Temat: Czy pamiętasz swoją chorobę? Opisz lekarza, jakiego wtedy
Transkrypt
Temat: Czy pamiętasz swoją chorobę? Opisz lekarza, jakiego wtedy
Temat: Czy pamiętasz swoją chorobę? Opisz lekarza, jakiego wtedy spotkałeś, albo jakiego sobie wyobrażasz jako lekarza dzieci. Nie taki lekarz straszny jak go malują Mam na imię Piotr. Chciałbym podzielić się przeżyciami, których doświadczyłem kilka lat temu. Wszystko zaczęło się pewnego marcowego dnia. To wtedy wspólnie z kolegami i trenerem wyjechaliśmy do niewielkiej miejscowości położonej w okolicach Siedlec na turniej piłki nożnej. Nic nie zapowiadało tego, co miało niedługo nastąpić. Rozpierała nas duma, gdyż wygrywaliśmy mecze jeden po drugim. Niestety, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak też było w tym przypadku. Kiedy prowadziliśmy w ostatnim spotkaniu i czuliśmy już smak zwycięstwa, stało się coś, co na długo pozostanie w mojej pamięci. To miała być ostatnia akcja meczu. Pamiętam tylko, że kopnąłem piłkę i …. Gdy się ocknąłem, wokół mnie gromadzili się ludzie, a ja nie wiedziałem, dlaczego. Jednak po chwili wszystko się wyjaśniło. Moja noga była w opłakanym stanie. Nie mogłem się ruszyć, więc postanowiono niezwłocznie zawieźć mnie do szpitala. Dokładnie nie pamiętam tego, co się później działo, gdyż ból wypełniał każdą szarą komórkę mojego mózgu. Wiem tylko, że na izbie nie mogłem się doczekać, aż ktoś w końcu mną się zajmie. Można powiedzieć, że się doczekałem. Przede mną stanął otyły starszy pan, który od niechcenia spojrzał na nogę i z drwiną w głosie: Kolejny piłkarz na gipsowanko - zaprosił do gabinetu. Po przeprowadzonym badaniu okazało się, że kość miała mnie dość i wybrała się na krótki spacer, a mówiąc poważnie, po prostu się przemieściła. A mój doktor, jak zapowiedział, tak zrobił. Z uśmiechem na ustach skierował mnie na założenie gipsu. Jeszcze wtedy nie znałem prawdziwego jego ciężaru. Bardzo szybko miałem się przekonać, że to była pierwsza moja wizyta w szpitalu ale nie ostatnia. Po upływie tygodnia musiałem wrócić do szpitala. Na szczęście przyjęła mnie bardzo miła pani doktor, która stwierdziła, że konieczna jest operacja. Moi rodzice nie kryli zdenerwowania, ale nie mieli wyboru, dlatego zgodzili się na zabieg. Byłem załamany. Miałem świadomość, że na kilka tygodni zostałem uziemiony przez moją własną nogę. Nawet koledzy, którzy powinni podtrzymywać mnie na duchu, stwierdzili, że upłynie kilka miesięcy, zanim spotkam się ze swoja ukochaną, czyli piłką nożną. Straszna perspektywa. Początkowo nie chciałem z nikim rozmawiać. Musiała to zauważyć pani Nowak – moja nowa lekarka. Gdy tylko miała wolną chwilę, zaglądała do sali. Chociaż początkowo nie zamieniłem z nią ani słowa, wiedziałem, że oglądanie karty chorobowej to tylko pretekst, by zobaczyć, jak się czuję. Przyznam szczerze, nie byłem łatwym pacjentem. Mrukliwy, małomówny i uparty oto cała prawda o nastolatku. Pani doktor jednak zawsze miała dla mnie ciepłe spojrzenie i wiele cierpliwości. Nie narzucała się z radami, nie karciła, gdy następnego dnia po operacji chciałem wyrwać kroplówkę i pójść do domu. Spokojnie wyjaśniła, że piłka musi poczekać, bo teraz to noga jest najważniejsza. Dokładnie, chociaż bez zbędnych szczegółów, opisała, jak mam postępować, by jak najszybciej wrócić do zdrowia i na boisko. Ponieważ rozmawiała ze mną poważnie, wiedziałem, że zależy jej na moim zdrowiu. Za każdym razem, gdy do niej przychodziłem, była dla mnie bardzo miła i życzliwa. Każdego dnia pobytu w szpitalu czułem, że znalazłem się nie w zimnych, białych ścianach szpitalnych, a w miejscu, gdzie człowiek jest najważniejszy. Moja pani doktor posiadała zarówno rozległą wiedzę medyczną i niesamowitą intuicję. Patrząc na pacjenta, widziała w nim nie tylko przypadek chorobowy, ale przede wszystkim kogoś, kto cierpi, może mieć gorszy dzień, czy też zupełnie po ludzku czegoś się bać. To niesamowite, jak tak niepozorna, drobna istota, jaką była moja doktor Nowak, mogła zmienić mnie nieokrzesanego nastolatka w chłopaka, z którym można porozmawiać nie tylko o piłce nożne, ale o wszystkim. Dzisiaj, gdy minęło już trochę czasu od mojego pobytu w szpitalu, z sentymentem wspominam moją panią doktor. Mam nadzieję, że ta niesamowita kobieta nadal z promiennym uśmiechem przechadza się po szpitalnych korytarzach i składa kości przyszłych piłkarzy.