PRZEGLĄD PRASY PRZEGLĄD PORTALI INTERNETOWYCH
Transkrypt
PRZEGLĄD PRASY PRZEGLĄD PORTALI INTERNETOWYCH
29/09/2010 PRZEGLĄD PRASY DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Prawo, 29/09/2010 r., s.B12 „Walka z podróbkami musi być skuteczna”, Monika Kowalczyk W zeszłym roku unijne służby celne interweniowały na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej w 43,5 tyś spraw. Komisja Europejska pracuje nad wnioskiem mającym udoskonalić obowiązujące przepisy celne oraz uprościć procedury. DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Praca, 29/09/2010 r., s.B8 „Więcej pieniędzy dla młodych naukowców”, Urszula Mirowska-Łoskot Obecnie tylko 40 proc. Doktorantów korzysta ze stypendiów. Dlatego proponujemy zmianę, żeby każda uczelnia musiała przyznawać taką samą pomoc co najmniej połowie z nich. Obecnie najniższe stypendium doktoranckie wynosi 1044 zł. DZIENNIK GAZETA PRAWNA, DGP Biznes, 29/09/2010 r. „Unia wspiera naukowców”, Dariusz Zawadka Fundusze unijne są przeznaczane również na rozwój współpracy nauki z przemysłem. Jednym z głównych założeń programu „Ludzie” jest zwiększenie mobilności międzynarodowej wśród naukowców. RZECZPOSPOLITA, ekonomia & rynek, 29/09/2010 r., s.B1 „Powstaje prywatny potentat zbrojeniówki”, Zbigniew Lentowicz W tym przemyśle to precedens: prywatna firma kupuje państwową. Fuzja WB Electronics i Radmoru stworzy szanse na ożywienie eksportu technologii. Powstanie silny gracz, który nada ton innowacjom w elektronice wojskowej. PULS BIZNESU, 29/10/2010 r., s.VIII „Biznes i nauka łączą moc”, Alina Treptow Branża energetyczna stanęła ramię w ramię z uczelniami w batalii o unowocześnienie sektora. I odnosi zwycięstwa. PRZEGLĄD PORTALI INTERNETOWYCH Portal Innowacji Trudna budowa Krzysztof B. Matusiak to autor, który posiada rzadki dar przystępnego pisania o sprawach trudnych. W książce „Budowa powiązań nauki z biznesem w gospodarce opartej na wiedzy” podsumowuje stan rozwoju przedsiębiorczości akademickiej w Polsce oraz powolne przełamywanie nieufności między uczelnią i przedsiębiorstwem. Pracę otwiera rozdział poświęcony uwarunkowaniom współczesnych procesów innowacyjnych, w którym autor wyjaśnia, jak zmieniało się rozumienie innowacji, poczynając od wczesnych rozważań Josepha Schumpetera na początku XX w., a na metodologii Oslo kończąc. W tym, zdawałoby się mocno teoretycznym, rozdziale autor często przywołuje praktyczne przykłady. Omawiając innowacje procesowe, obrazuje je przykładem firmy transportowej, która wdrożyła monitorowanie pojazdów za pomocą GPS. Krzysztof Matusiak nie waha się zresztą przyznać, że nie warto dążyć do nadmiernej formalizacji pojęcia innowacji – swoje właściwe znaczenie odnajduje ono w praktycznym zastosowaniu. W pierwszym rozdziale znajdziemy też typologie innowacyjnych przedsiębiorców (m.in. przedsiębiorca-badacz, ściśle związany z pracą na uczelni, przedsiębiorca-producent, który bardziej koncentruje się na zarządzaniu niż na badaniach, a wreszcie przedsiębiorcaokazjonalista, który choć ma wykształcenie techniczne, to jednak jest odległy od sfery B+R) czy opis fenomenu rodzącej się tzw. klasy kreatywnej, wymykającej się dotychczasowym podziałom na pracodawców i pracowników, menedżerów i podwładnych. W drugim rozdziale („Polityka innowacyjna i system wsparcia innowacyjnej przedsiębiorczości”) autor zastanawia się, jakie warunki ekonomiczne sprzyjają rozwojowi innowacji. Przypomina tu starą, choć do czasów kryzysu finansowego zapomnianą prawdę, że „prosta recepta wolnorynkowa, mówiąca, że jedynym dobrym rządem jest mały rząd, nie sprawdziła się w praktyce. Zasady leseferyzmu sprawdzają się wyłącznie w hipotetycznych