Trzeci wyjazd COOLTURALNYCH!
Transkrypt
Trzeci wyjazd COOLTURALNYCH!
SIT Tramp Trzeci wyjazd COOLTURALNYCH! W dniu 03.10.2015 grupa Coolturalnych odwiedziła piękny Toruń; miasto Kopernika i piernika. Mimo bardzo rześkiego poranka o 7:45 uśmiechnięci stawiliśmy się na zbiórkę przy SP w Subkowach. Po sprawdzeniu obecności rozpoczęła się nasza trzecia przygoda! HUNCWOTY w Żywym Muzeum Piernika Dwugodzinna podróż autostradą wcale się nie dłużyła. O 10.03 nie do końca zgodnie z przepisami drogowymi wysiedliśmy tuż pod Bramą Klasztorną Pierwszym punktem naszej październikowej wyprawy było Żywe Muzeum Piernika przy ulicy Rabiańskiej. Mieliśmy w nim wziąć udział w warsztatach dotyczących tajemnic wypieku piernika. Z małym opóźnieniem dotarliśmy na miejsce. Wchodząc do sali, zostaliśmy gromko przywitani przez pana Andrzeja okrzykiem: „O, przybyły już moje huncwoty kochane! Przyłączta się zara do nas..”. I tak oto tym miłym powitaniem zaczęliśmy zajęcia, przenosząc się do XVI - wiecznej piernikarni. Na samym początku poznaliśmy unikalną recepturę toruńskich pierników, które nie mogą obyć się bez mąki, miodu i korzennych przypraw: pieprzu (od którego piernik wziął swą nazwę), imbiru, gałki muszkatałowej i goździków. Poznawszy ingriediencje piernikowego ciasta, wiedźma korzenna i mistrz cukierniczy zagonili nas do pracy. Z racji tego, że ciasto na pierniki musi dojrzewać 12 niedziel, dostaliśmy do obróbki już gotową masę. Stanąwszy przy ogromnych stołach, uzbrojeni w cukiernicze narzędzia, zaczęliśmy rozwałkowywać ciasto, by po krótkiej chwili posmarowane olejem umieścić w drewnianej formie. Wspólnej pracy towarzyszyły dowcipne opowieści gospodarzy. Co chwila przy którymś ze stołów wybuchały salwy gromkiego śmiechu – tak reagowaliśmy na kolejną anegdotę i kąśliwą uwagę pod naszym adresem na temat małej wprawy w cukierniczej robocie. Nasze pierniki trafiły do pieca na 5 zdrowasiek - czyli około 15 minut. Gdy wypieki nabierały rumianego koloru, mogliśmy zakupić wszelkiego rodzaju toruńskie pamiątki, poczynając od pocztówek, poprzez pierniki oczywiście, kończąc na formach do ich wypiekania. Po upływie wyznaczonego czasu odebraliśmy nasze cuda - pierniki o przeróżnych kształtach: końskich podków, katarzynek, powozów… Wprost z XVI wiecznej cukierni, pokonując kilkanaście schodów w górę, znaleźliśmy się w cukierni z początku XX wieku, w której wykorzystywano pierwsze maszyny. Właściciele zakładu opowiedzieli nam o tym, jak działały, a pracę jednej z nich zademonstrowali. Największe wrażenie wywarł na mnie wystrój sali – drewniane półki wypełnione ręcznie zdobionymi cudami z piernika. Ich autorką była studentka Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu – jak sama nam się nieskromnie przedstawiła. Sami mogliśmy podziwiać jej kunszt, gdy na zamówienie wypisywała dedykacje na korzennych ciastkach. Kwiatki, koronki, motywy roślinne…Czego tylko dusza zapragnie! Robiła to tak pięknie, że pani Kończewska poprosiła o umieszczenie na jednym z pierników nazwy naszej grupy projektowej. Tym sposobem mamy Pamiątkowy Piernik Coolturalnych. Chętne osoby mogły same ozdobić swoje pierniki różnymi kolorami lukru. Osobiście zrobiłam coś takiego, bo jest to naprawdę wspaniała pamiątka, która wiąże się z tym miejscem i przywołuje wspomnienie o nim. I mimo, że pamiątek się nie zjada, jak instruował mistrz Andrzej, gdy patrzę na mój własny pierniczek, mam ochotę odgryźć kawałek… Na Starym Mieście w Toruniu Szczęście nam dopisywało, niebiosa były łaskawe i nie szczędziły pięknej pogody - słonecznie, kolorowo… taka prawdziwa złota jesień. W takich okolicznościach przyrody pięknie było pospacerować uliczkami Starówki w Toruniu – mieście, które jest cudownym pomnikiem średniowiecznej architektury. Tu zrozumiałam bez problemu, dlaczego 1 SIT Tramp hasło turystycznej reklamy Torunia brzmi: Gotyk na dotyk! Uliczki Starego Miasta z urokliwymi kamieniczkami tworzą niezwykły klimat. Spotkać tu można piernikarkę toruńską z koszem słodkości (niestety kamiennych J) i przekupkę, której koniecznie należy potrzeć nosek…na szczęście! Oczywiście nie sposób nie „pogłaskać” słynnego toruńskiego osiołka – średniowieczne narzędzie kaźni… ku przestrodze. Naturalnie obowiązkowo należy „przywitać” się z samym Kopernikiem, którego pomnik góruje dumnie przy Starym Rynku. Mnie osobiście najbardziej podobały się te spokojne i leniwe spacerki, własne odkrywanie miasta i jego tajemnic…mam tam już swoje ulubione miejsca…taki „mój Toruń”. Cóż - po prostu piękne miasto – każdy kto tu był – wie o tym doskonale, a kto jeszcze Torunia nie odwiedził… ten huncwot okrutny! Teatr Muzyczny BAJ POMORSKI Toruński Baj Pomorski to miejsce magiczne… Już sama fasada teatru niezwykle pomysłowa i interesująca zapowiada czarodziejski charakter tego miejsca. Otóż ma ona wygląd starej drewnianej szafy na wzór Szuflandii z „Kingsajzu”! na wszystkich nas wywarło to ogromne wrażenie. W „Baju Pomorskim” akurat rozpoczął się Festiwal Teatrów Lalek. Przedstawienie, które oglądaliśmy otwierało konkurs. Był to oparty ma motywach baśni Braci Grimm „Szczurołap”. To sztuka Bogumiły Rzymskiej mówiąca o walczących ze sobą o złote pióro dwóch światach: zmilitaryzowane, policyjne miasto zarządzane przez Burmistrza oraz podziemną krainę Białych Szczurów, które wierzą, że kiedyś były ludźmi. Jest to inscenizacja w reżyserii jednego z najlepszych polskich twórców teatru lalkowego, z oryginalną plastyką znakomitej litewskiej scenografki, inspirowaną malarstwem Velasqueza łączy żywy plan i lalki. Było to dla nas nowe doświadczenie – w rolach głównych kukiełki. Odkryliśmy zupełnie inny wymiar sztuki, kolejny sposób artystycznego wyrazu. A zaraz po przedstawieniu zaczęła się mała dyskusja na jego temat. Zdania były podzielone. Jedni rozumieli co oglądali, drudzy nie; do jednych trafił taki środek przekazu – do innych nie. Ale jedno było pewne: wszyscy poznaliśmy kolejną, inna stronę Kultury. Po opuszczeniu teatru mieliśmy jeszcze nieco wolnego czasu, więc udaliśmy się na pobliskie boisko sportowe otoczone gotyckimi murami starej fosy! To dopiero dziwny widok! Tam ogrzaliśmy się w promieniach jesiennego słoneczka, podyskutowaliśmy, poleniuchowaliśmy… i ruszyliśmy na obiadek! Bar mleczny „Katarzynka” na samej Starówce przygotował dla nas ciepły i pyszny posiłek! Nabraliśmy sił na dalsze przygody w mieście Kopernika… i Tony’ego Halika! Muzeum Podróżników im. Tony' ego Halika Muzeum podróżników mieści się w niepozornej kamieniczce. Po przekroczeniu zielonych