Pobierz w pdf - CzytajZaFree

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Krwawy Król - XIII.
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Spectre
***
– Włosy! Golę włosy, brody! Szybko, tanio! – zachwalał podejrzanie wyglądający
fryzjer, stojący na stłoczonej, brudnej ulicy.
– Te, a w nosie golisz? – Do fryzjera nieco kaczym krokiem podszedł niezbyt wysoki
jegomość o świńskich oczkach i długiej brodzie splecionej w trzy warkoczyki.
– Oburzające! – zapiszczał o wiele wyższy, szczupły blondyn.
– Milcz, spiczastouchy psie. – odparł groźnie krasnolud, wymownie głaszcząc
rękojeść topora przytroczonego do pasa. – Bo ci zaraz przefasonuję te twoje
wyciągnięte uszyska.
– Obrzydliwy, brudny knypek. – zaperzył się elf, pretensjonalnie krzyżując ręce na
piersi. – Nie jesteś w swojej wiosce, Korganie.
– Panowie, proszę o spokój. – Fryzjer wyglądał na skonfundowanego.
– Stul się, golibrodo. – Niższy tym razem najwyraźniej chciał wszystkich uciszyć. –
Jak mnie nazwałeś, kurwi elfie? – Ściągnął groźnie brwi.
– Bez takich, wypraszam sobie. – Elf był wyraźnie oburzony. Mówił wyjątkowo
podniesionym głosem.
– Mam coś dla ciebie, cholerna kupo... – Krasnolud nie dokończył i rozpędził się na
swoich krótkich nogach, zasadzając się z pięścią na elfią facjatę.
– Sodoma i Gomora! – zawył fryzjer, chowając się za krzesło.
Dentysta z sąsiedztwa fryzjera przestał płukać obcęgi w wątpliwie czystej wodzie i
Strona: 1/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
dołączył do sporego grona gapiów. Wcześniej nazwany Korganem osobnik, zwalił z
nóg elfa i zaczął okładać go gołymi pięściami, klnąc przy tym siarczyście. Życie ulicy
na moment zamarło, a wszyscy obserwowali tarzających się w kałuży błota
diametralnie różnych osobników.
– Spokój! Spokój! – Przez tłum zaczął przeciskać się strażnik okuty w lśniącą, czystą
zbroję. Siedział na pstrokatym koniu, który wyglądał na co najmniej znudzonego
wożeniem strażnika.– Co się tu dzieje, do diabła?! Złaź z niego!
Wciśnięte w grube rękawice ręce podniosły krasnoluda, który jeszcze przez chwilę
szamotał się niczym ryba wyciągnięta z wody.
– No, no. Korgan, spotkamy się w strażnicy. Mam dla ciebie kilka wyjątkowo
brudnych latryn do wypucowania na błysk. Uprzedzałem, że kolejna bójka o
rasistowskim tle tak się skończy. – Przedstawiciel jednostek utrzymujących
porządek w miasteczku najwyraźniej był nieco rozbawiony, choć ze zbytecznym
namaszczeniem podszedł do wykonywanych obowiązków, a to nie spodobało się
najmniejszemu.
– Uważaj no, bo ci sraszek napta na tą twoją wycackaną puszkę, którą szumnie
nazywasz zbroją... – odgryzł się Korgan, w końcu stając o własnych siłach. – Wolę
czyścić kible niż mieć do czynienia z tą...
Koniec wypowiedzi, który zapewne miał obfitować w wulgaryzmy pod adresem elfa
zostały ucięte krótkim gestem wykonanym przez rękę strażnika.
– A ty Elladanie... Przestań wciskać swój idealny kinol w krasnoludzkie interesy. –
Upomnienie powędrowało do elfa gramolącego się z trudem w kałuży.
Chwilę później życie ciasnej uliczki obfitującej w najróżniejsze usługi znów z
mozołem zaczęło się toczyć. Nikt już nie zwracał uwagi ani na elfa, ani na
krasnoluda. Ten drugi splunął elfowi pod nogi i odmaszerował ciskając gromy z
oczu w kierunku wszystkich, którzy mieli śmiałość przyglądać się nerwowej
osobliwości skorej do bitki.
