wielki post 2015 - Parafia pw św. Wojciecha w Krakowie

Transkrypt

wielki post 2015 - Parafia pw św. Wojciecha w Krakowie
wielki post 2015
OPŁATEK RADY PARAFIALNEJ
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
3
SŁOWO KS. PROBOSZCZA
„Ty nam dajesz czas łaski i zbawienia, abyśmy oczyścili
serca od nieuporządkowanych przywiązań i wśród spraw
doczesnych troszczyli się przede wszystkim o wieczne zbawienie” (Prefacja Wielkopostna)
Czas Wielkiego Postu przygotowuje nas do owocnego
przeżycia świąt paschalnych, ale niech też będzie przygotowaniem do obchodów 15 rocznicy konsekracji naszego kościoła. Bardzo ważna jest świątynia, którą zbudowaliśmy,
bo musimy mieć miejsce do modlitwy, ale najważniejsze
jest, żeby Pan Bóg znalazł miejsce w naszym sercu. Aby
dobrze przeżyć ten czas, w którym zbawienie Boga, miłosiernego i łaskawego, dotyka nas w całej swej obfitości
i łaskawości, Kościół wzywa nas do podjęcia czynów pokutnych:
POST (ilościowy i jakościowy) od niektórych pokarmów czy innych przyjemności, pomoże nam w „poskramianiu własnej pychy”, a jednocześnie pozwoli otworzyć się na
działanie łaski Bożej. W czasie Wielkiego Postu należy powstrzymać się od udziału w zabawach.
JAŁMUŻNA pozwala nam uwalniać się od egoizmu,
a jednocześnie otwiera oczy na bliźnich w potrzebie.
MODLITWA, którą wspomaga słuchanie słowa Bożego, uczy nas szukania i otwierania się na wolę Boga w naszym życiu. Jednocześnie pozwala nam uwalniać się od bałwochwalczego trzymania się własnych pomysłów.
ODNOWIENIE MISJI ŚWIĘTYCH pozwala na
przeżywanie i doświadczanie we wspólnocie parafialnej
szczególnie intensywnego czasu łaski i przemiany życia.
SAKRAMENT POKUTY I POJEDNANIA pozwoli nam uświęcić wszelkie nasze wysiłki, by zerwać z grzechem i pojednać się z Bogiem i ludźmi, zwłaszcza z tymi,
którzy zawinili wobec nas, ale także z tymi, których i my
powinniśmy prosić o przebaczenie.
DROGA KRZYŻOWA I GORZKIE ŻALE – tradycyjne nabożeństwa pasyjne, pozwolą nam wejść i lepiej
przeżywać tajemnicę cierpienia i śmierci Jezusa. Związane
są one także z łaską odpustu zupełnego.
Wszystkie te propozycje mogą pomóc nam właściwie
przeżyć Wielki Post i przygotować się do Jubileuszu konsekracji kościoła, ale wszystkie te czynności muszą wynikać
z głębokiej potrzeby serca, z chęci wewnętrznej przemiany
i potrzeby spotkania się z Bogiem. Jeśli Bóg nie znajdzie
miejsca w moim sercu i w moim życiu, to na nic się zdadzą wszelkie świątynie, choćby najwspanialsze. „Świątynia
Boga jest święta, a wy nią jesteście”
Niech Wielki Post 2015 będzie czasem zawierzenia
Panu Bogu, zaufania Mu i ukochania Go na nowo – we
wszystkim i przez wszystko.
Z kapłańskim błogosławieństwem
Ks. Proboszcz Józef Caputa
KALENDARIUM DUSZPASTERSKIE NA WIELKI POST 2015
18 luty Środa Popielcowa. Msze św. z obrzędem posypania głów popiołem 7.00, 8.00, 17.00, 18.00, 19.00.
W tym dniu obowiązuje post ścisły (1 posiłek do syta
i 2 lekkie), oraz powstrzymanie się od pokarmów mięsnych.
Od Środy Popielcowej do I Niedzieli Wielkiego Postu
przypadają kwartalne dni modlitw o ducha pokuty.
W czasie Wielkiego Postu nabożeństwo Drogi Krzyżowej będzie w piątki: o godz. 16.30 dla dzieci, 17.15 dla
wszystkich i o godz. 19.30 dla młodzieży i wszystkich którzy wcześniej nie mogli wziąć udziału.
Gorzkie Żale z kazaniem pasyjnym odprawiać będziemy w niedziele o godz. 17.00
W dniach od 8 do 11 marca będzie odnowienie Misji
świętej. Program znajduje się w „Okruchach Św. Wojciecha”. Serdecznie wszystkich zapraszamy.
25 marca Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Jest
to Dzień Świętości Życia. Na wszystkich Mszach św. możliwość podjęcia duchowej adopcji, która polega na wzięcie
w obronę 1 dziecka znanego tylko Bogu, którego życie jest
zagrożone. W intencji tego dziecka odmawia się codziennie
do Świąt Bożego Narodzenia 1 dziesiątek różańca.
29 marca Niedziela Palmowa Męki Pańskiej. Podczas
wszystkich Mszy św. będzie obrzęd poświęcenia palm.
Przed Mszą św. o godz. 10.30 przed kościołem poświęcimy
palmy i wyruszy procesja wokół kościoła.
Program Liturgii Wielkiego Tygodnia znajduje się
w tym numerze „Okruchów”. Po Liturgii Wigilii Paschalnej wyruszy procesja rezurekcyjna.
Sakrament Chrztu udzielany będzie w Wielkanoc
w czasie Mszy św. o godz. 13.00.
Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki,
Przed nami Wielki Post. Jest to czas szczególny, w którym wspominamy i uczestniczymy w cierpieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Przysłowie mówi „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Taką „biedą” jest każde cierpienie. Syn
Boży przyszedł na ziemię i chce być blisko każdego, aby nikt nie był w „biedzie” osamotniony. Uczy nas także, abyśmy
stawali się prawdziwymi przyjaciółmi cierpiących. Mamy nadzieję, że ten numer naszych Okruchów, w którym poruszamy temat cierpienia, będzie skuteczną zachętą, aby wejść na drogę krzyżową Jezusa, towarzyszyć Mu, stawać się Jego
przyjacielem, a przez to przyjacielem cierpiących bliźnich.
Redakcja
Zdjęcie na stronie 1 okładki przedstawia obraz Biczowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa, William Adolphe Bouguereau, 1880.
Zdjęcia na stronach 2-4 okładki pochodzą z archiwum parafialnego (fot. M. Łażewski).
4
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
PROGRAM ODNOWIENIA MISJI
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie
Już wkrótce będziemy przeżywać w Waszej parafii odnowienie Misji Świętej. Posługa Słowa Bożego w czasie tych dni odnowy
w Waszej Wspólnocie parafialnej została powierzona nam, kapłanom
ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z trudności, z jakimi spotykamy
się w przeżywaniu naszej wiary w dzisiejszych warunkach życia. Chcemy
odnowić naszą miłość do Jezusa i jego Niepokalanej Matki. Dlatego już
przed naszym przybyciem kierujemy do Was słowa pozdrowień i zachęty
do udziału w odnowieniu Misji świętej i pięknego przeżycia tego czasu.
Oby w tych dniach zadumy nad własnym życiem, zrodziło się w sercach ojców, matek, ludzi samotnych, młodzieży i dzieci żarliwe pragnienie odnowy życia.
Szczerze oddani w Chrystusiei Maryi Niepokalanej
Misjonarze Oblaci MN
o. Piotr Furman i o. Piotr Prauzner
Sobota, 7 marca
18.00 – Msza święta z nauką misyjną, rozpoczęcie odnowienia Misji
Niedziela, 8 marca
Msze Św według porządku niedzielnego
21.00 – Apel Misyjny
Poniedziałek, 9 marca, Panie przymnóż nam wiary… Wspomnienie chrztu
7.30 – okazja do spowiedzi
8.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych,
błogosławieństwo przy chrzcielnicy
17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi
18.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych,
błogosławieństwo przy chrzcielnicy
19.00 – Nauka dla młodzieży.
20.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych,
błogosławieństwo przy chrzcielnicy, na zakończenie Apel Jasnogórski
Wtorek, 10 marca, Przyjdź Duchu Święty… Wspomnienie bierzmowania
7.30 – okazja do spowiedzi
8.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu
17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi
18.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu
19.00 – Nauka dla młodzieży.
20.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu,
na zakończenie Apel Jasnogórski
Środa, 11 marca, Królowo rodzin, oręduj za nami Wspomnienie
małżeństwa
7.30 – okazja do spowiedzi
8.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich,
modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców
17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi
18.00 – Msza święta z nauką, , odnowienie przyrzeczeń małżeńskich,
modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców
19.00 – Msza święta dla młodzieży
20.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich,
modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców, na zakończenie
Apel Jasnogórski
PROGRAM DLA DZIECI
Niedziela, godz. 10.30 Msza św. z nauką
Poniedziałek i wtorek, nauki w szkole nr 93
Środa godz. 9.00 Msza św. w kościele dla całej szkoły
POROGRAM WIELKIEGO TYGODNIA
W Wielki Czwartek nie ma Mszy świętej porannej.
O godz. 8.00 Liturgiczna Modlitwa Kościoła – Jutrznia.
O godz. 19.00 UROCZYSTA MSZA WIECZERZY PAŃSKIEJ
Zapraszamy również na tę Mszę św. dzieci, które przygotowują się do
I Komunii św. Po Mszy św. nastąpi obrzęd przeniesienia Najświętszego
Sakramentu do Ciemnicy i adoracja do północy.
Podajemy porządek adoracji:
godz. 21.00-22.00 prowadzi Akcja Katolicka, zapraszamy mieszkańców
ul. Bronowickiej i Czepca, Sołtysa Dytmara
godz. 22.00-23.00 prowadzi Chór Świętego Wojciecha, zapraszamy mieszkańców ul. Zapolskiej, Walewskiego, Wjazdowej i Bandtkiego.
godz. 23.00-24.00 prowadzi Rada Duszpasterska, zapraszamy mieszkańców ul. Przybyszewskiego Stańczyka
WIELKI PIĄTEK jest dniem śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Obowiązuje post ścisły.
Od godz. 6.00 Adoracja Najświętszego Sakramentu
godz. 8.00 Jutrznia
godz. 15.00 Ostatnia Droga Krzyżowa w kościele
godz. 19.00 Liturgia Męki Pańskiej
Adoracja trwać będzie do północy w następującym porządku:
godz. 21.00-22.00 prowadzi młodzież oazowa, zapraszamy mieszkańców
ul. Armii Krajowej, Rydla, Pyjasa, Spiżowej.
godz. 22.00-23.00 prowadzi Bractwo Trzeźwości i Zespół Charytatywny;
zapraszamy mieszkańców ul. Złoty Róg, Krakusów, Rodakowskiego,
Kmietowicza, Górnej.
godz. 23.00-24.00 prowadzą Róże różańcowe i Kręgi Rodzin; zapraszamy mieszkańców ul. Włościańskiej, Drzymały, Kunickiego, Kołowej, Sewera, Lea, Wesele, Szablowskiego, Św. Wojciecha, Zarzecze.
WIGILIĘ PASCHALNĄ obchodzoną w świętą noc Zmartwychwstania
Pańskiego uważa się za „matkę wszystkich świętych wigilii” Kościół
czuwając, oczekuje zmartwychwstania Chrystusa i obchodzi je w sakramentach.
W Wielką Sobotę adoracja rozpocznie się:
godz. 6.00 Adoracja przy grobie Pańskim
godz. 8.00 Jutrznia
godz. 9.00 Adoracja prowadzona przez dzieci.
od godz. 10.00 co pół godziny odbywać się będzie święcenie pokarmów
godz. 15.00 ostatnie święcenie pokarmów
godz. 19.00 LITURGIA WIGILII PASCHALNEJ z procesją rezurekcyjną
Na Liturgię Wielkiej Nocy przynosimy świece.
NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO jest tryumfem Zmartwychwstania Chrystusa Pana i kończy Triduum Paschalne.
Serdecznie zapraszamy wszystkich parafian do licznego udziału w nabożeństwach odprawianych podczas Świętych Trzech Dni Paschalnych.
Zachęcamy do trwania na adoracji Chrystusa konającego, aby radować
się Jego ZMARTWYCHWSTANIEM.
Do Wielkiej Środy wystawiony jest kosz na dary żywnościowe dla rodzin
w trudnej sytuacji materialnej. Można także składać ofiary pieniężne jako
jałmużnę wielkopostną do skarbonki św. Antoniego. Bóg zapłać wszystkim ofiarodawcom.
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
5
ŻYCIE PARAFII
KRONIKA PARAFIALNA
30.11.2014 r. Rozpoczęły się Rekolekcje Adwentowe, które prowadził ks. Jan Kaczmarek, misjonarz z
parafii Bł. Anieli Salawy.
14.12.2014 r..Zebrano 2524,44 zł. jako wsparcie
udzielone uczniom Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7
z ul. Złoty Róg na zorganizowanie „Szlachetnej Paczki”.
16.12.2014 r. Na cmentarzu w Batowicach odbył
się pogrzeb Żołnierza Wyklętego – ppłk Czesława Nalezińskiego, ps. „Arsen”, l. 91.
6.01.2015 r. Odbył się koncert „Bożonarodzeniowy” w wykonaniu artystów z naszej parafii. Byli to:
Kinga Karska – sopran, Dawid Rzepka – organy, Marek Polański – skrzypce – (wirtuozowsko zagrał kolędy
skomponowane przez Antoniego Cofalika).Wykonano
utwory Bacha, Mozarta i Jana Matlakiewicza.
18.01.2015 r. Została powołana nowa Rada Duszpasterska.
Marek Polański
PIELGRZYMKA DO SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ
Z GUADALUPE W MEKSYKU
Wyjazd pielgrzymkowy zorganizowany z inicjatywy
i z udziałem księdza proboszcza Józefa Caputy do Meksyku i na Kubę odbywał się w dniach od 7 do 22 listopada (7-14.11 – Meksyk i 14 -22.11 – Kuba). W dbałości
o istotę wyjazdu, z natury nakierowanego na przeżycia
religijne, zostaliśmy zaopatrzeni przez księdza w Psałterze Bronowickie i śpiewniki. Pomoce te pozwalały na
aktywne uczestnictwo w codziennych Mszach św. a także wypełnianie czasu dłuższych przejazdów modlitwą;
były to: pieśni, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia,
jutrznia
i kompleta.
Głównym
celem
pielgrzymki
do
Meksyku było
nawiedzenie
najbogatszego i najczęściej
odwiedzanego
katolickiego sanktuarium
obu
Ameryk:
Bazyliki Matki
Boskiej, zwanej
Matką
Boską
z
Guadalupe,
której powiązania z cudowną
figurą Matki Boskiej z Guadalupe w środkowej Hiszpanii dotychczas nie wyjaśniono.
Świątynie i budynki sanktuarium są zlokalizowane u stóp wzgórza Cerro del Tepeyac, gdzie 9 grudnia
1531 roku ciemnoskóremu Indianinowi Juanowi Diego
objawiła się Matka Boża jako Święta Maryja zawsze
Dziewica i poprosiła o wybudowanie dla niej kaplicy.
Objawienia trwały do 12 grudnia 1531 roku, kiedy to –
zgodnie z przekazem – zdarzył się cud, poparty wieloma
dowodami i relacjami jego bezpośrednich obserwatorów.
W sposób niewytłumaczony w kategoriach naukowych
do dziś, na płaszczu (tilmie) Juana Diego, w którym niósł
– jako znak dla pierwszego biskupa Meksyku Juana de
Zumárragi (odmawiającego uznania faktu objawienia) –
cudownie wyrosłe na kamienistym i pozbawionym wody
wzgórzu róże,
powstał cudowny obraz Matki
Bożej. Zgodnie
z
przekazem,
Maryja
prosiła, aby nazwać
jej
wizerunek
„Święta Maryja
z Guadalupe”.
W fonetycznym
brzmieniu słowo
coatlaxopeuh w języku
Azteków nahuatl
oznaczało
„zdeptany kamienny
wąż”.
Słowo „quatlasupe” brzmi podobnie jak hiszpańskie słowo Guadalupe,
co ostatecznie tłumaczono jako „Ta, która depcze węża”.
Indianie zrozumieli, że Matka Boża pokonała czczonego przez nich straszliwego boga w postaci upierzonego
węża (quetzalcoatl), któremu składano w ofierze ludzi.
6
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
Odczytując wymowę wizerunku Matki Bożej przynoszącej w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem,
Zbawicielem całego świata, uznali, iż jest ona Matką dla
ludzi wszystkich ras i języków. Nie trzeba więcej przelewać krwi dla bogów i składać im ludzi w ofierze. Po
tym wydarzeniu zbudowano mały kościół, który stał się
celem licznych pielgrzymek Indian, Metysów i Hiszpanów, zaś objawienie Matki Boskiej z Guadalupe stanowi
najstarsze objawienie maryjne,
oficjalnie uznane
przez Kościół katolicki.
Gdy wśród
Indian rozeszła
się wieść o objawieniu i cudownym
obrazie,
zaczęli
masowo przyjmować
chrześcijaństwo,
dobrowolnie odwracając się od
kultów pogańskich. W ciągu
zaledwie kilku
lat, od 1532 do 1538 r., dokonała się chrystianizacja
całego Meksyku. Około 9 milionów ludzi przyjęło dobrowolnie chrzest i inne sakramenty, a fakt, że cały
wieloetniczny naród nawrócił się w sposób zupełnie
żywiołowy, a nie
pod groźbą przemocy czy dzięki
działalności misjonarzy, uznano za zjawisko
niezwykłe. Ponieważ Indianie
przed objawieniami w większości byli niechętni
i często wrogo
nastawieni
do
chrześcijaństwa,
ich nawrócenie –
w sposób zupełnie spontaniczny
– uznaje się także
za fakt niewytłumaczalny z socjologicznego punktu widzenia.
Zachowany do dziś cudowny wizerunek Matki Bożej na nietrwałym materiale z włókien roślinnych (kaktus), ulegających zniszczeniu zwykle po kilkudziesięciu
latach, był poddawany drobiazgowym badaniom naukowców z wielu krajów, w tym z USA (NASA). Wyni-
ki badań utwierdziły powszechne przekonanie wiernych,
że obraz ten nie jest dziełem człowieka.
Na obszernym terenie sanktuarium stoją trzy świątynie: najstarsza i najmniejsza na wzgórzu Tepeyac – na
miejscu objawienia, zaś dwie ogromne bazyliki – poniżej
wzgórza, przy rozległym placu spotkań modlitewnych.
Barokową dwuwieżową fasadę starszej z bazylik zdobią
płaskorzeźby przedstawiające Matkę Boską. Nowa bazylika, zbudowana na planie koła
w latach 1974-76
i
konsekrowana w 1976 roku,
może pomieścić
10 tys. wiernych.
Przedmiotem
czci w niej jest
świadectwo cudu
– tunika Juana
Diego z odciśniętym wizerunkiem
Matki Boskiej.
Między dwiema
dolnymi bazylikami stoi nadnaturalnej wielkości pomnik Papieża Jana Pawła II, wskazującego prawą
ręką w kierunku cudownego obrazu Matki Bożej w nowej bazylice. Spośród wielu znanych wizerunków papieża ten wydaje się być bardzo wierny i tchnący radością.
O
każdej
porze
szeroką
aleją przybywają
tłumy pątników
z
wizerunkami Matki Bożej
i św. Juana Diego – na koszulkach, okryciach
w formie chusty
(płaszcza),
w postaci małych
posążków
czy
feretronów bogato zdobionych
kwiatami. Obserwowaliśmy bardzo wiele rodzin
z małymi dziećmi, przyniesionymi do chrztu i starszych
dzieci w strojach komunijnych.
W jednej z kaplic najnowszej bazyliki w pierwszym
dniu mieliśmy Mszę św. Równocześnie w bazylice odbywała się Msza św. w języku hiszpańskim. Ciekawym
rozwiązaniem jest ruchomy chodnik, a w zasadzie kilka
równoległych chodników, poruszających się niezależnie
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
i przesuwających pielgrzymów przed cudownym obrazem Matki Bożej. Rozwiązanie to pozwala na rozładowanie tłoku i swobodny dostęp wszystkim, chcącym
z bliska przyjrzeć się wizerunkowi Matki Bożej
Zwiedziliśmy cały teren sanktuarium, wraz z kaplicami: Capilla del Pocito, wzniesioną w miejscu czwartego objawienia oraz Capilla de Indios, obok której znajduje się dom, w którym do śmierci mieszkał Juan Diego.
W parku, obok wodospadu płynącego ze wzgórza Tepeyac, podziwialiśmy również zespół
rzeźb
naturalnej
wielkości, przedstawiających Indian
w
oryginalnych
strojach z czasu objawienia i składających hołd oraz dary
Matce Bożej. Na
placu przed bazylikami oglądaliśmy
taniec w wykonaniu
bractwa religijnego
związanego z kultem Matki Bożej. Nosili barwne indiańskie stroje folklorystyczne z jednakowymi emblematami na ubraniach
kobiet i mężczyzn.
Sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe należy
do najliczniej odwiedzanych
sanktuariów maryjnych
na świecie (ocenia
się, że nawet ok. 12
mln
pielgrzymów
rocznie). Istotny jest
również fakt, iż było
ono celem pierwszej
zagranicznej
pielgrzymki Jana Pawła
II, o poszanowaniu
którego oraz kulcie
Jego Osoby świadczą wizerunki, często spotykane w kościołach Meksyku.
