Z grupą Twożywo rozmawia Leszek Jażdżewski

Transkrypt

Z grupą Twożywo rozmawia Leszek Jażdżewski
Z grupą Twożywo
rozmawia
Leszek Jażdżewski
Leszek Jażdżewski: Czemu wzięliście na warsztat łacińskie sentencje?
Twożywo: Zaproponowano nam zrobienie 26 prac we Francji, stąd łacina, jako wspólny językowy
korzeń. To są sentencje raczej dość rozpoznawalne dla średnio inteligentnych ludzi - brzmią
znajomo w prawie każdym europejskim języku. Projekt Nihil Negativum wtedy, z powodu „lęku”
organizatorów, nie doszedł do skutku, zamiast niego zrobiliśmy projekt typozwierzątek - zwierzątek zrobionych z literek - i wszyscy byli szczęśliwi. Ponieważ tematycznie i klimatycznie Nihil Negativum pasuje do Ciorana, używamy go jako dopełnienia. Mieliśmy przemyślany projekt
w formie 26 murali, który miał być realizowany w Łodzi, ale nie udało się znaleźć odpowiedniej
przestrzeni - potrzebna była długa ściana. Prawie każdy obrazek zawiera literę hasła głównego,
układają się w hasło. Wpadliśmy na pomysł, żeby wydać je w książce, w której Nihil Negativum
znajdzie się w formie wkładki. To dodatek zupełnie autorski, taki appendix do całości. Inny formalnie, ale podobny - również w kolorze czarnym - i chyba będzie pasował do Ciorana.
L.J.: Skąd pomysł, żeby zająć się Cioranem, czy dlatego, że jest taki osobny?
Twożywo: Znajdujemy w nim rzeczy warte upublicznienia, tak, żeby stanąć z nimi twarzą
w twarz, treści, których brakuje. Cioran jest na marginesie wszelkich klasyfikacji, nie jest poetą,
filozofem, nie jest w żadnym cechu, żaden cech o niego nie dba, nie ma go w kursie filozofii. Może on stanowić zaplecze dla ludzi, którzy nie godzą się na redukcję materialistyczną.
W świecie umierającego chrześcijaństwa, a z drugiej strony intensywnie oświeconych ateistów,
są ludzie, którzy nie godzą się ani na jedną, ani na drugą postawę. Nie chcą rezygnować z myślenia o kwestiach meta. Cioran próbował zejść do pewnych pokładów, najgłębiej jak się dało.
To nawet nie są fundamenty, to coś znajdującego się dużo głębiej, tam, gdzie kończą się jurysdykcje nie tylko cywilizacji w nas, ale też na przykład biologii. Kiedy mówi się o przeciwstawieniu człowieka i świata, najczęściej ma się na myśli świat jako wytwór cywilizacji. Ale jest też
głębszy poziom - świat jako sam stan istnienia i borykania się z tym. Jako ludzie jesteśmy
wyposażeni w nie do końca zrozumiałą dla nas cechę, jaką jest świadomość w konglomeracie
z rozumem. To cecha, dzięki której potrafimy widzieć siebie w trzeciej osobie, nabieramy perspektywy - to świadomość. Dzięki temu możliwe stały się wszystkie generalizacje, tworzenie
pojęć, umów społecznych, wyjście z tego biologicznego ja.
L.J.: Cioran nazywa świadomość przekleństwem człowieka i ją zaciekle zwalcza. Pisze, że wolałby być minerałem. Jednocześnie, żądając uświadomienia sobie marności miejsca, jakie zajmujemy, budzi ją, krytykując jej brak u innych. Czy to nie sprzeczność?
