Zawód: rolnik z pasją

Transkrypt

Zawód: rolnik z pasją
Zawód: rolnik z pasją
Wierzy, że to wszystko jest przeznaczeniem. Jego dom, życie i ptaki.
Wieje zimny wiatr. Mocno dmucha. Zawija foliową reklamówkę. Zostawia ją na drzewie.
W powietrzu czuć zapach wiosennego ogniska. Z ogródka nad rzeką unosi się dym. Cienki i długi.
Szybko się urywa na rażąco niebieskim niebie. Kłębią się biało-szare chmury. Jedna z nich przypomina
barana z rogami. Ta po prawej jest jak kaczka. Płyną. Uciekają. Przemijają. Pojawiają się nowe
kształty. Każdy jest inny. Przez nie przedziera się blade słońce. Tłumią je. Nie dają mu szansy.
Ptaki zlatują się z czterech stron nieba. Słychać szelest ich skrzydeł. Gubią pióra. Szybko lecą.
Są posłuszne jak dzieci. Reagują na jego głos.
– Kom, kom, kom, kom, kom, kom, chodź!
– Kom, kom, kom, kom, kom, kom, chodź! – krzyczy, figlarnie wystając z małego gołębnika na
poddaszu swojego domu nad rzeką w Kaliszu Pomorskim. Mruży oczy. Woła. Czeka.
Wszyscy mówili mu: „Daj se spokój, bo gołębie zabiorą ci czas i pieniądze.” Nie słuchał.
Zakochał się po raz drugi w życiu. W swoich 200 gołębiach.
Od jednego białego się zaczęło.
– Na loterii fantowej wylosowałem białego gołębia – uśmiecha się. – Właśnie białego! – powtarza,
uparcie kiwając głową.
Był wtedy w piątej klasie podstawówki. Potem była praca, wojsko. Nie było czasu ani pieniędzy. – Ale
one zawsze były gdzieś w środku. W głowie? Sercu? Po prostu były. Sam nie wiem, gdzie – mówi
przerywając. – Po wojsku, ożeniłem się z Anią – uśmiecha się nieśmiało do żony, zaczesując palcami
na bok grzywkę. – Żeśmy się tu sprowadzili. Jak wcześniej mieszkaliśmy w bloku, to nie było mowy o
hodowaniu gołębi. A ten dom, to jak trochę no, no… przeznaczenie. Ktoś już tu hodował gołębie –
dopowiada. Wiedział, że ten niski dom nad rzeką, obrośnięty wkoło drzewami, wiosną kolorowymi
kwiatami, będzie idealnym miejscem. Nie spodziewał się, że jego pasja aż tak się rozwinie. Nie
wiedział, że wkrótce zwariuje na ich punkcie. – Wszyscy mówili mi: „Daj se spokój, bo gołębie zabiorą
ci czas i pieniądze.” Nie słuchał. Zakochał się po raz drugi w życiu. W swoich 200 gołębiach. Przyszedł
kiedyś do domu z gołębiem. Kosztował, o ile się nie mylę, 46 tysięcy złotych – opowiada żona. – Ile? –
pytam. – Starych złotych. To było w 88 roku – podkreśla pan Zdzisław. Pierwszy gołębnik postawił dla
1
czterech gołębi. Teraz ma trzy lotowe, dwa na młode i jeden rozpłodowy gołębnik. Wszystko
zbudował własnoręcznie. Każdą półkę, deskę, specjalne regały po 4. Cały czas coś dorabia, zmienia.
Zabiera mnie do gołębnika. Wchodzimy po drabinie. – Jeszcze mam tu drabinę, ale kolega obiecał, że
postawi mi schody. Bierze jednego gołębia do ręki.
– Widzisz, jaki on jest piękny jak się napuszy. Taki kolorowy, cudowny. Nie ma szablonu pięknego
gołębia. On musi leżeć w ręce. Mam ulubione kolory – niebieski i nakrapiany jasny, a ostatnio
czerwony. Nie lubię gołębi pstrych. Na oczy nie zwracam uwagi. Mnie interesuje tylko wyczyn i pod
tym kątem go oceniam. Gdy wezmę gołębia do ręki to w 50% intuicyjnie wyczuję czy jest dobry –
mówi z pasją w głosie.
Z zawodu rolnik
Z zawodu jest
rolnikiem. Prawie cały
dzień spędza na polu,
przy świniach i innych
zwierzętach. Siedem
dni w tygodniu. Bo
zwierzętom codziennie
trzeba dać jeść. Nawet
w niedzielę. Swoim
gołębiom poświęca 4,5
– 5 godzin w ciągu dnia.
