Natalia Pypeć

Transkrypt

Natalia Pypeć
Natalia Pypeć
14 lat
Gimnazjum im. Ziemi Śląskiej
w Piecach
ul. Rydułtowska 9
44-293 Gaszowice
tel. 32 430 55 19
XIV REGIONALNY KONKURS DZIENNIKARSKI
ŚWIAT WEDŁUG CIEBIE
UGRYŹĆ BOŚNIĘ
Bośnia i Hercegowina to państwo leżące w południowo – wschodniej Europie,
powstałe po rozpadzie Jugosławii. Ponad 20 lat temu toczyła się tutaj wojna domowa,
która była najbardziej krwawym konfliktem w Europie od zakończenia II wojny
światowej. „Kraj w kształcie serca” – tak dziś reklamuje się Bośnia i Hercegowina,
kusząc malowniczymi krajobrazami, pyszną kuchnią i, co ważne, niskimi cenami.
PROLOG
Jest 24 lipca 2015 roku. Kolejny słoneczny dzień tegorocznych wakacji, które
spędzamy w Chorwacji. Pakujemy się całą rodziną do samochodu i ruszamy w kierunku
granicy chorwacko – bośniackiej. Planujemy odwiedzić Medjugorie – cel pielgrzymów całego
świata, oraz Mostar – nieformalną stolicę Bośni i Hercegowiny. Według portalu idziemy.pl,
Medjugorie jest jednym z największych ośrodków pielgrzymkowych na świecie
odwiedzanym przez około 1,5 mln osób rocznie.
1
Jesteśmy w miejscowości Prolog. Bardzo wolno posuwamy się do przodu. Żar leje się
z nieba, a przed nami jeszcze bardzo długa kolejka samochodów czekających na odprawę
na granicy. Po godzinie poruszania się w żółwim tempie udaje nam się przekroczyć granicę
i jesteśmy w Bośni. Kierujemy się w kierunku Medjugorie. Trafiamy tutaj bez problemu.
W miasteczku od razu zauważamy charakterystyczny biały kościół z dwoma wieżami.
Jedziemy dalej. Nasz główny cel to Podbrdo - Góra Objawień. To tutaj pod koniec czerwca
1981r. szóstce dzieci objawiła się Maryja. Poruszamy się wolno, ponieważ wąska ulica
i rozstawione po obu stronach drogi stragany z dewocjonaliami nie pozwalają na szybszą
jazdę. Zastanawiam się, w jaki sposób przejeżdżają tutaj autobusy z pielgrzymami.
Jest naprawdę bardzo wąsko. Podjeżdżamy na parking i tutaj ślad się kończy. Żadnych tablic
ani strzałek, w którym kierunku mamy się dalej udać. Przemiła pani ze sklepu z pamiątkami
wskazuje nam drogę. Czy to bardzo daleko? – pytam. Machając ręką, rozmówczyni wyjaśnia,
że co najmniej 10 minut. Ze zrozumieniem jej nie mamy żadnego problemu – nasz język jest
bardzo podobny do bośniackiego (zarówno język polski, jak i bośniacki należą do grupy
języków słowiańskich). Straszny upał niemiłosiernie daje się we znaki. Po 20 minutach
wchodzenia pod górę po ostrych, nierównych kamieniach, zastanawiam się, czy te 10 minut
nie było czasem liczone w linii prostej. Po drodze mijamy wielu Polaków podejmujących, tak
jak my, trud wspinaczki w miesiącu, który na pewno nie jest odpowiedni na takie eskapady.
Temperatura robi swoje i jesteśmy wszyscy podwójnie zmęczeni.
NA SZCZYCIE
Wreszcie jesteśmy na szczycie. Dostrzegamy niewysoką białą figurę Maryi – Gospy,
jak ją tu nazywają Bośniacy, otoczoną metalowym płotkiem w kształcie gwiazdy. Wokół leżą
maleńkie karteczki i listy przyniesione tutaj przez pielgrzymów. Nieopodal dostrzegam oparte
o pobliskie drzewo samotnie stojące kule. Czyżby cud uzdrowienia? Jestem pod wrażeniem
tego miejsca i pełna podziwu dla kogoś, kto wszedł tutaj, będąc niepełnosprawnym.
