Szybko nie znaczy skutecznie
Transkrypt
Szybko nie znaczy skutecznie
Zdr w i ę c e j w p o r ta l u Szybko nie znaczy skutecznie Czy wojewódzkie komisje do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych właściwie spełniają swoją rolę? To jedno z pytań, na które starali się odpowiedzieć uczestnicy konferencji „Jakość świadczeń zdrowotnych – zmierzyć i premiować” (Warszawa, 4 kwietnia 2014 r.). omisje funkcjonują od 1 stycznia 2012 r. Miały być szybką, pozasądową ścieżką umożliwiającą uzyskanie odszkodowania i zadośćuczynienia. To zadanie spełniają – działają szybko. Tyle tylko że wypłacane są małe kwoty, więc pacjenci nie przestali szturmować sądów. Od pacjenta zależy, czy wybierze drogę sądową, czy też zwróci się do jednej z wojewódzkich komisji. Ustalają one, czy zdarzenie, którego następstwem była szkoda majątkowa lub niemajątkowa, stanowiło zdarzenie medyczne. K Z dużej chmury... – Po ponad dwóch latach funkcjonowania wojewódzkich komisji można powiedzieć, że to rozwiązanie w naszym kraju się nie sprawdza – uważa Jacek Kopacz, wiceprezes zarządu Supra Brokers Sp. z o.o. – Głównym celem określonym przez ustawodawcę było przyspieszenie uzyskania przez poszkodowanych pacjentów odszkodowań. Ten efekt jednak nie nastąpił. – Wszyscy obawiali się nawału spraw kierowanych do wojewódzkich komisji. Tak się jednak nie stało. Dotychczas do komisji w całym kraju trafiło ponad 1700 zgłoszeń (stan na koniec lutego 2014 r. – przyp. red.). Pozytywnych orzeczeń, potwierdzających, iż nastąpiło zdarzenie medyczne, wydano zaledwie 246. Około 600 spraw nadal się toczy. Pozostałe ok. 900 wniosków, z różnych powodów, odrzucono – informuje prezes Kopacz. 05-2014 Dodaje, że najwięcej spraw (242) trafiło do komisji w woj. mazowieckim, z czego pozytywnych orzeczeń było tylko 10. Dla porównania – w woj. warmińsko-mazurskim zgłoszono 66 spraw, w tym aż 47 rozpatrzono pozytywnie; w woj. świętokrzyskim do komisji trafiło 40 zgłoszeń, z których zaledwie pięć zakończyło się orzeczeniem o zdarzeniu medycznym. Trampolina do procesu – Jak widać nie doszło do lawiny roszczeń kierowanych do wojewódzkich komisji. Natomiast spotykamy się z innym zagrożeniem – wielu pacjentów traktuje działanie komisji jako swoistą trampolinę do procesu cywilnego – zaznacza Jacek Kopacz. – Zgodnie z ustawowymi zapisami, pacjent, który nie przyjmie świadczenia zgodnego z orzeczeniem komisji, może skierować sprawę do sądu powszechnego i tak często się dzieje. Pacjenci, dzięki pracy komisji, szybciej niż w „warunkach sądowych” gromadzą niezbędną dokumentację, w tym między innymi orzeczenia biegłych. Potem te materiały są dla nich pomocne w postępowaniach przed sądami. Dr Paweł Grzesiowski, przewodniczący zarządu Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa, zwraca jednak uwagę na pozytywne aspekty wejścia w życie przepisów, za sprawą których działają wojewódzkie komisje do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych. – Z mojego punktu widzenia, jako osoby pracującej w szpitalu, funkcjonowanie wojewódzkich komisji spowodowało drastyczną – in plus – zmianę nastawienia personelu. Można powiedzieć, że ręka sprawiedliwości stała się dla pracowników placówek medycznych czymś bardzo realnym, często nieuchronnym – właśnie z powodu szybkiego tempa pracy komisji – stwierdza dr Grzesiowski. Przypomniał też, że szpital ma tylko miesiąc na dostarczenie do komisji niezbędnych dokumentów. Ponad dwa lata temu wszyscy obawiali się nawału spraw kierowanych do wojewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych, tak się jednak nie stało. – Powoduje to zarazem szybką, bieżącą analizę zdarzenia oraz identyfikację ewentualnych błędów czy zaniechań ze strony personelu – tłumaczy. – Jeżeli ten czas radca prawny i zarząd szpitala dobrze wykorzystają, w naprawdę krótkim czasie są w stanie wprowadzić korzystne zmiany w szpitalnych procedurach. – Inną sprawą jest sposób funkcjonowania samych komisji. Można go oceniać różnie, jednak samo pojawienie się takiego narzędzia sprzyja poprawie zarządzania ryzykiem w szpitalach – zaznaczył dr Paweł Grzesiowski. RR , K AW 27 tal pi / / PRAWO y sz ow