To jednak nie był koniec wrażeń dla elfickiej persony. Ba, elf wyglądał na kogoś, kto
jest bogaty. Ubrany w zielone jedwabie zdobione złotymi nićmi musiały zwracać
uwagę drobnych złodziejaszków. I taki zainteresowany wśród przeciskających się
przechodniów się znalazł. Mały, umorusany ludzki gnojek podbiegł do elfa, kopnął
go w zgięcie kolana sprawiając, że spiczastouchy znów wylądował na siedzeniu
zupełnie zszokowany. Gówniarz wykorzystał moment, zręcznie odciął pękatą
sakiewkę i zwiał tak szybko, jak się pojawił.
– Złodziej! Brutalny, ohydny złodziej! – wrzeszczał przez chwilę za uciekinierem
siedzący w błocie przedstawiciel branych za zniewieściałych „kochanków drzew”.
Strona: 2/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
– Widziałeś? – mruknęła rozbawiona Tiada, z ciekawością obserwując dopiero co
zaszłą sytuację.
Elf nazwany Elladanem wygramolił się z kałuży i mrucząc pod nosem pogróżki
odnośnie udania się do strażnicy na skargę, zniknął gdzieś w tłumie.
– Widziałem. – odparł niechętnie Nikt. Bardziej niż dyskusja interesowało go
otoczenie. Pełne dziwactw. Uliczka była ciasna i brudna. Jakby tego było mało
wszędzie kręcili się ludzie, elfy, krasnoludy i istoty, których Nikt nie znał.
Zadziwiały go budynki z drewna, które nijak nie przypominały ziemianek, z
„wypustek” na górze snuły się leniwe szare chmurki dymu. Zewsząd dochodziło
postukiwanie, zgrzyty i inne odgłosy cywilizacji rozwiniętej bardziej niż ta, którą
znał. Najbardziej jednak zainteresowało go lustro niesione przez dwa przypadkowe
elfy. Widząc własne odbicie w lustrze, uniósł brwi w szczerym zdziwieniu i
doskoczył do niesionego przedmiotu by pobieżnie obmacać przedmiot i upewnić się,
że to na pewno nie jest jakaś niezwykła woda, odbijająca z niezwykłą dokładnością
oblicza. Elfy w końcu zniknęły razem z lustrem, więc Nikt nie mógł go dłużej badać.
– Wydawać się mogło, że trafiliśmy do elfiego miasteczka... – burknął pod nosem,
schodząc z drogi malutkiemu człowieczkowi o jasnych włosach i dziecięcej twarzy.
– Ale najwyraźniej nie jesteśmy. – odparła zwięźle Tiada i rozejrzała się pobieżnie.
– Z drogi, kmioty! Do roboty byście się wzięli, kolorowe małpy. – Przybyszów zrugał
jeden z wielu krasnoludów.
Nikt bezsprzecznie stwierdził, że owe brodate stworzenia z toporami przy pasach
nie należą do najbardziej przystępnych i przyjacielskich. I on i Tiada sterczeli
poszturchiwani przez przechodniów, aż w końcu demonka ruszyła w kierunku, z
którego dochodziły wrzaski.
***
Daarian wertował książki. Jedna za drugą. Dziesiątki razy zadawał sobie pytanie:
Jak to możliwe, że rozumiem to śmieszne, drobne pismo?
Strona: 3/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Odpowiedzi nie znał, ale jakie to miało znaczenie skoro wpakował się w wariacką
kabałę i tkwił gdzieś na końcu świata?
Nie miał pojęcia jak długo spędził na przeglądaniu tomów. Zatrzasnął gwałtownie
jeden z nich kiedy między regałami rozległ się stukot ciężkich butów.
– Odkurzać. Nie obijać się. – warknął przechodzący w pobliżu demon.
