biuletyn pazdziernik2000
Transkrypt
biuletyn pazdziernik2000
KORNELIUSZ Biuletyn informacyjny Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego „KORNELIUSZ” październik 2000 adres redakcji: 78-100 Kołobrzeg ul. Sosnowa 37; tel./fax: 0-94 3516761, tel.GSM 0-606221720; e-mail: [email protected] ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- „A pewien mąż w Cezarei, imieniem Korneliusz, setnik kohorty, zwanej italską, pobożny i bogobojny wraz z całym domem swoim, dający hojne jałmużny ludowi i nieustannie modlący się do Boga ...” Dz.Ap 10;1-2 BRAK CZASU? Drodzy Korneliusze i sympatycy. Mam świadomość tego, jak naprężony jest czas, którym dysponujemy. Chciałbym w kontekście tego podzielić się refleksją oraz wezwać Was do podjęcia pewnych kroków wiary. Kogokolwiek zapytacie na ulicy o czas – odpowiedź brzmi zazwyczaj – BRAK. Brakuje czasu na wszystko, a zwłaszcza dla spraw duchowych i służby dla Królestwa Bożego. Nie ma w tym nic dziwnego wśród ludzi „ze świata”. Zatrważające jednak jest to, że powyższe myślenie dotyczy coraz większej liczby dzieci Bożych. Dlatego Biblia nawołuje nas: „dołóżcie wszelkich starań”. Komu jak komu, ale Korneliuszom zachęty do boju nie należałoby dodawać. Bycie żołnierzem w Bożej armii to przywilej i odpowiedzialność. Weźmy to sobie do naszych serc i jutro, bardziej niż dzisiaj bądźmy oddani Bogu, ze wszystkich sił a nie tylko w jakiejś części, z całego serca i duszy swojej. Przeciwstawmy się diabłu – zniechęceniu – zamieńmy brak czasu dla Chrystusa na brak czasu dla świata. W końcu myślmy o tym, co w górze i bądźmy tacy jak nasz Pan. Po co piszę te słowa? Ano właśnie jako Korneliusze winniśmy z odwagą i pasją angażować się w Boże działanie w środowiskach mundurowych, szukać sposobów dotarcia i być w gotowości do odpowiedzi na Boże zawołanie: „kto tam pójdzie i kogo poślę?” Tak, najwłaściwszą odpowiedzią jest „oto jestem”. Swoją drogą apeluję o pisanie świadectw, utrzymywanie korespondencji, sugerowanie Zarządowi nowych pomysłów na służbę dla Pana. Wierzę, że macie interesujące propozycje, które muszą być przedstawione, aby każdy był przez to zbudowany. Czekam, np. na sugestie dotyczące podziału terytorialnego Stowarzyszenia – na okręgi. Na koniec proszę o przesyłanie deklaracji członkowskich na mój adres i zachęcam do szukania innych, przyszłych Korneliuszy. Niech Wam Pan błogosławi. Tomasz Buraczek RMH - Interaction 2000 Jestem podchorążym czwartego roku Wydziału Logistyki Wyższej Szkoły Oficerskiej im. S. Czarnieckiego w Poznaniu. W lipcu tego roku brałem udział w konferencji dla młodych oficerów i podchorążych organizowanej przez amerykańskie stowarzyszenie ACCTS w Stanach Zjednoczonych. Teraz chciałbym podzielić się swoimi przeżyciami i doświadczeniami. Pierwszy raz usłyszałem o Rocky Mountain High - Interaction rok temu podczas pobytu na Węgrzech. Opowiadał o tym jeden z amerykańskich gości, biorący udział w spotkaniu nad Balatonem. Wtedy nawet w najskrytszych snach nie przyszło mi do głowy, iż mógłbym uczestniczyć w takim przedsięwzięciu. I kiedy już zapomniałem o tym, pewnego dnia płk I. Sawicki wezwał mnie do siebie i zapytał wprost czy nie chciałbym pojechać do Stanów Zjednoczonych i wziąć udział w Rocky Mountain High - Interaction 2000. To było coś niesamowitego. Skąd ja, niczym nie wyróżniający się podchorąży, mający w swoim dotychczasowym życiu wiele upadków, zwątpień w spotkaniach z Bogiem, otrzymuję nagle propozycję bardzo atrakcyjnego wyjazdu oraz spotka- nia się z militarną młodzieżą z innych krajów i świadczenia o swojej wierze. Na podjęcie decyzji dostałem jeden dzień. Musiałem porozmawiać z rodzicami, gdyż taki wyjazd wiązał się z pewnymi kosztami. Moi najbliżsi zgodzili się wesprzeć mnie i w ten sposób mogłem przekazać płk I. Sawickiemu pozytywną odpowiedź. Po dwóch dniach pobytu w Denver zostałem „przetransportowany” już do właściwego miejsca - Spring Canyon. Jest to przepiękne miejsce położone około 120 mil od Denver. Tam rozpoczęła się pierwsza część mojej lipcowej eskapady - Rocky Mountain High. Każdy poranek zaczynał się od wspólnego spotkania