Ponieważ program naszego wyjazdu – oprócz doznań religijnych – obejmował również
część turystyczną, po wizycie w sanktuarium Matki
Boskiej z Guadalupe pojechaliśmy do ruin starożytnego miasta Azteków Teotihuacan – „miejsca, gdzie rodzą
się Bogowie”. Cały kompleks znajduje się w centrum
szerokiej doliny między wulkanami widocznymi na ho-
7
ryzoncie. Zwiedziliśmy Pałac Ptaka Motyla z pomieszczeniami o nie w pełni poznanym przeznaczeniu i ciekawymi malowidłami na ścianach, w tym postaci jaguara.
Chętni próbowali osiągnąć szczyty imponujących rozmiarów piramid azteckich bogów Słońca i Księżyca, połączonych długą Aleją Zmarłych. Ponadto zwiedziliśmy
warsztat kamieniarski i sklep z pamiątkami wykonanymi
z obsydianu i kamieni półszlachetnych – stylizowane posążki, stroje, w tym
ze słynnymi szerokimi, wyszywanymi
kapeluszami sombrero. Poczęstunek
tequilą o różnych
ziołowych smakach
oraz
Mezcalem
(z robakiem) miał
na celu zachęcenie
nas do zakupów.
Wi e c z o r e m ,
na Plaza Garibaldi
można było posłuchać mariachi – zespołów muzyków
ubranych w tradycyjne stroje, których można wynająć na dłuższy czas lub opłacić wykonanie tylko jednej piosenki. Muzyka mariachi narodziła
się w mieście Guadalajara w stanie Jalisco. Po krótkim
spacerze, w czasie którego jeden z zespołów zaczął dla
nas grać i śpiewać
meksykańskie melodie ludowe, dotarliśmy do klubu Guadalajara de Noche,
gdzie wysłuchaliśmy
koncertu mariachi,
podziwialiśmy występy grupy baletowej, pokaz sprawności w kręceniu
lassem i walkę kogutów. Koncert zrobił na nas wspaniałe
wrażenie, przy czym
ze szczególnym entuzjazmem przyjęliśmy występ śpiewaków, w programie
którego znalazły się między innymi : Cielito Lindo (znane u nas jako „Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje”)
oraz Besame mucho i Granada.
W kolejnym dniu rano byliśmy w kilku miejscach
związanych z historią – pozostałości Tempo Mayor
w centrum miasta Meksyk i najstarsze zabytki z czasów
8
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
po podboju hiszpańskim. Nawiedziliśmy, przy głównym
placu miasta Meksyk (tzw. Zocalo), budowany przez
300 lat Kościół Katedralny z imponujących rozmiarów barokowymi ołtarzami. Obok Katedry stał kolejny
pomnik św. Jana Pawła II z wizerunkiem Matki Bożej
z Guadalupe na piersiach, wykonany z przetopionych
kluczy, zebranych w ramach ogólnokrajowej akcji przez
meksykańskie dzieci. Po Mszy św. Zwiedziliśmy jedno
z najlepszych muzeów archeologicznych świata – Museo
Nacional de Antropologia z wieloma ciekawymi ekspozycjami z historii Meksyku, dużymi działami: archeologicznym i rzeźby antycznej – słynny kalendarz Azteków,
posągi bożków z epoki przedkolumbijskiej, okres podboju
i panowania hiszpańskiego aż
do okresu nowożytnego i obszerna ekspozycja etnograficzna, odwiedzana przez tłumy Meksykanów z dziećmi.
Wieczorem pojechaliśmy nad
jezioro Xochimilco, słynące
z wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO
tzw. pływających kolorowych
ogrodów. Jezioro jest niewielką pozostałością większego jeziora Texcoco z okresu prekolumbijskiego, dziś
osuszonego i zasypanego, na
terenie którego leży dzisiejsze miasto Meksyk. Poziom
jeziora to 2240 m npm., czyli
wysokość szczytów tatrzańskich. Na łodziach mieliśmy
posiłek złożony z kurczaka,
ryżu, fasoli i szalenie pikantnych sałatek. Obok przystani
w przystępnej cenie można było nabyć piękne, ale dość
ciężkie kilimy, drobne pamiątki, naszyjniki i bransolety
z kamieni półszlachetnych.
W kolejnym dniu nastąpił wyjazd i postój w Cuernavaca, mieście wiecznej wiosny i byłej rezydencji konkwistadora Hermana Cortesa. W miejscowej katedrze
podziwialiśmy unikalne XVII-wieczne freski japońskiego malarza oraz zwiedziliśmy dwa kościoły w pięknych,
wiecznie zielonych ogrodach. W czasie spaceru oglądnęliśmy z zewnątrz pałac Cortesa oraz pomniki Aleksandra
Humboldta i rewolucjonisty meksykańskiego Emiliano
Zapaty. Z Cuernavaca – przejazd do systemu jaskiń
w Cacahuamilpa, a następnie na południe do „srebrnego
miasta” Taxco, słynącego ze sztuki jubilerskiej oraz licznych kopalń srebra. W dość spartańskich, klasztornych
warunkach malowniczego hotelu pielgrzyma Posada de
la Mision ze wspaniałym widokiem na położone na zboczu góry miasto spędziliśmy noc. Wobec braku kaplicy
w hotelu Msza św. odbyła się w sali teatralnej domu
kultury na tle sceny z dziwnym malowidłem przedstawiającym walkę dwóch indiańskich bóstw – pełna improwizacja warunków do modlitwy. Rano – przejazd
do centrum miasta starymi białymi Garbusami, pełniącymi rolę taksówek. Zwiedzanie kolonialnego ryneczku, zakupy dewocjonaliów, potem Msza św. w katedrze
z piękną drewnianą podłogą i gigantycznymi barokowymi ołtarzami z pozłacanego drewna. Droga powrotna –
spacerem, wąskimi uliczkami, w towarzystwie gromady
handlarzy kapeluszami; kolejne zakupy, ciekawe rzeźby
przedstawiające pątników, zwiedzanie przepięknego kościoła Iglesia de Santa Prisca
oraz prezentacja historii i pokaz biżuterii w stylu Fridy
Kahlo w jednym z najstarszych sklepów jubilerskich
ze srebrem. Podekscytowane panie nie mogły oderwać
oczu od pięknych wyrobów
jubilerskich. Zakupy – raczej
mniejsze i symboliczne.
Potem – w drogę na południe, autostradą w kierunku
Oceanu Spokojnego. Z powodu dużej różnicy wysokości –
odczucie ciśnienia w uszach
jak w czasie startu samolotu.
Zajęta modlitwą, oglądaniem
krajobrazów i słuchaniem
opowieści naszego przewodnika większość nie zauważyła, że przejeżdżaliśmy przez
miasto Iguala, gdzie zdarzyły
się protesty studentów przeciwko lokalnym władzom.
W wyniku protestów i późniejszych zatrzymań zginęło 6 osób, a dalszych 43 zaginęło bez wieści. Zdjęcia poszukiwanych przez rodziny
wywieszone były w wielu miejscach po drodze. Nasz
autobus został zatrzymany dwa razy na punkcie kontrolnym przez żołnierzy, z których jeden wszedł z bronią do
autobusu. W autobusie było tak spokojnie, że mało kto to
zauważył. Przecież byliśmy na pielgrzymce.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do turystycznego kurortu Acapulco nad Oceanem Spokojnym. Zakwaterowanie, kąpiel w morzu (woda ciepła jak marzenie), a nawet zawody pływackie, których zwycięzcą
został nasz proboszcz. Ocean z pozoru tylko spokojny.
Silna fala powrotna przewracała śmiałków przy nieopatrznej próbie podejścia głębiej niż do kolan.
Rano dzień rozpoczął piękny świt nad morzem, spacery, fotografie. Msza św. w sali obok restauracji – skromnie, ale religijnie. Po śniadaniu, aż do wieczora –„dolce far
niente” (słodkie nic nierobienie). Wieczorem – pokaz sko-
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
ków do wody ze skały (klif La Quebrada) w wykonaniu
miejscowych skoczków. Duża grupa oglądających, długie
przygotowania, wspinaczka na stromą skałę i modlitwa
w małych kapliczkach do Matki Bożej z Guadalupe. Jest to
miejsce, gdzie słynni na cały świat nurkowie skaczą z ponad 40-metrowej skały w wąską szczelinę między skałami.
Głębokość wody to około 3m (dość ryzykowne).
Kolejnego dnia rano wyjazd z powrotem do miasta
Meksyk. Długi przejazd do hacjendy Corteza (Vista Hermosa) – zespół kolonialnych budynków, coś jak folwark
i letnia rezydencja. Zdziwienie budziły oglądane po raz
pierwszy majestatyczne palmy królewskie o smukłym,
przypominającym betonową kolumnę, pniu. Msza Św.
w starej kaplicy, pamiętającej chyba jeszcze czasy podboju Meksyku przez Hiszpanów i posiłek w przestronnych salach o łukowatych sklepieniach. Piękny ogród
z błękitnym basenem urządzonym w środku zabudowy.
Po powrocie do Meksyku, późnym wieczorem, krótka,
ostatnia wizyta w sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe
na modlitwę w skupieniu, ostatnie zakupy dewocjonalii.
9
Wcześnie rano – wyjazd na lotnisko i lot na Kubę.
W samolocie spotkała mnie przygoda. Podeszła do mnie
stewardesa i zapytała, czy nie przeniósłbym się do klasy biznes. Tłumaczyła, że ma tam miejsce dziewczyna,
która chciałaby siedzieć obok swojego chłopca, a on miał
miejsce akurat koło mnie. Nie było sprawy, przesiadłem
się. Miałem bogatsze menu i widziałem wiele. Dostałem
saszetkę z zasłonką na oczy, szczoteczką i małą pastą do
zębów. Kawa w porcelanowej filiżance, luksus. Lot do
Hawany trwał około dwóch godzin. Na pół godziny przed
lądowaniem kubańskie stewardesy zasunęły firankę, ale
nie do końca, tak że mogłem obserwować co robią. Zaczęły do swoich walizek pakować porcje dla pasażerów, kartony z sokami i wodą mineralną, alkohole. Walizki były
prawie puste, więc wszystko mieściło się bez problemu.
Solidarnie podzieliły się całym dobytkiem. Pomyślałem
ze smutkiem: podobnie jak u nas za czasów PRL. Druga
część naszego wyjazdu – pobyt na Kubie – to okazja na
kolejną, niemniej ekscytującą, osobną relację.
jc, bjf
SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI
ZESPOŁU CHARYTATYWNEGO W 2O14 R.
Zespół charytatywny to mała grupa kobiet, które niosą
pomoc materialną i finansową osobom potrzebującym
w naszej parafii, a szczególnie rodzinom wielodzietnym,
niepełnym i gorzej sytuowanym. W tej działalności pomagają uczniowie Zespołu Szkół Budowlanych i Sportowych oraz Zespołu Szkół Melioracyjnych, od których
nasi podopieczni otrzymali 30 paczek z okazji Świąt
Wielkanocnych.
Dzięki ofiarności Parafian, którzy w czasie Wielkiego Postu, Adwentu i Tygodnia Miłosierdzia złożyli dary
do znajdującego się w naszym Kościele kosza, przygotowano paczki świąteczne. Na Wielkanoc obdarowano 41,
a na Boże Narodzenie – 48 rodzin. 1 czerwca, z okazji
Parafialnego Dnia Seniora, zostało zorganizowane spotkanie, w którym wzięło udział 50 osób. Z bezpłatnych
obiadów szkolnych, finansowanych przez CARITAS
w roku szkolnym 2014/2015, korzysta 16 uczniów. Dla
70 dzieci ks. Proboszcz zorganizował kolonię letnią nad
morzem i zaplanował „ANIOŁKOWE PACZKI” dla
26 maluchów, których marzenia spełnili hojni Parafianie.
Zespół na swą działalność pozyskiwał środki z różnych źródeł:
– W czasie sierpniowej kwesty zebrano 3097 zł,
które przeznaczone zostały na zakup podręczników
i przyborów szkolnych dla najbardziej potrzebujących
dzieci.
– Ze sprzedaży baranków i świec adwentowych
uzyskano 7692 zł, z czego 6040 wpłacono do CARITASU, a pozostałe 1652 zł przeznaczono na działalność
programową.
– Ze środków złożonych do skarbonki Świętego
Antoniego, które wyniosły 16.879 zł i wpłatom z kasy
parafialnej (9570 zł) zakupiono potrzebne towary i
w czasie comiesięcznych czwartkowych dyżurów, finansowano zakup lekarstw, środków opatrunkowych.
Udzielano również zapomóg losowych osobom znajdującym się w bardzo trudnej sytuacji.
Prosimy o zgłaszanie potrzeb i form pomocy rodzinom lub osobom samotnym. Zapraszamy na spotkania
w czasie dyżurów w każdy pierwszy czwartek miesiąca
w godz. 17-18 w sali przy dolnej Kaplicy. Serdecznie
zapraszamy osoby chętne do współpracy.
Niewykorzystane w 2013 r. środki –
2318 zł
Skarbonka św. Antoniego
– 16879 zł
Wpłata z kasy parafialnej
–
9570 zł
Ze sprzedaży baranków i świec –
7692 zł
Kwesta sierpniowa
–
3097 zł
RAZEM PRZYCHODY:
– 39556 zł
WYDATKI:
Zapomogi
– 20459 zł
Zakup żywności
–
5525 zł
Leki
–
2523 zł
Wplata dla powodzian
–
1000 zł
Zielone szkoły
–
1000 zł
Wpłata do CARITASU
za baranki i świeczki
–
6040 zł
Prenumerata „APOSTOLSTWA
CHORYCH” i inne
–
704 zł
RAZEM
– 37251 zł
SALDO
–
2305 zł
10
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
CIERPIENIE
WIĘCEJ OFIAROWAĆ, WIĘCEJ ŻYĆ
„Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy
Jezus jest Przewodnikiem. Zachowuje się jak ten,
Miejsce Czaszki, dali Jezusowi pić wino zaprawione go- który idzie na czele. Dlatego autor mówi: „Patrzmy na
ryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.” (Mt 27, 33n)
Niego”. Jezus jako Przewodnik chce być świadomy
Ten fragment Ewangelii znajduje się w opisie męki i przytomny do końca, na ile to możliwe. Dlatego przed
Jezusa. Jezus doznał wielkiego cierpienia. Był bity, po- ukrzyżowaniem odmawia płynu uśmierzającego ból, któliczkowany, znęcano się nad Nim, poniżano, był ubiczo- ry otępia. Chce złożyć Siebie w ofierze świadomie. W Liwany, na Jego głowę wciśnięto wieniec-koronę z cierni. ście do Hebrajczyków napisano, że Syn Boży przyszedł
Niewyspany, umęczony niósł krzyż na miejsce straceń. na ziemię, stał się człowiekiem po to, aby „miał co ofiaPrzed ukrzyżowaniem podszedł do Jezusa żołnierz i za- rować”. Chodzi o mękę i śmierć przeżywaną jako ofiara.
oferował Mu do picia płyn uśmierzający ból, „wino zaNie każde cierpienie jest ofiarą. Można cierpieć, ale
prawione gorynie przeżywać
czą”. Jezus odtego jako ofiary. Co to znamówił.
czy ofiarować?
Dlaczego?
Mówi się często
Unikanie bólu,
o tym, aby ofiaodsuwanie
od
rować cierpienie.
siebie cierpienia
Jednak przede
jest czymś bardzo
wszystkim choludzkim. Życie
dzi o to, aby
pełne, szczęśliofiarować Bogu
we to życie bez
całego
siebie,
bólu i cierpienia.
całe życie. OfiaJednak
żaden
rowywać każdeczłowiek nie jest
go dnia. Żyć dla
wolny od cierpieNiego. Ofiarując
nia. Więc nie istwszystko, trzeba
nieje w praktyce
ofiarować także
coś takiego jak
ból ciała i duszy.
życie szczęśliwe,
Życie nie
bez cierpienia.
tłumaczy samo
Nie znamy z dosiebie. Człowiek
świadczenia czenie
zadowala
goś takiego. Moż- Wino zaprawione goryczą, James Jacques Tissot
się tylko tym, że
na jedynie mówić
o rodzajach cierpienia i jego natężeniu. Życie pozbawione żyje. Poszukuje on sensu życia. Sensem tym jest miłość.
Miłość to oddanie siebie, najpierw Bogu, a następnie wywiększych udręk to byłoby zapewne życie szczęśliwe.
Pisząc to rozważanie, nie mam na celu „wymądrza- pełnienie Jego woli. Wypełnianie woli Boga to poświęcenie się”. Nie chcę wynieść się ponad ziemię, na której nie na drodze życia, na tej konkretnej drodze, którą wycierpią ludzie, i z głową utkwioną w obłokach, z dy- znaczył człowiekowi Bóg. Miłość zawsze jest możliwa.
stansem pouczać, czym jest cierpienie i co z nim robić. Jest możliwa także w największym cierpieniu. Znakiem
Oczywiście warto, aby człowiek cierpiący zadawał py- tego jest Jezus – Syn Boży, który stał się człowiekiem po
tanie o sens cierpienia. Chciałbym jednak iść za zachętą to, aby „miał co ofiarować”. Jezus swoim przykładem
autora Listu do Hebrajczyków, który napisał: „Patrzmy uczy, że cierpienie, im jest większe i trudniejsze, domana Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydo- ga się większej miłości, domaga się tego, aby człowiek
skonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, jeszcze bardziej składał siebie w ofierze. A składać siebie
przecierpiał krzyż nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po w ofierze oznacza jeszcze bardziej, jeszcze mocniej żyć.
ks. Wojciech
prawicy tronu Boga.” (Hbr 12, 2n)
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
11
CIERPIENIE W PIŚMIE ŚWIĘTYM
Cierpienie, czy to fizyczne czy duchowe, jest wpisane
w człowieczy los. Dosięga praktycznie każdego. Boimy
się cierpienia i odrzucamy je. Tak było zawsze, gdyż
człowiek, ogarnięty pychą i łaknący wygody, skupiał
swoją uwagę na przyjemnościach i używaniu życia.
Często zdarza się tak, że człowiek tego świata odpowiada na cierpienie buntem i tym samym tylko pomnaża swoje udręki. Żyjąc zaś szczęśliwie (udana rodzina, dobra i interesująca praca, świetne zdrowie itp.),
nie przyjmuje do wiadomości, że od cierpienia nie ma
ucieczki. Ono na pewno przyjdzie!
pienia za naruszenie Bożego porządku, powodującego
Boży gniew i kary, będące narzędziem Boskiej sprawiedliwości. Zasada, że za winy zawsze jest kara, znajduje
odzwierciedlenie w wielu tekstach biblijnych (zob. Kpł
20; Prz 13,6; Syr 7,1; Wj 21,24; Pwt 19,21). Potop, wędrówka Izraelitów do Ziemi Obiecanej, Sodoma i Gomora, to kolejne przykłady kary za popełnione winy. Zsyłając cierpienie, Bóg karze człowieka, a za winy ojców
cierpią także potomkowie. Od proroka Ezechiela (zob.
Ez 3 i 18,1-20) odstępuje się od „zbiorowej odpowiedzialności”.
Hiob i przyjaciele, Ilja Riepin, 1869.
Tematyka cierpienia, zespolona z historią świata
i człowieka, wielokrotnie jest podejmowana w Piśmie
Świętym i to w różnym kontekście.
W Starym Testamencie cierpienie łączy się ze złem
(śmierć, katastrofy, nieszczęścia, choroby, grzech). Przeciwstawne dobro to życie i zdrowie. Nadużycie dobra
skutkuje złem i sprowadza cierpienie. Starotestamentowe teksty ukazują cierpienie jako karę za popełnione
grzechy albo jako wychowawcze „testowanie” człowieka przez Boga. Przekonanie, że wszystko, w tym
cierpienie, ma odniesienie do Boga znajdujemy w różnych tekstach biblijnych (zob. Am 3,6; Ps 69, 27). Bóg
– Stwórca działa „jak chce” (por. Iz 45, 9-12; Hi 5,18;
9,12), decyduje, co jest słuszne, a co nie. Boże działanie
nie powoduje jednak eliminacji wolnej woli człowieka
(por. Rdz 2,15-17; Syr 15, 14-20; Pwt 11, 26; Jr 21,8).
Wybór Adama i Ewy – wyciągnięcie ręki po zakazany
owoc (Rdz 3,1) – jest przykładem przyszłego cierpienia,
które przyjdzie i ogarnie całą ludzkość, przykładem cier-
Bóg ma na celu zawsze dobro, którego człowiek,
zwłaszcza cierpiący, nie potrafi dostrzec. W Księdze Mądrości (Mdr 12,2) ukazana jest łaskawość Boga, którego
kara za wyrządzone zło jest nieproporcjonalnie mała do
winy.
Przykładem wychowawczej pedagogii Boga jest
cierpienie Hioba (Księga Hioba, Hi) Jak pamiętamy,
Hiob stracił wszystko: rodzinę, majątek, zdrowie i zaufanie przyjaciół, a wytrwał w wierze. Ta próba sprawiedliwego męża doprowadziła w końcu do zwycięstwa, ukazując jego prawość i pobożność. Trudną próbę przebył
też Abraham, który otrzymał od Boga polecenie poświęcenia swego syna Izaaka (por. Rdz 22,1).