warunkach gospodarczych”. Innowacje wymagają instytucjonalnego systemu wsparcia infrastruktury naukowej, teleinformatycznej i transportowej, inwestycji w edukację oraz wsparcia dla sektora MŚP. Opis ewolucji uniwersytetu, od instytucji podejrzliwie patrzącej na współpracę z przemysłem, która miałaby być „zbrukana kupiecką chęcią osiągnięcia korzyści i zysku”, do organizacji tworzącej partnerskie relacje z biznesem znajdziemy w rozdziale trzecim („Adaptacja instytucji uniwersytetu do wyzwań gospodarki wiedzy”). Autor odrzuca w nim forsowaną przez niektóre środowiska biznesowe prostą koncepcję uczelni jako instytucji dostarczającej wyłącznie kadr dla bieżących potrzeb biznesu, postrzegając miejsce akademii w społeczeństwie znacznie szerzej. Nowoczesny uniwersytet powinien kształtować postawy proaktywne wśród pracowników i studentów, prowadzić prace badawcze przydatne w biznesie, sprawnie zarządzać swoją własnością intelektualną, a także inicjować relacje z biznesem, administracją publiczną i sektorem społecznym. Rozwojowi przedsiębiorczości akademickiej poświęcony jest ostatni, czwarty rozdział („Przedsiębiorczość akademicka i rozwój ośrodków innowacji w Polsce”). Znajdziemy w nim liczne zestawienia danych przygotowane przez autora. Dowiemy się, jak zwiększała się liczba centrów transferu technologii (od 1 w 1995 r. do 90 w 2009 r.), jak finansowany jest typowy inkubator technologiczny (w 67,9 proc. z czynszu, w 6,2 proc. z funduszy europejskich i w 12,1 proc. ze środków samorządu) czy jaka jest struktura lokatorów parków technologicznych w Polsce (65,1 proc. – MSP, 10,8 proc. – firmy z kapitałem zagranicznym, 3 proc. – instytucje badawcze). Wnioski z badań prowadzonych przez autora? Skutecznej przedsiębiorczości akademickiej nie zbudujemy w rok czy dwa. Potrzebne są działania długookresowe, uwzględniające reformę procesu dydaktycznego („tradycyjne metody nauczania, takie jak wykłady, nie zawsze współgrają z myśleniem w duchu przedsiębiorczości”), budowę relacji z biznesem czy tworzenie strategii zarządzania własnością intelektualną. Zmiany wymaga też mentalność części środowiska naukowego, które, wciąż często osadzone w tradycji uniwersytetu humboldtowskiego, podejrzliwie patrzy na swych bardziej przedsiębiorczych kolegów. Także tradycyjne mierniki pozycji uniwersytetu (ilość publikacji, cytowań itp.) tracą powoli na znaczeniu, a przynajmniej wymagają dopełnienia, na przykład wskaźnikami w zakresie komercjalizacji wiedzy wypracowanej na uczelni. Zmiany są pilnie potrzebne, bo jak słusznie zauważa autor – strumień pieniędzy z Unii Europejskiej na wsparcie akademickiej przedsiębiorczości nie będzie płynął wiecznie. Już po 2013 r. akademickie ośrodki innowacji będą musiały w większym stopniu liczyć na własne siły. „Budowa powiązań nauk z biznesem w gospodarce opartej na wiedzy” to lektura, która nie pozostawia u czytelnika poczucia niedosytu. Opisując szczegółowo stan polskiej przedsiębiorczości akademickiej i zalecenia dla jej dalszego rozwoju, prezentuje nasze lokalne trendy w globalnym kontekście. Pozostaje mieć nadzieję, że tę pozycję przeczyta każdy rektor w Polsce i – co ważniejsze – potraktuje ją jako inspirację do zmian w kierowanej przez siebie organizacji. Portal Innowacji poleca także lekturę publikacji „System transferu technologii I komercjalizacji wiedzy w Polsce – Siły motoryczne i bariery” pod redakcją Krzysztofa B. Matusiaka i Jacka Gulińskiego. Design ma znaczenie O roli designu w rozwoju innowacyjnej gospodarki chyba nikogo nie trzeba przekonywać. O zależnościach między wzornictwem przemysłowym a sukcesem rynkowym dyskutowali uczestnicy panelu dyskusyjnego podczas