Twożywo: Nie do końca możemy się zgodzić, że on próbuje zwalczyć świadomość. Nie jest
to ani pochwała natury, ani nawoływanie do cofnięcia się do czasów sprzed powstania życia,
ani wyrzeczenie się świadomości, tylko metaforyczna krytyka tego, co obserwował. Człowiek
uczynił ze świadomości swoje główne narzędzie. Nie chodzi o samą adaptację i ewolucję, to cecha widzenia, patrzenia na siebie i na swoje wytwory z boku. Człowiek patrzy na siebie i swoje
istnienie - egzystencję. Cioran odwołuje się do tej pierwotnej czynności, jaką jest istnienie
- tego typu rozumowanie ma bardzo krótką tradycję. To jest trochę podobne do fenomenologii
- ona chciała być naukowa, chciała być systemem i z tej racji sama sobie narzuciła pewne jarzmo, pęta. Cioran biega, gdzie mu się żywnie podoba, interesuje się różnymi tradycjami.
L.J.: Takimi jak buddyzm, hinduizm - Wedy.
Twożywo: Wielokrotnie pisał, że on nie jest w stanie wyrzec się swojego „ja”, a to jest podstawowy warunek i cel buddyzmu. On w tym swoim „ja” nie był też do końca zakochany, ale nie
chciał się go pozbywać. Wśród tradycji, z których korzystał, jest przede wszystkim tradycja
gnostycka - wielki nieobecny w naszej kulturze. Powraca „na dziko” w fenomenach popularnych
- Matrix, Incepcja - nastawionych na zarobek. Cioran podchodził do niej poważnie. Koncepcja,
2
że świat jest dobry, dominuje. Nie ma alternatywy, że może coś jest zepsute w konstrukcji, że
może Bogu się nie udało.
L.J.: Absolut był dla niego ważny, choć był ateistą.
Twożywo: Zmagał się z nim w sposób bardzo zaangażowany. Redukcja dokonywana przez
tzw. ateizm - „absolutu nie ma i koniec” - to błąd. Ta konkretna religia może nie istnieć, ale
ignoruje się jej emanacje, korzenie, z których wyrasta. Cioran konsekwentnie, choć w sposób
nieposkładany, niesystematycznie, bo nie lubił systemów, wypowiada się na tematy zaniedbane. Z racji zaniedbania tych tematów jego wypowiedzi były emocjonalne, gorączkowe,
bardzo przepojone energią. Chciał przywrócić adwersarza tej debacie, jaką odbywamy. Do Boga
możemy kierować się tylko na kolanach albo wcale. Cioran uczynił z niego pełnoprawnego partnera w rozmowie. Robił mu wyrzuty, rozmawiał z nim. Nie jest tak, że do Boga albo się modlisz,
albo go nie ma. To nie wyczerpuje całego spektrum możliwości.
L.J.: Cioran nie chciał uciekać od cierpienia. Uważał, że cierpienie jest niezbędne?
Twożywo: Cierpienie jest immanentną cechą istnienia. Tak jak cechą roślin jest to, że są zielone.
Cioran próbuje mówić w imieniu niemych, milczących, wypartych rzeczy, które nas drażnią,
denerwują, od których robi nam się przykro. Żyjemy w kieracie zabawy, radości, jeżeli ktoś
jest smutny - trzeba go uleczyć. Tak skretynieliśmy, że smutek, który nie pasuje, który nam
zaburza ogląd tego, co nas otacza, staramy się wyrugować na wszystkich poziomach - i prywatnych, i publicznych. Chodzi o akceptację społeczną, nie tylko o farmację. Preferujemy i
wywyższamy społecznie osoby wesołe, zabawne, tryskające energią, one stają się gwiazdami
socjometrycznymi, natomiast osoby introwertyczne, które odczuwają tego typu stany, nie chcą
być słuchane. Żyjemy na pewno w niepełnej, jeśli nie zafałszowanej, rzeczywistości. Jeżeli życie
i śmierć to naturalne dla nas fenomeny, to dlaczego nie spotykamy się ze śmiercią?
L.J.: Cioran bardzo dużo pisze o samobójstwie. Nazywano go nawet „patronem zwyciężonych”.