Sługa Jahwe, tajemnicza postać z Księgi Izajasza
(Iz) cierpiał za niezawinione czyny. W świetle Nowego Testamentu dzieje tego Sługi stają się zapowiedzią
zbawczego cierpienia Jezusa Chrystusa. „Tekst ten,
niezrozumiały do czasu Męki Chrystusa, intrygował
wielu i był w różny sposób interpretowany. Nieoczeki-
12
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
wane, przekraczające ludzkie wyobrażenie wypełnienie człowieka przeraża jako zło i cierpienie, może stać się
się tych słów dokonało się przez dobrowolne przyjęcie tytułem radości, nadziei”, (Ks. S. Jankowski sdb, „Cierna siebie cierpienia przez Jezusa. Niewinny Syn Boży, pienie – wielki temat ludzki i chrześcijański”, Zeszyty
niezasługujący w najmniejszym stopniu na żadne cier- diecezji włocławskiej, Zeszyt 2-3, 2001).
pienie, poddał się mu, aby przez nie dokonać przebłagaNakreślony krótki zarys problematyki – cierpienie
nia za grzechy wszystkich ludzi. To niezawinione a do- w Piśmie Świętym – z założenia ma zachęcić czytającebrowolnie przyjęte cierpienie zastępcze jest w centrum go do częstej lektury świętej Księgi i refleksji nad swoim
wiary Kościoła. Na mocy tego cierpienia Jezusa mamy życiem. To wiemy, że ból ciała lub ból duszy wcześniej
możliwość przyjęcia ofiarowanego nam zbawienia”, czy później nami zawładnie. Co z nim uczynimy?
(Ks. R. Pindel, „Cierpienie w Biblii”, portal Katolik pl.).
Biblia ukazuje nam zbawczy sens cierpienia. Samo
Ostatnie teksty Starego Testamentu przyjmują, że cierpienie nie wystarczy do zbawienia. Gdy będzie ono
cierpienie pochodzi z wiewywołane sprzeciwem wolu źródeł, a jego przyczyny
bec Boga, będzie grzechem.
i skutki pozostają poza ludzDopiero pokorne przyjęcie
kim poznaniem. Znajdujemy
cierpienia, połączenie swojetam jedynie częściowe odpogo krzyża z Krzyżem Chrywiedzi na temat sensu cierpiestusowym, staje się źródłem
nia.
wielu Bożych łask. ZbawienW Nowym Testamenną wartość ma cierpienie niecie w zasadzie odchodzi się
zawinione i ofiarowane za
od stereotypu mówiącego,
grzechy innych ludzi. Takie
że cierpienie jest skutkiem
cierpienie połączone z Męką
grzechu (zob. J 9,2-5). CierJezusa Chrystusa okazuje się
pienie w Ewangeliach to
niezwykle skuteczne.
przede wszystkim zbawcze,
Walka z cierpieniem,
odkupieńcze cierpienie Jetym, które niechybnie nadejzusa Chrystusa. Słowa Syna
dzie, będzie zależała od naBożego: „Jeśli kto chce iść
szego przygotowania. Nasze
za Mną, niech weźmie krzyż
przygotowanie to praktyki
swój i niech Mnie naśladuje”
ascetyczne. Asceza (z greki:
(Łk 9,23), stanowią dla nas
ćwiczenie) to nic innego, jak
przesłanie ukazujące drogę
pokutny wymiar umartwiazbawienia.
Chrześcijanie,
nia, obejmujący ciało i zmyprzyjmując cierpienie, rasły. Szczególnie w Wielkim
dują się z przyszłej nagrody
Poście powinniśmy pamiętać
(zbawienia), która jest ponad
o ascezie, przygotowując się
wszelkim cierpieniem (por.
do właściwego przeżycia TriList św. Jakuba, Jk).
duum Paschalnego. Zadaniem
Na kartach Ewangelii
praktyk ascetycznych umarukazane są także Jezusowe
twiania ciała, wywodzących
odniesienia do cierpienia. Bóg Jezus ukrzyżowany, Rubens, 1611
się z modlitwy, postu i jałmuż– Człowiek nie jest obojętny
ny, jest „branie w karby naszej
na cierpienia innych i interweniuje poruszony litością. grzesznej natury i zmuszenie jej do posłuszeństwa, bo ma
Przywołajmy tylko śmierć i wskrzeszenie Łazarza (zob. ona skłonność do ulegania pożądliwości (…) Ćwiczenie
J 11,1-44) czy okazanie litości wdowie i wskrzeszenie to ma za zadanie wyrobić w nas potrzebne cnoty do tego,
jej zmarłego syna, młodzieńca z Nain (zob. Łk 7,11-17). aby móc dźwigać swój krzyż, gdy przyjdzie czas, aby go
W Listach Pawłowych znajdujemy stwierdzenie, wziąć”, (Ks. G. Śniadoch, Witaj Krzyżu, jedyna nadziejo!,
że „cierpienie jest cząstką kondycji chrześcijanina, jest Przymierze z Maryją, nr 51, 2010).
zjawiskiem naturalnym (1Tes 3,3). Uczeń Nazarejczyka
Niech zakończeniem naszych rozważań i wskazawidzi w krzyżu znak mocy i mądrości Bożej (zob. 1Kor niem będą słowa pieśni wielkopostnej:
1,18,24). Krzyż, będąc w potocznym odczuciu symbo„Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie
Serce ci na wskroś przepali,
lem hańby i poniżenia, dzięki posłuszeństwu Chrystusa
Gdy grom się zbliża, pospiesz do Krzyża,
stał się znakiem wywyższenia, przywrócenia godnoOn ciebie wesprze, ocali”.
ści stworzeniu (zob. Flp 2, 5-11). Dlatego krzyż, przeAS
śladowanie, niesprawiedliwość, słowem wszystko, co
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
13
CIERPIENIE – DROGA DO ŚWIĘTOŚCI
„Była zwyczajna. Jak chleb, jak mleko prosto od krowy,
jak wiosenny poranek, rozmowa przy kominku, wędrówka
do Emaus, łamanie się chlebem, jak życie nad brzegiem
jeziora – łagodne, spokojne, znajome, bez niespodzianek
innych niż chlupot wody, stukot drewnianych chodaków
i śmiech dzieci. U niej i wokół niej mieszało się wielkie
z małym, wysokie z niskim, pospolitość z subtelnością.
Doskonale uosabiała kobiecość: łagodna, spokojna, przyjazna,
radosna. Jej sposób bycia był niewyrażalną istotą poezji...”
(Jean Guitton, 1901-1999)
Tak pisał filozof, teolog, humanista francuski o MARCIE ROBIN, którą poznał osobiście.
6 lutego mija 34 rocznica jej śmierci. Ponieważ
w Polsce nie jest powszechnie znana, warto przedstawić
jej postać w tym numerze „Okruchów...”, którego wiodącym tematem jest cierpienie.
NAJKRÓTSZE PRZEDSTAWIENIE JEJ OSOBY
Marta Robin (1902-1981) była tercjarką (czyli
członkinią tzw. trzeciego zakonu – osobą świecką, związaną z zakonem) franciszkańską, mistyczką (czyli osobą
przeżywającą bezpośrednio i ponadzmysłowo kontakt
z Bogiem, zwłaszcza za pomocą intuicji i objawień jako
najwyższych form poznania), duchową matką świeckich
wspólnot religijnych pn. „Ognisk Miłości”, Czcigodną Sługą Bożą Kościoła katolickiego. Bywa nazywana
„Martą od Męki Pańskiej”, „Mistrzynią życia duchowego”, „Największą mistyczką XX wieku”.
ŻYCIE MARTY
Jej biografię można podzielić na trzy okresy:
1. Dzieciństwo i nauka, 2. Młodość i choroba, 3. Długie
lata cierpienia i radości.
DZIECIŃSTWO I NAUKA
Marta Robin urodziła się 13 marca 1902 r. w domu
na farmie „La Plaine” w małym przysiółku Moilles koło
Châteauneuf-de-Galaure, 60 km na południe od Lyonu,
w biednej rodzinie chłopskiej, jako najmłodsze spośród
sześciorga dzieci: miała cztery siostry i jednego brata
(8 sierpnia 1951 r. Ern popełnił samobójstwo). 5 kwietnia 1902 r. została ochrzczona w parafialnym kościele
w Saint Bonnet.
Od najmłodszych lat, jak wszystkie dzieci sąsiadów, pomagała w gospodarstwie, najczęściej pasąc kozy
i krowy. Podobnie też jak inne dzieci była wesoła, rozśpiewana i roztańczona, ale w odróżnieniu od nich – niezwykle pobożna: lubiła chodzić do kościoła, modlić się
na różańcu itd., a było to o tyle ciekawe, że jej najbliższe
otoczenie (rodzina, a później szkoła) nie odznaczało się
szczególną pobożnością. Od innych dzieci odróżniało ją
też bardzo słabe zdrowie. Mając niespełna 2 lata chorowała na tyfus.
Wielu autorów opisuje pewne wydarzenie, które
uznano później za zapowiedź przyszłych losów Marty.
Gdy miała 5 lat, jej ojciec, Józef, zawiesił na drzwiach
domu drewniany krzyż bez figury Chrystusa; wówczas
Marta zapytała: – A gdzie jest Pan Jezus? Kiedy tato odpowiedział:
– Tam go nie ma, dziewczynka stwierdziła: – W takim razie my tam będziemy.
3 maja 1911 r. Marta przyjęła Sakrament Bierzmowania, a 15 sierpnia 1912 r. przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej.
Do 1915 r. uczęszczała do publicznej szkoły podstawowej w Châteauneuf i na tym poziomie – jak niemal
wszystkie tamtejsze dzieci – zakończyła swoją edukację.
MŁODOŚĆ I CHOROBA
Za graniczną datę tego okresu można chyba uznać
rok 1918, gdy 16-letnia wówczas Marta zaczęła poważnie chorować: cierpiała na silne bóle głowy; zdarzało się,
że traciła przytomność, miewała wysoką gorączkę, wymiotowała. Była bardzo osłabiona, bo często nie mogła
jeść, tylko piła kawę lub herbatę.
25 listopada 1918 r. upadła w kuchni i nie mogła
wstać – miała sparaliżowane nogi. Po tym wypadku zapadła w śpiączkę (wg różnych źródeł na 20 lub 27 m-cy).
Cierpiała też na zaburzenia wzroku, które prowadziły do
ślepoty, ale po jakimś czasie znów stopniowo odzyskiwała wzrok.
Tak było też z całym jej zdrowiem. W ciągu około
10 lat, kolejno, następowały okresy poprawy na przemian z okresami stopniowego pogarszania się zdrowia.
Próbowała chodzić o kulach albo leżała już całymi dniami. Po 20 maja 1921 r, kiedy ukazała się jej Matka Boża
(przypadkowym świadkiem tego nocnego widzenia była
jej siostra Alice), udała się nawet na pielgrzymkę w okolice Châteauneuf-de-Galaure. Zdecydowała się wówczas
także wstąpić do Karmelu, ale znów nastąpiło pogorszenie. Do kłopotów ze wzrokiem i niedowładu nóg dołączył niedowład prawej ręki. W 1921 r., podczas rozmo-
14
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
wy z tamtejszym proboszczem, znów zapadła w śpiączkę – tym razem na miesiąc.
Ks. Bernard Peyrous, pisząc o latach 1918-1928,
przedstawił osamotnienie Marty w tym trudnym dla
niej okresie, kiedy chora stawała się stopniowo bezużytecznym członkiem niezamożnej rodziny, która jeszcze
dodatkowo musiała ponosić wydatki na leczenie Marty. Chorą opiekowała się matka, ale robiła to kosztem
innych prac w gospodarstwie. Brat i ojciec właściwie
odsunęli się od chorej, a starsze siostry, które wyprowadziły się już z rodzinnego domu, rzadko ją odwiedzały. Sąsiedzi nie przychodzili
wcale, gdyż byli przekonani,
że choroba Marty to histeria,
albo bali się zarażenia jakąś
chorobą zakaźną. Z nowym
proboszczem, O. Faure, Marta długo nie mogła znaleźć
wspólnego języka. Gdyby nie
kilka przyjaźni i duchowych
zażyłości z poznanymi wcześniej przypadkowo obcymi
osobami (baronową Alboussiere, p. Delatour z Saint –
Cloude w regionie Jury, młodą
Gisele Boutteville z Lyonu,
Francine Boumet – żoną wiejskiego stolarza, Marguerite
Lautru – położną z wioski,
która zostanie później siostrą
zakonną, pracującą w szpitalu), Marta byłaby całkowicie
odizolowana od świata.
Leżąc w łóżku, chora haftowała dla zarobku, ale miała
wiele czasu na modlitwę i rozważania. Czytała Ewangelię, żywoty świętych i inne
książki religijne, wypożyczane z biblioteki parafialnej.
W starym modlitewniku natrafiła wówczas na kilka
zdań, które zmieniły jej życie:
„Czemu szukasz odpoczynku, skoro do walki zostałaś przeznaczona? Czemu szczęścia szukasz, skoro narodziłaś się do cierpienia? Bogu należy oddać
wszystko” (…) Trzeba, abyś była w stanie nieustannej
ofiary...”. Takie słowa niełatwo było przyjąć, dlatego
Marta potrzebowała czasu, aby dojrzeć do ważnych
decyzji, musiała przejść długi proces, zanim ofiarowała swoje cierpienia w ważnych intencjach: odrodzenia Kościoła i życia chrześcijańskiego. Wiele lat
później powiedziała: „Walczyłam z Bogiem, Chrystusa wybrałam dopiero po latach trwogi, po wielu doświadczeniach fizycznych i moralnych”. Już w r. 1922
w swoim dzienniku, który prowadziła w latach: 19251932, napisała: „Powierzam się dziś Tobie bez ograniczeń i bez drogi odwrotu...”.
15 października 1925 r. (w dzień wspomnienia św.
Teresy z Avila) Marta napisała akt zawierzenia i całkowitego ofiarowania swojego życia Bogu. „Był to jej prywatny akt konsekracji, zaślubin z Chrystusem, oddania
się Mu jako „ofiara miłości” i zarazem wzruszający rodzaj listu miłosnego do Boga. Marta rozumiała, że gdy
zjednoczy się z Jezusem w miłości, będzie musiała również uczestniczyć w Jego cierpieniu za zbawienie świata
i prowadzić duchową walkę z siłami szatana.”: „Panie,
mój Boże, o wszystko poprosiłeś swą małą służebnicę, więc weź i przyjmij wszystko. W dniu dzisiejszym
oddaję się Tobie bez reszty,
o umiłowanie mojej duszy!
To jedynie Ciebie pragnę i dla
Twojej miłości wyrzekam się
wszystkiego. Kocham Cię,
błogosławię Cię, uwielbiam
Cię, całkowicie oddaję się
Tobie, w Tobie się chronię.
Ukryj mnie w Sobie, gdyż
moja natura drży pod brzemieniem okrutnych doświadczeń, jakie zewsząd mnie
przygniatają i dlatego, że
ciągle jestem sama. Mój umiłowany, pomóż mi, zabierz
mnie ze Sobą. To jedynie
w Tobie pragnę żyć i jedynie
w Tobie umrzeć. Pomóż mi!
3 października 1926 r.
(w dzień wspomnienia św.
Teresy z Lisieux) Marta na
trzy tygodnie zapadła w stan
mistycznego snu, w którym
św. Teresa zapytała ją, czy
chce już teraz pójść do nieba,
czy przyjmie dalsze cierpienia.
DŁUGIE LATA CIERPIENIA I ... RADOŚCI
Pod koniec lat 20. XX wieku Marta utraciła już
wszelką nadzieję na jakąkolwiek poprawę zdrowia
i wiedziała, że jej cierpienie będzie się pogłębiało, chociaż trzeba powiedzieć, że prowadzący ją lekarze robili wszystko, aby jej pomóc, ale byli bezradni wobec jej
choroby: nie potrafili wskazać przyczyn i skutecznie jej
leczyć, bo nie pozwalał na to ówczesny stan wiedzy medycznej.
Opiekunami Marty byli: dr Jan Dechaume – profesor medycyny z Lyonu i dr Andrzej Ricard. Dołączył do
nich później także niewierzący filozof i lekarz z Wiednia
– dr Paweł Ludwik Couchoud.
W raporcie medycznym z 2 lutego 1929 r. lekarze
stwierdzili całkowitą bezwładność ciała Marty Robin, bo
paraliż objął poza nogami i rękami także ramiona i mięśnie przełyku, co uniemożliwiło jej przyjmowanie pokar-
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
mów i napoju. Marta cierpiała też na silny światłowstręt
i osłabienie wzroku. Lekarze nie potrafili nazwać i leczyć jej choroby, ale ich raport wykluczył takie przyczyny jak: stany emocjonalne, psychiczne i umysłowe,
atak nerwowy, epilepsję i nowotwór mózgu. Marta była
leczona dostępnymi lekami i kąpielami żywicznymi,
ale najbardziej pomocnym lekiem okazała się aspiryna,
którą chora – póki mogła – zażywała w ogromnych ilościach. Dopiero w II. połowie XX w., dzięki postępowi
medycyny, świat – ze specjalnego raportu – dowiedział
się, że objawy chorobowe Marty to następstwo epidemicznego zapalenia mózgu, wywołanego wirusem neurotropowym. W I. połowie XX w. czynił on spustoszenie
wśród młodzieży, wywołując chorobę zwaną wówczas
grypą hiszpańską. Marta powinna była umrzeć, jak wielu innych ludzi w tych czasach, już po pierwszym ataku
tego wirusa.
W tym trzecim okresie życia Marta jest już całkowicie przykuta do łóżka, nie może nawet zmienić pozycji,
leży z podkurczonymi nogami, niewiele widzi, nic nie je
i nie pije, w ogóle nie śpi, ale – ku zdziwieniu wszystkich
– ciągle żyje (była sparaliżowana ponad 52 lata, nie spała
przez 49 lat).
Wyobraźmy sobie drobną postać (skurczoną do
1,10 m.) o ciemnych włosach i oczach, w okularach
z okrągłymi oprawami, z ukrzyżowanym Chrystusem
na szyi, leżącą w śnieżnobiałej pościeli, w małym łóżku
ustawionym w rogu pokoju. Pomieszczenie zaciemnione jest ciężkimi zasłonami z weluru, a ściany pomalowane na brązowo. Kilka plecionych krzeseł. Komoda
z figurą Matki Bożej i krucyfiksem, w wazonach świeże kwiaty, które tak lubiła. Ten pokój zresztą wygląda
tak samo dziś, jak wówczas. Marta, jak już wspomniano
wcześniej, przeleżała w nim ponad 50 lat, a jej jedynym
pokarmem była Hostia Święta, którą w każdy czwartek
przynosił jej O. Finet, którego Marta poznała 10 lutego
1936 r. i którego 8 września poprosiła, aby został jej ojcem duchowym. Hostia w niezwykły sposób wędrowała
w kierunku jej ust nawet z odległości 20 cm i nie wiadomo, jak była przyjmowana, bo Marta nie mogła przełykać nawet wody. Jean Guitton zapytał ją o to przed jej
śmiercią. Oto fragment tej rozmowy:
„– To jest całe moje pożywienie. Zwilżają mi usta,
ale nie mogę połykać. Hostia przenika we mnie, nie
wiem jak. I wtedy doznaję wrażenia, którego nie potrafię
Panu opisać. Nie jest to zwyczajny pokarm, to coś innego. Jakby moim ciałem zawładnęło nowe życie. Całkowicie wypełnia je Jezus, jakbym zmartwychwstawała.
A później tracę kontrolę. Odrywam się od ciała, uwalniam się od niego.
– Poza czasem?
– Powtarzam Panu, że tracę kontrolę.
Po chwili ciszy dodaje:
– Komunia Święta to coś więcej niż zjednoczenie.
To stapianie się”.
15
Po Komunii Marta odmawiała Akt Wdzięczności:
„Panie, mój Boże, ogarnięta Twoją Boskością, kocham, szukam jedynie Ciebie. Niech stanę się całkiem
Twoja, wypełniona jedynie przez Ciebie, jak dziecko złączone z niepokalanym sercem mojej ukochanej Mamy”.
Potem współcierpiała z Chrystusem w każdy
piątek i sobotę, przeżywając całe Jego Upokorzenie
i Mękę, na co wskazywały obficie krwawiące stygmaty
(od 1930 r.) Raport lekarzy z października 1931 r. potwierdził obecność takich stygmatów, co było tym bardziej zdumiewające, że Marta nie mogła pić i nie powinna mieć w organizmie tyle krwi. W niedzielę rano
zmartwychwstawała.
Marta pragnęła, aby jej życie stało się użyteczne
przez cierpienie. Ofiarowała je z radością za odrodzenie
Kościoła i życia chrześcijańskiego.
Wieści o Marcie szybko rozeszły się po Francji
i całym świecie. Doliczono się 103 tysięcy gości, którzy szukali u niej pociechy, powierzali swoje intencje,
odkrywali przy jej pomocy swoje życiowe powołania,
zmieniali się, nawracali, otwierali na Ducha Świętego –
nawet sceptycy.
Jej udziałem stały się objawienia Jezusa Chrystusa i Najświętszej Marii Panny oraz licznych Świętych
i Błogosławionych. Szczególny rodzaj więzi duchowej
łączył ją ze św. Teresą z Lisieux.
Psychicznie i fizycznie zmagała się z szatanem;
licznie odwiedzały ją więc też demony. Artur Wnęk
w swoim artykule napisał: „Szatan nienawidzi świętości,
ofiary i tego, że zabiera mu się dusze. Marta, jak wielu
mistyków czy świętych, nie była wolna od jego działań.
Zły duch nawiedzał ją, dręczył i maltretował duchowo
i fizycznie, poddawał w wątpliwość jej ofiarę, sugerował, że to wszystko nie ma sensu, że te wszystkie dusze
i tak zostaną potępione, że jej ojciec duchowy nie chce
mieć z nią nic wspólnego ...”
