LUDZKIE CIENIE NOSTALGII
Transkrypt
LUDZKIE CIENIE NOSTALGII
LUDZKIE CIENIE NOSTALGII Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: MorgoScition Stoję w zaludnionym punkcie przestrzeni i patrzę na pojawiające się manifestacje doskonalszych i mniej doskonałych osobowości. Poniekąd identyfikuję się z każdą z nich, ale nie pozbywam się dystansu, jaki tworzy się zawsze wobec nieznajomej twarzy. Ciało sugeruje się kształtem, zapachem i dźwiękiem, logika sposobem poruszania i wywieranymi wrażeniami bezpieczeństwa lub zagrożenia. Dusza za to chciałaby zajrzeć za strefę kości i tłuszczu, jednak oprócz chłodnego i bez emocjonalnego wzroku po drugiej stronie nie może doświadczyć niczego więcej. Mimo wieku nie pozbywamy się uczucia dziecięcego zagubienia między ludzkimi sylwetkami, z daleka bardzo do nas podobnymi, a wyobcowanymi. Wedle potrzeb jedni stają się naszymi przyjaciółmi, opiekunami, pomocnikami, inni podwładnymi i przeciwnikami. Przedmioty, które opierają się na organiczności, a dają nam to, czego sami sobie nie zaoferujemy. Synteza z wszechświatem zupełnie odwrócona biegunami. Przechodnie wstydzą się spojrzeć mi w oczy, kiedy ich mijam. Udają, że nie istnieję, a cel, do którego zmierzają, zakrywa wszystko wokół nich. Dla mnie jest to nienaturalne, aby nie interesować się własnym otoczeniem. Może gdzieś w tym ogonie postaci jest ta, na którą czekało się od urodzenia. Nie wiadomo, czy pan/pani z ulicy przemierzanej w ramach schematu dnia nie odegra w przyszłości ważnej dla nas roli. A co, jeśli przegapiliśmy proszonego w modlitwach anioła, broniącego przed rzucanymi pod nogi cieniami? Nieznajomi istnieją w naszej osobistej przestrzeni zaledwie kilka sekund, po czym znikają w niepamięci. Nieprzydatni, nic nie znaczący, egzystujący równolegle, ale w odrębnym wymiarze. Gdzie niby jest ta wspólnota i czemu ma służyć – tego nie da się wywnioskować. Wszyscy funkcjonują na tej samej podstawowej bazie, która charakteryzuje człowieka, a jednak wśród mrowia zostawiających ślady życia ludzików znajdują się tacy, co zdążyli osiągnąć poziom nad poziomy i ci, co zaraz po starcie ulegli awarii. Niby ręce i nogi te same, lecz u każdego przyczyniły się do innego sukcesu. Intuicyjnie czuje się, że stanowimy kopię jakiegoś prototypu, zawieramy jeszcze w sobie cząstkę czegoś, co ukierunkowało nas na bycie człowiekiem. Geny same nie wykreowałyby istoty mieszczącej we wnętrzu tyle twórczych źródeł, w obu różnych kierunkach. Czasami zamiast słów słyszy się muzykę, dźwięk zastępuje się obrazem, a emocje śpiewem. Uśmiech wystarcza za „dziękuję”. Środkowy palec też potrafi okazać wdzięczność. Wzrok zdradza, czy ktoś jest prawdomówny lub fałszywy. Globalny, uniwersalny język jest w stanie porozumieć ze sobą dusze obwarowane fikcyjnymi imionami. Nie zawsze ma się ochotę go używać, bo okazałoby się, że wszyscy są sobie równi, a to nie opłaca się cywilizacji. Dlatego Strona: 1/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl zamiast ludzkiego głosu słychać warkot maszyn i największymi dziełami sztuki współczesnej są billboardy. Śpiewać jako tako się śpiewa, ale dla oklasków, nie dla publiki i wykrzyczenia zalegających myśli. Jest w kosmosie pewna mgławica, która wygląda jak głowa czarownicy o minie zastygłej jakby ze zdziwienia i strachu. Bardzo charakterystyczna kompozycja. Twórca, czyli