On sam często je rozważał, choć w końcu zmarł ze starości we własnym łóżku. Jak podchodzić
do tego, co pisze? Czy lektura Ciorana to forma terapii, autoterapii?
Twożywo: Dla niego ważna była świadomość możliwości, zdawanie sobie sprawy, że może to
zrobić, ale jednak nie robi. W momencie zaszczucia, kiedy rzeczywistość dociska cię do ściany,
jest jeszcze jakaś alternatywa, masz coś do gadania. I świadomość tej opcji jest bardzo krzepiąca.
Cioran dostawał listy od ludzi, którzy zmagając się z takimi myślami, dochodzili do wniosku, że
ich problemy są po prostu niczym w porównaniu z jego problemami. Cioran pokazuje dno, od
którego można się odbić, zawsze jest coś głębiej.
L.J.: Cioran, kiedy się angażował w politykę, popierał faszyzm, walczył z racjonalizmem w latach
30. Czy gdyby Cioran został powszechnie przyswojony nie byłby niebezpieczny?
Twożywo: Pytasz o pewien epizod życia, młodości Emila. To trwało kilka lat. On tego nie kontynuował, nie ma tego w jego książkach. Poza tym postanowiliśmy nie zajmować się jego biografią.
L.J.: Czy zaangażowanie Ciorana w faszyzm nie było próbą ucieczki od otchłani wewnętrzności?
Twożywo: Ten epizod może zadecydował, że jako dojrzały człowiek postulował, na skalę
maksymalną, zaniechanie jakiegokolwiek działania - z czym się totalnie nie zgadzamy. Może
dlatego, że nie zaznaliśmy takiej goryczy za młodu.
L.J.: Jaki był klucz do Ciorana w tym, co wybieraliście? Czy dostrzegliście go może dopiero post
factum? Co wami kierowało?
Twożywo: Metoda była taka: subiektywny dobór, własne widzimisię, sympatie, po selekcji okazuje się, że te rzeczy można w gładki sposób usystematyzować. Dzięki temu wydaje nam się
3
to pewnym logicznym zestawieniem, które pozwala dowiedzieć się czegoś o Cioranie, plus
oczywiście grafiki. Inaczej niż w Sartrze, to nie będzie tylko sam autor, niektóre słowa czy zdania dołożymy.
L.J.: Cioran nie stworzył opus magnum, pisał aforyzmami.
Twożywo: My też nie piszemy długich wypowiedzi, tylko pojedyncze. To nas łączy, może też
stąd, między innymi, zainteresowanie nim.
L.J.: Wcześniej na cudzym tekście pracowaliście przy projekcie Herostrates na podstawie opowiadania Sartre’a.
Twożywo: Podobieństwo jest wyłącznie formalne. Tekst tekstowi nierówny, sposób podejścia
jest trochę inny.
L.J.: Cioran twierdzi, że „muzyka zastępuje religię, ponieważ ocaliła wzniosłość przed abstrakcją
i monotonią”. Na wystawie w Atlasie Sztuki też jest muzyka. I nie jest to ulubiony przez Ciorana
Bach.
Twożywo: Uważamy, że parodiowanie Bacha jest niewskazane. Usłyszymy muzykę stworzoną
przez Kubę Orłowskiego. Bardzo nam się podoba. Mam nadzieję, że będzie budować nastrój,
dopełniać go w sferze dźwiękowej, ale też odwoływać się do konwencji wernisażu, z którą
mamy pewien problem.
L.J.: Zazwyczaj występujecie w przestrzeniach publicznych - murale, plakaty, felietony w prasie.
Czy zamknięci w galerii czujecie się inaczej? To zmienia sposób odbierania was?
Twożywo: To nie będzie tylko wernisaż, przede wszystkim będzie książka, czyli obiekt dostępny
publicznie, choć trzeba będzie za nią zapłacić. Obszerne fragmenty zamierzamy publikować na
stronie. Natomiast nie planujemy większych formatów - jak w przypadku plakatów do Herostratesa.