Na wakacje nie
- Jadąc ciągnikiem często sobie myślę, jak sparować gołębie, co im dać do jedzenia.
wyjeżdża. Nie może
Zawsze o nich myślę. Zawsze są w mojej głowie.
zostawić gołębi bez
opieki. Dwa lata temu
był chory, przez dwa miesiące nie wychodził z łóżka. Ptakami zajmowała się żona. Przez cały czas o
nie pytał. Wszystkie gołębie mają obrączki, numery. Ma specjalny notatnik, w którym zapisuje, po
jakich rodzicach są, jakie osiągnięcia mają. Krzyżuje je wtedy odpowiednio. Prowadzi drzewa
genealogiczne. Na zawodach stosuje technikę wdowieństwa. – To znaczy, że samiczki cały tydzień są
w gołębnikach – wstaje z fotela i pokazuje. – Wyobraź sobie, że po tej stronie są samiczki – rozkłada
prawą rękę. – A po tej samce. – wyciąga drugą rękę, podkasając rękaw swetra. No i jest motywacja w
ten sposób. No wiesz… – tłumaczy dokładnie. – Na starcie zawodnicy widzą swoich partnerów i już
wiedzą, że oni będą czekać na mecie. Mają wtedy większą motywację.
Trener
Sezon lotowy, czyli zawody zaczynają się pierwszego maja. Przez cały rok trenuje gołębie. Na wiosnę
robi to intensywniej. Wypuszcza je z gołębnika. Jeździ z nimi za miasto. Szkoli, ćwiczy. Sam przez całą
zimę analizuje notatniki. Ogląda programy telewizyjne. Czyta specjalne książki, poradniki.
Ustala skład drużyny. Jest trochę jak trener. Zawsze nie może się doczekać, kiedy rozpocznie się
sezon. – Przygotowanie do sezonu lotowego w ciągu tygodnia jest specjalne – opowiada.
Gołębie stosują specjalną dietę.
Sobota – dzień powrotu. Po locie herbata ziołowa (rumiankowa), elektrolit, miód, cytryna, dieta plus
jęczmień.
2
Niedziela – co drugi tydzień „Gambakozid”, karma, dieta.
Poniedziałek – karma dieta z olejem czosnkowym plus drożdże piwne
Wtorek – pokarm – dieta 50% + 50% dla wdowców, woda rano „Blitzform” (preparat jodowy),
wieczorem glukoza, woda. – 20 kilogramów karmy kosztuje od 50 do 80 złotych. Jeden gołąb je 4-5
deko dziennie. Tanie to nie jest – kwituje.
Zawsze przed wylotem stresuje się. Robi sobie ziołową herbatkę, kupuje ciasteczko. Chodzi wkoło, w
tę i z powrotem. Patrzy w niebo i czeka. – Jak uda się wygrać to zawsze bardzo się cieszę i jestem
dumny. W Totolotka nie potrafię trafić, a tu mi się udaje. Wiem, że moja ciężka praca, pieniądze i czas
nie idą na marne – mówi z radością w głosie.
Podkowa i czerwona wstążka na szczęście
– Zdradzę taki swój sekret. Nikomu nigdy o tym nie mówię – ciągnie nieśmiało. – Zawsze jak jadę na
zawody to wybieram taką samą drogę. Nikogo obcego nie zabieram ze sobą. Może i zabobon, no ale
tak to już mam. Wierzę, że to wszystko jest przeznaczeniem. Ten dom, moje życie i gołębie. A i
przeznaczeniu trzeba czasem pomóc – uśmiecha się.
Dlatego w gołębniku ma czerwone wstążki, podkowę na szczęście. – Bo wiesz… Z gołębiem się rodzisz
no i umierasz. To jest coś takiego… – urywa. – To jest wariactwo – pokazuje fisia przy głowie. Śmiejąc
się z siebie. – Ja wiem, że to jest nienormalne. Ale z tym się już jest do końca, dopóki będę miał siłę.
Są nawet hodowcy na wózkach. To wciąga. Cholernie wciąga. To w pewnym momencie staje się
twoim życiem. Na przykład ostatnio w sobotę było wesele i zawody. Jakoś trzeba to pogodzić. W
sobotę lecą. Wybieram lot – zdradza.