z Bogiem na modlitwie. Natomiast ostatnim punktem wieczoru były rozważania nad Biblią, słowami Stwórcy, które mogą mieć szczególne znaczenie w naszej służbie dla ojczyzny i nie tylko (jednym, z tematów, które poruszaliśmy była np. sprawa dotycząca wzajemnych relacji między małżonkami, ich szacunku do siebie; List do Kolosan 3:18-25). Poranna modlitwa ze względu na ograniczone ramy czasowe sprowadzała się do półgodzinnej wspólnej kontemplacji z Bogiem. Niejednokrotnie modlitwa polegała na poszukiwaniu fragmentów w Piśmie św. dotyczących Boga, odnoszących się do Jego wielkości, ale też miłości do człowieka. Innym razem zastanawialiśmy się w jaki sposób pogłębiać swoją wiarę w Jezusa. Natomiast wieczorne spotkania niejednokrotnie przeciągały się do późnych godzin. Z reguły zaczynaliśmy i kończyliśmy śpiewem na chwałę Pana. Następnie rozważaliśmy jeden z tematów zawartych w materiałach, uprzednio przygotowanych przez organizatorów. Były one bardzo umiejętnie dobrane i stanowiły rzeczywiste problemy nurtujące współczesnych dowódców, a dotyczące obecności Boga w wojsku. Materiały, które otrzymaliśmy pierwszego dnia pobytu w Spring Canyon, zawierały także pytania -klucze do każdego z tematów, a także fragmenty Biblii, w których powinniśmy szukać odpowiedzi. Już na początku pró- PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com bowaliśmy rozważać możliwość służby w armii człowieka głęboko wierzącego (Ewangelia według św. Mateusza 8:5-10, Ewangelia według św. Łukasza 3:14, List do Rzymian 13:1-4). Później rozmawialiśmy także o stosunku Boga do dyscypliny w wojsku, konieczności wykonania rozkazu, posłuszeństwie. Zdarzało się jednak tak, iż zapominaliśmy o zaplanowanym na dany dzień temacie i rozważaliśmy inny nurtujący nas problem. Nie będę ukrywał, że lecąc do USA byłem miałem nadzieję, że oprócz duchowych doświadczeń wezmę udział także w wielkiej przygodzie. To co jednak przeżyłem przez 10 kolejnych dni, 8-17 lipca, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mieszkaliśmy w obszernych namiotach. Pierwszy dzień był przeznaczony na przyjazd oraz zakwaterowanie. Jednak zaraz po przyjeździe nasza dopiero co poznana przewodniczka, Kristy, zaprosiła nas na jedną z typowo amerykańskich rozrywek - rodeo. Drugi dzień pobytu w Spring Canyon upłynął pod znakiem przeprawy przez pobliskie jezioro przy użyciu dwóch lin, kilku karabinków i jednego bloczku. Było wiele śmiechu i zabawy. Kolejne przedsięwzięcie było już poważną sprawą. Trzeciego dnia bowiem została zaplanowana wspinaczka skałkowa (climbing) oraz nie mniej niebezpieczne zjazdy w dół (rappelling). To było coś niesamowitego. I choć wróciliśmy bardzo „poobdzierani”, gdyż skały miały krystaliczną strukturę i nie oszczędzały naszej skóry, to jednak nikt nie zwracał uwagi na odniesione „rany”. Poranek kolejnego dnia był przeznaczony na spakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy na czterodniową wyprawę. Po zjedzeniu obiadu, lub jak kto woli lunch’u, wyruszyliśmy na szlak. Pierwszy obóz rozbiliśmy nad pięknym jeziorem Hartenstein. Tam spędziliśmy noc. Następnego dnia po porannej modlitwie oraz śniadaniu był czas przeznaczony na indywidualne spotkanie z Bogiem (tzw. „solo”). W ciągu trzech kolejnych godzin mogliśmy poprzez podziwianie otaczającej nas natury, czytanie Biblii, rozmyślania, obcować sam na sam z Bogiem. Następnie wyruszyliśmy w dalszą drogę. Trzeci dzień był przeznaczony na wejście na Mount Yale, wysokości ponad 4 tys. m. nad poziomem morza. Na ostatni dzień naszej wyprawy był zaplanowany powrót do miejsca rozpoczęcia wyprawy i czas na rozpakowanie. Jednak nasza przewodniczka zorganizowała nam kolejną niespodziankę - wyjazd do Hot Springs czyli gorących źródeł. Taka kąpiel była bardzo relaksująca i przyjemna szczególnie dla naszych nóg. Po wyprawie przyszła kolej na „mountain biking” czyli jazdę na rowerach górskich. To było naprawdę coś wspaniałego. Przedostatniego dnia RMH przeżyliśmy jeszcze jedną fascynującą przygodę. Był to mianowicie spływ Arkansas River. Dziesiąty dzień amerykańskiej części naszej grupy upłynął na przygotowaniach