L.J.: Cioran tak scharakteryzował aktualną kondycję sztuki: „W miarę jak sztuka brnie w ślepy
zaułek, liczba artystów wzrasta, sztuka staje się zarazem niemożliwa i łatwa”. Podzielacie tę
opinię?
Twożywo: Piękna charakterystyka obecnych czasów - od rozrostu reklamy i zasilenia jej przez
absolwentów ASP po ogólnodostępność aparatów fotograficznych w telefonach komórkowych
i mnogość zdjęć w Internecie. Obecnie każdy jest artystą fotografikiem - każdy ma aparat,
każdy robi zdjęcia, jakość tego jest wiadoma. Jeszcze nigdy w historii naszej cywilizacji nie było
tak wielu artystów - nie tylko samozwańczych, ale i profesjonalnych.
L.J.: W takim razie co dziś może być takim kompasem w sztuce? Kogo można nazwać artystą?
Twożywo: Artystą jest ten, kto się nim czuje, a o tym, co jest sztuką, nie będziemy się wypowiadać, bo się na tym nie znamy.
L.J.: Programowo podkreślacie swój brak wykształcenia artystycznego.
Twożywo: Początkowo nie chcieliśmy zajmować się tym profesjonalnie. Jako młodzi ludzie w liceum dokonaliśmy możliwe świadomego wyboru, że nie pójdziemy na uczelnię artystyczną.
Baliśmy się, że nie tyle nauczą nas jak malować, ale „jak być artystą”. Co wydawało się
rzeczą niebezpieczną i mogłoby się fatalnie skończyć, zniechęceniem albo jeszcze większą
megalomanią. Na początku było to czymś na zasadzie nie tyle nawet hobby, co poczucia - a mówiąc przesadnie - pewnej misji. Po kilku latach nasze działania stały się w pewien sposób sprofesjonalizowane, zajmujemy się tylko tym i z tego żyjemy, ale w tamtym okresie było dla nas
bardzo ważne, żeby nie wpaść w taką czystą komercję.
L.J.: Gdzieś wytyczyliście granicę?
Twożywo: Granica jest na majonezie. Granica jest na sztuce. Nie czujemy się artystami, bo nie
współdzielimy celów sztuki, czyli poszukiwania piękna albo jak turpiści przeciwieństwa piękna,
4
czyli brzydoty. My nie wchodzimy w ten dyskurs. Naszym celem jest komunikacja.
L.J.: Czy dziś sztuka w ogóle poszukuje piękna? Duchamp na wystawie postawił pisuar.
Twożywo: Działanie Duchampa pokazało, że droga sztuki osiągnęła ścianę. Potem nastąpiło
całe pokolenie dekonstruktorów, np. Warhol. Pokazał puszkę zupy i kazał się do niej modlić.
Zapoczątkował coś, co zostało łyknięte pełną gębą, to się spodobało. Nas w sztuce denerwuje
ta funkcja, którą się ją obarcza. Zastępnika pewnego kontaktu z rzeczami absolutnymi. W momencie kryzysu wartości najwyższych my automatycznie szukamy sobie jakichś substytutów
- i galerie nim są. Ludzie w tych galeriach z namaszczeniem patrzą na dzieła klasyków, podobnie
jak rozmodlona pani patrzy na obraz Matki Boskiej. Artyści w ogóle się do tego nie nadają, w odróżnieniu od tych, którzy robili ikony.
L.J.: Cioran mówił o ludziach Zachodu, zestawiając ich ze swoimi ziomkami: „Jedni zużyli duszę,
drudzy nie wiedzą, co z nią począć”. Dziś my także jesteśmy Zachodem. Co Cioran mówi o społeczeństwie? Co mówi o nas?
Twożywo: To dom spokojnej starości. Czasami kraina zombich. Duchowo na pewno żyjemy w bardzo trudnym okresie. To co mamy, to przeszłość, którą ubóstwiliśmy, zmitologizowaliśmy. Tylko
ona przetrwała zamęt mód. Wszystko co tworzymy dziś, jest ulotne, powierzchowne, płytkie.
