zobacz - Transarctica

Transkrypt

zobacz - Transarctica
8 strona
mój Słupsk
piątek, 25 marzec 2011
TURYSTYKA
Napalony na śnieg
Za oknem wciąż chłód. Większość z nas marzy o urlopie w ciepłych krajach. Z kolei Norbert Pokorski z Objazdy ma na ten temat
kompletnie inne zdanie. Pod koniec lutego wyruszł na Grenlandię by przebyć na własnych nogach około tysiąc dwieście kilometrów
w ekstremalnie niskich temperaturach.
Objazda – Świnoujście – Ystad w
Szwecji – Kopenhaga – Qaanaaq na
Grenlandii: tak w skrócie wygląda...
dopiero początek tej wyprawy. Część
wstępna do pokonania samochodem,
pociągiem i samolotem kończy się w najdalej wysuniętej na północ grenlandzkiej
osadzie, do której można dotrzeć liniami lotniczymi. W Qaanaaq panują takie
warunki pogodowe, że miejscowi Innuici
zrezygnowali z pojazdów mechanicznych na rzecz psich zaprzęgów. Dzień
lub dwa na załatwienie ostatnich spraw,
zakup paliwa i aklimatyzację a potem już
tylko bezkres bieli.
Dzień będzie trwał sześć godzin,
ledwie jakieś dziesięć dni wcześniej
skończy się tu noc polarna. Codzienny
dwunastogodzinny marsz w pierwszym
ści kompan z Warszawy Michał Bobruk.
Dalsze czterysta pięćdziesiąt kilometrów
pokona już sam. Jak zapewnia nie czuje
obawy przed samotną częścią wyprawy. Trasa do Resolute jest stosunkowo
często uczęszczana przez Eskimosów,
poza tym zdąży zapanować już dzień
polarny a w pogotowiu ma zawsze radioboję, dzięki której może wezwać pomoc.
W zanadrzu ma coś jeszcze – ogromne
doświadczenie. Od trzynastu lat przebywa lodowe pustynie: spenetrował Ziemię
Baffina Spitzbergen, Morze Barentsa,
Okolice Workuty oraz przebył w poprzek
Grenlandię, a to tylko niektóre z jego dokonań.
Udało mu się nawet zaskarbić uznanie
Eskimosów. Przy pierwszym kontakcie
rozbawiła ich polska ekspedycja, gdyż
byli przekonani, że ekipa Norberta albo
rychło zamarznie albo będzie zmuszona
zawracać. Jakież było ich zdziwienie,
gdy na płaskowyżu przy temperaturze
minus pięćdziesiąt stopni Celsjusza
natknęli się na polskich podróżników w
najlepsze popijających herbatę w swym
obozowisku. Innym razem poczęstowany przez ludzi północy rybami, z powodu
wyliczonych, co do joty porcji paliwa na
każdy dzień, dodatkowe kalorie odgrzewał w herbacie. Takie danie to jednak
smakołyk w porównaniu z herbatą z naftą. Kilka kropel spadło na śnieg przezna-
czony do zagotowania i zalania napoju.
Odkrycia dokonał dopiero po fakcie za
pomocą kubków smakowych. Cóż, na
takiej wyprawie nic nie ma prawa się
zmarnować...
Zapytany o gorsze chwile, momenty załamania w skupieniu sięga wstecz
pamięcią, lecz z trudem jest sobie cokolwiek przypomnieć. Wreszcie przemawia - „Miałem sytuacje, gdy przez trzy
dni przechodziłem przez szczeliny, w
których sanki, co chwilę się wywracały
i przez dwanaście godzin morderczego
marszu pokonywałem jedynie siedem
kilometrów. W twarz bez przerwy dął mi
śnieg i było minus czterdzieści stopni
Celsjusza. Wtedy i tak myślę sobie, że
fajnie jest.” Takiej pogody ducha tylko
pozazdrościć.
Kolejną poprzeczkę stawia sobie bardzo wysoko: zdobyć biegun północny.
Kiedy? Jak tylko uzbiera fundusze. Podróżnik z Objazdy finansuje się sam, jedynym sponsorem jest firma Berghaus,
która zaopatrzy go w odzież.
Historie i zdjęcia z wcześniejszych
wypraw polarnych można znaleźć na
jego prywatnej stronie internetowej:
www.transarctica.pl. Oby kronika powiększała się z roku na rok! █
Karol Gągała
Wszystko zależy od sił natury. Jeżeli wody cieśniny Naresa, oddzielającej
Grenlandię od Kanady, pchane silnym
wiatrem skruszą zalegający lód na przesmyku Smith’a może to oznaczać nawet
sto pięćdziesiąt dodatkowych kilometrów do przejścia. Jedynie trzydzieści
pięć, jeżeli szczęście dopisze. Po jej
przekroczeniu i dotarciu na wyspę Ellesmer’a, w Kanadyjskiej części Arktyki wytyczona trasa nie powinna już tak
bardzo zaskakiwać. Po przejściu wyspy
z północy na południe, prawdopodobnie
na przełomie marca i kwietnia czeka go
krótki przystanek w miejscowości Grise
Fiord. Tam Norberta Pokorskiego opu-
fot. Norbert Pokorski
fot. Norbert Pokorski
etapie będzie się, więc odbywał z pomocą latarek. Na każdy dzień ten sam
grafik: piąta rano pobudka; o siódmej
wymarsz; około dziewiętnastej czas
na rozbicie namiotów by najpóźniej o
dziewiątej położyć się spać. Co pięć dni
dzień wydłuża się o całą godzinę. Balast
o wadze stu dziesięciu kilogramów ciągnięty za sobą na sankach też będzie
robił się nieco lżejszy o kolejne spożyte
racje jedzenia. Cały prowiant przygotował według przez siebie opracowanej
receptury. Śniadanie, na przykład, to:
płatki owsiane, musli, żurawina i mleko
w proszku zalane wrzątkiem. Dzienna
dawka kalorii: cztery tysiące. Dzienne
zapotrzebowanie: dziewięć tysięcy kalorii. Oznacza to, że w ciągu zaplanowanej
na czterdzieści dni wyprawy straci jakieś
trzydzieści pięć kilogramów. Zawsze
jednak można spróbować zapolować
na fokę lub renifera. Samemu jednak
trzeba być bardzo ostrożnym by z myśliwego nie stać się ofiarą. Największym
niebezpieczeństwem tu są niedźwiedzie
polarne. Za dnia trzeba mieć oczy dookoła głowy. Co gorsza te drapieżniki są
aktywne również w nocy. Wtedy jednak z
pomocą przychodzi technika: obóz ogradza się specjalną zasieką z petardami,
których wybuch powinien odstraszyć
niedźwiedzia, gdy zbytnio zbliży się do
namiotów.
r e k l a m a
Miejsce na
Twoją reklamę!
[email protected]
tel. 790 421 647

Podobne dokumenty