Daarian zignorował go tylko częściowo. Póki kroki nie ucichły udawał, że usuwa
sadzę z półek i książek. Kiedy tylko upewnił się, że jest sam znów sięgnął po
wolumin. W połowie zapoznawania się z treścią nagle zamarł, patrząc tępo na
pilnującego go ogara.
Ani słowa o drowach, ani słowa o ollpheistach. Zrozumiał, że zawartość stronnic nie
uwzględniała obecności tych istot przy budowie grobowca. Dlaczego? – pytał sam
siebie raz po raz.
Cały dział poświęcony Newgrange mówił prawdę, lecz bardzo ogólnikowo.
Zastanawiały go pewne kwestie i uniknąć tego nie mógł. O jakich ewentualnych
„wybitnych jednostkach Młodszej Epoki Kamienia”, które zostały tam rzekomo
pochowane mówiły książki? KIM były te jednostki? Dlaczego mówiono o nich jako o
„królach”? Jedno się zgadzało... Nikt, kto napisał... (a właściwie napisze) te książki
nie wiedział kto dokładnie zbudował grobowiec i kto był w nim pochowany. Do tej
pory Daarian również tego nie wiedział. Nikogo tam nie było, bo cel budowy nie był
znany dla ludzi, którzy tam pracowali. To fakt. Jeśli nic nie zmieniło się przez czas
od napaści to prawdopodobnie nie pochowano tam nikogo. Chyba, że...
Drowy.
Naziemski gość wyczytał w niezwykłej bibliotece, że układ wewnątrz grobowca
przypominał żeńskie ograny płciowe. Takie skojarzenia będą mieć ludzie, którzy
nadejdą po nim. A skoro im się tak wydawało... Cóż, Daarianowi nasuwało to tylko
jedno wytłumaczenie. Drowi matriarchat. Celebracja wyższości kobiet nad
mężczyznami.
Próbował odnaleźć w woluminach coś na temat drowów. Znalazł jedynie wzmianki o
tym, że wszystkie stworzenia, które dotychczas spotkał uważane były za wymysł
ludzkich umysłów. Może faktycznie obżarł się jakichś grzybów i coś mu się
wydawało? Może to wszystko nie istniało, a on trwał w jakimś narkotycznym stanie?
Nie. Na pewno nie.
Strona: 4/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Nie odnalazł informacji na temat ollpheistów. Wydawało mu się, że przyszłość nie
wie o istnieniu tych potworów. Dlaczego?
W pewnym momencie rozbolała go głowa. Ciężko było zrozumieć mu sam fakt, że
czytał książki, których jeszcze nie ma, bo nie urodzili się ludzie, odkrywcy tajemnic
świata, jacy mogliby je opisać. Nie było ich. Tomisk też nie powinno. Skąd się brały?
Dlaczego w każdej sekundzie z bliska i z daleka dochodził go szelest kartek,
tąpnięcia woluminów układających się na niebotycznych regałach?
***
Przewalanie gnoju w tutejszej oborze nie należało do wymarzonych zajęć. Dwójka
przybyszów nie miała jednak wyjścia jeśli miała ochotę coś pożreć i mieć gdzie spać.
Potrzebowali krążków różnej wielkości by móc płacić. Krążki zrobione były z agatu.
Wielkość odpowiadała wartości.
Tiada i Nikt dowiedzieli się także gdzie dokładnie się znajdują. Miasto zwało się
Gine Bgen i było jednym z wielu mieszczących się w Vead Vales. Różniło się tym, że
najwięcej kręciło się w nim mieszańców. Ludzi, który wpadali do Szczelin Świata i
lądowali właśnie tu. Były krasnoludy, których przybysze już spotkali. Trafiały się
niziołki i kupa innego śmiecia z całej okolicy. Elfów było wbrew pozorom całkiem
niewiele. Pełniły straż w lesie przed miasteczkiem oraz miały swój wkład w tutejszej
siedzibie rządzącej, do której odnosiła się strażnica.