TRZEBA ZA COŚ ŻYĆ
Z powrotem idzie się gorzej, wyślizgane kamienie są bardzo zdradliwe. Na dole
kupujemy jeszcze pamiątki, które – o dziwo – są tutaj bardzo tanie. Jednak wykorzystanie
wizerunku Matki Boskiej na dosłownie wszystkim: począwszy od kubków poprzez różne
bransoletki, wisiorki, zapalniczki czy też śliniaczki, nie bardzo mi się podoba. Moją uwagę
zwracają różańce, które schowane są w pudełka kształtem przypominające zapakowane
cukierki. Miejsce to przypomina kolorowy bazar. Taka trochę jaskinia zbójców. Widać,
że tutaj liczy się biznes. Z drugiej strony – trudno się dziwić ludziom żyjącym w kraju,
w którym panuje wysokie bezrobocie. Według portalu baltanistyka.org średnia miesięczna
płaca w Bośni i Hercegowinie w 2014 r. wynosiła zaledwie 400 EUR, a bezrobocie wśród
osób młodych jest największe na świecie – aż 6 na 10 z nich nie może znaleźć pracy. Muszą
za coś żyć…
2
Wyjeżdżając z miasteczka, robimy jeszcze kilka zdjęć i ruszamy serpentynami
w kierunku Mostaru.
CZY TYLKO LEGENDA?
Stara bałkańska legenda głosi, że gdy Bóg stworzył świat, trzymał w ręku dwa worki –
jeden wypełniony ziemią, a drugi – kamieniami. Diabeł zakradł się do jednego z worków
i przedziurawił go. Wszystkie kamienie spadły na ziemię, tworząc górzystą Bośnię
i Hercegowinę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że było inaczej. Tak rzeczywiście wygląda
Bośnia – surowa i kamienista, poprzecinana zielonymi wstęgami roślin.
W RAJU
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze
niedaleko miejscowości Ljubuśki, gdzie
na odludziu, wśród lasów, ukryte jest baśniowe
miejsce. To wodospady Kravica. Rozciągnięte
na ponad 100 metrach szerokości wzdłuż rzeki
Trebižat, tworzą niezwykle malowniczy
widok. Co ważne, można się w nich kąpać.
Jest to jedno z nielicznych miejsc, których
jeszcze
nie
zniszczył
człowiek.
To kawałek raju w sercu Europy. To nic, że w wodzie wiją się czarne, małe żmije – trochę
adrenaliny nie zaszkodzi, ale dobrze byłoby, gdyby tabliczki informujące o tych zwierzątkach
znajdujących się w wodzie, były bardziej wyeksponowane.
ZMIANA NASTROJU
Stąd ruszamy już prosto do Mostaru. Przy wjeździe do miasta widzimy wiele
opuszczonych domów. Zabite deskami okienne otwory sprawiają przygnębiający widok.
Wiele budynków ma dziury po kulach. To ślady bratobójczej wojny, która toczyła się tutaj
w latach 1992 – 1995. Miasto jest stopniowo odbudowywane przy pomocy finansowej
UNESCO i Unii Europejskiej. Pierwsze kroki kierujemy do restauracji – jesteśmy bardzo
głodni. Bośniacy to naród niezwykle gościnny, dlatego też od razu sympatyczny kelner
zaprasza nas do środka. Mamy dylemat, co zamówić: ćevapi – tradycyjną bałkańską potrawę,
czy też pieczeń z kurczaka. Decydujemy się na to drugie – tak będzie bezpieczniej. Do tego
duża miska świeżych warzyw polanych oliwą. Nasze żołądki zostają należycie napełnione.