Dnia Indyjskiego na Światowych Dniach Innowacji w Poznaniu. Dla wielu słuchaczy wydarzenie było okazją do zapoznania się z tajemnicznymi terminami, takimi jak co-creation, design-driven innovation czy intramarketing. Mimo, iż opinie pochodziły z różnych zakątków świata, uczestnicy panelu byli zgodni: design i innowacje to udana para. – Nowa technologia czy produkt potrzebują odpowiedniego opakowania, tak by były zrozumiałe dla każdego człowieka – postulował prof. Prabuddha Ganguli. Projektowanie może nadać nowy kształt i nowe właściwości, może się też stać ważnym środkiem zaradczym na problemy, z którymi mierzą się współczesne społeczeństwa. – Trzeba jednak designem skutecznie zarządzać – dodała Cornelia Horsch z Międzynarodowego Centrum Desigu w Berlinie. Proces zarządzania w tym przypadku nazwała intramarketingiem. Co-creation, czyli zapytaj klienta Głos klientów w procesie projektowania jest coraz ważniejszy. Konsumenci określają swoje potrzeby, wpływając na wygląd czy dodanie nowych funkcjonalności do już istniejących. Taka praktyka nazywana jest co-creation i została zastosowana m.in. przez firmę VOX, która projektując nową kolekcję mebli dziecięcych, zapytała o potrzeby ich użytkowników – trzylatków. Uczestnicy panelu mówili też o design-driven innovation, metodzie polegającej na zaangażowaniu w proces projektowania tzw. interpretatorów, czyli osób, które potrafią nazwać i przełożyć na konkretne rozwiązania potrzeby odbiorów. Jako przykład Ewa Voelkel z Wielkopolskiego Centrum Designu podała markę Apple, dla której wygląd popularnego Maca zaproponował projektant wnętrz. Właśnie ta metodologia będzie propagowana w powstającym w Poznaniu Wielkopolskim Centrum Designu. Mikołaj Zmierczak z Verax Systems skupił się na interakcji z użytkownikiem w aplikacjach komputerowych. Podkreślał, że to nie parametry techniczne, ale właśnie estetyka mają największe znaczenie dla osób korzystających z oprogramowania czy odwiedzających strony internetowe. Szybkość reakcji interfejsu, prostota obsługi, czy interakcje międzyaplikacyjne są dla użytkowników najważniejsze. Prof. Prabuddha Ganguli zwrócił uwagę na problem własności intelektualnej w designie. – O ile w przypadku wynalazku określenie własności nie stanowi problemu, staje się to kłopotliwe w procesie projektowania – wyjaśniał. – Innowacyjność w zakresie designu wymaga także dzielenia się wiedzą, bo to pozwala zachować konkurencyjność. Prof. Ganduli jest zdania, że kwestie własności oraz korzystania z wiedzy powinny być ściśle uregulowane poprzez prawodawstwo. Jest jednak zdecydowanym przeciwnikiem wspierania przez prawo własności intelektualnej praktyk monopolistycznych. Chińscy przedstawiciele przemysłu motoryzacyjnego przyjechali do Kieleckiego Parku Technologicznego! Czerwcowa misja gospodarcza Miasta Kielce do Chin, w której uczestniczył Dyrektor Kieleckiego Parku Technologicznego – Szymon Mazurkiewicz, wypromowała zarówno miasto Kielce jak i Kielecki Park Technologiczny na Dalekim Wschodzie. Stolica regionu świętokrzyskiego przyciąga chińskich przedsiębiorców, zainteresowanych współpracą i wymianą handlową. We wrześniu Kielce odwiedzili członkowie Stowarzyszenia China Association of Automotive Manufacturers, Special Vehicle Sub-Association (CAAM-SV) z Chin. Organizatorem wyjazdu (a zarazem członkiem CAAM-SV) był Państwowy Instytut Hanyang Special Purpose Vehicle Institute. Stowarzyszenie CAAM-SV liczy 120 firm członkowskich, znanych na azjatyckim rynku producentów specjalistycznych samochodów. Produkują oni ciężarówki, cysterny, wywrotki, przyczepy, naczepy, samochody dostawcze, wózki itp. Rozmowy o możliwościach nawiązania i rozwoju