Uporczywe rżenie kuca próbującego dobrać się do oślicy było dekoncentrujące i
psujące i tak średniej jakości zabawę przy machaniu prowizoryczną łopatą.
– Nie mamy planu. – poinformował ospale Nikt, wrzucając wielką kupę gnoju na
drewnianą taczkę.
– Mamy. Idziemy na Koniec. – Tiada sapnęła ciężko.
– I na tym nasz plan się kończy. Przecież możesz nas chyba tam... jakoś przenieść?
Nie możesz zrobić tego, co Dracaris?
– Masz na myśli teleportację przez ogień? – Demonka uniosła pytająco brew,
opędzając się od wielkiej, uporczywej muchy. – Nie mogę. Całe Vead Vales chroni
się przed jakimikolwiek teleportami z niższych warstw. Oni mogą się przenosić na
Strona: 5/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
swojej warstwie, przybysze nie. Musimy dotrzeć tam o własnych siłach.
Nikt nie zdążył odpowiedzieć. Zły kozioł tryknął go w udo tak, że ollpheist z
ledwością utrzymał równowagę i nie wpadł facjatą w zawartość taczki. Kozioł zwiał
becząc donośnie zanim Nikt zdążył zareagować i zasadzić mu kopniaka, co miał w
zamiarze.
– Mieliśmy poszukać kogoś, kto nam w tym pomoże. Chyba nie myślisz, że wypruję
stąd na kozie, ośle, krowie, albo innym potworku i pognam grom wie gdzie? – W
głosie mężczyzny dało się słyszeć wyraźną ironię.
– Na razie zajmijmy się zarobieniem na jadło. Z pełnym brzuchem łatwiej się myśli.
– Pamiętaj, że zarabiamy na twoje żarcie.
– Nie dąsaj się. Musimy stwarzać pozory. Przecież nie dopadnę pierwszej lepszej
osoby i nie wyssę z niej duszy? Bo to miałabym ochotę zrobić. Ale nie mogę.
– O tak, bo te twoje cholerne podniebienie potrzebuje elfiej brei, do której pewnie
ktoś zdrowo odcharknął.
– Zawrzyj gębę.
Nikt rzucił Tiadzie wściekłe spojrzenie i z nowym entuzjazmem zaczął wymachiwać
łopatą, próbując jednocześnie ignorować muchy i smród, od którego treść żołądka
podchodziła mu do gardła. Miał ochotę rzucić to wszystko i wracać „do siebie”, ale
dobrze wiedział, że tam czekałby go gorszy los niż walanie się w krowim gównie.
***
Wysoki, jasnowłosy elf stał przy małym oknie w strażnicy i przyglądał się od
niechcenia demonowi w towarzystwie ollpheista, którzy mozolnie pokonywali
zabłoconą uliczkę kilkadziesiąt metrów niżej.
– Idą na Koniec? – zapytał. – Po kogo?
Strona: 6/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
– Nie wiem. Nie powiedzieli dokładnie. – Dowódca elfiej straży opierał się niedbale o
futrynę, w której nie było drzwi.
– Wypytaj ich. – odparł stanowczo stojący przy oknie.
Dowódca myślał przez chwilę.
– Wątpię, że powiedzą. Coś się kroi. Niedawno przepuściłem tędy drowy. A
właściwie to zdeptali nas i poszli dalej.
– Kim byli? – W głosie obserwatora słychać było wyraźny nacisk.
– Wiem tylko, że był z nimi wilk.
– Tylko tyle? – Elf odwrócił się od okna. Wąskie usta wykrzywił grymas złości.
Oczom dowódcy ukazały się drobne, równe zęby. Nie odciągały jednak uwagi od
wielkiej szramy przecinającej połowę jasnoskórej twarzy. – Przepuszczasz drowy,
mówisz mi, że był z nimi wilk, pozwalasz wałęsać się demonom po ulicach.
Powinienem chyba poinformować kogoś o twojej niekompetencji.
Kapitan leśnej straży skłonił się uniżenie i nie podniósł już wzroku kiedy odpowiadał.