Zagadkowa jest śmierć Marty, która nie umarła
w sposób naturalny – ze starości. Kiedy 6 lutego 1981 r.
o godz. 17.00 O. Finet przyszedł do domu Marty, zastał
ją już martwą. Leżała na podłodze ze skręconym karkiem.
OSOBOWOŚĆ MARTY
Cytat na wstępie przedstawił już niektóre cechy jej
osobowości. Marta całe życie była osobą radosną, pełną humoru, często wybuchała śmiechem. Ks. Michael
Blard, który po raz pierwszy odwiedził ją w 1940 r., powiedział: „Była wesoła jak szczygieł”. Troskliwie wypytywała każdego odwiedzającego ją o zdrowie, zajęcia,
problemy. Ani chwili nie zastanawiała się, co ma komuś
powiedzieć: co poradzić, jak pocieszyć. Mówiła pewnie, silnym głosem, co przy jej stanie zdrowia było rzeczą zaskakującą. Trudno pogodzić te opinie z obrazem
wszystkich jej cierpień, ale ona sama powiedziała, że
była szczęśliwa.
16
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
NAJWAŻNIEJSZE CYTATY
„Wydaje mi się, że Pan w chwili mojej Pierwszej
Komunii Świętej wziął mnie w posiadanie. Serce Jezusa
zabiło w moim sercu.”
„Moje modlitwy, czyny, cierpienia mają tylko jeden cel: odkrywać wszystkim tajemnicę szczęścia, które posiadam w pełni i dawać Boga – wszystkim i zawsze.”
„Chcę zaprowadzić wiele dusz do Jezusa przez miłość i całkowitą ofiarę z mego życia i cierpienia, jedynie z woli Boga i żadnej innej, albo raczej z mojej woli,
w pełni zjednoczonej z wolą mojego Boga.”
„Cała świętość jest w pokorze.”
„Iść za Jezusem, niosąc krzyż, nie znaczy przywiązać sobie ciężary do nóg, ale skrzydła do ramion; wprowadzić niebo w swoje życie.”
„Wszelka doskonałość jest w miłości.”
„Kiedy cierpimy, jest to szkoła miłości, aby kochać
jeszcze bardziej.”
„Modlitwa niezbędna jest do tego, aby nie być i nie
stać się pobożną nicością, z której szydzą demony.”
„Dusza nie opuszcza ciała tak szybko, jak myślimy.
Gdybyśmy wiedzieli, co się wówczas rozgrywa, modlilibyśmy się na kolanach za zmarłego z całego serca, zamiast śpieszyć się z ubieraniem.”
„Jedna rzecz pozostaje zawsze i jest dostępna dla
każdego: radość innych. Dać im trochę więcej spokoju, otuchy, nadziei, wywołać uśmiech. To wszystko jest
słodka praca i nie trzeba do tego koniecznie stać na nogach ani mieć dobrego zdrowia. Wręcz przeciwnie. Nikt
inny nie zrozumie tego lepiej jak ten, kto wiele przecierpiał.”
SPUŚCIZNA MARTY ROBIN
Marta Robin pozostawiła po sobie przede wszystkim ogromną miłość i wdzięczność tych, którym pomogła za życia i którym nadal pomaga po swojej śmierci.
Liczne świadectwa przemiany ludzi to kilka metrów archiwów podziękowań; część z nich wydano w książce
„Merci Marthe” pod redakcją Henorine Grasset. Tak jak
ludzie odwiedzali Martę żywą, tak teraz odwiedzają jej
grób i dom. Co roku przybywa tam kilkadziesiąt tysięcy
ludzi i z każdym rokiem – coraz więcej.
U wszystkich umacniała wiarę w Boga. Całe życie udowadniała, że Bóg istnieje, że jest realnie, a nie
symbolicznie, obecny w konsekrowanej hostii, że Jezus
Chrystus umarł za nas na krzyżu, by nas zbawić. Wszystkich chciała zaprowadzić do Chrystusa.
Wszystkim też chciała przekazać naukę o miłości
bliźniego. W swoim dzienniku napisała m.in.: „Znalazłam prawdziwą radość, jedyną, jakiej wolno pragnąć:
żyć dla innych, dla ich dobra nadprzyrodzonego. (…)
Moje modlitwy, czyny, cierpienia mają tylko jeden cel:
odkrywać wszystkim tajemnicę szczęścia, które w pełni
posiadam i darować Boga – wszystkim i zawsze”.
W momencie najazdu Niemców na Francję poprosiła Boga o całkowite odebranie jej wzroku w intencji
ocalenia ojczyzny.
Dzięki niej i miejscowemu proboszczowi, ks.
Faure, w 1934 r., w starym zamku Châteauneuf-de-Galaure powstała katolicka szkoła dla dziewcząt. Był to
też – do czasu wybudowania później specjalnego budynku – pierwszy ośrodek wzrostu życia duchowego, zwany „Ogniskiem Światła, Miłosierdzia i Miłości”. Potem
na całym świecie powstało 75 Ognisk Miłości, w tym
dwa w Polsce: w Olszy i w Kaliszanach. Zadaniem tych
wspólnot jest organizowanie pod przewodnictwem osoby duchownej 5-dniowych rekolekcji oraz dni skupienia
dla osób świeckich.
Wiemy już, że Marta posiadała bogactwo wielu darów: współuczestnictwa w Męce Pańskiej i stygmatów,
dar objawień, bilokacji (równoczesnego przebywania
w dwóch miejscach), inedii, czyli breatharianizmu (życia bez jedzenia). Potrafiła czytać w ludzkich myślach,
odczytywać listy bez ich otwierania, ale także – przepowiadania przyszłości.
Najważniejsze proroctwo przekazał Phillip Madre,
a usłyszał je na dwa dni przed śmiercią Marty w półtoragodzinnej rozmowie z nią. Przepowiednia ta dotyczyła
powrotu wiary w Kościele.
„Nie znaczyło to dla niej, że chrześcijanie stracili wiarę, ale że od pewnego czasu ich życie wiary jest
jakby uśpione, że uczestniczą w Eucharystii czy sprawowaniu innych sakramentów w sposób być może nieco
rytualny, nie angażując się całym sercem, nie wchodząc
w postawę zaufania miłości Boga. Dla niej powrót wiary
to jakby wylanie miłosierdzia, wylanie zaufania, którego Kościół miałby wkrótce doświadczyć. Marta sądziła, że w chwili, gdy się tym dzieliła ze mną, to wylanie
w Kościele jeszcze nie nastąpiło. Ale teraz, w chwili,
gdy przekazuję wam to świadectwo, Kościół już zaczyna
przeżywać wylanie miłosierdzia i zaufania, co sprawia,
że chrześcijanie są zapraszani przez Ducha Świętego,
by nauczyli się na nowo doświadczać swojej wiary, życia w duchu wiary. Każdy chrześcijanin, w imię Chrztu
św., jest zaproszony do tego, by wprowadzić do swojego
życia samego Boga i uczynić z tego centrum swojego
życia. Aby życie wszystkich chrześcijan zostało jakby
napełnione życiem Boga, by każdy chrześcijanin z wiarą
i zaufaniem mógł się poczuć włączony w dzieła Boże,
które służą dobru człowieka na świecie. (…) Pozwólmy
więc, by te słowa, będące testamentem Marty Robin,
zapadły głęboko w nasze serca i wejdźmy w ten wielki
poryw wiary, który unosi Kościół we wszystkich krajach
i który czyni z nas współtwórców dzieł Bożych na świecie, które są dziełami Życia.”
„W tym spontanicznym zrywie wiary, w tej odnowie wiary, jaką prorokowała Marta Robin, jest obecna
moc życia w znaczeniu, jakie temu pojęciu nadaje sama
Ewangelia; zdolność chrześcijan, by czynić dzieła Boże
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
i najpierw tym się zajmować, i to tak, by być dla świata
świadkiem wiary przeżytej osobiście za cenę niezrozumienia przez świat, cenę dawania, w sposób być może
trudny dla nas, świadectwa miłości Chrystusa, który
żyje”. Wielu twierdzi, że ten okres już się rozpoczął...
Marta Robin pokazała, jakie znaczenie ma cierpienie ludzkie. Biskup pomocniczy archidiecezji liońskiej –
Patrick La Gal – powiedział: Marta Robin chciała pójść
do szkoły, zostać karmelitanką, pracować, odwiedzać
swe „Ogniska Miłości”, lecz z powodu choroby nie mogła nic zrobić. Dlatego powtarza nam: „Kiedy wszystko
wydaje się już być stracone, Twoje życie nie będzie takim, o ile zechcesz je ofiarować...”
PROCES BEATYFIKACYJNY
Marta Robin zmarła 6 lutego 1981 r. Postulatorem
w procesie beatyfikacyjnym jest ks. Bernard Peyrous,
doktor literatury, który sam zawdzięcza rozpoznaniu
Marty swoje powołanie kapłańskie. Wicepostulatorką –
Marie – Therese Gille, która m.in. powiedziała o Marcie: „Żyła zwyczajnym życiem w sposób nadzwyczajny. Bez skargi zaakceptowała swą codzienność taką,
jaka była”.
23 maja 1991 r. nastąpiło otwarcie procesu beatyfikacyjnego przez bpa Marchanda, ordynariusza Walencji.
W Zielone Świątki 1996 r. zakończony został etap diecezjalny, a wszelkie dokumenty złożone w Kongregacji
Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. 7 listopada 2014 r.
papież Franciszek promulgował (ogłosił z mocą prawa)
dekret o heroiczności cnót Marty Robin.
MODLITWA O BEATYFIKACJĘ MARTY ROBIN
Najświętsze Serce Jezusa,
Tyś objawiło Marcie swój
wielki zamysł miłości i życia,
aby przyciągnąć do siebie tych,
którzy Ciebie szukają
lub o Tobie zapomnieli,
i aby jej nieustanna ofiara
17
współcierpienia i współmiłosierdzia
uczestniczyła w nowym Zesłaniu
Ducha Świętego.
Prosimy Cię, niech Jej beatyfikacja
służy poznaniu Ciebie,
Żywego Słowa miłości i pokoju,
a wstawiennictwo Maryi niech
pomaga nam naśladować Martę
w jej oddaniu potrzebującym
braciom.
Zechciej wysłuchać modlitw,
które do Ciebie zanosimy
za przyczyną Twej służebnicy, Marty,
aby objawiła się
Twoja radość i Twoja chwała.
Amen
Opracowała Anna Siess na podstawie wszystkich dostępnych materiałów internetowych
(artykułów, nagrań i filmów), których ilość nie
pozwala na przedstawienie bibliografii.
Książki o Marcie Robin:
1. Jean – Jacques ANTIER: Marta Robin. Nieruchoma
podróż. AWI Ognisko Miłości, Łódż 2000 i Łódż
2003.
2. Jean – Jacques ANTIER: Tajemne moce wiary: znaki
i cuda. Adam, W-wa 1997.
3. Brat EFRAIN : Marta Robin. To, co o niej wiem.
ESPe, Kraków 2004.
4. Ojciec FINET : Rekolekcje z Martą. ?
5. Raymond PEYRET : Życie Marty Robin. Wyd. Ks.
Marianów, 2008.
6. Bernard PEYROUS: Marta Robin. Mistyczka naszych czasów. Wyd.Św.Wojciech,2013.
7. Sławomir SOSNOWSKI: Marta Robin. Pasja życia.
Portret mistyczki i stygmatyczki. Księgarnia Katolicka boskieksiążki.pl
8. Elżbieta WIATER: Droga krzyżowa z Martą Robin.
BIBLIJNE ROZWAŻANIA DROGI KRZYŻOWEJ
Dzisiaj stajemy razem z Tobą, Panie, aby rozważać zbawienną dla nas Twoją Drogę Krzyżową. Nie tak dawno, jeszcze
u Twojego żłóbka, śpiewaliśmy: Na Ciebie króle, prorocy
czekali ... Teraz również zamierzamy sięgnąć do proroctw
Starego Testamentu, aby tam szukać zapowiedzi tego, co
teraz chcemy przeżywać, aby się przybliżyć do tajemnicy
zbawienia, do tajemnicy Twojej i naszej Drogi Krzyżowej.
Pragniemy poznać oczekiwania Proroków i Psalmistów
na przyjście Mesjasza, na Twoje dzieło Zbawienia oraz na
udział Twej Matki w tym dziele. Uznaj Panie te nasze poszukiwania jako modlitwę i jako zadośćuczynienie za nasze
zaniedbania w lekturze Pisma Świętego.
Duchu Święty dopomagaj nam zrozumieć SŁOWO
BOŻE i umacniaj naszą wiarę. Błogosław Panie
kaznodziejom i uczestnikom Rekolekcji Wielkopostnych, autorom rozważań o Męce Pańskiej oraz
uczestnikom nabożeństw GORZKICH ŻALI .
Stacja I
Pan Jezus na śmierć skazany.
W Księdze Mądrości tak zapisano proroctwo sądu nad
Tobą /Mdr 2,12-20/:
„Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny, sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam
18
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok
jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do
innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres
sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczymy czy prawdziwe są jego
słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli
sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim
i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą
i katuszą by poznać jego łagodność i doświadczyć jego
cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną bo, jak
mówił – będzie ocalony.
Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych.”
Panie Jezu, uchroń nas od złości i od grzechu zaślepienia. Umocnij Panie naszą wiarę w zwycięstwo
sprawiedliwości.
Stacja II
Jezus bierze krzyż na swe ramiona
Księga Izajasza przepowiada, że Mesjasz weźmie na
siebie nasze winy i będzie zabity za nasze grzechy /Iz
53,2-11/:
„On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń
z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku
aby na niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści,
oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze
zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz
On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze
boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego
przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze
grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta
zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.
Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas
wszystkich.
Dręczono Go lecz sam się dał gnębić, nawet nie
otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony,
jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. Po udręce i sądzie został usunięty, a kto
się przejmuje Jego losem?
Tak, zgładzono Go, z krainy żyjących, za grzechy
mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był na równi
z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy
i w Jego ustach kłamstwo nie powstało. Spodobało się
Panu zmiażdżyć Go cierpieniem.
Jeśli On wyda swe życie na Ofiarę za grzechy, ujrzy
potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się
przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim
się nasyci. Zacny mój sługa usprawiedliwi wielu, ich
nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego przydzielę
Mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że
Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy
przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za
przestępcami”.
Panie Jezu dziękujemy Ci za to, że przyjąłeś krzyż,
aby go nieść na Golgotę razem z naszymi grzechami.
Chcemy Cię naśladować w dźwiganiu Krzyża, a Ty
nam w tym pomagaj!
Stacja III
Pan Jezus upada po raz pierwszy
Bóg wiedząc, że będziemy upadać, pozostawił nam
w Księdze Psalmów wzór modlitwy pomocnej dla
powstania z upadku /Ps 25(24)/:
„Ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę, mój Boże, Tobie
ufam: niech nie doznam zawodu. Niech moi wrogowie
nie triumfują nade mną! Nikt bowiem, kto Tobie ufa, nie
doznaje wstydu; doznają wstydu ci, którzy łamią wiarę
dla marności.
Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, i naucz mnie
Twoich ścieżek!
Prowadź mnie według Twojej prawdy i pouczaj, bo
Ty jesteś Bóg, mój Zbawca i w Tobie mam zawsze nadzieję. Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie, na łaski
Twoje, co trwają od wieków.
Nie wspominaj grzechów mej młodości ani moich
przewin, ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości, ze
względu na dobroć Twą, Panie !
Pan jest dobry i prawy, dlatego wskazuje drogę
grzesznikom, rządzi pokornymi w sprawiedliwości, ubogich uczy swej drogi.
Wszystkie ścieżki Pana – to łaskawość i wierność
dla tych, co strzegą przymierza i Jego przykazań.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, odpuść mój grzech,
a jest on wielki”.
Panie Jezu wysłuchaj naszej modlitwy, szczególnie gdy
znajdziemy się w upadku i pomagaj nam powstawać
jak najprędzej. Nie zrażaj się Panie, kiedy zwlekamy
i nie podnosimy się z naszych upadków, a zatwardziałym grzesznikom udzielaj cierpliwie życzliwej pomocy.
Stacja IV
Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Zapowiedź udziału Twojej Matki w wyzwoleniu nas
z więzów grzechu odnajdujemy w Księdze Judyty. Bohaterstwo Judyty zapowiadało nieporównanie większe
dzieła, które Bóg miał uczynić za pośrednictwem Marii. Arcykapłani i lud izraelski oddawał hołd swojej
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
wyzwolicielce. My także chcemy się pokłonić naszej
Matce i Orędowniczce (Jdt 13, 18-19. Jdt 14, 9-10 ):
„A Ozjasz powiedział do Judyty: Błogosławiona jesteś
córko, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich
niewiast na ziemi i niech będzie błogosławiony Pan Bóg,
Stwórca nieba i ziemi, który Cię prowadził, abyś odcięła
głowę wodza naszych nieprzyjaciół... .
Gdy arcykapłani przyszli do niej, wszyscy jednomyślnie wysławiali ją i mówili:
Tyś wywyższeniem Jeruzalem, tyś chlubą wielką Izraela, tyś wielką dumą naszego narodu. Tyś wszystko to ręką
swoja uczyniła, dobrze zasłużyłaś się Izraelowi i spodobało
się to Bogu. Niech Cię Pan Wszechmogący błogosławi na
wieczne czasy. A cały lud odpowiedział: Niech tak będzie!”
Tak jak Judyta , Maria zawierzyła Bogu, mimo że wiedziała, iż Jej Syn będzie znakiem, któremu sprzeciwiać
się będą, a Jej serce ma przeniknąć miecz boleści. Przez
swoją obecność przy Drodze Krzyżowej Jezusa, Maria
pokazuje nam, że zmierzając do nieba trzeba iść za Jezusem. Oddając cześć Matce Najświętszej, módlmy się
Jej słowami, które wypowiedziała na granicy czasu Starego i Nowego Przymierza (Łk 1, 46-49 ):
„Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu,
moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie
pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący. Święte jest imię Jego”.
Mario, Matko nasza i Matko Jezusa, pomagaj nam wypełnić polecenie Twego Syna i bądź z nami, gdy idziemy za Nim naśladując GO, gdy niesiemy nasz krzyż.
Stacja V
Szymon Cyrenejczyk pomaga Jezusowi nieść krzyż
Każdy, komu ciężko na jego drodze życiowej, choćby tylko w głębi serca, oczekuje pomocy. Każdy niosący pomoc
bliźniemu, choćby najskromniejszą oczekuje wsparcia
uczynkowej łaski Bożej. Tak jednym jak i drugim, Psalm
146 podpowiada stosowną modlitwę (Ps 146):
„Alleluja ! Chwal duszo moja Pana. Chcę chwalić Pana,
jak długo żyć będę: chcę śpiewać Bogu mojemu, póki
będę istniał. Nie pokładajcie ufności w książętach ani
w człowieku, u którego nie ma wybawienia.
Szczęśliwy, komu pomocą jest Bóg Jakuba, kto
ma nadzieję w Panu, Bogu swoim, który stworzył niebo i ziemię, i morze ze wszystkim, co w nich istnieje.
On wiary dochowuje na wieki, daje prawo uciśnionym
i daje chleb głodnym. Pan uwalnia jeńców, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan
miłuje sprawiedliwych, Pan strzeże przechodniów, chroni sierotę i wdowę, lecz na bezdroża kieruje występnych.
19
Pan króluje na wieki, Bóg twój Syjonie – przez pokolenia. Alleluja!”
A w Księdze Przysłów (Prz 3, 27-28) znajdujemy znamienne przypomnienie o obowiązku niesienia pomocy
bliźniemu:
„Pracownikom nie odmawiaj zapłaty, gdy masz możność
działania. Nie mów bliźniemu: Idź sobie, przyjdź później, dam jutro – gdy możesz dać zaraz”.
Przy tej stacji, prosimy Cię Panie: wspomagaj swoimi
łaskami tych, co czekają na pomoc i tych, co zdecydowali się wyciągnąć pomocną dłoń do potrzebujących.
Stacja VI
Weronika ociera twarz Jezusowi
Aby wyciągnąć pomocną dłoń do skazańca potrzeba
odwagi. Bóg jest obecny przy niosących pomoc cierpiącemu, a nawet z nimi pozostaje, tak jak pozostał z Weroniką. W psalmach Dawidowych znajdujemy taka modlitwę o odwagę (Ps 27):
„Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć?
Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce
bać się nie będzie; choćby wybuchła przeciw mnie wojna, nawet wtedy będę pełen ufności.
Usłysz, Panie, głos mój – wołam: zmiłuj się nade
mną i wysłuchaj mnie!
O tobie mówi moje serce: „Szukaj Jego oblicza”.
Szukam, o Panie, Twojego oblicza;
Swego oblicza nie zakrywaj przede mną, nie odpędzaj z gniewem swojego sługi! Ty jesteś moją pomocą,
wiec mnie nie odrzucaj i nie opuszczaj mnie, Boże, moje
Zbawienie!
Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak
Pan mnie przygarnie...”
Panie, dodaj mi siły i bądź ze mną, abym w chwili
próby odważnie wyznał wiarę i był świadkiem prawdy, nawet wobec wrogiego mi tłumu.
Stacja VII
Jezus upada po raz drugi
Jezus dźwigający krzyż ma udział w cierpieniu każdego człowieka, także w cierpieniach, jakich doznawał człowiek Starego Przymierza. Natchniony Autor
Lamentacji zapisał dla współczesnych i dla nas taką
modlitwę (Lm 3, 24-36):
„Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka.
Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana. Dobrze
dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swojej młodości. Niech
siedzi samotny w milczeniu, gdy On na niego je włożył.
20
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
Niech usta pogrąży w prochu! A może jest jeszcze nadzieja? Bijącemu niech nadstawi policzek, niech nasyci
się hańbą! Bo nie jest zamiarem Pana odtrącać na wieki.
Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej;
niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich.
Gdy pod nogami się depcze wszystkich jeńców kraju – gdy prawa ludzkie się łamie w obliczu Najwyższego, gdy gnębi się w sądzie człowieka – czyż Pan tego nie
dostrzega? Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?”
Stacja VIII
Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty
Tak jak Jezus na swej Drodze Krzyżowej, tak i Bóg Ojciec upominał swój lud, aby każdy człowiek podejmował trud nawrócenia i pokuty. Autor Księgi Jeremiasza
zapisał dla nas taką oto przestrogę (Jer 7,22-26):
„To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Bo nic nie powiedziałem ani nie nakazałem waszym przodkom, gdy
wyprowadzałem ich z Egiptu, co do ofiar całopalnych
i krwawych, lecz dałem im tylko przykazanie: Słuchajcie
głosu mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie
Mi narodem. Chodźcie każdą drogą, którą wam rozkażę,
aby się wam dobrze powodziło. Ale nie usłuchali ani nie
chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego
przewrotnego serca; odwrócili się plecami a nie twarzą.
Od dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej,
do dnia dzisiejszego posyłałem do was wszystkich moich sług, proroków, każdego dnia bezustannie, lecz nie
usłuchali Mnie ani nie nadstawili uszu. Uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie”.
Daj, Panie, abyśmy uwierzyli Twojemu Słowu i zechcieli
chodzić Twoimi drogami. Wspomagaj naszych nauczycieli, wychowawców, rodziców , kapłanów i kaznodziejów – rekolekcjonistów. Wspieraj, Panie, wysiłki tych,
co podejmują trud nawracania, nawrócenia się i pokuty.
Stacja IX
Pan Jezus upada po raz trzeci
Jezus powstał z upadku swoją Boską mocą. Nam, jeśli
znajdziemy się w upadku, pozostawił obietnicę pomocy. W Psalmie 130 znajdujemy właśnie tę obietnicę (Ps
130, 1-8):
„Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj
głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu
mojemu! Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie,
Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby
Cię otaczano bojaźnią. W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza: oczekuję na Twe słowo. Dusza
moja oczekuje Pana bardziej niż strażnicy świtu.
Niech Izrael wygląda Pana. U Pana bowiem jest łaskawość i obfite u Niego odkupienie. On odkupi Izraela
ze wszystkich jego grzechów”.
Panie Jezu, daj abym nigdy i nigdzie, nawet w czasie
najgłębszego upadku lub cierpienia nie stracił nadziei
na Twoją łaskawość i na odkupienie moich grzechów.
Stacja X
Jezus z szat obnażony
W swych pismach Ojcowie Kościoła wskazywali na
ofiarę Abrahama i na Izaaka jako na zapowiedź ofiary
Jezusa. W kraju Moria Abraham był gotów złożyć ofiarę
ze swego syna. Bóg przyjął tam tylko ofiarę z baranka.
Na Golgocie Syn Boży ofiarował samego siebie, a Bóg
przyjął tą ofiarę jako okup za nasze grzechy. Zapowiedź
Jezusowej ofiary znajdujemy w Księdze Rodzaju (Rdz
22,1-4, 7-12):
„Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego:..
Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka,
idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym
z pagórków, jaki ci wskażę. Na trzeci dzień, Abraham,
zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna
swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj
się oddalili.
Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: Ojcze
mój, oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię
na całopalenie, synu mój. ... A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz,
ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka
położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham
sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna.
Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba
i rzekł:... Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu
nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie
odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna.
Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana
uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna”.
Stacja XI
Pan Jezus przybity do krzyża
Baranek Paschalny, jakiego Mojżeszowi i Aaronowi
Bóg polecił zabić, aby krwią tego baranka oznaczyć
domy Izraelitów i ochronić je przed gniewem przechodzącego przez Egipt Boga, jest zapowiedzią ofiary, jaką
Jezus spełnił na Golgocie. Zapowiedź ta zapisana jest
w Księdze Wyjścia (Wj 12. 3-13):
„Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara
o baranka dla rodziny, o baranka dla domu. ... Baranek
będzie bez skazy, samiec, jednoroczny; wziąć możecie
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
jagnię albo koźlę. Będziecie go strzec aż do czternastego
dnia tego miesiąca, a wtedy zabije go całe zgromadzenie
Izraela o zmierzchu.
I wezmą krew baranka i pokropią nią odrzwia i progi domu, w którym będą go spożywać. I tej samej nocy
spożyją mięso pieczone w ogniu, spożyją je z chlebem
nie kwaszonym i gorzkimi ziołami... Krew będzie wam
służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród
was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską. Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana”.
Panie Jezu, daj aby nasze nabożeństwa Wielkopostne przygotowały nas na Twoje Przejście, na nową,
Twoją Paschę. Daj Panie, abyśmy uwierzyli, że Twoja Ofiara Paschalna wyjedna nam odpuszczenie naszych grzechów i wieczne zbawienie
Stacja XII
Pan Jezus na krzyżu umiera
Ewangelie świętego Mateusza i świętego Marka przytaczają słowa Psalmu 22 jako słowa ukrzyżowanego
Jezusa. Również tradycja chrześcijańska rozumiała
ten Psalm jako opis męki konania Jezusa na krzyżu.
Oto słowa tego Psalmu, które spełniły się na Golgocie
(Ps 22):
„Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od
mego Wybawcy słowa mego jęku... Rozlany jestem jak
woda i rozłączają się wszystkie moje kości; jak wosk staje się moje serce, we wnętrzu moim topnieje. Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia, kładziesz mnie w prochu śmierci. Bo sfora psów
mnie opada, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebodli
ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości.
A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty
dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię”.
Stacja XIII
Pan Jezus zdjęty z krzyża
W cierpieniu Marii spełniły się słowa Symeona o mieczu boleści przenikającym Jej serce. Jeszcze wcześniejszą zapowiedź Jej nadludzkiego cierpienia znajdujemy w opisie cierpienia matki Braci Machabejskich
(Mch 7,20- 23):
„Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci
była matka. Przyglądała się ona, w ciągu jednego dnia,
śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję
bowiem pokładała w Panu. Pełna szlachetnych myśli,
zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku.
Mówiła do nich: Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście
21
się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie,
a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata
bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam
tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla
Jego praw”.
Matko Najświętsza, dopomagaj nam wytrwać w wierze, nawet na dnie cierpienia i pomóż uwierzyć, że
cierpliwe znoszenie przeciwności losu i głęboka wiara doprowadzi nas do nieba i do spotkania z Tobą.
Pomóż, Matko, uwierzyć, że Bóg „odda nam tchnienie i życie”.
Stacja XIV
Pan Jezus w grobie złożony
Ten grób, na który teraz patrzymy, za trzy dni będzie
pusty. Wtedy to będziemy śpiewać:< Naród niewierny
trwoży się przestrasza, na cud Jonasza. Alleluja!>
O cudownym ocaleniu Jonasza, który chciał poświęcić swoje życie dla ratowania życia towarzyszy podróży
na wzburzonym morzu, wiemy z lektury Księgi Jonasza (Jon 2, 10-11). Proroctwo o zmartwychwstaniu ciał
znajdujemy w Księdze Ezechiela (Ez 37,1-10):
„Potem spoczęła na mnie ręka Pana i wyprowadził mnie
On w Duchu na zewnątrz, i postawił mnie pośród doliny.
Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele.
I rzekł do mnie : <Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?>
Odpowiedziałem: <Panie Boże, Ty to wiesz>.
Wtedy rzekł On do mnie:
Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: „Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan
Bóg; Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały
żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić byście
obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan”.
I prorokowałem, jak mi było polecone, a gdym prorokował, oto powstał szum i trzask i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły
ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu,
ale jeszcze nie było w nich ducha. I powiedział On do
mnie: Prorokuj do ducha, o synu człowieczy, i mów do
ducha: „Tak powiada Pan Bóg:
Z czterech wiatrów przybądź duchu i powiej po
tych zabitych, aby ożyli”.
Wtedy prorokowałem tak jak mi nakazał, i duch
wstąpił w nich, i ożyli, i stanęli na nogach...”.
Panie Jezu, prosimy Cię: Kiedy nadejdzie pełnia
czasu, daj także nam udział w Twoim Zmartwychwstaniu.
Antoni Pogan
22
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
KIM JESTEŚ, MAŁGORZATO?
Takie pytanie kieruję do błogosławionej Małgorzaty
z Città di Castello. Jak Cię określić? Znając Twój życiorys należałoby dać Ci tytuł: „Mistrzyni przebaczenia
i miłosierdzia – miłosierdzia i przebaczenia”! Albo również: „Orędowniczka opuszczonych, odepchniętych na
margines życia”. A może też: „Szpetna w oczach ludzi
– piękna w oczach Boga”! Ty, Małgorzato, „Mistrzyni
pokuty i umartwienia” – pokuty przecież nie za swoje
grzechy… A może należy Ci się tytuł „Kruszynka Bogiem potężna”. Cierpiąca z Chrystusem i dla Chrystusa… Opiekunka dzieci, orędowniczka niepełnosprawnych, chorych i więźniów. Umiałaś kochać, wymodliłaś
200 cudów – módl się, proszę za tych, którzy cierpią
teraz. Widziałam Ciebie, Twoje zachowane bez skazy
ciało pewnego szczęśliwego dnia w dominikańskim kościele w Città di Castello… Opowiem!
Wszystko zaczęło się jak w bajce – chociaż bajką
nie było. Był koniec XIII w. Działo się to w prowincji
Marche, w Italii. Pochodzący z włoskiej arystokracji
kapitan Parisio, znakomity i odważny żołnierz zdobył
górską twierdzę – zamek w Metola. Trudno dziś dociec czy była to obrona zamku, czy napaść – ale akcja
ta spotkała się z podziwem ludności Mercatello sul
Metauro, miejscowości leżącej u stóp zamkowej góry.
Wdzięczni mieszkańcy – uznając czyn Parisia za bohaterski – podarowali mu nie tylko zdobytą twierdzę,
ale i rozległe tereny ziemi wokół niej, stając się jego
wasalami. Parisio i jego świeżo poślubiona żona Emilia stanowili piękną parę, ciesząc się uwielbieniem
i szacunkiem poddanych. Do pełnego szczęścia brakowało im tylko potomka. Oczekiwali więc najchętniej syna a jeżeli miałaby być to córka – to oczywiście
piękna! Lecz kiedy w 1287 r. urodziło się dziecko –
idylla się skończyła… Parisio i Emilia doznali szoku!
Była to karłowata dziewczynka, z dużą głową i jedną
Città di Castello – Katedra p.w. św. Florido – fasada.
nóżką znacznie krótszą od drugiej. To nie mogło się
im przydarzyć! Nie chcieli takiego ułomnego dziecka! Zrozpaczeni postanowili, że nikt nie może się dowiedzieć o istnieniu ich córki. Powierzyli opiekę nad
niemowlęciem zaufanemu słudze, zobowiązując go do
zachowania absolutnej tajemnicy! On biorąc dziecko
na ręce spytał Emilii, jak ma się jej córeczka nazywać? Usłyszał odpowiedź: „To” nie ma imienia…
Sługa postanowił, że dobrze będzie jak da dziecku na
imię „Małgorzata” i postarał się o chrzest dla niej, ponieważ był gorliwym katolikiem, uczciwym i dobrym
człowiekiem! Małgorzata zatem wraz z piastunką
i pod okiem opiekuna została ukryta w części zamku
niedostępnej dla gości. Wkrótce okazało się, że jest
także niewidoma! Kiedy zaczęła chodzić i utykać –
przez to doznała skrzywienia kręgosłupa i z biegiem
czasu utworzył się jej garb.
Mała Małgorzata żyła w ukryciu, bez kontaktu
z rodzicami i bez rówieśników. Jednak sługa Parisia
i Emilii rzetelnie wypełniał obowiązki opiekuna. On
pierwszy mówił dziewczynce o Bogu i uczył ją modlitwy, jak tylko zaczęła coś rozumieć. Pozwalał jej także
chodzić po tarasie zamkowym, gdy nie było nikogo.
Raz jednak doszło prawie do dekonspiracji, bo ktoś ją
zobaczył i o mały włos wydałoby się to, że ta mała,
kaleka dziewczynka – to córka pana zamku. Parisio,
w swoim własnym rozumieniu nie mógł pozwolić na
taką kompromitację… Do kościoła w Mercatello sul
Metauro, który był położony w lesie, kazał dobudować
komórkę i umieścił tam sześcioletnią Małgorzatę. Komórka miała dwa okna – jedno dla podawania jedzenia
było z zewnątrz, drugie łączyło pomieszczenie z kościołem. Parisio wiedział, że córeczka jest pobożna, więc
litościwie chciał jej umożliwić uczestniczenie w Mszy
św. Możni rodzice wykazali się niebywałym okrucieństwem – Małgorzata została uwięziona w wilgotnym,
Città di Castello – kościół San Domenico (widok z via L. Signorelli).
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
ciemnym, zimnym pomieszczeniu, nikt nie mógł się
o tym dowiedzieć prócz służącego i księdza kapelana.
Bóg sprawił, że obaj okazali się ludźmi szlachetnymi
– On zna ich imiona, więc ja nie martwię się tym, że
nie znalazłam tych imion w źródłach historycznych.
Ksiądz kapelan zaglądając przez okienko z kościoła zaraz zainteresował się Małgorzatą zaciekawiony, co tu
robi takie niepełnosprawne dziecko. Po rozmowie z nią
stwierdził, że odznacza się ono błyskotliwym umysłem
i pragnie wiedzy. Podjął się z zapałem pracy duszpasterskiej, a ona wiedzę o Bogu chłonęła całym sercem!
Potem przyjmowała sakramenty. Już w wieku siedmiu
lat wzorem mnichów zaczęła pościć od połowy września do Wielkanocy! Przez resztę roku pościła przez
cztery dni w tygodniu. To niebywałe, aby się umartwiać
w tych warunkach i w takim miejscu! Jak silna już wtedy musiała być wiara tego niezwykłego dziecka! Tak
więc Małgorzata wzrastała w mądrości i pobożności
przez 9 lat pobytu tutaj pod duchową opieką wspaniałego kapłana-przyjaciela.
Wkrótce ta komórka została zamieniona na jeszcze
cięższe więzienie. Tak się stało, że w pewnym czasie
posiadłości Parisia groziła inwazja jakichś najeźdźców.
Mieszkańcom okolicy zagrażało niebezpieczeństwo,
a uwięzionej nastolatce szczególnie wielkie! Napastnicy
mogli odnaleźć „kryjówkę” Małgorzaty. Emilia zatem,
którą ruszyło sumienie, wraz ze swoim służącym przeniosła córkę do piwnicy jakiegoś domu w Mercatello
sul Metauro. W tym kamiennym więzieniu Małgorzata
spędziła rok. Ciężkie musiało być rozstanie z księdzem.
Pozostała jej tylko nieustanna modlitwa, ufność Bogu
i kontakt z jedynym tylko człowiekiem – życzliwym sługą, który dostarczał pożywienie... W tym czasie Parisio
i Emilia dowiedzieli się, że przy grobie franciszkanina
Trzeciego Zakonu – Fra Giacomo w Città di Castello
dzieją się cuda! Pomyśleli, że jest to ostatnia szansa na
uzdrowienie dla ich córki, żeby choć odzyskała wzrok!
Było to w 1303 r., gdy Małgorzata miała 16 lat. Zabrali
więc ją w podróż przez góry do odległego ok. 40 kilo-
Città di Castello – kościół San Domenico – wnętrze.
23
metrów niewielkiego miasta Città di Castello, leżącego w prowincji Umbria. Umieścili Małgorzatę między
chorymi przed grobem zakonnika, a sami w oddaleniu
obserwowali, co się będzie działo... Małgorzata modliła
się gorąco przez cały dzień, ale cud nie nastąpił... Czując zawód Parisio stwierdził, że ich córka bardziej pasuje
do tego kłębiącego się u grobu w modlitwie proszalnej
tłumu nieszczęśników – niż do nich, swoich rodziców.
Za zgodą Emilii oboje opuścili Małgorzatę. Zostawili ją
bezbronną, bez jedzenia i tylko w tym, co miała na sobie.
Pozbyli się kłopotliwego dziecka i bezwstydnie uciekli...
Trudno to sobie wyobrazić, co czuła Małgorzata,
gdy się zorientowała, że jest sama. Jakoś dotarła do
karczmy, w której się uprzednio przybywszy do miasta
zatrzymali. Na próżno... Wtedy dopiero zrozumiała, że
została porzucona, kiedy powiedziano jej, że rodzice
wrócili do Metola. Znalazła się nagle w obcym świecie, którego nie znała... To była dla niej najtragiczniejsza noc... Ale ani wtedy, ani później, z jej ust nikt nie
usłyszał skargi na rodziców, wręcz przeciwnie – mówiła o nich z miłością. (Jeżeli ktoś by nie wiedział, jak
wygląda „heroiczność cnót” przypisywana świętym –
to właśnie tak! Nie umiałabym tego). Jednak tej nocy
Małgorzata spotkała dwoje żebraków – Roberta i Helenę – którzy się nią zaopiekowali, kiedy chodziła po
nieznanych ulicach i żebrała o jedzenie... Oni przedstawili ją w domu, w którym udzielano pomocy biednym. Skoro tam poznano historię Małgorzaty i kiedy
ludzie zorientowali się, że nie oskarża swoich rodziców, ale wyraża się o nich z miłością – nabrali zaufania i poczuli sympatię. Jeżeli dodatkowo w rewanżu
za jedzenie i nocleg zaczęła zajmować się ich dziećmi
– chętnie rodziny zapraszały ją do domów. Małgorzata znów uczyła się – tym razem życia w społeczeństwie. Przecież nie zetknęła się wcześniej z dziećmi,
wzrastała bez towarzystwa rówieśników. Musiała mieć
wyjątkową osobowość, skoro będąc niewidomą nagle
wszystko umiała! Jej dobroć, pogodne usposobienie,
cierpliwość i pobożność robiły wrażenie. Z czasem
„zaadoptowało” ją całe miasto. Miała dobroczynny
wpływ na dzieci, serdecznie też zajmowała się ludźmi
starszymi.
Po paru latach grupa sióstr pewnego klasztoru zaprosiła Małgorzatę do swojej wspólnoty. Była szczęśliwa, od razu przyjęła zobowiązania reguły skrupulatnie
ją wypełniając. Poza tym bardzo sumiennie pracowała,
sprzątała klasztor, pomagała w gotowaniu pomimo ślepoty. Kiedy jednak umarła fundatorka klasztoru, nastąpiło pewne rozprężenie dyscypliny – siostry rozluźniły
regułę zachowując się swobodniej. Tylko ona, Małgorzata, utrzymywała nałożone na siebie rygory. Siostry
nie mogły tego znieść – była jakby dla nich wyrzutem
sumienia, dlatego kazały jej odejść... Następne cierpienie... Tym większe, że w miasteczku zaczęto plotkować
o tym, że „Małgorzata pewnie nie jest taka święta, jak
24
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
na to wyglądała, skoro została wydalona z klasztoru”.
Ona jednak nie zmieniła postępowania i cierpliwie znosiła pomówienia. (Zresztą przez całe życie musiała cierpieć nieraz złośliwe uwagi odnośnie swojego kalectwa
i pobożności – szyderców nigdy i nigdzie nie brakuje)!
Wkrótce zorientowano się, że nastąpiła pomyłka w ocenie jej osoby, wycofano zarzuty i znów sława jej przymiotów zajaśniała pełnym blaskiem!
Wkrótce Małgorzata otrzymała to, o czym marzyła, zgodnie ze swoim powołaniem. Uczęszczała na
nabożeństwa do kościoła OO. Dominikanów, przejęta
dominikańską duchowością opartą na nauce, modlitwie
i pokucie. Dała się poznać zgromadzeniu i mogła w ten
sposób wstąpić do Trzeciego Zakonu Dominikanek.
Odbyła krótki kurs duchowości i została obłóczona
w habit składający się z białej tuniki, skórzanego pasa
i długiego, białego welonu. Teraz rozpoczął się triumfalny pochód przez wszystkie stopnie duchowej doskonałości. Małgorzata dokładnie wypełniała tercjarską regułę. Biegła na każde wezwanie do chorych, pocieszała, zanosiła żywność i lekarstwa. Nikogo z potrzebujących nie potrafiła pominąć – bywała przy umierających
do końca... Szczególnie odwiedzała więźniów, gdyż
sama przecież doświadczyła uwięzienia... Niejednego
z zatwardziałych grzeszników doprowadziła do konfesjonału przywracając go Bogu. Działał tu przykład jej
życia, jej dobroci, łagodności i nadludzkiej wprost cierpliwości.
Modlitwa Małgorzaty była doskonała – na niej
nieraz spędzała noce, aby rano po Mszy św. pracować
bez wytchnienia. Są przekazy, że mogła też codziennie
recytować wszystkie 150 psalmów oraz dwa nabożeństwa. Przecież tylko mogła polegać na swojej niezwykłej pamięci! Szczególne nabożeństwo w modlitwach
pokutnych miała do św. Józefa. Natomiast umartwienia
praktykowała tak, jak to czynił św. Dominik. Cierpienia
swoje łączyła z cierpieniami Chrystusa. Widziała Go
w objawieniach, w modlitwie kontemplacyjnej, zdarzało się jej doznawać lewitacji, w ekstazie unosiła się nad
ziemią. Wymodliła też kilkaset cudów... Cokolwiek by
powiedzieć o jej duchowości – to będzie za mało!