do wyjazdu. Nasza egzotyczna trójka (Stein, Eugene i ja) natomiast przeprowadziła się do domku o nazwie „Princeton”, „centrum” rozpoczynającej się po południu konferencji. W Interaction 2000 oprócz Stein’a, Eugene’a i mnie brała udział także kanadyjska kadetka - Shiya oraz ludzie bezpośrednio związani z ACCTS czyli Dell McDonald, Cal i Linda Dunlap, Don i Sue Meyer, Emanuela Kalemi oraz Tom Hemingway. To co przeżyłem przez następne cztery dni było nie mniej fascynujące jak przygody związane z RMH. Szczególnie lubiłem codzienne spotkania z Tomem Hemingway’em, emerytowanym pułkownikiem Armii Stanów Zjednoczonych, który dzieciństwo spędził w Japonii gdzie stacjonował jego ojciec, karierę oficera rozpoczął trafiając do amerykańskiej bazy na Kubie - Guantanamo oraz przez dwa lata był dowódcą batalionu piechoty podczas wojny wietnamskiej. Właśnie wciągu trzech spotkań z pułkownikiem uświadomiłem sobie, że nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach można przynajmniej starać się być zarówno dobrym dowódcą jak i chrześcijaninem. T. Hemingway postawił sobie za cel udzielenia nam kilku wskazówek mogących pomóc osiągnąć założony cel. Najlepszą drogą stania się dobrym dowódcą to przede wszystkim wzorowanie się na Jezusie Chrystusie, modlitwa za własnych podwładnych, okazywanie zainteresowania problemami swoich żołnierzy, a także nieustanne zgłębianie swojej wiedzy i kompetencji w zakresie własnych obowiązków. Kolejnym punktem konferencji było przedstawienie przez Cal’a Dunlap’a jednego ze sposobów czytania i poznawania Biblii. Model ten jest przeznaczony dla małych grup żołnierzy. Pokrótce można powiedzieć, iż jest to bardzo nieformalny sposób „studiowania” Pisma Św., charakteryzujący się kreatywnością, objawiającą się w głównych cechach metody takich jak: skupienie się na krótkim fragmencie, ogólna aktywność grupy, brak głównoprowadzącego, próba odpowiedzi na podstawowe pytania (o czym mówi nam dany fragment, co ta wiadomość oznacza dla mnie, a co dla nas wszystkich). Podczas pierwszego naszego spotkania zostały nam przedstawione główne wskazówki posługiwania się tą metodą, natomiast w czasie dwóch kolejnych dni zostaliśmy podzieleni na dwie grupy i poznawaliśmy dany sposób czytania Biblii praktycznie. Nie ukrywam, iż było to bardzo pouczające doświadczenie dla mnie. Nie mniej interesującą sprawą były tematy przygotowane przez Lindę Dunlap i Emanuelę Kalemi. Dotyczyły one jednego ze stylów modlitwy nazywanego przez Amerykanów „conversational prayer”. W skrócie można powiedzieć, iż jest to rozmowa z Bogiem prowadzona w małych grupach, konwersacja charakteryzująca się nieformalnych stylem. Główne cechy takiej modlitwy są bardzo podobne do przedstawionego powyżej poznawania Pisma św., a mianowicie modlitwa powinna być prowadzona w małych grupach, wszyscy chcący aktywnie uczestniczyć powinni mieć prawo wypowiedzenia się, brak „prowadzącego” modlitwę. Zaletą tego rodzaju modlitwy jest możliwość skupienia wszystkich uczestników na sprawach dotyczących np. jednej osoby (członka grupy) lub konkretnego wydarzenia. Ostatnim punktem Interaction 2000 była wizyta w Akademii Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych Ameryki w Colorado Springs. Niestety ja nie mogłem uczestniczyć w tej części spotkania, gdyż musiałem wracać do Polski. To były z pewnością dwa tygodnie, których nie zapomnę do końca życia. Był to czas wielu przygód, ciekawych spotkań, rozmów, prób odpowiedzenia sobie na wiele podstawowych pytań. Przede wszystkim poznałem wspaniałych ludzi, odkryłem, iż Boga można poznawać nie tylko przez modlitwę, ale również przez wspólną zabawę i wysiłek, a także zrozumiałem, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego co nas otacza i podziwiając to, czasami nieświadomie, czynimy to na chwałę Pana. Teraz przede mną czas próby. Nadchodzące miesiące będą odpowiedzią czy mój wyjazd umocnił mnie i zostanie przeze mnie odpowiednio wykorzystany, czy też był tylko stratą czasu. Na koniec chciałbym podziękować osobom, bez pomocy których mój wyjazd nie doszedł by do szczęśliwego finału. Przede