bilateralnych relacji handlowych pomiędzy firmami chińskimi, które wzięły udział w misji, odbyły się z wybranymi przez nie wcześniej kieleckimi firmami.: Schmidt Polska oraz MOTO - TRUCK, producentami samochodów specjalizowanych. Podczas wrześniowego pobytu w Kielcach przedsiębiorcy chińscy spotkali się z władzami miasta oraz wysłuchali prezentacji m.in kieleckiego Centrum Obsługi Inwestora czy Staropolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Ponadto, swoją ofertę inwestycyjną zaprezentował Dyrektor Kieleckiego Parku Technologicznego, zachęcając uczestników do ulokowania swojego kapitału w Parku. Uczestnicy spotkania otrzymali informacje o korzyściach płynących ze współpracy z KPT oraz o potencjale inwestycyjnym jaki drzemie w budowanej infrastrukturze Parku. To już kolejna wrześniowa wizyta przedsiębiorców z Chin. 8 września Kielce odwiedziła siedmio osobowa delegacja reprezentująca konglomerat Suzhou Group Imp& Exp - jedną z największych chińskich grup przemysłowo - handlowych, znajdującą się w pierwszej 500 największych chińskich przedsiębiorstw, a 10 września dwóch przedstawicieli firmy Hanil Exhibit & Planning z miasta Tianjin. Zapowiadane są kolejne wizyty przedsiębiorców chińskich w naszym mieście. W październiku br. spodziewamy się przedstawicieli władz i biznesu z miasta Taizhou. Kielecki Park Technologiczny liczy na owocną współpracę z chińskimi przedsiębiorcami. Inkubator innowacji we Włocławku Dokładnie za 21,63 mln zł powstał Włocławski Inkubator Innowacji i Przedsiębiorczości (WIIiP). Dzięki niemu, młodzi i zdolni przedsiębiorcy z kujawsko-pomorskiego, będą mieli możliwość efektywnego rozwoju. Jak informuje regionalny dziennik Nowości, dotychczas młodzi przedsiębiorcy z regionu nie byli rozpieszczani ofertą tego typu instytucji. Nawet 100 nowych miejsc pracy może wygenerować nowy inkubator – czytamy w tekście. Przedsiębiorcy znajdą w tej instytucji nowoczesne wyposażenie oraz atrakcyjne warunki najmu. Wszelkie udogodnienia mają doprowadzić do skutecznego rozwoju i stworzenia stabilnego fundamentu pod rozwój nowoczesnych firm. – Zakładamy, że po 1 listopada inkubator zacznie się zapełniać pierwszymi młodymi przedsiębiorcami– mówi w artykule Jacek Kuźniewicz, zastępca prezydenta Włocławka. Włocławski inkubator będzie również organizował warsztaty oraz szkolenia dla początkujących przedsiębiorców. Wsparcie będzie trafiać do przedsiębiorców do czasu usamodzielnienia się młodych firm. Pomysłodawcy inkubatora przewidują, że proces ten zajmie około trzech lat. Ponadto władze Włocławka liczą na zawiązanie współpracy z uczelniami wyższymi. – Liczymy na to, że uczelnie wyższe będą nas wspierać w tym procesie, zachęcając swoich studentów do pracy na własny rachunek– argumentuje Jacek Kuźniewicz. Władze miasta przewidziały kampanię informującą o nowopowstałej inwestycji. „Będą gadżety (torby i teczki papierowe, pamięci USB, kubki, długopisy, naklejki itp.) oraz seminarium informacyjne dla 120 osób. WIIiP będzie się reklamował na elektronicznych bandach, wystawionych podczas dużych wydarzeń sportowych, które będą transmitowane przez telewizję” – czytamy w tekście. Czy taka forma promocji przyczyni się do rozwoju w regionie innowacyjnej przedsiębiorczości? Pozostaje mieć głęboką nadzieję, że tak. Pomerania Technopark otwiera nowe centrum inkubacji Szczeciński Park Naukowo-Technologiczny oddaje firmom do użytkowania pierwszy obiekt powstającego w Szczecinie Technoparku Pomerania. SPNT zawarł już umowy najmu na 85% powierzchni nowo powstałego inkubatora, która wynosi łącznie ponad 1,2 tys. m. kw. Wraz z oferowaną infrastrukturą, firmy otrzymają również wsparcie merytoryczne