Zatopiona w modlitwie i pracy – o swoje sprawy
doczesne nie dbała. Mieszkała w różnych domach, m.in.
u rodziny Offrenducci. Ubogie rodziny nie mogły jej
długo gościć, chociaż chętnie ją przyjmowano. Kiedy
Małgorzata była już tercjarką, bardzo zamożna rodzina
Venturino ofiarowała jej mieszkanie w swoim pałacu,
w wygodnym pokoju. Małgorzata nie chciała jednak
luksusu i wybrała mały pokoik na poddaszu. Dzięki zasobom i szczodrobliwości pani Venturino, mogła wraz
z nią odwiedzać więźniów i ubogich, wspierając ich materialnie. Była szczęśliwa, że dzięki donatorce może skuteczniej ulżyć niedoli swoich podopiecznych.
Błogosławiona Małgorzata umarła w opinii świętości po krótkiej chorobie, w dniu 13 kwietnia 1320 r. mając
33 lata. Zaraz po jej śmierci działy się cuda. Małgorzata
ma ich „na koncie” kilkaset... Miano ją pochować zwyczajem dominikańskim bez trumny, ale ponieważ wydarzył się cud uzdrowienia dziecka, które nie mogło chodzić – rada miejska postanowiła kupić trumnę. W czasie
pogrzebu Małgorzaty uzdrowione dziecko bez trudu ją
okrążało. Małgorzata została pochowana w jednej z kaplic OO. Dominikanów, którzy rozpoczęli starania o jej
beatyfikację. Jednak zapewne z powodów niezależnych
sprawa ciągnęła się, aż wreszcie uległa zapomnieniu –
jak to często z otrzymanym Dobrem bywa... Dopiero
w XVI w., gdy stwierdzono, że trumna ulega zniszczeniu – Biskup zezwolił na przeniesienie ciała Małgorzaty
do nowej trumny w dniu 9 czerwca 1558 r. Ekshumacji dokonano w obecności kilku urzędowych świadków.
Zdumionym oczom ukazało się ciało Małgorzaty w nienaruszonym stanie, bez śladów rozkładu – wyglądała
tak, jakby dopiero co umarła! Odzienie jej rozpadło się
w proch. Stwierdzono, że miała 122 cm wzrostu, wysokie czoło, wydatny nos, równe uzębienie. Miała też małe
stopy i dłonie, prawa noga była krótsza o ok. 4 cm, ręce
skrzyżowane a lewa lekko uniesiona. Ponieważ ciało pozostało elastyczne (i jest nadal!) można było ubrać Małgorzatę w nowy, dominikański habit. Liczne cuda – które
potem nastąpiły – przyspieszyły proces beatyfikacyjny,
zakończony szczęśliwie dnia 19 października 1609 r.
Dziś możemy podziwiać zachowane ciało Małgorzaty, która spoczywa w szklanym sarkofagu w ołtarzu
kościoła OO. Dominikanów w Città di Castello. Została
nagrodzona za miłość i wierność Chrystusowi. Błogosławiona Małgorzata zachwyca pięknem swojej świętości...
Proces kanonizacyjny jest w toku.
Błogosławiona Małgorzato – ja w i d z ę dużo
bardzo chorych dzieci, które czekają na Twoją interwencję... Z o b a c z , ile masz radosnej pracy jeszcze przed
sobą! T o b i e Bóg na to pozwoli... Proszę...
Ty – Błogosławiona, zasiewasz Pokój w moim sercu... Dziękuję!
Krystyna Ungeheuer-Mietelska
Città di Castello – kościół San Domenico – sarkofag z ciałem
bł. Małgorzaty w głównym ołtarzu.
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
25
KOŚCIÓŁ: NAUKA, LUDZIE, MIEJSCA, WYDARZENIA
ŚWIATŁO I KOLOR W KOŚCIELE – BLASK MOZAIKI
Pysznią się, lśniąc tysiącami skier i cieni, perląc brylantami, kamienie. Siejbą tęcz, gwiazdami,
ogniem błyskawic, słońcem – zeszedł do świątyni, w królewskim odzieniu „sen Wschodu”, mozaika. Przekrasne rozkrwawiły rubiny, nocy niebem spłynęły szafiry, szmaragd w zielne skwitł
ogrody, Pożarami zachodów, łunami przedświtów zorzanych, złota soplami – nieśmiertelne okapły obrazy, niosąc przepych i tajnię, mieniaąc się w wielkie misterium. Z krainy, gdzie toczą swe
wody Eufrad i Tygrys, z Chaldei, Babilonii, Asyrii, dalej, z Egiptu, poprzez Fenicję, Persję, Kretę,
słoneczną Helladę, Rawennę i Romę – szła wielka sztuka, mozaiska, biorąc zawiązek z polichromii, techniki emalierskiej oraz inkrustacji, by w klamrze tysiącleci wejść na Parnas monumentalnej, sugestywnej sztuki dekoracyjnej jaką jest mozaika. Przenosi ona widza swa finezją, pełnią
tajemnniczości w tęczową baśń złudzeń, oto mozaika – baśń „Tysiąca i jednej nocy”, ziszczony
sen Bizancjum, skrzący miliardem gwiazd.
[oisownia orygonalna]
Tak o mozaikach mówi Aleksander Hrebeniuk w swej
rozprawie pt. Witraże – mozaiki: sztuka barwnych szkieł
i kamyków, wydanej w Krakowie w 1938 r.
Czym więc jest mozaika, kiedy powstała i jak się
ją wykonuje?
Mozaika to technika dekoracyjna zaliczana do malarstwa monumentalnego, polegająca na układaniu obrazu lub kompozycji ornamentowych z kamyków o różnym kształcie i barwie oraz małych płytek szkła lub ceramiki, które osadza się według przygotowanego wcześniej wzoru na grunt składający się z masy wapiennej,
piasku, gliny i oleju lub żywicy pochodzenia roślinnego
(mastyks). Po wyschnięciu taka dekoracja jest bardzo
trwała i nie zmienia kolorów.
Mozaika była znana w starożytności od III tysiąclecia p.n.e. w krajach Azji Mniejszej i basenu Morza Śródziemnego. Najwięcej zostało odkrytych w środkowej
Mezopotamii, w mieście Ur. Wykonywano je z marmuru, alabastru, macicy perłowej, lapis lazuli, srebra i złota, a motywem były sceny wojenne, rytualne, rodzajowe
z życia władców, prace związane z hodowlą zwierząt,
przedstawienia mitologiczne itp.
Mozaika doprowadzona została do perfekcji przez
Greków i Rzymian. W okresie rzymskim modne stały się
motywy geometryczne – szachownice, plecionki, ciągi
rombów, spirale. Nadal wykorzystywano sceny mitologiczne. Z nastaniem chrześcijaństwa zaczęto ilustrować
historie ze Starego i Nowego Testamentu, a w średniowieczu przedstawiano także wymyślne stwory.
Od I wieku mozaika rozpowszechnia się we wszystkich typach budownictwa publicznego i prywatnego.
Z początku układano ją głównie na posadzkach lub przy-
ozdabiano nimi rzeźby. Dopiero w okresie chrześcijaństwa rozwinęły się mozaiki ścienne. Umieszczano je na
zewnątrz i wewnątrz w przestrzeni kopuł, sklepień i absyd
zarówno w budownictwie sakralnym, jak i świeckim. Stosowano ją również do zdobienia mebli, głównie blatów
stołów, biurek i sepetów (rodzaj skrzynki z szufladami na
kosztowności lub dokumenty). Przepiękne i bardzo dobrze zachowane mozaiki podłogowe znajdują się w odkrywanej i restaurowanej od końca XIX w. luksusowej
letniskowej rezydencji Villa Romana del Casale (wybudowanej ok. 300 r. n.e.) – 5 km od miasta Piazza Armerica na
Sycylii. Mozaiki przedstawiają sceny z życia codziennego, sceny chwytania dzikich zwierząt afrykańskich dla potrzeb igrzysk, sceny z polowań oraz motywy mitologiczne. Pokrywają posadzki we wszystkich pomieszczeniach
i zapełniają powierzchnię ponad 3500 m2.
Z Rzymu technikę wykonania mozaiki przejęło Bizancjum, kiedy to cesarz Konstantyn (ok. 330 r. n.e.) przeniósł tam siedzibę cesarską. Zderzenie dotychczas tworzonej mozaiki ze wschodnią tradycją artystyczną dało
w V wieku n. e. początek ewolucji mozaikowej, której
najbardziej charakterystyczną i widoczną nowością było
stosowanie ogromnego tła w złocie.
Najwspanialsze zachowane mozaiki z tego okresu
to mozaiki w Dafni (Grecja) i w Rawennie, miejscu spotkań świata zachodniego i wschodniego. Osiem zabytków Rawenny zostało wpisanych na Listę Światowego
Dziedzictwa UNESCO. Przykłady klasycznej mozaiki
rzymskiej sztuki chrześcijańskiej znajdujemy w mauzoleum Galli Placydii. Fascynujące sklepienie kolebkowe,
intensywnie niebieskie, rozjaśnione kolistymi, złotymi
ozdobami i koronami białych kwiatów robi niesamowite wrażenie. Z tyłu nad wejściem mozaika przedstawia,
26
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
siedzącego na skałach pomiędzy sześcioma owieczkami,
Dobrego Pasterza w złotej aureoli i złotej tunice, fioletowym całunie i z wielkim złotym krzyżem. Bogate mozaiki przedstawiające świętych, apostołów, symboliczne
figury zwierząt, pnącza winorośli itp. elementy ornamentalne umieszczone są w kopule, lunetach i na sarkofagach. Natomiast sztukę mozaiki bizantyjskiej reprezentuje bazylika św. Witalisa i bazylika Sant’Apollinare
Nuovo, gdzie na ścianach nawy głównej zachowały się
mozaiki przedstawiające cuda Jezusa, wizerunki proroków i procesje męczenników oraz męczennic, pierwotnie będące orszakami cesarskimi.
Bazylika św. Witalisa (Basilica di San Vitale) budowana w latach 527-548 posiada najbardziej reprezentatywne mozaiki sztuki bizantyjskiej.
Bazylika św. Witalisa w Rawennie, mozaika w kopule nad
chórem.
Po upadku Bizancjum technika układania mozaik
na kilka wieków straciła na znaczeniu. Odrodziła się
dopiero w wieku XI i XII, by ozdabiać kościoły Grecji,
Sycylii, Rzymu i Wenecji.
Mozaika na sklepieniu w bazylice św. Marka w Wenecji
W bazylice św. Marka w Wenecji bogate mozaiki ze
złotych i szklanych kostek (tesser) zdobią posadzki, kopuły i sklepienia. Układali je najpierw artyści sprowadzeni z Konstantynopola, a później – po pożarze w 1106 r.
– układane były przez miejscowych mistrzów. Pokrywają
ok. 4 tys. m2 i przedstawiają bogate sceny figuralne oraz
roślinne, zwierzęce i geometryczne ornamenty.
W katedrze w Cefalu na Sycylii (budowanej w latach 1131-1240) charakterystycznym elementem wnętrza jest bizantyjska mozaika przedstawiająca Chrystusa
Pantokratora. Nad wizerunkiem widnieje napis w języku
łacińskim:
+ Stawszy się człowiekiem [Ja] twórca człowieka
i odkupiciel stworzenia + sądzę ciała [jako] cielesny [i]
serca [jako] Bóg +
A w trzymanej przez Pantokratora księdze widnieje
cytat z Ewangelii według św. Jana (J 8,12) w językach
greckim i łacińskim:
Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie
będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia
Od wieku XIII zaznacza się początek zmierzchu
użycia mozaiki; w wieku XVI mozaika jest praktycznie
porzucona na rzecz malowideł techniką fresku, malowideł
na desce, a potem płótnie. Zastój trwa aż do wieku XIX,
kiedy to rozpowszechniło się dekorowanie przedmiotów
powszechnego użytku i mebli oraz tworzenie kilkucentymetrowych miniaturek „kamiennych obrazów”. Wydaje
się, że od tego czasu mozaika przeżywa swą kolejną młodość i jest chętnie wykorzystywana do zdobienia wnętrz,
a ogromna gama używanych materiałów i technik dowodzi, iż jest ona bardziej żywa teraz, aniżeli w czasach jej
narodzin. Projekty mozaik tworzą wielcy artyści: Antonio
Gaudi, Gino Severini, Fernando Leger, Lucio Fontana,
a także Gustav Klimt, Oskar Kokoschka, Marc Chagall,
George Braque i in.
Mozaika była znana także w innych rejonach świata. Już 40 wieków wstecz ludy Sumerów wykorzystywały małe, barwne przedmioty do dekoracji ścian i kolumn.
Była wykonywana przez cywilizacje prekolumbijskie
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
z Południowej i Środkowej Ameryki oraz południowego Meksyku. W kulturach Mochica, Majów, Azteków
i innych pojawiały się zdobione mozaiką maski, służące
obrzędom liturgicznym i pogrzebowym. W tym rejonie
używano jednak odmiennego materiału: twardych kamieni o wspaniałych kolorach, np. malachitu, serpentynitu, turkusu, korala, jadeitu, masy perłowej, metali i łusek gadów. Mozaika odegrała również ważną rolę w architekturze sakralnej na Rusi w XI-XII w. Znana była
także w krajach islamu, zwłaszcza w Persji. W sztuce islamu nie wolno było przedstawiać postaci ludzkich, więc
motywami były i są scenki rodzajowe z polowań, pałace,
świątynie, stylizowany świat roślin, motywy geometryczne i cytaty z Koranu. Jednym z najpiękniejszych zabytków sztuki islamskiej jest Wielki Meczet Umajjadów
w Damaszku, zachwycający dekoracją pełną złoceń.
Mozaiki z kolorowego i pozłacanego szkła przedstawiają raj. Wykonane zostały w VII w. przez konstantynopolskich artystów sprowadzonych specjalnie w tym celu.
Wiele z tych mozaik strawił pożar w 1893, ale niektóre
udało się zrekonstruować. Ciekawostką jest, znajdująca
się we wnętrzu meczetu, kaplica św. Jana Chrzciciela,
czczonego na równi przez chrześcijan i muzułmanów.
Zanim powstał meczet, stała tu w czasach rzymskich
świątynia Jowisza, przekształcona następnie w bizantyjską bazylikę, po przejściu cesarza Konstantyna na chrześcijaństwo.
Niedoścignionym wzorem świątyni doskonałej
i symbolem Kościoła bizantyjskiego była Hagia Sophia
(„Kościół Mądrości Bożej”) w Stambule, dawny Konstantynopol (Turcja). Pierwszy kościół chrześcijański
powstawał od 326 r. i doświadczał różnych kataklizmów.
Gdy w 1453 r. Konstantynopol został zdobyty przez Turków, świątynię zamieniono na meczet, dobudowując
cztery minarety. Wnętrze przystosowano do potrzeb islamu, ale go nie zniszczono; wszystkie elementy chrześcijańskie zostały jednak zatynkowane. Od roku 1934
budowla pełni rolę muzeum.
Hagia Sophia – Matka Boża z Dzieciątkiem z dwoma cesarzami: Konstantynem I Wielkim i Justynianem I Wielkim (obok
głowy Matki Bożej monogram: „Matka Boga”).
27
Hagia Sophia – Maryja z Dzieciątkiem.
Warsztat rzemieślnika tworzącego mozaiki, to po
trosze pracownia rzeźbiarza i malarza, gdzie na przemian
używa się dłuta, młotka, szlifierek do kamieni i materiałów malarskich. Kopię kartonowego projektu mozaiki
tnie się na mniejsze części, numerując je na odwrocie.
Następnie przykleja się kawałki szkła lub kamienia. Jest
to praca bardzo żmudna, wymagająca od twórcy dużej
precyzji, cierpliwości i zmysłu artystycznego. Najtrudniejsze do wykonania są cieniowania oraz detale i wyraz twarzy przedstawianych osób. Do wykonania np.
oka potrzebnych jest ok. 50 różnej wielkości kostek. Po
sprawdzeniu wykonania mozaiki zestawia się pocięte
elementy na deskach, a następnie na ostatecznym miejscu – na ścianie, osadzając je w przygotowanej zaprawie.
Po zmyciu oraz wyschnięciu mozaiki, zaprawia się fugi
odpowiednimi kolorami, po czym znowu się czyści i poleruje, aby wydobyć z mozaiki połysk i czysty kolor.
Technika szlifowania kamieni oraz przygotowanie
masy mozaikowej jest trzymana w tajemnicy. Wcześniej
Aleksandryjczycy, a później Włosi, a przede wszystkim
weneccy mistrzowie tworzyli i tworzą najlepszy materiał
mozaikowy. Masa szklana jest kolorowana metalicznie
i nie traci nigdy raz nadanej przez rzemieślnika barwy.
W dawnych czasach bardziej popularna była mozaika
z naturalnych kamieni. Stosunkowo mało było mozaik
z marmuru, który jest materiałem nietrwałym, łatwo
kruszejącym i tracącym kolor; nie posiada połysku i jest
martwy. Odcieni barwnych kamyków lub szkliwionych
kostek do układania mozaiki jest bardzo dużo; w starożytności było ich ok. tysiąca i więcej; w Krakowie –
w zakładzie Żeleńskich – ok. 5,5 tysiąca, a obecnie, przy
dzisiejszej technice – ok. 25 tysięcy.
Wyróżniano trzy techniki układania mozaiki:
– opus barbaricum – zapoczątkowana w Grecji –
geometryczne lub roślinne wzory mozaiki uzależnione
były od naturalnego kształtu kamienia, np. otoczaków
28
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
znalezionych na brzegach rzek i morza. Mozaiki miały
kolorystykę biało-czarną z mniejszymi polami żółtymi,
brązowymi i czerwonymi. Dzisiaj można je oglądać
w Grecji i Turcji. Pochodzą z czasów od VI do IV wieku
p.n.e.,
– opus segmentatum – stosowana w okresie hellenistycznym (323-30 roku p. n.e.) – polegającą na zastosowaniu odpadów kamiennych (odłupków) powstałych
przy pracach rzeźbiarskich i kamieniarskich,
– opus vermiculatum – w tej technice stosowano
małe regularne kostki/płytki (tesseer) z marmuru i innych kamieni, czasem kamieni szlachetnych, złota itp.,
w której obróbkę kamienia uzależniano od projektowanego rysunku, czasem bardzo skomplikowanego – do
odwzorowania rysunku niezbędne było przygotowanie
kostki o krawędzi niejednokrotnie 1 mm. Takie mozaiki
zachowały się do dzisiaj w Pompejach.
Typy mozaiki:
– wenecka, układana z drobnych kawałków barwnego
szkła,
– watykańska – z pionowo ustawianych szklanych
sztyfcików,
– florencka, florentyńska (pietra dura) – z kawałków
marmurów i barwnych kamyków.
W Polsce mozaiki były znane już w XVI w. Mikołaj Rej wspomina o pawimentach, czyli posadzkach
u możnych panów „w kamyki sadzonych” (czyli układanych). Nazwa posadzka powstała od posadzania,
czyli wysadzania podłogi wzorzysto kawałkami kamieni lub drewna różnej barwy, często wyglądającej
jak najpiękniejszy kobierzec perski. Oprócz mozaiki
podłogowej występują także na antepediach (ozdobna
osłona przedniej części ołtarza w kościołach), np. przy
ołtarzu Bożego Ciała w kościele Panny Marii w Krakowie, w kaplicy Batorego na Wawelu. Sztuki układania
mozaiki chińskiej nauczył się od misjonarza chińskiego
Dominik Estreicher (dziad Karola Estreichera – bibliografa) będąc na studiach malarskich w Rzymie. Pozostawił po sobie wiele mistrzowsko wykonanych robót
mozaikowych (stół, serwis, miniaturowe wizerunki
Kościuszki na szpilkach i pierścionkach). W wieku
XVIII powstały mozaiki w kościele Pijarów, wykonane
przez Józefa Hoffmana z Berna, a na początku wieku
XX – mozaiki w Bazylice Najświętszego Serca Pana
Jezusa w Krakowie. Fryz mozaikowy w prezbiterium
zaprojektował Piotr Stachiewicz, a wykonała wenecka
firma Angelo Gianese. Mozaika ma 30 metrów długości i przedstawia hołd złożony Chrystusowi przez świętych i błogosławionych polskich, prowadzonych przez
św. Stanisława, parę królewską: Jadwigę i Władysława
Jagiełłę oraz naród polski. Mozaiki do nawy głównej
zaprojektował Leonard Strojnowski.
Współcześnie, w ostatnich latach, Kraków wzbogacił się o piękne mozaikowe dekoracje ze scenami
biblijnymi w górnym kościele Sanktuarium Św. Jana
Pawła II „Nie lękajcie się” w Łagiewnikach. Ich twórcą
jest jezuita o. Marco Ivan Rupnik SJ (ur. 1954 r.) znany
z wielu artystycznych dzieł – przede wszystkim mozaik
w papieskiej kaplicy Redemptoris Mater, znajdującej się
w Pałacu Apostolskim, w krypcie nowego kościoła św.
Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, sanktuarium Matki
Bożej w Lourdes oraz w nowym sanktuarium Św. Trójcy
w Fatimie i in. O. Marco Ivan Rupnik pochodzi ze Słowenii (była Jugosławia). Od 1991 roku jest dyrektorem
w Centro Aletti przy Papieskim Instytucie Wschodnim
Orientale, skupiającym chrześcijańskich artystów, z którymi realizuje swoje dzieła.
Mozaika w sanktuarium św. Jana Pawła II. fot. as (c-b).
Dzisiaj mozaikę spotykamy wszędzie – w kościołach, na fasadach kamienic, nad portalami bram, w metrach…
Od starożytności, poprzez wieki I do VI, następnie wiek XI i XII, aż po wiek XIX i do czasów współczesnych – mozaika, przepiękne rzemiosło artystyczne,
wzbudza szczery zachwyt swą pracochłonnością, misternością i wiecznością trwania, a układana z drobnych
szklanych płytek, jak mozaika bizantyjska, swą nierówną powierzchnią wywołuje refleksy światła, które migocąc, ożywiają przedstawienia mozaikowe, m.in. postacie
świętych.
oprac. as (c-b)
Wykorzystane materiały
Bustacchini G., Rawenna: mozaiki, zabytki i otoczenie. Ravenna, [ca 1985].
Hrebeniuk A., Witraże – mozaiki : sztuka barwnych szkieł i kamyków. Kraków, 1938.
Mała encyklopedia kultury antycznej. W-wa, 1983.
Szolginia W., Architektura i budownictwo. W-wa, 1991.
Sztuka świata. T. 13. W-wa, 2000.
Źródła internetowe.
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
29
ISLAM – ŚWIĘTA WOJNA
Nie ma dnia, aby światowe media nie donosiły o aktach
terroru, dokonywanych przez różnego rodzaju organizacje odwołujące się do islamu. Największym przeciwnikiem i celem bojówek islamskich dżihadystów są
chrześcijanie i to w ich kierunku skierowana jest cała
agresja. Hasła islamistów, które dotychczas wydawały
się mrzonką, stają się realnym zagrożeniem państw i narodów ukształtowanych przez cywilizację łacińską.
Wieści z Bliskiego Wschodu, Nigerii czy Pakistanu
napawają grozą. Na naszych oczach następuje pełzająca realizacja odwiecznego celu islamistów: upowszechnienie na całym świecie szariatu – prawa koranicznego
i zbudowanie światowego kalifatu. Trzeba pamiętać,
że islam to jedność religii i polityki. Islam to dżihad –
święta wojna z „niewiernymi”. Wojujący islam, a ten
zaczyna dominować,
jest wielkim zagrożeniem, zwłaszcza dla
Europy.
Poranek islamu
Islam jest religią
monoteistyczną. Jego
wyznawcy
wierzą,
że w świętej księdze
– Koranie zostały
objawione słowa samego Boga (Allaha)
prorokowi Mahometowi przez Archanioła Gabriela (lata 610
– 632).
W islamie obowiązuje pięć zasad
i obowiązków: wyznanie wiary w jedynego Boga, pięciokrotna modlitwa w ciągu doby, post w miesiącu ramadan, jałmużna na rzecz ubogich i pielgrzymka do Mekki
(przynajmniej raz w życiu, jeżeli na to pozwalają warunki materialne).
Początki islamu datuje się na rok 610, kiedy to Mahomet doznał „objawień” i zaczął głosić zasady nowej
wiary. Zmuszony przez przeciwników, uciekł z Mekki
do Medyny (rok 662), gdzie zaczęły szybko wzrastać
szeregi jego zwolenników i rozpoczęły się podboje pobliskich ziem, zamieszkałych przez plemiona arabskie.
Ekspansja islamu i podboje terytorialne, już po śmierci
Mahometa, objęły wielkie obszary: cały Półwysep Arabski, ziemie Syrii i Palestyny, północną część Afryki,
tereny Mezopotamii i Persji aż do granic Indii. W VIII
w. muzułmanie zajęli Półwysep Iberyjski (Hiszpania,
Portugalia), a nawet szturmowano Francję i Półwysep
Apeniński (Włochy). Wszędzie tam, gdzie dotarli muzułmanie, wprowadzano nowe islamskie prawo – szariat.
Podboje i bezwzględność poczynań islamistów stały się regułą, która owocowała szybkim powiększaniem
się liczby wyznawców Allaha i rozszerzaniem się terytoriów przez nich zamieszkałych.
Dzisiaj szacuje się, że islam jest drugą po chrześcijaństwie religią świata.
Dżihad
Termin „dżihad” oznacza działanie w imię umocnienia i szerzenia islamu. To działanie było i jest zazwyczaj walką zbrojną, poprzez którą siłą nawraca się
„niewiernych”. Teoretycznie dżihad obejmuje także pokojowe propagowanie islamu, wymagające od muzułmanina wykorzenienie z życia czynów
grzesznych.
Dżihad nazywany jest często świętą
wojną. Udział muzułmanina w dżihadzie jest zaliczany do
chwalebnych uczynków, a śmierć – czyni go męczennikiem,
udającym się do krainy szczęśliwości.
W skrajnych,
fundamentalistycznych odłamach islamu dżihad staje
się
obowiązkową,
bezwzględną walką
z innowiercami. Ekstremizm nie dziwi w podzielonym,
niemającym jednego autorytetu islamie.
Dżihad – święta wojna funkcjonuje od zarania islamu i jest jego narzędziem, które przez wieki siało postrach
wśród podbijanych ludów. Również i dzisiaj mamy przykłady barbarzyńskich działań fundamentalistów islamskich, np. na terenach tzw. Państwa Islamskiego (część
obszarów Syrii i Iraku), gdzie oddziały dżihadystów
wymordowały i wygnały z domostw tysiące chrześcijan.
Szczególnie tragiczna sytuacja chrześcijan panuje w irackim Mosulu. Jak alarmuje katolickie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, katolicy zostali wypędzeni
z miasta albo zmuszeni do przejścia na islam lub obarczeni specjalnym podatkiem dla niewiernych. Jedyną ich
„winą” jest wiara w Jezusa Chrystusa!
Morderstwa, grabieże, porwania i wypędzenia
chrześcijan to także codzienność w północnej Nigerii,
30
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
gdzie bojówki dzihadystów Boko Haram wprowadzają
rządy według prawa koranicznego. Giną tysiące Nigeryjczyków, a świat milczy, jak przed laty, gdy mordowano katolików z plemienia Ibo. Przypomnijmy:
„W maju 1966 roku rozpoczęły się pogromy Ibów (…)
Tłumy fanatyków ogarniętych żądzą mordu atakowały
„niewiernych”, skandując przy tym imię Allaha i hasła „świętej wojny”(...) Odnotowano niezliczone akty
okrucieństwa. Oprawcy z upodobaniem ścinali Ibów
maczetami, ćwiartowali ich, rozpruwali brzuchy brzemiennym niewiastom, miażdżyli płody wyrwane spod
serc matek, odrąbywali dłonie, rozrzynali usta...(...)
Uśmiercono trzydzieści tysięcy Ibów, tysiące okaleczono (...) Katolicy ogłosili w końcu niepodległość swej
ojczyzny – Republiki Biafry (…) Zarządzono totalną
blokadę Biafry, czego efektem była prawdziwa katastrofa humanitarna. Setki tysięcy ludzi zmarło śmiercią
głodową, inni padali ofiarą szerzących się chorób (…)
Po stronie reżimu w Lagos opowiedziały się i udzieliły
mu wsparcia państwa muzułmańskie i arabskie (Czad,
Niger, Sudan, Arabia Saudyjska, Egipt i Syria), Związek Radziecki wraz ze swymi satelitami, wreszcie największe potęgi Zachodu – Stany Zjednoczone i Wielka
Brytania.”, (A. Solak, Płacz Biafry, Polonia Christiana,nr 42, s. 69, 2015). W jednym szeregu stanęły do
walki siły wojującego islamu, sowieckiego komunizmu
oraz zachodniej demokracji. Wspólnie zmiażdżyły,
chcące wybić się na niepodległość, państwo afrykańskich chrześcijan.
Wróćmy do czasów obecnych: równie tragiczny
jest los chrześcijan w muzułmańskim Sudanie i Pakistanie. Młode pakistańskie małżeństwo chrześcijańskie,
pobite i żywcem spalone w piecu ceramicznym za rzekome bluźnierstwo, jest jednym z przykładów terroru
islamskiego, swoistej „tolerancji”.
Akcje bojówek islamskich następują przeważnie po
różnego rodzaju prowokacjach, ale niekoniecznie. Ostatni przypadek paryski – opublikowanie karykatur proroka
Mahometa – był dziełem ludzi, dla których nie ma żadnych świętości. Redakcyjni ateiści, szydzący zazwyczaj
z religii katolickiej, kpiący ze wszystkiego i traktujący
każdą religię jako głupotę, posunęli się do niewybrednej
prowokacji wobec wyznawców islamu. W odwecie mordowani są chrześcijanie w Nigrze, palone są kościoły
i domy! Wyznawcy islamu organizują łapanki chrześcijan. Jak doniosło Radio Watykańskie: „Z 14 kościołów
12 zostało sprofanowanych i kompletnie spustoszonych.
Nic nie ocalało. Wszystko zostało spalone (…) Ostał się
tylko mały krzyżyk.” Wrze także w innych państwach
islamskich. Morze cierpienia chrześcijan rozlewa się na
cały świat!
W 1683 r. Turcy przed marszem na Wiedeń wysłali do cesarza Leopolda I Habsburga notę: „Zamierzamy uderzyć zbrojnie na twoją ziemię i ją zdeptać
(…) Oczekuj nas w Wiedniu, gdzie będziemy was ści-
nać, ty nieznaczący nic wśród stworzeń Bożych, jakim
może być tylko giaur”. Dzisiaj wielu przywódców dżihadystów grozi Zachodowi w podobnym stylu: „Podbijemy Rzym, wasze krzyże roztrzaskamy na kawałki,
z waszych kobiet uczynimy niewolnice za zgodą Allaha, Najwyższego” i podają wskazówki, jak tego dokonać: „Wysadzajcie ich drogi. Napadajcie na ich siedziby, wpadajcie do ich domów. Obcinajcie im głowy.
Niech nigdzie nie czują się bezpieczni. Jeśli nie macie
materiału wybuchowego czy amunicji, izolujcie niewiernych Amerykanów, Francuzów czy wszystko jedno jakich ich sprzymierzeńców: możecie kamieniami
roztrzaskiwać im głowy, mordować ich nożem, przejechać samochodem, zrzucić z wysokości, udusić albo
otruć”, (R. de Mattei, Jak zatrzymać islam, ND,17-18
styczeń 2015).
Islamizacja Zachodu
Europa zawsze była łakomym kąskiem dla muzułmanów i celem ich ekspansjonistycznych zapędów.
Dzisiaj w zlaicyzowanej Europie, gdzie otwarcie walczy się z katolicyzmem i neguje Boskie prawa,
świat muzułmański przyjął nową formę walki: zwiększoną dzietność i zastraszające akty terroru. Państwa
zachodnie, w imię szybkiego wzrostu gospodarczego,
ułatwiły ekonomiczną imigrację muzułmanów do swoich krajów, licząc, że ta tania siła robocza zasymiluje się
z miejscową ludnością, a wielokulturowość pozytywnie wpłynie na rozwój społeczeństwa. Nic takiego się
nie stało. Wyznawcy islamu tworzą swoiste getta i ani
im w głowie przejęcie wzorców laickiej indoktrynacji.
Szacuje się, że ilość muzułmanów w Europie (oprócz
Turcji) wynosi ponad 44 mln osób. Są to nie tylko imigranci i ich potomkowie, ale także konwertyci, zazwyczaj młodzi ludzie, dla których nie do przyjęcia stała
się „duchowa zgnilizna współczesnej przeżartej konsumpcjonizmem Europy”. Problem dotyczy większości
państw Unii Europejskiej, ale najsilniej występuje na
Wyspach Brytyjskich, we Francji i w Niemczech. Jak
grzyby po deszczu wyrastają tam coraz to nowe meczety, których budowa finansowana jest z reguły przez bogate w ropę naftową państwa islamskie. W Zachodniej
Europie powstaje więcej meczetów niż miejsc kultu
wszystkich innych wyznań razem wziętych. W Monachium ma powstać Centrum Islamu dla Europy, które
będzie ośrodkiem koordynującym rozprzestrzenianie
się islamu na Starym Kontynencie.
Jak to jest możliwe, że dotychczas chrześcijańska
Europa wręcz ułatwia ekspansję islamowi i rezygnuje
z walki o swoja przyszłość? Celną odpowiedź na takie pytanie dał były metropolita czeskiej Pragi Kard.
Miloslav Vlk: „Chrześcijanie, którzy stali się zbyt egoistyczni swoją letniością, nie są w stanie bronić chrześcijańskiego dziedzictwa Europy. Imigracja i wysoka
dzietność wyznawców Allaha doskonale wkompono-
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
wały się w pustkę stworzoną przez Europejczyków,
którzy pozbyli się chrześcijańskiego ducha, wypełniającego ich życie. Jeżeli Europa nie zmieni nastawienia
do swojego dziedzictwa, będzie zislamizowana”, (Ks.
P. Rozpiątkowski, Islamizacja: fakt czy mit?, Niedziela, 4.01.2015).
Europejscy przywódcy jakby nie dostrzegali problemu i po brutalnym ataku islamistów na redakcję obrazoburczego tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu, zdobyli się na protestacyjny marsz „przeciwko terrorowi”.
Z poprawności politycznej zapomniano dodać, jaki to był
terror! Prezydent Francji F. Hollande podkreślił nawet,
wbrew faktom, że zamachowcy nie mają nic wspólnego
z religią muzułmańską, a kanclerz Niemiec, A. Merkel
stwierdziła, że islam jest częścią niemieckiej tożsamości. Europa nie chce zrozumieć, że pogłębianie laickości
i rezygnacja z chrześcijańskich korzeni prowadzi do nihilizmu, moralnego upadku i samounicestwienia.
31
Posłowie
Prof. Roberto de Mattei, w interesującym artykule
„Cel dżihadu – Rzym”, (Polonia Christiana, nr 42, styczeń-luty 2015), pisze: „ Zachód nie może wygrać nadchodzącej wojny z gęsto utkaną i coraz bardziej radykalną międzynarodową siecią dżihadu, która zwraca się
ku sercu cywilizacji chrześcijańskiej – Rzymowi. Dlaczego? Bo sam siebie nienawidzi”. Mamy do czynienia
z wojną religijną, świętą wojną. „Ale – jak przypomniała
siostrze Łucji Matka Boża 3 stycznia 1944 roku, wzywając ją do spisania trzeciej tajemnicy fatimskiej – jest tylko jeden Bóg i jedna prawdziwa religia. W mojej duszy
cichy głos powiedział - zaświadcza Łucja – tylko jedna
wiara, jeden chrzest, jeden Kościół Święty, Powszechny
i Apostolski. W wieczności -Niebo! To Niebo, ku któremu winniśmy wznosić błagania o pomoc w obronie jedynej Wiary i jedynej Cywilizacji”.
AS
MAHOMET?
(...) Przypominam sobie takie wydarzenie z młodych lat.
Zwiedzaliśmy klasztor San Marco we Florencji – freski
Fra Angelica. W pewnym momencie przyłączył się do
nas człowiek, który podzielając z nami podziw dla sztuki tego wielkiego zakonnika artysty, nie omieszkał dodać: ,,Ale nic się nie da porównać z naszym wspaniałym
monoteizmem muzułmańskim’’. Oświadczenie to nie
przeszkodziło nam kontynuować zwiedzania i rozmowy
w przyjaznym tonie. Był to jakby przedsmak tego dialogu między chrześcijaństwem a islamem, który próbuje
się w sposób systematyczny rozwijać w okresie posoborowym.
Dla każdego, kto znając Stary i Nowy Testament,
czyta z kolei Koran, staje się rzeczą jasną, że dokonał
się w nim jakiś proces redukcji Bożego Objawienia.
Nie można nie dostrzec odejścia od tego, co Bóg sam
o sobie powiedział, naprzód w Starym Testamencie
przez Proroków, a ostatecznie w Nowym Testamencie
przez swojego Syna. Całe to bogactwo samoobjawienia
się Boga, które stanowi dziedzictwo Starego i Nowego
Przymierza, w jakiś sposób zostało w islamie odsunięte
na bok.
Bóg Koranu obdarzany zostaje najpiękniejszymi
imionami, jakie zna ludzki język, ale ostatecznie jest to
Bóg pozaświatowy, Bóg, który pozostaje tylko Majestatem, a nie jest nigdy Emmanuelem, Bogiem-z-nami.
Islam nie jest religią odkupienia. Nie ma w nim miejsca
dla krzyża i zmartwychwstania, chociaż wspomniany
jest Jezus, ale jedynie jako prorok przygotowujący na
przyjście ostatecznego proroka Mahometa. Wspomniana
jest Maryja, Jego dziewicza Matka. Ale tylko tyle. Nie
ma całego dramatu Odkupienia. Dlatego nie tylko teolo-
gia, ale także i antropologia islamu tak bardzo różni się
od antropologii chrześcijańskiej.
Z całym szacunkiem trzeba się odnieść do religijności muzułmanów, nie można nie podziwiać na przykład
ich wierności modlitwie. Obraz wyznawcy Allaha, który
bez względu na czas i miejsce pada na kolana i pogrąża się w modlitwie, pozostaje wzorem dla wyznawców
prawdziwego Boga, zwłaszcza dla tych chrześcijan, którzy mało się modlą lub nie modlą się wcale, opuszczając
swe wspaniałe katedry.
Sobór wezwał Kościół do dialogu z wyznawcami ,,Proroka’’ i Kościół tą drogą kroczy. W Deklaracji
Nostra aetate czytamy: ,,Jeżeli więc w ciągu wieków
wiele powstawało sporów i wrogości między chrześcijanami i mahometanami, święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość szczerze
pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie
całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność’’ (n. 3).
(...) Ale nie brak też bardzo konkretnych trudności.
W krajach, gdzie prądy fundamentalistyczne dochodzą
do władzy, prawa człowieka i zasada wolności religijnej
bywają interpretowane, niestety, bardzo jednostronnie.
Wolność religijna bywa rozumiana jako wolność narzucania ,,prawdziwej religii’’ wszystkim obywatelom. Sytuacja chrześcijan w takich krajach bywa nieraz wręcz
dramatyczna. Tego typu postawy fundamentalistyczne
bardzo utrudniają wzajemne kontakty. Jednak, pomimo
to, ze strony Kościoła otwarcie na współpracę i dialog
pozostaje niezmienne.
Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, 1994.
32
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
CIERPIENIE BOGA I CZŁOWIEKA
TAJEMNICA CIERPIENIA
Cechą charakterystyczną przeżywania choroby jest
kryzys wiary. Jego intensywność jest różna: od ledwie
dostrzegalnej pretensji – „Dlaczego mnie to spotkało?”
– aż po zbliżenie się do granicy rozpaczy. W odpowiedzi na wciąż powtarzane pytanie, czy Bóg istnieje i jest
wrażliwy na ludzkie cierpienie, może przynieść ulgę rozważenie słów Chrystusa, które wypowiedział tuż przed
swą śmiercią na Krzyżu. Doświadcza On trudnego nie
do wyobrażenia bólu i osamotnienia. Chory w jakiejś
mierze staje się „podobny” do Niego. Stąd też lęk przed
niepewnością, osamotnienie pośród najbliższych, zawodność ich pomocy a może nawet niezrozumienie z ich
strony zbliżają człowieka do głębi i intensywności przeżywanego cierpienia przez Chrystusa.
„O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym
głosem: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”
nia, bezsilności, a nawet buntu, wypowiadane są w czasie najbardziej dramatycznym, jakim jest choroba terminalna: „Dlaczego doświadczam cierpienia i umierania?”
Wbrew wszelkim oczekiwaniom ze strony człowieka,
nie sposób jest wytłumaczyć mu tego żadnymi ludzkimi
argumentami. Tylko Bóg Ojciec zna tajemnicę...
Człowiek staje przed niewiadomą, która wyrasta przed nim na kształt ogromnego Krzyża, na którym
umiera Chrystus, nadzieja ludzkiego Zbawienia. I cóż
powiedzieć wobec tej Tajemnicy, jak zaprotestować, kto
położy dłonie na ustach, z których wyrywa się krzyk
bólu... Nikt tak jak Chrystus nie utożsamia się z człowiekiem. Ludzki ból, strach i samotność stają się Jego
doświadczeniem. Cierpienie Jego agonii staje się ceną
miłości do człowieka, który jest zagubiony w samym sobie i potrzebuje pomocy z zewnątrz...
(Mk 15,34). W chwili największego cierpienia Jezus powtarza za autorem Psalmu pytanie, które jest najczęściej
zadawane Bogu w historii ludzkości: „Czemuś Mnie
opuścił?” To pytanie jest krzykiem cierpiących. Obiega
ono wszystkie pola bitew, przytułki, szpitale, domy rodzinne, wszelkie miejsca na świecie, gdzie człowiek doświadcza bólu fizycznego i moralnego. Słowa zdumie-
Jezus w akcie rozpaczliwej miłości, zamiast skazanego człowieka, osobiście staje przed oddziałem egzekucyjnym i umiera w opuszczeniu przez wszystkich.
To straszliwe doświadczenie opuszczenia jest bliskie
wszystkim, którzy jak On, w największym cierpieniu,
wydają okrzyk skargi: „Boże mój [...], czemuś mnie
opuścił?”.