to, co wcześniej było gwiazdą, nie zaplanował żadnego szkieletu formującego gaz w ludzką twarz. Taką identyfikację nadaliśmy mu my. Ale to oznacza także, że na długo przed wykształceniem się naszego gatunku, wysoko w niebie istniała już kobieta, pierwowzór dzisiejszej Ewy. Nie wiadomo do końca, czy natura odzwierciedla człowiecze wyobrażenia, czy my naśladujemy ją. Połączenie między żywym i nieożywionym jest bardzo widoczne – cała rzeczywistość opiera się na plastyczności swojego materiału, niewidzialny palec nagniata i przestawia pewne elementy, także nas. Idąc przed siebie ulicą udało mi się zauważyć kulejącego Roma poganianego przez matkę, śpiewającego i tańczącego chłopaka z promilami, kobietę pchającą wózek z trojaczkami, bezdomnego nucącego o dziewczętach z Albatrosa, dziecko biegające za gołębiami, rysownika, damulki z głową uniesioną ponad tłum, facetów rozdających ulotki o grzechu homoseksualizmu... wszyscy wmieszani w jeden wir pozostają anonimowymi uczestnikami tła globalnych wydarzeń. Większość populacji umiera w zaciszu. Nie nagłaśnia się jej dokonań w mediach, nawet jeśli ktoś zasłużył sobie na złoty nagrobek. Kanony pewnych zachowań zmieniają się. Teraz czci się bezczelność, pyskatość i dążenie do celu po trupach. Ci, którzy nie spełniają wymienionych warunków, nie wejdą po schodach na podest. Gasną jak gwiazdy w odległych galaktykach, niedostępnych dla teleskopów. Ludzie żałują, że nie mogą poznać prawdziwych towarzyszy ciężkiej egzystencji. Nie potrafią wyłapać z masy jednostek nieprzeciętnych, bo uwagę zwracają na siebie ci głośni i fałszywie tulący się pod nogi. Człowiek stoi w buszu bez kompasu i kija. W myślach przywołuje do siebie przewodnika, ale nie ma on twarzy i nóg. A reklamy cudownych środków na szczęście wiszą nawet na drzewach. Czekanie na mesjasza to czas stracony. Odpowiedzialność za stan chaosu przerzuca się na wyimaginowanego bohatera, zamiast postawić się wiatrom wiejącym z własnych otworów. Silni są silni dlatego, że wykorzystują słabą wolę słabych. Zwyczajny ludzik nierozumiejący węzłów profesjonalnej komunikacji boi się głosów pod czaszką, uznając je za diabelskie resztki obciążenia pierwszego grzechu. Szkoda, bo głęboko za oczodołami ulokowane jest nasionko przejrzystej struktury praw kosmosu. Gdyby pozwolono mu zakiełkować, mesjasze nie byliby potrzebni, liderzy utopiliby się we własnym słowotoku. Człowiek ominąłby grawitację i korytarze czasoprzestrzenne. Światy nałożyłyby się na siebie dając trójwymiarowy, doświadczalny obraz. Nie słuchajcie tych, którzy mówią wam, że stanowicie kulkę gazów i prochów, pracującą dla konieczności utrzymania się na planecie. Nikt nie pochodzi z żadnego systemu, nie można podporządkowywać się szkodliwym programom. To bardziej boli, ale przynajmniej macie pewność, że wy to wy, a nie produkt seryjny. Ta planeta, ze względów oczywistych, nie jest jedynym zaludnionym miejscem. Jako przystanek proponuje różne sposoby narodzin i śmierci, lecz nie skazuje nas na wieczne uwięzienie w jej atmosferze. A ludzie tak właśnie wyglądają – trzymają się kurczowo swojego paletka, jakby przysługiwał im kawałek gruntu do końca istnienia świata i rozszarpują wszystkich podchodzących za blisko nich. To mnie smuci. Tacy szkodzą tylko sobie, bo reszta bez problemów pójdzie dalej, gdzie jest spokojniej. Na