wszystkim wyrazy podziękowania kieruję pod adresem zarządu Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego „Korneliusz” za to, że umożliwił mi uczestniczenie w tej wyprawie. W tym miejscu nie mogę także zapomnieć o wszystkich ludziach z personelu ACCTS. Dziękuję wam za zaproszenie mnie do was oraz czego nie będę tu ukrywał, za sfinansowanie mojego wyjazdu. Dziękuję za modlitwę i niech was Bóg błogosławi. Na końcu chcę podziękować najważniejszej osobie, bez której cały wyjazd nie miałby najmniejszego sensu. Chcę podziękować Bogu za to, że był ze mną przez cały czas trwania Rocky Mountain High. Dziękuję za bezpieczny przebieg wszystkich przedsięwzięć. Dziękuję za bezproblemowe dotarcie do Denver oraz powrót do domu. Dziękuję wreszcie za to, że nadal jest ze mną i pamięta o mnie. Dziękuję... pchor. Łukasz Żakowski PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com ŚWIADECTWO Chwała Panu! Dziękuję memu Zbawcy, że mogę dzielić się tym świadectwem z innymi. Dziękuję Bogu, że mnie ułaskawił i nazwał swoim dzieckiem. Dziękuję za życie wieczne. Nie byłoby końca temu, za co mógłbym dziękować memu Panu. Od siedmiu lat idę za Jezusem i nigdy nie żałowałem mojej decyzji. Od dnia jej podjęcia aż do tej pory doświadczam Bożego działania. Uważam jednak, że plan Boży dla mojego życia został ułożony już dużo wcześniej, zanim przyszedłem na świat z woli Pana. Urodziłem się i wychowałem w przeciętnej rodzinie rzymsko katolickiej. Chodziłem regularnie, co niedzielę do kościoła na mszę, byłem ministrantem, brałem czynny udział we wszystkich świętach i obrzędach kościelnych. Bardzo byłem przejęty, kiedy miałem przystąpić do pierwszej komunii św. Wierzyłem, że w tym kawałku opłatka przychodzi do mnie sam Pan Jezus. Wszystko, co działo się w kościele, było dla mnie tajemnicze, wierzyłem w Boga , który był bardzo odległym powiedziałbym nawet abstrakcyjnym. Lata dzieciństwa upływały beztrosko, byłem grzecznym chłopcem, ufałem wszystkiemu i wszystkim. Byłem raczej typem samotnika, myślałem też o wstąpieniu do zakonu. Ale szkoła średnia zmieniła moje zapatrywania. Zacząłem, jak prawie każdy młodzieniec w moim wieku, palić papierosy, popijać alkohol, uczestniczyłem w różnych imprezach. O Bogu pamiętałem tylko wtedy, kiedy mi się źle działo. Zacząłem dostrzegać, że wiara, jaką wyznaję jest tylko obłudą i oszustwem. Modliłem się prosząc Go o wszystko, nigdy natomiast nie potrafiłem dziękować za to co miałem. Byłem okropnym niewdzięcznikiem. Ale bałem się Boga, ze strachu przed piekłem i gniewem Bożym chodziłem do kościoła, spowiadałem się i przyjmowałem komunię. Poszedłem do szkoły w Gdyni i to był czas największego upadku moralnego w moim życiu. Zapomniałem o Bogu, zasadach. Brnąłem bardziej w rozpuście i pijaństwie. Tutaj też spotkałem Witka, dzięki któremu parę lat później poznałem Boga. Zamieszkałem w Świnoujściu, zacząłem pracować w Porcie Wojennym i trwałem w grzechu, nie przejmując się tym specjalnie. Spotykałem wiele kobiet, z żadną jednak. nie wiązałem przyszłości Chwile przyjemności a potem okropne wyrzuty sumienia. Miałem ten komfort, że mogłem zawsze pójść do kościoła, wyspowiadać i „oczyścić się”. W pewnym momencie pomyślałem o stabilizacji i ożeniłem się z dziewczyną poznaną na jednej z imprez. Już po roku rozmawialiśmy o rozwodzie, a po trzech latach doszło do niego faktycznie. Było to najgorsze przeżycie dla mnie i mojej rodziny. Kiedy moje małżeństwo się rozpadało, zacząłem szukać Boga, bardziej niż kiedykolwiek. Zadawałem pytanie: „Boże dlaczego do tego dopuszczasz?”