Zaśpiewać poezję - Strobel Kofta Wołek

Transkrypt

Zaśpiewać poezję - Strobel Kofta Wołek
Zaśpiewać poezję
9 lut 2012
Janusz Strobel, Włodzimierz Nahorny, Andrzej Jagodziński, Mariusz Bogdanowicz, Piotr
Biskupski, Henryk Miśkiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski to dla Anny
Stankiewicz nie tylko nazwiska znanych muzyków, to nazwiska znajomych i
współpracowników, z którymi dane jej było występować. O muzycznej drodze życia z Anną
Stankiewicz rozmawiała Iwona Danilewicz.
Kiedy muzyka stała się ważną częścią Pani życia?
Trudno określić konkretną datę mojej fascynacji muzyką. Można uznać, że początkiem drogi
było rozpoczęcie nauki w Szkole Muzycznej w Suwałkach w klasie skrzypiec. Naturę mam
jednak poszukującą, więc kilka lat później zaczęłam uczęszczać do Młodzieżowego Domu
Kultury, który był chyba w Suwałkach jedynym miejscem, gdzie można było realizować
swoją przygodę z muzyką rozrywkową. I tak pod koniec lat 90-tych zostałam laureatką kilku
ogólnopolskich konkursów piosenki poetyckiej. Na jednym z nich poznałam Janusza Strobla.
Tak się zaczęło.
A w tej chwili na jakim etapie „muzycznej ścieżki” znajduje się Pani? Nagrywa Pani
płytę, koncertuje, może planuje Pani wyjechać za granicę?
Koncertów nigdy dość. Nie narzekam na brak pracy. Im jest jej więcej, tym mam większą
motywację do działania i natchnienie do realizacji dalszych pomysłów. Co do wyjazdów za
granicę, nie wiąże ich z zawodem. Chyba, że koncertuję dla środowisk polonijnych, a to
dlatego, że z wyboru śpiewam po polsku. Śpiewam teksty poetyckie, które bardzo trudno jest
przetłumaczyć w taki sposób, żeby oddać sens, jaki za sobą niosą i wrażliwość autora – to
wszystko, co jest między wierszami. Jeśli chodzi o moją drogę muzyczną, to niewiele się
zmieniło, jestem tylko na innym jej etapie. Poszukuję nadal, z tym, że zupełnie innych rzeczy
niż na początku. Rzeczywiście, przede mną praca nad płytą. Pracę nad tym materiałem
zaczęłam już jakiś czas temu. Jest to płyta zawierająca piosenki Janusza Strobla do tekstów
Jonasza Kofty i Jana Wołka. Będzie to pierwsza płyta, która scala piosenkarską twórczość
Janusza Strobla. Co ciekawe – w większości zawierać będzie utwory, które wcześniej nigdy
nie były realizowane, pomimo iż Jonasz Kofta nie żyje już od 24 lat. Cieszę się, że Janusz
Strobel trzymał je tak długo w przysłowiowej szufladzie. Niezwykle nobilitujący jest dla mnie
fakt, że Jan Wołek kilka nowych piosenek na tę płytę napisał specjalnie dla mnie.
Czy płyta ma już tytuł?
Na razie został jej nadany tytuł: „STROBEL KOFTA WOŁEK – PIOSENKI w wykonaniu
Anny Stankiewicz”. Wiem, że te nazwiska na pewno pojawią się na okładce płyty.
Jak się Pani współpracuje z tak znanymi artystami? Czy można porównać to
doświadczenie z pracą w Suwałkach?
W Suwałkach nie pracowałam z profesjonalistami. Była to raczej grupa nie tyle amatorów, bo
to słowo niesie za sobą negatywne konotacje, ile młodych osób, które chciały grać.
Współpracowałam z pianistą Radkiem Szulcem i Wiesławem Jarmocem, który jako instruktor
z MDK wziął to pod swoją opiekę. Moje profesjonalne śpiewanie zaczęło się od współpracy z
Januszem Stroblem. Za tym otworzyła się furtka do grania z takimi artystami jak
Włodzimierz Nahorny, Andrzej Jagodziński i jego trio, Mariusz Bogdanowicz, Piotr
Biskupski, Henryk Miśkiewicz, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Robert Majewski. Z większością
z nich aktualnie nagrywam płytę.
Czy można tę pracę rozpatrywać w kategoriach wyzwania?
Oczywiście. Praca z tak wybitnymi, legendarnymi wręcz muzykami to wyzwanie i przeżycie.
Muzyka jest w pewnym sensie językiem, jest zapisywalna, można ją odtwarzać. Wyzwaniem
jest tworzenie, a nie odtwarzanie tego, co zapisane. Myślę, że tak jest zarówno dla
instrumentalistów, którzy „rozkodowują” nutowy język i dla piosenkarzy, którzy – poza
muzyką, przekazują napisany tekst. Ja mam szczęście obserwować, jak wspaniałą muzykę
Janusza Strobla tworzą wybitni artyści, sama zaś mam przyjemność tworzyć siebie w
znakomitych tekstach Jana Wołka i Jonasza Kofty.
Fot. Archiwum prywatne Anny Stankiewicz