Kubuś miał na imię
Ulubiony gołąb, Kubuś, niebieski nakrapiany. Jego ulubiony samczyk, rocznik 1992. Już jako młody
robił na nim dobre wrażenie. Dużo sobie po nim obiecywał. Sadzał go na ramieniu i przychodził z nim
do domu. Pili z żoną herbatkę, a gołąb chodził sobie po domu. Potem jak był stary to przychodził pod
drzwi. Miał 18 lat jak zdechł. – Kubuś odszedł w lutym – smutnieje. – Żeśmy go spalili. Zasłużył na
lepszy los niż złożenie w zimnej mokrej ziemi. Dlatego lepiej było go spalić. No kurcze, co tu dużo
mówić, przyzwyczailiśmy się do niego. Człowiek chce, czy nie to i tak się przyzwyczai. – Z każdym
ptakiem jest jak z człowiekiem. Trzeba nawiązać kontakt, trzymać w dyscyplinie – tłumaczy
cierpliwie. – Jak wychowasz sobie dobrze dziecko, to masz grzeczne. To samo z gołębiem. Jak
powtarzasz, szkolisz, to się nauczą. To je wtedy wychowasz. One są rozumne. Zaczną ci ufać. Do
gołębnika, który dla nich zbudowałeś, będą wracać jak do domu. Zaczną reagować na twój głos.
Będzie więź. I z twojej i z ich strony – wyraźnie podkreśla, gestykulując rękoma.
Trzy razy stałem na pudełku
W domu pana Zdzisława jest bardzo dużo pucharów i dyplomów. Ciężko je policzyć. Trudno
zapamiętać, który za co otrzymał. Około 100 pucharów, 300 dyplomów. – Kryształowe dostawało się
dawniej, teraz są o takie…– pokazuje mi swój największy pozłacany puchar. Sam dokładnie nie wie, ile
się tego uzbierało.
Na ścianach wiszą hafty gołębi. Na półkach poustawiane są figurki gołębi. Na szafce wypchane
gołębie. – Z gołębiami, które nie są dobrymi lotnikami – mówi niepewnie. Ścisza głos. – No kończy się.
Niestety – smutnieje.
– Nie ma funduszy na gołębie, które nie są opłacalne. A za pasję nikt nie płaci. Nikt nie gratuluje.
3
W gminie mnie nie widzą. Kiedyś na sesji gminy
wystawiłem swoje puchary. Oglądali, oglądali,
poruszali ramionami i nic! Uznają za gołębiarza. A o
gołębiach mówi się, że są głupimi zwierzętami – ma
bardzo smutne oczy. Milczy.
– Pan ma pasję. Pan jest wspaniałym człowiekiem.
Dziś takich ludzi jest niewielu. Nikt nie robi nic za
darmo. To jest piękne – przekonuję.
Cisza.
Na twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Po chwili
zapala się i zaczyna mówić.
– Dążę do czegoś idealnego w tej dziedzinie – żartuje
sobie pan Zdzisław. - Trzy razy stałem na pudełku.
Trzy razy Mistrzem Regionu byłem – wyjaśnia.
– Mam takie małe marzenie – mówi tajemniczo,
zmieniając głos. Chciałbym kiedyś pojechać na
Olimpiadę. Potrzebuję gołębia-fenomena.
Mała miłość, wielki świat
„Nie ma funduszy na gołębie, które nie są opłacalne.
A za pasję nikt nie płaci. Nikt nie gratuluje.”
– Jak są żniwa, to wszystkie prace odłożone są na
bok. 200 gołębi zajmuje dziennie więcej czasu niż
70. świń – uśmiecha się pani Anna, opierając ramię o fotel męża. - Ma zajęcie. Nie ma czasu na
głupoty. Nie pali, nie pije. Jest zawsze na miejscu. I najważniejsze: robi to, co kocha. – Mam… jak to
się mówi… – zastanawia się. Patrzy na żonę. – Przychylność żony masz – podpowiada pani Ania z
uśmiechem.
– Każdy ma swoje zajęcie, uzupełniamy się. To jest też trochę taką odskocznią, dobrze wpływa na
zdrowie – mówi żona.
Czasami ma wyrzuty sumienia, że zajmuje mu to tyle czasu, pieniędzy. Rekompensuje sobie to tym,
że nie pali i nie pije. – Nigdzie nie pojadę. Tak naprawdę to w dupie byłem i gówno widziałem – urywa
drastycznie. – Może tego lepiej nie pisz – mówi po chwili z zakłopotaniem. – Ostatnio tak sobie
pomyślałem, jak byłem odwieźć syna na lotnisko do Berlina. Wielki świat. Daleko od nas…
– Ale ja kocham to, co mam tu – mówi po dłuższej przerwie powoli, ale z uśmiechem.
Nie cofnąłbym czasu. Niczego nie poprawił. Niczego nie zmieniłbym w moim życiu – na twarzy maluje
się wyraz dumy. Jesteśmy w gołębniku. Otwiera klatkę i wypuszcza swoje gołębie.
Dvbadriad
4