Do wojen zaczynamy podchodzić z nonszalancją, jak do nowej części Rambo. Coś z nami jest
głęboko nie w porządku.
L.J.: Jak napisał Cioran „bardziej przejmujemy się bolącym palcem niż losem 200 milionów Chińczyków”.
Twożywo: To mówi o nas, jakimi staliśmy się karykaturami tego, co sobie wyobrażamy. Fakty wskazują, że jesteśmy potwornymi hipokrytami, którzy są niesamowicie skoncentrowani
na sobie, którzy nie chcą brać odpowiedzialności za swoje czyny, czyli egzekwować swojej
wolności.
L.J.: Skoro istnieje taki system, czy lepszym wyjściem jest kolaboracja, czy walka, sprzeciw i próba bycia poza?
Twożywo: Możesz mieszkać w wagonie robotniczym we Wrocławiu, pić wodę z Odry i uważać się
za osobę, która nie uczestniczy w systemie, jeść to, co ci przyniosą. Możesz żyć w świadomości
bycia outsiderem. Ale jeśli masz większą świadomość, zdajesz sobie sprawę, że jesteś w samym
środku tego wszystkiego.
L.J.: Czy lepiej w takim razie nie próbować fałszywego buntu i się z tym pogodzić?
Twożywo: Nie, to jest postawa większości, ona nie jest właściwa. Pogodzić się i grzecznie partycypować w nędznym losie, w którym ktoś ci będzie mówił odgórnie: „owieczki - tu jest rzeźnia,
tu jest strzyżenie”. Nie godzimy się na to. Fakt, że uczyniliśmy z naszego życia, otoczenia coś
takiego jest zasługą naszej indolencji i bierności.
L.J.: Prowadzicie prywatną walkę z systemem, podgryzacie go?
Twożywo: Prowadzimy dialog. Mamy swoisty światopogląd, którym dzielimy się z innymi. Do
niektórych może to w jakiś sposób dotrze, innych zdenerwuje i umocni w ich stanowisku.
L.J.: Nie macie pozytywnego przesłania, krytykujecie, czepiacie się.
Twożywo: Wierzymy, że ludzie mają własny rozum, nie kładziemy nikomu nic do głowy: „głosuj
na mnie”. Robimy raczej negatywną „kampanię wyborczą”: „nie głosuj na to, nie głosuj na tamto”.
L.J.: Nie próbujecie kreować aksjomatów do przyswojenia? Może jest nim wieczny sceptycyzm?
Twożywo: Próbujemy wykreować świadome, autorskie podejście do świata - własne podejście
do pewnych spraw. Nie mamy prawa narzucania innym swojej wizji świata. Myślenie świadome
5
jest przydatnym narzędziem dla człowieka i warto go używać.
L.J.: Mimo lektury Ciorana można decydować się na działanie?
Twożywo: Ujrzymy świat w całej nędzy, odkryty po odarciu z tych masek. Tak ten świat wygląda
i co mamy z nim zrobić? Czy położyć się i płakać, czy przemyśleć i uczynić bardziej znośnym,
zasadnym?
L.J.: To wymaga świadomej naiwności.
Twożywo: Jesteśmy naiwni. Nie idziemy do domu płakać, wierzymy, że można powalczyć, spróbować. Umiemy robić obrazki. Na tym się koncentrujemy. Naiwność jest potrzebna, żeby
działać w niesprzyjającym środowisku. Rozum podpowiada, że nie warto działać w przestrzeni
publicznej, bo to tylko jeden obrazek, że on nic nie zmieni, bo to szkoła, telewizja nas kształtują.
A jednak uważamy, że to co robimy, jest potrzebne - dajemy przykład, że można inaczej myśleć,
inaczej kształtować przekaz w przestrzeni publicznej. Tymi motykami cały czas zamierzamy się
na słońce.
6

Podobne dokumenty