– Wybacz, Thawenie. Demon nie jest uzbrojony. Jej ziomek również.
– Nie obchodzi mnie to czy mają broń czy patyki. Demon to demon. A o ollpheist nie
potrzebuje miecza żeby kogoś przepołowić. Postaraj się by szybko opuścili Gine
Bgen.
– Tak będzie. Coś jeszcze?
– Weź się w garść, Danty. Lenisz się.
***
Tawerna śmierdziała nie mniej niż gnój z obory. Tiada i Nikt jednak z zadowoleniem
przyjęli fakt, że mieli kupę słomy w kącie do spania. Demonka z satysfakcją
chłeptała wodnistą zupę, w której pływały podejrzanie wyglądające grzyby. Do
siorbania dochodziło donośne burczenie w brzuchu Nikta. O szybę uderzała zaciekle
mucha, która chciała się wydostać. Wpadła w końcu w sam środek rozstawionej tam
sieci, a ze szczelinki w ramie wychynął pająk zachęcony szamotającą się muchą.
Muchą, której los był przesądzony.
Strona: 7/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
– Idź do lasu. – zachęcała kobieta. – Przecież nikt nie zechce cię przerobić na karmę
dla kota za to, że zabiłeś jelenia, albo dwa...
– Wolałbym coś bardziej plugawego.
– Mówisz o ludziach? – Demonka zapytała znad łyżki, którą zatrzymała w połowie
drogi do ust.
– A o kim? O żukach gnojakach? – Nikt odpowiedział pobłażliwym spojrzeniem.
Przestąpił z nogi na nogę, aż w końcu nie wytrzymał i wyszedł. Tiada nie
protestowała. Bardziej niż włóczęga ollpheista interesowała ją zupa.
Ollpheist zszedł po brudnych, rozklekotanych schodach mijając paru pijaczków,
którzy na niej przysnęli w drodze na piętro. Nadal dziwił go fakt, że z drewna i
kamienia można było budować coś takiego jak tawerna czy dom.
W izbie na dole ilość pijaczków znacząco się zwiększyła. Nikt powoli, bez większego
zainteresowania powiódł wzrokiem po okolicy. Zauważył jednego ze strażników.
Spał z gębą wetkniętą w do połowy pustą miskę. Z każdym wdechem rozchodziło się
siorbnięcie, a z wydechem bulgotanie. Obok niego stał drewniany puchar, z którego
z daleka cuchnęło winem. Nikt wykorzystał okazję i zakosił strażnikowi łuk. Ot tak, z
ciekawości. Nie dokładnie wiedział jak się go używa, ale zamierzał to sprawdzić.
Zwędził również kołczan ze strzałami i bez pośpiechu opuścił tawernę.
Głęboko w lesie zaczął od ukrycia łuku w charakterystycznym miejscu by móc go
później bez problemu odnaleźć. Kiedy uznał, że miejsce jest wyjątkowo widoczne dla
niego, porzucił dotychczasową ludzką powłokę i patrząc na świat ślepiami potwora
o śliniącej się paszczy pełnej ostrych zębisk, puścił się między drzewa w
poszukiwaniu czegoś, co ma mięso, tętni życiem i da się przełknąć. Trafił tak, jak
wspominała Tiada. Na jelenia i parę łań. Zwierzęta nie miały szansy ucieczki.
Ollpheist pomimo rozmiarów poruszał się szybko. Bez trudu łamał ciężkim cielskiem
mniejsze drzewka, tratował krzaki. Ze stadka z życiem uszła jedna łania, której
potwór dał uciec. Syty wrócił do kryjówki łuku.
Sięgnął już ludzkimi rękami po swoją zdobycz i przysiadł na zwalonym pniu.
Próbował przypomnieć sobie jak elfy używały broni. Olśniło go całkiem nagle.
Nałożył strzałę na cięciwę, naciągnął i puścił. Strzała popędziła w zawrotnym
tempie gdzieś między drzewami.
***
Strona: 8/8
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty