Dziekan ORA - mec. Marek Mikołajczyk o

Transkrypt

Dziekan ORA - mec. Marek Mikołajczyk o
Dziekan ORA - mec. Marek Mikołajczyk o prokuraturze: "Zachowali się, jakbyśmy byli w Korei Północnej"
czwartek, 11 kwietnia 2013 21:57
Na te słowa zareagowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie prok. Małgorzata
Wojciechowicz, która w specjalnym komunikacie napisała: "Prokurator działał w oparciu o
obowiązujące przepisy prawa
,a
zatem wypowiedź Pana Mecenasa w tym kontekście jawi się jako wysoce niestosowna i
wykracza poza granice dopuszczalnej krytyki działań i rozstrzygnięć procesowych organów
ścigania". Z kolei mec. Mikołajczyktłumaczy, że była to wypowiedź kuluarowa, która miała
prywatny charakter.
Po zwolnieniu z aresztu przez szczeciński sąd okręgowy siedmiu osób podejrzanych o
korupcję, prokuratura oświadcza, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. I atakuje
dziekana okręgowej rady adwokackiej za kuluarową wypowiedź.
W tej ostatniej sprawie ważny jest kontekst. Adwokaci urzędników i przedsiębiorców, którym
zarzucono korupcję, opuszczają w czwartek salę sądową. Chwilę wcześniej usłyszeli, że ich
klienci wyjdą na wolność. Nie muszą nawet wpłacać kaucji.
Sąd oświadczył, że nie znalazł "nawet cienia dowodów winy" osób, którym
przedstawiono korupcyjne zarzuty. Nie ma ich ani w "jawnych" aktach, ani w kancelarii tajnej
(chodzi o podsłuchy).
"Głos Szczeciński" zacytował mec. Marka Mikołajczyka, który miał wtedy powiedzieć o
prokuraturze: "Zachowali się, jakbyśmy byli w Korei Północnej".
1/2
Dziekan ORA - mec. Marek Mikołajczyk o prokuraturze: "Zachowali się, jakbyśmy byli w Korei Północnej"
czwartek, 11 kwietnia 2013 21:57
Na te słowa zareagowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie prok.
Małgorzata Wojciechowicz, która w specjalnym komunikacie napisała: "Prokurator działał w
oparciu o obowiązujące przepisy prawa, a zatem wypowiedź Pana Mecenasa w tym kontekście
jawi się jako wysoce niestosowna i wykracza poza granice dopuszczalnej krytyki działań i
rozstrzygnięć procesowych organów ścigania". Z kolei mec. Mikołajczyk, z którym się
skontaktowaliśmy, tłumaczy, że była to wypowiedź kuluarowa, która miała prywatny charakter.
W czwartek sąd okręgowy, zwalniając siódemkę podejrzanych, poddał krytyce działania
prokuratury. Adwokaci mówili o kompromitacji organów ścigania. Prokuratura, po dłuższym
milczeniu na temat tej sprawy, broni się: "W ocenie prokuratury zgromadzony w tej sprawie
materiał dowodowy wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez wszystkich
podejrzanych zarzucanych im czynów. (...) Na obecnym etapie postępowania dobro śledztwa
nie pozwala na ujawnienie zgromadzonych w sprawie dowodów, a tym samym pełnej
argumentacji prokuratury, która legła u podstaw decyzji o przedstawieniu zarzutów i
skierowania wniosków o tymczasowe aresztowanie".
Co to oznacza? Prawdopodobnie prokuratura nie odpuści i będzie zmierzała do skierowania do
sądu aktu oskarżenia. Choćby opartego na materiale dowodowym, tak jednoznacznie
ocenionym w czwartek przez sąd.
Przypomnijmy, że wśród podejrzanych jest znany restaurator Paweł G., jego syn, a także
trzech urzędników kontroli skarbowej, właściciel salonu pogrzebowego E. oraz współwłaściciel
sieci salonów jubilerskich T. Prokuratura poinformowała, że urzędnikom przedstawiono zarzuty
dotyczące przyjmowania korzyści majątkowych, a przedsiębiorcom wręczania tych korzyści.
Później okazało się, że "korzyści majątkowe" to np. rabaty - na kolację w restauracji, za
przejazd taksówką, na zegarek. W jednym przypadku chodzi o konkret - jest to bombonierka.
Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy, Paweł G. w weekend urządza spóźnione spotkanie
świąteczne ze swoimi wspólnikami.
Obiecuje też rabaty w swoich lokalach... wszystkim. Artykuł KLINIJ
2/2