Wiosenna opowieść

Transkrypt

Wiosenna opowieść
„Wiosenna opowieść”
Uaa - ziewnęła cebulka tulipana przeciągając się leniwie. - Pora się obudzić
z
zimowego
snu.
Inni
już
dawno
wstali
i
powoli
rosną
-
pomyślała.
Zima w tym roku była krótka i ciepła, więc i wiosna przyszła szybciej niż zwykle. Pierwsze
wiosenne kwiaty, czyli przebiśniegi, zakwitły już na początku lutego. Co prawda zanim
zakwitły, zastanawiały się, czy nie powinny zmienić nazwy na przykład na przebiziemki,
bo śniegu tej zimy nie było prawie wcale, zatem nie miały czego przebijać. Tak więc
wcześniej niż zwykle wyrosły sobie w zacisznych miejscach zwieszając delikatne główki.
Niedługo po nich pojawiły się krokusy. Zdziwione zbyt krótkim snem, wystawiały do słońca
różowe, białe i fioletowe kwiaty. Tuż obok pojawiła się żółta forsycja, mocno
zaniepokojona tym, czy zdąży przed konkurencją, to znaczy jaśminem i bzem. Wszak
trawa już zaczynała się zielenić, a żywopłoty powoli wypuszczały pierwsze listki.
Naprawdę trzeba było się spieszyć!
- To jakieś nieprawdopodobne szaleństwo - myślały cebulki żonkili i narcyzów. - Na nas
przecież jeszcze czas. Jeszcze chce się nam spać. No ale jak tu się wylegiwać, skoro
zabrakło puszystej kołderki ze śniegu, a tulipany już wystawiły „radary”, czyli pierwsze
zielone listki. To znak że i my musimy brać się do roboty, inaczej zabraknie nas na pewno
w wiosennych bukietach.
Prawdziwe
zamieszanie
w
świecie
przyrody
wywołały
stokrotki,
które niespodziewanie zakwitły na parkowych trawnikach i w przydomowych ogródkach.
- To przecież jeszcze nie ich pora - mówili wszyscy. One jednak wyciągały delikatne główki
do coraz mocniejszego słońca. I zupełnie nie przejmowały się zdziwionymi spojrzeniami
ludzi i ptaków. Te ostatnie dziwiły się, rzec by można, bezprawnie, ponieważ same dużo
wcześniej niż zwykle ćwierkały porządkując stare gniazda i zakładając nowe. Jednym
słowem cała przyroda obudziła się do życia znacznie wcześniej, niż przewidywał to
kalendarz. Cóż jednak było robić, skoro słonko grzało tak mocno, jak w maju, a ciepły wiatr
wprost zachęcał do kwitnięcia, rośnięcia, zielenienia się i wypuszczania pąków.
Po kilku ciepłych, a właściwie gorących dniach, obudziły się z zimowego snu
muchy, biedronki i pszczoły, pracowicie rozpoczynając kolejny rok. Nie mogły się jednak
nadziwić, jak to się stało, że tym razem zimowy sen trwał tak krótko. Niewyspane były też
niedźwiedzie, bobry, ślimaki i borsuki, a wiewiórki martwiły się nadmiarem pozostałych
po zimie zapasów. Okazało się, że kłopotem dla przyrody może być nie tylko sroga,
mroźna i długa zima, ale także krótka i lekka jej odmiana. Zielone trawniki pełne stokrotek,
kolorowe krokusy, łodyżki tulipanów i drzewa pełne pąków stanowiły w pierwszych dniach
marca naprawdę zaskakujący widok.
- To kiedy my powinnyśmy zakwitnąć? - zastanawiały się obudzone właśnie konwalie.
- A kiedy ja? - martwiła się jabłoń.
Zamieszanie w przyrodzie było wielkie, bo kwiaty, drzewa i krzewy podchodziły przecież
poważnie do swoich obowiązków i zburzenie odwiecznej tradycji nie bardzo im
się podobało.
Tak to jednak w naturze czasem bywa, że na niespodzianki trzeba być zawsze gotowym
niezależnie od tego, czy jest się biedronką, narcyzem, konwalią, świstakiem czy …
człowiekiem. Przyroda bowiem lubi niekiedy płatać różne figle.