. Znowu wołałem w modlitwach o pomoc. Witek właśnie w tym czasie nawrócił się i związał się z Kościołem Chrześcijan Baptystów, opowiadał mi o prawdziwym Bogu, o Jego bezgranicznej miłości do mnie i do każdego człowieka. Bóg nie ma względu na osobę, Jezus zmarł za wszystkich. Zacząłem się nad tym zastanawiać, kupiłem Biblię i czytałem ją. W I991r. wyjechałem w góry szukać spokoju i uczyć się rozmawiać z Bogiem. Lecz tam, zamiast Boga, znalazłem kolejną kobietę w moim życiu, która okazała się niezwykłą dziewczyną. Pobraliśmy się po roku, byliśmy szczęśliwi, ale odczuwałem brak więzi z Bogiem, o której tak wiele słyszałem od Witka. Zostałem zaproszony na ewangelizację do kościoła w 1993r. Kiedy parę lat wcześniej tam byłem, dziwiło mnie wszystko, co tam miało miejsce. Nigdy nie widziałem ludzi tak szczerze przeżywających społeczność z Rogiem, reagujących żywo podczas modlitwy i śpiewu. Tym razem i ja brałem udział w nabożeństwie, słowa brata Bezubika, choć dokładnie ich już teraz nie pamiętam, zapadły głęboko w moje serce. Ze łzami w oczach przyjmowałem prawdę o tym, że Jezus przelał swoją świętą krew na krzyżu również za moje grzechy. Postanowiłem oddać Bogu swoje życie i odtąd już zawsze kroczyć drogą prawdy. Na wezwanie odpowiedziałem podnosząc rękę, ale wahałem się czy wyjść na środek. Jednak jakaś siła pchała mnie do przodu. Byłem szczęśliwy i gorąco pragnąłem, aby się ktoś o mnie modlił. To był początek przygody z moim Zbawicielem, która trwa do tej pory i wciąż na nowo odkrywam, jaki Bóg jest wspaniały. Dla mojej żony Madzi moje nawrócenie okazało się szokiem. Wcale nie było nam łatwo się zrozumieć, dochodziło często do nieporozumień. Starałem się być dobrym mężem i ojcem, próbowałem przekazać swoje szczęście mojej rodzinie. Ciągle się modliłem aby Bóg dał się poznać również mojej Madzi. „Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego” (Jak.:5;16) - Bóg dał mi odpowiedź po kilku latach. Teraz także moja żona kroczy droga, którą wyznacza nam Pan. W styczniu 2000r. Magda przyjęła chrzest na wyznanie swojej wiary w Jedynego Boga, a nasze córeczki już od najmłodszych lat kochają Pana Jezusa. Cieszę się, że mogę pracować w wojsku i tu krzewić tę dobrą nowinę o zbawieniu. Dla niektórych, jest to może miejsce nie dla chrześcijan ale ja właśnie tu poznałem Pana. Razem z Witkiem próbowaliśmy pozyskiwać nowe dusze do wieczności. Teraz razem należymy do Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego „KORNELIUSZ”. Wielu moich kolegów opuściło mnie, jak tylko zacząłem im opowiadać o cudzie jaki Bóg uczynił. Dla nich byłem dobrym kumplem od kieliszka, a teraz jestem dziwakiem. Wcale nie żałuję tego ale modlę się i o nich, bo przecież dla nich także Jezus cierpiał na krzyżu. Chwała Panu! Niech Bóg błogosławi Tobie, który czytasz to świadectwo. Jeśli do tej pory nie zaufałeś Bogu, zrób to „Oto teraz jest dzień zbawienia”. AMEN Piotr Czerwiński ________________________________________________________________________________________________________________ ZAPAMIĘTAJ ! DZIEŃ MODLITWY ZA ChSW „KORNELIUSZ” 31 PAŹDZIERNIKA 2000 r. DNI MODLITWY ZA CHRZEŚCIJAŃSKIE STOWARZYSZENIA WOJSKOWE NA CAŁYM ŚWIECIE 3 – 4 LISTOPADA 2000 r. PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com BAJKA O EWANGELIZACJI Była sobie wojna, był sobie okop i był sobie żołnierz. Żołnierz, jak to żołnierz, siedział sobie w okopie i zajmował się tym, czym zwykle żołnierz się zajmuje: czyścił broń, sprawdzał sprzęt i jadł konserwy z puszki. Czekał na rozkaz ataku, który mógł przyjść w każdym momencie. Czasami przychodził szybko, czasami po miesiącach. Nie wiadomo. Więc żołnierz był gotowy. Nagle żołnierz patrzy a tu biegnie do niego zziajany inny żołnierz. Podbiegł i powiedział: - No to co, idziemy? Żołnierz zbaraniał. - Gdzie? - No jak to gdzie? Tam! - Gorliwy Żołnierz wskazał na wzgórza, gdzie błyszczały działa artylerii nieprzyjaciela. - A po co? - wypalił bez zastanowienia Zwykły Żołnierz. - Jak to po co? - oburzył się Gorliwy - to ciebie nic nie obchodzi, że tam tysiące ludzi jęczy pod batem wroga? Że dziesiątki umierają codziennie w niewoli? Chodźmy tam, uwolnimy ich! Patrz jaką mamy silną armię! Na co mamy jeszcze czekać?! - Na rozkaz - chłodno powiedział Zwykły Żołnierz - Ja bez rozkazu Generała nie ruszę się z tych okopów ani na krok. - Po co ci rozkaz? Przecież sam słyszałem jak Generał mówił, że mamy wygrać te wojnę, żeby iść i zdobywać! Chodźmy więc i zdobywajmy! To takie proste! ? rozentuzjazmował się Gorliwy Żołnierz. - Ciągle jednak mi się wydaje, że mamy ruszyć dopiero na jego rozkaz - mruknął Zwykły Żołnierz, ale Gorliwy go nie słuchał, był zbyt podekscytowany: - Patrz! - krzyczał - wszyscy idą zdobywać dla Generała! Zwykły Żołnierz popatrzył wokół siebie i rzeczywiście: jak okiem sięgnąć tłumy żołnierzy wyskakiwały z okopów i biegły bez ładu i składu szturmując wzgórza. Żołnierz zaniepokoił się. "Może to oni mają rację?" - pomyślał. - Ale wy nawet nie wiecie w którą stronę biec! - No to co? - odparł Gorliwy Żołnierz gdzie byśmy nie poszli, wszędzie w końcu trafimy na wroga. My możemy na przykład przypuścić atak o tam, gdzie te drzewa. Może tam jest jakiś bunkier? Zdobędziemy bunkier, pomyśl tylko! A może tam jest tylko jedna biedna dziewczynka, którą wróg zmusza, aby dla niego pracowała? Biegnijmy tam! Czy nie warto trochę poświęcenia, żeby uratować z niewoli choć jedną osobę? - Skąd wiesz, że tam jest bunkier i dziewczynka? - No nie wiem. Ale przecież może być, nie? No to co, idziesz? ? zapytał niecierpliwie Gorliwy Żołnierz i nie czekając na odpowiedź wyskoczył z okopów i z głośnym okrzykiem ruszył do ataku. Żołnierz patrzył i stał, stał i patrzył, i myślał co tu zrobić: "Wszyscy biegną na oślep, bez rozkazu, gorliwie i zdecydowanie, a ja tu siedzę i czas tracę w okopach... No ale z drugiej strony nie było rozkazu... Czyżby Generał zapomniał? Ale z drugiej strony jak Generał mógłby zapomnieć o wojnie? A może jemu właśnie o to chodzi, żebyśmy tak sami z siebie szli do boju?... Może jesteśmy już tak silni, że nie potrzebujemy czekać aż nami Generał pokieruje?" I bił się tak żołnierz z myślami i w końcu stwierdził, że musi się na cos zdecydować. Przybrał więc surową minę i powiedział głośno: - Skoro już tyle czasu tu siedzę to mogę posiedzieć jeszcze trochę. Nie wierzę, żeby Generał o nas zapomniał. Nie wierzę, że ten bałagan przyniesie jakieś dobre skutki. Będę tu siedział choćby wszyscy inni poszli aż dostanę rozkaz od Generała i już! Na kanwie tej bajki rodzą się pytania: 1. czy czujesz się tym Zwykłym Żołnierzem, czy tym Gorliwym? 2. jeśliby wszyscy poszli i wygrali wojnę, a generała postawili potem pod sąd za karygodne nie wyczucie? 3. czy wiesz, że zwycięzcy się nie wypomina (błędów)? 4. czy chrześcijanie wg ciebie mają być Gorliwymi Żołnierzami? Czy raczej nie? 5. a jak by ponieśli druzgoczącą klęskę czy ich można by postawić pod sąd? Wyrok jest oczywisty. To że ktoś musi nad wszystkim panować też. Głos z tłumu ...powiem wam coś ... pierwszy raz od roku ... poczułam że mogę się przyłączyć do działania ... czuję że Pan daje mi chęć wykonania tego dla Niego...wiem że chce mi coś pokazać... i ja tam pójdę bez względu czy ktokolwiek pójdzie że mną ... ja po prostu muszę tam pójść ... Pragnienie ewangelizowania A może to jest tak, że nasza potrzeba głoszenia Ewangelii ma czysto ludzkie i przyziemne podłoże? Może jest to chęć moralizowania - na przykład. Czasami może być to głośne myślenie i poszukiwanie odpowiedzi najpierw dla siebie. Spójrzmy na Pismo Święte. Na wszystkie pytania odpowiedź jest tam zawarta, ale czy sięgamy po nie najpierw, czy raczej poszukujemy odpowiedzi gdzieś indziej? Być może po to, by uzasadnić jakąś swoją tezę. Czasami jest w nas upór, który powoduje że nie chcemy przyjąć tej prawdy którą Bóg nam ukazuje i wolimy dyskutować. Człowiek który posiada silną i ugruntowaną wiarę, nie odczuwa potrzeby dyskusji, mają ją jedynie ci którzy się w tej wierze chwieją. I forsując swoje zdanie w ten sposób utwierdzają swój punkt widzenia nie zawsze zgodny z zasadami chrześcijańskimi. Postaram pokazać to na przykładzie wiary w odkupienie. Jezus umarł za nasze grzechy. Powiedział, że każdy kto w niego uwierzy będzie zbawiony i to bez względu na jego przewinienia. Świadomość ta jest czymś tak oczywistym że nie szuka utwierdzania, dociekania, wyszukiwania dziur. Wiem, że nawet gdybym po drodze gdzieś się zagubił to On i tak po mnie przyjdzie, bo należę do Niego, zostawi wszystkie owce i będzie mnie szukał... ____________________________________________________________________________________ Gedeon i Korneliusz Instrukcja na życie – fragmenty artykułu prasowego: Od roku w Kołobrzegu działa Chrześcijańskie Stowarzyszenie Wojskowe "Korneliusz". Celem działalności członków Stowarzyszenia jest szerzenie nauki Chrystusa i pomoc zwłaszcza młodym żołnierzom w rozwiązywaniu ich problemów. 18 września z młodym rocznikiem żołnierzy w Kołobrzegu spotkał się przewodniczący Stowarzyszenia major Dariusz Wujciuk pilot Wojska Polskiego oraz przewodniczący kołobrzeskiego obozu Międzynarodowego Stowarzyszenia Gedeonitów i członek ChSW kpt.rez. Jerzy Kurdek. Spotkanie zorganizował młodszy chorąży sztabowy Tomasz Buraczek, współzałożyciel Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego "Korneliusz". Stowarzyszenie Gedeonitów to organizacja mająca cele podobne jak stowarzyszenie "Korneliusz", ale działająca w naszym kraju dłużej, bo od 11 lat. Gedeonici działają na całym świecie, rozpowszechniając Nowy Testament i naukę z niego płynącą. Do wielu rzeczy w życiu potrzebna jest instrukcja obsługi - mówił Jerzy Kurdek - Nowy Testament jest taką instrukcją na życie. Nasze problemy nie znikną, ale z Bogiem łatwiej je znosić. Każdy kto chciał otrzymał kieszonkowe wydanie Nowego Testamentu. PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com OGŁOSZENIA „KORNELIUSZA”: ● twoją jednostkę ● Pragniemy modlić się wspólnie o konkretne sprawy i problemy tworząc krąg modlitw wstawienniczych. Piszcie do nas. ● W ostatni dzień października modlimy się o: - naszą gorliwość w głoszeniu ewangelii - nasze małżonki i dzieci - szerzenie idei ChSW wśród wierzących żołnierzy Każdego dnia pamiętaj o modlitwie za: ● twoje świadczenie ● twoich przyjaciół ● twoje stowarzyszenie ● innych chrześcijan w wojsku MIANOWANIA: - mjr pil. Darek Wujciuk ze Świdwina - st. chor. Jacek Dankiewicz z Wałcza - sierż. szt. Arkadiusz Sawera z Olsztyna KONFERENCJA 2001 Jeśli Pan Bóg pozwoli, to przyszłoroczną konferencję chcielibyśmy zorganizować w dniach 01-03 maja w Ostródzie. NOWI CZŁONKOWIE I SYMPATYCY: ● Witamy już dziś w naszym gronie Macieja Pietraszczyka z Warszawy, który lada dzień ubierze mundur funkcjonariusza Straży Granicznej i będzie mógł oficjalnie przystąpić do ChSW. ● Witamy też wśród nas Edwarda Zalewskiego - żołnierza zawodowego z Jarosławia ● Witamy też chor. rez, Janusza Jarosa – z Mirosławca ● Oraz - kmdr. ppor. w st. spocz. Jana Jonderko z Gdańska OJCOWIE I SYNOWIE Byliśmy w Świnoujściu - w weekend od 20.09 do 01.10. Sześciu ojców i jedenastu synów. W powszednie dni, w domach nie mamy czasu dla naszych dzieci i zazwyczaj tylko zaganiamy je do lekcji, aby dorosłym nie przeszkadzały w „ważnych sprawach”. Nasze zainteresowanie wzmaga się wtedy, gdy dziecko przyniesie złą ocenę ze szkoły, lub negatywną uwagę, albo gdy zbroi coś sąsiadom. To był wspaniały czas, głównie ze względu na oderwanie od codzienności i możliwość bliższej społeczności. Gościł nas zbór Kościoła Chrześcijan Baptystów. Posiłki przyrządzaliśmy sami, chłopcy nakrywali do stołu i zmywali naczynia. Pogodę mieliśmy wręcz wymarzoną. Była okazja do „nocnych ćwiczeń wojskowych”, zwiedzania okrętów Marynarki Wojennej, ćwiczeń chemicznych i zabaw przy ognisku z pieczeniem kiełbasy. Ponieważ do przejścia granicznego mieliśmy tylko 200m, więc zorganizowaliśmy również „wypad rozpoznawczy” do Niemiec, a powrót do Świnoujścia mieliśmy statkiem żeglugi przybrzeżnej. Oczywiście w niedzielę uczestniczyliśmy w nabożeństwie zboru który nas gościł. Mieliśmy możność usłużenia naszym gospodarzom pieśniami i świadectwami. Chłopcy śpiewali znakomicie. Tuż przed wyjazdem krótko uczestniczyliśmy również w chrzcie wiary w sąsiednim zborze ewangelicznym . Pragniemy tą droga podziękować gorąco naszym gospodarzom, inicjatorom i organizatorom tego spotkania. Dziękujemy również Panu Bogu za to, że pozwolił nam tak radośnie spędzić czas z naszymi dziećmi. J.K. PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com CIEKAWOSTKI CHRZEŚCIJAŃSKIE Prawdziwi mężczyźni żyją dla Chrystusa Gwiazdor kina karate Chuck Norris, który grał w ponad 20 filmach i serialach TV mówi: "prawdziwi mężczyźni żyją dla Chrystusa". W serialach TV (Walker, Texas Ranger) gra on kogoś, kto pomaga innym w potrzebie - lecz w swoim prywatnym życiu Norris wie, że potrzebuje pomocy z góry. "Ważne jest, aby przy każdej sposobności prowadzić do pokoju z Bogiem" - powiedział on dla magazynu 'New Man'. Życie jest bardzo kruche i nawet się nie spostrzeżesz kiedy się skończy. Jedna chwila, i może być nagle za późno aby przyjąć Bożą propozycję zbawienia." "Norris tylko odkrył co znaczy uwierzyć w Chrystusa" - mówi jego pastor z kościoła baptystycznego w Dallas. Norris nawrócił się do Chrystusa 11 lat temu, podczas kryzysu małżeńskiego. "Modlimy się razem regularnie. Nawet jeśli trenujemy nasze ciało bardzo intensywnie, musimy także trenować i żywić naszego ducha" - mówi Gena, żona Norrisa. 