Fiszka nr 33
Transkrypt
Fiszka nr 33
2015-10-18 strona 1/1 Kamienie w ogródku Fiszka nr 33 Zmiany w sposobie myślenia o śmierci Europejczyków od XIII wieku do czasów współczesnych. Temat śmierci powraca poprzez informacje o odejściu bliskich, tragediach, atakach terrorystycznych czy też przy okazji wojen, które nieustannie trwają w różnych częściach globu. Uroczystość Wszystkich Świętych skłania nas do szczególnej refleksji poświęconej przemijaniu, zabijaniu, śmierci i jej znaczeniu. Jednocześnie należy stwierdzić, że wzrasta odsetek ludzi, którzy żyją ponad osiemdziesiąt czy nawet dziewięćdziesiąt lat. Naukowcy są przekonani, że procent nawet stulatków będzie wzrastał. Być może prognozy są optymistyczne, ale jednocześnie nie można zapominać, że śmierć zabiera tych, których kochamy. Zawsze niepotrzebnie, za wcześnie… Współczesna Europa żyje tak, aby temat śmierci, umierania, a nawet starzenia stawał się tabu. Tylko czasem i to najczęściej w sezonie ogórkowym pojawi temat eutanazji, czyli śmierci na życzenie. Kilka europejskich państw zalegalizowało ją, uznając w ten sposób prawo człowieka do decydowania o życiu i śmierci swojej a nawet innych. Zgodzić mi się wypada z autorem monumentalnego dzieła „Śmierci w cywilizacji Zachodu” Michelem Vovelle’m, który pisze wprost: „Rezultatem eutanazji jest bowiem bezbolesna, ale nienaturalna śmierć”. Przypatrzmy się zatem temu zagadnieniu z pespektywy historycznej. Zarówno uczniowie szkoły gimnazjalnej i ponadgimnazjalnej czytają fragmenty „Pieśni o Rolandzie”, poznając dzieje walecznego rycerza, który ginie w zasadzce, broniąc króla, ale jednocześnie poświęca życie swoich towarzyszy. Giną wszyscy, umierają za króla. Śmierć Rolanda (postać historyczna) jest pełna symboliki. Ludzie średniowiecza wierzyli, że nagła śmierć, bez przygotowania, bez świadków, pożegnania jest przekleństwem. Dlatego ludzie tej epoki przypadkowo znalezionych na drodze zmarłych, zabitych czy też topielców nie grzebali w poświęconej ziemi, ale z tyłu cmentarza. Skazańcom odmawiano nawet pociechy religijnej przed zabiciem, dopiero zakony żebracze wyjednały u papieża prawo do niesienia pociechy tym, którzy zostali skazani na śmierć. Odtąd przedstawiciel zakonu działającego na tym terenie towarzyszył skazanemu, odmawiając modlitwę. Tutaj należy zaznaczyć, że wyjątkiem była śmierć rycerza, chociaż była nagła, usprawiedliwiała ją jedna przyczyna – udział w słusznej wojnie np. dotyczy krzyżowców. Ważna i dobra tj. pożądana była śmierć publiczna, w której umierający ubierał się w żałobną koszulę, prosił o modlitwę i posłanie po duchownego, aby odbyć spowiedź, żegnał się z najbliższymi. Umierał otoczony najbliższymi, umierał publicznie, odchodził pogodzony z Bogiem i ludźmi, taki właśnie był model dobrej śmierci chrześcijanina. Taką śmierć Philippe Aries nazywa oswojoną. „Obecnie śmierć jest z naszych obyczajów tak wymazana, że z trudem ją sobie wyobrażamy i pojmujemy. Dawna postawa, kiedy śmierć była jednocześnie bliska, swojska i pomniejszona, słabiej odczuwana, zbyt kontrastuje z naszą postawą, kiedy budzi taki strach, że nie śmiemy wymówić już jej imienia. Dlatego, kiedy tę śmierć, z którą człowiek był spoufalony, nazywamy oswojoną, nie chcemy przez to powiedzieć, że niegdyś była dzika, a następnie ją oswojono. Przeciwnie, chcemy powiedzieć, że dzisiaj stała się dzika, choć przedtem taka nie była. Najstarsza śmierć była oswojona. W zakresie grzebania zmarłych obowiązywały stare przepisy zakazujące grzebania lub spalania zwłok wewnątrz miasta. Na początku średniowiecza zmarłych grzebano w tych samych miejscach, gdzie spoczywali poganie. Z czasem zaczęto otaczać czcią martyria, czyli miejsce wiecznego spoczynku świętych . Wznoszono na tych miejscach chrześcijańskie świątynie. Grzebanie zwłok przy świętych (ad santcos), przy grobach męczenników oznaczało nobilitację, było ważne i zapewniało grzesznikowi opiekę świętego, co ważne było w dniu Sądu Ostatecznego. Przypuszcza się, że do VIII wieku grzebano zmarłych w kościele lub dookoła niego. Jeżeli wcześniej groby znajdowały z dala od miasta, to w średniowieczu obserwujemy zmianę, groby zapełniają teren miejski wokół bazylik, nawet na wsiach są coraz bliższe siedzibom wieśniaków. A co z grobami skazańców, zmarłych nagłą śmiercią? Samotne groby budziły strach, przerażały, sugerowały potępienie. Niekiedy ciała skazańców gniły przez dłuższy czas na widoku mieszkańców. Czasem rodziny skazanych starały się uzyskać zgodę Kościoła na pogrzebanie w poświęconej ziemi. Zmarłych przybywało i pojawił się problem miejsca, gdzie grzebać godnie? Kolejne sobory zaostrzyły przepisy w tej materii. Wydano zakaz grzebania zmarłych w kościele z wyjątkiem biskupów, opatów duchownych i tych świeckich, którzy uzyskali zgodę biskupa, proboszcza lub rektora. Pamiętajmy, że najlepszym miejscem był teren pod ołtarzem. Za pogrzeby, jak i sakramenty nie przyjmowano żadnych opłat. Bogatym zależało być pogrzebanym w kościele lub najbliżej niego (apud eclesiam). Aitre to mały prostokątny dziedziniec przylegający do cmentarza. Tutaj były miejsca pożądanego spoczynku tak prawie ważnego jak pod ołtarzem w kościele. Grabarz pobierał opłatę, wyższe były ceny grobów z płytami, mniejsze w przypadku grobów zwykłych. Biednych grzebano w zbiorowych grobach, a raczej szybach o głębokości 3 metrów i szerokości 5 – 6 metrów. Większe groby mieścić mogły nawet do 1500 ciał a mniejsze do 600. Zawsze jakiś był otwarty. Na stałe zamykano je po jakimś czasie niezbyt grubą warstwą ziemi cdn. Bernadeta Urszula Nowak Koło Stowarzyszenia Rodzin Katolickich przy parafii Świętej Rodziny w Piekarach Śląskich. przewodniczący: Michał Kapek sekretarz: Dominika Kołodziej skarbnik: Beata Locher opiekun: ks. Damian Gatnar e-mail redakcji: [email protected] e-mail koła: [email protected] Zespół Szkół Katolickich Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej 41-940 Piekary Śląskie, ul. Bytomska 81A, telefon: 724 704 741