja, w której sprzedawca nie chce przyjąć zwrotu zakupionego
przez pisarza parasola, zyskuje niemal wymiar kary. A wszystko to oczywiście
ożywa na stronicach listów.
„Nerwy mam rozstrojone straszliwie – brzmi lajtmotyw większości listów miewam skurcze gardła, które zdarzają mi się wyłącznie wtedy, gdy znajduję
się w stanie skrajnego napięcia nerwowego. Wczoraj i przedwczoraj czułem się
tak, jakbym był bliski ataku padaczkowego (...).”
Dostojewskiego nie stać na wyjazd wypoczynkowy, krepują go obowiązki
dostarczenia nowych części powieści, najpierw Młodzika, później odcinków
Dziennika pisarza i wreszcie Braci Karamazow. Konieczność pracy jest
kolejnym elementem burzącym spokój kuracjusza. „Wprawdzie w domu, w
Russie – zastrzega – też samotnie siedziałem nad powieścią, ale miałem
przynajmniej świadomość, że w pokoju obok są dzieciaki, że w każdej chwili
mogę do nich wyjść, a nawet nakrzyczeć na nie, gdy hałasują. To właśnie
dodawało mi energii i sił do życia.” Tu przymusowa rozłąka, reżim leczenia i
nakazanych spacerów pozwalają na pracę jedynie przez dwie godziny dziennie.
O jej szczegółach pisarz niemal nie informuje. Żona dowiaduje się natomiast o
udrękach przygotowań. „Robię (...) wszystko, żeby zabrać się do pisania. –
zawiadamia w okresie pracy nad Dziennikiem. - Czytam to, co dawniej już
zapisałem sobie w notatniku, a oprócz tego czytam listy czytelników, które
wziąłem ze sobą..” O Młodziku pisze: „Wciąż siedzę bezczynnie, zamartwiam się
i ogarniają mnie różne wątpliwości, ale do pracy nie mogę się zabrać. Aniu, nie
tak powinno się pisać utwór literacki, nie na zamówienie, nie pod przymusem,
lecz bez skrępowania terminami i całkowicie swobodnie.” Chyba w żadnym
innym dokumencie z życia Dostojewskiego nie widać tak wyraźnie kontrastu
między twórczością artystyczną a pracą zarobkową. Zwłaszcza, że stan zdrowia
każe myśleć o artystycznym opus magnum i zapewnieniu rodzinie finansowej
stabilności, toteż w literackich planach zawsze pojawiają się mrzonki o
fortunie. „Teraz na głowie mam Karamazowów – pisze półtorej roku przed
śmiercią – powieść tę muszę błyskotliwie zakończyć, wyszlifować wręcz po
jubilersku (...) powinna bowiem utrwalić moje imię w literaturze, bez tego nie
mamy co żywić nadziei na lepszą przyszłość. Skończę powieść i w końcu
następnego roku rozpiszę prenumeratę na Dziennik pisarza. Za pieniądze
uzyskane z prenumeraty kupię jakiś majątek ziemski, w którym zamieszkamy.”
Najtrudniejsze z tych z planów spełniło się. Listy z 1880 roku odnotowują
ogromny, spóźniony literacki sukces, którego apogeum była epicko nakreślona
w liście do Anny atmosfera wystąpień pisarza na uroczystościach
puszkinowskich. Rok następny rodzina rozpoczęła po raz pierwszy uwolniona
od długów. Dostojewski nie zdążył jedynie kupić majątku, choć możliwe, że
zarzucił ten pomysł.
2
Żarliwe uczucie, łączące do ostatnich dni Dostojewskich, utrwalone w
korespondencji okresy rozstań tylko podsycały. Relacje powszednich udręk
pobytu w Ems spełniają funkcję katarsis. Podobnie niecierpliwie oczekiwane
wiadomości z domu. „Coraz wyraźniej widzę, jak bardzo jestem z wami
zrośnięty i absolutnie nie jestem w stanie, jak bywało dawniej, wytrzymać
dłuższej rozłąki. – wyznaje prosząc o częstszą korespondencję. Jego spokój
zależy od wiadomości z domu. Owo oczekiwanie, miłość, troska i przywiązanie
w listach Dostojewskiego nabierają wręcz masochistycznego odcieniu. Listy
Anny sprawiają tym większą radość, im większe nerwowe napięcie ich
oczekiwania. „Możesz z tego faktu wyciągnąć korzyści dla siebie – kontynuuje
poprzednie wyznanie - to znaczy jeszcze bardziej sobie mnie podporządkować.
(...) Im bardziej będę tobie podporządkowany, tym bardziej będę szczęśliwy.”
Ustosunkowanie się do postaci Anny Dostojewskiej biografowie pisarza
uznają za jedno z ważniejszych zadań. I tak postawa wobec „Ani” waha się
zwykle między pobłażliwą ironią i takąż sympatią. Idealnie przeciętna, mówi się,
zapatrzona w genialnego małżonka, praktyczna, rozsądna, cierpliwa i silna, nie
była wprawdzie w stanie wniknąć w jego świat, lecz we wspólnym życiu
stanowiła dlań nieocenioną podporę. Za największą zasługę poczytuje się jej
fakt, iż stworzyła mężowi warunki do pracy. Listy pokazują, że wszystko od niej
zależało.
Gdyby Dostojewski chciał ożenić się z kimś na swoim poziomie, musiałby
pobrać się z Tołstojem – żartował Bohdan Urbankowski. Nikt nie neguje
intelektualnej różnicy między małżonkami, a zarazem nie sposób rozstrzygnąć,
jak znosiła się ona w małżeństwie Dostojewskich. Zarzuty o niezrozumienie
spraw wielkiego męża w przypadku Anny praktycznie nie istnieją. (A całe ich
mnóstwo zebrała żona wymienionego tu Tołstoja...) Korespondencja przynosi
najbardziej przekonujące dowody, iż
ta traktowana na ogół jako wzór
przeciętności kobieta była najważniejszą osobą w życiu pisarza, a utrwalony w
niej świat obojga Dostojewskich wydaje się być wspólny, jednakowy. Być może
autor Biesów nie był wcale takim tanim demonem, jak chce go widzieć wielu
miłośników powieści. Może Turgieniew, Strachow i wielu wielu innych uległo
sugestywnej sile dostojewszczyzny, czyniąc z niej atrybut osobowości pisarza w
stopniu przekraczającym rzeczywistą miarę? A może też pisarz do rejestru
powszednich udręk nie chciał dodać tragicznego zdania, wypowiadanego tak
często przez Tołstoja: - I jeszcze ty mnie nie rozumiesz... Z pewnością
codzienność Dostojewskiego - niezamierzony autoportret, na którym od innych
bywalców domu zdrojowego różni go to, że przez dwie godziny dziennie pisze
Braci Karamazow, daje do myślenia.
3