arenie drapieżników stanie się (już się stało) zbyt uciążliwie, by na niej wytrzymać. Rozszarpywanie skóry i Strona: 2/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl upuszczanie krwi jako coś normalnego i zalecanego – nowa esencja życia, durnego, kłopotliwego, ciemnego, bezdusznego. Dzieci nie chcą pojawiać się w takich warunkach. Ludzie boją się patrzeć prosto w oczy. Obawiają się dokładnie słuchać. Wystrzegają się bliższego zetknięcia ciał. Obcy organizm nie traktuje się jak pokrewnie działającej duszy w odmiennym wydaniu. Najwięcej nieufności okazuje się przedstawicielom swojego gatunku. Lepiej przelewać własne emocje i wyznania na futerkowe stworzenia, bo one przynajmniej nie wyśmieją. Człowiek dla człowieka zawsze pozostaje konkurencją, na empatii też oszczędza. Ci, którzy dostąpili stanu Buddy, podobno widzą wszystkich w sposób wzniosły i świetlisty. Potrafią połączyć się z tą cząstką istoty przykrytą maską Kowalskiego, czego sam Kowalski nie zauważa patrząc w lustro przy goleniu. Nie ważne, czy ktoś pracuje w wolontariacie dla chorych osób, czy strzela do religijnych przeciwników – i tak jego rdzeń stanowi kryształowa postać o nieograniczonym potencjale. Ciężko się z tym zgodzić, kiedy nie brakuje przykładów bestialstwa, ale historia istnienia wszechświata jest długa, a my przeżyliśmy wiele wcieleń, nie zawsze idealnych. Nic nie wygląda tak, jak nam się wydaje, zwłaszcza my sami. Czekasz na ważną wiadomość z gwiazd, a tymczasem interesuje się tobą tylko operator komórkowy informujący o nowej promocji. Chodzisz, rozglądasz się, idziesz za znakami, tracisz czas na zbieranie informacji, a twoja kolej na dostąpienie wyniesienia poza wyobcowanie nie następuje. Wiesz, że gdzieś tam dalej, za linią horyzontu, znajdują się ci, którzy tworzą z tobą prawdziwą rodzinę, jednak nie masz do nich dostępu. Raz czujesz chłód, a raz pali cię w środku. Posuwasz się do przodu i zawracasz, bo może jest coś, co przeoczyłeś. Przeglądasz ludzi jak towar myśląc, że uda ci się skojarzyć czyjąś twarz z zapomnianym życiem. Błądzisz w urojeniach i oczekiwaniach. Wariujesz, bo dostajesz coś zupełnie niechcianego. Dzień po dniu starzejesz się, szanse maleją. Żywot przechodzi nijako, nie masz do niego żadnego sentymentu. Odejście jest wtedy jak ulga i zejście z ciężkiej zmiany w pracy. Nigdy nie powinno się traktować ludzi jako scenerię krajobrazową. Nie można lekceważyć cudzych emocji i być krótkowzrocznym. Możliwe, że kiedyś byłeś dokładnie taki sam jak ten, który mija cię na ulicy. Jeśli nieznajomy upadnie obok ciebie, znaczy to, że ty miałeś mu pomóc się podnieść. Nic nie ucieka z obiegu przyrody – jakim sam się ofiarujesz, taką ofiarę dostajesz. Jeśli mimo wszelkich zabiegów samotność się nie oddala, zdobyci przyjaciele nie wywołują nasycenia, trzeba niestety wykrzesać trochę cierpliwości i przeczekać podróż do następnego przystanku. Tak to się układa, że nie możemy przebywać razem bez przejścia przez samodzielne lekcje. Część zdąży przemierzyć pasy na zielonym świetle, reszta stoi naprzeciw czerwonego. Perspektywa rozłączenia nieco smutna, ale krótkotrwała i iluzoryczna, bo tam bardzo głęboko w równoległym wszechświecie istniejemy pod lepszą, świetlistą postacią, bez materialnych przeszkód i rozgraniczeń. Strona: 3/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl