wielki post 2015 - Parafia pw św. Wojciecha w Krakowie
Transkrypt
wielki post 2015 - Parafia pw św. Wojciecha w Krakowie
wielki post 2015 OPŁATEK RADY PARAFIALNEJ Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 3 SŁOWO KS. PROBOSZCZA „Ty nam dajesz czas łaski i zbawienia, abyśmy oczyścili serca od nieuporządkowanych przywiązań i wśród spraw doczesnych troszczyli się przede wszystkim o wieczne zbawienie” (Prefacja Wielkopostna) Czas Wielkiego Postu przygotowuje nas do owocnego przeżycia świąt paschalnych, ale niech też będzie przygotowaniem do obchodów 15 rocznicy konsekracji naszego kościoła. Bardzo ważna jest świątynia, którą zbudowaliśmy, bo musimy mieć miejsce do modlitwy, ale najważniejsze jest, żeby Pan Bóg znalazł miejsce w naszym sercu. Aby dobrze przeżyć ten czas, w którym zbawienie Boga, miłosiernego i łaskawego, dotyka nas w całej swej obfitości i łaskawości, Kościół wzywa nas do podjęcia czynów pokutnych: POST (ilościowy i jakościowy) od niektórych pokarmów czy innych przyjemności, pomoże nam w „poskramianiu własnej pychy”, a jednocześnie pozwoli otworzyć się na działanie łaski Bożej. W czasie Wielkiego Postu należy powstrzymać się od udziału w zabawach. JAŁMUŻNA pozwala nam uwalniać się od egoizmu, a jednocześnie otwiera oczy na bliźnich w potrzebie. MODLITWA, którą wspomaga słuchanie słowa Bożego, uczy nas szukania i otwierania się na wolę Boga w naszym życiu. Jednocześnie pozwala nam uwalniać się od bałwochwalczego trzymania się własnych pomysłów. ODNOWIENIE MISJI ŚWIĘTYCH pozwala na przeżywanie i doświadczanie we wspólnocie parafialnej szczególnie intensywnego czasu łaski i przemiany życia. SAKRAMENT POKUTY I POJEDNANIA pozwoli nam uświęcić wszelkie nasze wysiłki, by zerwać z grzechem i pojednać się z Bogiem i ludźmi, zwłaszcza z tymi, którzy zawinili wobec nas, ale także z tymi, których i my powinniśmy prosić o przebaczenie. DROGA KRZYŻOWA I GORZKIE ŻALE – tradycyjne nabożeństwa pasyjne, pozwolą nam wejść i lepiej przeżywać tajemnicę cierpienia i śmierci Jezusa. Związane są one także z łaską odpustu zupełnego. Wszystkie te propozycje mogą pomóc nam właściwie przeżyć Wielki Post i przygotować się do Jubileuszu konsekracji kościoła, ale wszystkie te czynności muszą wynikać z głębokiej potrzeby serca, z chęci wewnętrznej przemiany i potrzeby spotkania się z Bogiem. Jeśli Bóg nie znajdzie miejsca w moim sercu i w moim życiu, to na nic się zdadzą wszelkie świątynie, choćby najwspanialsze. „Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” Niech Wielki Post 2015 będzie czasem zawierzenia Panu Bogu, zaufania Mu i ukochania Go na nowo – we wszystkim i przez wszystko. Z kapłańskim błogosławieństwem Ks. Proboszcz Józef Caputa KALENDARIUM DUSZPASTERSKIE NA WIELKI POST 2015 18 luty Środa Popielcowa. Msze św. z obrzędem posypania głów popiołem 7.00, 8.00, 17.00, 18.00, 19.00. W tym dniu obowiązuje post ścisły (1 posiłek do syta i 2 lekkie), oraz powstrzymanie się od pokarmów mięsnych. Od Środy Popielcowej do I Niedzieli Wielkiego Postu przypadają kwartalne dni modlitw o ducha pokuty. W czasie Wielkiego Postu nabożeństwo Drogi Krzyżowej będzie w piątki: o godz. 16.30 dla dzieci, 17.15 dla wszystkich i o godz. 19.30 dla młodzieży i wszystkich którzy wcześniej nie mogli wziąć udziału. Gorzkie Żale z kazaniem pasyjnym odprawiać będziemy w niedziele o godz. 17.00 W dniach od 8 do 11 marca będzie odnowienie Misji świętej. Program znajduje się w „Okruchach Św. Wojciecha”. Serdecznie wszystkich zapraszamy. 25 marca Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Jest to Dzień Świętości Życia. Na wszystkich Mszach św. możliwość podjęcia duchowej adopcji, która polega na wzięcie w obronę 1 dziecka znanego tylko Bogu, którego życie jest zagrożone. W intencji tego dziecka odmawia się codziennie do Świąt Bożego Narodzenia 1 dziesiątek różańca. 29 marca Niedziela Palmowa Męki Pańskiej. Podczas wszystkich Mszy św. będzie obrzęd poświęcenia palm. Przed Mszą św. o godz. 10.30 przed kościołem poświęcimy palmy i wyruszy procesja wokół kościoła. Program Liturgii Wielkiego Tygodnia znajduje się w tym numerze „Okruchów”. Po Liturgii Wigilii Paschalnej wyruszy procesja rezurekcyjna. Sakrament Chrztu udzielany będzie w Wielkanoc w czasie Mszy św. o godz. 13.00. Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki, Przed nami Wielki Post. Jest to czas szczególny, w którym wspominamy i uczestniczymy w cierpieniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Przysłowie mówi „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Taką „biedą” jest każde cierpienie. Syn Boży przyszedł na ziemię i chce być blisko każdego, aby nikt nie był w „biedzie” osamotniony. Uczy nas także, abyśmy stawali się prawdziwymi przyjaciółmi cierpiących. Mamy nadzieję, że ten numer naszych Okruchów, w którym poruszamy temat cierpienia, będzie skuteczną zachętą, aby wejść na drogę krzyżową Jezusa, towarzyszyć Mu, stawać się Jego przyjacielem, a przez to przyjacielem cierpiących bliźnich. Redakcja Zdjęcie na stronie 1 okładki przedstawia obraz Biczowanie naszego Pana Jezusa Chrystusa, William Adolphe Bouguereau, 1880. Zdjęcia na stronach 2-4 okładki pochodzą z archiwum parafialnego (fot. M. Łażewski). 4 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 PROGRAM ODNOWIENIA MISJI Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Już wkrótce będziemy przeżywać w Waszej parafii odnowienie Misji Świętej. Posługa Słowa Bożego w czasie tych dni odnowy w Waszej Wspólnocie parafialnej została powierzona nam, kapłanom ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z trudności, z jakimi spotykamy się w przeżywaniu naszej wiary w dzisiejszych warunkach życia. Chcemy odnowić naszą miłość do Jezusa i jego Niepokalanej Matki. Dlatego już przed naszym przybyciem kierujemy do Was słowa pozdrowień i zachęty do udziału w odnowieniu Misji świętej i pięknego przeżycia tego czasu. Oby w tych dniach zadumy nad własnym życiem, zrodziło się w sercach ojców, matek, ludzi samotnych, młodzieży i dzieci żarliwe pragnienie odnowy życia. Szczerze oddani w Chrystusiei Maryi Niepokalanej Misjonarze Oblaci MN o. Piotr Furman i o. Piotr Prauzner Sobota, 7 marca 18.00 – Msza święta z nauką misyjną, rozpoczęcie odnowienia Misji Niedziela, 8 marca Msze Św według porządku niedzielnego 21.00 – Apel Misyjny Poniedziałek, 9 marca, Panie przymnóż nam wiary… Wspomnienie chrztu 7.30 – okazja do spowiedzi 8.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, błogosławieństwo przy chrzcielnicy 17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi 18.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, błogosławieństwo przy chrzcielnicy 19.00 – Nauka dla młodzieży. 20.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, błogosławieństwo przy chrzcielnicy, na zakończenie Apel Jasnogórski Wtorek, 10 marca, Przyjdź Duchu Święty… Wspomnienie bierzmowania 7.30 – okazja do spowiedzi 8.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu 17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi 18.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu 19.00 – Nauka dla młodzieży. 20.00 – Msza święta z nauką, akt ofiarowania Duchowi Świętemu, na zakończenie Apel Jasnogórski Środa, 11 marca, Królowo rodzin, oręduj za nami Wspomnienie małżeństwa 7.30 – okazja do spowiedzi 8.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców 17.30 – Różaniec i okazja do spowiedzi 18.00 – Msza święta z nauką, , odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców 19.00 – Msza święta dla młodzieży 20.00 – Msza święta z nauką, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, modlitwy za samotnych, wdowy i wdowców, na zakończenie Apel Jasnogórski PROGRAM DLA DZIECI Niedziela, godz. 10.30 Msza św. z nauką Poniedziałek i wtorek, nauki w szkole nr 93 Środa godz. 9.00 Msza św. w kościele dla całej szkoły POROGRAM WIELKIEGO TYGODNIA W Wielki Czwartek nie ma Mszy świętej porannej. O godz. 8.00 Liturgiczna Modlitwa Kościoła – Jutrznia. O godz. 19.00 UROCZYSTA MSZA WIECZERZY PAŃSKIEJ Zapraszamy również na tę Mszę św. dzieci, które przygotowują się do I Komunii św. Po Mszy św. nastąpi obrzęd przeniesienia Najświętszego Sakramentu do Ciemnicy i adoracja do północy. Podajemy porządek adoracji: godz. 21.00-22.00 prowadzi Akcja Katolicka, zapraszamy mieszkańców ul. Bronowickiej i Czepca, Sołtysa Dytmara godz. 22.00-23.00 prowadzi Chór Świętego Wojciecha, zapraszamy mieszkańców ul. Zapolskiej, Walewskiego, Wjazdowej i Bandtkiego. godz. 23.00-24.00 prowadzi Rada Duszpasterska, zapraszamy mieszkańców ul. Przybyszewskiego Stańczyka WIELKI PIĄTEK jest dniem śmierci Pana Jezusa na krzyżu. Obowiązuje post ścisły. Od godz. 6.00 Adoracja Najświętszego Sakramentu godz. 8.00 Jutrznia godz. 15.00 Ostatnia Droga Krzyżowa w kościele godz. 19.00 Liturgia Męki Pańskiej Adoracja trwać będzie do północy w następującym porządku: godz. 21.00-22.00 prowadzi młodzież oazowa, zapraszamy mieszkańców ul. Armii Krajowej, Rydla, Pyjasa, Spiżowej. godz. 22.00-23.00 prowadzi Bractwo Trzeźwości i Zespół Charytatywny; zapraszamy mieszkańców ul. Złoty Róg, Krakusów, Rodakowskiego, Kmietowicza, Górnej. godz. 23.00-24.00 prowadzą Róże różańcowe i Kręgi Rodzin; zapraszamy mieszkańców ul. Włościańskiej, Drzymały, Kunickiego, Kołowej, Sewera, Lea, Wesele, Szablowskiego, Św. Wojciecha, Zarzecze. WIGILIĘ PASCHALNĄ obchodzoną w świętą noc Zmartwychwstania Pańskiego uważa się za „matkę wszystkich świętych wigilii” Kościół czuwając, oczekuje zmartwychwstania Chrystusa i obchodzi je w sakramentach. W Wielką Sobotę adoracja rozpocznie się: godz. 6.00 Adoracja przy grobie Pańskim godz. 8.00 Jutrznia godz. 9.00 Adoracja prowadzona przez dzieci. od godz. 10.00 co pół godziny odbywać się będzie święcenie pokarmów godz. 15.00 ostatnie święcenie pokarmów godz. 19.00 LITURGIA WIGILII PASCHALNEJ z procesją rezurekcyjną Na Liturgię Wielkiej Nocy przynosimy świece. NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO jest tryumfem Zmartwychwstania Chrystusa Pana i kończy Triduum Paschalne. Serdecznie zapraszamy wszystkich parafian do licznego udziału w nabożeństwach odprawianych podczas Świętych Trzech Dni Paschalnych. Zachęcamy do trwania na adoracji Chrystusa konającego, aby radować się Jego ZMARTWYCHWSTANIEM. Do Wielkiej Środy wystawiony jest kosz na dary żywnościowe dla rodzin w trudnej sytuacji materialnej. Można także składać ofiary pieniężne jako jałmużnę wielkopostną do skarbonki św. Antoniego. Bóg zapłać wszystkim ofiarodawcom. Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 5 ŻYCIE PARAFII KRONIKA PARAFIALNA 30.11.2014 r. Rozpoczęły się Rekolekcje Adwentowe, które prowadził ks. Jan Kaczmarek, misjonarz z parafii Bł. Anieli Salawy. 14.12.2014 r..Zebrano 2524,44 zł. jako wsparcie udzielone uczniom Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 z ul. Złoty Róg na zorganizowanie „Szlachetnej Paczki”. 16.12.2014 r. Na cmentarzu w Batowicach odbył się pogrzeb Żołnierza Wyklętego – ppłk Czesława Nalezińskiego, ps. „Arsen”, l. 91. 6.01.2015 r. Odbył się koncert „Bożonarodzeniowy” w wykonaniu artystów z naszej parafii. Byli to: Kinga Karska – sopran, Dawid Rzepka – organy, Marek Polański – skrzypce – (wirtuozowsko zagrał kolędy skomponowane przez Antoniego Cofalika).Wykonano utwory Bacha, Mozarta i Jana Matlakiewicza. 18.01.2015 r. Została powołana nowa Rada Duszpasterska. Marek Polański PIELGRZYMKA DO SANKTUARIUM MATKI BOŻEJ Z GUADALUPE W MEKSYKU Wyjazd pielgrzymkowy zorganizowany z inicjatywy i z udziałem księdza proboszcza Józefa Caputy do Meksyku i na Kubę odbywał się w dniach od 7 do 22 listopada (7-14.11 – Meksyk i 14 -22.11 – Kuba). W dbałości o istotę wyjazdu, z natury nakierowanego na przeżycia religijne, zostaliśmy zaopatrzeni przez księdza w Psałterze Bronowickie i śpiewniki. Pomoce te pozwalały na aktywne uczestnictwo w codziennych Mszach św. a także wypełnianie czasu dłuższych przejazdów modlitwą; były to: pieśni, różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, jutrznia i kompleta. Głównym celem pielgrzymki do Meksyku było nawiedzenie najbogatszego i najczęściej odwiedzanego katolickiego sanktuarium obu Ameryk: Bazyliki Matki Boskiej, zwanej Matką Boską z Guadalupe, której powiązania z cudowną figurą Matki Boskiej z Guadalupe w środkowej Hiszpanii dotychczas nie wyjaśniono. Świątynie i budynki sanktuarium są zlokalizowane u stóp wzgórza Cerro del Tepeyac, gdzie 9 grudnia 1531 roku ciemnoskóremu Indianinowi Juanowi Diego objawiła się Matka Boża jako Święta Maryja zawsze Dziewica i poprosiła o wybudowanie dla niej kaplicy. Objawienia trwały do 12 grudnia 1531 roku, kiedy to – zgodnie z przekazem – zdarzył się cud, poparty wieloma dowodami i relacjami jego bezpośrednich obserwatorów. W sposób niewytłumaczony w kategoriach naukowych do dziś, na płaszczu (tilmie) Juana Diego, w którym niósł – jako znak dla pierwszego biskupa Meksyku Juana de Zumárragi (odmawiającego uznania faktu objawienia) – cudownie wyrosłe na kamienistym i pozbawionym wody wzgórzu róże, powstał cudowny obraz Matki Bożej. Zgodnie z przekazem, Maryja prosiła, aby nazwać jej wizerunek „Święta Maryja z Guadalupe”. W fonetycznym brzmieniu słowo coatlaxopeuh w języku Azteków nahuatl oznaczało „zdeptany kamienny wąż”. Słowo „quatlasupe” brzmi podobnie jak hiszpańskie słowo Guadalupe, co ostatecznie tłumaczono jako „Ta, która depcze węża”. Indianie zrozumieli, że Matka Boża pokonała czczonego przez nich straszliwego boga w postaci upierzonego węża (quetzalcoatl), któremu składano w ofierze ludzi. 6 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 Odczytując wymowę wizerunku Matki Bożej przynoszącej w swoim łonie Boga, który stał się człowiekiem, Zbawicielem całego świata, uznali, iż jest ona Matką dla ludzi wszystkich ras i języków. Nie trzeba więcej przelewać krwi dla bogów i składać im ludzi w ofierze. Po tym wydarzeniu zbudowano mały kościół, który stał się celem licznych pielgrzymek Indian, Metysów i Hiszpanów, zaś objawienie Matki Boskiej z Guadalupe stanowi najstarsze objawienie maryjne, oficjalnie uznane przez Kościół katolicki. Gdy wśród Indian rozeszła się wieść o objawieniu i cudownym obrazie, zaczęli masowo przyjmować chrześcijaństwo, dobrowolnie odwracając się od kultów pogańskich. W ciągu zaledwie kilku lat, od 1532 do 1538 r., dokonała się chrystianizacja całego Meksyku. Około 9 milionów ludzi przyjęło dobrowolnie chrzest i inne sakramenty, a fakt, że cały wieloetniczny naród nawrócił się w sposób zupełnie żywiołowy, a nie pod groźbą przemocy czy dzięki działalności misjonarzy, uznano za zjawisko niezwykłe. Ponieważ Indianie przed objawieniami w większości byli niechętni i często wrogo nastawieni do chrześcijaństwa, ich nawrócenie – w sposób zupełnie spontaniczny – uznaje się także za fakt niewytłumaczalny z socjologicznego punktu widzenia. Zachowany do dziś cudowny wizerunek Matki Bożej na nietrwałym materiale z włókien roślinnych (kaktus), ulegających zniszczeniu zwykle po kilkudziesięciu latach, był poddawany drobiazgowym badaniom naukowców z wielu krajów, w tym z USA (NASA). Wyni- ki badań utwierdziły powszechne przekonanie wiernych, że obraz ten nie jest dziełem człowieka. Na obszernym terenie sanktuarium stoją trzy świątynie: najstarsza i najmniejsza na wzgórzu Tepeyac – na miejscu objawienia, zaś dwie ogromne bazyliki – poniżej wzgórza, przy rozległym placu spotkań modlitewnych. Barokową dwuwieżową fasadę starszej z bazylik zdobią płaskorzeźby przedstawiające Matkę Boską. Nowa bazylika, zbudowana na planie koła w latach 1974-76 i konsekrowana w 1976 roku, może pomieścić 10 tys. wiernych. Przedmiotem czci w niej jest świadectwo cudu – tunika Juana Diego z odciśniętym wizerunkiem Matki Boskiej. Między dwiema dolnymi bazylikami stoi nadnaturalnej wielkości pomnik Papieża Jana Pawła II, wskazującego prawą ręką w kierunku cudownego obrazu Matki Bożej w nowej bazylice. Spośród wielu znanych wizerunków papieża ten wydaje się być bardzo wierny i tchnący radością. O każdej porze szeroką aleją przybywają tłumy pątników z wizerunkami Matki Bożej i św. Juana Diego – na koszulkach, okryciach w formie chusty (płaszcza), w postaci małych posążków czy feretronów bogato zdobionych kwiatami. Obserwowaliśmy bardzo wiele rodzin z małymi dziećmi, przyniesionymi do chrztu i starszych dzieci w strojach komunijnych. W jednej z kaplic najnowszej bazyliki w pierwszym dniu mieliśmy Mszę św. Równocześnie w bazylice odbywała się Msza św. w języku hiszpańskim. Ciekawym rozwiązaniem jest ruchomy chodnik, a w zasadzie kilka równoległych chodników, poruszających się niezależnie Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 i przesuwających pielgrzymów przed cudownym obrazem Matki Bożej. Rozwiązanie to pozwala na rozładowanie tłoku i swobodny dostęp wszystkim, chcącym z bliska przyjrzeć się wizerunkowi Matki Bożej Zwiedziliśmy cały teren sanktuarium, wraz z kaplicami: Capilla del Pocito, wzniesioną w miejscu czwartego objawienia oraz Capilla de Indios, obok której znajduje się dom, w którym do śmierci mieszkał Juan Diego. W parku, obok wodospadu płynącego ze wzgórza Tepeyac, podziwialiśmy również zespół rzeźb naturalnej wielkości, przedstawiających Indian w oryginalnych strojach z czasu objawienia i składających hołd oraz dary Matce Bożej. Na placu przed bazylikami oglądaliśmy taniec w wykonaniu bractwa religijnego związanego z kultem Matki Bożej. Nosili barwne indiańskie stroje folklorystyczne z jednakowymi emblematami na ubraniach kobiet i mężczyzn. Sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe należy do najliczniej odwiedzanych sanktuariów maryjnych na świecie (ocenia się, że nawet ok. 12 mln pielgrzymów rocznie). Istotny jest również fakt, iż było ono celem pierwszej zagranicznej pielgrzymki Jana Pawła II, o poszanowaniu którego oraz kulcie Jego Osoby świadczą wizerunki, często spotykane w kościołach Meksyku. Ponieważ program naszego wyjazdu – oprócz doznań religijnych – obejmował również część turystyczną, po wizycie w sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe pojechaliśmy do ruin starożytnego miasta Azteków Teotihuacan – „miejsca, gdzie rodzą się Bogowie”. Cały kompleks znajduje się w centrum szerokiej doliny między wulkanami widocznymi na ho- 7 ryzoncie. Zwiedziliśmy Pałac Ptaka Motyla z pomieszczeniami o nie w pełni poznanym przeznaczeniu i ciekawymi malowidłami na ścianach, w tym postaci jaguara. Chętni próbowali osiągnąć szczyty imponujących rozmiarów piramid azteckich bogów Słońca i Księżyca, połączonych długą Aleją Zmarłych. Ponadto zwiedziliśmy warsztat kamieniarski i sklep z pamiątkami wykonanymi z obsydianu i kamieni półszlachetnych – stylizowane posążki, stroje, w tym ze słynnymi szerokimi, wyszywanymi kapeluszami sombrero. Poczęstunek tequilą o różnych ziołowych smakach oraz Mezcalem (z robakiem) miał na celu zachęcenie nas do zakupów. Wi e c z o r e m , na Plaza Garibaldi można było posłuchać mariachi – zespołów muzyków ubranych w tradycyjne stroje, których można wynająć na dłuższy czas lub opłacić wykonanie tylko jednej piosenki. Muzyka mariachi narodziła się w mieście Guadalajara w stanie Jalisco. Po krótkim spacerze, w czasie którego jeden z zespołów zaczął dla nas grać i śpiewać meksykańskie melodie ludowe, dotarliśmy do klubu Guadalajara de Noche, gdzie wysłuchaliśmy koncertu mariachi, podziwialiśmy występy grupy baletowej, pokaz sprawności w kręceniu lassem i walkę kogutów. Koncert zrobił na nas wspaniałe wrażenie, przy czym ze szczególnym entuzjazmem przyjęliśmy występ śpiewaków, w programie którego znalazły się między innymi : Cielito Lindo (znane u nas jako „Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje”) oraz Besame mucho i Granada. W kolejnym dniu rano byliśmy w kilku miejscach związanych z historią – pozostałości Tempo Mayor w centrum miasta Meksyk i najstarsze zabytki z czasów 8 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 po podboju hiszpańskim. Nawiedziliśmy, przy głównym placu miasta Meksyk (tzw. Zocalo), budowany przez 300 lat Kościół Katedralny z imponujących rozmiarów barokowymi ołtarzami. Obok Katedry stał kolejny pomnik św. Jana Pawła II z wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe na piersiach, wykonany z przetopionych kluczy, zebranych w ramach ogólnokrajowej akcji przez meksykańskie dzieci. Po Mszy św. Zwiedziliśmy jedno z najlepszych muzeów archeologicznych świata – Museo Nacional de Antropologia z wieloma ciekawymi ekspozycjami z historii Meksyku, dużymi działami: archeologicznym i rzeźby antycznej – słynny kalendarz Azteków, posągi bożków z epoki przedkolumbijskiej, okres podboju i panowania hiszpańskiego aż do okresu nowożytnego i obszerna ekspozycja etnograficzna, odwiedzana przez tłumy Meksykanów z dziećmi. Wieczorem pojechaliśmy nad jezioro Xochimilco, słynące z wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO tzw. pływających kolorowych ogrodów. Jezioro jest niewielką pozostałością większego jeziora Texcoco z okresu prekolumbijskiego, dziś osuszonego i zasypanego, na terenie którego leży dzisiejsze miasto Meksyk. Poziom jeziora to 2240 m npm., czyli wysokość szczytów tatrzańskich. Na łodziach mieliśmy posiłek złożony z kurczaka, ryżu, fasoli i szalenie pikantnych sałatek. Obok przystani w przystępnej cenie można było nabyć piękne, ale dość ciężkie kilimy, drobne pamiątki, naszyjniki i bransolety z kamieni półszlachetnych. W kolejnym dniu nastąpił wyjazd i postój w Cuernavaca, mieście wiecznej wiosny i byłej rezydencji konkwistadora Hermana Cortesa. W miejscowej katedrze podziwialiśmy unikalne XVII-wieczne freski japońskiego malarza oraz zwiedziliśmy dwa kościoły w pięknych, wiecznie zielonych ogrodach. W czasie spaceru oglądnęliśmy z zewnątrz pałac Cortesa oraz pomniki Aleksandra Humboldta i rewolucjonisty meksykańskiego Emiliano Zapaty. Z Cuernavaca – przejazd do systemu jaskiń w Cacahuamilpa, a następnie na południe do „srebrnego miasta” Taxco, słynącego ze sztuki jubilerskiej oraz licznych kopalń srebra. W dość spartańskich, klasztornych warunkach malowniczego hotelu pielgrzyma Posada de la Mision ze wspaniałym widokiem na położone na zboczu góry miasto spędziliśmy noc. Wobec braku kaplicy w hotelu Msza św. odbyła się w sali teatralnej domu kultury na tle sceny z dziwnym malowidłem przedstawiającym walkę dwóch indiańskich bóstw – pełna improwizacja warunków do modlitwy. Rano – przejazd do centrum miasta starymi białymi Garbusami, pełniącymi rolę taksówek. Zwiedzanie kolonialnego ryneczku, zakupy dewocjonaliów, potem Msza św. w katedrze z piękną drewnianą podłogą i gigantycznymi barokowymi ołtarzami z pozłacanego drewna. Droga powrotna – spacerem, wąskimi uliczkami, w towarzystwie gromady handlarzy kapeluszami; kolejne zakupy, ciekawe rzeźby przedstawiające pątników, zwiedzanie przepięknego kościoła Iglesia de Santa Prisca oraz prezentacja historii i pokaz biżuterii w stylu Fridy Kahlo w jednym z najstarszych sklepów jubilerskich ze srebrem. Podekscytowane panie nie mogły oderwać oczu od pięknych wyrobów jubilerskich. Zakupy – raczej mniejsze i symboliczne. Potem – w drogę na południe, autostradą w kierunku Oceanu Spokojnego. Z powodu dużej różnicy wysokości – odczucie ciśnienia w uszach jak w czasie startu samolotu. Zajęta modlitwą, oglądaniem krajobrazów i słuchaniem opowieści naszego przewodnika większość nie zauważyła, że przejeżdżaliśmy przez miasto Iguala, gdzie zdarzyły się protesty studentów przeciwko lokalnym władzom. W wyniku protestów i późniejszych zatrzymań zginęło 6 osób, a dalszych 43 zaginęło bez wieści. Zdjęcia poszukiwanych przez rodziny wywieszone były w wielu miejscach po drodze. Nasz autobus został zatrzymany dwa razy na punkcie kontrolnym przez żołnierzy, z których jeden wszedł z bronią do autobusu. W autobusie było tak spokojnie, że mało kto to zauważył. Przecież byliśmy na pielgrzymce. Późnym popołudniem dojechaliśmy do turystycznego kurortu Acapulco nad Oceanem Spokojnym. Zakwaterowanie, kąpiel w morzu (woda ciepła jak marzenie), a nawet zawody pływackie, których zwycięzcą został nasz proboszcz. Ocean z pozoru tylko spokojny. Silna fala powrotna przewracała śmiałków przy nieopatrznej próbie podejścia głębiej niż do kolan. Rano dzień rozpoczął piękny świt nad morzem, spacery, fotografie. Msza św. w sali obok restauracji – skromnie, ale religijnie. Po śniadaniu, aż do wieczora –„dolce far niente” (słodkie nic nierobienie). Wieczorem – pokaz sko- Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 ków do wody ze skały (klif La Quebrada) w wykonaniu miejscowych skoczków. Duża grupa oglądających, długie przygotowania, wspinaczka na stromą skałę i modlitwa w małych kapliczkach do Matki Bożej z Guadalupe. Jest to miejsce, gdzie słynni na cały świat nurkowie skaczą z ponad 40-metrowej skały w wąską szczelinę między skałami. Głębokość wody to około 3m (dość ryzykowne). Kolejnego dnia rano wyjazd z powrotem do miasta Meksyk. Długi przejazd do hacjendy Corteza (Vista Hermosa) – zespół kolonialnych budynków, coś jak folwark i letnia rezydencja. Zdziwienie budziły oglądane po raz pierwszy majestatyczne palmy królewskie o smukłym, przypominającym betonową kolumnę, pniu. Msza Św. w starej kaplicy, pamiętającej chyba jeszcze czasy podboju Meksyku przez Hiszpanów i posiłek w przestronnych salach o łukowatych sklepieniach. Piękny ogród z błękitnym basenem urządzonym w środku zabudowy. Po powrocie do Meksyku, późnym wieczorem, krótka, ostatnia wizyta w sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe na modlitwę w skupieniu, ostatnie zakupy dewocjonalii. 9 Wcześnie rano – wyjazd na lotnisko i lot na Kubę. W samolocie spotkała mnie przygoda. Podeszła do mnie stewardesa i zapytała, czy nie przeniósłbym się do klasy biznes. Tłumaczyła, że ma tam miejsce dziewczyna, która chciałaby siedzieć obok swojego chłopca, a on miał miejsce akurat koło mnie. Nie było sprawy, przesiadłem się. Miałem bogatsze menu i widziałem wiele. Dostałem saszetkę z zasłonką na oczy, szczoteczką i małą pastą do zębów. Kawa w porcelanowej filiżance, luksus. Lot do Hawany trwał około dwóch godzin. Na pół godziny przed lądowaniem kubańskie stewardesy zasunęły firankę, ale nie do końca, tak że mogłem obserwować co robią. Zaczęły do swoich walizek pakować porcje dla pasażerów, kartony z sokami i wodą mineralną, alkohole. Walizki były prawie puste, więc wszystko mieściło się bez problemu. Solidarnie podzieliły się całym dobytkiem. Pomyślałem ze smutkiem: podobnie jak u nas za czasów PRL. Druga część naszego wyjazdu – pobyt na Kubie – to okazja na kolejną, niemniej ekscytującą, osobną relację. jc, bjf SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI ZESPOŁU CHARYTATYWNEGO W 2O14 R. Zespół charytatywny to mała grupa kobiet, które niosą pomoc materialną i finansową osobom potrzebującym w naszej parafii, a szczególnie rodzinom wielodzietnym, niepełnym i gorzej sytuowanym. W tej działalności pomagają uczniowie Zespołu Szkół Budowlanych i Sportowych oraz Zespołu Szkół Melioracyjnych, od których nasi podopieczni otrzymali 30 paczek z okazji Świąt Wielkanocnych. Dzięki ofiarności Parafian, którzy w czasie Wielkiego Postu, Adwentu i Tygodnia Miłosierdzia złożyli dary do znajdującego się w naszym Kościele kosza, przygotowano paczki świąteczne. Na Wielkanoc obdarowano 41, a na Boże Narodzenie – 48 rodzin. 1 czerwca, z okazji Parafialnego Dnia Seniora, zostało zorganizowane spotkanie, w którym wzięło udział 50 osób. Z bezpłatnych obiadów szkolnych, finansowanych przez CARITAS w roku szkolnym 2014/2015, korzysta 16 uczniów. Dla 70 dzieci ks. Proboszcz zorganizował kolonię letnią nad morzem i zaplanował „ANIOŁKOWE PACZKI” dla 26 maluchów, których marzenia spełnili hojni Parafianie. Zespół na swą działalność pozyskiwał środki z różnych źródeł: – W czasie sierpniowej kwesty zebrano 3097 zł, które przeznaczone zostały na zakup podręczników i przyborów szkolnych dla najbardziej potrzebujących dzieci. – Ze sprzedaży baranków i świec adwentowych uzyskano 7692 zł, z czego 6040 wpłacono do CARITASU, a pozostałe 1652 zł przeznaczono na działalność programową. – Ze środków złożonych do skarbonki Świętego Antoniego, które wyniosły 16.879 zł i wpłatom z kasy parafialnej (9570 zł) zakupiono potrzebne towary i w czasie comiesięcznych czwartkowych dyżurów, finansowano zakup lekarstw, środków opatrunkowych. Udzielano również zapomóg losowych osobom znajdującym się w bardzo trudnej sytuacji. Prosimy o zgłaszanie potrzeb i form pomocy rodzinom lub osobom samotnym. Zapraszamy na spotkania w czasie dyżurów w każdy pierwszy czwartek miesiąca w godz. 17-18 w sali przy dolnej Kaplicy. Serdecznie zapraszamy osoby chętne do współpracy. Niewykorzystane w 2013 r. środki – 2318 zł Skarbonka św. Antoniego – 16879 zł Wpłata z kasy parafialnej – 9570 zł Ze sprzedaży baranków i świec – 7692 zł Kwesta sierpniowa – 3097 zł RAZEM PRZYCHODY: – 39556 zł WYDATKI: Zapomogi – 20459 zł Zakup żywności – 5525 zł Leki – 2523 zł Wplata dla powodzian – 1000 zł Zielone szkoły – 1000 zł Wpłata do CARITASU za baranki i świeczki – 6040 zł Prenumerata „APOSTOLSTWA CHORYCH” i inne – 704 zł RAZEM – 37251 zł SALDO – 2305 zł 10 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 CIERPIENIE WIĘCEJ OFIAROWAĆ, WIĘCEJ ŻYĆ „Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Jezus jest Przewodnikiem. Zachowuje się jak ten, Miejsce Czaszki, dali Jezusowi pić wino zaprawione go- który idzie na czele. Dlatego autor mówi: „Patrzmy na ryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.” (Mt 27, 33n) Niego”. Jezus jako Przewodnik chce być świadomy Ten fragment Ewangelii znajduje się w opisie męki i przytomny do końca, na ile to możliwe. Dlatego przed Jezusa. Jezus doznał wielkiego cierpienia. Był bity, po- ukrzyżowaniem odmawia płynu uśmierzającego ból, któliczkowany, znęcano się nad Nim, poniżano, był ubiczo- ry otępia. Chce złożyć Siebie w ofierze świadomie. W Liwany, na Jego głowę wciśnięto wieniec-koronę z cierni. ście do Hebrajczyków napisano, że Syn Boży przyszedł Niewyspany, umęczony niósł krzyż na miejsce straceń. na ziemię, stał się człowiekiem po to, aby „miał co ofiaPrzed ukrzyżowaniem podszedł do Jezusa żołnierz i za- rować”. Chodzi o mękę i śmierć przeżywaną jako ofiara. oferował Mu do picia płyn uśmierzający ból, „wino zaNie każde cierpienie jest ofiarą. Można cierpieć, ale prawione gorynie przeżywać czą”. Jezus odtego jako ofiary. Co to znamówił. czy ofiarować? Dlaczego? Mówi się często Unikanie bólu, o tym, aby ofiaodsuwanie od rować cierpienie. siebie cierpienia Jednak przede jest czymś bardzo wszystkim choludzkim. Życie dzi o to, aby pełne, szczęśliofiarować Bogu we to życie bez całego siebie, bólu i cierpienia. całe życie. OfiaJednak żaden rowywać każdeczłowiek nie jest go dnia. Żyć dla wolny od cierpieNiego. Ofiarując nia. Więc nie istwszystko, trzeba nieje w praktyce ofiarować także coś takiego jak ból ciała i duszy. życie szczęśliwe, Życie nie bez cierpienia. tłumaczy samo Nie znamy z dosiebie. Człowiek świadczenia czenie zadowala goś takiego. Moż- Wino zaprawione goryczą, James Jacques Tissot się tylko tym, że na jedynie mówić o rodzajach cierpienia i jego natężeniu. Życie pozbawione żyje. Poszukuje on sensu życia. Sensem tym jest miłość. Miłość to oddanie siebie, najpierw Bogu, a następnie wywiększych udręk to byłoby zapewne życie szczęśliwe. Pisząc to rozważanie, nie mam na celu „wymądrza- pełnienie Jego woli. Wypełnianie woli Boga to poświęcenie się”. Nie chcę wynieść się ponad ziemię, na której nie na drodze życia, na tej konkretnej drodze, którą wycierpią ludzie, i z głową utkwioną w obłokach, z dy- znaczył człowiekowi Bóg. Miłość zawsze jest możliwa. stansem pouczać, czym jest cierpienie i co z nim robić. Jest możliwa także w największym cierpieniu. Znakiem Oczywiście warto, aby człowiek cierpiący zadawał py- tego jest Jezus – Syn Boży, który stał się człowiekiem po tanie o sens cierpienia. Chciałbym jednak iść za zachętą to, aby „miał co ofiarować”. Jezus swoim przykładem autora Listu do Hebrajczyków, który napisał: „Patrzmy uczy, że cierpienie, im jest większe i trudniejsze, domana Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydo- ga się większej miłości, domaga się tego, aby człowiek skonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, jeszcze bardziej składał siebie w ofierze. A składać siebie przecierpiał krzyż nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po w ofierze oznacza jeszcze bardziej, jeszcze mocniej żyć. ks. Wojciech prawicy tronu Boga.” (Hbr 12, 2n) Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 11 CIERPIENIE W PIŚMIE ŚWIĘTYM Cierpienie, czy to fizyczne czy duchowe, jest wpisane w człowieczy los. Dosięga praktycznie każdego. Boimy się cierpienia i odrzucamy je. Tak było zawsze, gdyż człowiek, ogarnięty pychą i łaknący wygody, skupiał swoją uwagę na przyjemnościach i używaniu życia. Często zdarza się tak, że człowiek tego świata odpowiada na cierpienie buntem i tym samym tylko pomnaża swoje udręki. Żyjąc zaś szczęśliwie (udana rodzina, dobra i interesująca praca, świetne zdrowie itp.), nie przyjmuje do wiadomości, że od cierpienia nie ma ucieczki. Ono na pewno przyjdzie! pienia za naruszenie Bożego porządku, powodującego Boży gniew i kary, będące narzędziem Boskiej sprawiedliwości. Zasada, że za winy zawsze jest kara, znajduje odzwierciedlenie w wielu tekstach biblijnych (zob. Kpł 20; Prz 13,6; Syr 7,1; Wj 21,24; Pwt 19,21). Potop, wędrówka Izraelitów do Ziemi Obiecanej, Sodoma i Gomora, to kolejne przykłady kary za popełnione winy. Zsyłając cierpienie, Bóg karze człowieka, a za winy ojców cierpią także potomkowie. Od proroka Ezechiela (zob. Ez 3 i 18,1-20) odstępuje się od „zbiorowej odpowiedzialności”. Hiob i przyjaciele, Ilja Riepin, 1869. Tematyka cierpienia, zespolona z historią świata i człowieka, wielokrotnie jest podejmowana w Piśmie Świętym i to w różnym kontekście. W Starym Testamencie cierpienie łączy się ze złem (śmierć, katastrofy, nieszczęścia, choroby, grzech). Przeciwstawne dobro to życie i zdrowie. Nadużycie dobra skutkuje złem i sprowadza cierpienie. Starotestamentowe teksty ukazują cierpienie jako karę za popełnione grzechy albo jako wychowawcze „testowanie” człowieka przez Boga. Przekonanie, że wszystko, w tym cierpienie, ma odniesienie do Boga znajdujemy w różnych tekstach biblijnych (zob. Am 3,6; Ps 69, 27). Bóg – Stwórca działa „jak chce” (por. Iz 45, 9-12; Hi 5,18; 9,12), decyduje, co jest słuszne, a co nie. Boże działanie nie powoduje jednak eliminacji wolnej woli człowieka (por. Rdz 2,15-17; Syr 15, 14-20; Pwt 11, 26; Jr 21,8). Wybór Adama i Ewy – wyciągnięcie ręki po zakazany owoc (Rdz 3,1) – jest przykładem przyszłego cierpienia, które przyjdzie i ogarnie całą ludzkość, przykładem cier- Bóg ma na celu zawsze dobro, którego człowiek, zwłaszcza cierpiący, nie potrafi dostrzec. W Księdze Mądrości (Mdr 12,2) ukazana jest łaskawość Boga, którego kara za wyrządzone zło jest nieproporcjonalnie mała do winy. Przykładem wychowawczej pedagogii Boga jest cierpienie Hioba (Księga Hioba, Hi) Jak pamiętamy, Hiob stracił wszystko: rodzinę, majątek, zdrowie i zaufanie przyjaciół, a wytrwał w wierze. Ta próba sprawiedliwego męża doprowadziła w końcu do zwycięstwa, ukazując jego prawość i pobożność. Trudną próbę przebył też Abraham, który otrzymał od Boga polecenie poświęcenia swego syna Izaaka (por. Rdz 22,1). Sługa Jahwe, tajemnicza postać z Księgi Izajasza (Iz) cierpiał za niezawinione czyny. W świetle Nowego Testamentu dzieje tego Sługi stają się zapowiedzią zbawczego cierpienia Jezusa Chrystusa. „Tekst ten, niezrozumiały do czasu Męki Chrystusa, intrygował wielu i był w różny sposób interpretowany. Nieoczeki- 12 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 wane, przekraczające ludzkie wyobrażenie wypełnienie człowieka przeraża jako zło i cierpienie, może stać się się tych słów dokonało się przez dobrowolne przyjęcie tytułem radości, nadziei”, (Ks. S. Jankowski sdb, „Cierna siebie cierpienia przez Jezusa. Niewinny Syn Boży, pienie – wielki temat ludzki i chrześcijański”, Zeszyty niezasługujący w najmniejszym stopniu na żadne cier- diecezji włocławskiej, Zeszyt 2-3, 2001). pienie, poddał się mu, aby przez nie dokonać przebłagaNakreślony krótki zarys problematyki – cierpienie nia za grzechy wszystkich ludzi. To niezawinione a do- w Piśmie Świętym – z założenia ma zachęcić czytającebrowolnie przyjęte cierpienie zastępcze jest w centrum go do częstej lektury świętej Księgi i refleksji nad swoim wiary Kościoła. Na mocy tego cierpienia Jezusa mamy życiem. To wiemy, że ból ciała lub ból duszy wcześniej możliwość przyjęcia ofiarowanego nam zbawienia”, czy później nami zawładnie. Co z nim uczynimy? (Ks. R. Pindel, „Cierpienie w Biblii”, portal Katolik pl.). Biblia ukazuje nam zbawczy sens cierpienia. Samo Ostatnie teksty Starego Testamentu przyjmują, że cierpienie nie wystarczy do zbawienia. Gdy będzie ono cierpienie pochodzi z wiewywołane sprzeciwem wolu źródeł, a jego przyczyny bec Boga, będzie grzechem. i skutki pozostają poza ludzDopiero pokorne przyjęcie kim poznaniem. Znajdujemy cierpienia, połączenie swojetam jedynie częściowe odpogo krzyża z Krzyżem Chrywiedzi na temat sensu cierpiestusowym, staje się źródłem nia. wielu Bożych łask. ZbawienW Nowym Testamenną wartość ma cierpienie niecie w zasadzie odchodzi się zawinione i ofiarowane za od stereotypu mówiącego, grzechy innych ludzi. Takie że cierpienie jest skutkiem cierpienie połączone z Męką grzechu (zob. J 9,2-5). CierJezusa Chrystusa okazuje się pienie w Ewangeliach to niezwykle skuteczne. przede wszystkim zbawcze, Walka z cierpieniem, odkupieńcze cierpienie Jetym, które niechybnie nadejzusa Chrystusa. Słowa Syna dzie, będzie zależała od naBożego: „Jeśli kto chce iść szego przygotowania. Nasze za Mną, niech weźmie krzyż przygotowanie to praktyki swój i niech Mnie naśladuje” ascetyczne. Asceza (z greki: (Łk 9,23), stanowią dla nas ćwiczenie) to nic innego, jak przesłanie ukazujące drogę pokutny wymiar umartwiazbawienia. Chrześcijanie, nia, obejmujący ciało i zmyprzyjmując cierpienie, rasły. Szczególnie w Wielkim dują się z przyszłej nagrody Poście powinniśmy pamiętać (zbawienia), która jest ponad o ascezie, przygotowując się wszelkim cierpieniem (por. do właściwego przeżycia TriList św. Jakuba, Jk). duum Paschalnego. Zadaniem Na kartach Ewangelii praktyk ascetycznych umarukazane są także Jezusowe twiania ciała, wywodzących odniesienia do cierpienia. Bóg Jezus ukrzyżowany, Rubens, 1611 się z modlitwy, postu i jałmuż– Człowiek nie jest obojętny ny, jest „branie w karby naszej na cierpienia innych i interweniuje poruszony litością. grzesznej natury i zmuszenie jej do posłuszeństwa, bo ma Przywołajmy tylko śmierć i wskrzeszenie Łazarza (zob. ona skłonność do ulegania pożądliwości (…) Ćwiczenie J 11,1-44) czy okazanie litości wdowie i wskrzeszenie to ma za zadanie wyrobić w nas potrzebne cnoty do tego, jej zmarłego syna, młodzieńca z Nain (zob. Łk 7,11-17). aby móc dźwigać swój krzyż, gdy przyjdzie czas, aby go W Listach Pawłowych znajdujemy stwierdzenie, wziąć”, (Ks. G. Śniadoch, Witaj Krzyżu, jedyna nadziejo!, że „cierpienie jest cząstką kondycji chrześcijanina, jest Przymierze z Maryją, nr 51, 2010). zjawiskiem naturalnym (1Tes 3,3). Uczeń Nazarejczyka Niech zakończeniem naszych rozważań i wskazawidzi w krzyżu znak mocy i mądrości Bożej (zob. 1Kor niem będą słowa pieśni wielkopostnej: 1,18,24). Krzyż, będąc w potocznym odczuciu symbo„Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie Serce ci na wskroś przepali, lem hańby i poniżenia, dzięki posłuszeństwu Chrystusa Gdy grom się zbliża, pospiesz do Krzyża, stał się znakiem wywyższenia, przywrócenia godnoOn ciebie wesprze, ocali”. ści stworzeniu (zob. Flp 2, 5-11). Dlatego krzyż, przeAS śladowanie, niesprawiedliwość, słowem wszystko, co Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 13 CIERPIENIE – DROGA DO ŚWIĘTOŚCI „Była zwyczajna. Jak chleb, jak mleko prosto od krowy, jak wiosenny poranek, rozmowa przy kominku, wędrówka do Emaus, łamanie się chlebem, jak życie nad brzegiem jeziora – łagodne, spokojne, znajome, bez niespodzianek innych niż chlupot wody, stukot drewnianych chodaków i śmiech dzieci. U niej i wokół niej mieszało się wielkie z małym, wysokie z niskim, pospolitość z subtelnością. Doskonale uosabiała kobiecość: łagodna, spokojna, przyjazna, radosna. Jej sposób bycia był niewyrażalną istotą poezji...” (Jean Guitton, 1901-1999) Tak pisał filozof, teolog, humanista francuski o MARCIE ROBIN, którą poznał osobiście. 6 lutego mija 34 rocznica jej śmierci. Ponieważ w Polsce nie jest powszechnie znana, warto przedstawić jej postać w tym numerze „Okruchów...”, którego wiodącym tematem jest cierpienie. NAJKRÓTSZE PRZEDSTAWIENIE JEJ OSOBY Marta Robin (1902-1981) była tercjarką (czyli członkinią tzw. trzeciego zakonu – osobą świecką, związaną z zakonem) franciszkańską, mistyczką (czyli osobą przeżywającą bezpośrednio i ponadzmysłowo kontakt z Bogiem, zwłaszcza za pomocą intuicji i objawień jako najwyższych form poznania), duchową matką świeckich wspólnot religijnych pn. „Ognisk Miłości”, Czcigodną Sługą Bożą Kościoła katolickiego. Bywa nazywana „Martą od Męki Pańskiej”, „Mistrzynią życia duchowego”, „Największą mistyczką XX wieku”. ŻYCIE MARTY Jej biografię można podzielić na trzy okresy: 1. Dzieciństwo i nauka, 2. Młodość i choroba, 3. Długie lata cierpienia i radości. DZIECIŃSTWO I NAUKA Marta Robin urodziła się 13 marca 1902 r. w domu na farmie „La Plaine” w małym przysiółku Moilles koło Châteauneuf-de-Galaure, 60 km na południe od Lyonu, w biednej rodzinie chłopskiej, jako najmłodsze spośród sześciorga dzieci: miała cztery siostry i jednego brata (8 sierpnia 1951 r. Ern popełnił samobójstwo). 5 kwietnia 1902 r. została ochrzczona w parafialnym kościele w Saint Bonnet. Od najmłodszych lat, jak wszystkie dzieci sąsiadów, pomagała w gospodarstwie, najczęściej pasąc kozy i krowy. Podobnie też jak inne dzieci była wesoła, rozśpiewana i roztańczona, ale w odróżnieniu od nich – niezwykle pobożna: lubiła chodzić do kościoła, modlić się na różańcu itd., a było to o tyle ciekawe, że jej najbliższe otoczenie (rodzina, a później szkoła) nie odznaczało się szczególną pobożnością. Od innych dzieci odróżniało ją też bardzo słabe zdrowie. Mając niespełna 2 lata chorowała na tyfus. Wielu autorów opisuje pewne wydarzenie, które uznano później za zapowiedź przyszłych losów Marty. Gdy miała 5 lat, jej ojciec, Józef, zawiesił na drzwiach domu drewniany krzyż bez figury Chrystusa; wówczas Marta zapytała: – A gdzie jest Pan Jezus? Kiedy tato odpowiedział: – Tam go nie ma, dziewczynka stwierdziła: – W takim razie my tam będziemy. 3 maja 1911 r. Marta przyjęła Sakrament Bierzmowania, a 15 sierpnia 1912 r. przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Do 1915 r. uczęszczała do publicznej szkoły podstawowej w Châteauneuf i na tym poziomie – jak niemal wszystkie tamtejsze dzieci – zakończyła swoją edukację. MŁODOŚĆ I CHOROBA Za graniczną datę tego okresu można chyba uznać rok 1918, gdy 16-letnia wówczas Marta zaczęła poważnie chorować: cierpiała na silne bóle głowy; zdarzało się, że traciła przytomność, miewała wysoką gorączkę, wymiotowała. Była bardzo osłabiona, bo często nie mogła jeść, tylko piła kawę lub herbatę. 25 listopada 1918 r. upadła w kuchni i nie mogła wstać – miała sparaliżowane nogi. Po tym wypadku zapadła w śpiączkę (wg różnych źródeł na 20 lub 27 m-cy). Cierpiała też na zaburzenia wzroku, które prowadziły do ślepoty, ale po jakimś czasie znów stopniowo odzyskiwała wzrok. Tak było też z całym jej zdrowiem. W ciągu około 10 lat, kolejno, następowały okresy poprawy na przemian z okresami stopniowego pogarszania się zdrowia. Próbowała chodzić o kulach albo leżała już całymi dniami. Po 20 maja 1921 r, kiedy ukazała się jej Matka Boża (przypadkowym świadkiem tego nocnego widzenia była jej siostra Alice), udała się nawet na pielgrzymkę w okolice Châteauneuf-de-Galaure. Zdecydowała się wówczas także wstąpić do Karmelu, ale znów nastąpiło pogorszenie. Do kłopotów ze wzrokiem i niedowładu nóg dołączył niedowład prawej ręki. W 1921 r., podczas rozmo- 14 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 wy z tamtejszym proboszczem, znów zapadła w śpiączkę – tym razem na miesiąc. Ks. Bernard Peyrous, pisząc o latach 1918-1928, przedstawił osamotnienie Marty w tym trudnym dla niej okresie, kiedy chora stawała się stopniowo bezużytecznym członkiem niezamożnej rodziny, która jeszcze dodatkowo musiała ponosić wydatki na leczenie Marty. Chorą opiekowała się matka, ale robiła to kosztem innych prac w gospodarstwie. Brat i ojciec właściwie odsunęli się od chorej, a starsze siostry, które wyprowadziły się już z rodzinnego domu, rzadko ją odwiedzały. Sąsiedzi nie przychodzili wcale, gdyż byli przekonani, że choroba Marty to histeria, albo bali się zarażenia jakąś chorobą zakaźną. Z nowym proboszczem, O. Faure, Marta długo nie mogła znaleźć wspólnego języka. Gdyby nie kilka przyjaźni i duchowych zażyłości z poznanymi wcześniej przypadkowo obcymi osobami (baronową Alboussiere, p. Delatour z Saint – Cloude w regionie Jury, młodą Gisele Boutteville z Lyonu, Francine Boumet – żoną wiejskiego stolarza, Marguerite Lautru – położną z wioski, która zostanie później siostrą zakonną, pracującą w szpitalu), Marta byłaby całkowicie odizolowana od świata. Leżąc w łóżku, chora haftowała dla zarobku, ale miała wiele czasu na modlitwę i rozważania. Czytała Ewangelię, żywoty świętych i inne książki religijne, wypożyczane z biblioteki parafialnej. W starym modlitewniku natrafiła wówczas na kilka zdań, które zmieniły jej życie: „Czemu szukasz odpoczynku, skoro do walki zostałaś przeznaczona? Czemu szczęścia szukasz, skoro narodziłaś się do cierpienia? Bogu należy oddać wszystko” (…) Trzeba, abyś była w stanie nieustannej ofiary...”. Takie słowa niełatwo było przyjąć, dlatego Marta potrzebowała czasu, aby dojrzeć do ważnych decyzji, musiała przejść długi proces, zanim ofiarowała swoje cierpienia w ważnych intencjach: odrodzenia Kościoła i życia chrześcijańskiego. Wiele lat później powiedziała: „Walczyłam z Bogiem, Chrystusa wybrałam dopiero po latach trwogi, po wielu doświadczeniach fizycznych i moralnych”. Już w r. 1922 w swoim dzienniku, który prowadziła w latach: 19251932, napisała: „Powierzam się dziś Tobie bez ograniczeń i bez drogi odwrotu...”. 15 października 1925 r. (w dzień wspomnienia św. Teresy z Avila) Marta napisała akt zawierzenia i całkowitego ofiarowania swojego życia Bogu. „Był to jej prywatny akt konsekracji, zaślubin z Chrystusem, oddania się Mu jako „ofiara miłości” i zarazem wzruszający rodzaj listu miłosnego do Boga. Marta rozumiała, że gdy zjednoczy się z Jezusem w miłości, będzie musiała również uczestniczyć w Jego cierpieniu za zbawienie świata i prowadzić duchową walkę z siłami szatana.”: „Panie, mój Boże, o wszystko poprosiłeś swą małą służebnicę, więc weź i przyjmij wszystko. W dniu dzisiejszym oddaję się Tobie bez reszty, o umiłowanie mojej duszy! To jedynie Ciebie pragnę i dla Twojej miłości wyrzekam się wszystkiego. Kocham Cię, błogosławię Cię, uwielbiam Cię, całkowicie oddaję się Tobie, w Tobie się chronię. Ukryj mnie w Sobie, gdyż moja natura drży pod brzemieniem okrutnych doświadczeń, jakie zewsząd mnie przygniatają i dlatego, że ciągle jestem sama. Mój umiłowany, pomóż mi, zabierz mnie ze Sobą. To jedynie w Tobie pragnę żyć i jedynie w Tobie umrzeć. Pomóż mi! 3 października 1926 r. (w dzień wspomnienia św. Teresy z Lisieux) Marta na trzy tygodnie zapadła w stan mistycznego snu, w którym św. Teresa zapytała ją, czy chce już teraz pójść do nieba, czy przyjmie dalsze cierpienia. DŁUGIE LATA CIERPIENIA I ... RADOŚCI Pod koniec lat 20. XX wieku Marta utraciła już wszelką nadzieję na jakąkolwiek poprawę zdrowia i wiedziała, że jej cierpienie będzie się pogłębiało, chociaż trzeba powiedzieć, że prowadzący ją lekarze robili wszystko, aby jej pomóc, ale byli bezradni wobec jej choroby: nie potrafili wskazać przyczyn i skutecznie jej leczyć, bo nie pozwalał na to ówczesny stan wiedzy medycznej. Opiekunami Marty byli: dr Jan Dechaume – profesor medycyny z Lyonu i dr Andrzej Ricard. Dołączył do nich później także niewierzący filozof i lekarz z Wiednia – dr Paweł Ludwik Couchoud. W raporcie medycznym z 2 lutego 1929 r. lekarze stwierdzili całkowitą bezwładność ciała Marty Robin, bo paraliż objął poza nogami i rękami także ramiona i mięśnie przełyku, co uniemożliwiło jej przyjmowanie pokar- Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 mów i napoju. Marta cierpiała też na silny światłowstręt i osłabienie wzroku. Lekarze nie potrafili nazwać i leczyć jej choroby, ale ich raport wykluczył takie przyczyny jak: stany emocjonalne, psychiczne i umysłowe, atak nerwowy, epilepsję i nowotwór mózgu. Marta była leczona dostępnymi lekami i kąpielami żywicznymi, ale najbardziej pomocnym lekiem okazała się aspiryna, którą chora – póki mogła – zażywała w ogromnych ilościach. Dopiero w II. połowie XX w., dzięki postępowi medycyny, świat – ze specjalnego raportu – dowiedział się, że objawy chorobowe Marty to następstwo epidemicznego zapalenia mózgu, wywołanego wirusem neurotropowym. W I. połowie XX w. czynił on spustoszenie wśród młodzieży, wywołując chorobę zwaną wówczas grypą hiszpańską. Marta powinna była umrzeć, jak wielu innych ludzi w tych czasach, już po pierwszym ataku tego wirusa. W tym trzecim okresie życia Marta jest już całkowicie przykuta do łóżka, nie może nawet zmienić pozycji, leży z podkurczonymi nogami, niewiele widzi, nic nie je i nie pije, w ogóle nie śpi, ale – ku zdziwieniu wszystkich – ciągle żyje (była sparaliżowana ponad 52 lata, nie spała przez 49 lat). Wyobraźmy sobie drobną postać (skurczoną do 1,10 m.) o ciemnych włosach i oczach, w okularach z okrągłymi oprawami, z ukrzyżowanym Chrystusem na szyi, leżącą w śnieżnobiałej pościeli, w małym łóżku ustawionym w rogu pokoju. Pomieszczenie zaciemnione jest ciężkimi zasłonami z weluru, a ściany pomalowane na brązowo. Kilka plecionych krzeseł. Komoda z figurą Matki Bożej i krucyfiksem, w wazonach świeże kwiaty, które tak lubiła. Ten pokój zresztą wygląda tak samo dziś, jak wówczas. Marta, jak już wspomniano wcześniej, przeleżała w nim ponad 50 lat, a jej jedynym pokarmem była Hostia Święta, którą w każdy czwartek przynosił jej O. Finet, którego Marta poznała 10 lutego 1936 r. i którego 8 września poprosiła, aby został jej ojcem duchowym. Hostia w niezwykły sposób wędrowała w kierunku jej ust nawet z odległości 20 cm i nie wiadomo, jak była przyjmowana, bo Marta nie mogła przełykać nawet wody. Jean Guitton zapytał ją o to przed jej śmiercią. Oto fragment tej rozmowy: „– To jest całe moje pożywienie. Zwilżają mi usta, ale nie mogę połykać. Hostia przenika we mnie, nie wiem jak. I wtedy doznaję wrażenia, którego nie potrafię Panu opisać. Nie jest to zwyczajny pokarm, to coś innego. Jakby moim ciałem zawładnęło nowe życie. Całkowicie wypełnia je Jezus, jakbym zmartwychwstawała. A później tracę kontrolę. Odrywam się od ciała, uwalniam się od niego. – Poza czasem? – Powtarzam Panu, że tracę kontrolę. Po chwili ciszy dodaje: – Komunia Święta to coś więcej niż zjednoczenie. To stapianie się”. 15 Po Komunii Marta odmawiała Akt Wdzięczności: „Panie, mój Boże, ogarnięta Twoją Boskością, kocham, szukam jedynie Ciebie. Niech stanę się całkiem Twoja, wypełniona jedynie przez Ciebie, jak dziecko złączone z niepokalanym sercem mojej ukochanej Mamy”. Potem współcierpiała z Chrystusem w każdy piątek i sobotę, przeżywając całe Jego Upokorzenie i Mękę, na co wskazywały obficie krwawiące stygmaty (od 1930 r.) Raport lekarzy z października 1931 r. potwierdził obecność takich stygmatów, co było tym bardziej zdumiewające, że Marta nie mogła pić i nie powinna mieć w organizmie tyle krwi. W niedzielę rano zmartwychwstawała. Marta pragnęła, aby jej życie stało się użyteczne przez cierpienie. Ofiarowała je z radością za odrodzenie Kościoła i życia chrześcijańskiego. Wieści o Marcie szybko rozeszły się po Francji i całym świecie. Doliczono się 103 tysięcy gości, którzy szukali u niej pociechy, powierzali swoje intencje, odkrywali przy jej pomocy swoje życiowe powołania, zmieniali się, nawracali, otwierali na Ducha Świętego – nawet sceptycy. Jej udziałem stały się objawienia Jezusa Chrystusa i Najświętszej Marii Panny oraz licznych Świętych i Błogosławionych. Szczególny rodzaj więzi duchowej łączył ją ze św. Teresą z Lisieux. Psychicznie i fizycznie zmagała się z szatanem; licznie odwiedzały ją więc też demony. Artur Wnęk w swoim artykule napisał: „Szatan nienawidzi świętości, ofiary i tego, że zabiera mu się dusze. Marta, jak wielu mistyków czy świętych, nie była wolna od jego działań. Zły duch nawiedzał ją, dręczył i maltretował duchowo i fizycznie, poddawał w wątpliwość jej ofiarę, sugerował, że to wszystko nie ma sensu, że te wszystkie dusze i tak zostaną potępione, że jej ojciec duchowy nie chce mieć z nią nic wspólnego ...” Zagadkowa jest śmierć Marty, która nie umarła w sposób naturalny – ze starości. Kiedy 6 lutego 1981 r. o godz. 17.00 O. Finet przyszedł do domu Marty, zastał ją już martwą. Leżała na podłodze ze skręconym karkiem. OSOBOWOŚĆ MARTY Cytat na wstępie przedstawił już niektóre cechy jej osobowości. Marta całe życie była osobą radosną, pełną humoru, często wybuchała śmiechem. Ks. Michael Blard, który po raz pierwszy odwiedził ją w 1940 r., powiedział: „Była wesoła jak szczygieł”. Troskliwie wypytywała każdego odwiedzającego ją o zdrowie, zajęcia, problemy. Ani chwili nie zastanawiała się, co ma komuś powiedzieć: co poradzić, jak pocieszyć. Mówiła pewnie, silnym głosem, co przy jej stanie zdrowia było rzeczą zaskakującą. Trudno pogodzić te opinie z obrazem wszystkich jej cierpień, ale ona sama powiedziała, że była szczęśliwa. 16 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 NAJWAŻNIEJSZE CYTATY „Wydaje mi się, że Pan w chwili mojej Pierwszej Komunii Świętej wziął mnie w posiadanie. Serce Jezusa zabiło w moim sercu.” „Moje modlitwy, czyny, cierpienia mają tylko jeden cel: odkrywać wszystkim tajemnicę szczęścia, które posiadam w pełni i dawać Boga – wszystkim i zawsze.” „Chcę zaprowadzić wiele dusz do Jezusa przez miłość i całkowitą ofiarę z mego życia i cierpienia, jedynie z woli Boga i żadnej innej, albo raczej z mojej woli, w pełni zjednoczonej z wolą mojego Boga.” „Cała świętość jest w pokorze.” „Iść za Jezusem, niosąc krzyż, nie znaczy przywiązać sobie ciężary do nóg, ale skrzydła do ramion; wprowadzić niebo w swoje życie.” „Wszelka doskonałość jest w miłości.” „Kiedy cierpimy, jest to szkoła miłości, aby kochać jeszcze bardziej.” „Modlitwa niezbędna jest do tego, aby nie być i nie stać się pobożną nicością, z której szydzą demony.” „Dusza nie opuszcza ciała tak szybko, jak myślimy. Gdybyśmy wiedzieli, co się wówczas rozgrywa, modlilibyśmy się na kolanach za zmarłego z całego serca, zamiast śpieszyć się z ubieraniem.” „Jedna rzecz pozostaje zawsze i jest dostępna dla każdego: radość innych. Dać im trochę więcej spokoju, otuchy, nadziei, wywołać uśmiech. To wszystko jest słodka praca i nie trzeba do tego koniecznie stać na nogach ani mieć dobrego zdrowia. Wręcz przeciwnie. Nikt inny nie zrozumie tego lepiej jak ten, kto wiele przecierpiał.” SPUŚCIZNA MARTY ROBIN Marta Robin pozostawiła po sobie przede wszystkim ogromną miłość i wdzięczność tych, którym pomogła za życia i którym nadal pomaga po swojej śmierci. Liczne świadectwa przemiany ludzi to kilka metrów archiwów podziękowań; część z nich wydano w książce „Merci Marthe” pod redakcją Henorine Grasset. Tak jak ludzie odwiedzali Martę żywą, tak teraz odwiedzają jej grób i dom. Co roku przybywa tam kilkadziesiąt tysięcy ludzi i z każdym rokiem – coraz więcej. U wszystkich umacniała wiarę w Boga. Całe życie udowadniała, że Bóg istnieje, że jest realnie, a nie symbolicznie, obecny w konsekrowanej hostii, że Jezus Chrystus umarł za nas na krzyżu, by nas zbawić. Wszystkich chciała zaprowadzić do Chrystusa. Wszystkim też chciała przekazać naukę o miłości bliźniego. W swoim dzienniku napisała m.in.: „Znalazłam prawdziwą radość, jedyną, jakiej wolno pragnąć: żyć dla innych, dla ich dobra nadprzyrodzonego. (…) Moje modlitwy, czyny, cierpienia mają tylko jeden cel: odkrywać wszystkim tajemnicę szczęścia, które w pełni posiadam i darować Boga – wszystkim i zawsze”. W momencie najazdu Niemców na Francję poprosiła Boga o całkowite odebranie jej wzroku w intencji ocalenia ojczyzny. Dzięki niej i miejscowemu proboszczowi, ks. Faure, w 1934 r., w starym zamku Châteauneuf-de-Galaure powstała katolicka szkoła dla dziewcząt. Był to też – do czasu wybudowania później specjalnego budynku – pierwszy ośrodek wzrostu życia duchowego, zwany „Ogniskiem Światła, Miłosierdzia i Miłości”. Potem na całym świecie powstało 75 Ognisk Miłości, w tym dwa w Polsce: w Olszy i w Kaliszanach. Zadaniem tych wspólnot jest organizowanie pod przewodnictwem osoby duchownej 5-dniowych rekolekcji oraz dni skupienia dla osób świeckich. Wiemy już, że Marta posiadała bogactwo wielu darów: współuczestnictwa w Męce Pańskiej i stygmatów, dar objawień, bilokacji (równoczesnego przebywania w dwóch miejscach), inedii, czyli breatharianizmu (życia bez jedzenia). Potrafiła czytać w ludzkich myślach, odczytywać listy bez ich otwierania, ale także – przepowiadania przyszłości. Najważniejsze proroctwo przekazał Phillip Madre, a usłyszał je na dwa dni przed śmiercią Marty w półtoragodzinnej rozmowie z nią. Przepowiednia ta dotyczyła powrotu wiary w Kościele. „Nie znaczyło to dla niej, że chrześcijanie stracili wiarę, ale że od pewnego czasu ich życie wiary jest jakby uśpione, że uczestniczą w Eucharystii czy sprawowaniu innych sakramentów w sposób być może nieco rytualny, nie angażując się całym sercem, nie wchodząc w postawę zaufania miłości Boga. Dla niej powrót wiary to jakby wylanie miłosierdzia, wylanie zaufania, którego Kościół miałby wkrótce doświadczyć. Marta sądziła, że w chwili, gdy się tym dzieliła ze mną, to wylanie w Kościele jeszcze nie nastąpiło. Ale teraz, w chwili, gdy przekazuję wam to świadectwo, Kościół już zaczyna przeżywać wylanie miłosierdzia i zaufania, co sprawia, że chrześcijanie są zapraszani przez Ducha Świętego, by nauczyli się na nowo doświadczać swojej wiary, życia w duchu wiary. Każdy chrześcijanin, w imię Chrztu św., jest zaproszony do tego, by wprowadzić do swojego życia samego Boga i uczynić z tego centrum swojego życia. Aby życie wszystkich chrześcijan zostało jakby napełnione życiem Boga, by każdy chrześcijanin z wiarą i zaufaniem mógł się poczuć włączony w dzieła Boże, które służą dobru człowieka na świecie. (…) Pozwólmy więc, by te słowa, będące testamentem Marty Robin, zapadły głęboko w nasze serca i wejdźmy w ten wielki poryw wiary, który unosi Kościół we wszystkich krajach i który czyni z nas współtwórców dzieł Bożych na świecie, które są dziełami Życia.” „W tym spontanicznym zrywie wiary, w tej odnowie wiary, jaką prorokowała Marta Robin, jest obecna moc życia w znaczeniu, jakie temu pojęciu nadaje sama Ewangelia; zdolność chrześcijan, by czynić dzieła Boże Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 i najpierw tym się zajmować, i to tak, by być dla świata świadkiem wiary przeżytej osobiście za cenę niezrozumienia przez świat, cenę dawania, w sposób być może trudny dla nas, świadectwa miłości Chrystusa, który żyje”. Wielu twierdzi, że ten okres już się rozpoczął... Marta Robin pokazała, jakie znaczenie ma cierpienie ludzkie. Biskup pomocniczy archidiecezji liońskiej – Patrick La Gal – powiedział: Marta Robin chciała pójść do szkoły, zostać karmelitanką, pracować, odwiedzać swe „Ogniska Miłości”, lecz z powodu choroby nie mogła nic zrobić. Dlatego powtarza nam: „Kiedy wszystko wydaje się już być stracone, Twoje życie nie będzie takim, o ile zechcesz je ofiarować...” PROCES BEATYFIKACYJNY Marta Robin zmarła 6 lutego 1981 r. Postulatorem w procesie beatyfikacyjnym jest ks. Bernard Peyrous, doktor literatury, który sam zawdzięcza rozpoznaniu Marty swoje powołanie kapłańskie. Wicepostulatorką – Marie – Therese Gille, która m.in. powiedziała o Marcie: „Żyła zwyczajnym życiem w sposób nadzwyczajny. Bez skargi zaakceptowała swą codzienność taką, jaka była”. 23 maja 1991 r. nastąpiło otwarcie procesu beatyfikacyjnego przez bpa Marchanda, ordynariusza Walencji. W Zielone Świątki 1996 r. zakończony został etap diecezjalny, a wszelkie dokumenty złożone w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie. 7 listopada 2014 r. papież Franciszek promulgował (ogłosił z mocą prawa) dekret o heroiczności cnót Marty Robin. MODLITWA O BEATYFIKACJĘ MARTY ROBIN Najświętsze Serce Jezusa, Tyś objawiło Marcie swój wielki zamysł miłości i życia, aby przyciągnąć do siebie tych, którzy Ciebie szukają lub o Tobie zapomnieli, i aby jej nieustanna ofiara 17 współcierpienia i współmiłosierdzia uczestniczyła w nowym Zesłaniu Ducha Świętego. Prosimy Cię, niech Jej beatyfikacja służy poznaniu Ciebie, Żywego Słowa miłości i pokoju, a wstawiennictwo Maryi niech pomaga nam naśladować Martę w jej oddaniu potrzebującym braciom. Zechciej wysłuchać modlitw, które do Ciebie zanosimy za przyczyną Twej służebnicy, Marty, aby objawiła się Twoja radość i Twoja chwała. Amen Opracowała Anna Siess na podstawie wszystkich dostępnych materiałów internetowych (artykułów, nagrań i filmów), których ilość nie pozwala na przedstawienie bibliografii. Książki o Marcie Robin: 1. Jean – Jacques ANTIER: Marta Robin. Nieruchoma podróż. AWI Ognisko Miłości, Łódż 2000 i Łódż 2003. 2. Jean – Jacques ANTIER: Tajemne moce wiary: znaki i cuda. Adam, W-wa 1997. 3. Brat EFRAIN : Marta Robin. To, co o niej wiem. ESPe, Kraków 2004. 4. Ojciec FINET : Rekolekcje z Martą. ? 5. Raymond PEYRET : Życie Marty Robin. Wyd. Ks. Marianów, 2008. 6. Bernard PEYROUS: Marta Robin. Mistyczka naszych czasów. Wyd.Św.Wojciech,2013. 7. Sławomir SOSNOWSKI: Marta Robin. Pasja życia. Portret mistyczki i stygmatyczki. Księgarnia Katolicka boskieksiążki.pl 8. Elżbieta WIATER: Droga krzyżowa z Martą Robin. BIBLIJNE ROZWAŻANIA DROGI KRZYŻOWEJ Dzisiaj stajemy razem z Tobą, Panie, aby rozważać zbawienną dla nas Twoją Drogę Krzyżową. Nie tak dawno, jeszcze u Twojego żłóbka, śpiewaliśmy: Na Ciebie króle, prorocy czekali ... Teraz również zamierzamy sięgnąć do proroctw Starego Testamentu, aby tam szukać zapowiedzi tego, co teraz chcemy przeżywać, aby się przybliżyć do tajemnicy zbawienia, do tajemnicy Twojej i naszej Drogi Krzyżowej. Pragniemy poznać oczekiwania Proroków i Psalmistów na przyjście Mesjasza, na Twoje dzieło Zbawienia oraz na udział Twej Matki w tym dziele. Uznaj Panie te nasze poszukiwania jako modlitwę i jako zadośćuczynienie za nasze zaniedbania w lekturze Pisma Świętego. Duchu Święty dopomagaj nam zrozumieć SŁOWO BOŻE i umacniaj naszą wiarę. Błogosław Panie kaznodziejom i uczestnikom Rekolekcji Wielkopostnych, autorom rozważań o Męce Pańskiej oraz uczestnikom nabożeństw GORZKICH ŻALI . Stacja I Pan Jezus na śmierć skazany. W Księdze Mądrości tak zapisano proroctwo sądu nad Tobą /Mdr 2,12-20/: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny, sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam 18 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczymy czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną bo, jak mówił – będzie ocalony. Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych.” Panie Jezu, uchroń nas od złości i od grzechu zaślepienia. Umocnij Panie naszą wiarę w zwycięstwo sprawiedliwości. Stacja II Jezus bierze krzyż na swe ramiona Księga Izajasza przepowiada, że Mesjasz weźmie na siebie nasze winy i będzie zabity za nasze grzechy /Iz 53,2-11/: „On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku aby na niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich. Po udręce i sądzie został usunięty, a kto się przejmuje Jego losem? Tak, zgładzono Go, z krainy żyjących, za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi i w śmierci swej był na równi z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie powstało. Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na Ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dlatego przydzielę Mu tłumy i posiądzie możnych jako zdobycz za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami”. Panie Jezu dziękujemy Ci za to, że przyjąłeś krzyż, aby go nieść na Golgotę razem z naszymi grzechami. Chcemy Cię naśladować w dźwiganiu Krzyża, a Ty nam w tym pomagaj! Stacja III Pan Jezus upada po raz pierwszy Bóg wiedząc, że będziemy upadać, pozostawił nam w Księdze Psalmów wzór modlitwy pomocnej dla powstania z upadku /Ps 25(24)/: „Ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę, mój Boże, Tobie ufam: niech nie doznam zawodu. Niech moi wrogowie nie triumfują nade mną! Nikt bowiem, kto Tobie ufa, nie doznaje wstydu; doznają wstydu ci, którzy łamią wiarę dla marności. Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, i naucz mnie Twoich ścieżek! Prowadź mnie według Twojej prawdy i pouczaj, bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca i w Tobie mam zawsze nadzieję. Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie, na łaski Twoje, co trwają od wieków. Nie wspominaj grzechów mej młodości ani moich przewin, ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości, ze względu na dobroć Twą, Panie ! Pan jest dobry i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom, rządzi pokornymi w sprawiedliwości, ubogich uczy swej drogi. Wszystkie ścieżki Pana – to łaskawość i wierność dla tych, co strzegą przymierza i Jego przykazań. Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, odpuść mój grzech, a jest on wielki”. Panie Jezu wysłuchaj naszej modlitwy, szczególnie gdy znajdziemy się w upadku i pomagaj nam powstawać jak najprędzej. Nie zrażaj się Panie, kiedy zwlekamy i nie podnosimy się z naszych upadków, a zatwardziałym grzesznikom udzielaj cierpliwie życzliwej pomocy. Stacja IV Pan Jezus spotyka swoją Matkę Zapowiedź udziału Twojej Matki w wyzwoleniu nas z więzów grzechu odnajdujemy w Księdze Judyty. Bohaterstwo Judyty zapowiadało nieporównanie większe dzieła, które Bóg miał uczynić za pośrednictwem Marii. Arcykapłani i lud izraelski oddawał hołd swojej Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 wyzwolicielce. My także chcemy się pokłonić naszej Matce i Orędowniczce (Jdt 13, 18-19. Jdt 14, 9-10 ): „A Ozjasz powiedział do Judyty: Błogosławiona jesteś córko, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi i niech będzie błogosławiony Pan Bóg, Stwórca nieba i ziemi, który Cię prowadził, abyś odcięła głowę wodza naszych nieprzyjaciół... . Gdy arcykapłani przyszli do niej, wszyscy jednomyślnie wysławiali ją i mówili: Tyś wywyższeniem Jeruzalem, tyś chlubą wielką Izraela, tyś wielką dumą naszego narodu. Tyś wszystko to ręką swoja uczyniła, dobrze zasłużyłaś się Izraelowi i spodobało się to Bogu. Niech Cię Pan Wszechmogący błogosławi na wieczne czasy. A cały lud odpowiedział: Niech tak będzie!” Tak jak Judyta , Maria zawierzyła Bogu, mimo że wiedziała, iż Jej Syn będzie znakiem, któremu sprzeciwiać się będą, a Jej serce ma przeniknąć miecz boleści. Przez swoją obecność przy Drodze Krzyżowej Jezusa, Maria pokazuje nam, że zmierzając do nieba trzeba iść za Jezusem. Oddając cześć Matce Najświętszej, módlmy się Jej słowami, które wypowiedziała na granicy czasu Starego i Nowego Przymierza (Łk 1, 46-49 ): „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący. Święte jest imię Jego”. Mario, Matko nasza i Matko Jezusa, pomagaj nam wypełnić polecenie Twego Syna i bądź z nami, gdy idziemy za Nim naśladując GO, gdy niesiemy nasz krzyż. Stacja V Szymon Cyrenejczyk pomaga Jezusowi nieść krzyż Każdy, komu ciężko na jego drodze życiowej, choćby tylko w głębi serca, oczekuje pomocy. Każdy niosący pomoc bliźniemu, choćby najskromniejszą oczekuje wsparcia uczynkowej łaski Bożej. Tak jednym jak i drugim, Psalm 146 podpowiada stosowną modlitwę (Ps 146): „Alleluja ! Chwal duszo moja Pana. Chcę chwalić Pana, jak długo żyć będę: chcę śpiewać Bogu mojemu, póki będę istniał. Nie pokładajcie ufności w książętach ani w człowieku, u którego nie ma wybawienia. Szczęśliwy, komu pomocą jest Bóg Jakuba, kto ma nadzieję w Panu, Bogu swoim, który stworzył niebo i ziemię, i morze ze wszystkim, co w nich istnieje. On wiary dochowuje na wieki, daje prawo uciśnionym i daje chleb głodnym. Pan uwalnia jeńców, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan miłuje sprawiedliwych, Pan strzeże przechodniów, chroni sierotę i wdowę, lecz na bezdroża kieruje występnych. 19 Pan króluje na wieki, Bóg twój Syjonie – przez pokolenia. Alleluja!” A w Księdze Przysłów (Prz 3, 27-28) znajdujemy znamienne przypomnienie o obowiązku niesienia pomocy bliźniemu: „Pracownikom nie odmawiaj zapłaty, gdy masz możność działania. Nie mów bliźniemu: Idź sobie, przyjdź później, dam jutro – gdy możesz dać zaraz”. Przy tej stacji, prosimy Cię Panie: wspomagaj swoimi łaskami tych, co czekają na pomoc i tych, co zdecydowali się wyciągnąć pomocną dłoń do potrzebujących. Stacja VI Weronika ociera twarz Jezusowi Aby wyciągnąć pomocną dłoń do skazańca potrzeba odwagi. Bóg jest obecny przy niosących pomoc cierpiącemu, a nawet z nimi pozostaje, tak jak pozostał z Weroniką. W psalmach Dawidowych znajdujemy taka modlitwę o odwagę (Ps 27): „Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć? Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce bać się nie będzie; choćby wybuchła przeciw mnie wojna, nawet wtedy będę pełen ufności. Usłysz, Panie, głos mój – wołam: zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie! O tobie mówi moje serce: „Szukaj Jego oblicza”. Szukam, o Panie, Twojego oblicza; Swego oblicza nie zakrywaj przede mną, nie odpędzaj z gniewem swojego sługi! Ty jesteś moją pomocą, wiec mnie nie odrzucaj i nie opuszczaj mnie, Boże, moje Zbawienie! Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie...” Panie, dodaj mi siły i bądź ze mną, abym w chwili próby odważnie wyznał wiarę i był świadkiem prawdy, nawet wobec wrogiego mi tłumu. Stacja VII Jezus upada po raz drugi Jezus dźwigający krzyż ma udział w cierpieniu każdego człowieka, także w cierpieniach, jakich doznawał człowiek Starego Przymierza. Natchniony Autor Lamentacji zapisał dla współczesnych i dla nas taką modlitwę (Lm 3, 24-36): „Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka. Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana. Dobrze dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swojej młodości. Niech siedzi samotny w milczeniu, gdy On na niego je włożył. 20 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 Niech usta pogrąży w prochu! A może jest jeszcze nadzieja? Bijącemu niech nadstawi policzek, niech nasyci się hańbą! Bo nie jest zamiarem Pana odtrącać na wieki. Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej; niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich. Gdy pod nogami się depcze wszystkich jeńców kraju – gdy prawa ludzkie się łamie w obliczu Najwyższego, gdy gnębi się w sądzie człowieka – czyż Pan tego nie dostrzega? Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?” Stacja VIII Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty Tak jak Jezus na swej Drodze Krzyżowej, tak i Bóg Ojciec upominał swój lud, aby każdy człowiek podejmował trud nawrócenia i pokuty. Autor Księgi Jeremiasza zapisał dla nas taką oto przestrogę (Jer 7,22-26): „To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Bo nic nie powiedziałem ani nie nakazałem waszym przodkom, gdy wyprowadzałem ich z Egiptu, co do ofiar całopalnych i krwawych, lecz dałem im tylko przykazanie: Słuchajcie głosu mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze powodziło. Ale nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami a nie twarzą. Od dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem do was wszystkich moich sług, proroków, każdego dnia bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawili uszu. Uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie”. Daj, Panie, abyśmy uwierzyli Twojemu Słowu i zechcieli chodzić Twoimi drogami. Wspomagaj naszych nauczycieli, wychowawców, rodziców , kapłanów i kaznodziejów – rekolekcjonistów. Wspieraj, Panie, wysiłki tych, co podejmują trud nawracania, nawrócenia się i pokuty. Stacja IX Pan Jezus upada po raz trzeci Jezus powstał z upadku swoją Boską mocą. Nam, jeśli znajdziemy się w upadku, pozostawił obietnicę pomocy. W Psalmie 130 znajdujemy właśnie tę obietnicę (Ps 130, 1-8): „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu! Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? Ale Ty udzielasz przebaczenia, aby Cię otaczano bojaźnią. W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza: oczekuję na Twe słowo. Dusza moja oczekuje Pana bardziej niż strażnicy świtu. Niech Izrael wygląda Pana. U Pana bowiem jest łaskawość i obfite u Niego odkupienie. On odkupi Izraela ze wszystkich jego grzechów”. Panie Jezu, daj abym nigdy i nigdzie, nawet w czasie najgłębszego upadku lub cierpienia nie stracił nadziei na Twoją łaskawość i na odkupienie moich grzechów. Stacja X Jezus z szat obnażony W swych pismach Ojcowie Kościoła wskazywali na ofiarę Abrahama i na Izaaka jako na zapowiedź ofiary Jezusa. W kraju Moria Abraham był gotów złożyć ofiarę ze swego syna. Bóg przyjął tam tylko ofiarę z baranka. Na Golgocie Syn Boży ofiarował samego siebie, a Bóg przyjął tą ofiarę jako okup za nasze grzechy. Zapowiedź Jezusowej ofiary znajdujemy w Księdze Rodzaju (Rdz 22,1-4, 7-12): „Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego:.. Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę. Na trzeci dzień, Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili. Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: Ojcze mój, oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. ... A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna. Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł:... Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna. Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna”. Stacja XI Pan Jezus przybity do krzyża Baranek Paschalny, jakiego Mojżeszowi i Aaronowi Bóg polecił zabić, aby krwią tego baranka oznaczyć domy Izraelitów i ochronić je przed gniewem przechodzącego przez Egipt Boga, jest zapowiedzią ofiary, jaką Jezus spełnił na Golgocie. Zapowiedź ta zapisana jest w Księdze Wyjścia (Wj 12. 3-13): „Dziesiątego dnia tego miesiąca niech się każdy postara o baranka dla rodziny, o baranka dla domu. ... Baranek będzie bez skazy, samiec, jednoroczny; wziąć możecie Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 jagnię albo koźlę. Będziecie go strzec aż do czternastego dnia tego miesiąca, a wtedy zabije go całe zgromadzenie Izraela o zmierzchu. I wezmą krew baranka i pokropią nią odrzwia i progi domu, w którym będą go spożywać. I tej samej nocy spożyją mięso pieczone w ogniu, spożyją je z chlebem nie kwaszonym i gorzkimi ziołami... Krew będzie wam służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską. Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana”. Panie Jezu, daj aby nasze nabożeństwa Wielkopostne przygotowały nas na Twoje Przejście, na nową, Twoją Paschę. Daj Panie, abyśmy uwierzyli, że Twoja Ofiara Paschalna wyjedna nam odpuszczenie naszych grzechów i wieczne zbawienie Stacja XII Pan Jezus na krzyżu umiera Ewangelie świętego Mateusza i świętego Marka przytaczają słowa Psalmu 22 jako słowa ukrzyżowanego Jezusa. Również tradycja chrześcijańska rozumiała ten Psalm jako opis męki konania Jezusa na krzyżu. Oto słowa tego Psalmu, które spełniły się na Golgocie (Ps 22): „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku... Rozlany jestem jak woda i rozłączają się wszystkie moje kości; jak wosk staje się moje serce, we wnętrzu moim topnieje. Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia, kładziesz mnie w prochu śmierci. Bo sfora psów mnie opada, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebodli ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości. A oni się wpatrują, sycą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię”. Stacja XIII Pan Jezus zdjęty z krzyża W cierpieniu Marii spełniły się słowa Symeona o mieczu boleści przenikającym Jej serce. Jeszcze wcześniejszą zapowiedź Jej nadludzkiego cierpienia znajdujemy w opisie cierpienia matki Braci Machabejskich (Mch 7,20- 23): „Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka. Przyglądała się ona, w ciągu jednego dnia, śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję bowiem pokładała w Panu. Pełna szlachetnych myśli, zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku. Mówiła do nich: Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście 21 się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla Jego praw”. Matko Najświętsza, dopomagaj nam wytrwać w wierze, nawet na dnie cierpienia i pomóż uwierzyć, że cierpliwe znoszenie przeciwności losu i głęboka wiara doprowadzi nas do nieba i do spotkania z Tobą. Pomóż, Matko, uwierzyć, że Bóg „odda nam tchnienie i życie”. Stacja XIV Pan Jezus w grobie złożony Ten grób, na który teraz patrzymy, za trzy dni będzie pusty. Wtedy to będziemy śpiewać:< Naród niewierny trwoży się przestrasza, na cud Jonasza. Alleluja!> O cudownym ocaleniu Jonasza, który chciał poświęcić swoje życie dla ratowania życia towarzyszy podróży na wzburzonym morzu, wiemy z lektury Księgi Jonasza (Jon 2, 10-11). Proroctwo o zmartwychwstaniu ciał znajdujemy w Księdze Ezechiela (Ez 37,1-10): „Potem spoczęła na mnie ręka Pana i wyprowadził mnie On w Duchu na zewnątrz, i postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. I rzekł do mnie : <Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?> Odpowiedziałem: <Panie Boże, Ty to wiesz>. Wtedy rzekł On do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: „Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Pan Bóg; Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan”. I prorokowałem, jak mi było polecone, a gdym prorokował, oto powstał szum i trzask i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha. I powiedział On do mnie: Prorokuj do ducha, o synu człowieczy, i mów do ducha: „Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź duchu i powiej po tych zabitych, aby ożyli”. Wtedy prorokowałem tak jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, i ożyli, i stanęli na nogach...”. Panie Jezu, prosimy Cię: Kiedy nadejdzie pełnia czasu, daj także nam udział w Twoim Zmartwychwstaniu. Antoni Pogan 22 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 KIM JESTEŚ, MAŁGORZATO? Takie pytanie kieruję do błogosławionej Małgorzaty z Città di Castello. Jak Cię określić? Znając Twój życiorys należałoby dać Ci tytuł: „Mistrzyni przebaczenia i miłosierdzia – miłosierdzia i przebaczenia”! Albo również: „Orędowniczka opuszczonych, odepchniętych na margines życia”. A może też: „Szpetna w oczach ludzi – piękna w oczach Boga”! Ty, Małgorzato, „Mistrzyni pokuty i umartwienia” – pokuty przecież nie za swoje grzechy… A może należy Ci się tytuł „Kruszynka Bogiem potężna”. Cierpiąca z Chrystusem i dla Chrystusa… Opiekunka dzieci, orędowniczka niepełnosprawnych, chorych i więźniów. Umiałaś kochać, wymodliłaś 200 cudów – módl się, proszę za tych, którzy cierpią teraz. Widziałam Ciebie, Twoje zachowane bez skazy ciało pewnego szczęśliwego dnia w dominikańskim kościele w Città di Castello… Opowiem! Wszystko zaczęło się jak w bajce – chociaż bajką nie było. Był koniec XIII w. Działo się to w prowincji Marche, w Italii. Pochodzący z włoskiej arystokracji kapitan Parisio, znakomity i odważny żołnierz zdobył górską twierdzę – zamek w Metola. Trudno dziś dociec czy była to obrona zamku, czy napaść – ale akcja ta spotkała się z podziwem ludności Mercatello sul Metauro, miejscowości leżącej u stóp zamkowej góry. Wdzięczni mieszkańcy – uznając czyn Parisia za bohaterski – podarowali mu nie tylko zdobytą twierdzę, ale i rozległe tereny ziemi wokół niej, stając się jego wasalami. Parisio i jego świeżo poślubiona żona Emilia stanowili piękną parę, ciesząc się uwielbieniem i szacunkiem poddanych. Do pełnego szczęścia brakowało im tylko potomka. Oczekiwali więc najchętniej syna a jeżeli miałaby być to córka – to oczywiście piękna! Lecz kiedy w 1287 r. urodziło się dziecko – idylla się skończyła… Parisio i Emilia doznali szoku! Była to karłowata dziewczynka, z dużą głową i jedną Città di Castello – Katedra p.w. św. Florido – fasada. nóżką znacznie krótszą od drugiej. To nie mogło się im przydarzyć! Nie chcieli takiego ułomnego dziecka! Zrozpaczeni postanowili, że nikt nie może się dowiedzieć o istnieniu ich córki. Powierzyli opiekę nad niemowlęciem zaufanemu słudze, zobowiązując go do zachowania absolutnej tajemnicy! On biorąc dziecko na ręce spytał Emilii, jak ma się jej córeczka nazywać? Usłyszał odpowiedź: „To” nie ma imienia… Sługa postanowił, że dobrze będzie jak da dziecku na imię „Małgorzata” i postarał się o chrzest dla niej, ponieważ był gorliwym katolikiem, uczciwym i dobrym człowiekiem! Małgorzata zatem wraz z piastunką i pod okiem opiekuna została ukryta w części zamku niedostępnej dla gości. Wkrótce okazało się, że jest także niewidoma! Kiedy zaczęła chodzić i utykać – przez to doznała skrzywienia kręgosłupa i z biegiem czasu utworzył się jej garb. Mała Małgorzata żyła w ukryciu, bez kontaktu z rodzicami i bez rówieśników. Jednak sługa Parisia i Emilii rzetelnie wypełniał obowiązki opiekuna. On pierwszy mówił dziewczynce o Bogu i uczył ją modlitwy, jak tylko zaczęła coś rozumieć. Pozwalał jej także chodzić po tarasie zamkowym, gdy nie było nikogo. Raz jednak doszło prawie do dekonspiracji, bo ktoś ją zobaczył i o mały włos wydałoby się to, że ta mała, kaleka dziewczynka – to córka pana zamku. Parisio, w swoim własnym rozumieniu nie mógł pozwolić na taką kompromitację… Do kościoła w Mercatello sul Metauro, który był położony w lesie, kazał dobudować komórkę i umieścił tam sześcioletnią Małgorzatę. Komórka miała dwa okna – jedno dla podawania jedzenia było z zewnątrz, drugie łączyło pomieszczenie z kościołem. Parisio wiedział, że córeczka jest pobożna, więc litościwie chciał jej umożliwić uczestniczenie w Mszy św. Możni rodzice wykazali się niebywałym okrucieństwem – Małgorzata została uwięziona w wilgotnym, Città di Castello – kościół San Domenico (widok z via L. Signorelli). Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 ciemnym, zimnym pomieszczeniu, nikt nie mógł się o tym dowiedzieć prócz służącego i księdza kapelana. Bóg sprawił, że obaj okazali się ludźmi szlachetnymi – On zna ich imiona, więc ja nie martwię się tym, że nie znalazłam tych imion w źródłach historycznych. Ksiądz kapelan zaglądając przez okienko z kościoła zaraz zainteresował się Małgorzatą zaciekawiony, co tu robi takie niepełnosprawne dziecko. Po rozmowie z nią stwierdził, że odznacza się ono błyskotliwym umysłem i pragnie wiedzy. Podjął się z zapałem pracy duszpasterskiej, a ona wiedzę o Bogu chłonęła całym sercem! Potem przyjmowała sakramenty. Już w wieku siedmiu lat wzorem mnichów zaczęła pościć od połowy września do Wielkanocy! Przez resztę roku pościła przez cztery dni w tygodniu. To niebywałe, aby się umartwiać w tych warunkach i w takim miejscu! Jak silna już wtedy musiała być wiara tego niezwykłego dziecka! Tak więc Małgorzata wzrastała w mądrości i pobożności przez 9 lat pobytu tutaj pod duchową opieką wspaniałego kapłana-przyjaciela. Wkrótce ta komórka została zamieniona na jeszcze cięższe więzienie. Tak się stało, że w pewnym czasie posiadłości Parisia groziła inwazja jakichś najeźdźców. Mieszkańcom okolicy zagrażało niebezpieczeństwo, a uwięzionej nastolatce szczególnie wielkie! Napastnicy mogli odnaleźć „kryjówkę” Małgorzaty. Emilia zatem, którą ruszyło sumienie, wraz ze swoim służącym przeniosła córkę do piwnicy jakiegoś domu w Mercatello sul Metauro. W tym kamiennym więzieniu Małgorzata spędziła rok. Ciężkie musiało być rozstanie z księdzem. Pozostała jej tylko nieustanna modlitwa, ufność Bogu i kontakt z jedynym tylko człowiekiem – życzliwym sługą, który dostarczał pożywienie... W tym czasie Parisio i Emilia dowiedzieli się, że przy grobie franciszkanina Trzeciego Zakonu – Fra Giacomo w Città di Castello dzieją się cuda! Pomyśleli, że jest to ostatnia szansa na uzdrowienie dla ich córki, żeby choć odzyskała wzrok! Było to w 1303 r., gdy Małgorzata miała 16 lat. Zabrali więc ją w podróż przez góry do odległego ok. 40 kilo- Città di Castello – kościół San Domenico – wnętrze. 23 metrów niewielkiego miasta Città di Castello, leżącego w prowincji Umbria. Umieścili Małgorzatę między chorymi przed grobem zakonnika, a sami w oddaleniu obserwowali, co się będzie działo... Małgorzata modliła się gorąco przez cały dzień, ale cud nie nastąpił... Czując zawód Parisio stwierdził, że ich córka bardziej pasuje do tego kłębiącego się u grobu w modlitwie proszalnej tłumu nieszczęśników – niż do nich, swoich rodziców. Za zgodą Emilii oboje opuścili Małgorzatę. Zostawili ją bezbronną, bez jedzenia i tylko w tym, co miała na sobie. Pozbyli się kłopotliwego dziecka i bezwstydnie uciekli... Trudno to sobie wyobrazić, co czuła Małgorzata, gdy się zorientowała, że jest sama. Jakoś dotarła do karczmy, w której się uprzednio przybywszy do miasta zatrzymali. Na próżno... Wtedy dopiero zrozumiała, że została porzucona, kiedy powiedziano jej, że rodzice wrócili do Metola. Znalazła się nagle w obcym świecie, którego nie znała... To była dla niej najtragiczniejsza noc... Ale ani wtedy, ani później, z jej ust nikt nie usłyszał skargi na rodziców, wręcz przeciwnie – mówiła o nich z miłością. (Jeżeli ktoś by nie wiedział, jak wygląda „heroiczność cnót” przypisywana świętym – to właśnie tak! Nie umiałabym tego). Jednak tej nocy Małgorzata spotkała dwoje żebraków – Roberta i Helenę – którzy się nią zaopiekowali, kiedy chodziła po nieznanych ulicach i żebrała o jedzenie... Oni przedstawili ją w domu, w którym udzielano pomocy biednym. Skoro tam poznano historię Małgorzaty i kiedy ludzie zorientowali się, że nie oskarża swoich rodziców, ale wyraża się o nich z miłością – nabrali zaufania i poczuli sympatię. Jeżeli dodatkowo w rewanżu za jedzenie i nocleg zaczęła zajmować się ich dziećmi – chętnie rodziny zapraszały ją do domów. Małgorzata znów uczyła się – tym razem życia w społeczeństwie. Przecież nie zetknęła się wcześniej z dziećmi, wzrastała bez towarzystwa rówieśników. Musiała mieć wyjątkową osobowość, skoro będąc niewidomą nagle wszystko umiała! Jej dobroć, pogodne usposobienie, cierpliwość i pobożność robiły wrażenie. Z czasem „zaadoptowało” ją całe miasto. Miała dobroczynny wpływ na dzieci, serdecznie też zajmowała się ludźmi starszymi. Po paru latach grupa sióstr pewnego klasztoru zaprosiła Małgorzatę do swojej wspólnoty. Była szczęśliwa, od razu przyjęła zobowiązania reguły skrupulatnie ją wypełniając. Poza tym bardzo sumiennie pracowała, sprzątała klasztor, pomagała w gotowaniu pomimo ślepoty. Kiedy jednak umarła fundatorka klasztoru, nastąpiło pewne rozprężenie dyscypliny – siostry rozluźniły regułę zachowując się swobodniej. Tylko ona, Małgorzata, utrzymywała nałożone na siebie rygory. Siostry nie mogły tego znieść – była jakby dla nich wyrzutem sumienia, dlatego kazały jej odejść... Następne cierpienie... Tym większe, że w miasteczku zaczęto plotkować o tym, że „Małgorzata pewnie nie jest taka święta, jak 24 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 na to wyglądała, skoro została wydalona z klasztoru”. Ona jednak nie zmieniła postępowania i cierpliwie znosiła pomówienia. (Zresztą przez całe życie musiała cierpieć nieraz złośliwe uwagi odnośnie swojego kalectwa i pobożności – szyderców nigdy i nigdzie nie brakuje)! Wkrótce zorientowano się, że nastąpiła pomyłka w ocenie jej osoby, wycofano zarzuty i znów sława jej przymiotów zajaśniała pełnym blaskiem! Wkrótce Małgorzata otrzymała to, o czym marzyła, zgodnie ze swoim powołaniem. Uczęszczała na nabożeństwa do kościoła OO. Dominikanów, przejęta dominikańską duchowością opartą na nauce, modlitwie i pokucie. Dała się poznać zgromadzeniu i mogła w ten sposób wstąpić do Trzeciego Zakonu Dominikanek. Odbyła krótki kurs duchowości i została obłóczona w habit składający się z białej tuniki, skórzanego pasa i długiego, białego welonu. Teraz rozpoczął się triumfalny pochód przez wszystkie stopnie duchowej doskonałości. Małgorzata dokładnie wypełniała tercjarską regułę. Biegła na każde wezwanie do chorych, pocieszała, zanosiła żywność i lekarstwa. Nikogo z potrzebujących nie potrafiła pominąć – bywała przy umierających do końca... Szczególnie odwiedzała więźniów, gdyż sama przecież doświadczyła uwięzienia... Niejednego z zatwardziałych grzeszników doprowadziła do konfesjonału przywracając go Bogu. Działał tu przykład jej życia, jej dobroci, łagodności i nadludzkiej wprost cierpliwości. Modlitwa Małgorzaty była doskonała – na niej nieraz spędzała noce, aby rano po Mszy św. pracować bez wytchnienia. Są przekazy, że mogła też codziennie recytować wszystkie 150 psalmów oraz dwa nabożeństwa. Przecież tylko mogła polegać na swojej niezwykłej pamięci! Szczególne nabożeństwo w modlitwach pokutnych miała do św. Józefa. Natomiast umartwienia praktykowała tak, jak to czynił św. Dominik. Cierpienia swoje łączyła z cierpieniami Chrystusa. Widziała Go w objawieniach, w modlitwie kontemplacyjnej, zdarzało się jej doznawać lewitacji, w ekstazie unosiła się nad ziemią. Wymodliła też kilkaset cudów... Cokolwiek by powiedzieć o jej duchowości – to będzie za mało! Zatopiona w modlitwie i pracy – o swoje sprawy doczesne nie dbała. Mieszkała w różnych domach, m.in. u rodziny Offrenducci. Ubogie rodziny nie mogły jej długo gościć, chociaż chętnie ją przyjmowano. Kiedy Małgorzata była już tercjarką, bardzo zamożna rodzina Venturino ofiarowała jej mieszkanie w swoim pałacu, w wygodnym pokoju. Małgorzata nie chciała jednak luksusu i wybrała mały pokoik na poddaszu. Dzięki zasobom i szczodrobliwości pani Venturino, mogła wraz z nią odwiedzać więźniów i ubogich, wspierając ich materialnie. Była szczęśliwa, że dzięki donatorce może skuteczniej ulżyć niedoli swoich podopiecznych. Błogosławiona Małgorzata umarła w opinii świętości po krótkiej chorobie, w dniu 13 kwietnia 1320 r. mając 33 lata. Zaraz po jej śmierci działy się cuda. Małgorzata ma ich „na koncie” kilkaset... Miano ją pochować zwyczajem dominikańskim bez trumny, ale ponieważ wydarzył się cud uzdrowienia dziecka, które nie mogło chodzić – rada miejska postanowiła kupić trumnę. W czasie pogrzebu Małgorzaty uzdrowione dziecko bez trudu ją okrążało. Małgorzata została pochowana w jednej z kaplic OO. Dominikanów, którzy rozpoczęli starania o jej beatyfikację. Jednak zapewne z powodów niezależnych sprawa ciągnęła się, aż wreszcie uległa zapomnieniu – jak to często z otrzymanym Dobrem bywa... Dopiero w XVI w., gdy stwierdzono, że trumna ulega zniszczeniu – Biskup zezwolił na przeniesienie ciała Małgorzaty do nowej trumny w dniu 9 czerwca 1558 r. Ekshumacji dokonano w obecności kilku urzędowych świadków. Zdumionym oczom ukazało się ciało Małgorzaty w nienaruszonym stanie, bez śladów rozkładu – wyglądała tak, jakby dopiero co umarła! Odzienie jej rozpadło się w proch. Stwierdzono, że miała 122 cm wzrostu, wysokie czoło, wydatny nos, równe uzębienie. Miała też małe stopy i dłonie, prawa noga była krótsza o ok. 4 cm, ręce skrzyżowane a lewa lekko uniesiona. Ponieważ ciało pozostało elastyczne (i jest nadal!) można było ubrać Małgorzatę w nowy, dominikański habit. Liczne cuda – które potem nastąpiły – przyspieszyły proces beatyfikacyjny, zakończony szczęśliwie dnia 19 października 1609 r. Dziś możemy podziwiać zachowane ciało Małgorzaty, która spoczywa w szklanym sarkofagu w ołtarzu kościoła OO. Dominikanów w Città di Castello. Została nagrodzona za miłość i wierność Chrystusowi. Błogosławiona Małgorzata zachwyca pięknem swojej świętości... Proces kanonizacyjny jest w toku. Błogosławiona Małgorzato – ja w i d z ę dużo bardzo chorych dzieci, które czekają na Twoją interwencję... Z o b a c z , ile masz radosnej pracy jeszcze przed sobą! T o b i e Bóg na to pozwoli... Proszę... Ty – Błogosławiona, zasiewasz Pokój w moim sercu... Dziękuję! Krystyna Ungeheuer-Mietelska Città di Castello – kościół San Domenico – sarkofag z ciałem bł. Małgorzaty w głównym ołtarzu. Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 25 KOŚCIÓŁ: NAUKA, LUDZIE, MIEJSCA, WYDARZENIA ŚWIATŁO I KOLOR W KOŚCIELE – BLASK MOZAIKI Pysznią się, lśniąc tysiącami skier i cieni, perląc brylantami, kamienie. Siejbą tęcz, gwiazdami, ogniem błyskawic, słońcem – zeszedł do świątyni, w królewskim odzieniu „sen Wschodu”, mozaika. Przekrasne rozkrwawiły rubiny, nocy niebem spłynęły szafiry, szmaragd w zielne skwitł ogrody, Pożarami zachodów, łunami przedświtów zorzanych, złota soplami – nieśmiertelne okapły obrazy, niosąc przepych i tajnię, mieniaąc się w wielkie misterium. Z krainy, gdzie toczą swe wody Eufrad i Tygrys, z Chaldei, Babilonii, Asyrii, dalej, z Egiptu, poprzez Fenicję, Persję, Kretę, słoneczną Helladę, Rawennę i Romę – szła wielka sztuka, mozaiska, biorąc zawiązek z polichromii, techniki emalierskiej oraz inkrustacji, by w klamrze tysiącleci wejść na Parnas monumentalnej, sugestywnej sztuki dekoracyjnej jaką jest mozaika. Przenosi ona widza swa finezją, pełnią tajemnniczości w tęczową baśń złudzeń, oto mozaika – baśń „Tysiąca i jednej nocy”, ziszczony sen Bizancjum, skrzący miliardem gwiazd. [oisownia orygonalna] Tak o mozaikach mówi Aleksander Hrebeniuk w swej rozprawie pt. Witraże – mozaiki: sztuka barwnych szkieł i kamyków, wydanej w Krakowie w 1938 r. Czym więc jest mozaika, kiedy powstała i jak się ją wykonuje? Mozaika to technika dekoracyjna zaliczana do malarstwa monumentalnego, polegająca na układaniu obrazu lub kompozycji ornamentowych z kamyków o różnym kształcie i barwie oraz małych płytek szkła lub ceramiki, które osadza się według przygotowanego wcześniej wzoru na grunt składający się z masy wapiennej, piasku, gliny i oleju lub żywicy pochodzenia roślinnego (mastyks). Po wyschnięciu taka dekoracja jest bardzo trwała i nie zmienia kolorów. Mozaika była znana w starożytności od III tysiąclecia p.n.e. w krajach Azji Mniejszej i basenu Morza Śródziemnego. Najwięcej zostało odkrytych w środkowej Mezopotamii, w mieście Ur. Wykonywano je z marmuru, alabastru, macicy perłowej, lapis lazuli, srebra i złota, a motywem były sceny wojenne, rytualne, rodzajowe z życia władców, prace związane z hodowlą zwierząt, przedstawienia mitologiczne itp. Mozaika doprowadzona została do perfekcji przez Greków i Rzymian. W okresie rzymskim modne stały się motywy geometryczne – szachownice, plecionki, ciągi rombów, spirale. Nadal wykorzystywano sceny mitologiczne. Z nastaniem chrześcijaństwa zaczęto ilustrować historie ze Starego i Nowego Testamentu, a w średniowieczu przedstawiano także wymyślne stwory. Od I wieku mozaika rozpowszechnia się we wszystkich typach budownictwa publicznego i prywatnego. Z początku układano ją głównie na posadzkach lub przy- ozdabiano nimi rzeźby. Dopiero w okresie chrześcijaństwa rozwinęły się mozaiki ścienne. Umieszczano je na zewnątrz i wewnątrz w przestrzeni kopuł, sklepień i absyd zarówno w budownictwie sakralnym, jak i świeckim. Stosowano ją również do zdobienia mebli, głównie blatów stołów, biurek i sepetów (rodzaj skrzynki z szufladami na kosztowności lub dokumenty). Przepiękne i bardzo dobrze zachowane mozaiki podłogowe znajdują się w odkrywanej i restaurowanej od końca XIX w. luksusowej letniskowej rezydencji Villa Romana del Casale (wybudowanej ok. 300 r. n.e.) – 5 km od miasta Piazza Armerica na Sycylii. Mozaiki przedstawiają sceny z życia codziennego, sceny chwytania dzikich zwierząt afrykańskich dla potrzeb igrzysk, sceny z polowań oraz motywy mitologiczne. Pokrywają posadzki we wszystkich pomieszczeniach i zapełniają powierzchnię ponad 3500 m2. Z Rzymu technikę wykonania mozaiki przejęło Bizancjum, kiedy to cesarz Konstantyn (ok. 330 r. n.e.) przeniósł tam siedzibę cesarską. Zderzenie dotychczas tworzonej mozaiki ze wschodnią tradycją artystyczną dało w V wieku n. e. początek ewolucji mozaikowej, której najbardziej charakterystyczną i widoczną nowością było stosowanie ogromnego tła w złocie. Najwspanialsze zachowane mozaiki z tego okresu to mozaiki w Dafni (Grecja) i w Rawennie, miejscu spotkań świata zachodniego i wschodniego. Osiem zabytków Rawenny zostało wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Przykłady klasycznej mozaiki rzymskiej sztuki chrześcijańskiej znajdujemy w mauzoleum Galli Placydii. Fascynujące sklepienie kolebkowe, intensywnie niebieskie, rozjaśnione kolistymi, złotymi ozdobami i koronami białych kwiatów robi niesamowite wrażenie. Z tyłu nad wejściem mozaika przedstawia, 26 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 siedzącego na skałach pomiędzy sześcioma owieczkami, Dobrego Pasterza w złotej aureoli i złotej tunice, fioletowym całunie i z wielkim złotym krzyżem. Bogate mozaiki przedstawiające świętych, apostołów, symboliczne figury zwierząt, pnącza winorośli itp. elementy ornamentalne umieszczone są w kopule, lunetach i na sarkofagach. Natomiast sztukę mozaiki bizantyjskiej reprezentuje bazylika św. Witalisa i bazylika Sant’Apollinare Nuovo, gdzie na ścianach nawy głównej zachowały się mozaiki przedstawiające cuda Jezusa, wizerunki proroków i procesje męczenników oraz męczennic, pierwotnie będące orszakami cesarskimi. Bazylika św. Witalisa (Basilica di San Vitale) budowana w latach 527-548 posiada najbardziej reprezentatywne mozaiki sztuki bizantyjskiej. Bazylika św. Witalisa w Rawennie, mozaika w kopule nad chórem. Po upadku Bizancjum technika układania mozaik na kilka wieków straciła na znaczeniu. Odrodziła się dopiero w wieku XI i XII, by ozdabiać kościoły Grecji, Sycylii, Rzymu i Wenecji. Mozaika na sklepieniu w bazylice św. Marka w Wenecji W bazylice św. Marka w Wenecji bogate mozaiki ze złotych i szklanych kostek (tesser) zdobią posadzki, kopuły i sklepienia. Układali je najpierw artyści sprowadzeni z Konstantynopola, a później – po pożarze w 1106 r. – układane były przez miejscowych mistrzów. Pokrywają ok. 4 tys. m2 i przedstawiają bogate sceny figuralne oraz roślinne, zwierzęce i geometryczne ornamenty. W katedrze w Cefalu na Sycylii (budowanej w latach 1131-1240) charakterystycznym elementem wnętrza jest bizantyjska mozaika przedstawiająca Chrystusa Pantokratora. Nad wizerunkiem widnieje napis w języku łacińskim: + Stawszy się człowiekiem [Ja] twórca człowieka i odkupiciel stworzenia + sądzę ciała [jako] cielesny [i] serca [jako] Bóg + A w trzymanej przez Pantokratora księdze widnieje cytat z Ewangelii według św. Jana (J 8,12) w językach greckim i łacińskim: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia Od wieku XIII zaznacza się początek zmierzchu użycia mozaiki; w wieku XVI mozaika jest praktycznie porzucona na rzecz malowideł techniką fresku, malowideł na desce, a potem płótnie. Zastój trwa aż do wieku XIX, kiedy to rozpowszechniło się dekorowanie przedmiotów powszechnego użytku i mebli oraz tworzenie kilkucentymetrowych miniaturek „kamiennych obrazów”. Wydaje się, że od tego czasu mozaika przeżywa swą kolejną młodość i jest chętnie wykorzystywana do zdobienia wnętrz, a ogromna gama używanych materiałów i technik dowodzi, iż jest ona bardziej żywa teraz, aniżeli w czasach jej narodzin. Projekty mozaik tworzą wielcy artyści: Antonio Gaudi, Gino Severini, Fernando Leger, Lucio Fontana, a także Gustav Klimt, Oskar Kokoschka, Marc Chagall, George Braque i in. Mozaika była znana także w innych rejonach świata. Już 40 wieków wstecz ludy Sumerów wykorzystywały małe, barwne przedmioty do dekoracji ścian i kolumn. Była wykonywana przez cywilizacje prekolumbijskie Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 z Południowej i Środkowej Ameryki oraz południowego Meksyku. W kulturach Mochica, Majów, Azteków i innych pojawiały się zdobione mozaiką maski, służące obrzędom liturgicznym i pogrzebowym. W tym rejonie używano jednak odmiennego materiału: twardych kamieni o wspaniałych kolorach, np. malachitu, serpentynitu, turkusu, korala, jadeitu, masy perłowej, metali i łusek gadów. Mozaika odegrała również ważną rolę w architekturze sakralnej na Rusi w XI-XII w. Znana była także w krajach islamu, zwłaszcza w Persji. W sztuce islamu nie wolno było przedstawiać postaci ludzkich, więc motywami były i są scenki rodzajowe z polowań, pałace, świątynie, stylizowany świat roślin, motywy geometryczne i cytaty z Koranu. Jednym z najpiękniejszych zabytków sztuki islamskiej jest Wielki Meczet Umajjadów w Damaszku, zachwycający dekoracją pełną złoceń. Mozaiki z kolorowego i pozłacanego szkła przedstawiają raj. Wykonane zostały w VII w. przez konstantynopolskich artystów sprowadzonych specjalnie w tym celu. Wiele z tych mozaik strawił pożar w 1893, ale niektóre udało się zrekonstruować. Ciekawostką jest, znajdująca się we wnętrzu meczetu, kaplica św. Jana Chrzciciela, czczonego na równi przez chrześcijan i muzułmanów. Zanim powstał meczet, stała tu w czasach rzymskich świątynia Jowisza, przekształcona następnie w bizantyjską bazylikę, po przejściu cesarza Konstantyna na chrześcijaństwo. Niedoścignionym wzorem świątyni doskonałej i symbolem Kościoła bizantyjskiego była Hagia Sophia („Kościół Mądrości Bożej”) w Stambule, dawny Konstantynopol (Turcja). Pierwszy kościół chrześcijański powstawał od 326 r. i doświadczał różnych kataklizmów. Gdy w 1453 r. Konstantynopol został zdobyty przez Turków, świątynię zamieniono na meczet, dobudowując cztery minarety. Wnętrze przystosowano do potrzeb islamu, ale go nie zniszczono; wszystkie elementy chrześcijańskie zostały jednak zatynkowane. Od roku 1934 budowla pełni rolę muzeum. Hagia Sophia – Matka Boża z Dzieciątkiem z dwoma cesarzami: Konstantynem I Wielkim i Justynianem I Wielkim (obok głowy Matki Bożej monogram: „Matka Boga”). 27 Hagia Sophia – Maryja z Dzieciątkiem. Warsztat rzemieślnika tworzącego mozaiki, to po trosze pracownia rzeźbiarza i malarza, gdzie na przemian używa się dłuta, młotka, szlifierek do kamieni i materiałów malarskich. Kopię kartonowego projektu mozaiki tnie się na mniejsze części, numerując je na odwrocie. Następnie przykleja się kawałki szkła lub kamienia. Jest to praca bardzo żmudna, wymagająca od twórcy dużej precyzji, cierpliwości i zmysłu artystycznego. Najtrudniejsze do wykonania są cieniowania oraz detale i wyraz twarzy przedstawianych osób. Do wykonania np. oka potrzebnych jest ok. 50 różnej wielkości kostek. Po sprawdzeniu wykonania mozaiki zestawia się pocięte elementy na deskach, a następnie na ostatecznym miejscu – na ścianie, osadzając je w przygotowanej zaprawie. Po zmyciu oraz wyschnięciu mozaiki, zaprawia się fugi odpowiednimi kolorami, po czym znowu się czyści i poleruje, aby wydobyć z mozaiki połysk i czysty kolor. Technika szlifowania kamieni oraz przygotowanie masy mozaikowej jest trzymana w tajemnicy. Wcześniej Aleksandryjczycy, a później Włosi, a przede wszystkim weneccy mistrzowie tworzyli i tworzą najlepszy materiał mozaikowy. Masa szklana jest kolorowana metalicznie i nie traci nigdy raz nadanej przez rzemieślnika barwy. W dawnych czasach bardziej popularna była mozaika z naturalnych kamieni. Stosunkowo mało było mozaik z marmuru, który jest materiałem nietrwałym, łatwo kruszejącym i tracącym kolor; nie posiada połysku i jest martwy. Odcieni barwnych kamyków lub szkliwionych kostek do układania mozaiki jest bardzo dużo; w starożytności było ich ok. tysiąca i więcej; w Krakowie – w zakładzie Żeleńskich – ok. 5,5 tysiąca, a obecnie, przy dzisiejszej technice – ok. 25 tysięcy. Wyróżniano trzy techniki układania mozaiki: – opus barbaricum – zapoczątkowana w Grecji – geometryczne lub roślinne wzory mozaiki uzależnione były od naturalnego kształtu kamienia, np. otoczaków 28 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 znalezionych na brzegach rzek i morza. Mozaiki miały kolorystykę biało-czarną z mniejszymi polami żółtymi, brązowymi i czerwonymi. Dzisiaj można je oglądać w Grecji i Turcji. Pochodzą z czasów od VI do IV wieku p.n.e., – opus segmentatum – stosowana w okresie hellenistycznym (323-30 roku p. n.e.) – polegającą na zastosowaniu odpadów kamiennych (odłupków) powstałych przy pracach rzeźbiarskich i kamieniarskich, – opus vermiculatum – w tej technice stosowano małe regularne kostki/płytki (tesseer) z marmuru i innych kamieni, czasem kamieni szlachetnych, złota itp., w której obróbkę kamienia uzależniano od projektowanego rysunku, czasem bardzo skomplikowanego – do odwzorowania rysunku niezbędne było przygotowanie kostki o krawędzi niejednokrotnie 1 mm. Takie mozaiki zachowały się do dzisiaj w Pompejach. Typy mozaiki: – wenecka, układana z drobnych kawałków barwnego szkła, – watykańska – z pionowo ustawianych szklanych sztyfcików, – florencka, florentyńska (pietra dura) – z kawałków marmurów i barwnych kamyków. W Polsce mozaiki były znane już w XVI w. Mikołaj Rej wspomina o pawimentach, czyli posadzkach u możnych panów „w kamyki sadzonych” (czyli układanych). Nazwa posadzka powstała od posadzania, czyli wysadzania podłogi wzorzysto kawałkami kamieni lub drewna różnej barwy, często wyglądającej jak najpiękniejszy kobierzec perski. Oprócz mozaiki podłogowej występują także na antepediach (ozdobna osłona przedniej części ołtarza w kościołach), np. przy ołtarzu Bożego Ciała w kościele Panny Marii w Krakowie, w kaplicy Batorego na Wawelu. Sztuki układania mozaiki chińskiej nauczył się od misjonarza chińskiego Dominik Estreicher (dziad Karola Estreichera – bibliografa) będąc na studiach malarskich w Rzymie. Pozostawił po sobie wiele mistrzowsko wykonanych robót mozaikowych (stół, serwis, miniaturowe wizerunki Kościuszki na szpilkach i pierścionkach). W wieku XVIII powstały mozaiki w kościele Pijarów, wykonane przez Józefa Hoffmana z Berna, a na początku wieku XX – mozaiki w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie. Fryz mozaikowy w prezbiterium zaprojektował Piotr Stachiewicz, a wykonała wenecka firma Angelo Gianese. Mozaika ma 30 metrów długości i przedstawia hołd złożony Chrystusowi przez świętych i błogosławionych polskich, prowadzonych przez św. Stanisława, parę królewską: Jadwigę i Władysława Jagiełłę oraz naród polski. Mozaiki do nawy głównej zaprojektował Leonard Strojnowski. Współcześnie, w ostatnich latach, Kraków wzbogacił się o piękne mozaikowe dekoracje ze scenami biblijnymi w górnym kościele Sanktuarium Św. Jana Pawła II „Nie lękajcie się” w Łagiewnikach. Ich twórcą jest jezuita o. Marco Ivan Rupnik SJ (ur. 1954 r.) znany z wielu artystycznych dzieł – przede wszystkim mozaik w papieskiej kaplicy Redemptoris Mater, znajdującej się w Pałacu Apostolskim, w krypcie nowego kościoła św. Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, sanktuarium Matki Bożej w Lourdes oraz w nowym sanktuarium Św. Trójcy w Fatimie i in. O. Marco Ivan Rupnik pochodzi ze Słowenii (była Jugosławia). Od 1991 roku jest dyrektorem w Centro Aletti przy Papieskim Instytucie Wschodnim Orientale, skupiającym chrześcijańskich artystów, z którymi realizuje swoje dzieła. Mozaika w sanktuarium św. Jana Pawła II. fot. as (c-b). Dzisiaj mozaikę spotykamy wszędzie – w kościołach, na fasadach kamienic, nad portalami bram, w metrach… Od starożytności, poprzez wieki I do VI, następnie wiek XI i XII, aż po wiek XIX i do czasów współczesnych – mozaika, przepiękne rzemiosło artystyczne, wzbudza szczery zachwyt swą pracochłonnością, misternością i wiecznością trwania, a układana z drobnych szklanych płytek, jak mozaika bizantyjska, swą nierówną powierzchnią wywołuje refleksy światła, które migocąc, ożywiają przedstawienia mozaikowe, m.in. postacie świętych. oprac. as (c-b) Wykorzystane materiały Bustacchini G., Rawenna: mozaiki, zabytki i otoczenie. Ravenna, [ca 1985]. Hrebeniuk A., Witraże – mozaiki : sztuka barwnych szkieł i kamyków. Kraków, 1938. Mała encyklopedia kultury antycznej. W-wa, 1983. Szolginia W., Architektura i budownictwo. W-wa, 1991. Sztuka świata. T. 13. W-wa, 2000. Źródła internetowe. Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 29 ISLAM – ŚWIĘTA WOJNA Nie ma dnia, aby światowe media nie donosiły o aktach terroru, dokonywanych przez różnego rodzaju organizacje odwołujące się do islamu. Największym przeciwnikiem i celem bojówek islamskich dżihadystów są chrześcijanie i to w ich kierunku skierowana jest cała agresja. Hasła islamistów, które dotychczas wydawały się mrzonką, stają się realnym zagrożeniem państw i narodów ukształtowanych przez cywilizację łacińską. Wieści z Bliskiego Wschodu, Nigerii czy Pakistanu napawają grozą. Na naszych oczach następuje pełzająca realizacja odwiecznego celu islamistów: upowszechnienie na całym świecie szariatu – prawa koranicznego i zbudowanie światowego kalifatu. Trzeba pamiętać, że islam to jedność religii i polityki. Islam to dżihad – święta wojna z „niewiernymi”. Wojujący islam, a ten zaczyna dominować, jest wielkim zagrożeniem, zwłaszcza dla Europy. Poranek islamu Islam jest religią monoteistyczną. Jego wyznawcy wierzą, że w świętej księdze – Koranie zostały objawione słowa samego Boga (Allaha) prorokowi Mahometowi przez Archanioła Gabriela (lata 610 – 632). W islamie obowiązuje pięć zasad i obowiązków: wyznanie wiary w jedynego Boga, pięciokrotna modlitwa w ciągu doby, post w miesiącu ramadan, jałmużna na rzecz ubogich i pielgrzymka do Mekki (przynajmniej raz w życiu, jeżeli na to pozwalają warunki materialne). Początki islamu datuje się na rok 610, kiedy to Mahomet doznał „objawień” i zaczął głosić zasady nowej wiary. Zmuszony przez przeciwników, uciekł z Mekki do Medyny (rok 662), gdzie zaczęły szybko wzrastać szeregi jego zwolenników i rozpoczęły się podboje pobliskich ziem, zamieszkałych przez plemiona arabskie. Ekspansja islamu i podboje terytorialne, już po śmierci Mahometa, objęły wielkie obszary: cały Półwysep Arabski, ziemie Syrii i Palestyny, północną część Afryki, tereny Mezopotamii i Persji aż do granic Indii. W VIII w. muzułmanie zajęli Półwysep Iberyjski (Hiszpania, Portugalia), a nawet szturmowano Francję i Półwysep Apeniński (Włochy). Wszędzie tam, gdzie dotarli muzułmanie, wprowadzano nowe islamskie prawo – szariat. Podboje i bezwzględność poczynań islamistów stały się regułą, która owocowała szybkim powiększaniem się liczby wyznawców Allaha i rozszerzaniem się terytoriów przez nich zamieszkałych. Dzisiaj szacuje się, że islam jest drugą po chrześcijaństwie religią świata. Dżihad Termin „dżihad” oznacza działanie w imię umocnienia i szerzenia islamu. To działanie było i jest zazwyczaj walką zbrojną, poprzez którą siłą nawraca się „niewiernych”. Teoretycznie dżihad obejmuje także pokojowe propagowanie islamu, wymagające od muzułmanina wykorzenienie z życia czynów grzesznych. Dżihad nazywany jest często świętą wojną. Udział muzułmanina w dżihadzie jest zaliczany do chwalebnych uczynków, a śmierć – czyni go męczennikiem, udającym się do krainy szczęśliwości. W skrajnych, fundamentalistycznych odłamach islamu dżihad staje się obowiązkową, bezwzględną walką z innowiercami. Ekstremizm nie dziwi w podzielonym, niemającym jednego autorytetu islamie. Dżihad – święta wojna funkcjonuje od zarania islamu i jest jego narzędziem, które przez wieki siało postrach wśród podbijanych ludów. Również i dzisiaj mamy przykłady barbarzyńskich działań fundamentalistów islamskich, np. na terenach tzw. Państwa Islamskiego (część obszarów Syrii i Iraku), gdzie oddziały dżihadystów wymordowały i wygnały z domostw tysiące chrześcijan. Szczególnie tragiczna sytuacja chrześcijan panuje w irackim Mosulu. Jak alarmuje katolickie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, katolicy zostali wypędzeni z miasta albo zmuszeni do przejścia na islam lub obarczeni specjalnym podatkiem dla niewiernych. Jedyną ich „winą” jest wiara w Jezusa Chrystusa! Morderstwa, grabieże, porwania i wypędzenia chrześcijan to także codzienność w północnej Nigerii, 30 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 gdzie bojówki dzihadystów Boko Haram wprowadzają rządy według prawa koranicznego. Giną tysiące Nigeryjczyków, a świat milczy, jak przed laty, gdy mordowano katolików z plemienia Ibo. Przypomnijmy: „W maju 1966 roku rozpoczęły się pogromy Ibów (…) Tłumy fanatyków ogarniętych żądzą mordu atakowały „niewiernych”, skandując przy tym imię Allaha i hasła „świętej wojny”(...) Odnotowano niezliczone akty okrucieństwa. Oprawcy z upodobaniem ścinali Ibów maczetami, ćwiartowali ich, rozpruwali brzuchy brzemiennym niewiastom, miażdżyli płody wyrwane spod serc matek, odrąbywali dłonie, rozrzynali usta...(...) Uśmiercono trzydzieści tysięcy Ibów, tysiące okaleczono (...) Katolicy ogłosili w końcu niepodległość swej ojczyzny – Republiki Biafry (…) Zarządzono totalną blokadę Biafry, czego efektem była prawdziwa katastrofa humanitarna. Setki tysięcy ludzi zmarło śmiercią głodową, inni padali ofiarą szerzących się chorób (…) Po stronie reżimu w Lagos opowiedziały się i udzieliły mu wsparcia państwa muzułmańskie i arabskie (Czad, Niger, Sudan, Arabia Saudyjska, Egipt i Syria), Związek Radziecki wraz ze swymi satelitami, wreszcie największe potęgi Zachodu – Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.”, (A. Solak, Płacz Biafry, Polonia Christiana,nr 42, s. 69, 2015). W jednym szeregu stanęły do walki siły wojującego islamu, sowieckiego komunizmu oraz zachodniej demokracji. Wspólnie zmiażdżyły, chcące wybić się na niepodległość, państwo afrykańskich chrześcijan. Wróćmy do czasów obecnych: równie tragiczny jest los chrześcijan w muzułmańskim Sudanie i Pakistanie. Młode pakistańskie małżeństwo chrześcijańskie, pobite i żywcem spalone w piecu ceramicznym za rzekome bluźnierstwo, jest jednym z przykładów terroru islamskiego, swoistej „tolerancji”. Akcje bojówek islamskich następują przeważnie po różnego rodzaju prowokacjach, ale niekoniecznie. Ostatni przypadek paryski – opublikowanie karykatur proroka Mahometa – był dziełem ludzi, dla których nie ma żadnych świętości. Redakcyjni ateiści, szydzący zazwyczaj z religii katolickiej, kpiący ze wszystkiego i traktujący każdą religię jako głupotę, posunęli się do niewybrednej prowokacji wobec wyznawców islamu. W odwecie mordowani są chrześcijanie w Nigrze, palone są kościoły i domy! Wyznawcy islamu organizują łapanki chrześcijan. Jak doniosło Radio Watykańskie: „Z 14 kościołów 12 zostało sprofanowanych i kompletnie spustoszonych. Nic nie ocalało. Wszystko zostało spalone (…) Ostał się tylko mały krzyżyk.” Wrze także w innych państwach islamskich. Morze cierpienia chrześcijan rozlewa się na cały świat! W 1683 r. Turcy przed marszem na Wiedeń wysłali do cesarza Leopolda I Habsburga notę: „Zamierzamy uderzyć zbrojnie na twoją ziemię i ją zdeptać (…) Oczekuj nas w Wiedniu, gdzie będziemy was ści- nać, ty nieznaczący nic wśród stworzeń Bożych, jakim może być tylko giaur”. Dzisiaj wielu przywódców dżihadystów grozi Zachodowi w podobnym stylu: „Podbijemy Rzym, wasze krzyże roztrzaskamy na kawałki, z waszych kobiet uczynimy niewolnice za zgodą Allaha, Najwyższego” i podają wskazówki, jak tego dokonać: „Wysadzajcie ich drogi. Napadajcie na ich siedziby, wpadajcie do ich domów. Obcinajcie im głowy. Niech nigdzie nie czują się bezpieczni. Jeśli nie macie materiału wybuchowego czy amunicji, izolujcie niewiernych Amerykanów, Francuzów czy wszystko jedno jakich ich sprzymierzeńców: możecie kamieniami roztrzaskiwać im głowy, mordować ich nożem, przejechać samochodem, zrzucić z wysokości, udusić albo otruć”, (R. de Mattei, Jak zatrzymać islam, ND,17-18 styczeń 2015). Islamizacja Zachodu Europa zawsze była łakomym kąskiem dla muzułmanów i celem ich ekspansjonistycznych zapędów. Dzisiaj w zlaicyzowanej Europie, gdzie otwarcie walczy się z katolicyzmem i neguje Boskie prawa, świat muzułmański przyjął nową formę walki: zwiększoną dzietność i zastraszające akty terroru. Państwa zachodnie, w imię szybkiego wzrostu gospodarczego, ułatwiły ekonomiczną imigrację muzułmanów do swoich krajów, licząc, że ta tania siła robocza zasymiluje się z miejscową ludnością, a wielokulturowość pozytywnie wpłynie na rozwój społeczeństwa. Nic takiego się nie stało. Wyznawcy islamu tworzą swoiste getta i ani im w głowie przejęcie wzorców laickiej indoktrynacji. Szacuje się, że ilość muzułmanów w Europie (oprócz Turcji) wynosi ponad 44 mln osób. Są to nie tylko imigranci i ich potomkowie, ale także konwertyci, zazwyczaj młodzi ludzie, dla których nie do przyjęcia stała się „duchowa zgnilizna współczesnej przeżartej konsumpcjonizmem Europy”. Problem dotyczy większości państw Unii Europejskiej, ale najsilniej występuje na Wyspach Brytyjskich, we Francji i w Niemczech. Jak grzyby po deszczu wyrastają tam coraz to nowe meczety, których budowa finansowana jest z reguły przez bogate w ropę naftową państwa islamskie. W Zachodniej Europie powstaje więcej meczetów niż miejsc kultu wszystkich innych wyznań razem wziętych. W Monachium ma powstać Centrum Islamu dla Europy, które będzie ośrodkiem koordynującym rozprzestrzenianie się islamu na Starym Kontynencie. Jak to jest możliwe, że dotychczas chrześcijańska Europa wręcz ułatwia ekspansję islamowi i rezygnuje z walki o swoja przyszłość? Celną odpowiedź na takie pytanie dał były metropolita czeskiej Pragi Kard. Miloslav Vlk: „Chrześcijanie, którzy stali się zbyt egoistyczni swoją letniością, nie są w stanie bronić chrześcijańskiego dziedzictwa Europy. Imigracja i wysoka dzietność wyznawców Allaha doskonale wkompono- Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 wały się w pustkę stworzoną przez Europejczyków, którzy pozbyli się chrześcijańskiego ducha, wypełniającego ich życie. Jeżeli Europa nie zmieni nastawienia do swojego dziedzictwa, będzie zislamizowana”, (Ks. P. Rozpiątkowski, Islamizacja: fakt czy mit?, Niedziela, 4.01.2015). Europejscy przywódcy jakby nie dostrzegali problemu i po brutalnym ataku islamistów na redakcję obrazoburczego tygodnika „Charlie Hebdo” w Paryżu, zdobyli się na protestacyjny marsz „przeciwko terrorowi”. Z poprawności politycznej zapomniano dodać, jaki to był terror! Prezydent Francji F. Hollande podkreślił nawet, wbrew faktom, że zamachowcy nie mają nic wspólnego z religią muzułmańską, a kanclerz Niemiec, A. Merkel stwierdziła, że islam jest częścią niemieckiej tożsamości. Europa nie chce zrozumieć, że pogłębianie laickości i rezygnacja z chrześcijańskich korzeni prowadzi do nihilizmu, moralnego upadku i samounicestwienia. 31 Posłowie Prof. Roberto de Mattei, w interesującym artykule „Cel dżihadu – Rzym”, (Polonia Christiana, nr 42, styczeń-luty 2015), pisze: „ Zachód nie może wygrać nadchodzącej wojny z gęsto utkaną i coraz bardziej radykalną międzynarodową siecią dżihadu, która zwraca się ku sercu cywilizacji chrześcijańskiej – Rzymowi. Dlaczego? Bo sam siebie nienawidzi”. Mamy do czynienia z wojną religijną, świętą wojną. „Ale – jak przypomniała siostrze Łucji Matka Boża 3 stycznia 1944 roku, wzywając ją do spisania trzeciej tajemnicy fatimskiej – jest tylko jeden Bóg i jedna prawdziwa religia. W mojej duszy cichy głos powiedział - zaświadcza Łucja – tylko jedna wiara, jeden chrzest, jeden Kościół Święty, Powszechny i Apostolski. W wieczności -Niebo! To Niebo, ku któremu winniśmy wznosić błagania o pomoc w obronie jedynej Wiary i jedynej Cywilizacji”. AS MAHOMET? (...) Przypominam sobie takie wydarzenie z młodych lat. Zwiedzaliśmy klasztor San Marco we Florencji – freski Fra Angelica. W pewnym momencie przyłączył się do nas człowiek, który podzielając z nami podziw dla sztuki tego wielkiego zakonnika artysty, nie omieszkał dodać: ,,Ale nic się nie da porównać z naszym wspaniałym monoteizmem muzułmańskim’’. Oświadczenie to nie przeszkodziło nam kontynuować zwiedzania i rozmowy w przyjaznym tonie. Był to jakby przedsmak tego dialogu między chrześcijaństwem a islamem, który próbuje się w sposób systematyczny rozwijać w okresie posoborowym. Dla każdego, kto znając Stary i Nowy Testament, czyta z kolei Koran, staje się rzeczą jasną, że dokonał się w nim jakiś proces redukcji Bożego Objawienia. Nie można nie dostrzec odejścia od tego, co Bóg sam o sobie powiedział, naprzód w Starym Testamencie przez Proroków, a ostatecznie w Nowym Testamencie przez swojego Syna. Całe to bogactwo samoobjawienia się Boga, które stanowi dziedzictwo Starego i Nowego Przymierza, w jakiś sposób zostało w islamie odsunięte na bok. Bóg Koranu obdarzany zostaje najpiękniejszymi imionami, jakie zna ludzki język, ale ostatecznie jest to Bóg pozaświatowy, Bóg, który pozostaje tylko Majestatem, a nie jest nigdy Emmanuelem, Bogiem-z-nami. Islam nie jest religią odkupienia. Nie ma w nim miejsca dla krzyża i zmartwychwstania, chociaż wspomniany jest Jezus, ale jedynie jako prorok przygotowujący na przyjście ostatecznego proroka Mahometa. Wspomniana jest Maryja, Jego dziewicza Matka. Ale tylko tyle. Nie ma całego dramatu Odkupienia. Dlatego nie tylko teolo- gia, ale także i antropologia islamu tak bardzo różni się od antropologii chrześcijańskiej. Z całym szacunkiem trzeba się odnieść do religijności muzułmanów, nie można nie podziwiać na przykład ich wierności modlitwie. Obraz wyznawcy Allaha, który bez względu na czas i miejsce pada na kolana i pogrąża się w modlitwie, pozostaje wzorem dla wyznawców prawdziwego Boga, zwłaszcza dla tych chrześcijan, którzy mało się modlą lub nie modlą się wcale, opuszczając swe wspaniałe katedry. Sobór wezwał Kościół do dialogu z wyznawcami ,,Proroka’’ i Kościół tą drogą kroczy. W Deklaracji Nostra aetate czytamy: ,,Jeżeli więc w ciągu wieków wiele powstawało sporów i wrogości między chrześcijanami i mahometanami, święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność’’ (n. 3). (...) Ale nie brak też bardzo konkretnych trudności. W krajach, gdzie prądy fundamentalistyczne dochodzą do władzy, prawa człowieka i zasada wolności religijnej bywają interpretowane, niestety, bardzo jednostronnie. Wolność religijna bywa rozumiana jako wolność narzucania ,,prawdziwej religii’’ wszystkim obywatelom. Sytuacja chrześcijan w takich krajach bywa nieraz wręcz dramatyczna. Tego typu postawy fundamentalistyczne bardzo utrudniają wzajemne kontakty. Jednak, pomimo to, ze strony Kościoła otwarcie na współpracę i dialog pozostaje niezmienne. Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, 1994. 32 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 CIERPIENIE BOGA I CZŁOWIEKA TAJEMNICA CIERPIENIA Cechą charakterystyczną przeżywania choroby jest kryzys wiary. Jego intensywność jest różna: od ledwie dostrzegalnej pretensji – „Dlaczego mnie to spotkało?” – aż po zbliżenie się do granicy rozpaczy. W odpowiedzi na wciąż powtarzane pytanie, czy Bóg istnieje i jest wrażliwy na ludzkie cierpienie, może przynieść ulgę rozważenie słów Chrystusa, które wypowiedział tuż przed swą śmiercią na Krzyżu. Doświadcza On trudnego nie do wyobrażenia bólu i osamotnienia. Chory w jakiejś mierze staje się „podobny” do Niego. Stąd też lęk przed niepewnością, osamotnienie pośród najbliższych, zawodność ich pomocy a może nawet niezrozumienie z ich strony zbliżają człowieka do głębi i intensywności przeżywanego cierpienia przez Chrystusa. „O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” nia, bezsilności, a nawet buntu, wypowiadane są w czasie najbardziej dramatycznym, jakim jest choroba terminalna: „Dlaczego doświadczam cierpienia i umierania?” Wbrew wszelkim oczekiwaniom ze strony człowieka, nie sposób jest wytłumaczyć mu tego żadnymi ludzkimi argumentami. Tylko Bóg Ojciec zna tajemnicę... Człowiek staje przed niewiadomą, która wyrasta przed nim na kształt ogromnego Krzyża, na którym umiera Chrystus, nadzieja ludzkiego Zbawienia. I cóż powiedzieć wobec tej Tajemnicy, jak zaprotestować, kto położy dłonie na ustach, z których wyrywa się krzyk bólu... Nikt tak jak Chrystus nie utożsamia się z człowiekiem. Ludzki ból, strach i samotność stają się Jego doświadczeniem. Cierpienie Jego agonii staje się ceną miłości do człowieka, który jest zagubiony w samym sobie i potrzebuje pomocy z zewnątrz... (Mk 15,34). W chwili największego cierpienia Jezus powtarza za autorem Psalmu pytanie, które jest najczęściej zadawane Bogu w historii ludzkości: „Czemuś Mnie opuścił?” To pytanie jest krzykiem cierpiących. Obiega ono wszystkie pola bitew, przytułki, szpitale, domy rodzinne, wszelkie miejsca na świecie, gdzie człowiek doświadcza bólu fizycznego i moralnego. Słowa zdumie- Jezus w akcie rozpaczliwej miłości, zamiast skazanego człowieka, osobiście staje przed oddziałem egzekucyjnym i umiera w opuszczeniu przez wszystkich. To straszliwe doświadczenie opuszczenia jest bliskie wszystkim, którzy jak On, w największym cierpieniu, wydają okrzyk skargi: „Boże mój [...], czemuś mnie opuścił?”. Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 Chrystus nie umiera jak filozof, czy zaprawiony w boju żołnierz. Będąc Synem Bożym, jest wyniszczany przez śmierć i kocha ludzi do szaleństwa... Umierając, nie obwinia Ojca i nie przeklina oprawców... Jest śmiertelnie zmęczony, ale nie jest w depresji. Woła więc, jak dziecko pozostawione w ciemności. Ten krzyk nie jest buntem, ale prośbą o pomoc Ojca w dramatycznej chwili próby. Kto, jak nie Ojciec jest Mu najdroższy? W ten sposób rozumie to i tłum stojący pod Krzyżem, kiedy z trwogą szepcze słowa: „On Eliasza woła” (Mt 27,48). Ojciec nie opuścił Syna, zawsze jest z Nim (por. J 10,30). Jezus wewnętrznie widzi Ojca. Nie umniejsza to jednak Jego ludzkiego cierpienia, uczucia trwogi i osamotnienia. Wszystkie okoliczności dramatu zdają się to potwierdzać, przecież ludzie tyle razy Go zawiedli, a Ojciec milczy... Ten brak duchowego wsparcia jest dla Niego wyczerpujący nie mniej niż sama agonia. Osamotnienie i pogarda ze strony oprawców są porażające. Jest to najwyższa cena, jaką przyszło Mu zapłacić za grzechy ludzi. Wynagrodzenie ich wobec sprawiedliwości Ojca „domaga się” bólu opuszczenia... Bóg Ojciec przerywa milczenie i „przemawia” w sposób zrozumiały dla ludzi. „Oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało” (Mt 27,51-52). Ci, którzy doświadczyli tych niezwykłych zjawisk, z lękiem wypowiadali słowa: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54). 33 Śmierć Syna nie jest daremna. Wynagrodzenie dokonuje się w sposób pełny. W Chrystusie cierpiącym i Zmartwychwstałym znajdują ocalenie wszyscy, którzy Mu zaufali, a zwłaszcza stygmatyzowani cierpieniem. Ich rany stają się Jego ranami... Każda ludzka słabość może być przekuta w spiżowe serce dzwonu, który zabrzmi radosną melodią pieśni wielkanocnej: „Chrystus prawdziwie zmartwychwstał!” W rzeczywistości przezwyciężenie zwątpienia w dobroć Boga jest zmartwychwstaniem do nowego duchowego życia... Czy widzisz Krzyż wbity w serce Ludzkości? – Duch Miłości próbuje osłonić Śmiertelnie zmęczonego Chrystusa. Ojciec zamiast Syna nadstawia swoje dłonie, Aby wbijali w nie gwoździe... Całe Niebo w trwodze zamarło, Tylko ludzie świetnie się bawią. Syn zmierzył się z przedwiecznym wrogiem. W śmiertelnej trwodze umiera Nadzieja człowieka. Zło przedwcześnie ogłasza swoje zwycięstwo. Z bólu zadrżała ziemia. Najbliżsi zmęczeni żałobą nie zdążyli jeszcze odpocząć, Kiedy Ojciec i Duch wrócili po Syna. Światło pokonało ciemność, A zawstydzone zło uciekło... (Zwycięstwo) ABY WYTRWAĆ PRZY CHORYM... Panie, rozumiem, że muszą być próby, bo jakże sprawdzić ludzkie serce? Skąd więc ta nieustanna prośba: Oszczędź mnie i daj życie beztroskie... Współczesna medycyna umożliwia sprawowanie długoterminowej opieki nad chorym. Stąd też praca personelu medycznego w warunkach napięcia psychicznego, spowodowanego kontaktem ze stanami granicznymi życia i śmierci, przynosi duże obciążenie psychiki oraz zmęczenie fizyczne. Przyczyniają się do tego problemy osobiste, rodzinne i wątpliwości nurtujące pacjentów. Nastrój przemijania wywiera na opiekuna duży wpływ, zaczyna więc poddawać się zniechęceniu i bilansować swoje życie. Boleśnie odczuwa kruchość swojej egzystencji i brak spełnienia istotnych planów wytyczonych ideałami młodości. Osoba mało doświadczona angażuje się w sprawy chorego w sposób bardzo nieodpowiedzialny. Chce przebywać w otoczeniu słabych i skrzywdzonych, ponieważ czuje się wśród nich bezpiecznie i dobrze. Niestety, zbyt bliskie związki uczuciowe z rodziną chorego i z nim samym sprawiają, że jego śmierć i problemy rodziny są traktowane osobiście. Po śmierci pacjenta przeżywa więc żałobę, będącą usprawiedliwie- niem wewnętrznej pustki i braku programu dalszego życia. W skrajnych wypadkach rywalizuje o względy pacjenta. Efektem takiego postępowania jest zniechęcenie do udzielania pomocy innym podopiecznym i konflikty w zespole opiekunów. Psychiczna przewaga nad ciężko chorym jest dla niego pewnego rodzaju terapią. Ten etap jest przemijający, gdyż po pewnym czasie osoby te wzbudzają w nim na przemian agresję lub lęk, a na końcu obojętność. Są to pierwsze zwiastuny wyczerpania się duchowej motywacji dalszej służby choremu. Stąd też gorliwość posługi „całemu skrzywdzonemu światu” ustępuje miejsce cichej adoracji już tylko jednej i to wyidealizowanej osoby. Następnie pojawiają się ważniejsze sprawy absorbujące uwagę i usprawiedliwiające zaniedbywanie obowiązków. Stopniowo zaczyna dominować poczucie niezrozumienia intencji, niesprawiedliwości oraz skrzywdzenia. Cierpienie narasta wobec braku realizowania własnej osoby za wszelką cenę, nawet za cenę autodestrukcji. Brak satysfakcji z życia osobistego lub rodzinnego, „życie” cudzym życiem, brak wypoczynku i zainteresowań pozaszpitalnych, narzucanie swojej pomocy, 34 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 która jest odtrącana, doprowadzają do całego zespołu przykrych objawów nazywanych „wypaleniem zawodowym”. Badania potwierdzają, że najwięcej kłopotów sprawia problem współpracy i porozumienia się w zespole. Na drugim miejscu dopiero należy umieścić obciążenie psychiczne związane z obecnością przy śmierci pacjenta, moralne dylematy i nieuporządkowane życie osobiste. Zazwyczaj stan „wypalenia” odczuwany jest subiektywnie jako „brak serca” do pracy lub konkretnych osób. W przypadku wymagań przekraczających możliwości przystosowania organizmu, stres może stać się dla zdrowia poważnym zagrożeniem, a nawet spowodować chorobę. Na tym etapie osoba ta nie potrafi przyjąć żadnych logicznych argumentów. Natomiast utwierdza się w przekonaniu wyjątkowego charakteru swojej misji, bez realizacji której życie nie ma już dla niej sensu. Zraniona duma nie pozwala się przyznać przed sobą, że należy nie tylko wypoczywać, aby owocnie pracować, lecz również dokonać właściwej hierarchii wartości życiowych, aby uniknąć życiowej katastrofy. Granica pomiędzy zaangażowaniem a zachowaniem zdrowego dystansu jest trudna do wyznaczenia. Konieczna jest zatem roztropność, aby znaleźć „złoty środek” postępowania. Opiekun powinien kierować się cnotą sprawiedliwości, co oznacza równe traktowanie wszystkich chorych. Sprzeczne z tą zasadą jest protekcyjne traktowanie niektórych podopiecznych przez opiekuna, który czuje się u nich dobrze. Postawy takiej nie usprawiedliwia nawet zbliżające się odejście. Wieloletnie doświadczenie pracy z dziećmi chorymi terminalnie potwierdzają tę tezę. Inni opiekunowie i członkowie rodziny dostrzegając wzmożoną aktywność „charyzmatycznego” pracownika, określają go między sobą uszczypliwie – „pani śmierć”. Ta jednostronna gorliwość może sygnalizować głębokie zranienia emocjonalne wymagające pomocy z zewnątrz, czasami nawet już pomocy lekarza. Źródłem stresu stają się również zbyt duże wymagania opiekuna wobec siebie. Człowiek jest pokorny wówczas, jeśli rozumie, że sprawowana opieka nie zawsze będzie na najwyższym poziomie, a medycyna – choć bardzo nowoczesna – posiada możliwości dość ograniczone. Powinien liczyć się z tym, że mimo najlepszych chęci pojawią się takie chwile, że nie będzie pogodny, gotowy do niesienia pomocy o każdej porze. W pracy z chorymi zapomina się jeszcze o jednym bardzo ważnym i wstydliwym problemie. Opiekunowie nie są nieomylnymi ludźmi i popełniają błędy. Jeśli nie czynią tego celowo, aby komuś zaszkodzić lub z braku poczucia obowiązku, to powinni wystrzegać się drobiazgowości. Skrupuły moralne w konsekwencji powodują stan silnego napięcia psychicznego, który staje się źródłem kolejnych błędów. Podobnie niepotrzebne jest czynienie sobie wyrzutów, że nie wszystkich chorych i współpracowników lubimy jednakowo. Lepiej przyznać się do tego przed sobą, niż udawać, że jest inaczej. Nastawienie uczuciowe nie może też przesądzać o postawie moralnej wobec drugiego człowieka i nie usprawiedliwia zaniechania czynienia dobra. Boże, dlaczego masz takie kiepskie sługi? Wciąż zdradzają Twoje ideały... Przybierają pozę mędrca, Aby wypowiedzieć kolejny banał... Boją się najmniejszego cierpienia I nie mają wyrzutów sumienia, Że nie czynią Twojej woli. Sądu też się nie boją, Bo przestali już chyba wierzyć... Notka o autorze: Ks. Lucjan Szczepaniak SCJ, lekarz, teolog, kapelan Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, duszpasterz chorych dzieci, związany z ZHR, otrzymał Order Uśmiechu, autor publikacji naukowych z zakresu deontologii medycznej i etyki lekarskiej, poeta. Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 35 POEZJE Nie W pół śnie Nie! to nieprawda! to niemożliwe! dzisiaj jest piątek za chwilę przyjedziesz W pół śnie Na tle kamiennej ściany Zobaczyłam orszak dziewcząt Jednakowo ubranych W długie Proste Białe sukienki Wszystkie miały: Jasne Rozpuszczone włosy – Podążały w kierunku światła – ONA – moja najdroższa Szła pośrodku – Spojrzała – Uśmiechnęła się do mnie I na pożegnanie Bardzo nieśmiało Pomachała mi ręką psy się zerwały z legowisk wyglądam przez okno – widzę Twój samochód – biegnę na powitanie nie! – nie ma nikogo! to tylko deszcz z nieba przyniósł tęsknotę 10 stycznia Psalm z bukietek krokusów O Chryste! To na Twoją Chwałę Budzi się życie pełne niespodzianek I na Twoją też chwałę W słojach drzew na odsiecz zimy Ruszają soki I wiosna kwiaty przynosi I Niebo maluje cobaltem I rosa błyszczy na trawie I słowiki koncertują nad ranem Nasze góry polskie Jeszcze w pieleszach zimy Z bukietem krokusów Przed Tobą klęczą A morza klaszczą w piaszczyste dłonie Styczeń 2014 Lasy modlą się i płaczą Tak samo jak wtedy jesienią gdy Ty mój Panie nam Ją zabrałeś 15 marca 2014 *** Na rozstaju drogi stał Krzyż drewniany – symbol naszej Wiary Krzyża już nie ma drzewo nie przetrwało – Wiara została zziębnięta siedziała na mokrej trawie była zagubiona więc zabrałam Ją do Krakowa – otuliłam wierszem Barbara Brandys, wiersze z tomu „Jesteś Aniołem” poświęconego pamięci córki Danuty Notka o Autorce: Barbara Brandys – urodzona w 1931 roku w Kłobucku, ukończyła studia rolnicze, pracowała w Okręgowej Stacji Hodowli Zwierząt, od 1980 roku mieszka w Krakowie. Wydała pięć tomów poezji. Jej wiersze znalazły się w antologii polskiej, amerykańskiej i japońskiej. Były też tłumaczone na inne języki. 36 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 DROGIE DZIECI, NASI NAJMŁODSI PARAFIANIE! Tematem wielkopostnego numeru „Okruchów” i opowiadania zamieszczonego obok jest cierpienie, więc i w naszym Okruszku o cierpieniu słów kilka. Już wyobrażam sobie, jak niejedno z Was wzdryga się na sam dźwięk tego słowa, a może nawet ciarki przechodzą Wam po plecach. Może przypominacie sobie chwile, kiedy Wam było najciężej, kiedy cierpieliście. To naturalne – cierpieć nikt nie lubi! Ale czas Wielkiego Postu, to takie sześć tygodni Roku liturgicznego, podczas których o cierpieniu będziecie słyszeli i od siostry Katechetki w szkole i w kościele – podczas niedzielnych Mszy św., a nawet sami staniecie się uczestnikami cierpienia przemierzając stacje Drogi Krzyżowej. Stać się uczestnikiem cierpienia Pana Jezusa, to najpiękniejsza rzecz, jaką chrześcijanin może Jezusowi podarować, bo przecież On cierpiał za nas, cierpiał niewinnie. Odczuwał to samo, co każdy człowiek, którego spotka cierpienie. Chociaż był Bogiem – strach i ból odczuwał tak samo, jak my wszyscy. Zobaczcie – kiedy ktoś Was niesłusznie o coś posądzi, najczęściej mówicie „to nie ja” i jest Wam wtedy bardzo przykro, bo niesłuszne oskarżenie boli, chociaż bólu nie odczuwacie, ale do oczu napływają łzy i myślicie o niesprawiedliwości, która Was właśnie spotkała. A jak było z Panem Jezusem? Niesłusznie oskarżony, wyśmiany, nikt nie wierzył w Jego słowa. Kiedy i Was dotknie cierpienie, a zapewniam Was, że nie omija żadnego człowieka, zamknijcie na chwilę oczy i przywołajcie w swojej wyobraźni wizerunek Jezusa na krzyżu: krwawiące rany, cierniową koronę na głowie, gwoździe na rękach i nogach. To pomaga, bo wtedy ujrzycie swój ból, czy krzyw- dę jaka Was spotkała z zupełnie innej perspektywy; będzie znacznie mniejsza od tej, jaką za wszystkich ludzi poniósł Syn Boży. Co zrobić, by nie lękać się krzyża (cierpienia)? Piękną odpowiedź na to pytanie dała Matka Teresa z Kalkuty: „Spójrz na krzyż, a zobaczysz głowę Jezusa pochyloną, by cię pocałować; Jego ramiona rozwarte, aby cię objąć; Jego serce otwarte, by cię przyjąć, by zamknąć cię w swojej miłości. Skoro wiemy, że krzyż jest znakiem największej miłości Chrystusa do ciebie i do mnie, przyjmujemy Jego krzyż we wszystkim, co zechce nam dać, i oddajemy Mu z radością wszystko, co chce zabrać. Jeśli będziemy tak postępować, świat pozna, że jesteśmy Jego uczniami, że należymy do Jezusa, że czyny, które wykonujemy, ty i ja, i wszyscy bracia i siostry, nie są niczym innym jak naszą miłością wcieloną w życie” (Rozważania na każdy dzień, s. 100). „Miłość wcielona w życie” – tak napisała Matka Teresa z Kalkuty, która opiekowała się osobami chorymi, poświęciła im całe swoje życie, otwierając coraz to nowe przytułki i szpitale. I Wy także możecie włączyć się w ten „program”. Proponujemy Wam wielkanocny konkurs na wykonanie pisanek, które przed Świętami Wielkanocnymi zawieziemy osobom przebywającym w hospicjum, czyli tym najciężej chorym. To właśnie będzie Wasza „miłość wcielona w życie”, Wasz wielkanocny dobry uczynek, który dla ludzi na co dzień przykutych do łóżka, stanie się promykiem szczęścia. Pisanki mogą być wykonane dowolną techniką: wycinane, malowane, wyklejane, mogą to być Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 wydmuszki. Kiedy już będą gotowe, przekażcie je siostrze Katechetce lub przynieście do zakrystii po niedzielnej Mszy św. Będzie tam na nie czekał spe- 37 cjalny koszyczek. Najważniejsze, żebyście byli gotowi ze swoimi pracami do 15 marca. Swoje prace podpiszcie. Na wykonawców czekają nagrody. Rysunek: Kamila Jarocka, stacja 6 FAŁSZYWE OSKARŻENIE Co się stało Asiu? – zapytała babcia. Wnuczka, zawsze taka rozmowna i pogodna, tego dnia po powrocie ze szkoły nie odezwała się ani słowem. Odwracała głowę i ukradkiem ocierała łzy. – Spotkała cię jakaś przykrość? Babcia usiłowała dowiedzieć się, co tak bardzo gnębi dziewczynkę. Asia usiadła zrezygnowana przy kuchennym stole i rozpłakała się. – Pamiętasz babciu Izę ,z którą byłam na obozie? – Tak Asiu, to bardzo sympatyczna dziewczynka, lubiłam, jak do nas przychodziła, ale dawno cię już nie odwiedzała, czy ma jakieś kłopoty? – To raczej ja mam kłopoty. Wiesz, po powrocie z wakacji bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Kiedy Iza skręciła nogę, codziennie ją odwiedzałam. Tłumaczyłam lekcje, żeby nie miała zaległości. Gdy chorowała na ospę wietrzną, jako jedyna z klasy przychodziłam do niej, bo inni bali się zarazić. Nawet mama przestrzegała mnie, że mogę się zarazić, bo jeszcze nie chorowałam. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Asia zamilkła na chwilkę, ale wielkie łzy nadal toczyły się po jej policzkach. Babcia postawiła przed nią filiżankę z herbatą i przytuliła dziewczynkę. – Dlaczego uważasz, że teraz nie jesteście? – Do naszej klasy przyszła nowa uczennica. Jola, bo tak ma na imię, jest bardzo bogata, ubiera się wystrzałowo, imponuje chłopakom i oczywiście niektórym dziewczynom także. Nie odstępuje Izy ani na krok. Funduje jej w sklepiku różne słodycze. Zrobiło mi się przykro, kiedy Iza powiedziała, że to Jola jest teraz jej najlepszą przyjaciółką. Wiem, tłumaczyłaś mi kiedyś, że z przyjaźnią jest jak z miłością, nikogo nie można do niej zmusić. Mogłabym się pogodzić z tym, że Iza woli przyjaźnić się z Jolą, ale dziś stało się coś bardzo nieprzyjemnego – dziewczynka znowu zalała się łzami. 38 Okruchy św. Wojciecha – Luty 2015 – Dlaczego Asia płacze? – zapyta Kasia wchodząc do kuchni. – Spotkała ją przykrość – odpowiedziała starsza kobieta. Kasia przytuliła się do płaczącej siostry. – Powiedz, co się stało – poprosiła – babcia na pewno znajdzie jakąś radę. – Dzisiaj był sprawdzian z matematyki. Jola nie lubi się uczyć, zadania domowe odpisuje, od kogo się tylko da. Dziś Iza chciała podrzucić jej ściągę. Niestety wylądowała ona na mojej ławce i pani to zauważyła. Podeszła do mnie i powiedziała, że nigdy by się nie spodziewała, że ja mogę odpisywać. Usiłowałam się wytłumaczyć, ale Iza wszystkiemu zaprzeczyła. Wmówiła pani, że to moja ściąga. Dostałam jedynkę, ale to mnie nie martwi. Wstyd mi, bo pani myśli, że oszukuję, a Iza, Iza tak bardzo mnie zawiodła. – Tak, to smutne, co mówisz Asiu – ze współczuciem powiedziała babcia – wiecie co dziewczynki, pójdziemy na Drogę Krzyżową. Pomodlimy się o rozwiązanie tej trudnej sytuacji. Zwłaszcza przy pierwszej stacji będziemy modlić się za Izę i Jolę. Jezus też był fałszywie oskarżony, zdradzony przez swoich najlepszych przyjaciół. – Jak to było babciu? – zapytała Kasia. – Widzisz, Judasz Go zdradził, św. Piotr się Go zaparł, inni apostołowie pouciekali i Jezus został sam. – To tak jak Asia dzisiaj w klasie, nikt nie stanął w jej obronie – powiedziała Kasia obejmując siostrę za szyję. – Pomodlimy się również, by Asia umiała wybaczyć swoim koleżankom, tak jak Pan Jezus wybaczył tym, którzy Go skrzywdzili – powiedziała babcia. Barbara Siedlarz „Opowiadania nie tylko dla dzieci” Rysunek: Zosia Trzaska Okruchy św. Wojciecha Wydawca: Parafia św. Wojciecha, ul. Św. Wojciecha 4, 30-134 Kraków, tel. 12 636 73 69 Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma. Kontakt: ks. Wojciech Mozdyniewicz Informujemy, że redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian i skrótów oraz nie bierze odpowiedzialności za treść nadesłanych artykułów JASEŁKA I OPŁATEK SCHOLI PARAFIALNEJ JASEŁKA I OPŁATEK SCHOLI PARAFIALNEJ