w ramach realizowanych w tym roku projektów szkoleniowych i programu inkubacji firm. W inkubatorze funkcjonować będą zarówno przedsiębiorstwa nowo powstałe, działające na rynku nie dłużej niż 2 lata, jak i firmy o ugruntowanej pozycji rynkowej. Część powierzchni oddana zostanie na preferencyjnych warunkach młodym przedsiębiorstwom z branży IT I nowoczesnych technologii – wśród nich znajdują się m. in. takie firmy jak: SICA, HRSerwis.pl Sp. z o.o., Marpo Systemy Informacyjne Sp. z o.o. (MSI), spółka córka ATS Systemy Informatyczne Sp. z o.o., Smart Monitor - Radosław Hofman, Piotr Rudnicki, Sebastian Schnierl (sektor internetowy), Agnieszka Pieczyńska (usługi tworzenia analiz I dokumentów strategicznych, audytów oraz systemów zarządzania w mikro- i małych firmach), DS Media Group - Paweł Paszkiewicz czy kancelaria prawna Rafała Malujdy. Wśród lokatorów Pomerania Technoparku znajdą się także organizacje i grupy nieformalne, które wspierają branżę IT, takie jak: klaster ICT Pomorze Zachodnie, zrzeszający 32 firm informatyczne działające w województwie zachodniopomorskim, fundacja Netcamp, szczecińska grupa użytkowników Linuxa, Szczecińska Grupa Specjalistów IT technologii Microsoft. Lokatorami strategicznymi są firmy NT Consult czy Maciej Możejewski – TensorPolska. Swoją siedzibę będzie tam miał również sam SPNT. Funkcjonowanie inkubatora umożliwi integrację firm branży IT i nowoczesnych technologii.Jak zauważa Grzegorz Fiuk, prezes Szczecińskiego Parku NaukowoTechnologicznego, mieszany model funkcjonowania firm w inkubatorze ma za zadanie z jednej strony ułatwić firmom kooperację, a z drugiej strony zwiększyć bezpieczeństwo powodzenia finansowego przedsięwzięcia. Budowa centrum inkubacji Pomerania Technopark była priorytetowym działaniem Szczecińskiego Parku Naukowo-Technologicznego od 2007 roku. Głównym celem przedsięwzięcia jest ożywienie gospodarcze Szczecina i aktywizacja ekonomiczna regionu oraz firm z sektora MŚP. Zadaniem inkubatora jest wspieranie rozwoju młodych, innowacyjnych firm. Oprócz powierzchni biurowej z dostępem do szerokopasmowego internetu, telefonii internetowej voIP i gwarantowanej sieci napięcia, do dyspozycji przedsiębiorców będą sale konferencyjne, sala komputerowa, powierzchnie magazynowe i pomieszczenie serwerowe. Nowe firmy zostaną również wsparte specjalnie opracowanym programem inkubacji, zakładającym nie tylko doradztwo i szkolenia, ale również konsultacje z ekspertami, spotkania z lokalnymi przedsiębiorstwami oraz integrację firm. Inkubator będzie miejscem wymiany kontaktów, kojarzenia partnerów, praktycznego zastosowania nowych technologii oraz tworzenia efektu synergii biznesu. SPNT rozpoczyna także realizację budowy kolejnych obiektów Pomerania Technoparku, przeznaczonych na centrum innowacji, centrum komputerowe i drugi budynek centrum inkubacji biznesu. Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego podjął już decyzję o przyznaniu dofinansowania dla projektu „Budowa i wyposażenie I etapu Pomerania Technopark w Szczecinie przy ul. Niemierzyńskiej”, realizowanego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego. Dnia 28 września br. zostanie podpisana umowa dotycząca dofinansowania inwestycji. Powierzchnia tego etapu inwestycji to ponad 11 tys. metrów kwadratowych na działce o powierzchni 1,5 ha. Dlaczego inwestycje takie, jak szczeciński inkubator są potrzebne? Inkubacja przedsiębiorczości zwiększa szanse nowo powstałych firm na przetrwanie pierwszych, najtrudniejszych lat funkcjonowania przedsiębiorstwa. W normalnej rzeczywistości (poza inkubatorem) przedsiębiorca musi zajmować się zarówno prowadzeniem biznesu, jak i kwestiami