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
Chrystus nie umiera jak filozof, czy zaprawiony
w boju żołnierz. Będąc Synem Bożym, jest wyniszczany
przez śmierć i kocha ludzi do szaleństwa... Umierając,
nie obwinia Ojca i nie przeklina oprawców... Jest śmiertelnie zmęczony, ale nie jest w depresji. Woła więc, jak
dziecko pozostawione w ciemności. Ten krzyk nie jest
buntem, ale prośbą o pomoc Ojca w dramatycznej chwili
próby. Kto, jak nie Ojciec jest Mu najdroższy? W ten
sposób rozumie to i tłum stojący pod Krzyżem, kiedy
z trwogą szepcze słowa: „On Eliasza woła” (Mt 27,48).
Ojciec nie opuścił Syna, zawsze jest z Nim
(por. J 10,30). Jezus wewnętrznie widzi Ojca. Nie
umniejsza to jednak Jego ludzkiego cierpienia, uczucia
trwogi i osamotnienia. Wszystkie okoliczności dramatu
zdają się to potwierdzać, przecież ludzie tyle razy Go zawiedli, a Ojciec milczy... Ten brak duchowego wsparcia
jest dla Niego wyczerpujący nie mniej niż sama agonia.
Osamotnienie i pogarda ze strony oprawców są porażające. Jest to najwyższa cena, jaką przyszło Mu zapłacić
za grzechy ludzi. Wynagrodzenie ich wobec sprawiedliwości Ojca „domaga się” bólu opuszczenia...
Bóg Ojciec przerywa milczenie i „przemawia” w sposób zrozumiały dla ludzi. „Oto zasłona przybytku rozdarła
się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły
pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy
umarli, powstało” (Mt 27,51-52). Ci, którzy doświadczyli
tych niezwykłych zjawisk, z lękiem wypowiadali słowa:
„Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54).
33
Śmierć Syna nie jest daremna. Wynagrodzenie
dokonuje się w sposób pełny. W Chrystusie cierpiącym i Zmartwychwstałym znajdują ocalenie wszyscy, którzy Mu zaufali, a zwłaszcza stygmatyzowani
cierpieniem. Ich rany stają się Jego ranami... Każda
ludzka słabość może być przekuta w spiżowe serce
dzwonu, który zabrzmi radosną melodią pieśni wielkanocnej: „Chrystus prawdziwie zmartwychwstał!”
W rzeczywistości przezwyciężenie zwątpienia w dobroć Boga jest zmartwychwstaniem do nowego duchowego życia...
Czy widzisz Krzyż wbity w serce Ludzkości?
– Duch Miłości próbuje osłonić
Śmiertelnie zmęczonego Chrystusa.
Ojciec zamiast Syna nadstawia swoje dłonie,
Aby wbijali w nie gwoździe...
Całe Niebo w trwodze zamarło,
Tylko ludzie świetnie się bawią.
Syn zmierzył się z przedwiecznym wrogiem.
W śmiertelnej trwodze umiera Nadzieja człowieka.
Zło przedwcześnie ogłasza swoje zwycięstwo.
Z bólu zadrżała ziemia.
Najbliżsi zmęczeni żałobą nie zdążyli jeszcze
odpocząć,
Kiedy Ojciec i Duch wrócili po Syna.
Światło pokonało ciemność,
A zawstydzone zło uciekło... (Zwycięstwo)
ABY WYTRWAĆ PRZY CHORYM...
Panie, rozumiem, że muszą być próby, bo jakże sprawdzić ludzkie serce? Skąd więc ta nieustanna prośba:
Oszczędź mnie i daj życie beztroskie...
Współczesna medycyna umożliwia sprawowanie
długoterminowej opieki nad chorym. Stąd też praca personelu medycznego w warunkach napięcia psychicznego,
spowodowanego kontaktem ze stanami granicznymi życia
i śmierci, przynosi duże obciążenie psychiki oraz zmęczenie fizyczne. Przyczyniają się do tego problemy osobiste,
rodzinne i wątpliwości nurtujące pacjentów. Nastrój przemijania wywiera na opiekuna duży wpływ, zaczyna więc
poddawać się zniechęceniu i bilansować swoje życie. Boleśnie odczuwa kruchość swojej egzystencji i brak spełnienia istotnych planów wytyczonych ideałami młodości.
Osoba mało doświadczona angażuje się w sprawy chorego w sposób bardzo nieodpowiedzialny. Chce przebywać
w otoczeniu słabych i skrzywdzonych, ponieważ czuje się
wśród nich bezpiecznie i dobrze.
Niestety, zbyt bliskie związki uczuciowe z rodziną chorego i z nim samym sprawiają, że jego śmierć
i problemy rodziny są traktowane osobiście. Po śmierci
pacjenta przeżywa więc żałobę, będącą usprawiedliwie-
niem wewnętrznej pustki i braku programu dalszego życia. W skrajnych wypadkach rywalizuje o względy pacjenta. Efektem takiego postępowania jest zniechęcenie
do udzielania pomocy innym podopiecznym i konflikty
w zespole opiekunów.
Psychiczna przewaga nad ciężko chorym jest dla
niego pewnego rodzaju terapią. Ten etap jest przemijający, gdyż po pewnym czasie osoby te wzbudzają w nim
na przemian agresję lub lęk, a na końcu obojętność. Są
to pierwsze zwiastuny wyczerpania się duchowej motywacji dalszej służby choremu. Stąd też gorliwość posługi
„całemu skrzywdzonemu światu” ustępuje miejsce cichej adoracji już tylko jednej i to wyidealizowanej osoby.
Następnie pojawiają się ważniejsze sprawy absorbujące
uwagę i usprawiedliwiające zaniedbywanie obowiązków. Stopniowo zaczyna dominować poczucie niezrozumienia intencji, niesprawiedliwości oraz skrzywdzenia.
Cierpienie narasta wobec braku realizowania własnej
osoby za wszelką cenę, nawet za cenę autodestrukcji.
Brak satysfakcji z życia osobistego lub rodzinnego, „życie” cudzym życiem, brak wypoczynku i zainteresowań pozaszpitalnych, narzucanie swojej pomocy,
34
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
która jest odtrącana, doprowadzają do całego zespołu
przykrych objawów nazywanych „wypaleniem zawodowym”. Badania potwierdzają, że najwięcej kłopotów
sprawia problem współpracy i porozumienia się w zespole. Na drugim miejscu dopiero należy umieścić obciążenie psychiczne związane z obecnością przy śmierci
pacjenta, moralne dylematy i nieuporządkowane życie
osobiste. Zazwyczaj stan „wypalenia” odczuwany jest
subiektywnie jako „brak serca” do pracy lub konkretnych osób.
W przypadku wymagań przekraczających możliwości przystosowania organizmu, stres może stać się dla
zdrowia poważnym zagrożeniem, a nawet spowodować
chorobę. Na tym etapie osoba ta nie potrafi przyjąć żadnych logicznych argumentów. Natomiast utwierdza się
w przekonaniu wyjątkowego charakteru swojej misji,
bez realizacji której życie nie ma już dla niej sensu. Zraniona duma nie pozwala się przyznać przed sobą, że należy nie tylko
wypoczywać,
aby owocnie
pracować, lecz
również
dokonać właściwej hierarchii
wartości życiowych, aby
uniknąć życiowej katastrofy.
Granica
pomiędzy zaangażowaniem
a
zachowaniem zdrowego
dystansu
jest trudna do
wyznaczenia.
Konieczna jest zatem roztropność, aby znaleźć „złoty
środek” postępowania. Opiekun powinien kierować się
cnotą sprawiedliwości, co oznacza równe traktowanie
wszystkich chorych. Sprzeczne z tą zasadą jest protekcyjne traktowanie niektórych podopiecznych przez opiekuna, który czuje się u nich dobrze. Postawy takiej nie
usprawiedliwia nawet zbliżające się odejście. Wieloletnie doświadczenie pracy z dziećmi chorymi terminalnie
potwierdzają tę tezę. Inni opiekunowie i członkowie
rodziny dostrzegając wzmożoną aktywność „charyzmatycznego” pracownika, określają go między sobą
uszczypliwie – „pani śmierć”. Ta jednostronna gorliwość
może sygnalizować głębokie zranienia emocjonalne wymagające pomocy z zewnątrz, czasami nawet już pomocy lekarza.
Źródłem stresu stają się również zbyt duże wymagania opiekuna wobec siebie. Człowiek jest pokorny wówczas, jeśli rozumie, że sprawowana opieka nie
zawsze będzie na najwyższym poziomie, a medycyna
– choć bardzo nowoczesna – posiada możliwości dość
ograniczone. Powinien liczyć się z tym, że mimo najlepszych chęci pojawią się takie chwile, że nie będzie
pogodny, gotowy do niesienia pomocy o każdej porze.
W pracy z chorymi zapomina się jeszcze o jednym
bardzo ważnym i wstydliwym problemie. Opiekunowie
nie są nieomylnymi ludźmi i popełniają błędy. Jeśli nie
czynią tego celowo, aby komuś zaszkodzić lub z braku
poczucia obowiązku, to powinni wystrzegać się drobiazgowości. Skrupuły moralne w konsekwencji powodują stan silnego napięcia psychicznego, który staje się
źródłem kolejnych błędów.
Podobnie niepotrzebne jest
czynienie sobie
wyrzutów, że
nie
wszystkich chorych
i współpracowników lubimy
jednakowo.
Lepiej
przyznać się do tego
przed sobą, niż
udawać, że jest
inaczej. Nastawienie uczuciowe nie może
też przesądzać
o postawie moralnej wobec drugiego człowieka i nie
usprawiedliwia zaniechania czynienia dobra.
Boże, dlaczego masz takie kiepskie sługi?
Wciąż zdradzają Twoje ideały...
Przybierają pozę mędrca,
Aby wypowiedzieć kolejny banał...
Boją się najmniejszego cierpienia
I nie mają wyrzutów sumienia,
Że nie czynią Twojej woli.
Sądu też się nie boją,
Bo przestali już chyba wierzyć...
Notka o autorze:
Ks. Lucjan Szczepaniak SCJ, lekarz, teolog, kapelan Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, duszpasterz chorych dzieci, związany z ZHR, otrzymał Order Uśmiechu, autor publikacji naukowych z zakresu deontologii
medycznej i etyki lekarskiej, poeta.
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
35
POEZJE
Nie
W pół śnie
Nie!
to nieprawda!
to niemożliwe!
dzisiaj jest piątek
za chwilę przyjedziesz
W pół śnie
Na tle kamiennej ściany
Zobaczyłam orszak dziewcząt
Jednakowo ubranych
W długie
Proste
Białe sukienki
Wszystkie miały:
Jasne
Rozpuszczone włosy
– Podążały w kierunku światła
– ONA – moja najdroższa
Szła pośrodku
– Spojrzała
– Uśmiechnęła się do mnie
I na pożegnanie
Bardzo nieśmiało
Pomachała mi ręką
psy się zerwały z legowisk
wyglądam przez okno – widzę Twój samochód
– biegnę na powitanie
nie! – nie ma nikogo!
to tylko deszcz z nieba
przyniósł tęsknotę
10 stycznia
Psalm z bukietek krokusów
O Chryste!
To na Twoją Chwałę
Budzi się życie pełne niespodzianek
I na Twoją też chwałę
W słojach drzew na odsiecz zimy
Ruszają soki
I wiosna kwiaty przynosi
I Niebo maluje cobaltem
I rosa błyszczy na trawie
I słowiki koncertują nad ranem
Nasze góry polskie
Jeszcze w pieleszach zimy
Z bukietem krokusów
Przed Tobą klęczą
A morza klaszczą w piaszczyste dłonie
Styczeń 2014
Lasy modlą się i płaczą
Tak samo jak wtedy jesienią gdy
Ty mój Panie nam Ją zabrałeś
15 marca 2014
***
Na rozstaju drogi
stał Krzyż drewniany – symbol naszej Wiary
Krzyża już nie ma
drzewo nie przetrwało – Wiara została
zziębnięta siedziała na mokrej trawie
była zagubiona
więc zabrałam Ją do Krakowa
– otuliłam wierszem
Barbara Brandys, wiersze z tomu „Jesteś Aniołem” poświęconego pamięci córki Danuty
Notka o Autorce:
Barbara Brandys – urodzona w 1931 roku w Kłobucku, ukończyła studia rolnicze, pracowała w Okręgowej
Stacji Hodowli Zwierząt, od 1980 roku mieszka w Krakowie. Wydała pięć tomów poezji. Jej wiersze znalazły się w antologii polskiej, amerykańskiej i japońskiej. Były też tłumaczone na inne języki.
36
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
DROGIE DZIECI, NASI NAJMŁODSI PARAFIANIE!
Tematem wielkopostnego numeru „Okruchów” i opowiadania zamieszczonego obok jest cierpienie, więc
i w naszym Okruszku o cierpieniu słów kilka. Już wyobrażam sobie, jak niejedno z Was wzdryga się na sam
dźwięk tego słowa, a może nawet ciarki przechodzą
Wam po plecach. Może przypominacie sobie chwile, kiedy Wam było najciężej, kiedy cierpieliście. To
naturalne – cierpieć nikt nie lubi! Ale czas Wielkiego Postu, to takie sześć tygodni Roku liturgicznego,
podczas których o cierpieniu będziecie słyszeli i od
siostry Katechetki w szkole i w kościele – podczas
niedzielnych Mszy św., a nawet sami staniecie się
uczestnikami cierpienia przemierzając stacje Drogi
Krzyżowej.
Stać się uczestnikiem cierpienia Pana Jezusa, to
najpiękniejsza rzecz, jaką chrześcijanin może Jezusowi
podarować, bo przecież On cierpiał za nas, cierpiał niewinnie. Odczuwał to samo, co każdy człowiek, którego
spotka cierpienie. Chociaż był Bogiem – strach i ból
odczuwał tak samo, jak my wszyscy. Zobaczcie – kiedy
ktoś Was niesłusznie o coś posądzi, najczęściej mówicie
„to nie ja” i jest Wam wtedy bardzo przykro, bo niesłuszne oskarżenie boli, chociaż bólu nie odczuwacie, ale do
oczu napływają łzy i myślicie o niesprawiedliwości,
która Was właśnie spotkała. A jak było z Panem Jezusem? Niesłusznie oskarżony, wyśmiany, nikt nie wierzył
w Jego słowa.
Kiedy i Was dotknie cierpienie, a zapewniam
Was, że nie omija żadnego człowieka, zamknijcie na
chwilę oczy i przywołajcie w swojej wyobraźni wizerunek Jezusa na krzyżu: krwawiące rany, cierniową koronę na głowie, gwoździe na rękach i nogach.
To pomaga, bo wtedy ujrzycie swój ból, czy krzyw-
dę jaka Was spotkała z zupełnie innej perspektywy;
będzie znacznie mniejsza od tej, jaką za wszystkich
ludzi poniósł Syn Boży.
Co zrobić, by nie lękać się krzyża (cierpienia)?
Piękną odpowiedź na to pytanie dała Matka Teresa
z Kalkuty:
„Spójrz na krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, by cię pocałować; Jego ramiona rozwarte,
aby cię objąć; Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by
zamknąć cię w swojej miłości. Skoro wiemy, że krzyż
jest znakiem największej miłości Chrystusa do ciebie
i do mnie, przyjmujemy Jego krzyż we wszystkim, co
zechce nam dać, i oddajemy Mu z radością wszystko,
co chce zabrać. Jeśli będziemy tak postępować, świat
pozna, że jesteśmy Jego uczniami, że należymy do Jezusa, że czyny, które wykonujemy, ty i ja, i wszyscy
bracia i siostry, nie są niczym innym jak naszą miłością wcieloną w życie” (Rozważania na każdy dzień,
s. 100).
„Miłość wcielona w życie” – tak napisała Matka
Teresa z Kalkuty, która opiekowała się osobami chorymi, poświęciła im całe swoje życie, otwierając coraz to
nowe przytułki i szpitale. I Wy także możecie włączyć
się w ten „program”.
Proponujemy Wam wielkanocny konkurs na wykonanie pisanek, które przed Świętami Wielkanocnymi
zawieziemy osobom przebywającym w hospicjum, czyli
tym najciężej chorym. To właśnie będzie Wasza „miłość
wcielona w życie”, Wasz wielkanocny dobry uczynek,
który dla ludzi na co dzień przykutych do łóżka, stanie
się promykiem szczęścia.
Pisanki mogą być wykonane dowolną techniką: wycinane, malowane, wyklejane, mogą to być
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
wydmuszki. Kiedy już będą gotowe, przekażcie je
siostrze Katechetce lub przynieście do zakrystii po
niedzielnej Mszy św. Będzie tam na nie czekał spe-
37
cjalny koszyczek. Najważniejsze, żebyście byli gotowi ze swoimi pracami do 15 marca. Swoje prace
podpiszcie. Na wykonawców czekają nagrody.
Rysunek: Kamila Jarocka, stacja 6
FAŁSZYWE OSKARŻENIE
Co się stało Asiu? – zapytała babcia. Wnuczka, zawsze
taka rozmowna i pogodna, tego dnia po powrocie ze
szkoły nie odezwała się ani słowem. Odwracała głowę
i ukradkiem ocierała łzy.
– Spotkała cię jakaś przykrość? Babcia usiłowała dowiedzieć się, co tak bardzo gnębi dziewczynkę. Asia usiadła zrezygnowana przy kuchennym stole i rozpłakała się.
– Pamiętasz babciu Izę ,z którą byłam na obozie?
– Tak Asiu, to bardzo sympatyczna dziewczynka,
lubiłam, jak do nas przychodziła, ale dawno cię już nie
odwiedzała, czy ma jakieś kłopoty?
– To raczej ja mam kłopoty. Wiesz, po powrocie
z wakacji bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy Iza skręciła nogę, codziennie ją odwiedzałam. Tłumaczyłam lekcje, żeby nie miała zaległości. Gdy chorowała na ospę
wietrzną, jako jedyna z klasy przychodziłam do niej, bo
inni bali się zarazić. Nawet mama przestrzegała mnie, że
mogę się zarazić, bo jeszcze nie chorowałam. Myślałam,
że jesteśmy przyjaciółkami. Asia zamilkła na chwilkę,
ale wielkie łzy nadal toczyły się po jej policzkach. Babcia postawiła przed nią filiżankę z herbatą i przytuliła
dziewczynkę.
– Dlaczego uważasz, że teraz nie jesteście?
– Do naszej klasy przyszła nowa uczennica. Jola, bo
tak ma na imię, jest bardzo bogata, ubiera się wystrzałowo, imponuje chłopakom i oczywiście niektórym dziewczynom także. Nie odstępuje Izy ani na krok. Funduje
jej w sklepiku różne słodycze. Zrobiło mi się przykro,
kiedy Iza powiedziała, że to Jola jest teraz jej najlepszą
przyjaciółką. Wiem, tłumaczyłaś mi kiedyś, że z przyjaźnią jest jak z miłością, nikogo nie można do niej zmusić.
Mogłabym się pogodzić z tym, że Iza woli przyjaźnić
się z Jolą, ale dziś stało się coś bardzo nieprzyjemnego –
dziewczynka znowu zalała się łzami.
38
Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015
– Dlaczego Asia płacze? – zapyta Kasia wchodząc
do kuchni.
– Spotkała ją przykrość – odpowiedziała starsza
kobieta. Kasia przytuliła się do płaczącej siostry.
– Powiedz, co się stało – poprosiła – babcia na pewno znajdzie jakąś radę.
– Dzisiaj był sprawdzian z matematyki. Jola nie lubi
się uczyć, zadania domowe odpisuje, od kogo się tylko
da. Dziś Iza chciała podrzucić jej ściągę. Niestety wylądowała ona na mojej ławce i pani to zauważyła. Podeszła
do mnie i powiedziała, że nigdy by się nie spodziewała,
że ja mogę odpisywać. Usiłowałam się wytłumaczyć, ale
Iza wszystkiemu zaprzeczyła. Wmówiła pani, że to moja
ściąga. Dostałam jedynkę, ale to mnie nie martwi. Wstyd
mi, bo pani myśli, że oszukuję, a Iza, Iza tak bardzo mnie
zawiodła.
– Tak, to smutne, co mówisz Asiu – ze współczuciem
powiedziała babcia – wiecie co dziewczynki, pójdziemy
na Drogę Krzyżową. Pomodlimy się o rozwiązanie tej
trudnej sytuacji. Zwłaszcza przy pierwszej stacji będziemy modlić się za Izę i Jolę. Jezus też był fałszywie oskarżony, zdradzony przez swoich najlepszych przyjaciół.
– Jak to było babciu? – zapytała Kasia.
– Widzisz, Judasz Go zdradził, św. Piotr się Go zaparł, inni apostołowie pouciekali i Jezus został sam.
– To tak jak Asia dzisiaj w klasie, nikt nie stanął w jej
obronie – powiedziała Kasia obejmując siostrę za szyję.
– Pomodlimy się również, by Asia umiała wybaczyć swoim koleżankom, tak jak Pan Jezus wybaczył
tym, którzy Go skrzywdzili – powiedziała babcia.
Barbara Siedlarz
„Opowiadania nie tylko dla dzieci”
Rysunek: Zosia Trzaska
Okruchy św. Wojciecha
Wydawca: Parafia św. Wojciecha, ul. Św. Wojciecha 4, 30-134 Kraków, tel. 12 636 73 69
Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma. Kontakt: ks. Wojciech Mozdyniewicz
Informujemy, że redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian i skrótów
oraz nie bierze odpowiedzialności za treść nadesłanych artykułów
JASEŁKA I OPŁATEK SCHOLI
PARAFIALNEJ
JASEŁKA I OPŁATEK SCHOLI
PARAFIALNEJ

Podobne dokumenty