3
INNY SPOSÓB NA (PRZE)ŻYCIE
Po pysznym obiedzie ruszamy zwiedzać Mostar. Idziemy w kierunku Starego Miasta,
gdzie znajduje się słynny most z białego kamienia, pod którym płynie Neretwa, najdłuższa
rzeka po wschodniej stronie Adriatyku. W czasie wojny w listopadzie 1993r. został on
zburzony przez Chorwatów, a odbudowano go w lipcu 2004 r. Ciekawostką jest to,
że odtworzono go z tych samych materiałów i tą samą techniką, jaką zastosowano, budując
most w 1566 r. Dziś zachwyca swoim widokiem. Czasem z mostu do wody, która ma piękną
turkusową barwę, skaczą członkowie Klubu Skoczków, którzy w ten sposób mogą sobie
dorobić trochę fenigów. My jednak nie spotykamy żadnego śmiałka.
TURECKIE KLIMATY
Udajemy się na drugi brzeg rzeki - tzw. Kujundziluk. Jest to jedna z najstarszych ulic
Mostaru i niekończące się targowisko, ciągnące się po obydwu stronach wybrukowanej ulicy.
Znajdują się tutaj sklepiki i restauracje, a na straganach można kupić dosłownie wszystko:
kolorowe chusty, stylowe lampy, kadzidła, biżuterię, fantastycznie zdobione łyżeczki
i malutkie filiżanki, a nawet ozdoby i długopisy zrobione z łusek po nabojach. Różnorodność
i ilość przedmiotów zgromadzonych na stoiskach oszałamia, a klimat tego miejsca jest
typowo turecki.
TRZEBA PAMIĘTAĆ
W niektórych miejscach wzdłuż ulicy dostrzegam kamienie, a na nich te same napisy:
„Don’t forget” (z ang. Nie zapomnij) – to znak, aby nie zapomnieć o wojnie, której
niszczycielskie piętno widać tutaj do dziś. Zbaczając z utartego szlaku, możemy przeżyć
żywą lekcję historii. Widzimy pozostałości po budynkach, które kiedyś były zamieszkane,
a dziś straszą ogromnymi wypalonymi dziurami okiennymi. O tragedii, która wydarzyła się
tutaj w latach 90., świadczą również liczne cmentarze z białymi nagrobkami i powtarzającą
się datą śmierci - rok 1992, 1993, 1994. Widok jest przerażający – życie straciło wielu
młodych ludzi. Według danych Ośrodka Informacji ONZ w Warszawie, w wojnie w Bośni
i Hercegowinie zginęło ponad 200 tysięcy osób.
PODZIWIAMY…
Wracamy na Starówkę. Docieramy do meczetu Koski
Mehmed Paschy. Wstęp jest płatny, ale warto kupić bilet.
Z wieży widokowej rozciąga się widok na cały Mostar.
Jest naprawdę cudnie. Na dole robimy jeszcze kilka fotek
przy studni znajdującej się tuż obok meczetu i udajemy się
w drogę powrotną.
4
Na moście mija nas grupa kobiet, zakutanych w czarne długie odzienie. Mają zakryte
twarze. Zadziwia mnie, że my pocimy się w lekkim, zwiewnym ubraniu, a one energicznie
idą w tych długich szatach, nie zdradzając oznak zmęczenia! Po drugiej stronie mostu
wstępujemy jeszcze na lody, które w taki skwar smakują wspaniale.
EPILOG
Bośnia i Hercegowina to zupełnie inny świat, tak różny od naszego. Dzika,
nieokiełznana przyroda i różnorodność kultur sprawiają, że chce się zasmakować w kraju,
w którym Wschód łączy się z Zachodem.
Ostatnie promienie słońca rozświetlają bałkańską ziemię. W uszach wciąż
rozbrzmiewa nawoływanie sprzedawców mostarskiej uliczki, a przed oczami mam rzędy
białych kamiennych nagrobków i strzeliste wieże minaretów. Granicę bośniacko – chorwacką
przekraczamy o zmroku.
5

Podobne dokumenty