organizacyjno-biurowymi. Nauka w Polsce PAP Konkurs Bioinnowacje 2010 na finiszu Już tylko do 1 października można nadsyłać zgłoszenia na konkurs "Najlepszy Projekt Bioinnowacje 2010". Opisy innowacyjnego pomysłu na biznes mogą przynieść autorom nagrodę w wysokości 3 tys. złotych na wdrożenie. Dodatkowo Agencja Rozwoju Pomorza może wesprzeć projekt, udzielając dofinansowania nawet do 200 tys. euro. Serwis PAP Nauka w Polsce jest patronem medialnym konkursu. Bioinnowacje to określenie nowatorskich pomysłów na biznes w obszarze nauk o życiu. Konkurs jest skierowany do doktorów lub studentów studiów doktoranckich oraz magisterskich z obszaru biotechnologii, chemii, biologii, medycyny lub farmacji. Każdy uczestnik lub zespół projektowy musi przedstawić pomysł na biobiznes w opisie zawierającym 3000 znaków. Wygrana otwiera drogę do jego realizacji. Obok nagród pieniężnych zwycięzca otrzyma profesjonalne doradztwo i będzie mógł skorzystać z usług związanych z preinkubacją przedsięwzięcia. Obejmują one m.in. udzielenie przestrzeni biurowej oraz wykonanie ekspertyz w zakresie przygotowania i złożenia wniosków patentowych, przeprowadzenia potrzebnych analiz i badań. Konkurs jest organizowany na Pomorzu przez firmę Pro-Science.eu, współpracującą z Agencją Rozwoju Pomorza, Pomorskim Parkiem Naukowo-Technologicznym, Kołem Naukowym BIO-MED przy Międzyuczelnianym Wydziale Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskim Uniwersytecie Medycznym oraz Fundacją Centrum Transferu Technologii Synergy. Zdaniem organizatorów, dynamiczny rozwój dziedziny life-science pozwala na wprowadzenie na rynek wielu pionierskich rozwiązań. Jury konkursu nie oczekuje szczegółowego biznesplanu, jedynie opisu przedsięwzięcia. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 15 października. W ramach projektu Bioinnowacje w dniach 21-22 października w Trójmieście odbędzie się konferencja "Bioinnovation International Summit 2010" promująca innowacje z dziedziny life-science mogące rozwinąć polski potencjał naukowy. Dodatkowe informacje i regulamin konkursu znajdują się pod adresem: www.konkurs.bioinnowacje.pl Gazeta.pl Nanoogniwa słoneczne - ponad 10 razy skuteczniejsze od tradycyjnych Badania pokazały, że ogniwa słoneczne nanometrowej grubości mogą pochłaniać ponad 10 razy tyle energii ze światła słonecznego co konwencjonalne, stosowane współcześnie ogniwa. Stosowane współcześnie ogniwa słoneczne nie mogą przekroczyć określonego, teoretycznego limitu wydajności, wynikającego z prędkości światła w materiale fotoogniwa. Jednak zespół naukowców z Uniwersytetu Stanfordzkiego, prof. Shanhui Fan, dr Zongfu Yu oraz Aaswath Raman ustalił, że limit ten można obejść wykorzystując ogniwa słoneczne o grubości dużo mniejszej niż długości fali światła. Cytując prof. Fana: Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że światło porusza się w linii prostej. Na przykład, promień światła trafia na lustro, odbija się, i widzimy kolejny promień światła. To typowy sposób myślenia o świetle w świecie makroskopowym. Jednak jeżeli zejdziemy do nanoskali, którą jesteśmy zainteresowani, to okazuje się, że charakterystyka falowa staje się naprawdę istotna. Długość fali światła widzialnego to około 400 do 700 nanometrów, jednak nawet przy ogniwach słonecznych tej grubości były ograniczone do pochłaniania takiej ilości energii świetlnej co konwencjonalne, makroskopowe ogniwa. Jednak okazało się, że materiał w skali dużo mniejszej od długości fali pozwala na dużo dłuższe "przetrzymywanie" światła wewnątrz ogniwa, co zwiększa znacząco ilość pochłanianej energii. Pokazana na ilustracji struktura, z warstwą rozpraszającą (na