drzwi otwiera się świat niezwykły, świat egzotyczny, pełen barwnych opowieści i odległej kultury. Wszystkie te eksponaty to pamiątki z wielu podróży Tony’ego Halika. W tym miejscu poznaliśmy właśnie historię tego największego podróżnika i jego wielkiej miłości – Elżbiety Dzikowskiej. Przez dwa lata tworzyli jeden z najpopularniejszych duetów w historii polskiej telewizji. Prowadzili razem program „Pieprz i wanilia”, w którym opowiadali o swoich podróżach po najdalszych zakątkach świata. Ich związek do dziś jest legendą. W muzeum została umieszczona mapa świata z kluczami pokoi hotelowych, odwiedzonych przez parę. Jedna z wystaw poświęcona była w całości Halikowi, znalazły się tu m.in. kufry, mapy, ubrania, które zabierał w swoje podróże. Wszystkie te eksponaty zostały ofiarowane przez Elżbietę Dzikowską, która co roku obdarowuje to muzeum pamiątkami po mężu. Jedna z sal została poświęcona najbardziej pasjonującym podróżom jakie przebył Tony Halik - wyprawie po Ameryce Południowej w latach 1957-1961. Sam robił mnóstwo zdjęć, które teraz mają tu swoje szczytne miejsce. Drugie piętro przeniosło nas już do kolorowej Gwatemali i Meksyku. Wielobarwne tkaniny przyciągały wzrok. Mnie szczególnie zafascynował strój kobiet; prekolumbijski rodowód rozpoznawalny w kroju w połączeniu z przepięknymi motywami 2 SIT Tramp kwiatowymi – cudeńko. Wspaniale było pospacerować po muzeum, które przeniosło nas w inny odległy świat, pokazało nieznane miejsca, ludzi z różnych zakątków świata ich kulturę i życie. Jakże zadziwiały nas dziwaczne ozdoby ciała… brr…. czasem bolało od samego patrzenia! Niezrozumiałe obrzędy i obyczaje składające się na odległą kulturę fascynowały i ukazywały różnorodność mieszkańców Ziemi. Jednak uświadamiały również, że świat to globalna wioska, gdzie wszystko bliskie – oto rozbawiały nas fotografie czarnoskórych mężczyzn odzianych w skąpy tradycyjny plemienny strój …w czysto europejskich Crocsach, czy markowych koszulkach! Bogatsi w nowe doznania i doświadczenia, zadowoleni i uśmiechnięci udaliśmy się w jeszcze odleglejszą podróż… po wszechświecie w toruńskim planetarium. Planetarium W planie mieliśmy obejrzeć ''niebo Kopernika'' i tak też było. Wykład trwał 40 min. Dzięki specjalnej aparaturze, wyświetlony został pokaz astronomiczny. Sercem planetarium jest projektor gwiazd RFP ll, dzięki któremu zobaczyliśmy wygląd nieba w każdej chwili jego istnienia. Usadowiliśmy się wygodnie w fotelach, a nad naszymi głowami pojawiały się tysiące gwiazd i kosmicznych animacji. Opowieść prowadził narrator, a całości dopełniała muzyka. Słuchaliśmy opisów najbardziej popularnych gwiazdozbiorów na niebie, które przybliżyły tajemnice planet i galaktyk. Dowiedzieliśmy się skąd wziął się nasz układ słoneczny, jak jest zbudowany i jaka czeka go przyszłość. Odkryliśmy ciała niebieskie odległe o miliony lat świetlnych! Niezwykła podróż w kosmicznym czasie i kosmicznej przestrzeni podobała się wszystkim. To prawdziwy międzyplanetarny odlot, którego dłuuugo nie zapomnimy! Ten punkt toruńskiej przygody był ostatnim już elementem wyjazdu Coolturalnych. Pora wracać na Ziemię i wyruszyć w podróż do domu wesołym autokarem… pozostało jeszcze tylko jedno pytanie…: kiedy następny wypad Coolturalnych?! :) 3