30.08.2000 -- Friday Fax wg New Man Ewangelia.com Ciebie - Dobra Nowina dla Czyżby to już zmiana myślenia? Coraz więcej pojawia się informacji na temat korzystania z pomocy chrześcijan w życiu społecznym. Przykładem może być Anglia, gdzie w okolicach Nottingham, na jednym z osiedli, miejscowa policja poprosiła chrześcijan o modlitwę. Pomysł może na pierwszy rzut oka dziwny, ale uzasadniony. Powodzenie jakim cieszy się przez ostatnie dwa lata akcja Modlitewny Patrol na sąsiednim osiedlu "Arnold", zadecydowało o podobnym przedsięwzięciu. Z felietonu Marleny Piątkiewicz Kto pomógł prezydentowi Schusterowi? To wiara w Boga umożliwiła mi przezwyciężenie ciężkiej choroby i powrót do zdrowia - mówi słowacki prezydent Rudolf Schuster. "Dzięki pomocy Boga na nowo się narodziłem" - powiedział 66-letni Schuster w wywiadzie dla radia "Twist", nazywając swoje wyzdrowienie "cudem". Prezydent Słowacji zachorował w połowie czerwca. Po operacji jelita grubego doszło do infekcji ran pooperacyjnych, a później również do ciężkiego, obustronnego zapalenia płuc. Gdy słowacki prezydent znalazł się w stanie krytycznym, przewieziono go do kliniki uniwersyteckiej w austriackim Innsbrucku. Tamtejsi lekarze ustabilizowali jego stan zdrowia. W ostatni wtorek, po 48 dniach leczenia, Schuster wrócił do Bratysławy. Powstał nowy, internetowy serwis ewangelizacyjny – www.ewangelia.com Jego celem jest prezentacja Ewangelii Jezusa Chrystusa jako stylu życia, który jest w stanie zaspokoić potrzeby współczesnego człowieka. Autorzy starają się także przekazać, że Jezus jest realną Osobą, która jest w stanie zmienić 21.08.2000 – PAP za Radio Zet życie każdego, kto zwróci się do Niego. _________________________________________________________________________________________________________________ ChSW „Korneliusz” posiada osobowość prawną i działa na podstawie: 1. Przepisów ustawy z dnia 7 kwietnia 1989r. (Dz.U. Nr 20/89poz.104); 2. Statutu zaakceptowanego przez Ministra Obrony Narodowej pismem Nr 975/98 z dnia 24 lipca 1998r.; 3. Postanowienia sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 28 maja 1999r. _____________________________________________________________________________________ WAŻNE ADRESY: Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe: Naczelny Kapelan Wojskowy ks. bp płk Ryszard Borski 00-909 Warszawa ul. Puławska 4/6 tel./fax. 0-22 6870416 www.wp.mil.pl/mon/2_3_2_3.html Kapelan Ekumeniczny EDW: ks. mgr Tadeusz Jelinek 62-751 Stare Miasto Żychlin ul. Parkowa 7 tel. 0-63 2442624, 0-608 443737 e-mail: [email protected] Zarząd Stowarzyszenia: przewodniczący: mjr pil. Darek Wujciuk oś. XXX LLP 41/39 78-651 Mirosławiec; e-mail: [email protected] tel/fax 0-67 2505617, MON: 525617, GSM: 0-603 789969, służb.MON:533031 wiceprzewodniczący: mł..chor.szt. Tomasz Buraczek ul. Trzebiatowska 46 B/2 78-100 Kołobrzeg; tel. 0-94 3542182, MON: 223211 sekretarz: płk dr Igor Sawicki oś. Wł. Łokietka 4/30 61-616 Poznań e-mail: [email protected] tel. 0-61 8229278; służb.: 0-61 8574064, fax: 8574144 służb. MON: 574064, 574144 skarbnik: st. chor. Jacek Dankiewicz ul. Wojska Polskiego 75A/42 78-600 Wałcz tel. 0-67 3870746, GSM: 0-604 613036 członek: ppłk rez. Józef Puchalski oś. Tysiąclecia 58/1 61-255 Poznań tel. 0-61 8760613 członek: ppłk rez. Jerzy Semrau ul. Paderewskiego 21/3 83-110 Tczew tel. 0-58 5310153 Nasze konto bankowe: ChSW „Korneliusz” PKO BP O/Wałcz Nr: 10203860-2033-270-1 PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com