zielono), warstwą osłonową (na beżowo), warstwą aktywną (czerwono) i lustrem jako podłoże po odpowiednim dobraniu parametrów grubości materiałów pochłaniała 12 razy więcej energii niż możliwe jest dla ogniw makroskalowych. Kolejną potencjalną zaletą nanoogniw fotowoltaicznych jest oszczędność kosztów materiałowych, chociaż istnieją oczywiście również wady - np. dużo większa podatność na uszkodzenia. Przejście z etapu testów w laboratorium do produkcji przemysłowej to również długa droga, której pokonanie okazuje się dla wielu obiecujących technologii niemożliwe. Intel zaprezentował zachowaniu inteligentnego pilota, rozpoznającego właściciela po Intel postanowił tylnymi drzwiami wymknąć się z biura i wskoczyć do codziennego życia konsumentów. I to do tego nie związanego bezpośrednio z komputerami. Niedawno koncern zaprezentował prototyp inteligentnego pilota do telewizora, pozwalający spersonalizować... oglądanie telewizji. Co można jeszcze udoskonalić w pilocie? Większy ekran? Zamontować baterię słoneczną? Umożliwić przeglądanie Internetu albo wyszukiwanie informacji o aktorach w Google? Być może. Intel jednak zdecydował się pójść w innym kierunku. Firma proponuje urządzenie, które dzięki zamontowanym sensorom orientuje się kto z domowników posługuje się nim w danej chwili i w oparciu o to buduje spersonalizowane profile użytkowników. Aby jednak rozpoznać konkretnego domownika urządzenie wykorzystuje odczyty, mówiące o charakterystyce codziennego wykorzystywania pilota - wykonywane ruchy, sposób naciskania przycisków i temu podobne. Ten sposób zbierania danych, kiedy to czujniki bez przerwy gromadzą informacje i w efekcie oznaczają charakterystyczne punkty w użytkowaniu, konstruktorzy z Intela nazwali "uczeniem nienadzorowanym" (unsupervised learning). Wykorzystując zgromadzone dane, tuż po włączeniu telewizora, pilot nakazuje wyświetlenie na ekranie sugestii dotyczących potencjalnie interesujących programów. Nie tylko więc rozpoznaje konkretnego domownika, ale i kojarzy go z jego filmowymi/programowymi upodobaniami. Brzmi jak spełnienie marzeń? Dodatkowo, taki inteligentny pilot może posłużyć do sprytnej "kontroli rodzicielskiej". Wystarczy poprosić sześciolatka o włączenie telewizora, a dowiemy się co z reguły ogląda. Szesnastopalczasta automatyczna myjka do włosów marki Panasonic I oto padł blady strach na osiedlowe salony fryzjerskie! Panasonic nie na żarty traktuje robotyzację. Co tam rozbrajanie ładunków wybuchowych, praca w skrajnych warunkach atmosferycznych i podbój kosmosu, kiedy włosy nieumyte. Z drugiej strony, każdy kto w profesjonalnym salonie fryzjerskim zafundował sobie kiedyś solidne mycie z dobrym masażem głowy wie, że nie ma wielu od tego przyjemniejszych w życiu czynności. Aż się składnia sama przestawia. Panasonic zaprezentował ostatnio robota, który składa się ze specyficznego zlewu na kółkach oraz dwóch mechanicznych ramion wyposażonych w sumie w 16 palców, wykonanych z materiału o gęstości równej ludzkim. Według zapewnień producenta, myjka najpierw skanuje głowę użytkownika, po czym dostosowuje odpowiednią siłę nacisku palców. Wszystko po to, aby nie sprawić bólu. Dodatkowo, urządzenie zapamiętuje konkretnych użytkowników, dlatego "każde następne mycie z masażem będzie równie dobre jak pierwsze", jak mówi przedstawiciel Panasonic'a. Póki co myjka jest tylko prototypem. Na przeszkodzie rozpoczęcia masowej produkcji stoi ponoć brak odpowiednich regulacji prawnych. Konstruktorzy Panasonic'a budowali bowiem myjkę z myślą o odciążeniu personelu pielęgniarskiego w szpitalach na całym świecie. Zastosowanie w salonach fryzjerskich miałoby być w tym przypadku raczej wtórne.